Bajeczka: Po stronie losu

0 | Skomentuj

Tony wraz z przyjaciółmi skończył Akademię Jutra. Postanowili uczcić to udając się do domu Rhodesów. Tam już Roberta z Virgilem oraz Howardem przywitała nastolatków. Gratulowali im końca edukacji w szkole średniej. Oczywiście każdy pytał o dalsze plany. Usłyszeli trzy z nich. Praca w Stark International, którą godziłby ze studiowaniem na M.I.T., Akademia Lotnicza i szkolenie na agentkę T. A. R. C. Z. Y. Howard z dumą spojrzał na nich. Wspólnie zrobili zdjęcie, upamiętniając ten dzień. Roberta nalegała, aby nie obijali się zbytnio, a przede wszystkim bawili się z umiarem. To mówiąc skierowała słowa do Tony'ego, który tylko czekał, żeby związek z Pepper posunął się o krok dalej. Wspólnie wnieśli toast, ciesząc się z takiego obrotu spraw.
Po uroczystym stuknięciu się lampką szampana, geniusz usłyszał pisk w uszach. Z przerażeniem spoglądał na wszystkich. Howard podszedł do syna, pytając o samopoczucie. Ten stwierdził, że słabo, aż runął na podłogę. Prawniczka od razu wybrała numer do specjalisty, czyli Ho Yinsena. Chłopak, leżąc na plecach trzymał się za implant. Nie potrafił nic powiedzieć, lecz czuł, jak zanikają jego siły życiowe. Dziewczyna chwyciła go za rękę, błagając o to, aby dzielnie walczył. Nikt nie rozumiał co się z nim działo, gdyż nic nie wskazywało na problemy z implantem. 
Po chwili pojawił się lekarz, każąc nastolatkom o opuszczenie pokoju. Niechętnie się zgodzili i wraz z Virgilem wyszli do innego pomieszczenia. Młody Stark z trudem utrzymywał przytomność. Jednak jego odczucia były bardzo ważne. Spytał się o ból, a także czy przestrzega danych mu zaleceń. Nastolatek pokręcił głową. Doktor z niedowierzania spojrzał na wszystkich, choć już cisnęła się wiązanka wulgaryzmów. Na szczęście w porę się pohamował. Przystąpił do działania. Prosił, żeby nie zamykał oczu. Tony usiłował zatrzymać opadające powieki. Przeprosił jedynie, winiąc się za to co zrobił.
Gdy Ho zapytał go, co takiego uczynił, nie otrzymał odpowiedzi. Serce zaprzestało pracy. Wiedział, iż to była sytuacja krytyczna. Kazał Howardowi uciskać pompę, aby w ten sposób wspomóc ratowanie dzieciaka. Oboje z wielką determinacją walczyli o jedno życie. Nieudane próby tylko wycisnęły z nich siły. Lekarz zdecydował się na nietypowe rozwiązania. Podał mieszankę, która momentalnie zadziałała, przywracając bicie organu. Tak zwany geniusz ocalał. Jednak to nie był koniec. Musieli odnaleźć przyczynę. Specjalista szukał powodu. No i znalazł. Przyjrzał się bliżej, dostrzegając niewielką ilość kylitu. To nasuwało jedną myśl. Rozrusznik coraz bardziej ubywał na mocy. Ojciec chorego spytał co można zrobić. Ten niezbyt chciał rozmawiać o koniecznym zabiegu. Zawołał Rhodey'go, a dorosłym kazał odejść. Panikarz nie rozumiał co mógłby zdziałać, choć pytanie o metal rozwiało wszelkie możliwości. Nalegał, aby przynieśli tyle ile znajdą w laboratorium. Chłopak pospiesznie wybiegł wprost do fabryki. Wstukał kod, rozejrzał się po bazie i.… wrócił. Podał kylit lekarzowi, prosząc, żeby nie pozwolił mu umrzeć. Yinsen zażartował, bo ich gamoń nie ma tu nic do gadania. Ponownie przywołał Howarda. Podpisał wymaganą zgodę na zabieg. Wszystko wydawało się być w porządku, lecz los wybrał inne karty. Bunt serca wskazały nieregularne linie. Czym prędzej został zaintubowany i zabrany do karetki. Zamknął ją i tam rozpoczął zabieg. Miał ograniczoną ilość rąk do pomocy, a także narzędzi. Całość trwała dwie długie godziny. Na tyle długie, że mężczyzna odczuł zmęczenie. Powiedział do Tony'ego, iż na następny raz niech poprosi Mikołaja o mózg, gdyż takie zabawy kiedyś zakończą się krzyżykiem na cmentarzu.
Nagle dostrzegł lekki uśmiech chłopaka. Nie skomentował tego i usnął. Koniec.
~~~~~~~~~***~~~~~
No i tyle na razie. Robimy przerwę. Zawieszam bloga, bo jak na razie nawet niezbyt jest co wstawiać.

Bajeczka: Dwie twarze

0 | Skomentuj


Dawno, dawno temu była sobie odważna dziewczyna o imieniu Rose Morgenstern. Jej marzeniem było poznać bohatera, którego znał cały lud. A był nim Tony Stark. Słyszała o jego poczynaniach oraz wielkim sercu, którym obdarzył ludzi. Jednak nikt nie znał całej prawdy o nim. Za dnia bohater, zaś w cieniu księżyca zmieniał się w bandytę. Napadał na wioski, kradnąc wszystko co było cenne. Nikt nie wiedział, że jeden człowiek miał dwa oblicza. Rose chciała rozwiązać tę zagadkę, ale pewnie zapytacie. Dziesięciolatka i zabawa w detektywa? Otóż właśnie.
Jeszcze przed zachodem słońca rozpoczęła szukanie poszlak. Wypytywała ludzi co widzieli. Wszystko zapisywała w niewielkim notatniku. Zajęło jej to dwa tygodnie. Zmęczona udała się do swojego łóżka, aby Morfeusz zadbał o jej sny. 
Gdy chciała zamknąć oczy, usłyszała czyjeś kroki. Pomyślała wtedy, iż dopadnie bandytę. Z tym też celem zaszyła się w szafie, czekając na właściwy moment. I tak czekała. Z minuty na minutę serce przyspieszało. Mimo wszystko ciekawość dodawała jej odwagi. W końcu każde dziecko chce znać odpowiedź na każde możliwe pytanie. 
Nagle ktoś otworzył drzwi. Wszedł do środka. Natychmiast wyskoczyła z szafy, krzycząc, że wpadł w pułapkę. Dopiero później zorientowała się, że to jej mama przyszła, aby życzyć kolorowych snów. Rose nieco się speszyła i jąkając usiłowała podziękować. Na marne. Rodzicielka tylko uśmiechnęła się i wyszła, chociaż była ciekawa, skąd takie skrępowanie u córki.
Noc zapowiadała się na spokojną. Odczucie dziewczyny okazało się zgubne. Ponownie poczuła obecność jakiejś osoby w pokoju. Męski głos spytał jej, dlaczego tak usilnie go szuka. Nie wiedziała co odpowiedzieć, więc podeszła do niego. Spojrzała mu w oczy. Coś jej mówiło, aby dotknąć jego twarzy. Mężczyzna od razu chwycił dłoń rudzielca, nalegając na zaprzestanie poszukiwań. Jednak ona pragnęła zrozumieć kto znajduje się pod maską. Dlaczego przypomina bohatera, bawiąc się w łotra? Czemu jego serce nieco skute lodem przepełniały promienie słońca? Zadając mu te pytania tylko cisza była odpowiedzią. Spytała zatem inaczej. Kim tak naprawdę jest? Tajemniczy osobnik zdjął maskę, pokazując swoją tożsamość. Rose była w szoku. Nic dziwnego, gdyż jej odczucia były prawdziwe. Chłopak opowiedział jej, iż to klątwa rzucona przez wiedźmę. Wszystko przez to, że rodzice jego zniszczyli wioskę pełną ludzi. Żyjących uczciwie. Szukał pomocy, aż zamierzał pogodzić się, że będzie zarówno bohaterem jak i wrogiem ludu. Dziewczynka podeszła do małej biblioteczki, próbując odnaleźć zaklęcie, które złamie urok. Chłopak prosił, żeby go nie szukała, gdyż takie coś nie da się zniszczyć paroma słowami. Zignorowała jego wypowiedź, skupiając się na jego wzroku. Wyemanowała energię w dłoni. Prosiła, aby zaufał jej, choć takie czary robiła pierwszy raz. Tony zgodził się, podchodząc bliżej. Poczuł coś dziwnego, kiedy moc dziewczyny dotknęła serca. Lód pękał, zaś promienie słońca roztapiały zimno. 
Po chwili twarz chłopaka uległa zmianie. Zupełnie tak, jakby ta druga połowa odeszła w zapomnienie. Chciał podziękować, lecz nawet nie zdążył wypowiedzieć tych słów, opadając z sił. Rodzice na dźwięk huku zjawili się błyskawicznie w pokoju. Od razu zarzucili córkę pytaniami. Ona nie powiedziała nic. Tylko wskazała na bohatera. Dorośli bez słowa zabrali go tam, gdzie jego miejsce. Do domu. 
Na następny dzień Tony obudził się. Czuł przyjemną różnicę. Wychodząc do ludzi rozpatrywał się za dziewczyną. Ich spojrzenia się spotkały. Obdarowali się uśmiechem. Koniec.
~~~~~~***~~~~
Bajeczki są krótkimi formami na rozgrzewkę. Chciałam wrócić do pisania. No i... udało się. Jednak nie da się pisać w spokoju. Pozdrawiam wszystkich, którzy lubią wbijać w najlepszym momencie.

Bajeczka: Obietnica

0 | Skomentuj

Ciężko jest żyć po stracie najbliższej ci osoby. Tony z trudem znosił bycie sierotą. Długo czekał w sierocińcu, aż wreszcie ktoś się pojawił. Rodzina Rhodesów. Pamiętał ich. W końcu Rhodey chodził z nim do przedszkola. Cieszył się, że mógł go ponownie spotkać. Oboje wydorośleli. Nie byli tymi samymi dziećmi co wtedy. Każde o innych cechach, ale jedna rzecz się nie zmieniła. Nadal byli przyjaciółmi. Tony nie wiedział co mu powiedzieć. Roberta załatwiła wszelkie papiery i w trójkę udali się do domu. Miał swój własny pokój. Mógł go urządzić jak tylko chciał.
Przez pierwsze dni siedział tylko tam. Jedzenie zanosili mu na górę. Za każdym razem przepraszał ich za swoje zachowanie, ale nikt nie miał mu tego za złe. 
Kolejne dni były łatwiejsze do przetrawienia. Nawet wyszedł z domu, aby porozmawiać z przyjacielem. Dowiedział się wiele o tym, ile go minęło. Oczywiście nie obyło się bez wspomnienia o wypadku. Na to wspomnienie pojawił się ból w klatce piersiowej. Nie mógł oddychać. Przeżywał to samo piekło na nowo. Rhodey widząc go w takim stanie zabrał do szpitala. Odpowiedni lekarz zajął się nim, podając leki. Chłopak przespał resztę dnia. Roberta była zła na syna, że mu mówił o tak trudnych rzeczach. Doktor Yinsen jedynie obserwował nastolatka. Wiedział, że wiele przeszedł i potrzebował pomocy. Nie tylko medycznej. Z tego też powodu poprosił Victorię Bernes o konsultację. 
Kobieta na następny dzień zjawiła się. Rozmawiała z chłopakiem, próbując mu pomóc. Niestety, lecz on zamknął się na nowo. Nie dopuszczał do siebie nikogo. Ho nie widział, aby go trzymać dłużej w szpitalu, bo serce biło rytmem. Serce tak, lecz nie życie. 
Mijały kolejne dni, a Tony przestał rozmawiać. Nie jadł, nie pił. Tylko raz na jakiś czas wychodził do łazienki. Dobijał go fakt, że nie mógł nic zmienić. Obwiniał się, bo gdyby nie stworzyłby zbroi, jego ojciec nie musiałby z nim lecieć do domu. Nie byłoby żadnego powodu. Miał dosyć całego życia, a koszmary wracały, mieszając mu w głowie. 
Po następnych dwóch stracił głos. Wielka gula pojawiła się w gardle i nic nie mógł z siebie wytłumić. Pewnej nocy zbudził go alarm z bransoletki. Niby czuł ten ucisk w klatce piersiowej, ale był na ból obojętny. Jednak nie jego bliscy. Tym razem Roberta interweniowała. Widziała, że musiał naładować implant, dlatego zabrała go na rękach do laboratorium. Zbroja była ukryta, więc nie widziała sekretu. Położyła go na kanapę, podłączając mechanizm do ładowania. Jednak to nie działało. Chłopak odpłynął. Ledwo był wyczuwalny puls. Kobieta zastanawiała się o co może chodzić. Była przerażona, więc zabrała go do szpitala.
Yinsen natychmiast wziął chłopaka na zabieg, stymulując bicie serca. Chciał je przywrócić do porządku. Nie udawało mu się, więc po godzinie powiedział diagnozę. Tony umiera. Serce kobiety rozdarło się na milion kawałków. Mogła tylko patrzeć, jak znika jego życie. 
Nagle nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Lekarz starał się jak mógł go uratować, ale ta walka była przegrana na samym początku. Nie powiedział tego nikomu i zatrzymał to w sekrecie. Tony poprosił go o coś, gdy dowiedział się, że życie z implantem będzie naprawdę trudne. I zrobił to. Ulżył mu w cierpieniu.

What happened in TAHITI?- scenariusz komiksu

0 | Skomentuj
WHIPLASH

Trwa zacięta walka między pancerzami, a biczującym go Whiplashem.

Whiplash: Aaa!

Gdy wszystkie zbroje poraziły go repulsorami, rzucił biczami Rescue i War Machine. Iron Man został sam,

Tony: Rhodey, Pepper!
Pepper: Nic mi nie jest. Walcz!
Rhodey: Tony, uciekaj!
Whiplash: Hahaha! Teraz zostałeś, tylko ty

Teraz walka była równa. Walka o wszystko. O śmierć lub życie. Był wysoko nad ziemią.

Tony: Aaa!
Whiplash: Buahahaha! Nie uciekniesz mi!

Nagle Whiplash poraził całą zbroję, wyłączając rozrusznik.Nim Tony padł martwy, podrzucił mu bombę i wybuchł.

PRZEBUDZENIE "TRUPA"

2 tygodnie później, Tony budzi się do życia. Jest zszokowany, że żyje. Czuł się inny. Zmieniony.

Tony (w myślach) : Co się stało?
Lekarz: Dzień dobry, panie Stark

Tony wstał z łóżka. Czuł się pełny energii. Nie miał mechanizmu i nic go nie spowalniało. Lekarz wyjaśnił mu kilka faktów.

Tony: Nic nie rozumiem. Jak ja przeżyłem?
Lekarz: Nie mogę powiedzieć. Proszę skupić się na dalszych wytycznych

Lekarz SHIELD zaprowadził go do centrum helikariera, gdzie czekała na niego Romanoff, Kapitan Ameryka i generał Fury.

Fury: W końcu się obudziłeś
Steve: Witaj wśród żywych
Natasha: Dobrze cię widzieć
Tony: I wzajemnie, Natasho

Fury wrócił do swoich obowiązków. Kapitan również wyszedł. Jedynie Natasha została, chociaż było jej trudno z nim rozmawiać.

Tony: Dobra, nie ma Fury'ego. Mów, co się stało?
Natasha: Nie mogę ci nic powiedzieć. Ciesz się, że żyjesz
Tony: No mów! Jak ja przeżyłem?!
Natasha: Tony, obowiązuje mnie tajemnica. Przykro mi. Nie mogę ci pomóc

Natasha odeszła bez dalszego tłumaczenia. Chłopak był wściekły. Postanowił sam znaleźć odpowiedź, przeszukując helikarier.

Natasha: Stark nic nie wie, ale nie odpuści. Może lepiej mu powiedzieć?
Fury: Nie! Gdyby się dowiedział o TAHITI, to zniszczyłoby mu życie

Tony z pomocą laptopa przeszukał bazę danych SHIELD. Chciał poznać prawdę o wskrzeszeniu.

Tony: No dobra. Zobaczmy, co przede mną ukrywacie?

Po 5 minutach miał dostęp do wszystkich plików, nawet tych najbardziej ukrytych. Na jego oczy rzuciła się nazwa.

Tony: TAHITI?

TAHITI- TAJNY PROJEKT WSKRZESZENIA

Po dacie aktualizacji spostrzegł projekt TAHITI. Data pasowała mu do dnia przebudzenia. Nie mógł wydobyć informacji.

Tony: Trzeba to inaczej rozegrać. Muszę przycisnąć Romanoff

<< Uwaga. Wykryto naruszenie bariery>>

Tony: Cholera. Wyłączam systemy. A co, do agentki, muszę zagrać z nią w grę

Tymczasem, gdy Tony pracował nad planem, Rhodey i Pepper byli na cmentarzu. Wciąż byli smutni, gdy odszedł Tony.

Rhodey: Musimy żyć dalej. Po prostu musimy
Pepper: Chociaż Whiplash już nie żyje, ale za jaką cenę?

Nastała noc. Agentka była w hotelu. Nie była sama. Był z nią Hawkeye.

Natasha: Clint, musisz mi pomóc. Nie możesz nic mówić Tony'emu
Clint: Spoko. Jednak wolałbym, gdybyś mu powiedziała
Natasha: Nie mogę. Mam rozkazy
Clint: Rozumiem. Rób, jak uważasz

Następnego dnia, agentka Romanoff była na helikarierze. Tony próbował wydobyć informacje. Zaczął od zwyczajnych pytań.

Tony: Witaj, Natasha. Chciałbym cię przeprosić za wczoraj
Natasha: Nic się nie stało. Po prostu nie naciskaj
Tony: Wiem. Przepraszam. Lekarz mówił o jakiś wytycznych
Natasha: Ach! No tak. Fury zapomniał ci to wczoraj powiedzieć. Otóż teraz masz być tu
Tony: Przecież Whiplash nie żyje. Mogę wracać do domu
Natasha: To nie takie proste. Oni wiedzą, że umarłeś. I takma pozostać. Rozkaz Fury'ego
Tony: Wiem o wszystkim. I o TAHITI też
Natasha: Jak to? Przecież to niemożliwe! Kłamiesz!
Tony: Może i tak, a ty tylko polegasz na rozkazach!
Natasha: Chcesz znać prawdę o TAHITI? Na pewno?
Tony: Mów, jeśli to mnie uspokoi
Natasha: TAHITI- projekt wskrzeszenia przez DNA Chitauri

Tony stracił przytomność. To nie była wina Natashy, tylko jego organizmu. Serum nie wyleczyło chorego serca.

Natasha: Tony? Ja nie chciałam. Tony! Obudź się!

Lekarz stwierdził zapalenie mięśnia sercowego. Fury nie rozumiał, jak uszkodzenia wróciły. Chłopak znowu był na umieraniu.

Lekarz: Dziwne. Uszkodzenia wróciły na nowo

NA KRAWĘDZI


Fury zaczął rozmawiać z Wdową. Podejrzewał ją o złamanie zasad.

Fury: Natasho, mów, co się stało?
Natasha: Ja tylko z nim gadałam. No i stracił przytomność
Fury: Na szczęście żyje, ale musi być operowany
Natasha: Zawiodłam, generale. To moja wina. Mogłam mu nie mówić o TAHITI
Fury: Powiedziałaś mu o tym? Czemu?
Natasha: Nalegał. Był wściekły
Fury: Jak to Stark. Taki ciekawski. No nic. To nie twoja wina, że go operują
Natasha: Tony jest silny. Da radę

Po 10 godzinach skończyła się operacja. Czekali na informacje.

Lekarz: Udało się nam go ocalić
Fury: Dobra robota, doktorze
Lekarz: Ale to nie wszystko. Jest strasznie słaby. Nie wiem, jak długo przeżyje
Fury: Co?!
Natasha: Argh...

Doktor wrócił na OIOM, gdzie leżał ciężko chory. Nadal był nieprzytomny. Miał wszczepiony tymczasowy rozrusznik. Była już 21 w nocy. Lekarz nadal przy nim czuwał.

Lekarz: Trzymaj się, młody. Wyzdrowiejesz

Naukowcy szukali przyczyny nagłego powrotu uszkodzeń. Badali krew choreki i specyfiki z TAHITI.

Naukowiec I: Dziwne, że uszkodzenia organizmu wróciły
Naukowiec II: Mimo podania GH-326. Co jest przyczyną?
Naukowiec I: Serum płynie w jego krwi
Naukowiec II: To dobrze, czyli serum nie przywróciło uszkodzeń
Naukowiec I: Nie wiem. Może coś poszło na tak w czasie wskrzeszania?
Naukowiec II: Może trzeba zapytać Fury'ego?

Generał siedział w swoim biurze. Naukowiec poszedł z nim porozmawiać o swoich podejrzeniach. Pierwszy został pod mikroskopem.

Fury: Coś się stało?
Naukowiec II: Tak. Podejrzewamy, czemu leży na OIOMie

Zszokowały go podejrzenia naukowca.

Fury: Czyli ktoś zwalił na TAHITI?
Naukowiec II: Najprawdopodobnie. Proszę wysłać szczegóły jego wskrzeszenia

Fury zgodził się na udostępnienie tajych danych, dotyczących TAHITI
Naukowiec I: Masz to?
Naukowiec II: Tak. Fury wysłał nam dane o TAHITI
Naukowiec I: Znalazłeś coś?
Naukowiec II: Tak. Mamy do czynienia ze śmiertelnym wirusem
Naukowiec I: No tego jeszcze nie było
Naukowiec II: Tylko pytanie brzmi, jak to się stało?

WIRUS NIE Z TEJ ZIEMI

Natasha rozmawiała z lekarzem. W tym samym czasie naukowcy myśleli nad ważnym odkryciem.

Lekarz: Dzień dobry, pani Romanoff
Natasha: Witam. Mogę wiedzieć, co z nim? Żyje?
Lekarz: Oczywiście, że żyje. Proszę się nie martwić. Będzie dobrze
Natasha: I to chciałam usłyszeć

Mężczyzna wrócił na OIOM, gdzie zajmował się ciężko chorymi pacjentami. Kobieta wróciła do pracy. Narazie nie miała misji. Jeden z naukowców poszedł do specjalisty, by przekazać mu nowe informacje.

Naukowiec I: Mamy złe wieści. Odkryliśmy wirusa
Lekarz: Wirusa? Ale skąd się wziął?
Naukowiec I: NIe wiem. Czym naprawdę jest GH-326?
Lekarz: To tylko krew jednego z obcych Chitauri
Naukowiec I: Aha. Czyli ktoś spieprzył TAHITI. Wziął próbkę z wirusem
Lekarz: Cholera. Masz rację. Trzeba przebadać próbki
Naukowiec I: Dobry pomysł. Dopisz do projektu o tym incydencie
Lekarz: OK. Na przyszłość trzeba będzie uważać

Na szczęście każdy specjalista miał ochronne fartuchy i rękawiczki przeciw skażeniu. Nikt nie został dotknięty wirusem.

Toksykolog I: I kto by pomyślał, że też obcy chorują
Toksykolog II: Nikt. Dobrze, że wiemy o wirusie

Na pokładzie helikariera wszyscy już wiedzieli o wirusie. Niketórzy chcieli wiedzieć więcej i zaczęli kopać w systemie. Jednak Fury zablokował dostęp do wszelakich protokołów i całej bazy danych. Po nieudanek próbie zdobycia danych, młodzi agenci zaprzestali dalszego hakowania w SHIELD.

Natasha: Ach, te dzieciaki. Niczego nie wiedzą o hakowaniu

Chemicy od toksyn badali GH-326. Lekarz chciał znaleźć antidotum na wirusa.

Lekarz: Wszystko będzie dobrze, Tony. Znajdę lekarstwo

Była już późna noc. Wszyscy agenci byli w swoich pokojach. Nikt nie spodziewał się nowego zagrożenia. Madame Mask. Niektórzy znali ją jako Whitney Stane. Działa sama w ukryciu. Nadal pałała nienawiścią i zemstą. Za ojca w śpiączce. Szukała sali, gdzie leżał Tony. Z pomocą namiarów Ducha odnalazła pokój, który nie był chroniony specjalnie strażą. Zaczęła wstrzykiwać mu truciznę, jaką wcześniej wykorzystała na jego ojcu. I tylko ona miała odtrutkę.

Whitney: Duch miał rację. Jeszcze żyjesz... Nie na długo
Natasha: Zostaw go!

Jednak w porę zatrzymała ją Natasha. Whitney zaczęła z nią walczyć. Trucizna lezała na podłodze.

Natasha: Madame Mask. Powinnaś być w więzieniu
Whitney: Podobnie, jak ty. Widzę, że zmieniłaś strony

Agentka wykopała ją na korytarz. Wezwała potrzebnych strażników do schwytania uciekinierki.

Natasha: Icer powinien cię uciszyć

Powtarzając dwukrotnie komunikat, zjawiło się dwóuch agentów. Od razu zakuli Whitney w kajdanki.

Natasha: Mówi agentka Romanoff. Złapałam Madame Mask
Agent: Dzięki, Natasha za cynk. Bierzemy ją do Lodówki

Po zabraniu Madame Mask, Natasha powiadomiła Fury'ego o całym zajściu. Był w szoku.

Fury: Co tam robiła Madame Mask?
Natasha: Chciała zabić Tony'ego trucizną

MROCZNY SPISEK

Tymczasem w bazie Ducha trwały knucia okrpnych spisków przeciwko Tony'emu.

Duch: Madame Mask zawiodła. Musisz go porwać
Android: Misja wczytana. Porwać Tony'ego Starka

Na porwanie wysłał Androida przebranego za agenta SHIELD. W ten sposób nie był podejrzany.

Duch ( przez komunikator): Pamiętaj o swojej misji. Uważaj na innych agentów

Na pokładzie helikariera dano nowe ulepszenia oraz jednostki strażnicze. Zwłaszcza przy OIOMie. Fury kończył swoją rozmowę z agentką. Natasha otrzymała swoją misję. Dosyć ważną.

Fury: Musisz go chronić, Natasho
Natasha: Oczywiście. Nie pozwolę, by ktoś mu zrobił krzywdę

Godzina trzecia nad ranem. Nastąpiła zmiana warty. Android "strzegł" OIOMu wraz z agentką Rose.

Android: Generał Fury cię wzywał. Ma do ciebie sprawę
Agentka Rose: Jesteś pewny?
Android: Tak, jestem pewny
Agentka Rose: Aaa!

Android poraził ją paralizatorem. Po pozbyciu się problemu mógł kontynuować dalsze działania. Agentka była ledwo przytomna. Krzyki usłyszała Natasha. Chciała powstrzymać Androida.

Natasha: Rose, co się stało?
Agentka Rose: Eh... Zdrajca... jest... tu...

Zleceniodawcy udało się wykonać misję. Odpiął wszelkie maszyny od chorego. Jedynie zostawił mu rozrusznik. Duch teleportował ich do bazy. Rose była już bezpieczna. Agentka rozwaliła drzwi. Kiedy weszła do sali, zastała puste łóżko.

Natasha: Niee! Tony!!

Gdy Natasha rozpaczała nad porażką, Duch zamknął Tony;ego w celi. Był zadowolony, że Android nie zawiódł.

Duch: Dobra robota, Androidzie
Android: Dziękuję, Duchu. Możesz mi ufać. Panie nie rozumiem, czemu miałem go porwać?
Duch: W jego żyłach płynie GH-326. Jedyne, które łatwo można zdobyć
Adroid: To mogłem skraść czystą próbkę
Duch: Tak, ale chciałem, by Stark umarł. Rozumiesz?

Android nie chciał dopytywać o nic więcej. Natasha była wściekła, że nie pilnowała drzwi.

Natasha: Jak ja mogłam do tego dopuścić?
Lekarz: Proszę, nie obwiniaj się. Znajdziemy go dzięki rozrusznikowi
Natasha: Ale niby jak?
Lekarz: Dzięki sygnaturze energii rozrusznika. Myślałaś, że nie będziey przygotowani?
Natasha: Rozumiem, ale mogłam tam być
Lekarz: Trudno. Stało się. Idź przesłuchiwać Madame Mask

Agentka poszła na przesłuchanie uciekinierki. Została przyprowadzozna w niezniszczalnych kajdanach. Chciała znaleźć szefa operacji porwania.

Natasha: Kto ci zlecił zadanie?
Whitney: Duch. Jego szukajcie
Natasha: Duch? A czemu miałas otruć Tony'ego?
Whitney: Tak mi kazał. I zgodziłam się
Natasha: Nie masz skrupułów. I tak pójdziesz do celi
Whitney: Dobra, ale marnujesz czas, Wdowo. Niebawem Stark umrze

Agentka była przerażona. Dzięki sygnaturze energii znaleźli bazę Ducha. Na misję poszedł szwadron Bravo i Natasha.

Natasha: Załatwmy to. Uważajcie na pułapki

Była już piąta godzina. Wszelkie jednostki agentów SHIELD wkroczyły, niszcząc drzwi do bazy wroga. Duch ukrył się.

Natasha: Rozdzielmy się. Kto znajdzie Tony'ego, woła resztę

Z ukrycia odpalił autodestrukcję. Zabrał Androida ze sobą, ale rannego zostawił w bazie. Budynek zaczął powoli się zawalać. Agenci nie mieli czasu na dalszą akcję. Uciekli w popłochu. Natasha została. Od razu za pokojem dowodzeń znalazłą celę z więzieniem, Jedna była pełna. Reszta to pustki.

Natasha: Tony! Zaraz cię uwolnię!

ODRODZENIE

Natasha wyciągnęła go z celi. Na szczęście żył. Ledwie, ledwie. Wyniosła go z budynku. Zadzwoniła po wsparcie.

Natasha: Mówi agentka Romanoff. Namierzcie mój sygnał. Potrzebuję pomocy

2 godziny później zjawiło się wsparcie. Od razu zabrali go na nosze. Fury także się pojawił. Natasha przekazała mu, że reszta uciekła, jak tchórze. Wszyscy wrócili do helikariera. Rannego dali do zwykłej sali chorych. Naukowcom nie udało się znaleźć odtrutki.

Naukowiec I: Nie ma lekarstwa na wirusa. Co teraz?
Naukowiec II: Może zastosujmy coś innego? Ekstremis
Naukowiec I: Proponujesz serum superżołnierza?
Naukowiec II: Też leczy, ale bez wirusów

Naukowcy zgodzili się. Generał wyraził zgodę, bo kilka kropel nie zaszkodziłoby mu. Chociaż mieli obawy, ale musieli zaryzykować.

Naukowiec I: Kilka kropel w zupełności wystarczy
Tony: Aaa!
Naukowiec I: Tony, trzymaj się. Zaraz będzie już po wszystkim

Po kilku minutach serum wyrwało mu rozrusznik, bo był już niepotrzebny. Był już zdrowy. Bez mutacji.

Tony: Rany. Ale pokopało!
Naukowiec I: Witaj wśród żywych po raz drugi, Tony
Tony: Czuję się świetnie
Naukowiec I: Miło mi to słyszeć
Tony: Ale nie bardzo rozumiem, co ja tu robię?
Naukowiec I: Mocno oberwałeś przy walce z Whiplashem. Leżałeś 2 tygodnie

Chłopak był zagubiony. Natasha chciała mu pomóc i przyszła go odwiedzić.

Natasha: Dobrze cię znów widzieć żywego
Tony: Aha... A ty jesteś?
Natasha: Mów mi Natasha. Agentka SHIELD
Tony: Miło mi cię poznać. Ale wciąż nic nie rozumiem

Kobieta powiedziała mu o ostatnich wydarzeniach. Oprócz tajemnicy TAHITI.

Natasha: Czy już sobie coś przypominasz?
Tony: Jak nie mogę nic pamiętać?!

Natasha poszła do Fury'ego. Tony został z lekarzem. Generał miał zadecydować, co z nim zrobić dalej.

Fury: Czyli on na serio nic nie pamięta?
Natasha: Nic. Co z nim zrobimy?
Fury: Może, jak wróci do Roberty...
Natasha:... będzie wszysko pamiętał. Niech tam wróci

Decyzja została podjęta. Na wypadek powrotu Ducha mieli Natashę i Hawkeye'a do pomocy.

Natasha: Tony jednak żyje. Wraca do domu
Clint: Cieszę się,W końcu wszystko będzie , jak wcześniej
Natasha: Jedynie mamy go chronić
Clint: To prawie po staremu

PRAWIE, JAK ZA STARYCH CZASÓW

Natasha zaprowadziła chłopaka pod jego dom. Dalej nie kojarzył niczego.Była już godzina 14. Rhodey był z Robertą. Agentka przywitała się z nimi w salonie.

Natasha: Dzień dobry, pani Rhodes. Witaj, Rhodey
Tony: Cześć wam
Rhodey: Tony, czy to ty?
Natasha: Cóż, na mnie już pora. Do widzenia

Przyjaciele przytulili się po przyjacielsku. Natasha wróciła na helikarier. Tony powiedzial im o upozorowanej śmierci i obronie.

Rhodey: Widzę cię, a jednak wciąż nie wierzę
Roberta: To uwierz. Tony żyje!
Tony: Nie mogłem tu być przez Whiplasha
Rhodey: Ale jesteś tu
Roberta: I nie każdy może wiedzieć

Madame Mask była już nieobliczalna. Siedziała dożywocie.

Bandytka: Za co siedzisz?
Whitney: Za usiłowanie zabójstwa Starka
Bandytka: Kapitan Ameryka byłby trupem, więc siedzę za współudział
Whitney: Tylko, że ja jestem na dożywocie
Bandytka: Nie musisz się mścić. Wystarczy, że stąd uciekniesz i zranisz...
Whitney: ... kogoś komu na nim zależy. Racja. Trzeba wiać

Do celi przyszła Romanoff i Fury.

Fury: Obie na dożywocie
Natasha: I żadnej ucieczki. Stanowicie zagrożenie
Bandytka: To się jeszcze okaże
Whitney: A Duch powróci

Ostatnie słowa Whitney były przerażające. Fury załączył dodatkowe zabezpieczenia, by nie mógł nikt uciec. Tymczasem Duch był w bazie gdzieś poza miastem. Był wraz z Androidem. Wokół bazy była woda.

Duch: Od dzisiaj tu jest nasze miejsce
Android: Super kryjówka
Duch: Chcesz mnie o coś zapytać. Pytaj
Android: To ważne. Czemu nie zabrałeś Starka wcześniej?
Duch: Chciałem go powoli wykańczać, aż umrze bez sił do walki
Android: OK. Już o nic nie pytam
Duch: Poza tym pobrałe mu krew, w ktorej płynęło GH-326. Możemy być niepokonani
Android: Rozumiem. Już sobie przypominam

Tymczasem Tony spotkał się z Pepper wraz z Rhodey'm w zbrojowni. Była szczęśliwa, że ujrzała go żywego.

Pepper: Jednak Rhodey nie kłamał. Ty żyjesz!

Tony powiedział im o wszystkim. Zwłaszcza o TAHITI, bo pamiętał wszystko.

Rhodey: Czyli ty cały czas pamiętałeś?
Tony: Aha. Zgadza się
Rhodey: I ty to zaplanowałeś? Czemu?
Tony: Chciałem zagrać w grę Natashy i wygrałem
Pepper: Czyli to wszystko było fikcją?
Tony: Tak. O podstępie wiedział tylko dr Yinsen. Chociaż Whitney i Android? Tego nie wiedziałem

Pepper chciała znać całą prawdę bez omijania najmniejszych szczegółów.

Pepper: Powiedz mi całą prawdę
Tony: OK. Oni upozorowali moją śmierć, więc ja upozorowałem swoją bliską agonię. I nadal mam rozrusznik

Tony powiedział im, że zrobił to po to, by wywołać emocje u Romanoff, a porwania i Ducha się nie spodziewał.

Rhodey: Teraz rozumiem
Pepper: Nie powiemy jej
Tony: OK. A ja się cieszę, że jestem z wami

KONIEC

Karuzela- scenariusz z komiksu

0 | Skomentuj
~*Zanim pisałam dłuższe formy robiłam patyczakowe komiksy o IMAA. Było ich sporo, ale tylko dwa scenariusze się zachowały. No i trzeba ruszyć nieco wyobraźnią, bo naprawdę bardzo skromne opisy. Oto on.*~


Godzina 23:00. Pokój Tony'ego.

Tony: Dobra. Już... wstaję.

To bylo przypomnienie, by naładować implant. Do pokoju przyszła Roberta.

Roberta: Tony, wszystko gra?
Tony: Tak. To nic. Muszę iść do fabryki.
Roberta: Pamiętaj... Gdyby coś się działo, masz mówić. Poproszę Rhodey'go, by z tobą poszedł.

Chłopak o tym wiedział. Rhodey zaprowadził go do fabryki.

Rhodey: Musisz ładować implant, bo będzie źle.
Tony: Nie musisz mi przypominać. Wiem.

Godzinę później. 100%.

Tony:To co? W parku? Tak. Do zobaczenia, Pep.

90%.

Tony: Milo cię znów widzieć.
Pepper: I wzajemnie. Już myślałam, że znowu mnie wystawisz.

Pepper nalegała na biegi. 80%.

Tony: Zaraz cię złapię.
Pepper: Hahaha! Nie dogonisz mnie.

Pepper wygrała. 70%.

Tony: No... dobra. Wygrałaś. Jesteś lepsza.
Pepper: A nie mówiłam? No chodź. Idziemy dalej.

Pepper nie znała jego problemów. 60%. Poszli na karuzele.

Pepper: Juhuu!

Tony coraz bardziej czuł utratę sił. 50%.

Tony: Możemy... na chwilę... usiąść?
Pepper: A co? Juz się znudziło? Tony. Jeszcze jedno.

40%. Serce bije zbyt szybko.
30%.

Tony: Pepper, muszę wracać.
Pepper: No dobra. Skoro tak ci ze mną źle to już cię zostawię w spokoju.
Tony: Pepper, nie! To nie o to chodzi.
Pepper: Żegnaj, Tony.

On pobiegł za nią. Chciał wszystko wytłumaczyć. Jednak nie zdołał jej dogonić, lecz ją zawołał.

Tony: Pepper!
Pepper: Zostaw mnie!

20%.

Tony: Ach! Pepper!

10%.Tony upadł.

Pepper: Tony?

5%. Serce gwałtownie zwalnia. Ledwo widzi Pepper.

Tony: Pepper...
Pepper: Tony, co się dzieje? Nie żartuj sobie! Słyszysz mnie?!

0%. Implant zgasł. Serce przestało bić.
Koniec.

BONUS#26: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Ofiara Pantery

0 | Skomentuj



1
00:00:18,504 --> 00:00:20,405
Dobra. Jest czysto.

2
00:00:20,472 --> 00:00:23,775
Agent specjalny FBI Virgil
Potts melduje.

3
00:00:27,212 --> 00:00:28,379
To prawda, sir.

4
00:00:28,447 --> 00:00:30,281
Sprzedaż odbędzie się wieczorem.

5
00:00:30,349 --> 00:00:32,617
Znany na świecie kryminalista
Moses Magnum

6
00:00:32,685 --> 00:00:34,185
przybył do Nowego Jorku

7
00:00:34,253 --> 00:00:36,287
i już się z nimi skontaktował.

8
00:00:36,355 --> 00:00:37,755
Z kim?

9
00:00:37,823 --> 00:00:39,223
Z nikim innym jak

10
00:00:39,291 --> 00:00:42,160
z najbardziej niebezpieczną
i okropnie złą grupą naukowców.

11
00:00:42,227 --> 00:00:43,828
Z Agencją Innowacji Mechanicznych,

12
00:00:43,896 --> 00:00:45,863
czyli A.I.M.

13
00:00:45,931 --> 00:00:48,299
FBI, CIA,
T.A.R.C.Z.A., NASA.

14
00:00:48,367 --> 00:00:50,134
Nikt nie zdołał pokonać
tego złego przymierza.

15
00:00:50,202 --> 00:00:53,771
Nikt nie wie co oni knują.

16
00:00:53,839 --> 00:00:55,473
Dobra, moment.

17
00:00:55,541 --> 00:00:56,674
Serio?

18
00:00:56,742 --> 00:00:59,944
Czy tak się o tym dowiedziałaś?

19
00:01:00,012 --> 00:01:01,579
[sighs]
Nie.

20
00:01:01,647 --> 00:01:03,448
Mój tata rozmawiał o tym
przez telefon,

21
00:01:03,515 --> 00:01:04,916
a ja to podsłuchałam.

22
00:01:04,983 --> 00:01:06,384
Tak na przyszłość

23
00:01:06,452 --> 00:01:09,854
twój tata nigdy nie powiedziałby
"okropnie zła".

24
00:01:09,922 --> 00:01:10,922
Jak tam obserwacja?

25
00:01:10,989 --> 00:01:12,890
Widziałeś Magnuma, Tony?

26
00:01:15,294 --> 00:01:17,195
Jeszcze nie,

27
00:01:17,262 --> 00:01:19,297
ale udało mi się podrzucić
pluskwę tym z A.I.M.

28
00:01:19,365 --> 00:01:22,967
Nawet jeśli Magnum się dziś
nie pojawi,

29
00:01:23,035 --> 00:01:24,836
może odkryję, gdzie jest ich
główna siedziba

30
00:01:24,903 --> 00:01:26,070
i wreszcie to zakończę--

31
00:01:26,138 --> 00:01:28,039
Ah!

32
00:01:36,181 --> 00:01:44,088
[zapping]

33
00:01:47,426 --> 00:01:49,327
ugh!

34
00:01:51,964 --> 00:01:53,731
Dobra. Nieźle się ruszasz,

35
00:01:53,799 --> 00:01:55,900
ale twoje malutkie pazurki
nic mi nie--

36
00:01:55,968 --> 00:01:58,536
Ugh!

37
00:01:58,604 --> 00:02:00,438
Nieważne.

46
00:02:43,515 --> 00:02:45,681
<i><b> 1x15 - Ofiara Pantery </b></i>

47
00:02:45,884 --> 00:02:46,951
Ostrzeżenie.

48
00:02:47,019 --> 00:02:48,753
Struktura zbroi została naruszona.

49
00:02:48,821 --> 00:02:52,423
Zalecana ostrożność i naprawa.

50
00:02:52,491 --> 00:02:53,424
Bez żartów.

51
00:02:53,492 --> 00:02:55,026
Z czego są te pazury?

52
00:02:55,093 --> 00:02:57,862
Analiza.

53
00:02:57,930 --> 00:03:04,101
[intense whirring]

54
00:03:04,169 --> 00:03:07,371
Ooł.

55
00:03:07,439 --> 00:03:10,641
[zapping]

56
00:03:10,709 --> 00:03:12,610
Ach!

57
00:03:18,884 --> 00:03:20,551
Zauważono nas. To był Iron
Man.

58
00:03:20,619 --> 00:03:22,019
Co? Odwołaj spotkanie!

59
00:03:22,087 --> 00:03:24,222
Skontaktuj się z Magnumem.
Znajdźcie inne miejsce.

60
00:03:24,289 --> 00:03:27,024
Wycofajcie wszystkich!

61
00:03:33,499 --> 00:03:37,969
[grunts]

62
00:03:38,036 --> 00:03:41,472
Dobra. Może ktoś z was chciałby
mnie zastąpić?

63
00:03:41,540 --> 00:03:43,975
Proszę.

64
00:03:48,514 --> 00:03:49,447
[whistles]

65
00:03:49,515 --> 00:03:50,882
Jej!

66
00:03:50,949 --> 00:03:53,518
Jeszcze centymetr, a byłoby
po tobie!

67
00:03:53,585 --> 00:03:56,153
Jakieś pomysły kto to był?

68
00:03:56,221 --> 00:03:57,855
A co, jeśli to ktoś z A.I.M?

69
00:03:57,923 --> 00:03:59,390
Taki zamachowiec.

70
00:03:59,458 --> 00:04:01,058
Jeśli tak, to fajnie.

71
00:04:01,126 --> 00:04:02,760
Póki cię nie zabije.

72
00:04:02,828 --> 00:04:04,128
Raczej nie.

73
00:04:04,196 --> 00:04:05,396
To pewnie sprzedawca.

74
00:04:05,464 --> 00:04:06,831
Ten gość Moses Magnum.

75
00:04:06,899 --> 00:04:08,366
Do licha.

76
00:04:08,433 --> 00:04:10,334
Nie wiemy nawet co A.I.M.
kupuje.

77
00:04:10,402 --> 00:04:11,836
Zbroja wszystko nagrała.

78
00:04:11,904 --> 00:04:14,372
Obejrzę nagranie. Może coś
przeoczyliśmy.

79
00:04:14,439 --> 00:04:16,807
Jeśli A.I.M. tak bardzo chce to
coś mieć,

80
00:04:16,875 --> 00:04:18,843
z całą pewnością spróbuje jeszcze raz,

81
00:04:18,911 --> 00:04:22,513
a ja ich powstrzymam.

82
00:04:22,581 --> 00:04:24,749
No wiesz. W roku szkolnym
powinno

83
00:04:24,816 --> 00:04:26,350
chodzić się do szkoły,

84
00:04:26,418 --> 00:04:28,419
a nie gonić super złoczyńców.

85
00:04:28,487 --> 00:04:31,789
Cóż... Ktoś powinien był
mi to wyjaśnić.

86
00:04:31,857 --> 00:04:33,958
Pepper i ja musimy tu być.
Zaczekasz?

87
00:04:33,992 --> 00:04:35,693
Nie.
Jadą właśnie teraz.

88
00:04:35,761 --> 00:04:37,128
I nie martw się.

89
00:04:37,195 --> 00:04:38,896
Wziąłem niewidzialną zbroję.

90
00:04:38,964 --> 00:04:40,631
Pamiętasz. Ona często wysiada

91
00:04:40,699 --> 00:04:42,166
i niemal nie ma broni.

92
00:04:42,234 --> 00:04:43,968
Słuchaj. Ja chcę ich
znaleźć,

93
00:04:44,036 --> 00:04:44,936
a nie walczyć.

94
00:04:45,003 --> 00:04:46,837
Potem ty, ja i Pepper

95
00:04:46,905 --> 00:04:48,839
wymyślimy jakiś bardzo ryzykowny
niebezpieczny plan

96
00:04:48,907 --> 00:04:50,241
z mnóstwem eksplozji.

97
00:04:50,309 --> 00:04:51,943
O! Genialnie.

98
00:04:52,010 --> 00:04:54,145
Hej! Wychwyciłem coś dziwnego
w nagraniach

99
00:04:54,212 --> 00:04:55,346
pochodzących z pluskwy.

100
00:04:55,414 --> 00:04:56,447
Jakieś nieznane mi słowo.

101
00:04:56,515 --> 00:04:58,115
Wakanda.

102
00:04:58,183 --> 00:04:59,317
Będę musiał je jak najszybciej
sprawdzić--

103
00:04:59,384 --> 00:05:02,520
Mam ich!

104
00:05:02,588 --> 00:05:04,155
Pszczelarz, którego
szpieguję

105
00:05:04,222 --> 00:05:05,556
właśnie jedzie przez miasto.

106
00:05:05,624 --> 00:05:07,358
Zadzwonię do was, kiedy coś
odkryję.

107
00:05:07,426 --> 00:05:10,061
Po szkole spotkamy się
w zbrojowni.

108
00:05:10,128 --> 00:05:12,830
[phone beeps]

109
00:05:12,898 --> 00:05:14,765
Niech zgadnę.

110
00:05:14,833 --> 00:05:16,567
-Tony ma lekcje w terenie?
-Tak.

111
00:05:16,635 --> 00:05:18,302
Frajer!

112
00:05:18,370 --> 00:05:20,404
Gdybym nie chodził do szkoły
tyle co on,

113
00:05:20,472 --> 00:05:22,907
robiłbym wtedy coś fajnego.

114
00:05:26,478 --> 00:05:28,646
Włam się do transportu A.I.M.

115
00:05:28,714 --> 00:05:30,414
Może dowiem się co oni
robią.

116
00:05:30,482 --> 00:05:32,383
Nawiązywanie połączenia.

117
00:05:40,559 --> 00:05:42,627
Agent 47 do dowództwa A.I.M.

118
00:05:42,694 --> 00:05:45,463
Spotkamy się z Magnumem
za 10 minut.

119
00:05:50,736 --> 00:05:52,570
Agencja Innowacji Mechanicznych.

120
00:05:52,638 --> 00:05:54,372
Ha.
Brak wam innowacji.

121
00:05:54,439 --> 00:05:55,806
Postarajcie się.

122
00:05:55,874 --> 00:06:00,311
Uwaga. Wykryto wroga.
"Zły kotek".

123
00:06:01,880 --> 00:06:05,116
Magnum.

124
00:06:09,755 --> 00:06:12,123
[sniffs]

125
00:06:17,996 --> 00:06:20,131
Jak to?
Jestem niewidzialny.

126
00:06:20,198 --> 00:06:21,332
On nie mógł mnie zobaczyć.

127
00:06:21,400 --> 00:06:25,403
Hej!

128
00:06:25,470 --> 00:06:28,139
Hej!
A co z walką?!

129
00:06:44,456 --> 00:06:45,990
Uwaga, łotrze.

130
00:06:46,058 --> 00:06:46,991
Spróbuj uciec!

131
00:06:47,059 --> 00:06:48,926
Zap!

132
00:06:52,798 --> 00:06:54,031
Moment.

133
00:06:54,099 --> 00:06:56,500
Czujniki wykryły wyładowanie
energii.

134
00:06:59,404 --> 00:07:01,839
Kumple z A.I.M.ci
nie pomogą, Magnum.

135
00:07:01,907 --> 00:07:04,141
Jak mnie nazwałeś?

136
00:07:05,744 --> 00:07:12,616
[zapping]

137
00:07:12,684 --> 00:07:14,085
<i>Celują w niego</i>

138
00:07:14,152 --> 00:07:17,021
Ale jeśli on, to Magnum.
To dlaczego--

139
00:07:20,459 --> 00:07:23,094
oh!

140
00:07:26,431 --> 00:07:29,133
Chcę się dowiedzieć więcej
o tej Wakandzie.

141
00:07:29,201 --> 00:07:30,835
Wszystko co znalazłem było
fascynujące.

142
00:07:30,902 --> 00:07:31,969
Hm.

143
00:07:32,037 --> 00:07:33,337
Wiesz co jest fascynujące?

144
00:07:33,405 --> 00:07:34,405
A mówiąc "fascynujące"
myślę

145
00:07:34,473 --> 00:07:35,806
zupełnie nie fair!

146
00:07:35,874 --> 00:07:38,309
Że Tony nie zabiera mnie ze
sobą.

147
00:07:38,376 --> 00:07:40,344
Wiem o Magnumie tylko dzięki
mnie.

148
00:07:40,412 --> 00:07:42,279
[cranking]

149
00:07:44,950 --> 00:07:46,050
Hej, wam.

150
00:07:46,118 --> 00:07:48,018
Możecie mi pomóc?

151
00:07:50,756 --> 00:07:52,723
ah!

152
00:07:56,128 --> 00:07:58,863
Mógłbyś to powtórzyć?

153
00:08:02,000 --> 00:08:03,734
Zespół, który miał spotkać się
się

154
00:08:03,802 --> 00:08:04,702
z Mosesem Magnumem,

155
00:08:04,770 --> 00:08:07,671
znowu został wyśledzony.

156
00:08:07,739 --> 00:08:09,707
Czy spotkanie z nim jest ciągle
aktualne?

157
00:08:09,775 --> 00:08:11,308
Nie.
Odwołaj je.

158
00:08:11,376 --> 00:08:12,843
Ale potrzebujemy tego metalu

159
00:08:12,911 --> 00:08:15,312
do prac nad M.O.D.O.K.I.E.M.

160
00:08:27,283 --> 00:08:29,151
W co wy gracie do diaska?

161
00:08:29,218 --> 00:08:31,186
A.I.M. chce tego czy nie?!

162
00:08:31,254 --> 00:08:32,788
Spokojnie.

163
00:08:32,855 --> 00:08:35,524
Zawrzemy transakcje, a pan
dostanie pieniądze.

164
00:08:35,591 --> 00:08:37,459
Po prostu pojawiły się

165
00:08:37,527 --> 00:08:38,860
komplikacje.

166
00:08:38,928 --> 00:08:42,130
Lepiej pozbądźcie się ich
jak najszybciej,

167
00:08:42,198 --> 00:08:44,833
bo muszę to załatwić w tej chwili!

168
00:08:44,901 --> 00:08:47,669
Ścigają mnie tu, aż z Afryki.

169
00:08:50,573 --> 00:08:52,207
Dobra. To pewne.

170
00:08:52,275 --> 00:08:54,609
Całkiem oszalałeś.

171
00:08:54,677 --> 00:08:56,645
Taa... Muszę się zgodzić z
Pepper.

172
00:08:56,713 --> 00:08:59,381
Ci, ci, ci ci, cii...

173
00:09:05,588 --> 00:09:07,222
Dobra. Teraz krzyczcie.

174
00:09:07,290 --> 00:09:09,391
Nie chciałem go obudzić.

175
00:09:09,459 --> 00:09:11,193
Próbował cię zabić!

176
00:09:11,260 --> 00:09:12,828
A ty go ratujesz?

177
00:09:12,895 --> 00:09:14,429
Zobaczy cały twój sprzęt!

178
00:09:14,497 --> 00:09:16,465
Tony, to jest ryzykowne.

179
00:09:16,532 --> 00:09:17,766
Nie wiemy kim on jest.

180
00:09:17,834 --> 00:09:19,134
Może się obudzić i--

181
00:09:19,202 --> 00:09:20,435
Whoa.
Moment!

182
00:09:20,503 --> 00:09:22,704
Po pierwsze,
A.I.M. go zraniło

183
00:09:22,772 --> 00:09:24,806
co oznacza, że dla nich nie
pracuje.

184
00:09:24,874 --> 00:09:27,876
To nie jest wróg, a my wiemy
za mało.

185
00:09:27,944 --> 00:09:29,010
I?

186
00:09:29,078 --> 00:09:31,179
I-- i on był ranny.

187
00:09:31,247 --> 00:09:33,081
Spadał.
Co miałem robić?

188
00:09:33,149 --> 00:09:34,082
Patrzeć?

189
00:09:34,150 --> 00:09:35,450
I?

190
00:09:35,518 --> 00:09:38,453
I-- i to moja wina, że A.I.M.
go dopadło.

191
00:09:38,521 --> 00:09:39,855
Nie zauważyli go.

192
00:09:39,922 --> 00:09:42,157
Zobaczyli, że strzelam w jego
kierunku.

193
00:09:42,225 --> 00:09:44,693
Gdybym nie zaatakował,
nic by się nie stało.

194
00:09:48,131 --> 00:09:51,099
Więc dlaczego ubrał się jak
wielki czarny kot?

195
00:09:51,167 --> 00:09:52,200
huh!

196
00:09:52,268 --> 00:09:54,136
Nie kot.
Pantera!

197
00:09:54,203 --> 00:09:55,937
Nie. Jaguar!

198
00:09:56,005 --> 00:09:57,939
O czym wy mówicie?

199
00:09:58,007 --> 00:09:59,474
To słowo, które mówili
ci z A.I.M.

200
00:09:59,542 --> 00:10:00,675
Wakanda.

201
00:10:00,743 --> 00:10:03,378
To małe państwo, leżące w
Afryce.

202
00:10:03,446 --> 00:10:05,280
Od dawna nie kontaktowali
się

203
00:10:05,348 --> 00:10:06,281
ze światem zewnętrznym.

204
00:10:06,349 --> 00:10:07,716
Rhodey, co ty?

205
00:10:07,784 --> 00:10:10,819
Król Wakandy
nazywa się Czarną Panterą.

206
00:10:10,887 --> 00:10:12,220
To tytuł ceremonialny.

207
00:10:12,288 --> 00:10:14,689
Czarna Pantera.

208
00:10:14,757 --> 00:10:16,224
Jej. Jakie to fajne.

209
00:10:16,292 --> 00:10:19,728
Taki super król z pazurem.

210
00:10:19,796 --> 00:10:22,831
Kilka tygodni temu próbowano
na nią najechać.

211
00:10:22,899 --> 00:10:24,132
Król T'Chaka został zabity

212
00:10:24,200 --> 00:10:26,434
przez grupę najemników.

213
00:10:26,502 --> 00:10:28,670
Co?
To nie ma sensu.

214
00:10:28,738 --> 00:10:30,338
Ten chłopak jest przecież
tylko rok starszy od nas.

215
00:10:30,406 --> 00:10:31,373
A jeśli

216
00:10:31,440 --> 00:10:33,008
król nie żyje?

217
00:10:33,075 --> 00:10:35,911
Kim on jest?

218
00:10:35,978 --> 00:10:37,012
ah!

219
00:10:37,079 --> 00:10:40,882
Jest tuż za mną, prawda?

220
00:10:40,950 --> 00:10:42,818
Ugh!

221
00:10:46,155 --> 00:10:47,522
[grunts]

222
00:10:47,590 --> 00:10:51,393
Zostaw ich !

223
00:10:53,529 --> 00:10:55,630
Nie!

224
00:10:57,700 --> 00:10:59,935
Stop!
Słuchajcie!

225
00:11:00,002 --> 00:11:02,003
Jestem królem Wakandy

226
00:11:02,071 --> 00:11:03,638
i nikt mnie nie powstrzyma!

227
00:11:03,706 --> 00:11:05,040
Czego chcesz?

228
00:11:05,107 --> 00:11:06,408
Zły Moses Magnum

229
00:11:06,475 --> 00:11:08,944
ukradł coś, co jest dla nas świętością.

230
00:11:09,011 --> 00:11:11,346
Obowiązkiem króla jest to odzyskać.

231
00:11:11,414 --> 00:11:12,881
Magnum?
Pomożemy.

232
00:11:12,949 --> 00:11:14,983
My także go szukamy!

233
00:11:15,051 --> 00:11:16,785
Magnum kontaktuje się
z grupą A.I.M.

234
00:11:16,853 --> 00:11:18,386
Pracując razem,

235
00:11:18,454 --> 00:11:21,156
dorwiemy zarówno jego jak
i pozostałych.

236
00:11:21,224 --> 00:11:23,358
Nic mnie nie obchodzi A.I.M.,

237
00:11:23,426 --> 00:11:25,160
tak samo jak wy!

238
00:11:25,228 --> 00:11:28,430
Obcy przynieśli Wakandzie
jedynie ból i cierpienie.

239
00:11:28,497 --> 00:11:30,498
Złapię Mosesa Magnum,

240
00:11:30,566 --> 00:11:35,804
a Iron Man nie będzie mi przeszkadzał.

241
00:11:35,872 --> 00:11:38,139
Nie będę tu siedział i nic nie
robił.

242
00:11:38,207 --> 00:11:39,441
Będziesz.

243
00:11:39,508 --> 00:11:41,776
Ty wiesz, kim ja jestem.

244
00:11:41,844 --> 00:11:44,379
A ja wiem, że Tony Stark
to Iron Man.

245
00:11:44,447 --> 00:11:46,014
Pewnie wolałbyś, żebym
zachował to w sekrecie.

246
00:11:46,082 --> 00:11:48,383
Jeśli będziesz się dalej wtrącał

247
00:11:48,451 --> 00:11:50,819
w sprawy Wakandy,

248
00:11:50,887 --> 00:11:53,521
to zostanie on ujawniony.

249
00:11:53,589 --> 00:11:56,458
Ja mogę wrócić do swojego
królestwa,

250
00:11:56,525 --> 00:12:01,029
a Tony Stark
nie ma, gdzie uciec.

251
00:12:03,266 --> 00:12:06,668
Co?
Co my teraz zrobimy?

252
00:12:06,736 --> 00:12:08,803
Och! Do licha!
Co możemy zrobić?

253
00:12:08,871 --> 00:12:10,105
On wie, kim jesteś.

254
00:12:10,172 --> 00:12:13,909
Wie, gdzie mieszkasz.

255
00:12:13,976 --> 00:12:15,610
Gdzieś go już widziałem.

256
00:12:15,678 --> 00:12:18,947
Moment.

257
00:12:19,015 --> 00:12:21,583
Artykuł o synu króla, księciu
Wakandy.

258
00:12:21,651 --> 00:12:23,818
Niedawno przyjechał do Stanów.

259
00:12:23,886 --> 00:12:26,154
Nazywa się T'Challa.

260
00:12:26,222 --> 00:12:27,255
T'Challa.

261
00:12:27,323 --> 00:12:28,623
To się zgadza.

262
00:12:28,691 --> 00:12:30,692
Próba inwazji, śmierć króla.

263
00:12:30,760 --> 00:12:32,861
Teraz T'Challa jest tutaj.

264
00:12:32,929 --> 00:12:34,229
Jest nowym królem.

265
00:12:34,297 --> 00:12:36,331
Chce dorwać zabójcę swego
ojca.

266
00:12:36,399 --> 00:12:37,799
Moses Magnum.

267
00:12:37,867 --> 00:12:39,000
Wow.

268
00:12:39,068 --> 00:12:41,069
Zamień król na prezes

269
00:12:41,137 --> 00:12:43,238
i Magnum na Stane.

270
00:12:43,306 --> 00:12:45,573
Tony, ten cały T'Challa.

271
00:12:45,641 --> 00:12:46,675
Jest taki jak ty!

272
00:12:46,742 --> 00:12:48,343
Podsłuch w A.IM.

273
00:12:48,411 --> 00:12:50,445
Słowo kluczowe:
Magnum.

274
00:12:50,513 --> 00:12:52,747
To ten agent z A.I.M. Z pluskwą.

275
00:12:52,815 --> 00:12:54,983
Gdzieś tam mówią o Magnumie.

276
00:12:55,051 --> 00:12:56,484
Daj to na głośniki.

277
00:12:56,552 --> 00:12:59,154
Pantera?
Kto to jest Czarna Pantera?

278
00:12:59,221 --> 00:13:02,090
Ktoś, kto nie powinien żyć.

279
00:13:02,158 --> 00:13:04,960
Śledzi mnie, odkąd uciekłem
z Wakandy.

280
00:13:05,027 --> 00:13:07,562
A teraz dochodzi do tego Iron Man?

281
00:13:07,630 --> 00:13:10,398
To wymyka się spod kontroli!

282
00:13:10,466 --> 00:13:13,401
Nawet nie myśl, że nie mam innych
chętnych.

283
00:13:13,469 --> 00:13:15,937
Jak ten Pantera śledzi Magnuma?

284
00:13:16,005 --> 00:13:18,640
Sir, odkryliśmy, że vibranium,
które ukradł Magnum

285
00:13:18,708 --> 00:13:20,675
posiada unikalną sygnaturę
wibracyjną.

286
00:13:20,743 --> 00:13:22,344
Prawdopodobnie--

287
00:13:22,411 --> 00:13:23,712
Przestań!

288
00:13:23,779 --> 00:13:25,847
Jeśli Magnuma śledzą dzięki metalowi,

289
00:13:25,915 --> 00:13:27,983
możemy to wykorzystać do
pozbycia się zarówno Czarnej Pantery

290
00:13:28,050 --> 00:13:29,918
Jak i Iron Mana.

291
00:13:29,986 --> 00:13:32,354
Cóż... Nie jest dobrze.

292
00:13:32,421 --> 00:13:33,655
To pułapka.

293
00:13:33,723 --> 00:13:35,090
Ale jeśli go zatrzymasz,

294
00:13:35,157 --> 00:13:38,927
powie całemu światu, że jesteś
Iron Manem.

295
00:13:38,995 --> 00:13:40,929
Tony,

296
00:13:40,997 --> 00:13:43,631
co zamierzasz zrobić?

297
00:13:45,002 --> 00:13:46,302
Dobra.
Niech to będzie jasne.

298
00:13:46,370 --> 00:13:48,171
A.I.M. zastawia pułapkę
na Czarną Panterę,

299
00:13:48,239 --> 00:13:50,273
a on na pewno w nią wpadnie,

300
00:13:50,341 --> 00:13:52,008
ale jeśli mu pomożesz,

301
00:13:52,076 --> 00:13:53,409
możliwe, że odkryje

302
00:13:53,477 --> 00:13:56,079
twoją sekretną tożsamość
całemu światu,

303
00:13:56,146 --> 00:13:58,314
ale jeśli Pantera dopadnie
Magnuma

304
00:13:58,382 --> 00:14:00,116
nim sprzeda vibranium,

305
00:14:00,184 --> 00:14:02,852
zgubimy jedyny trop prowadzący
do A.I.M.

306
00:14:04,421 --> 00:14:05,421
Ugh!

307
00:14:05,489 --> 00:14:07,156
To okropne. No tak.

308
00:14:07,224 --> 00:14:08,291
Zawsze coś się nie uda,

309
00:14:08,359 --> 00:14:09,859
ale może się nie udać kilka
różnych rzeczy,

310
00:14:09,927 --> 00:14:12,295
więc coś tam się pewnie uda.

311
00:14:12,363 --> 00:14:14,898
Ale coś się nie uda.

312
00:14:14,965 --> 00:14:18,334
Przestań już, Pepper.

313
00:14:21,639 --> 00:14:24,641
[tense music]

314
00:14:42,927 --> 00:14:44,227
To wszystko wina Tony'ego.

315
00:14:44,295 --> 00:14:45,562
Pozwólmy mu samemu wybrać

316
00:14:45,629 --> 00:14:46,963
najlepsze wyjście.

317
00:14:47,031 --> 00:14:48,865
Jej.
Dzięki wam.

318
00:14:48,933 --> 00:14:51,568
Pamiętajcie tylko jak pozwoliliście
mi wybrać najlepsze wyjście.

319
00:14:51,635 --> 00:14:53,136
Kiedy nasze zdjęcia będą pokazywać
w telewizji,

320
00:14:53,203 --> 00:14:55,872
a złoczyńcy z całego miasta
będą próbowali

321
00:14:55,940 --> 00:14:57,240
podpalić wasze domy.

322
00:14:57,308 --> 00:14:59,208
Ech. Choć tak w sumie,

323
00:14:59,276 --> 00:15:03,346
to głupek z tego Pantery.

324
00:15:08,752 --> 00:15:09,719
Mam ich sygnał.

325
00:15:09,787 --> 00:15:11,621
Właśnie gdzieś lecą.

326
00:15:11,689 --> 00:15:13,623
Zmierzają w kierunku
drogi ekspresowej Waszyngtona.

327
00:15:13,691 --> 00:15:16,092
Właśnie są na moście.

328
00:15:16,160 --> 00:15:17,827
Co ty wyprawiasz?

329
00:15:17,895 --> 00:15:19,662
Eee... Piszę do mojego taty,
żeby spytać

330
00:15:19,730 --> 00:15:21,197
czy mogliby go przenieść.

331
00:15:21,265 --> 00:15:22,398
No wiesz. W razie czego.

332
00:15:22,466 --> 00:15:23,700
Hej. Mam pytanie.

333
00:15:23,767 --> 00:15:25,201
Co to vibranium?

334
00:15:25,269 --> 00:15:27,003
Właśnie to sprzedaje Magnum, nie?

335
00:15:27,071 --> 00:15:28,805
Co jest w tym niezwykłego?

336
00:15:28,872 --> 00:15:30,106
[chuckles]

337
00:15:30,174 --> 00:15:32,775
Nigdy nie słyszałaś o--

338
00:15:32,843 --> 00:15:35,445
O... Tak właściwie ja też nigdy
o nim nie słyszałem.

339
00:15:35,512 --> 00:15:36,746
A ja tak.

340
00:15:36,814 --> 00:15:38,615
Mój tata raz o nim wspominał.

341
00:15:38,682 --> 00:15:40,583
Vibranium
to bardzo rzadka odmiana metalu,

342
00:15:40,651 --> 00:15:42,352
absorbująca energię kinetyczną.

343
00:15:42,419 --> 00:15:44,387
Głównie wibracje.

344
00:15:44,455 --> 00:15:46,222
Może ją przechowywać
i uwalniać,

345
00:15:46,290 --> 00:15:48,057
przez co jest bardzo silny,

346
00:15:48,125 --> 00:15:49,292
a w złych rękach,

347
00:15:49,360 --> 00:15:50,960
jak choćby A.IM.

348
00:15:51,028 --> 00:15:52,629
Będzie niebezpieczny.

349
00:15:52,696 --> 00:15:54,764
To twój tata o nim wspominał.

350
00:15:54,832 --> 00:15:58,034
Czaję.

351
00:15:58,102 --> 00:15:59,502
Jej!

352
00:15:59,570 --> 00:16:01,437
Cieszę się, że mogę śledzić
tego pszczelarza.

353
00:16:01,505 --> 00:16:03,840
Inaczej nigdy bym ich nie znalazł.

354
00:16:18,822 --> 00:16:26,763
[zapping]

355
00:16:29,099 --> 00:16:30,767
Moses Magnum,

356
00:16:30,834 --> 00:16:33,503
wychodź!

357
00:16:37,641 --> 00:16:40,810
Czyli Czarna Pantera znowu
żyje.

358
00:16:40,878 --> 00:16:42,578
Nie wierzę w duchy,

359
00:16:42,646 --> 00:16:45,782
więc ty musisz być T'Challa,
książę.

360
00:16:45,849 --> 00:16:48,918
Tak mi przykro, że musiałem
was rozdzielić,

361
00:16:48,986 --> 00:16:53,956
dlatego chętnie pomogę wam
się spotkać.

362
00:16:54,024 --> 00:16:55,692
ah!

363
00:16:55,759 --> 00:16:57,627
Zap!

364
00:17:01,031 --> 00:17:02,899
Zap!

365
00:17:06,770 --> 00:17:09,706
Ah!

366
00:17:09,773 --> 00:17:12,809
Moi nowi przyjaciele z A.I.M.
badali

367
00:17:12,876 --> 00:17:16,245
twój święty metal przez
bardzo długi czas, Pantero.

368
00:17:16,313 --> 00:17:19,015
Odkryli nawet jak go zdestabilizować.

369
00:17:19,083 --> 00:17:21,751
Nie jestem naukowcem
ale vibranium

370
00:17:21,819 --> 00:17:23,886
przechowuje energię, prawda?

371
00:17:23,954 --> 00:17:28,891
Cóż... Te promienie napełniają
metal na twojej zbroi

372
00:17:28,959 --> 00:17:32,462
całym mnóstwem energii
wibracji, przez co staniesz się

373
00:17:32,529 --> 00:17:34,564
żyjącą bombą.

374
00:17:34,631 --> 00:17:36,699
Jak dla mnie zbyt skomplikowane,

375
00:17:36,767 --> 00:17:39,669
ale najwyraźniej mają nadzieję,
że twój wybuch

376
00:17:39,737 --> 00:17:41,971
zwróci uwagę tego całego
Iron Mana,

377
00:17:42,039 --> 00:17:44,474
który im ostatnio przeszkadzał.

378
00:17:44,541 --> 00:17:46,642
O! Kiedy spotkasz tatę,

379
00:17:46,710 --> 00:17:49,512
podziękuj mu za ten święty
metal.

380
00:17:49,580 --> 00:17:54,550
Byłbym za to bardzo wdzięczny.

381
00:17:54,618 --> 00:17:58,387
Naczelny naukowiec
czeka na pana, panie Magnum.

382
00:18:01,492 --> 00:18:03,226
Rhodey, widzisz to?

383
00:18:03,293 --> 00:18:05,061
To musi być Magnum
z dwoma pszczelarzami.

384
00:18:05,129 --> 00:18:07,430
Zabierają go do A.I.M.

385
00:18:07,498 --> 00:18:08,798
Na to czekaliśmy!

386
00:18:08,866 --> 00:18:11,467
Teraz muszę ich śledzić.

387
00:18:11,535 --> 00:18:12,935
Moment.

388
00:18:13,003 --> 00:18:14,871
Gdzie jest Pantera?

389
00:18:35,659 --> 00:18:37,527
Crash!

390
00:18:41,732 --> 00:18:48,171
[zapping]

391
00:18:48,238 --> 00:18:49,772
Jesteś cały?

392
00:18:49,840 --> 00:18:51,207
Musisz odejść.

393
00:18:51,275 --> 00:18:52,408
Odejść z dala ode mnie.

394
00:18:52,476 --> 00:18:54,377
Vibranium na mojej zbroi

395
00:18:54,444 --> 00:18:56,112
zaraz wybuchnie!

396
00:18:56,180 --> 00:18:57,413
Ostrzeżenie.

397
00:18:57,481 --> 00:18:59,816
Bliskie uwolnienie
niszczącej energii kinetycznej.

398
00:18:59,883 --> 00:19:02,285
Ten metal.
Jest niestabilny.

399
00:19:02,352 --> 00:19:05,021
Zostaw mnie.

400
00:19:05,088 --> 00:19:06,522
Ten vibranium.

401
00:19:06,590 --> 00:19:08,257
Pochłania energię
kinetyczną,

402
00:19:08,325 --> 00:19:09,792
a potem trzeba ją uwolnić, nie?

403
00:19:09,860 --> 00:19:11,260
Tak, ale--

404
00:19:11,328 --> 00:19:14,030
Więc uwolnij energię, nim
metal wybuchnie!

405
00:19:14,097 --> 00:19:16,799
Możesz fizycznie pozbyć
się tej energii i ją ustabilizować.

406
00:19:16,867 --> 00:19:17,900
Jak?

407
00:19:17,968 --> 00:19:20,837
Spróbuj w coś uderzyć.

408
00:19:20,904 --> 00:19:28,811
[zapping]

409
00:19:42,025 --> 00:19:42,992
Meldować.

410
00:19:43,060 --> 00:19:44,360
Meldować!
Magnum?

411
00:19:44,428 --> 00:19:45,895
Gdzie jest vibranium?

412
00:19:45,963 --> 00:19:47,230
ah.

413
00:19:47,297 --> 00:19:50,233
[moaning]

414
00:19:57,708 --> 00:19:59,575
Ugh!

415
00:20:03,881 --> 00:20:08,017
Vibranium stabilne.

416
00:20:09,820 --> 00:20:11,587
Taki żałosny,

417
00:20:11,655 --> 00:20:14,790
ale śmierć to jak na ciebie
za mało.

418
00:20:14,858 --> 00:20:17,660
Spotka cię Wakandiańska
sprawiedliwość

419
00:20:17,728 --> 00:20:20,329
i wtedy będziesz chciał,
żebym zabił cię wcześniej.

420
00:20:20,397 --> 00:20:22,465
ugh!

421
00:20:25,569 --> 00:20:27,737
Nie!
Święty metal.

422
00:20:27,804 --> 00:20:28,938
Gdzie?

423
00:20:29,006 --> 00:20:31,107
Szukasz czegoś?

424
00:20:31,174 --> 00:20:33,476
Magnum musiał już przekazać
vibranium,

425
00:20:33,543 --> 00:20:34,810
a jeśli A.I.M. go ma

426
00:20:34,878 --> 00:20:36,512
to klęska.

427
00:20:36,580 --> 00:20:39,815
Nie jestem godny tronu Wakandy
ani tego stroju.

428
00:20:39,883 --> 00:20:42,652
Utrata vibranium, prośba
o pomoc.

429
00:20:42,719 --> 00:20:46,856
Przyniosłem hańbę strojowi
Pantery.

430
00:20:46,924 --> 00:20:49,125
Kiedy pytałem czy czegoś
szukasz,

431
00:20:49,192 --> 00:20:50,259
miałem na myśli

432
00:20:50,327 --> 00:20:52,995
"tego szukasz?"

433
00:20:53,063 --> 00:20:54,263
Słuchaj.

434
00:20:54,331 --> 00:20:55,464
Wiem, przez co przechodzisz.

435
00:20:55,532 --> 00:20:56,966
Nic nie wiesz!

436
00:20:57,034 --> 00:20:59,335
Wiem co to znaczy stracić
tatę.

437
00:20:59,403 --> 00:21:01,404
Wiem co to znaczy przejąć
jego obowiązki.

438
00:21:01,471 --> 00:21:03,639
Uwierz mi.
Ja to wiem,

439
00:21:03,707 --> 00:21:07,209
ale wiem również, że
nie podołałbym bez swoich
przyjaciół.

440
00:21:07,277 --> 00:21:09,512
Nie musisz iść przez to sam,
T'Challa.

441
00:21:09,579 --> 00:21:11,681
Nie jestem już dzieckiem.

442
00:21:11,748 --> 00:21:13,182
Jestem królem,

443
00:21:13,250 --> 00:21:15,051
a królowie nie mogą
prosić o pomoc.

444
00:21:15,118 --> 00:21:16,786
Nie prosiłeś mnie o pomoc.

445
00:21:16,853 --> 00:21:18,955
Byłeś na mojej drodze.

446
00:21:24,061 --> 00:21:26,629
Być może izolowanie Wakandy
od świata

447
00:21:26,697 --> 00:21:28,864
bardziej nam zaszkodziło niż
nas chroniło.

448
00:21:28,932 --> 00:21:30,766
Może gdyby Wakanda
poprosiła o pomoc,

449
00:21:30,834 --> 00:21:34,437
mój tata by wtedy nie zginął.

450
00:21:34,504 --> 00:21:36,205
Być może nowy król

451
00:21:36,273 --> 00:21:40,142
powinien zmienić myślenie
Wakandy o obcych.

452
00:21:40,210 --> 00:21:42,645
Chwileczkę, Stark.

453
00:21:42,713 --> 00:21:46,315
Powiedziałem, "być może"

454
00:21:51,688 --> 00:21:54,857
Proszę bardzo!

Rozdział 36: Faza zmian

0 | Skomentuj
**Tony**

Pierwszy raz nie musiałem ładować się z rana. To było coś wspaniałego. Szybko ogarnąłem się do szkoły, zabierając prowiant. Pożegnaliśmy się z prawniczką i poszliśmy na lekcje. Całą drogę zastanawiałem się nad tym jak to teraz będzie wyglądało.
Kiedy dotarliśmy pod mury Akademii Jutra, przy szafkach dostrzegłem Pepper. Zabierała swoje książki. Podeszliśmy do niej.

Tony: Hej, Pep. Jak się czujesz?
Pepper: Jak widać. A ty?
Tony: No jak na trybach nieskończonego źródła energii.

Uśmiechnąłem się do niej, pomagając z podręcznikami. Trochę ich było.

Tony: Poradzisz sobie. Jesteśmy z tobą.
Pepper: Chłopaki, wy… Wy nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy.
Rhodey: No i widzisz co narobiłeś, Tony? Przez ciebie płacze.
Tony: Pep, proszę cię.

Przytuliłem ją, a zaraz potem dołączył Rhodey.

Tony: Wiesz co ci powiem?
Pepper: Co takiego?
Tony: Nawet jeśli twoje ciało jest teraz inne i możesz czuć się w nim źle, to jedna rzecz nie zmieniła się na sto procent.
Pepper: Co takiego?
Tony: Twój charakter.
Rhodey: Oj! Już tak nie róbcie takich ckliwych scenek, bo sam się popłaczę.
Pepper: Ty? No nie wierzę. Czyżby mnie coś ominęło? Poopowiadajcie. Jestem ciekawa.
Rhodey: Później. Najpierw lekcje.

Udaliśmy się całą trójką, zajmując miejsca w sali. Nauczyciel podobno już został poinformowany przez jej ojca o konieczności nauczania domowego, lecz ten dzień miała jeszcze z nami spędzić po staremu. Zajęła swoje miejsce, a raczej te bez krzesła. Lekcja mijała w ślimaczym tempie, lecz ani trochę nie skupiałem się na pojęciach z fizyki. Bardziej wpatrywałem się w przyjaciółkę. W sumie, to nie tylko ja.

**Pepper**

Dziwnie było tak siedzieć, gdyż każdy z uczniów wpatrywał się we mnie. Tak jakby nigdy nie widzieli kogoś na wózku. Zdołałam jakoś ogarnąć stracony materiał. Chłopaki też dawali radę. Zresztą, Tony był asem w naukach ścisłych.
Po tej katordze zwanej nauką wyjechałam na korytarz. Ponownie odłożyłam książki. Plecak zrobił się przez to o wiele lżejszy. Żałowałam tylko, że nie mogłam udać się na dach Akademii. Musiałam jakoś to znieść.

Tony: Wszystko gra, Pepper?
Pepper: Pewnie. Nie musisz pytać o to za każdym razem.
Tony: Wyobraź sobie, że Rhodey tak robi każdego dnia. Spróbuj przywyknąć.

Zaśmiał się, a ja pokusiłam się, żeby mu przyłożyć z otwartej ręki w głowę.

Tony: Ostra jak zawsze. Mówiłem, że się nie zmieniłaś.
Pepper: Dla ciebie to dobre?
Tony: Nawet nie wiesz jak bardzo.

Nie zdołałam nic powiedzieć czy zareagować. Nie spodziewałam się pocałunku. Był krótki, lecz znaczący wiele.

Tony: Przesadziłem?
Pepper: Nie, nie! Właśnie… podobało mi się.

Nasze usta ponownie się złączyły. Oczywiście te piękne chwile nie mogą ciągnąć się bez końca. Jak zwykle pan panikarz pojawił się w najlepszym momencie.

Rhodey: Chyba wam przeszkodziłem, co?

W odpowiedzi rzuciłam go książką od historii.

Rhodey: Ej! Ale to szanuj!

Oboje zaśmialiśmy się, drocząc się wzajemnie ze sobą. Nie przypuszczałabym, że może być tak cudownie. Wspólnie udaliśmy się do zbrojowni. Tradycji stało się zadość i każdy zajął się tym co zawsze, chociaż wszyscy byliśmy ciekawi tego samego. Mr. Fix. Co porabiał? Gdzie się podziewał? Czy coś planował? Tony usiadł na fotelu, przeszukując aktywne sygnatury.

Pepper: No i co tam masz, geniuszu?
Tony: Czysto. Chyba faktycznie przepadł.
Pepper: Tony, mam wrażenie, że czegoś nam nie mówisz.
Tony: Ważne, że już nie zrobi ci krzywdy.
Pepper: Co ty zrobiłeś?

Spytałam zaniepokojona. Nie zamierzałam myśleć o Iron Manie w złych kategoriach, lecz wszystko wskazywało na morderstwo. Musiałam czekać, aż sam się przyzna.

Tony: Tak, Pepper. Zabiłem go.
Rhodey: Zaraz… Ty na serio?! I nie gryzie cię sumienie?!
Tony: Skrzywdził ją! Nie mogłem pozwolić, żeby znowu to zrobił! Nie mogłem, a on… miał inne… ciało.
Pepper: Śmierć nie jest rozwiązaniem.
Rhodey: Normalnie szczęka na glebie. Nie sądziłem, że to zrobisz.
Tony: I co? Wsadzicie… mnie… do więzienia?

Widziałam, że gorzej się czuł, dlatego nie drążyłam tematu. Chwyciłam go za rękę, aby jakoś się uspokoił.

Pepper: Nikt się nie dowie. To nasza tajemnica.
Rhodey: Źle robimy.
Pepper: Buzia na kłódkę, Rhodey.

Nalegałam i za znak zawarcia sekretu położyliśmy dłonie. To był nasz drugi sekret przed rodzicami. Mimo wszystko, wiedziałam, że jakoś go utrzymamy długo pod kluczem. Nie baliśmy się. Po prostu wróciliśmy do swoich zajęć jakby tamto zdarzenie nie miało miejsca.

KONIEC
~~~~~******~~~~~~
No i na tym kończy się ostatnie (jak do tej pory) opo. Mam nadzieję, że będą kolejne, ale wpierw naprawa klawiatury (nie naprawiajcie nigdy sami, szczególnie improwizacja nożem, cyrklem i chusteczkami). Na razie mam parę krótkich bajeczek do dodania, ostatni bonus z odcinków i stare rzeczy, które właśnie teraz odważyłam się wstawić. Także to jeszcze nie koniec bloga. Oby tak pozostało.

Rozdział 35: Żyjemy, oddychamy i umieramy

0 | Skomentuj
**Victoria**

Jeszcze tego samego wieczora zadzwoniłam do ojca Pepper. Musiał znać diagnozę. Wyjaśniłam skrótowo jaka pojawiła się trudność. Długo milczał, aż zakończył rozmowę. Poszłam do pokoju lekarzy. Wzięłam kubek kawy z kofeiną. Nie umknęło to uwadze Ho. Był jak mój cień. Ciągła obserwacja.

Dr Bernes: Wiem co powiesz. Nie mogę tego pić, bo przedawkowałam, ale… Ale teraz muszę. Inaczej tego nie zniosę.
Dr Yinsen: Victorio, to nie twoja wina. Regeneracja zatrzymała się wtedy przez ten lek od tej pielęgniarki. To ona zawiniła. Nie ty.
Dr Bernes: Ho…
Dr Yinsen: Błędy medyczne się zdarzają, ale ten nie jest twój. Naprawdę sam jej współczuję. Walczyła ostatkami sił i taki jest finał tej batalii życia.
Dr Bernes: Tylko, że wiesz co jest najgorsze?
Dr Yinsen: Co takiego?
Dr Bernes: Nawet jeśli ręce dojdą do ładu i składu, nogi będą odmawiać posłuszeństwa. Będzie upadać.
Dr Yinsen: Jeszcze nie wszystko stracone. Głowa do góry.

Łatwo było mu to mówić. Oczy się kleiły do snu, więc położyłam się na kanapie i usnęłam.

~*Trzy dni później*~

**Tony**

Doktorek wręczył mi wypis. Kiedyś zrobi się z tego niezła kolekcja. Nawet dobra na ścianę. Nie widział żadnych powodów do zatrzymania mnie na dłużej. Jak zwykle tylko pouczył o zaleceniach, które i tak pewnie nagnę przez swoją drugą tożsamość. Nie pozwolili mi pożegnać się z Pepper. Wyszedłem z Rhodey’m, kierując się do wyjścia.

Tony: Myślisz, że ją tu zatrzymają?
Rhodey: Nie powinni. Na pewno do nas dołączy.
Tony: Ciągle ją badali i ja nie wiem co jej jest. Powinna… Powinna być już w pełni sił.
Rhodey: Widocznie jednak nie.

Nie pocieszył mnie tym ani trochę. Zignorowałem słowa brata, wychodząc ze szpitala. Minęliśmy się z ojcem rudzielca. Też równie milczący jak większość personelu medycznego.

Tony: Dzień dobry, panie Potts. Idzie pan po Pepper?
Virgil: Muszę ją odebrać i zająć odpowiednio.

Odparł z powagą. Coś tu nie pasowało. Od razu pojawiły się najgorsze z możliwych myśli.

Tony: A możemy wiedzieć w jakim jest stanie? Nic nie mówią, a martwimy się.
Virgil: Czyli nie wiecie, że nie może chodzić?
Tony, Rhodey: CO?!
Virgil: Odtworzone kończyny nóg nie współpracują.

To był dla mnie jak cios w serce. Na moment zapomniałem, jak się oddycha. Przed glebą uratował mnie Rhodey. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Słuchałem co mówili między sobą.

Rhodey: Ogarnę go. Ciężko znosi takie wieści.
Virgil: Wiem o tym, ale może… Może to naprawią.
Rhodey: I tak wiele przeżyła, chociaż ma nasze wsparcie. Pomożemy jej.
Virgil: Dziękuję wam, chłopcy. Ona teraz was potrzebuje najbardziej.
Rhodey: Może na nas liczyć. Prawda, Tony?

Kiwnąłem tylko głową, próbując się pozbierać do kupy. Pożegnaliśmy się z nim i wyszliśmy z budynku. Ciągle musiałem się podpierać o ramię Rhodey’go. Na szczęście całą drogę przebyliśmy taksówką, docierając pod dom. Mama przytuliła nas na powitanie, zapraszając na wspólny posiłek. Podałem jej dokumentację medyczną, a potem siedzieliśmy we trójkę przy stole. Milczałem.

**Pepper**

Ostatni raz sprawdzili ruchy kończyn. Ręce miałam sprawne. Również mogłam pisać czy rysować. To mnie ucieszyło, lecz była ta druga strona medalu. Nie byłam w stanie chodzić. Lekarka przepraszała za to, że do tego doszło, ale nie obwiniałam jej. Usiadłam na wózku, zaś wypis był w rękach taty.

Pepper: Dziękuję za ratunek.
Dr Bernes: Nie masz za co. Taka praca, lecz żałuję, że nie odzyskałaś pełnej sprawności.
Pepper: Ważne, że mogę ruszać rękami i uczyć się.

Uśmiechnęłam się do kobiety. Zrobiła dla mnie tak wiele z doktorkiem, dlatego trzymałam głowę ku górze. Musiałam pogodzić się ze swoim losem. Innego wyjścia nie widziałam. Po raz ostatni pomachałam lekarzom na pożegnanie. Wróciliśmy do domu.

Pepper: Tęskniłam.
Virgil: Za domem? Wiadomo, ale najważniejsze, że żyjesz. Nie wiem co by się stało, gdybym cię stracił.
Pepper: Ja mam to samo, tatku.

Przytuliliśmy się ze wzajemnością. Podjechałam wózkiem do kuchni, robiąc coś smacznego do zjedzenia. Nie było nawet tak źle. Byłam ciekawa jak poradzę sobie w szkole. To będzie dzień próby, na który musiałam się przygotować.
~~~~~***~~~~~
Pozostał już ostatni rozdział. Mam nadzieję, że spodoba wam się zakończenie.

Rozdział 34: Oszustwo

0 | Skomentuj
**Rhodey**

Współczułem im. Chcieli ze sobą porozmawiać, ale nie mieli sił, aby wyczołgać się z łóżka. Pepper potrzebowała rozmowy z nami bardziej niż leków. Musiałem naruszyć zasady. Pomogłem bratu usiąść na łóżku, a potem dałem mu wózek.

Tony: Ty tak… na serio?
Rhodey: Najwyżej mnie zabiją. Za długo tu tkwicie i zaraz zwariujecie. Wolę was utrzymać na trzeźwym umyśle.
Tony: Dzięki.
Rhodey: Jeszcze nie dziękuj. Módl się, żeby nie wkroczyli za szybko. Kupię wam jakieś pięć minut.
Tony: To i tak dużo.
Rhodey: Powodzenia.

Podjechałem z nim do łóżka rudzielca, a potem się ulotniłem. Oby lekarze dali im chwilę spokoju od tych męczących badań i zastrzyków.

**Ho**

Widziałem, że Rhodey po raz pierwszy zrobił coś bezmyślnego. Jednak nie wtrącałem się. Zresztą, Victoria sama nalegała, żeby im nie przeszkadzać. Na spokojnie przeglądaliśmy wyniki dzieciaków. Zaczęliśmy od Tony’ego.

Dr Yinsen: Wszystko wraca do normy.
Dr Bernes: Poza pogłębioną wadą. Jednak i na to znajdzie się sposób, bo medycyna idzie do przodu.
Dr Yinsen: Zwłaszcza na tym oddziale. Może kiedyś będzie całkowicie zdrowy.
Dr Bernes: Marzysz o tym, prawda? Wtedy nie gryzłoby cię sumienie.
Dr Yinsen: Sumienie?

Nieco się zdziwiłem na słowa przyjaciółki. Fakt, że czułem się winny, skazując chłopaka na implant, a teraz byłem zmuszony wstawić mu inne badziewie. Chyba, że przeszczep. Ledwo zniósł ostatnią ingerencję, a ta następna by go zabiła. Nie mogłem na to pozwolić. Szczególnie, że w pewien sposób byłem za niego odpowiedzialny.

Dr Bernes: Ho? Ho!

Po chwili wróciłem do rzeczywistości przez jej wołanie.

Dr Bernes: Wszystko gra?
Dr Yinsen: Tak… Jest okej. Trochę odpłynąłem.
Dr Bernes: Trochę? Odleciałeś na dziesięć minut.
Dr Yinsen: Biję rekordy.

Zaśmiałem się, a następnie spojrzałem przez szybę. Nadal rozmawiali ze sobą.

Dr Yinsen: Jak sprawność fizyczna Pepper?
Dr Bernes: Niezbyt dobra. Ciągle nie czuje ich jak należy. Są dla niej ciężkie.
Dr Yinsen: To niedobrze. Nogi też?
Dr Bernes: Musiałabym jeszcze raz sprawdzić, ale to pewne.
Dr Yinsen: Co?
Dr Bernes: Nie odzyska takiej samej motoryki ciała, której miała.

Biedna. Pomimo ciągłej walki, ponownie trafiła na przeszkodę wielkości muru. Jak mogłaby znieść postawioną diagnozę? Do tego ojciec dziewczyny też musiał ją znać. Wiedzieć, jak miałby się z nią obchodzić.

Dr Yinsen: Przerywamy im kółko romantyczne?
Dr Bernes: Ho, bez przesady. Niech jeszcze porozmawiają. Powinni nacieszyć się sobą.
Dr Yinsen: O! Romantyczka się znalazła.
Dr Bernes: Przymknij się!

Oberwałem teczką po głowie. Nie żałowałem tego co powiedziałem. Było warto.

**Pepper**

Próbowałam jakoś rozmawiać z Tony’m, lecz co chwilę roniłam łzy. Wyglądałam okropnie, a on nie robił sobie z tym problemu. Nie bardzo wiedziałam o czym rozmawiać. Zaczęłam od banału.

Pepper: Jak się czujesz?
Tony: W porządku. A ty?
Pepper: Jak widać.
Tony: Pep, wszystko się jakoś ułoży. Zobaczysz.
Pepper: Tylko, że to ja zostałam pozbawiona rąk i nóg! Ja jestem kaleką! Nie ty!

Nie potrafiłam się powstrzymać od krzyków. Po chwili uspokoiłam się, płacząc ponownie.

Pepper: Przepraszam, Tony. Bardzo mi przykro.
Tony: Hej. Nic się nie stało. Rozumiem twój ból. Czułem się tak samo, gdy obudziłem się po operacji. Uspokajali mnie, aż posunęli się do uśpienia. Przespałem tydzień. Inaczej wyrwałbym to sobie z piersi ze wszystkim innym.
Pepper: Tony, ja… Ja nie wiedziałam.
Tony: Nie ma czym się chwalić, Pepper. Ten rdzeń, który mi dali, jest ze zbroi. Nie potrzebuje ładowania, więc po części mam normalne życie.
Pepper: Nie licząc bycia Iron Manem.

Zaśmiałam się, a on zareagował to samo. Próbowałam zbliżyć swoją rękę, lecz była za ciężka.

Tony: Spokojnie. Potrzebujesz czasu.

Wyprzedził moje zamiary i sam uścisnął moją dłoń, aż splotły się nasze palce. Czułam, że mogę je zginać. Byłam w szoku.

Tony: Zrobiłem coś nie tak? Sprawiłem ci ból?
Pepper: Nie, ale… Ja… Ja mogłam coś zrobić. Czułam to.
Tony: No to bardzo mnie to cieszy. Jesteś naprawdę silna. Nigdy w to nie wątp.
Pepper: Dziękuję. Czy… Czy przytulisz mnie?
Tony: Dla ciebie wszystko.

Uśmiechnął się, podnosząc moje ciało. Miałam wrażenie, że tylko dla mnie było sporym ciężarem. Objął tak czule, a nawet nie pokazał po sobie zmęczenia. Chciałam, aby to trwało jak najdłużej. Jednak wszystko ma swój kres. Lekarze się pojawili w sali, a za nimi wszedł Rhodey.

Dr Yinsen: Cieszę się, że sobie pogadaliście, ale teraz wracamy do łóżka, Tony. Z kolei Rhodey skończył swoje odwiedziny.
Rhodey: Tak szybko?
Dr Yinsen: Jutro też jest dzień, dzieciaki.

Wziął Tony’ego do jego łóżka, zaś Rhodey jedynie pomachał nam na pożegnanie, wychodząc z sali. Na pewno znowu tu wróci.
Podczas kiedy doktorek zajmował się geniuszem, który niezbyt posłusznie skłonił się do leżenia bez psot, lekarka znowu zrobiła badania. Byłam tym zmęczona.

Dr Bernes: To już ostatni raz, Pepper. Na dzisiaj, a reszta zostanie obserwacją.
Pepper: Ale… Ale wrócę do domu?
Dr Bernes: Przecież nie będziemy cię tu trzymać w nieskończoność. Potem sobie odpoczniesz.

Kiwnęłam głową na zgodę, patrząc na to co robiła ze mną. Znowu zasłoniła parawan, żeby nikogo nie kusiło podglądanie i zaczęła sprawdzać nogi. Podnosiła je, zginała i wyprostowywała. To samo zrobiła z rękami. Ostatnim testem była sprawność manualna. Podała mi kartkę oraz długopis.

Dr Bernes: Narysuj zegar ścienny. Muszę sprawdzić, czy nie doszło do uszkodzeń mózgu.
Pepper: Myślałam, że ich nie ma.
Dr Bernes: Tak dla pewności.

No tak. Lekarze znajdą zawsze coś do sprawdzenia. Nie protestowałam i chwyciłam za długopis. Rysowałam tarczę, lecz kółko nie wyszło na ten kształt co był w zamiarze. To nie przypominało niczego. Jakieś tylko pofalowane krawędzie. Dopisałam cyfry, które nie wyglądały zbyt czytelnie. Po policzkach spłynęły łzy.

Dr Bernes: Nie płacz, dziecko. Naprawdę ci dobrze poszło.
Pepper: Dobrze? Chyba tragicznie. Niech pani mi powie prawdę.
Dr Bernes: Przecież mówię.
Pepper: Nieprawda.
Dr Bernes: Wyniki są w porządku. Za trzy dni wypis. Teraz odpocznij.

Przykryła mnie kołdrą, podała jakieś leki przez wenflon i zniknęła. Na pewno kłamała. Dawali mi nadzieję, którą i tak łatwo było zburzyć. Nie pozostało mi nic innego jak zasnąć.

Rozdział 33: Nie płacz

0 | Skomentuj
**Pepper**

Nikt nie wiedział z jakim bólem musiałam się zmierzyć, choć Tony też przeżywał piekło. Słyszałam, jak uderzali defibrylatorem. Był silny, wytrzymując to wszystko. Ruszałam palcami u dłoni. Nie mogłam ich zgiąć. Jak długo będę tu tkwić? To jeden z tych koszmarów, który w rzeczywistości okazuje się prawdziwą torturą dla ciała.

**Victoria**

Musiałam przyznać, że wybrał naprawdę bardzo dobrą karę dla mnie. Brak kofeiny w kawie to już było za wiele. Niechętnie wypiłam ją, choć nie smakowała mi. Cukru też nie było. On chyba sobie żartował. Patrzyłam na niego gniewnie.

Dr Yinsen: No co? Jeszcze nabawisz się cukrzycy. Ja naprawdę robię to dla twojego dobra.
Dr Bernes: Jasne.
Dr Yinsen: Masz nauczkę na przyszłość.

Zaśmiał się, aż miałam mu ochotę przyłożyć. Zjadłam posiłek oraz ze wstrętem wypiłam ten kubek.

Dr Bernes: Wracamy? Nie chcę tu tkwić.
Dr Yinsen: Najpierw sobie coś wyjaśnijmy.
Dr Bernes: Myślałam, że mamy to już za sobą. Chyba, że chodzi o ciebie.
Dr Yinsen: Nie, Victorio. Ja otrząsnąłem się. Nie zrobię eutanazji na dobrze rokującym pacjencie. Wyjątkiem jest jego wola.
Dr Bernes: W porządku, więc liczę cię za słowo.

Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to. Nie bardzo wiedziałam co mu mówić. Czego dokładnie oczekiwał? Akurat kończył kanapkę, zaczynając swoją mowę. Ciekawe czy nadal ma mi za złe.

Dr Yinsen: Od dzisiaj będę obserwował cię na każdym dyżurze. Nie chcę słyszeć żadnego „ale”. Czy w końcu zrozumiesz, że mam swoje lata i mogę być zmęczony?
Dr Bernes: Ho, ja wiem.
Dr Yinsen: Więc czemu zachowujesz się tak bezmyślnie?!

Zamilkłam. Nie chciałam go złościć. Wiedziałam, że wpadłam po uszy.

Dr Yinsen: Wybacz mi. Trochę za dużo jest operacji na Tony’m. Jeszcze składanie pozostałych.
Dr Bernes: Przepraszam.

Wydusiłam z siebie. Było mi naprawdę głupio oraz wstyd za to do czego się dopuściłam. Niezbyt miałam ochotę na dalszą rozmowę. Sprawdziłam pager, szukając jakiś wezwań. Pusto.

Dr Yinsen: Już do nich wracamy. Jednak żadnych głupich akcji, jasne?
Dr Bernes: Przyjęłam to do wiadomości.
Dr Yinsen: Cieszy mnie to.

Uśmiechnął się dość przyjaźnie, choć nie zasługiwałam na takie traktowanie. Powinnam dostać o wiele gorszą karę, ale może byłam mu potrzebna do ogarnięcia bałaganu na cyberchirurgii. Poszliśmy tam i otworzyliśmy drzwi. Tony nadal spał.

Dr Bernes: Ty zobacz Tony’ego, a ja podejdę do Pepper.

Kiwnął tylko głową, podchodząc do chorego. Zrobiłam to samo. Dziewczyna nadal wyglądała na załamaną. Płakała, a każda próba pocieszenia kończyła się kolejnym wodospadem łez.

Dr Bernes: Co się dzieje, dziecko? Skąd ten płacz?
Pepper: Nienawidzę… Nienawidzę mojego ciała. Jestem… Jestem potworem.
Dr Bernes: Nie jesteś, Pepper. Poza tym, nigdy nim nie byłaś. Nawet, będąc połączona z Whiplashem. Czeka cię długa droga do wyzdrowienia, ale wszyscy cię wspierają. Uda ci się wygrać. Wierzę w to.
Pepper: Moja… Moja ręka.
Dr Bernes: Co z nią?
Pepper: Nie mogę… Nie mogę ich zgiąć.

Zaniepokoiło mnie to. Wcześniej nie wykryłam problemów w anatomii odnowionych kończyn. Dotknęłam je, próbując zgiąć. Udało się, choć jej twarz mówiła co innego.

Dr Bernes: Nie czujesz?
Pepper: Nie.
Dr Bernes; Daj sobie czas.

Poprosiłam ją, tuląc. Może w ten sposób uspokoi się. Pogładziłam ręką po plecach, zaś ręce zwisały z boku. Potrzebowała czasu.

**Tony**

Długo sobie nie pospałem. Oberwałem prądem, lecz o niewielkiej mocy. Dopiero później dostrzegłem długopis, który mnie kopnął w palec u lewej dłoni. Rhodey nic nie mówił, a doktorek chyba świetnie się bawił.

Tony: Niech pan… prze…stanie.
Dr Yinsen: Nie mam nawet zamiaru.

Zaśmiał się, a ja zwątpiłem. Coś za dobry miał humor. Odłożył długopis do kieszonki kitla i zaczął gapić się w monitor.

Dr Yinsen: Lubisz góry, Tony?
Tony: Góry?
Dr Yinsen: No twoje serce robi takie pasma. Naprawdę coś wiążę cię z tym miejscem.
Tony: Koniec?
Dr Yinsen: Oj! Nie mogę nawet rozluźnić sytuacji? Tak czy owak, zmieniliśmy moc twojego nowego serca. Wszystko powinno działać. Poczekamy trzy dni, bo mogą nastąpić niespodzianki.

Jakby nie mogło się bez nich obyć. Czasem zastanawiałem się czy było sens tu tkwić. Jednak nie miałem wyjścia. Musiałem wytrzymać, a Pepper też tu tkwiła. Przynajmniej nie byłem sam.

Dr Yinsen: Co tak zamilkłeś? Przecież cię nie zjem.
Tony: Wiem.
Dr Yinsen: Gdyby coś się działo, daj znać. Przycisk masz przy łóżku. No i jeszcze twoja najukochańsza niańka w postaci brata nad tobą czuwa.
Tony: Dość.
Dr Yinsen: Dobrze, dobrze. Już nie żartuję. Odpoczywaj.

Uśmiechnął się, odchodząc od łóżka. Lekarze zostawili nas, rozmawiając po drugiej stronie szyby.

Tony: Rhodey, mam prośbę.
Rhodey: Nie pomogę w ucieczce.
Tony: Odsłoń kotarę. Chcę… Chcę pogadać z Pepper.
Rhodey: Jesteś tego pewny? Dopiero co się obudziłeś po zabiegu.
Tony: Ale żyję, tak? Proszę, Rhodey.

Poprosiłem maślanymi oczkami. Niezbyt mi wychodziło, lecz chyba się zgodził. Odsłonił parawan dzielący nasze łóżka. Mogłem przyjrzeć się przyjaciółce. Płakała. Gdybym tylko mógł, wstałbym i przytuliłbym ją. Gdybym mógł, powiedziałbym coś śmiesznego. Jednak nic z tego. Utknąłem.

© Mrs Black | WS X X X