**Rhodey**
Będzie sporo zaległości w szkole, ale nikt nie mówił, że życie z Iron Manem i przyjaźnienie się z córką agenta FBI okaże się czymś bezpiecznym. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zaniedbamy obowiązki związane z nauką. Teraz nie miało to znaczenia. Musieli wyzdrowieć.
Kiedy otworzyłem oczy, zauważyłem, jak mama błądziła oczami po pomieszczeniu.
Rhodey: Mamo, dobrze się czujesz? Wezwać lekarza?
Roberta: Wszystko gra. Nie martw się.
Rhodey: Na pewno?
Roberta: Trochę mnie nastraszyli, ale naprawdę czuję się dobrze.
Jakoś nie podobała mi się ta odpowiedź. Z jakiegoś powodu wyczuwałem w niej fałsz, choć maszyny nie piszczały, a bicie serca było w porządku. Nawet nie denerwowała się.
Rhodey: Jest coś co cię dręczy? Mi to możesz powiedzieć.
Roberta: Muszę porozmawiać z doktorem Yinsenem. Pewnie teraz jest przy Tony’m, dlatego cierpliwie poczekam.
Rhodey: Mamo, powiedz mi prawdę. Dlaczego cię tu zabrali?
Roberta: Zdenerwowałam się i to wszystko. Nic wielkiego.
Rhodey: Ale coś ci powiedział złego?
Dopytywałem zaniepokojony. Wcześniej nawet nie zauważyłem, jak straciła przytomność. Podczas badań byłem nieobecny. Praktycznie mogłem tylko zgadywać co u niej wykryli. Oddział kardiologii. Gdyby zwyczajnie zemdlała z przemęczenia, byłaby w innym miejscu. Zamiast odpowiedzieć odwróciła się plecami i milczała. Nie chciałem jej męczyć, więc uzbroiłem się w cierpliwość. Może się kiedyś dowiem.
**Ho**
Martwiłem się chyba już o każdą osobę w tej sali. No i o Robertę także. Co jakieś dziesięć minut przystępowaliśmy do reanimacji. Serce Tony’ego poddawało się, ponieważ je zniszczyłem. Podaliśmy ostatnie antidotum, a Victoria robiła kolejne. Wyglądała na wykończoną. Ciężko oddychała, myślami gdzieś była daleko, aż przysypiała na stojąco.
Dr Yinsen: Na dziś ci wystarczy. Zajmę się resztą.
Dr Bernes: Nie.
Dr Yinsen: Victorio, wyglądasz na bardzo przemęczoną. Mało spałaś i jeszcze trochę, a sama będziesz przykuta. Tego chcesz?
Pokręciła głową. Pobrałem krew, żeby zorientować się, ile aktywnej „trucizny” pozostało w organizmie.
Dr Yinsen: Jeszcze dwie odtrutki i po sprawie. Pozostanie jedynie kroplówka ze biowspomagaczem, więc możesz iść odpocząć.
Dr Bernes: Nie ma… mowy, Ho. Ja… muszę tu… zostać.
Dr Yinsen: Nikt ci nie każe. W przeciwieństwie do ciebie ja odpoczywałem. Robiłem sobie przerwy, a ty nie. Ciągle cię widzę, jak pracujesz i coś mi się zdaje, że w ogóle nie spałaś. O jedzeniu nie wspominając.
Dr Bernes: Skończ! Odpocznę… później.
Dr Yinsen: Dobrze wiesz, że w ten sposób tylko siebie katujesz i…
Nie dokończyłem, słysząc dźwięk pagera. Akurat teraz.
Dr Yinsen: To z kardiologii. Możliwe, że chodzi o Robertę.
Dr Bernes: Czyli… ja zostaję, a ty… idziesz do niej.
Nie kłóciłem się, bo nie miałem wyboru. Poszedłem do sali, gdzie leżała prawniczka. Jej syn nadal był przy niej, a zbliżał się już wieczór.
Dr Yinsen: Jako że jesteś niepełnoletni, to pozwalam ci spać w szpitalu. Pokażę ci taką salę, bo tam możesz odpocząć z dala od tych wszystkich maszyn.
Rhodey: Dziękuję, doktorze.
Dr Yinsen: Wzywałeś mnie, prawda? Co się dzieje?
Rhodey: Właśnie nie bardzo rozumiem. Już się obudziła, ale jakoś jest mało rozmowna.
Dr Yinsen: Hmm… Rozumiem. Na razie tu będzie, bo przeszła stan przedzawałowy. Odpocznie i wróci do domu. Jeden dzień obserwacji wystarczy.
Uspokoiłem chłopaka, a dla pewności spisałem parametry. Wszystko się unormowało. Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie będę miał jej na sumieniu.
Po spisaniu odczytów skłoniłem kobietę do położenia się prosto. Zbadałem ją, wykluczając dodatkowe schorzenia.
Dr Yinsen: Jutro cię wypiszę, jeśli wszystko będzie grało tej nocy.
Roberta: A Tony?
Dr Yinsen: Silny chłopak. Już jest blisko.
Roberta: Rhodey, wyjdziesz na chwilę?
Rhodey: No dobra. Skoczę po coś do jedzenia.
Nie powiedział nic więcej i wyszedł. Obawiałem się tej rozmowy, ale musiałem przyjąć to na klatę.
Dr Yinsen: Domyślam się co chcesz powiedzieć.
Roberta: Naprawdę go chciałeś uśmiercić?
Dr Yinsen: Bardzo cię za to przepraszam. Poniosło mnie, ale sama wiesz… Ja go skazałem na implant i wtedy czułem, że…
Roberta: Nic nie usprawiedliwia usiłowanie zabójstwa. Powinnam wnieść skargę, ale…
Dr Yinsen: Roberto?
Roberta: Gdyby nie ty, umarłby pół roku temu. O tym incydencie nie powiem nikomu. Jesteś bezpieczny.
Byłem w szoku. Czyżby mi wybaczyła? Dziwne. Nie spodziewałem się tego po tak trudnym charakterze prawniczki. Po prostu oniemiałem.
Dr Yinsen: Więc mam rozumieć, że wybaczyłaś mi?
Roberta: Każdy ma czasem gorsze dni, a wiem, ile pracujesz. To trudne. Zwłaszcza z improwizacją. Tylko niech to już się nie powtórzy.
Dr Yinsen: Masz moje słowo. Nigdy więcej eutanazji.
Położyłem rękę na sercu, składając obietnicę. Pożegnałem się z nią, idąc do ochroniarza. Pokazał mi zapis z kamer. Okazało się, że jakaś amatorka zauważyła coś interesującego i chciała się temu przyjrzeć.
Dr Yinsen: Dziękuję za udostępnienie nagrań. Proszę bardziej pilnować tego skrzydła, bo prawie zabiła pacjentkę.
On jedynie kiwnął głową, rozumiejąc powagę sytuacji. Nieliczni mieli do czynienia z tak zaawansowaną technologią umieszczonej na cyberchirurgii, a tam łamanie zasad dla dobra pacjenta to chleb powszedni.
Gdy wróciłem na oddział, pan Potts spał. Wszystko było takie spokojne. Nawet Tony skończył szaleć.
Dr Yinsen: Podawałaś jeszcze odtrutkę?
Dr Bernes: Już… jest czysty.
Dr Yinsen: No to, moja droga. Pora się zjednoczyć z łóżkiem.
Dr Bernes: Chyba śnisz.
Dr Yinsen: Nie sądzę. Zrobisz to sama czy ci pomóc?
Czekając na odpowiedź wyjąłem lekarstwo na uśpienie. Zdrowa dawka, więc nie mogła zaszkodzić.
Dr Yinsen: To jaka decyzja? Victorio?
Stała bez żadnego kontaktu. Nawoływałem ją i nic. Zacząłem się bać.
Dr Yinsen: Victoria, słyszysz mnie?
Nie powiedziała nic, padając na podłogę. Wiedziałem, że tak to się skończy. Sprawdziłem, czy oddychała oraz jaki miała puls. Ciężki oddech, a tętno przyspieszone. Przeniosłem ją na łóżko, podając maskę tlenową oraz kroplówkę.
Dr Yinsen: Wy mnie naprawdę nie słuchacie. Nie papuguj Tony’ego.
Lekko się uśmiechnąłem, lecz zaniepokoiły mnie odczyty, które dalej wskazywały na przyspieszoną akcję serca. Podałem odpowiednie leki, czekając na rezultat. Powoli się uspokajało.
Będzie sporo zaległości w szkole, ale nikt nie mówił, że życie z Iron Manem i przyjaźnienie się z córką agenta FBI okaże się czymś bezpiecznym. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zaniedbamy obowiązki związane z nauką. Teraz nie miało to znaczenia. Musieli wyzdrowieć.
Kiedy otworzyłem oczy, zauważyłem, jak mama błądziła oczami po pomieszczeniu.
Rhodey: Mamo, dobrze się czujesz? Wezwać lekarza?
Roberta: Wszystko gra. Nie martw się.
Rhodey: Na pewno?
Roberta: Trochę mnie nastraszyli, ale naprawdę czuję się dobrze.
Jakoś nie podobała mi się ta odpowiedź. Z jakiegoś powodu wyczuwałem w niej fałsz, choć maszyny nie piszczały, a bicie serca było w porządku. Nawet nie denerwowała się.
Rhodey: Jest coś co cię dręczy? Mi to możesz powiedzieć.
Roberta: Muszę porozmawiać z doktorem Yinsenem. Pewnie teraz jest przy Tony’m, dlatego cierpliwie poczekam.
Rhodey: Mamo, powiedz mi prawdę. Dlaczego cię tu zabrali?
Roberta: Zdenerwowałam się i to wszystko. Nic wielkiego.
Rhodey: Ale coś ci powiedział złego?
Dopytywałem zaniepokojony. Wcześniej nawet nie zauważyłem, jak straciła przytomność. Podczas badań byłem nieobecny. Praktycznie mogłem tylko zgadywać co u niej wykryli. Oddział kardiologii. Gdyby zwyczajnie zemdlała z przemęczenia, byłaby w innym miejscu. Zamiast odpowiedzieć odwróciła się plecami i milczała. Nie chciałem jej męczyć, więc uzbroiłem się w cierpliwość. Może się kiedyś dowiem.
**Ho**
Martwiłem się chyba już o każdą osobę w tej sali. No i o Robertę także. Co jakieś dziesięć minut przystępowaliśmy do reanimacji. Serce Tony’ego poddawało się, ponieważ je zniszczyłem. Podaliśmy ostatnie antidotum, a Victoria robiła kolejne. Wyglądała na wykończoną. Ciężko oddychała, myślami gdzieś była daleko, aż przysypiała na stojąco.
Dr Yinsen: Na dziś ci wystarczy. Zajmę się resztą.
Dr Bernes: Nie.
Dr Yinsen: Victorio, wyglądasz na bardzo przemęczoną. Mało spałaś i jeszcze trochę, a sama będziesz przykuta. Tego chcesz?
Pokręciła głową. Pobrałem krew, żeby zorientować się, ile aktywnej „trucizny” pozostało w organizmie.
Dr Yinsen: Jeszcze dwie odtrutki i po sprawie. Pozostanie jedynie kroplówka ze biowspomagaczem, więc możesz iść odpocząć.
Dr Bernes: Nie ma… mowy, Ho. Ja… muszę tu… zostać.
Dr Yinsen: Nikt ci nie każe. W przeciwieństwie do ciebie ja odpoczywałem. Robiłem sobie przerwy, a ty nie. Ciągle cię widzę, jak pracujesz i coś mi się zdaje, że w ogóle nie spałaś. O jedzeniu nie wspominając.
Dr Bernes: Skończ! Odpocznę… później.
Dr Yinsen: Dobrze wiesz, że w ten sposób tylko siebie katujesz i…
Nie dokończyłem, słysząc dźwięk pagera. Akurat teraz.
Dr Yinsen: To z kardiologii. Możliwe, że chodzi o Robertę.
Dr Bernes: Czyli… ja zostaję, a ty… idziesz do niej.
Nie kłóciłem się, bo nie miałem wyboru. Poszedłem do sali, gdzie leżała prawniczka. Jej syn nadal był przy niej, a zbliżał się już wieczór.
Dr Yinsen: Jako że jesteś niepełnoletni, to pozwalam ci spać w szpitalu. Pokażę ci taką salę, bo tam możesz odpocząć z dala od tych wszystkich maszyn.
Rhodey: Dziękuję, doktorze.
Dr Yinsen: Wzywałeś mnie, prawda? Co się dzieje?
Rhodey: Właśnie nie bardzo rozumiem. Już się obudziła, ale jakoś jest mało rozmowna.
Dr Yinsen: Hmm… Rozumiem. Na razie tu będzie, bo przeszła stan przedzawałowy. Odpocznie i wróci do domu. Jeden dzień obserwacji wystarczy.
Uspokoiłem chłopaka, a dla pewności spisałem parametry. Wszystko się unormowało. Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie będę miał jej na sumieniu.
Po spisaniu odczytów skłoniłem kobietę do położenia się prosto. Zbadałem ją, wykluczając dodatkowe schorzenia.
Dr Yinsen: Jutro cię wypiszę, jeśli wszystko będzie grało tej nocy.
Roberta: A Tony?
Dr Yinsen: Silny chłopak. Już jest blisko.
Roberta: Rhodey, wyjdziesz na chwilę?
Rhodey: No dobra. Skoczę po coś do jedzenia.
Nie powiedział nic więcej i wyszedł. Obawiałem się tej rozmowy, ale musiałem przyjąć to na klatę.
Dr Yinsen: Domyślam się co chcesz powiedzieć.
Roberta: Naprawdę go chciałeś uśmiercić?
Dr Yinsen: Bardzo cię za to przepraszam. Poniosło mnie, ale sama wiesz… Ja go skazałem na implant i wtedy czułem, że…
Roberta: Nic nie usprawiedliwia usiłowanie zabójstwa. Powinnam wnieść skargę, ale…
Dr Yinsen: Roberto?
Roberta: Gdyby nie ty, umarłby pół roku temu. O tym incydencie nie powiem nikomu. Jesteś bezpieczny.
Byłem w szoku. Czyżby mi wybaczyła? Dziwne. Nie spodziewałem się tego po tak trudnym charakterze prawniczki. Po prostu oniemiałem.
Dr Yinsen: Więc mam rozumieć, że wybaczyłaś mi?
Roberta: Każdy ma czasem gorsze dni, a wiem, ile pracujesz. To trudne. Zwłaszcza z improwizacją. Tylko niech to już się nie powtórzy.
Dr Yinsen: Masz moje słowo. Nigdy więcej eutanazji.
Położyłem rękę na sercu, składając obietnicę. Pożegnałem się z nią, idąc do ochroniarza. Pokazał mi zapis z kamer. Okazało się, że jakaś amatorka zauważyła coś interesującego i chciała się temu przyjrzeć.
Dr Yinsen: Dziękuję za udostępnienie nagrań. Proszę bardziej pilnować tego skrzydła, bo prawie zabiła pacjentkę.
On jedynie kiwnął głową, rozumiejąc powagę sytuacji. Nieliczni mieli do czynienia z tak zaawansowaną technologią umieszczonej na cyberchirurgii, a tam łamanie zasad dla dobra pacjenta to chleb powszedni.
Gdy wróciłem na oddział, pan Potts spał. Wszystko było takie spokojne. Nawet Tony skończył szaleć.
Dr Yinsen: Podawałaś jeszcze odtrutkę?
Dr Bernes: Już… jest czysty.
Dr Yinsen: No to, moja droga. Pora się zjednoczyć z łóżkiem.
Dr Bernes: Chyba śnisz.
Dr Yinsen: Nie sądzę. Zrobisz to sama czy ci pomóc?
Czekając na odpowiedź wyjąłem lekarstwo na uśpienie. Zdrowa dawka, więc nie mogła zaszkodzić.
Dr Yinsen: To jaka decyzja? Victorio?
Stała bez żadnego kontaktu. Nawoływałem ją i nic. Zacząłem się bać.
Dr Yinsen: Victoria, słyszysz mnie?
Nie powiedziała nic, padając na podłogę. Wiedziałem, że tak to się skończy. Sprawdziłem, czy oddychała oraz jaki miała puls. Ciężki oddech, a tętno przyspieszone. Przeniosłem ją na łóżko, podając maskę tlenową oraz kroplówkę.
Dr Yinsen: Wy mnie naprawdę nie słuchacie. Nie papuguj Tony’ego.
Lekko się uśmiechnąłem, lecz zaniepokoiły mnie odczyty, które dalej wskazywały na przyspieszoną akcję serca. Podałem odpowiednie leki, czekając na rezultat. Powoli się uspokajało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi