Rozdział 33: Czas i miejsce

6 | Skomentuj

Bez wahania zadzwoniłem po karetkę. Dlaczego to zrobiła? Czemu nas ocaliła? Po wybraniu numeru czekaliśmy na pomoc.

-Potrzebujemy pomocy, Victorio! Przy domu Rhodes'ów . Roberta została zraniona mocnym pociskiem! Szybko! Zjaw się!- błagałem o pomoc

Rhodey był roztrzęsiony. Ciągle trzymał ją za rękę z nadzieją, że przeżyje. Jej rana mocno krwawiła. Musiała szybko mieć udzieloną pomoc medyczną, bo się wykrwawi na śmierć. Nie wybaczymy sobie tego, że daliśmy jej odejść. Lekko odwróciłem głowę i zauważyłem Hummera, jak leży bezwładnie. Zabili go. Po dziesięciu minutach zjawiła się lekarka.

-Dobra, powiedzcie, co z nią, a o przyczynie powiecie mi później?- spieszyła się z ratunkiem

-Ok, postrzelił ją z czegoś dużego w brzuch. Rana jest bardzo głęboka, ale wydobrzeje? Tak?- powiedział Rhodey ciągle roztrzęsiony

-A wam nic nie jest?- spytała dla pewności

-Mnie nic, ale Tony ostatnio się źle czuje

Byłem zły na przyjaciela, że o tym powiedział. Przecież mówiłem, że nic mi nie jest. Na "wezwanie" odezwał się ból, który mocno zgiął mnie w pół, aż upadłem.

-To nie wygląda dobrze. Najpierw zajmiemy się Robertą. Trzeba działać, zanim będzie za późno

Szybko zatamowała krwawienie i wsiedliśmy z nią do karetki Od razu próbowałem uspokoić Rhodey'go. Ciągle trzymałem się jedną ręką za bolące miejsce.

-Rhodey, będzie dobrze. Uratują ją, słyszysz?

-Była w niewłaściwym miejscu i czasie. Jeśli coś jej się stanie bardzo złego, nigdy sobie tego nie wybaczę- powstrzymywał łzy w oczach

Było widać, że cierpiał. W końcu to jego matka, a moja opiekunka. Też mi zależy na tym, by nadal była z nami. Zwłaszcza po tym, ile dla nas zrobiła. Uratowała nas.
Dość szybko trafiliśmy do szpitala. Robertę zabrali na salę operacyjną bez większych zamyśleń. Usiedliśmy na korytarzu przed wejściem na blok.

-Będzie dobrze. Będzie dobrze- powtarzałem sobie w głowie, by nie stracić nadziei

Gdy Victoria weszła do sali, minęły trzy długie godziny. Kończyła nam się cierpliwość, a Rhodey już nie potrafił powstrzymywać łez i wypłynęły z oczu.

-Rhodey, ona przeżyje. Zobaczysz. Wszystko się ułoży

-Dlaczego ona to zrobiła? Czemu?- pytał załamany

-Nie wiem. Może to taki instynkt macierzyński. Gdy matka broni swoje dziecko, czując zbliżające się zagrożenie- wymyśliłem

-Możliwe, ale nie chcę jej stracić- czuł wewnętrzny strach o to, co może się wydarzyć












Whiplash niechętnie mnie posłuchał, ale w końcu poszedł ze mną do bazy. Fix musi wiedzieć o wszystkim, zwłaszcza o śmierci Hummera. To go na pewno zadowoli. Szef siedział przy swoim komputerze, obserwując okolice. Dość niepewnie podszedłem do niego.

-Dobrze, że jesteście. Znaleźliście pozostałości po zbrojowni?- spytał o cel zadania

-Nic nie zostało. Same ruiny- odparłem zdecydowanie

-Coś się stało?

-Hummera dopadła śmierć!- krzyknął z radości Whiplash

-To prawda?- spytał oszołomiony

-Tak. Skończył swój żywot!- powiedziałem uradowany, ciesząc się z tego

Mój szantażysta i wróg, który mi wszystko popsuł w końcu nigdzie się nie pojawi. Teraz mogę zrealizować swój plan i wyjechać z tego przeklętego miasta.

-Dobra robota- pochwalił nas bez wielkiego entuzjazmu

-I tylko tyle? Fix, myśmy go zabili. Tego największego szaleńca, co chodził po tej ziemi, a ty mówisz "dobra robota" ?- byłem zdumiony jego reakcją

-Przecież to nic wielkiego kogoś zabić

-Nic wielkiego? Szaleńca ciężko zabić!

Dla Mr. Fixa każde zabójstwo to zwykła codzienność i nie ma w tym nic satysfakcjonującego, nawet zgon wroga. Musiałem wyjść przewietrzyć się. Na złość przyszedł na dach też Whiplash.

-Nie przejmuj się szefem. On taki jest. Dla niego to normalne, że ktoś ginie

-Nie to mnie martwi. To wkurza, ale przez Hummera niewinna kobieta została poważnie zraniona- czułem się okropnie

-Bez przesady. To jego wina, a nie twoja. Weź się w garść i bądź tym , kim jesteś- próbował mnie postawić do pionu

Dobrze powiedziane. Mam być, kim jestem. I tu mam problem. W końcu kim ja jestem? Naukowcem, zabójcą, czy zwykłym człowiekiem?

-Masz rację, ale nie powinno być niewinnych ofiar, Whiplash. To nie jest odpowiednie, ale jak uważasz

-A skoro o tym mowa. Muszę kończyć naszą pogawędkę, bo mam coś do dokończenia- podszedł do krawędzi dachu

-Co?- spytałem ciekawy jego planów

-To, co mi przerwaliście oboje- i skoczył na dysk, odlatując

Wiedziałem, gdzie go poniosło. Nie będę go śledzić, czy mu przeszkadzać. Niech robi, co chce, ale bez skrzywdzenia niewinnych. Pewnie poleciał do szpitala, gdzie z pewnością znajdzie dzieciaki. Błagam, Whiplash. Nie rób nic głupiego. Nic głupiego.














Mijały kolejne godziny, odkąd zaczęła się operacja. Nikt stamtąd nie wychodził i ciągle zostawaliśmy bez informacji o tym, co się tam dzieje. Był tak samo przerażony o Robertę, jak Rhodey, który załamywał się z każdą kolejną minutą.

-Dlaczego to tak długo musi trwać?- tracił cierpliwość

-Nie wiem. Po prostu nie wiem- czułem większy niepokój, aż go odczułem

Czułem się słabo i musiałem go na chwilę zostawić. Potrzebowałem odetchnąć powietrzem. To wszystko przez to, że dopuściłem do tego. Chciałem wtedy być z Pepper i odrobić z nią nasze stracone relacje. Nie wiedziałem, że to się zdarzy. Byłem w złym miejscu. Mogłem chociaż ocalić jedną zbroję, a Roberta nie walczyłaby teraz o życie. Jeśli ten bydlak ją skrzywdził za bardzo, będę do końca życia obwiniał się za to.
Nagle zaskoczył mnie Whiplash. No pięknie. Jeszcze mu mało? Już był gotowy do strzelenia biczami.

-Ej no spokojnie, Whiplash. To nie odpowiednie miejsce na rozstrzyganie spraw. Tu jest pełno ludzi!- starałem się opanować sytuację

-Nie wykręcisz się, Stark. Śmierć cię nie ominie

-Wiem o tym, dlatego mnie posłuchaj. Dobrze wiem, że teraz możesz mnie łatwo zabić, ale gdybym był w zbroi, miałbyś utrudnienia, a ty lubisz wyzwania, tak?- chciałem załatwić z nim to inaczej

-Mów dalej- schował bicze do rąk

-Pozwól mi zbudować zbroję, by moglibyśmy to zakończyć raz na zawsze- zaproponowałem

-Zgoda, ale nie wystaw mnie. Zbudujesz zbroję i lecisz do portu bez wsparcia. Bez Rhodey'go, Pepper i SHIELD- zgodził się, stawiając warunki

Dość w porę się ulotnił. Dobrze, że zyskałem czas. Muszę to w końcu zakończyć. Po tej rozmowie wróciłem do Rhodey'go.

-Coś już wiadomo?- spytałem zaniepokojony

Gdy chciał coś powiedzieć, wyszła lekarka z sali. Rhodey gwałtownie wstał z krzesła. Victoria stała z poważną miną. Nie. Tylko nie to.

-Robiłam, wszystko, co w mojej mocy. Jej rana była zbyt głęboka i straciła dużo krwi. Walczyłam o nią przez trzy godziny, ale nie udało się. Przykro mi- powiedziała najspokojniej tę informację

Byłem przerażony. Nasze światy nagle się zawaliły. To nie może się dziać. To powinienem być ja.

-Dlaczego ona? Co ona im zrobiła? To ja powinienem umrzeć! Po co mnie chroniła?! Po co?!- byłem roztrzęsiony i krzyczałem

Nagle poczułem się słabo i zemdlałem. To wszystko mnie przerosło. Ta rozmowa, wybuch zbrojowni i jeszcze ta wiadomość o śmierci Roberty. Chciałem się nigdy nie obudzić, by na nowo nie przeżywać tego koszmaru. Niestety dość szybko się ocknąłem, a Rhodey siedział obok.

-Jakoś to będzie. Musimy przez to przejść razem. Zadzwonię do ojca. Powinien wiedzieć- próbował się uspokoić, ale głos mu nadal drżał

Rozdział 32: Tylko zemsta i nic więcej

4 | Skomentuj

Oboje wpatrywali we mnie swoje ślepia. Nie wierzyli, co mówiłem, a to była prawda. To już bardziej wyprowadziło Mr. Fixa z równowagi.

-Ja wiem, jak go nienawidzisz, ale bezpodstawnie oskarżać o coś takiego? Nie gadaj mu bzdur, Gill!

-Ale uwierz mi. Byłem i widziałem to. Najpierw załatwił Unicorna. Killershrike mi powiedział o tym i przy jego ciele znalazł zielone ślady. Poza tym widział, że Hummer się tam kręci- próbowałem skłonić go do słuchania

Szef milczał, a Whiplash z furią rozwalił kolejne skrzynie. Dwie wybuchły, a trzecia płonęła w ogniu.

-Drań!- wrzasnął sługus, kończąc niszczenie

-Whiplash, dość! Opanuj się, bo będziemy musieli szukać nowej kryjówki, jak tą mi rozwalisz!- krzyknął, ostrzegając

-Mogę dokończyć?

-Tak, mów, co było dalej?- pozwolił mi na kontynuowanie

-Od razu po jego telefonie poszedłem do jego bazy i znalazłem go martwego obok Unicorna. Na ziemi były te same ślady, o których mi mówił wcześniej. Czy teraz mi wierzysz, Fix?- skończyłem wyżalać się

Whiplasha znowu poniosło i wysadził kolejne skrzynie, prawie rozwalając ścianę magazynu.

-Przestań demolować bazę, zakuty łbie! Teraz musimy wymyślić, co z nim zrobić?!

-Zabić!- krzyknęliśmy równocześnie

-Jeszcze nie teraz. Macie wrócić do tamtej fabryki i sprawdzić, czy coś ocalało. Możliwe, że ta jego zbrojownia mogła wytrzymać eksplozję, dlatego sprawdźcie to- wydał kolejny rozkaz z nowym zadaniem

Trochę mi ulżyło, jak im o tym powiedziałem, ale Whiplash powinien się pohamować. Rozumiem jego złość, ale to nie działa na naszą korzyść.
Razem z tym wariatem dotarliśmy do szczątków pozostałości fabryki. Ostrożnie weszliśmy do ruin, gdzie niczego nie było, nawet zbrojowni. Pod nami były rozsypane części różnych pancerzy.

-Nic tu po nas. Wszystko zniknęło. Wracajmy

-Nie tak szybko. Mam coś do załatwienia

-A co ty chcesz zrobić tak późno w nocy?- zdziwiły mnie jego plany

-Pora na odwet- ruszył w stronę domu Rhodes'ów

Chyba wiem, co ma na myśli, ale naprawdę chce się mścić? Dlaczego akurat dziś? Poszedłem za nim, by mieć go na oku. Był przy skrzynce, która doprowadzała prąd do urządzeń. Jednym biczem zniszczył ją. Mógł tylko wyjąć kable, ale on woli demolkę.

-Jak chcesz się mścić, to beze mnie

-Wiadomo. To moja zemsta- podkreślił Whiplash, przygotowując się do ataku















Pojechałem taksówką do domu, gdzie od razu czekał na mnie Rhodey. Nie wyglądał, jakby miał dobre wieści do przekazania. O zbrojowni mi powiedział. Jest coś jeszcze?

-Następnym razem, nie dzwoń mi w trakcie randki

-Nie moja wina, że się wtedy zjawili. Ze zbrojowni nic nie zostało. Masz jakiś plan?- mówił z grymasem na twarzy

-Na razie nie mam. A poza tym nie potrzebujemy planu. Przecież oni myślą, że nie żyję. Zbrojownię zniszczyli. więc po co coś kombinować?- zaśmiałem się głupio

-Gdybyś mógł to znowu przemyśleć

-Rhodey?- nie wiedziałem, czemu to powiedział

Odwróciłem się i zobaczyłem Whiplasha. Pewnie to miał na myśli Rhodey. O kurcze. Kłopoty.

-A jednak żyjesz, Stark. Nie na długo. A ty Rhodes, nie wrócisz żywy- miotał biczami

Szybko wybiegliśmy na zewnątrz i uciekaliśmy, myśląc, jak pozbyć się Whiplasha. Bez zbroi jesteśmy zdani tylko na improwizowanie.

-Mówiłeś, że go zabiłeś!

-No, bo tak było. Nie widzisz, że wygląda inaczej?!- był przerażony

-Rhodey, co mamy robić?- byłem zakłopotany

Pierwszy raz nie mogłem użyć żadnej technologii. Już wolałbym umrzeć na torturach, niż tracąc czas na ucieczce.
Niespodziewanie ktoś zaatakował Whiplasha. Titanium Man? No pięknie.

-Stark jest mój, złomie!- strzelił z syfonu energetycznego

-Ja byłem pierwszy!- strzelił bombami, wbijając w jego pancerz

Nastąpiła eksplozja. Oboje padliśmy na ziemię, wykorzystując czas na zniknięcie i opracowanie nowego planu. Nagle Rhodey zaczął być bardziej przerażony.

-W domu jest mama. Musimy ją stąd zabrać!

-Masz rację, ale jak ty chcesz się tam dostać?

Nie zauważyłem, jak zniknął w kłębie dymu. Pobiegłem za nim. Nie pozwolę, by coś mu się stało. Zwykle to ja przez moją głupotę się narażam. Rhodey tak nie może. Szybko dotarliśmy do domu i obudziliśmy Robertę.

-Ej! Czemu mnie budzicie? Miałam taki piękny sen, a wy mi go przerywacie! - krzyknęła z oburzaniem się na nas

-Musimy stąd uciekać! I to nie są żarty, mamo! Grozi nam poważne niebezpieczeństwo!

-Co się dzieje?- żądała wyjaśnień

-Nasi dawni wrogowie chcą nas zniszczyć. Zniszczyli fabrykę i nie mamy nic do obrony- streściłem krótko

Ciągle słyszeliśmy następujące wybuchy. Musieliśmy bezpiecznie wyjść z domu. Nikt nie może zginąć. Nikt.













Usłyszałem za sobą huki i strzały. Nie wierzyłem własnym oczom, co ja widzę. Whiplash walczył z Hummerem? Po jaką cholerę się tu zjawił? Znowu zjawia się, by wszystko popsuć, ale tym razem to Whiplashowi. Próbowałem zaprzestać ich bezsensowną walkę.

-Przestańcie oboje.Tracicie tylko czas

-Nie moja wina, że mi przeszkadza!- wyrzucił kolejne bomby na jego zbroję

Doszło do kolejnego wybuchu. Zauważyłem, że dzieciaki z jakąś kobietą uciekły z domu i chciały oddalić się stąd, jak najdalej. Nie mogłem tego ukryć. Nie chciałem psuć Whiplashowi jego planów.

-Whiplash, on ci ucieka- wskazałem na nich i od razu zerwał się do pościgu

Oczywiście Hummer poleciał za nim i co chwilę mu zawadzał na drodze. Whiplash chwycił biczami za kobietę. Co on pogrywa? To nieczyste zagranie.

-Mamo!- krzyknął ciemnoskóry chłopak

-Rhodey, biegnijcie. Nie przejmujcie się mną

Gdy Titanium Man chciał się zbliżyć do Starka, strzeliłem w niego z blastera. Pomogłem Whiplashowi.

-Co ci do łba strzeliło, Blizzard? Po której jesteś stronie?!- odmroził się się sfrustrowany

-Po mojej własnej- wystrzeliłem kolejny raz

Whiplash odstawił kobietę i zajął się chłopakiem. Zaplątał go biczami i był gotowy do porażenia go prądem. Jednak Stark wybawił swego przyjaciela i rzucił kamieniem w jego głowę, aż bicze opadły, uwalniając ciemnoskórego. Wzięli kobietę i biegli bez patrzenia w tył.
Gdy już znowu chciał zaatakować, Titanium Man strzelił z pocisku. Miał trafić dzieciaki, ale ta czarnowłosa kobieta rzuciła im się na obronę i przyjęła pocisk.

-Ty bydlaku!- rzuciłem się na Hummera

-A ty znowu współczujesz? Mięczak!

Na te słowa wpadłem w gniew i strzeliłem największą siłą w tego szaleńca. Whiplash mi pomógł go dobić. Rzucił go biczami i swoimi bombami zniszczył jego pancerz. Hummer był bezbronny. To koniec psychopaty?

-Żegnaj, Hummer- dobiłem go z ostatniego pocisku, który zamroził jego ciało

-Zgiń w piekle!- podniósł zamrożone ciało i z wysokości je zrzucił

Z głowy sączyła się krew i już nie przemówił. Czy to możliwe? To prawda? Titanium Man i Justin Hummer w jednej osobie polegli? Tacy szaleńcy przepadli marnie do grobu.

-Udało się! Już po nim!- cieszyłem się z tego, jak nigdy dotąd

-Sprawa załatwiona. Teraz tylko dorwać te dzieciaki

-Zaczekaj. Wróćmy do szefa i powiedzmy mu o wszystkim- kazałem mu wracać do bazy

Rozdział 31: Protokół

10 | Skomentuj



Czułem się coraz gorzej. Ten ból nie dawał mi pokoju, ale chciałem zadowolić Pepper, nie martwiąc jej niczym. To jest nasz dzień. Chciałem dać tyle szczęścia i miłości, której jej brakowało. Niebo było bezchmurne i bez problemu mogliśmy podziwiać gwiazdy i unoszące się lampiony w powietrzu. Widziałem, że Pepper czuła się szczęśliwa. Wtuliła się w moje ramię, patrząc na niebo.

-Jest cudownie. Dziękuję, Tony- cmoknęła mnie w policzek

-Dla ciebie zrobię wszystko- przyznałem, całując ją w usta

Nasz pocałunek został przerwany przez telefon Rhodey'go. Byłem bardzo podirytowany. Czy zawsze ktoś musi wszystko psuć?

-To Rhodey. Pewnie to nic ważnego- odrzuciłem połączenie

Znowu się dobijał. Czego on chce? Jak wrócę, to się z nim rozprawię.

-Odbierz. Może to coś ważnego- zasugerowała

-A co może być ważnego?- nie wiedziałem, co mam o tym myśleć

-Po prostu to odbierz!-  wściekła się na ciągle, dzwoniącą komórkę

Ostatecznie odebrałem połączenie.

-Rhodey, jestem na randce. Czemu dzwonisz?- prawie wydarłem się na niego

-Wybacz, że akurat teraz, ale mamy poważny problem

-Co się dzieje?- zaniepokoił mnie swoim tonem

- Titanium Man, Blizzard i Whiplash krążą na terenie zbrojowni- powiedział ze zdenerwowaniem

Byłem w szoku. Czy oni szukają mojej bazy? Kurcze, mamy kłopoty.

-Rhodey spokojnie. Idź do domu i włącz komputer. Uruchom protokół bezpieczeństwa

-Tony, ty na serio? Nie ma innego wyjścia?

-Nie ma. Zrób to. Ja się rozłączam. Dołączę później

Rozłączyłem sygnał. Pepper wiedziała, że coś jest nie tak. Od razu zaczęła pytać.

-Tony, wszystko gra?

-Tak, wróćmy do oglądania lampionów-  ukryłem niepokój, udając spokój

-Proszę cię, nie okłamuj mnie. Mów, co się dzieje?- nalegała na odpowiedź

-To nic takiego. Zaraz będzie po problemie

-Co ty chcesz zrobić?!- była wściekła brakiem informacji

-Rhodey włączył protokół bezpieczeństwa

Pepper straciła już chęci na randkę. Wszystko przez telefon.











Staliśmy we trójkę w fabryce. Uważnie obserwowałem Hummera. On coś kombinuje. Na szczęście dołączył Whiplash. Dobrze, że sam nie muszę się użerać z tym psychopatą.

-Witaj znowu, Whiplash. Widzę, że Fix cię ulepszył. Dobrze, że wróciłeś- przywitałem go z entuzjazmem

-I nawzajem, Blizzard. Znalazłeś już zbrojownię?

-Jeszcze nie, a Hummer będzie tylko przeszkadzał- wskazałem na Titanium Mana, który leciał w naszą stronę

-Whiplash, ty stary blaszaku. Wróciłeś z grobu. Co za niespodzianka!- udawał radość, zaczepiając go

Whiplash wkurzył się na słowa Hummera i już strzelił go biczami.

-Nie nazywaj mnie blaszakiem! Nigdy!- wciąż pałał gniewem

Widzę, że mamy wspólnego wroga. To świetnie. Nie jestem sam. Może razem załatwimy Hummera na dobre? Gdy ta rozmyślałem nad planem, Whiplash był wściekły, a Titanium Man ulotnił się. Co jest grane?

-Ten głupek podłożył bomby!

-Co?!- wyprowadziło mnie z równowagi

Wiedziałem, że wszystko zepsuje. Wiedziałem.

-Musimy stąd wiać! Ładunki podłożył wszędzie!- walnął biczami o ziemię

Nie musiał mi drugi raz powtarzać. Od razu zniknęliśmy z terenu fabryki i zamierzaliśmy wrócić do bazy. Tylko, co powiedzieć szefowi? Nie będzie zadowolony z misji, ale o tym idiocie trzeba mu powiedzieć. Koniec. Już go nie kryję. Mam dość ciągłego nadstawiania karku za niego. Niech szef dowie się o nim prawdy, jaka to z niego gnida.
Razem z Whiplashem dotarliśmy do bazy. Mr. Fix czekał też na Hummera, ale nie zjawił się. Musieliśmy mu wszystko wyjaśnić.

-A gdzie Hummer? Wiem, że dołączył do was. Co się stało?

-Zdradził nas! Ta perfidna pluskwa nas wykorzystała!- strzeliłem wściekły w skrzynie, aż rozpadły się na kawałki

-Whiplash, czy to prawda?- spytał z niedowierzaniem, licząc na pomyłkę lub kłamstwo

-Tak. Podstawił bomby i wysadził całą fabrykę

Mr. Fix nie ukrywał swej złości i pierwsze, co zrobił to strzelił promieniem w rząd stalowych skrzyń.

-A to podstępna szumowina! Macie go zniszczyć!- rozkazał w gniewie

Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że w końcu się ulotni.. Dość przewidywalne. Teraz niech szef dowie się o nim wszystkiego.

-A wiesz, że to on załatwił Unicorna i Killershirke'a?













-Jaki protokół? Tony, co się dzieje?- nadal  żądała wyjaśnień

-Może dokończmy nasze spotkanie. Potem ci wyjaśnię

-Teraz, albo nigdy! Mów!- krzyknęła, nalegając

-Protokół bezpieczeństwa. To zaprogramowana autodestrukcja zbrojowni w razie nagłego wypadku- próbowałem jej wyjaśnić

Nagle zadzwonił telefon. Znowu Rhodey. Odbiorę, bo w końcu randka spalona. Gorzej być nie może. Chyba nigdy nie będziemy mieć normalnego życia.

- Tony, przysięgam, że nie odpaliłem protokołu. Od razu anulowałem, ale zbrojownia i tak wyleciała w powietrze- mówił Rhodey w szoku z przerażeniem

-Co? Ale kto to zrobił?

-Pewnie ta ich trójca. Tony, ja przepraszam- obwiniał się Rhodey

Z wściekłością rzuciłem komórkę o łódkę. Podpłynęliśmy do portu, kończąc nasze spotkanie. Jaki ja jestem głupi. Dlaczego do tego dopuściłem? Przez zdenerwowanie poczułem się słabo, a ból brzucha się nasilił, że straciłem równowagę i upadłem.

-Tony, co się dzieje? Słyszysz mnie?- szturchnęła mnie poddenerwowana

Powoli wstałem i usiadłem na pobliskiej ławce. To nie tak mało być. Miało być zero zmartwień. Zawiodłem wszystkich. I Rhodey'go i Pepper. Szybko się uspokoiłem i jeden ból przeszedł.

-Pepper, naprawdę chciałem, by było idealnie, ale zawiodłem. Przepraszam- czułem się winny za zniszczoną randkę

-Tony, w porządku. Było cudownie. Nie narzekam- przytuliła mnie czule

Po tym ciepłym jej uścisku poczułem się lepiej, ale ból brzucha dalej doskwierał, choć nieco mniej. Z kieszeni wyjąłem kopertę, którą jej podarowałem.

-Weź to i otwórz, gdy będzie bardzo źle

Po jej policzkach spłynęły łzy. Domyśliłem się, jaka pierwsza myśl przyszła do głowy.

-Ty na poważnie? Nie mów, że...-załamał się jej głos

-Jeszcze nie- przytuliłem ją, by przestała płakać

Otarłem dłonią jej łzy. Nie powinna się smucić. Moja Pepper powinna zawsze żyć energicznie i z radością. Bez niepotrzebnych zmartwień.

-Na razie nie myśl, co będzie później. Cieszmy się sobą, póki możemy- próbowałem ją uspokoić,a dodatkowo zmartwiłem

Chwyciłem ją za rękę, odprowadzając ją do domu. Ciągle milczała. Jeśli zacznie być zamknięta przeze mnie, nie wybaczę sobie tego, że dałem jej taki ciężar. W końcu odezwała się do mnie z dalszym smutkiem na twarzy.

-To do zobaczenia- cmoknęła mnie w policzek, a ja się tym odwdzięczyłem

-Trzymaj się i niczym się nie przejmuj- poprosiłem, machając jej na pożegnanie


-----***----

Zbrojownia zniszczona. Whiplash też nie trawi Hummera? Czy to przez to, że nazwał go blaszakiem? Randka była i już nie ma. Co się jeszcze musi wydarzyć? Jeszcze 5 rozdziałów i zaczniemy kolejny sezon.

Rozdział 30: W świecie złudzeń

2 | Skomentuj


Na chwilę przerwałem prace nad stołem. Usiadłem do komputera, by przejrzeć stare aktualizacje Whiplasha. Niespodziewanie natrafiłem na dawne pliki, gdy ojciec panny Potts prawie odnalazł moją bazę. Jeszcze przed tym plikiem znalazłem informacje o przyjacielu panienki agenta FBI. Przecież Whiplash już tam był. Pewnie ta stara fabryka za domem Rhodes'ów, to ukryta baza blaszaka.

-Ciekawe. Trzeba to sprawdzić

Zawołałem moich pomagierów do centrali. Tylko zjawił się Blizzard.

-Tylko ty jesteś, a gdzie Hummer?- byłem zdumiony brakiem jednego sojusznika

-Hummer gdzieś poleciał. Co mam zrobić, szefie?- Donnie był gotowy na misję

-Przeszukaj starą fabrykę niedaleko domu Rhodes'ów. Możliwe, że to tam znajduje się zbrojownia Starka. Jak spotkasz Titanium Mana, przekaż mu lokalizację, by do ciebie dołączył- przekazałem mu wytyczne zadania

-Nie zawiodę cię- obiecał Blizzard, wychodząc z bazy

Gdy Gill zajmie się przeszukiwaniem fabryki, jak dokończę tworzyć mego sługusa. Muszę mu stworzyć nowe ręce, ulepszyć bicze i wgrać najnowsze aktualizacje, by stał się niezawodnym zabójcą.

-Informuj mnie na bieżąco. Jak znajdziesz coś ciekawego, od razu mi powiedz- rozkazałem

-Nie ma problemu. Zrozumiałem, szefie. A Hummer musi tam też być?

-We dwoje lepiej. Wiem, co ci zrobił

-Nic nie wiesz!- krzyknął i wyszedł z bazy

Z nimi to same kłopoty. Zachowują się, jak rozwydrzone bachory, które za dużo mają swobody. Oni mają mnie słuchać, bo inaczej zrobi się nieprzyjemnie.
Wróciłem do swojej roboty, zostawiając włączony komputer dla kontaktu z Blizzardem. Wkręcałem kolejną rękę bez dłoni, co musiała być zmodyfikowana dla lepszych biczy. Gdy miałem już zająć się montażem prawej ręki, odezwał się Gill. Podszedłem do monitora.

-Chyba musisz mieć ważne informacje, skoro akurat teraz się odzywasz

-Jestem w tej fabryce i szukam jego bazy, Oprócz starych foteli i kosza do koszykówki nic tu nie widzę. Szukać dalej?

Musi mieć dobry kamuflaż, albo to zbyt oczywiste, gdzie się znajduje zbrojownia Iron Mana.

-Tak, szukaj, Przeczesz cały teren. Gdyby ktoś się pojawił z dzieciaków, schowaj się i obserwuj, gdzie idą. Niedługo zbrojownia zniknie na zawsze- rozkazałem, planując atak

-Zrozumiałem. Już biorę się do pracy- przytaknął i wrócił do poszukiwań













Jak miło było słuchać słów z ust Tony'ego. To było urocze. Jestem jego bohaterką. Cudownie jest to słyszeć. I ten pocałunek. Cieszę się z tego spotkania. Ciekawe, co jeszcze wymyślił? Z rytmu dnia wybił mnie telefon. To Bobbie.

-Wybacz, ale muszę odebrać- było mi głupio, że w takich momencie musiałam rozmawiać z nią

-W porządku, Odbierz. Nie ucieknę- cmoknął mnie w policzek

Nieco oddaliłam się od Tony'ego, by w spokoju porozmawiać. Dziwne, że teraz to ona dzwoni.

-Wybrałaś zły moment na rozmowy- powiedziałam podirytowana

-Wybacz, Pepper, ale to bardzo ważne. To cię powinno zainteresować

-Mów- poprosiłam

-Ostatnio przeglądałam dane SHIELD potrzebne do śledztwa i okazuje się, że Duch był jednym z agentów na helikarierze. Znalazłam twoją teczkę i masz potwierdzone, że zdałaś test

Byłam w szoku. Czy to jakiś wkręt? Niemożliwe, Przecież agentka Hill spytała się generała i on potwierdził oblany egzamin.

-Jak to możliwe?

-Duch to zrobił specjalnie. Podmienił dane, by mógł wykonać zamach. Dlatego miałaś wrócić, a nie przez egzamin na agentkę. Rozumiesz? Powinnaś się cieszyć

-Czyli ja...- nie potrafiłam wydobyć z siebie słów

-Tak, Pepper. Zdałaś. Twój ojciec już to wie i wrócimy po ciebie

I to chciałam usłyszeć. Wracają do domu.

-A co z misją?- zapytałam zaintrygowana

-Zakończona. Nic nikomu się nie stało. Wracamy jutro. To już ci nie przeszkadzam. Pa- odparła zadowolona

- Pa

Byłam uradowała trzykrotnie. Nie dość, że mam tak wspaniałego geniusza, który wymyślił tę randkę, zdałam test, a oni wracają. Rozpromieniona z uśmiechem wróciłam do Tony'ego. Spojrzałam na zegarek i dochodziła już szesnasta. Szybko ten czas leci.

-Już jestem. Bobbie dzwoniła i powiedziała, że wrócą jutro z ojcem- podzieliłam się tą informacją

-To świetnie. A teraz moja kolej, by znowu cię zadowolić, kochana. Idziemy na łódkę. Będziemy oglądać lampiony na niebie

-Dzięki, dzięki, dzięki!- przytuliłam go zachwycona

Nagle Tony odczuł ból. Próbował go ukryć, ale widziałam, ze dalej odczuwa "pamiątki" po torturach.

-Dasz radę? Może wrócimy do domu?- zaczęłam się martwić na nowo

-W porządku. Chodźmy do łódki- chwycił nie za rękę i powędrowaliśmy do portu

















Mijały kolejne godziny, odkąd Blizzard się odezwał. Moja robota dobiegała końca. Musiałem tyko doczepić dłonie i wrzucić aktualizacje. Tym razem go tak łatwo nie pokonają. Większość części stworzyłem z niezniszczalnego metalu. Bicze dalej mogły się odłączać i wybuchać, a do tego są mocniejsze i rażą większym napięciem.
Gdy zamontowałem ostatnie elementy, spawając je ze sobą, zająłem się wgrywaniem aktualizacji.

-Teraz nikt cię nie pokona- podłączyłem USB do jego głowy

Przez cały obwód przeszedł prąd, który zasilił wszystkie części, by działały. W oczach pojawił się czerwony blask i Whiplash przebudził się.

-Fix, ocaliłeś mnie- powiedział ochrypłym głosem

-Nie, Whiplash. Powstałeś na nowo, by dokończyć zadanie. Teraz łatwo cię nie zniszczą i głowy nie urwą

Sługus wstał ze stołu i czuł się inny. Zmieniony.

-Co ty mi zrobiłeś?!- rzucił biczami w skrzynię, aż wybuchła

-Na początku będziesz czuł się inaczej, niż poprzednio, ale zapewniam cię, że masz lepsze uzbrojenie

Whiplash przyjrzał się swoim rękom i wypróbował nowe bicze. Na początku chwycił nimi za skrzynię, wyrzucając nią powietrze i niszcząc mini bombami.

-Jesteś gotowy na misję?- spytałem, czekając na jego reakcję

-Z przyjemnością- powiedział złowieszczo, miotając biczami w powietrzu

-Doskonale. Dołącz do Blizzarda. Wysyłam ci współrzędne. Macie znaleźć bazę Starka- rozkazałem, dyktując cel misji

-Jak to Starka?- Whiplash był zmieszany

-Stark to Iron Man, a raczej był

On był dalej zagubiony. Powiedziałem mu o porwaniu, torturach i sojuszu Blizzarda z Hummerem, na co wybuchnął niehamowanym śmiechem. Kazałem mu ruszać w drogę.

-Budzę się na nowo w nowym ciele, a ty mi gadasz o jakimś sojuszu?- pytał z niedowierzaniem

-To było ryzykowne, ale przyda się każda para rąk do pomocy

-Hummerowi nie można ufać- przestrzegł i odleciał na dysku

Wszyscy mają rację, że takiemu typkowi, jak Hummer nie można ufać. Nie dość, że w bazie robił, co chciał bez hamulców, to jeszcze ma konflikt z Gillem. A to trochę podejrzane, że tylko on został i Blizzard, a Whiplash musiał na nowo powstać.
Niespodziewanie odezwał się komunikator naukowca.

-Szefie, jest problem. Pojawił się Hummer

-Nie rozumiem, w czym tkwi problem?

-On coś kombinuje i rozmawia z kimś. Szefie, on wszystko zepsuje!- wściekł się Gill


-----***-----

Whiplash powraca. To nie wróży nic dobrego, a Hummer wkurza Blizzarda. Pepper zdała? Czy to nie sen? Wszystko się wkrótce wyjaśni. Może nie tak hop do przodu, ale na pewno dowiecie się wszystkiego.

BONUS #6 : Scenariusz z serialu ( oryginalnie z odcinka): Prawda i poświęcenie cz.2

2 | Skomentuj







1.
00:00:18,228 --> 00:00:20,105
Uważaj,
uciekaj

2
00:00:33,243 --> 00:00:35,120
Pepper, ruchy

3
00:00:35,203 --> 00:00:37,372
Pepper, on chce pierścienie
Rzuć mi je

4
00:00:37,455 --> 00:00:40,208
Ale, jeśli ci je dam, to zacznie
cię gonić

5
00:00:40,292 --> 00:00:41,793
No zrób to!

6
00:00:51,303 --> 00:00:53,680
Nie!

7
00:00:53,763 --> 00:00:56,349
Co ty zrobiłaś?

8
00:00:56,433 --> 00:00:57,684
Może--

9
00:00:57,767 --> 00:00:59,978
Może teraz zostawi nas w spokoju

10
00:01:09,071 --> 00:01:10,239
A może nie

11
00:01:57,256 --> 00:01:59,258
<b> 1x26 - Prawda i poświęcenie
Część 2 </b>

12
00:02:03,415 --> 00:02:04,625
Dobra

13
00:02:04,666 --> 00:02:05,959
Dobra

14
00:02:06,043 --> 00:02:08,587
Bez paniki

15
00:02:08,629 --> 00:02:11,882
Zamarzam, ale bez paniki

16
00:02:11,965 --> 00:02:13,800
Spróbuj włączyć silniki

17
00:02:13,842 --> 00:02:15,802
Beep!
Próba nieudana

18
00:02:15,844 --> 00:02:16,970
Beep! Beep!
Uwaga

19
00:02:17,012 --> 00:02:18,305
Temperatura w zbroi

20
00:02:18,388 --> 00:02:20,724
Spada poniżej poziomu
umożliwiającego przetrwanie

21
00:02:20,807 --> 00:02:23,435
Tak, wiem.

22
00:02:23,477 --> 00:02:26,522
Dlaczego silniki nie działają?

23
00:02:26,605 --> 00:02:28,440
Zbroja War Machine nie została
zaprojektowana

24
00:02:28,482 --> 00:02:31,276
do pracy w temperaturze
zera absolutnego.

25
00:02:31,318 --> 00:02:33,987
Ale zbroja Mark 1
może działać w kosmosie.

26
00:02:34,071 --> 00:02:35,489
Mark 1!

27
00:02:35,572 --> 00:02:37,866
Komputerze,
nawiąż zdalne połączenie

28
00:02:37,950 --> 00:02:39,326
ze zbroją Mark 1

29
00:02:40,661 --> 00:02:42,955
Połączenie nawiązanie

30
00:02:42,996 --> 00:02:44,456
Niech mnie namierzy

31
00:02:48,168 --> 00:02:50,170
Namierzono

32
00:02:50,212 --> 00:02:52,548
Włączaj silniki teraz

33
00:02:56,844 --> 00:02:59,471
To będzie...

34
00:02:59,513 --> 00:03:00,597
bolało.

35
00:03:11,692 --> 00:03:14,403
Wzrost temperatury wewnętrznej

36
00:03:14,486 --> 00:03:16,822
Za ile systemy zaczną znowu
działać?

37
00:03:16,864 --> 00:03:19,408
3.2 minuty.

38
00:03:19,491 --> 00:03:20,701
Uwaga.

39
00:03:20,742 --> 00:03:23,287
Zderzenie za  2.7 minut

40
00:03:24,371 --> 00:03:25,706
Komputerze, a może one
włączą się szybciej

41
00:03:25,747 --> 00:03:27,583
jak przyspieszymy?

42
00:03:27,666 --> 00:03:29,126
Odpowiedź pozytywna

43
00:03:29,209 --> 00:03:31,211
Zmaksymalizuj prędkość Mark 1

44
00:03:37,259 --> 00:03:38,552
Dalej.
Dalej.

45
00:03:38,594 --> 00:03:41,763
Niech to zadziała

46
00:03:41,847 --> 00:03:45,893
Systemy zbroi zaczną działać
za 1.1 minut

47
00:03:45,934 --> 00:03:47,436
Uwaga.

48
00:03:47,519 --> 00:03:50,939
Temperatura w zbroi przewyższa
umożliwiającą przetrwanie

49
00:03:51,023 --> 00:03:52,399
Zaraz tu umrę

50
00:03:52,482 --> 00:03:54,526
Osiągnięto temperaturę operacyjną

51
00:03:54,568 --> 00:03:56,653
Silniki zbroi włączone

52
00:03:56,737 --> 00:03:59,239
Tak!

53
00:03:59,323 --> 00:04:01,283
Wycofaj zbroję Mark 1

54
00:04:13,253 --> 00:04:15,547
A teraz do Machu Picchu

55
00:04:15,589 --> 00:04:16,590
Uwaga.

56
00:04:16,673 --> 00:04:20,886
Na wprowadzonych współrzędnych
wykryto statki powietrzne

57
00:04:20,928 --> 00:04:23,764
Komputerze, przygotuj
całe uzbrojenie

58
00:04:33,857 --> 00:04:36,610
Mandarynie, cała góra jest teraz
niestabilna

59
00:04:36,652 --> 00:04:37,819
Musimy uciekać

60
00:04:38,862 --> 00:04:39,947
Niech będzie

61
00:04:39,988 --> 00:04:41,782
Wrócimy po pierścienie

62
00:04:41,823 --> 00:04:44,493
kiedy smok już zeżre te dzieciaki

63
00:05:08,851 --> 00:05:09,935
Odlatujemy

64
00:05:09,977 --> 00:05:10,936
Już!

65
00:05:35,169 --> 00:05:36,962
Mandarynie,
ktoś nas śledzi

66
00:05:38,839 --> 00:05:41,008
Dobrze.
Otworzyć ogień

67
00:05:51,018 --> 00:05:52,519
Trafią nas

68
00:06:01,069 --> 00:06:02,029
Ah?

69
00:06:15,209 --> 00:06:17,085
Gdzie oni są?

70
00:06:17,169 --> 00:06:20,464
Ha!
Spóźniłeś się.

71
00:06:31,225 --> 00:06:33,560
Spytam jeszcze raz

72
00:06:33,602 --> 00:06:36,647
Gdzie oni są?

73
00:06:43,654 --> 00:06:45,030
Tony!

74
00:06:45,072 --> 00:06:47,491
Gene!

75
00:06:47,574 --> 00:06:49,159
On powraca!

76
00:07:08,220 --> 00:07:10,055
Ruchy, Stark!
Już!

77
00:07:22,776 --> 00:07:25,529
Więc macie jakiś plan?

78
00:07:25,612 --> 00:07:28,699
Od kiedy pierścienie są w smoku
nie!

79
00:07:28,782 --> 00:07:32,286
Hej, wydawało mi się
że to dobry pomysł

80
00:07:32,369 --> 00:07:33,787
Moglibyście przestać?

81
00:07:33,829 --> 00:07:35,455
Musimy przejść ten test

82
00:07:35,497 --> 00:07:36,748
On chce poświęcenie

83
00:07:36,790 --> 00:07:38,292
Jakiejś ofiary, czy czegoś

84
00:07:38,375 --> 00:07:40,711
Myślcie!

85
00:08:00,814 --> 00:08:02,316
Tony.

86
00:08:02,357 --> 00:08:03,400
Spokojnie

87
00:08:03,483 --> 00:08:05,068
Wszystko będzie dobrze

88
00:08:13,493 --> 00:08:14,828
Nie uda się nam to, prawda?

89
00:08:14,870 --> 00:08:16,496
Oczywiście, że tak

90
00:08:20,584 --> 00:08:23,253
Zaraz nas z tego wyciągnę

91
00:08:23,337 --> 00:08:24,171
Jak?

92
00:08:26,423 --> 00:08:27,716
Tony?

93
00:08:34,515 --> 00:08:35,682
Hej, brzydalu!

94
00:08:35,724 --> 00:08:38,810
Tutaj!

95
00:08:38,852 --> 00:08:40,354
Tony!

96
00:08:40,437 --> 00:08:41,605
Pepper, nie!

97
00:08:41,688 --> 00:08:43,982
On to robi, żebyśmy mogli uciec

98
00:09:21,562 --> 00:09:23,021
Tak!

99
00:09:23,063 --> 00:09:24,565
Iron Man?

100
00:09:24,648 --> 00:09:27,526
Czemu tak długo?

101
00:09:27,568 --> 00:09:28,735
Nie pytaj.

102
00:09:28,819 --> 00:09:30,445
Jesteście cali?

103
00:09:30,529 --> 00:09:31,989
Rhodes?

104
00:09:32,072 --> 00:09:34,074
Jesteś Iron Manem?

105
00:09:34,116 --> 00:09:35,242
Nie.

106
00:09:42,374 --> 00:09:46,753
To chciałem ci powiedzieć
w samolocie

107
00:09:46,837 --> 00:09:48,046
To ja nim jestem

108
00:09:52,009 --> 00:09:53,719
Stark?

109
00:09:56,638 --> 00:09:58,307
Przełączam na wewnętrzne
systemy komunikacyjne

110
00:09:58,348 --> 00:09:59,266
Słyszę cię

112
00:10:00,851 --> 00:10:03,228
Nie uwierzyłbyś, przez co dzisiaj
przeszedłem

113
00:10:03,312 --> 00:10:05,689
To nie mogło być straszniejsze
od próbującego cię zjeść smoka

115
00:10:07,524 --> 00:10:08,775
Zabierz stąd Pepper i Gene'a

116
00:10:08,817 --> 00:10:09,860
A ja przytrzymam--

117
00:10:09,943 --> 00:10:10,819
Uważaj, Rhodey!

118
00:10:31,006 --> 00:10:34,176
Chcesz walczyć, smoku?
No to walcz ze mną


119
00:10:34,218 --> 00:10:35,886
Tony...

120
00:10:35,969 --> 00:10:38,555
to Iron Man?

121
00:10:38,639 --> 00:10:40,349
Gene.
Gene!

122
00:10:40,432 --> 00:10:41,391
Wiem
Przepraszam

123
00:10:41,475 --> 00:10:42,518
Wszystko ci wyjaśnimy

124
00:10:42,601 --> 00:10:45,354
Ale teraz musimy się ruszać

125
00:10:45,395 --> 00:10:47,105
Gene, rusz się!

126
00:11:22,558 --> 00:11:24,935
Jak na kogoś, kto twierdził, że
już nie założy zbroi

127
00:11:25,018 --> 00:11:25,894
Nie tak źle

128
00:11:25,936 --> 00:11:26,979
Dzięki.

129
00:11:27,062 --> 00:11:28,605
Jak można go zatrzymać?

130
00:11:28,689 --> 00:11:29,857
Skąd mam to wiedzieć?

131
00:11:29,898 --> 00:11:31,108
Myślałem, że masz mnie uratować

132
00:11:31,191 --> 00:11:32,276
Uwaga

133
00:11:32,359 --> 00:11:34,319
Trwa gromadzenie energii Makluan

134
00:11:34,403 --> 00:11:35,320
Gdzie?

135
00:11:55,924 --> 00:11:56,967
Tony!

136
00:12:24,745 --> 00:12:26,580
To do niczego nie prowadzi

137
00:12:26,622 --> 00:12:28,707
Musimy zabrać stąd Gene'a i Pepper

138
00:12:38,342 --> 00:12:39,885
Gene!

139
00:12:41,720 --> 00:12:42,721
Nie.

140
00:12:42,804 --> 00:12:44,598
O, nie, proszę.

141
00:12:55,234 --> 00:12:56,235
Gene!

142
00:12:58,111 --> 00:12:59,655
Gene?

143
00:12:59,738 --> 00:13:00,864
Nie, nie, nie, nie, nie.

144
00:13:00,948 --> 00:13:02,074
Proszę, nie.

145
00:13:02,157 --> 00:13:03,575
To nie mogło się stać

146
00:13:03,659 --> 00:13:04,993
Gene, nie !

147
00:13:06,703 --> 00:13:07,830
Pepper, uciekaj!

148
00:13:27,766 --> 00:13:30,018
On--
zatrzymał się.

149
00:13:30,102 --> 00:13:33,647
Co się dzieje?

150
00:13:33,689 --> 00:13:35,524
Gene przeszedł test

151
00:13:35,566 --> 00:13:38,402
Poświęcił się,
 żeby uratować Pepper

152
00:13:45,868 --> 00:13:47,160
Ja żyję.

153
00:13:47,202 --> 00:13:48,370
Ja--

154
00:14:21,236 --> 00:14:22,654
Uwaga!

155
00:14:41,215 --> 00:14:42,591
Nie no.

156
00:14:42,633 --> 00:14:43,800
Hej,

157
00:14:43,884 --> 00:14:45,052
Patrzcie.

158
00:14:47,888 --> 00:14:48,805
Gene?

159
00:14:48,889 --> 00:14:50,265
Gene!

160
00:14:56,438 --> 00:14:57,773
Nie.

161
00:14:57,856 --> 00:15:01,777
Nie Gene.

162
00:15:06,532 --> 00:15:07,950
Mandaryn.

163
00:15:10,869 --> 00:15:12,955
Gene, co ty wyprawiasz?

164
00:15:12,996 --> 00:15:15,332
Jesteśmy przyjaciółmi

165
00:15:15,415 --> 00:15:16,667
Nie.

166
00:15:16,750 --> 00:15:17,876
Nie prawda

167
00:15:23,799 --> 00:15:27,177
O!
Rhodey!

168
00:15:27,261 --> 00:15:31,932
Nigdy go nie lubiłem

169
00:15:39,147 --> 00:15:40,274
Co ty wyprawiasz, Gene?

170
00:15:40,315 --> 00:15:44,069
Nie jesteś taki

171
00:15:44,152 --> 00:15:47,322
Nie masz pojęcia, jaki jestem

172
00:15:47,364 --> 00:15:48,323
Uwaga.

173
00:15:48,365 --> 00:15:49,867
Trwa nagły wzrost napięcia.

174
00:15:49,950 --> 00:15:52,578
Brak możliwości wyrównania

175
00:15:56,165 --> 00:15:59,585
Cała moc do butów

176
00:16:09,803 --> 00:16:11,263
Nie rób tego, Gene

177
00:16:11,346 --> 00:16:13,307
To nie musi tak być

178
00:16:13,348 --> 00:16:15,350
Mylisz się, Stark

179
00:16:15,434 --> 00:16:17,853
Ten dzień był nieuchronny

180
00:16:17,936 --> 00:16:21,607
Od chwili, kiedy wysadziłem
samolot twojego ojca

181
00:16:21,690 --> 00:16:22,816
Co?

182
00:16:38,957 --> 00:16:41,543
Nie miałem pojęcia, jak mogłeś
to przetrwać

183
00:16:41,627 --> 00:16:45,172
ale teraz to ma sens

184
00:16:47,257 --> 00:16:50,552
Rhodey, proszę. Proszę bądź cały.

185
00:16:50,594 --> 00:16:51,637
Powiedz coś

186
00:16:51,720 --> 00:16:52,763
Cokolwiek

187
00:16:52,846 --> 00:16:54,056
Dalej , Rhodey.

188
00:17:10,864 --> 00:17:14,576
Ta chwila to był
 cel mojego życia

189
00:17:14,618 --> 00:17:17,621
Jeden pierścień miał siłę
wystarczającą, żebym rozpoczął swoją podróż

190
00:17:17,704 --> 00:17:19,915
ale z pięcioma pierścieniami

191
00:17:19,998 --> 00:17:22,668
Będę miał wszystko, czego chcę

192
00:17:24,753 --> 00:17:29,174
Teraz dzierżę nieograniczoną moc

193
00:17:41,395 --> 00:17:43,105
Ale numer

194
00:17:43,146 --> 00:17:45,732
A już zaczynałem cię lubić

195
00:17:46,900 --> 00:17:48,569
Gene,

196
00:17:48,610 --> 00:17:50,112
Proszę.

197
00:17:50,195 --> 00:17:53,115
Błagam, nie rób tego

198
00:17:53,198 --> 00:17:55,826
Przykro mi, Pepper.

199
00:17:55,909 --> 00:17:58,287
Nie!

200
00:17:58,370 --> 00:18:01,874
Nie pozwolę ci znowu skrzywdzić
mojej rodziny!

201
00:18:10,299 --> 00:18:11,633
Stan krytyczny

202
00:18:11,675 --> 00:18:14,219
Poważne obciążenie funkcji
życiowych użytkownika

203
00:18:17,306 --> 00:18:18,849
Bliska całkowita awaria zbroi

204
00:18:18,932 --> 00:18:21,268
Konieczność manewrów unikowych

205
00:18:21,310 --> 00:18:22,352
Nie!

206
00:18:22,436 --> 00:18:24,479
To się musi skończyć

207
00:18:25,814 --> 00:18:27,191
To niemożliwe

208
00:18:27,274 --> 00:18:29,318
To nie może się dziać!

209
00:18:33,488 --> 00:18:34,990
Poddaj się!

210
00:18:35,073 --> 00:18:36,158
Nie!

211
00:18:36,200 --> 00:18:37,993
Puść mnie!

212
00:18:38,035 --> 00:18:39,328
Nigdy! Nigdy!

213
00:18:39,411 --> 00:18:40,662
Jeśli nie

214
00:18:40,704 --> 00:18:42,873
To już nigdy nie zobaczysz
swojego ojca

215
00:18:42,956 --> 00:18:44,666
Kłamiesz

216
00:18:44,750 --> 00:18:46,877
Mój ojciec nie żyje

217
00:18:46,960 --> 00:18:48,879
On żyje

218
00:18:48,962 --> 00:18:51,924
Zabrałem Howarda, bo potrzebowałem
informacji o pierścieniach

219
00:18:56,845 --> 00:18:58,222
Howardzie Stark

220
00:18:58,305 --> 00:19:00,599
Zaprowadzisz mnie do pierścieni
Makluan

221
00:19:00,682 --> 00:19:03,519
zaczynając od twojego

222
00:19:03,602 --> 00:19:06,522
Proszę, mój syn

223
00:19:06,563 --> 00:19:09,066
Nie obchodzi mnie to

224
00:19:12,152 --> 00:19:14,863
Wyszło na to, że wziąłem
złego Starka

225
00:19:14,905 --> 00:19:18,492
Puszczaj, albo nigdy go
nie znajdziesz

226
00:19:21,537 --> 00:19:24,456
Gene.

227
00:19:24,540 --> 00:19:26,625
Dlaczego?

228
00:19:43,350 --> 00:19:46,770
Co się stało?
Gdzie ja?... jak?

229
00:19:47,062 --> 00:19:50,148
To bardzo proste, Tony
Spałeś przez 14 godzin

230
00:19:50,357 --> 00:19:52,442
- Zabrałeś nas tu?
- Tak.

231
00:19:53,694 --> 00:19:56,446
Chyba nie chcę wyglądać przez
okno, prawda?

232
00:19:56,822 --> 00:20:00,701
Nie, Zbrojownia i jej okolice
są całkiem zniszczone

233
00:20:00,784 --> 00:20:03,412
Będziemy musieli wyjaśnić to
mamie, kiedy wróci

234
00:20:04,163 --> 00:20:05,873
Jak Gene mógł nam to zrobić?

235
00:20:06,707 --> 00:20:10,085
Gene'a nigdy nie było
Był tylko Mandaryn

236
00:20:10,335 --> 00:20:12,546
- Tylko, że nie wiedzieliśmy
- Ale ja...

237
00:20:13,046 --> 00:20:15,465
Wszystkich nas oszukiwał, Pepper

238
00:20:15,799 --> 00:20:17,384
 I co teraz będzie?

239
00:20:17,676 --> 00:20:20,929
Mój tata żyje.
Musimy go znaleźć.

240
00:20:21,138 --> 00:20:23,724
- Jak?
- Kiedy znajdziemy Gene'a.

241
00:20:33,192 --> 00:20:34,985
- Dzięki
- Nie przejmuj się tym

242
00:20:35,569 --> 00:20:37,362
Przepraszam, że was
 w to wciągnąłem

243
00:20:37,863 --> 00:20:41,158
Hej, my bogate dzieciaki
musimy trzymać się razem, prawda?

244
00:20:46,788 --> 00:20:48,624
Może po prostu porzućmy
wszelkie urazy

245
00:20:48,665 --> 00:20:52,461
i zostańmy... przyjaciółmi


246
00:21:01,637 --> 00:21:02,888
Tak mi przykro

247
00:21:02,971 --> 00:21:04,223
ale nie jesteś sam

248
00:21:04,306 --> 00:21:06,558
Masz przyjaciół:
Tony'ego, Rhodey'go.

249
00:21:06,850 --> 00:21:08,852
No i mnie

250
00:21:08,810 --> 00:21:11,563
Mówiłaś, że to moje przeznaczenie
matko

251
00:21:11,647 --> 00:21:13,649
Ale myliłaś się

252
00:21:13,732 --> 00:21:15,567
Nawet z mocą tych
pięciu pierścieni

253
00:21:15,651 --> 00:21:18,362
ciągle jestem nikim

254
00:21:39,842 --> 00:21:41,176
Było ich dziesięć

255
00:21:41,385 --> 00:21:43,929
Mandaryn miał 10 pierścieni

256
00:21:44,555 --> 00:21:46,598
Pozostało jeszcze pięć

257
00:21:47,516 --> 00:21:51,103
A ich moc będzie moja


----***---

Z dedykacją dla Selene ( cichej czytelniczki)

Rozdział 29: Żeby było, jak dawniej

2 | Skomentuj


Obudziłem się dość wcześnie z rana. To pewnie przez ten ból brzucha, który nie pozwolił mi zmrużyć oczu. Poboli i przestanie, jak to zwykle bywa w życiu.
Wstałem z łóżka i spojrzałem na nadgarstek Prawie dochodzi ósma. Rhodey pewnie jeszcze śpi, a z Pepper bywa różnie. Postanowiłem do niej zadzwonić. Odebrała nieco martwa. Ledwo żywym głosem było ją słyszeć w słuchawce.

-Dzień dobry, księżniczko. Śpisz jeszcze?- spytałem rozmarzonym głosem

-Spałam, ale dzięki. Już nie śpię- ziewnęła

-Masz dziś wolny czas? Chciałbym z tobą się spotkać. Tylko ty i ja- zaproponowałem spotkanie

-Dla ciebie mam zawsze. A co będziemy robić?- czułem, jak uśmiecha się

-Przyjdę po ciebie. Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Do zobaczenia, Pep

Jak ja dawno z nią nie wyszedłem na miasto. Ciągle tylko zbrojownia i tyle. W dodatku nie udał nam się wyjazd przez to porwanie. Dlatego musiałem jej pokazać, że dalej ją kocham i nic się nie zmieniło.

-A już lepiej się czujesz?- spytała z troską

-W porządku, Przyjdę o dziewiątej. Bądź gotowa- i rozłączyłem się

Ubrałem bluzkę i włożyłem buty. Lekko wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi. Dalej podpierałem się ścian, by nie upaść. Będę musiał przy niej ukrywać złe samopoczucie. Nie chcę jej niepotrzebnie martwić. Wystarczy, że Rhodey przesadza nadopiekuńczością.
Gdy przeszedłem przez drzwi, ostrożnie zszedłem po schodach do kuchni. Wypiłem szklankę wody i usiadłem na kanapie w salonie. Nie zauważyłem, kiedy Rhodey się pojawił.

-A, co ty taki ranny ptaszek? Coś kombinujesz z Pepper, co?- zaśmiał się

-A żebyś wiedział- wymusiłem chytry uśmieszek

-Hmm...niech zgadnę. Randka- pomyślał

-Nie do końca. Coś większego- wstałem z kanapy

Już byłem przy drzwiach, ale mnie zatrzymał.

-Na pewno nic ci nie jest? Widzę, że coś jest nie tak- odkrył mój kamuflaż

-To nic. Do wesela się zagoi- wzruszyłem ramionami

-Ale ty już je miałeś- przypomniał

-Twojego, Rhodey- uśmiałem się głupawo za bardzo, że znowu poczułem ból

Pożegnałem się z przyjacielem i wyszedłem z domu. Od razu wpadłem do zbrojowni, żeby zabrać list. Nawet nie pamiętam, czemu go tam zostawiłem. A to jeden z ważnych elementów spotkania. Jedna dla Pepper, a  druga dla Rhodey'go.
Gdy wziąłem koperty ze sobą, schowałem je do kieszeni. Od razu zamówiłem taksówkę pod dom mojej rudej. Ciekawe, czy już wstała? Mam nadzieję, że nikt nam nie popsuje tego dnia.









Co zaś on wymyślił? Nie brzmiał zbyt pewnie. Może to przez ciągły strach, a po tym porwaniu nie wydaje się spokojny. Jednak cieszę się, że będziemy sami, by szczerze porozmawiać. Jeszcze niedawno przysięgał uczciwość, a teraz nie potrafię mu ufać.
Wstałam z łóżka i ogarnęłam włosy, przeczesując je grzebieniem. Gdy byłam już ubrana, usłyszałam dźwięk telefonu stacjonarnego. Musiałam zejść do salonu, skąd dobiegał hałas.

-Halo? Kto mówi?- nie wiedziałam, kto dzwonił

-Cześć, skarbie. Jak tam w Hiszpanii? Pewnie ciepło. Nie to, co u mnie

Tata? To był on. Dawno się nie odzywał. Tęsknię za nimi.

-Tatku, jestem w domu i na razie jest ciepło, ale w nocy wiewa chłodem. Jak tam? Wszystko gra?- cieszyłam się, słysząc jego głos

-Tak, jest dobrze. Dziwi mnie tylko, czemu nadal jesteś w mieście?- zaczął wypytywać o powód

-Sprawy się pokomplikowały. To pozdrów ode mnie Bobbie i trzymajcie się- wyjaśniłam, przekazując im pozdrowienia

-Dzięki, Patricio. Do zobaczenia- pożegnał się, rozłączając połączenie

Jak to dobrze, że nic im nie jest. Kiedy była tam Bobbie, ojciec był bezpieczny. Mam nadzieję, że szybko wrócą.
Po rozmowie odłożyłam słuchawkę i poszłam do łazienki umyć twarz i ręce. Potem zjadłam bułkę z serem i popiłam szklanką herbaty.

-Powinnam zdążyć przed dziewiątą- spojrzałam na zegar w kuchni

Miałam jeszcze pół godziny, zanim Tony tu przyjdzie. Może powinnam włożyć coś eleganckiego? Albo daruję przebieranki. Pójdę w zwykłym stroju na co dzień. Ona na pewno w smokingu nie przyjdzie. Do tego na pewno się nie zmusi. A może jednak? Nie, to nie w jego stylu.
Przejrzałam się w lustrze, by zobaczyć, czy mogę tak wyglądać. Wszystko w miarę się ze sobą komponowało. Bez stresu, Pepper. Będzie dobrze. Nikt nam tego nie zniszczy.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. To on. Spokojnie podeszłam zobaczyć przez wizjer, czy nie mylę się. A jednak on tam stał.

-Możesz otworzyć? Nie jestem włamywaczem, Pepper- zawołał Tony

-Chwilka- zajrzałam ponownie przez wizjer

Lekko strzepałam drobinki kurzu z bluzki. Zapomniałam, by posprzątać. I co ja teraz zrobię?
Otworzyłam mu drzwi, a on stał uśmiechnięty z białą różą w ręce.

-Dla mojej drugiej połówki- wręczył mi kwiat

-Dzięki- cmoknęłam go w policzek, aż nieco się zarumienił

-Gotowa na podróż?- spytał, czekając na moją odpowiedź

Zmieszałam się. Kompletnie zbił mnie z tropu. O co mu chodzi?

-Jaka podróż? Mieliśmy się spotkać











Pepper była odrobinę zagubiona. Nie wiedziała, co dla niej zaplanowałem. Moje słowa były dla niej nierozwiązalną zagadką.

-Wszystko ci wyjaśnię, jeśli mi ufasz- wyciągnąłem do niej rękę

-Ufam- chwyciła mnie

Od razu zamknęła mieszkanie i wyszliśmy, trzymając się za rękę. Na początku przeszliśmy kawałek drogi, żeby dojść do parku.

-Mogłeś mi od razu powiedzieć, że zabierasz mnie tu. Jest cudownie- wtulił się w moje ramię

-Wiedziałem, że ci się spodoba. Dziś mamy dużo czasu dla siebie. Będę z tobą, ile zechcesz- obiecałem, dotrzymując jej towarzystwa

Spacerowaliśmy przez długą alejkę, mijając ławki, które były zapełnione parami, jak my. Muszę jej wszystko wynagrodzić. Każdy smutek, każdą złą wiadomość i ciągłe ryzyko jako Iron Man. W dodatku zaniedbałem naszą miłość. Muszę ożywić nasze relacje.

-Będziesz ze mną do wieczora? Bo dzisiaj puszczają lampiony. Chcę przy tym być. Proszę, zgodzisz się na to?- zaproponowała, prosząc

-To też mam w planach- wymusiłem uśmiech, bo ból znowu dał po sobie znać

-Wszystko gra?- spytała

Wyprostowałem się, kryjąc ból. Dlaczego to musi akurat mnie męczyć? I to dzisiaj? Nadal kiwałem głową, że to nic takiego.

-Pepper, bez nerwów. Jest dobrze

-Na pewno? Przecież po tym porwaniu...- przerwałem jej

-Starczy. Nie spotkałem się z tobą, byś grała rolę Rhodey'go. Proszę cię, skupmy się na nas. Na naszym dniu, dobrze?

Pepper niechętnie zgodziła się dać za wygraną i przestała męczyć mnie tymi pytaniami. Na końcu ścieżki usiedliśmy na wolnej ławce.

-Chciałabym przestać żyć w takim świecie, gdzie ciągle istnieje zło- wyżaliła się, wtulając się ze łzami w oczach

I znowu to samo? Dlaczego musi się smucić tak często? Pewnie to ja jestem tego przyczyną. Wszystkim sprawiam kłopoty. Gdybym nie wynalazł zbroi, nie poznałby tak wspaniałych ludzi, jak Pepper i Rhodey. Czasem żałuję, że nie potrafię zmienić biegu zdarzeń.

-Ja też bym chciał, ale spójrz na to z lepszej strony. Jako Rescue ratujesz ludzi i to jest coś niezwykłego. Pamiętaj, że w tym świecie nie jesteś sama- pocieszyłem ją, bawiąc się jej włosami

-Masz rację. Cieszę się, że jesteś ze mną. Przy tobie czuję się bezpieczna

-A ty jesteś i zawsze będziesz moją bohaterką- przypomniałem , patrząc na jej brązowe oczy

Nagle nasze twarze były blisko siebie i instynktownie poczułem, że muszę ją pocałować. To nie implant utrzymuje mnie przy życiu, bo prawdziwym sercem i życiem jest moja kochana Pep. Gdyby nie ona, już dawno bym zniknął stąd.


----***----

Taki niespodziewany obrót wydarzeń. Randka?  Czy to prawdziwe?  A jeszcze jakie tu wyznania. Myślę, że romantyczki powinny być zadowolone. Pytania?

Rozdział 28: Pomocna dłoń

4 | Skomentuj

--**Pepper**--

Latałam nad miastem, szukając Tony'ego. Rhodey próbował jakoś go namierzyć. Byłam cała w nerwach i przez to rozmyślanie prawie uderzyłam w wieżowiec.

-Pepper, żyjesz?- spytał się Rhodey

-Tak, tak, Jestem cała. Rhodey, masz jakiś ślad?

-Nadal nic. Pepper, wszystko będzie dobrze- próbował mnie uspokoić

Jak ja mogę być spokojna i nie martwić się, jak Tony nagle zaginął. Mieliśmy być sami na naszej podróży poślubnej, a tu taki obrót spraw.
Nagle odezwał się mój telefon. Nadzieja. Może to on? Przekierowałam połączenie do zbroi.

-Pepper...jesteś bezpieczna?- zapytał ktoś łamliwym głosem

-Tony, czy to ty?- miałam łzy w oczach

-Tak, kochana. Jesteś cała?- nadal pytał z troską

-Spokojnie, Tony. Jestem bezpieczna. Nic mi nie jest. Gdzie jesteś? Szukamy cię!

-Nie wiem. Ważne,że...jesteś bezpieczna- zakaszlnął

Nie jest dobrze. Coś mu jest. Dobrze, że zadzwonił. Łatwiej go odszukam.

-Rhodey, masz go?- prawie krzyknęłam przez komunikator

-Tak. Jest od ciebie dwie przecznice dalej. Dolecisz do niego w dziesięć minut- poinformował mnie Rhodey, wysyłając lokalizację

Włączyłam pełną moc do silników, by dotrzeć do Tony'ego, jak najszybciej to możliwe. Ostrożnie mijałam wieżowce i różne drapacze chmur. Nawet przez tryb maskujący żaden helikopter mnie nie zauważył.

-Pepper, tracę sygnał. Pospiesz się. Jesteś już blisko

Maksymalnie włączyłam szybkość w zbroi. Ostatnie zrobiłam zakręty i trafiłam do celu. Od razu zauważyłam, gdzie leżał. Powoli wylądowałam w zaułku i przyjrzałam się jego ranom. Cała bluzka we krwi, odciski po linach na nadgarstkach i całe posiniaczone ręce. W dodatku trzymał się za implant. Niedobrze.

-Tony, słyszysz mnie?- zdjęłam hełm, trzymając go za ramię

-Pepper- powiedział i syknął z bólu

-Trzymaj się, Zabiorę cię stąd

Chwyciłam go delikatnie z ziemi i zabrałam do zbrojowni. To był horror. Patrzeć na tak bestialsko potraktowanego chłopaka. Miał zamknięte oczy, ale zacisnął język między zębami, by nie jęczeć z bólu. Kto mógł to zrobić?
Po dotarciu do bazy podpięłam mu ładowarkę do implantu, opierając go o ścianę.

-Pepper, co mu się stało?- Rhodey był w szoku, widząc Tony'ego w tak makabrycznym stanie

-Znalazłam go, gdzie zlokalizowałeś telefon. Masz może apteczkę? Trzeba mu opatrzyć rany

-No pewnie, że mam- podbiegł do szafki, gdzie znalazł poszukiwaną rzecz





--**Tony**--


Nienawidzę, gdy tacy ludzie, jak Titanium Man niszczą moje plany. Co ja mówię? Moje i Pepper. Mieliśmy go spędzić razem bez żadnych kłopotów. Jednak dobrze, że nie porwali Pepper. Z tego, co mówił Blizzard, plan był inny. No własnie. Blizzard. Uratował mnie przed śmiercią. Nadal jest w nim cząstka człowieka. On próbował mi pomóc, mimo dawnych urazów.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Pepper. Powoli wzrok wracał do normy i po paru minutach widziałem wszystko, jak trzeba. Skojarzyłem, że byłem w zbrojowni. Od razu wrócił ból po torturach. Jednak ona zajęła się tym. Siedziała obok mnie, odkażając rany na rękach. Na twarzy znalazło się z kilka małych plasterków.

-Pepper, nie płacz- otarłem jej policzki

-Tony, mogłam cię stracić- przytuliła mnie i  dalej miała płaczliwy głos

Tego mi brakowało. Ja sam bałem się, że ją skrzywdzą, ale całe szczęście nie ucierpiała. Nasze czułostki przerwał Rhodey.

-Jak się czujesz?- spytał z troską

-Szczerze? Mogło być gorzej. Rhodey, oni chcieli wiedzieć, gdzie znajduje się zbrojownia. Dlatego tak wyglądam- streściłem krótko, ukrywając ból

Pepper nadal płakała. Nie lubię, gdy się smuci.

-Czyli ktoś ci to zrobił? Kto?- chciała wiedzieć, kto za tym stoi

-Titanium Man. On współpracuje z Mr. Fixem

Byli w szoku, co im powiedziałem. Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Nie potrafili w to uwierzyć.

-Żartujesz chyba? Jak to możliwe?- chwycił się za głowę

-Wszystko jest możliwe- podparłem się o ścianę, by wstać

Na szczęście Pepper była przy mnie i mi pomogła. Ładowanie dobiegło końca. Poprosiłem ją, by mnie zabrała do pokoju. Nadal okropnie bolał mnie brzuch i jedną ręką trzymałem się za bolące miejsce. Rhodey nie był zadowolony,

-Może lepiej niech to lekarz zobaczy?- zaproponował

-Nie, nie trzeba- zaprzeczyłem

A Rhodey znowu matkuje. Jemu to nigdy się nie znudzi. Nie jestem już dzieckiem, tylko mężem, który ma najwspanialszą żonę we wszechświecie. A mówię o mojej jedynej Pep.
Oparłem się ręką przy jej karku i wyszliśmy ze zbrojowni. Rhodey zgasił światło i zablokował drzwi. Na zegarku była dwudziesta druga godzina. Przekroczyłem próg drzwi i poszedłem do pokoju, trzymając się poręczy. Poczułem, że opadam z sił i w ostatniej chwili mnie chwyciła.

-Nie puszczę cię. Zaufaj mi

-Ufam ci, jak mało komu- wymusiłem uśmiech na twarzy

-Wiesz, jak bardzo cię kocham- spojrzała mi w oczy

-Wiem, Pepper. Jesteś kochana i dziękuję za pomoc

Zdjąłem buty i położyłem się na łóżku. Przez chwilę jeszcze stała w drzwiach, a później zniknęła, gdy zamknąłem powieki.









--** Blizzard**--


Po dotarciu do bazy przestałem czuć się źle. Chciałem wrócić do normalności i zapomnieć widoku jego tortur. Gdy przeszedłem przez drzwi, usłyszałem hałas maszyn. Mr. Fix robił na stole jakiegoś robota. Plany mu się nie zmieniły. Czyli Whiplash powstanie na nowo?

-Gdzie zabrałeś Starka? Jak daleko?- od razu spytał, odkładając jedno z wierteł

-Dziesięć kilometrów. Jakiś ślepy zaułek- powiadomiłem go

-Doskonale. Dobra robota. Może porwanie poszło na marne, ale i tak znajdę tę zbrojownię. Nawet nie będzie wiedział, kiedy zobaczy ruiny swojej bazy- powiedział pewny siebie

-Budujesz Whiplasha? Znowu?

-Tak. To część planu. Na razie ci nie zdradzę, bo ostatnio zmieniłeś moje rozkazy. Olałeś mnie!- nie ukrywał dalszej urazy

Nie mogłem mu powiedzieć, jaka jest prawda. Hummer ma na mnie haka. Skończę z nim. Na pewno z nim skończę.

-Przepraszam, szefie. Proszę mi za to wybaczyć. To się już nigdy więcej nie powtórzy- próbowałem go jakoś udobruchać

-Mam nadzieję, bo inaczej będzie źle- przestrzegł szef przez okrutną karą za nieposłuszeństwo

Zostawiłem Mr. Fixa samego przy stole, gdzie tworzył swego wiernego sługusa. Wszedłem na dach, a tam stał Hummer, patrzący się w zamglony port.

-Chyba nie powiedziałeś mu o mnie?

Podszedłem bliżej niego, a złość trzymałem w sobie. Oszczędzoną furię wykorzystam później.

-Nie mówiłem. Lepiej mu nie przeszkadzaj, Buduje Whiplasha

Hummer zaśmiał się z żałością. Nie wiem, co w tym śmiesznego. Cóż, każdy ma własne poczucie humoru. On ma akurat takie specyficzne.

-Jaja sobie robisz przed Wielkanocą? Ten blaszany wariat z biczami wróci do życia?! Żałosne!

-Niby czemu? Przyda się pomocna dłoń- stwierdziłem

-Skoro tak, to ja się wycofuję. Nie ma mowy, bym współpracował z blaszanym łbem- zaparł się zdecydowanie

-To samo myślę o dalszej współpracy z tobą

Wyprowadziłem go z równowagi i wysunął swoje ostrza blisko mojej głowy, aż zabłysło zielonym blaskiem przy moich oczach.

-A co ja ci zrobiłem?! Co?!- był wściekły za to, co wyrzuciłem z moich myśli

-Zabiłeś Stane'a, a to ja miałem zrobić! Mało tego, to ty zabiłeś Unicorna i Killershrike'a. Jak Fix się o tym dowie, będziesz skończony- zagroziłem mu

Teraz brakło mu pewności siebie. Schował ostrza i uchylił swój hełm.

-Kiedyś cię za to zabiję!- krzyknął i odleciał daleko od bazy


---***--

Niespodziewany obrót spraw. Co będzie dalej? Cierpliwości. W czwartek kontynuacja. Czy ktoś to czyta? Zaczyna mi się wydawać, że są tu dwie osoby, albo jedna.

Rozdział 27: To tylko zwykły człowiek

4 | Skomentuj


Tortury przeciągały się w kolejny kwadrans, a Stark nadal trzymał język za zębami. Mr. Fix chciał wiedzieć tylko jedną rzecz.

-Gdzie jest zbrojownia?!- uderzył go Hummer mocno w twarz, aż z jego kącika ust zaczęła płynąć krew

-Nigdy wam nie powiem! Słyszycie? Nigdy!

Mr. Fix tracił cierpliwość i sam przejął "przesłuchanie" chłopaka. Trochę było mi go szkoda. Mimo wszystko ,to jeszcze dziecko. Gdyby był w zbroi, nie czułbym wyrażania mu współczucia. Patrzenie na cierpienie małego było okrutne. Nie litowali się nad nim i za wszelką cenę chcieli wydusić z niego informację. Widziałem, że opada z sił. Musiałem jakoś zareagować na ich porywczość.

-Zostawcie go. Dajmy mu czas na przemyślenie. Może zacznie gadać, nim go zabijemy

-Mięczak- skomentował Titanium Man

Już chciałem rzucić się na tego głupola, ale szef w porę mnie powstrzymał.

-Dobra, przestańcie! Gill ma rację. Może chwila czasu w celi da mu do myślenia

Hummer uderzył chłopaka w brzuch, co spowodowało, że pluł krwią. Potwór. Justin Hummer, nawet bez zbroi ,był takim samym potworem.

-Hummer! Opamiętaj się!- wrzasnął Mr. Fix

Szefa zawsze było trudno wkurzyć. Widać, że zalazł mu za skórę. Od razu wyszliśmy z pomieszczenia do tak zwanego jego biura. Na stole leżały części do Whiplasha. Czyli naprawdę chce go stworzyć na nowo?

-Blizzard, czemu zmieniłeś plan?- przypomniał o rozpoczętej rozmowie

Kryję Hummera, żeby mnie nie wydał z tą ucieczką, jaką planuję. Musiałem dalej wmawiać, że zmiana planu, to był mój pomysł.

-Sądziłem, że tak lepiej zniszczymy Iron Mana na dobre, a z tą małą byłyby kłopoty. Sam pamiętasz, że FBI to nie przelewki, a porywanie córki agenta to wielki błąd- wytłumaczyłem mu

-Masz rację i dlatego cię nie skasuję. W sumie, jak wydusimy z niego położenie zbrojowni, zniszczymy "świętą trójcę". Wtedy naszym planom nikt nie przeszkodzi- zdradził swój plan

-Czyli jest dobrze?- spytałem dla pewności

-Tak, wracajmy do przesłuchania

Nasza rozmowa trwała krótko. Gdy poszliśmy do sali "przesłuchań", Hummer dalej go torturował. Zauważyłem, jak podniósł chłopaka, trzymając za koszulkę wraz z krzesłem wysoko w górę, aż rzucił nim mocno o podłogę. W ostatniej chwili Mr. Fix za pomocą swoich biczy z rękawic chwycił za krzesło, opuszczając bez łamania kręgosłupa torturowanemu.

-Hummer! Ostatni raz to było! Masz niczego nie robić bez mojej wiedzy!- szef mocno się wściekł za tę akcję i nie dawał wolnej ręki nikomu






Obudziłam się we własnym łóżku. Dziwne. To niemożliwe, że lot tak szybko minął. Gdzie jest Tony? Przecież był ze mną. Muszę zadzwonić do Rhodey'go. Oby Tony był z nim. Dość szybko odebrał.

-Hej, Pepper. Już za mną tęsknisz? Urocze- zaśmiał się

-Nie dzwonię,by się z tobą droczyć. Nie jestem w Hiszpanii, a to dziwne, że obudziłam się w domu. Nie wiesz, czy Tony jest u ciebie, albo w zbrojowni?- zaczęłam szybko mu mówić pełna obaw

Rhodey zmienił swój głos na poważny.

-Jak to się stało?- był w szoku

-Nie wiem. Niewiele pamiętam. Rhodey, powiedz mi, że Tony jest z tobą?- mówiłam już płaczliwym głosem

Byłam cała w kłębkach nerwów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic nie pamiętałam,a świadomość układała mi w głowie przerażające scenariusze.
Spojrzałam za okno i było już ciemno. Czyli długo musiałam spać. Walizki miałam przy sobie, ale nie rozumiem, co się stało?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Rhodey'go. Błagam, powiedz mi coś, co mnie uspokoi.

-Pepper, jestem w zbrojowni i żadna ze zbroi nie została ruszona. Jego też tu nie ma. Musisz mi powiedzieć, co się stało. Przypomnij sobie!

-Rhodey...Ja... Ja nie pamiętam- usiadłam na łóżku i chwyciłam się za głowę

-Spokojnie, Pepper. Spróbuj sobie przypomnieć. Cokolwiek pamiętasz, pomoże nam go znaleźć- próbował mnie uspokoić

-Idę do zbrojowni. Tam porozmawiamy i pomyślimy, co zrobić

-Pepper...- nie dokończył, bo rozłączyłam się

Szybko zeszłam ze schodów. Włożyłam buty i kurtkę, zamykając pospiesznie mieszkanie. Co chwilę przez moją głowę przelatywało setek myśli i pytań. Zastanawiałam się w biegu, gdzie może być Tony i co się z nim stało. Miałam złe przeczucia. Jedno z nich mi mówiło, że Tony a poważne kłopoty.
Po dziesięciu minutach trafiłam do zbrojowni. W kilka sekund wstukałam kod i weszłam do środka. Rhodey już siedział na fotelu i próbował go jakoś namierzyć.

-Masz już coś?- podeszłam do niego, łapiąc tchu

-Jeszcze nie. A ty przypomniałaś coś sobie?- chciał mieć jakikolwiek trop, prowadzący do zaginionego

-Dość długo spałam. Tylko tyle wiem. Myślisz, że ktoś mu coś zrobił?

-Nie wiem. Jest bez zbroi. Zupełnie sam

-Znajdę go. Polatam po mieście zbroją w ukryciu- chwyciłam za plecak, aktywując moją Rescue

Bez czekania na zdanie Rhodey'go wyleciałam z bazy w poszukiwaniu Tony'ego. On musi żyć. Musi.






Rozdział 26: Wielkie tajemnice

4 | Skomentuj

Zajechałem pod dom Pepper w niecałą godzinkę. Gdy tylko wszedłem bez pukania do jej mieszkania, zauważyłem, jak biega tam i z powrotem. Znowu była spięta tak samo, jak przy wyjeździe na szkolenie do Argentyny.
Wymieniała na głos całą listę rzeczy do spakowania. Nawet nie zauważyła, że wszedłem. Dopiero, gdy podszedłem do niej bliżej i zatrzymałem w jednym miejscu, stała w bezruchu.

-Możesz się opanować, Pepper. Na pewno wszystko masz. Pamiętaj, że lecę z tobą- przytrzymałem jej dłonie, aż się zarumieniła

-Tony, ja wiem o tym. Tylko nie chcę niczego zapomnieć. To dla mnie ważne. Nie chcę się później niepotrzebnie denerwować w samolocie, że o czymś zapomniałam- nieco się uspokoiła, tłumacząc się ze swojego zachowania

-Nie martw się. Gdybyś czegoś zapomniała, dam ci, co potrzebujesz. To nie problem- zaproponowałem jej swoją pomoc

Cmoknęła mnie w policzek.

-Najważniejsze, że będziemy razem- uśmiechnęła się

Pomogłem jej przy walizkach. Tłumaczyłem jej, że na pewno niczego nie zapomniała.

-Jesteś gotowa. Możemy jechać- wziąłem nasze walizki i wyszedłem na zewnątrz

Pepper zamknęła drzwi na klucz. I nagle coś sobie przypomniałem.

-A gdzie jest Bobbie?- spytałem z ciekawości

-Wyjechała z moim ojcem na jakąś misję- włożyła klucze do torebki

-I nie martwisz się?- to nie było w stylu Pepper

-Nie, bo ona tam jest. Uwierz mi, że nie mam powodów do zmartwień. No chyba, że wywiniesz mi jakiś numer- uśmiechnęła się chytrze, trzymając mnie za ramiona

A ona znowu o tym samym. Przeprosiłem ją za to już wiele razy, ale przypominać mi musi. Jak Rhodey.

-Mamy miesiąc dla siebie. Bez obaw. Dbam o siebie. Chodźmy, bo się spóźnimy- chwyciłem ją za rękę i pobiegliśmy do taksówki

W taksówce była chwila milczenia. Pepper oparta przy oknie siedziała zamyślona. Jako pierwsze miejsce naszej podróży miała być Hiszpania. Uzgodniliśmy razem, uznając to miejsca za idealne do odpoczynku od wszelkich trosk i zmartwień. Cieszę się, że jesteśmy razem.
Po długiej niezręcznej ciszy usłyszałem głos Pep.

-Jak to fajnie, że zgodziłeś się na ten lot. Już myślałam, że nie odciągnę cię od narzędzi- zaśmiała się głośno

-Dla ciebie porzucę wszystko- szepnąłem jej do ucha, aż policzki znowu się zarumieniły

-Oj, Tony. Za bardzo mi słodzisz. A potem nabawię się cukrzycy- wtuliła się we mnie, śmiejąc się najgłośniej, jak się da








Obiecałem Mr. Fixowi, że dopilnuję, by plan poszedł bez żądnych pomyłek. Zabiję Hummera, jak to schrzani. To nasza jedyna szansa, by raz na zawsze pozbyć się Iron Mana.
Ostatni raz powtórzyliśmy, jak ma wyglądać plan.

-Macie porwać pannę Potts. Przed wylotem samolotu, Blizzard wpuścisz gaz usypiający. Potem ty, Hummer bierzesz dziewczynę i znikacie do bazy. Nie schrzanić tego, jasne?

-Tak jest, szefie- odparliśmy zgodnie

-Za nieposłuszeństwo zapłacicie wysoką cenę. Lepiej trzymajcie się planu. Zrozumiano?- przypomniał nam stanowczo

-Tak, szefie- odezwał się Hummer

-Dobrze. Do roboty. Idźcie już!- rozkazał Mr. Fix

Posłusznie wykonaliśmy rozkaz. Dość szybko opuściliśmy bazę. Musiałem pilnować Titanium Mana, by nic nie spieprzył. To może być nasza jedyna okazja, by pozbyć się Iron Mana na dobre.
Odpaliłem swoje działo, żeby przemieszczać się po lodzie. Hummer tylko włączył przyspieszenie w zbroi i wyprzedził mnie. Szybko złapałem tempo, doganiając go przy jednej z fabryk.
Po minionej godzinie dotarliśmy na miejsce. Od razu schowaliśmy się za skrzyniami transportowymi.

-No dobra. Nim samolot zacznie się unosić na niebie, odpalę mieszankę z nadtlenkiem azotu i jednym specyfikiem sennym. Po tym wszyscy zasną, jak niemowlęta- pokazałem mu maszynę

-Porwiemy Starka, a unikniemy rządowych

Hummer już coś knuł. Obiecałem szefowi, że trzymamy się się planu. Żadnej manipulacji.

-Oszalałeś? Potts będzie naszą kartą przetargową. On zgodzi się na wszystko, by ją ocalić. Pamiętaj, jaki jest plan- przycisnąłem go do jednej ze ścian kontenera

-Słuchaj mnie uważnie, Gill. Chcę to załatwić w łatwiejszy sposób. Wszyscy na tym skorzystamy. Jeśli się nie zgodzisz, powiem mu o twoich interesach. Myślisz, że ja nie wiem o twoim planie ucieczki? Wiem więcej, niż ci się wydaje- zagroził, dyktując warunki za milczenie

Kurczę. Skąd on o tym wie? Chciałem wyjechać, by zacząć życie od nowa bez kłopotów. No i mam duży problem. Muszę zgodzić się na zmianę planu. Nie mam innego wyboru.

-Dobra, wygrałeś- podałem mu butlę z gazem

Nikt nie zauważył, że weszliśmy do samolotu. Uderzył butlą pilota, a ja otworzyłem wentylację.

-Masz tu to zmieszać z powietrzem i potem odciąć zawór. Ja pójdę po dzieciaki- instruowałem go, jak ma użyć mieszanki

Dzięki naszym kombinezonom byliśmy ochronieni przed działaniem gazu. Po kilku minutach, Hummer odkręcił zawór. Pasażerowie śmiali się nieopanowanie, aż nagle zasnęli. Wykorzystałem ten moment, by zabrać dzieciaki z samolotu. Wziąłem Starka, a Titanium Man odleciał odstawić rudą do domu.
Po minionej godzinie wrócił do bazy, gdzie chłopaka przywiązałem do krzesła. Mr. Fix nie był zadowolony. Stał przy nas wściekły. Nadeszły kłopoty.




Rozdział 25: Przeszłość pełna odłamków

8 | Skomentuj

Siedziałem przy całym systemie, obserwując zbrojownię Iron Mana. Dzięki pomocy Ducha mogę bez problemu znaleźć odpowiedni moment na atak. Muszę pomścić mego wiernego sługę- Whiplasha. Z raportu Gilla wychodzi na to, że został zabity przez War Machine. W dodatku Madame Mask też wypadła z gry. Podobno to Duch ją zabił. Gdyby żył, dostałby niezłe baty za to.

 -Kto zabił Ducha? Wiesz coś o tym?- spytałem się Blizzarda

 -Nie bardzo. Miał zabić Starka w zbrojowni. Może zostało to nagrane?- podsunął mi pomysł przeszukania zapisu

I nie mylił się. Dość szybko natrafiłem na odpowiedni materiał. Widziałem, jak ruda dziewczyna strzela w niego. Panna Potts.

-Ciekawe. Córeczka agenta FBI go zabiła. To poniżające- powiedziałem z pogardą

 -To co zrobimy? Dalej próbujemy go zabić?- spytał się niecierpliwy

-Tak. Zdecydowanie nie odpuszczę. Dostatecznie mamy wiele o nim informacji, więc łatwo się go pozbędziemy. I właśnie panna Potts będzie odpowiednią przynętą- rozmyślałem nad atakiem

-Czas na zemstę! Jednak Whiplash musi powstać na nowo- wymusił, rozkazując

 Donnie dobrze myśli. Trzeba ożywić mego towarzysza.

 -To będzie sporo pracy, ale dam radę. Tylko przyda nam się pomoc- połączyłem się przez bezpieczną linię

 -Do kogo dzwonisz?- pytał zaciekawiony

-Do dawnego pracodawcy

 -Chyba nie myślisz o...- przerwałem mu, gdy chciał dokończyć swoją myśl

 Z pozoru zachowywałem spokój. Musiałem szukać ocalałych, by mi pomogli w planie. Wiem, co myślał o nim Blizzard, ale nie miałem innego wyboru. Unicorn i Killershrike przepadli bez śladu, Crimson Dynamo też brak informacji, a reszta przepadła. Jedynie Titanium Man mi pozostał. Po kilku próbach nawiązania łączności, nawiązałem kontakt.

-Mr. Fix, a ty czego chcesz?- brzmiał niezbyt zadowolony

 -Mam dla ciebie pewien interes. Muszę skończyć to, co zaczął Duch. Potrzebuję twojej pomocy

-A co? Duch cię wykiwał? Ha! Nie dziwię się- mówił z pogardą

-Duch nie żyje! Miał zabić Iron Mana, ale panna Patricia Potts go powstrzymała. A powstrzymała mam na myśli, zabiła- podniosłem głos

Zamilknął. Widać, że go to ruszyło.

-Próbowałem zabić tego blaszaka, ale za każdym razem wychodził bez szwanku!- krzyknął z wściekłością

-A co powiesz o tym, że znam jego sekret?







Jak co tydzień zgłosiłem się na kontrolę do Victorii. Powinienem mówić do niej "pani", albo "doktor", tylko że mi nie pozwala. Ma dwadzieścia lat i nie chce czuć się stara, dlatego mówię jej po imieniu.
Po skończonych badaniach wpisała wyniki do kartoteki. Usiadłem przy jej biurku, czekając, aż mi powie, czy coś się zmieniło.

-I jak jest?- wyrzuciłem pierwsze pytanie na jakie wpadłem

-Znaczna poprawa. Widzę, że unikasz stresu i stosujesz się do zaleceń. Naprawdę, Tony. Jest dobrze- uśmiechnęła się Victoria

-To sprawka Pepper. Przy niej wszystko jest inne- stwierdziłem, patrząc z uśmiechem na sufit

-Cieszę się. I tak powinno być, ale naprawdę musisz na siebie uważać- przypomniała mi o zagrożeniu

Kiwnąłem, że rozumiem.

-Wiem, kto zabił dr Yinsena. Nikt nie aresztuje mordercy, bo nie żyje. Znasz może Ducha?

Milczała, ale widziałem, że lekko się spięła. Jednym ruchem zacisnęła ręce. Dość szybko zniknął ten odruch.

-Wszystko gra?- spytałem zdziwiony jej zachowaniem

-Znałam Ducha. Chciał zabić mojego męża, ale na szczęście zjawiła się Mockingbird i go ocaliła

Niezwykłe. Bobbie Morse miała już do czynienia z Duchem, a Victoria też. Niestety.

-Na szczęście już go nie ma. Możemy być spokojni

-Masz rację, Tony. Możemy być spokojni

Po skończonej rozmowie, wstałem i wyszedłem z jej gabinetu. Od razu udałem się do Rhodey'go. Musiałem spakować swoje rzeczy. Chciałem zabrać Pepper na miesiąc miodowy do Hiszpanii. Po ślubie nasze relacje się zmieniły. Zbliżyliśmy się do siebie.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.

-Na pewno chcesz teraz wyjeżdżać?

-Będziesz tęsknił?- uśmiechnąłem się głupio, wchodząc do salonu

-Głupek. Dobra, chodź po rzeczy. Prawie masz wszystko w walizce. Trzeba kilka drobiazgów spakować

Dość szybko uporałem się z rzeczami. Trochę miałem obawy zostawiać Rhodey'go samego. Gdyby coś się działo w mieście, nie wiem, czy dałby sobie radę. Po moim ostatnim wyjeździe do Chin, ledwo rozprawił się z Maggią. Narzekał na zbroję, którą niezbyt potrafił walczyć, choć teraz nie ma problemu z War Machine.

-Zostawiam ci zbrojownię pod opiekę. Zaglądaj tam czasem, ale uważaj na siebie- wciąż byłem pełen obaw

-Nie martw się. Dam radę. Przecież to tylko miesiąc. Szybko zleci- myślał pozytywnie

-Masz rację .To trzymaj się- przytuliłem go po przyjacielsku

-Ty też i niczym się nie przejmuj. Zajmę się wszystkim, jak trzeba. A ty masz odpoczywać z dala od stresu- doradził mi, odwzajemniając gest

Zszedłem z walizkami na dół do drzwi wyjściowych. Pomachałem mu na pożegnanie i pojechałem do Pepper. Znając ją to na pewno przewraca pół szafy z ubraniami.










Mój rozmówca zainteresował się tym, co miałem mu do powiedzenia. Czuł się zmieszany. Poznałem to po jego głosie.

-Niemożliwe! Ty wiesz, kto kryje się pod maską?

-Dzięki Duchowi wiem o nim wszystko, ale potrzebuję dodatkowej pary rąk do skończenia zadania

-No dobra. Zgadzam się, ale powiedz mi najpierw, kim jest Iron Man?- stawał się niecierpliwy

-Stark. Tony Stark to Iron Man- odparłem pewnie

Blizzard stał obok mnie i też go zamurowało. Z wrażenia, aż podniósł hełm.

-Ty chyba nie mówisz poważnie? Ten Stark? Syn Howarda, który zginął w wypadku?!

-Tak, ten Stark- potwierdziłem to

-Jego ojciec był moim konkurentem. Rywalizowałem z nim o wszystko, a potem ten łysielec Stane zaczął mi działać na nerwy. Dobrze, że sabotaż się udał- przypomniał sobie Titanium Man

-Wiem o tym, Hummer. Niczego przede mną nie ukryjesz. Dobra, przejdźmy do sedna sprawy. Zabić Tony'ego Starka, logiczne?

Przez chwilę była cisza i czas na zastanowienie się. Znaliśmy swój cel, ale musieliśmy odpowiednio to zorganizować. Trzeba się go pozbyć.

-Dobra, plan jest taki. Ja zostaję w bazie i pracuję nad nowym Whiplashem, Hummer śledzi cel, a Blizzard obserwuje z daleka, jak idzie plan

Czekałem na ich zdanie. Chciałem, by ten plan się udał. Ciężko będzie szła współpraca między nimi, ale nie mam nikogo więcej do pomocy.
Blizzard nadal chowa urazę za sprzątnięcie Stane'a, bo sam chciał to zrobić. Najpierw przerwał mu Iron Man, a potem Hummer.

-Powinno zadziałać. Wchodzę w to- zgodził się Gill

-Ja też nie mam nic przeciwko- również popierał mój plan

-Włamałem się do kamery przy komputerze w pokoju Starka. Wygląda na to, że chce wyjechać i na pewno nie sam- pokazałem im nagranie z ostatniej godziny

-To co mamy zrobić? Zabić ich oboje?- Blizzard miał pewne wątpliwości

Dobre pytanie. Nie jestem seryjnym mordercą, dlatego tylko skupiam się na jednym celu.

-W żadnym wypadku. Porwiemy jego pannę, a on wpadnie w nasze sidła, gdy będzie chciał ją uratować. Dość przewidywalne- wyjaśniłem mu

-A nie lepiej wysadzić samolot? Dwie pieczenie na jednym ogniu- zasugerował Hummer

-Ty idioto! Wtedy będziemy mieć na karku agentów FBI. Już prawie im się udało znaleźć tę bazę. Nawet nie próbuj jej zabijać!- wydarłem się ostro, patrząc na jego twarz na ekranie

-Fix, ochłoń trochę. Dopilnuję, by wszystko poszło zgodnie z planem, a jeśli on coś schrzani, zabiję go- szepnął mi do ucha Gill i już wiedziałem, że sprawa na pewno się skomplikuje

----***---

Witajcie w sezonie trzecim. Pojawiły się zmiany odnośnie rozdziałów. Nie wiem, czy was to cieszy, ale przyspieszamy, bo mam jeszcze dużo planów po tym opku. Od teraz rozdziały są w poniedziałki i czwartki. Chcę to szybciej skończyć, bo zająć się scenariuszami, które napisałam, a do tego wrócimy do tych z odcinków. Dalej zapraszam do grupy o IMAA. I tradycyjnie. Pytania?

BONUS#5: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka) : Człowiek i Iron Man

2 | Skomentuj



10
00:00:42,598 --> 00:00:43,660
<i><b> 1x14 - Człowiek i Iron Man </b></i>

11
00:00:44,001 --> 00:00:46,833
[electricity crackling]

12
00:00:46,916 --> 00:00:50,670
[zapping]

13
00:00:56,216 --> 00:00:57,843
Jak możesz być taki spokojny

14
00:00:57,926 --> 00:00:59,469
wiedząc, co teraz robi?

15
00:00:59,553 --> 00:01:01,096
Ugh!

16
00:01:01,179 --> 00:01:02,973
[electricity zapping]

17
00:01:11,939 --> 00:01:13,732
Ugh!

18
00:01:22,699 --> 00:01:23,992
Kiedy mówimy Tony

19
00:01:24,075 --> 00:01:26,452
mamy na myśli roztargnionego
chłopaka

20
00:01:26,536 --> 00:01:28,996
Ale kiedy ma zbroję, jest inną osobą

21
00:01:29,080 --> 00:01:30,373
Poradzi sobie

22
00:01:30,414 --> 00:01:32,249
W końcu jest Iron Manem, nie?

23
00:01:32,333 --> 00:01:34,084
I niezależnie w jakich jest kłopotach

24
00:01:34,126 --> 00:01:36,045
jest chociaż w zbroi

25
00:01:42,092 --> 00:01:47,055
[electrical crackling]

26
00:01:47,138 --> 00:01:48,931
ah!

27
00:01:54,853 --> 00:01:56,647
[sonic boom]

28
00:01:59,066 --> 00:02:00,901
Ugh!

29
00:02:06,444 --> 00:02:08,154
Dwie godziny wcześniej

30
00:02:12,658 --> 00:02:14,035
Mój tata dzwonił

31
00:02:14,076 --> 00:02:15,661
Będzie leciał do Europy

32
00:02:15,744 --> 00:02:17,579
Powiedział, że to opóźni jego powrót

33
00:02:17,579 --> 00:02:18,664
To okropne

34
00:02:18,705 --> 00:02:21,375
Tak jakby miał już nie wrócić

35
00:02:21,458 --> 00:02:22,542
Tak, wiem o tym

36
00:02:22,584 --> 00:02:24,419
Ja--

37
00:02:29,674 --> 00:02:30,550
Uh...

38
00:02:30,633 --> 00:02:31,551
Wszystko w porządku?

39
00:02:31,634 --> 00:02:32,510
Nie.

40
00:02:32,593 --> 00:02:34,011
Znudziła mnie już ta gra

41
00:02:34,095 --> 00:02:35,763
Przeszedłem ją trzy razy

42
00:02:35,888 --> 00:02:37,014
Tryb: koszmar

43
00:02:37,097 --> 00:02:38,348
Chodziło mi o zbroję

44
00:02:38,432 --> 00:02:39,933
A, to

45
00:02:40,017 --> 00:02:42,060
Taa.
Martwiłem się

46
00:02:42,144 --> 00:02:44,688
Wiem, że to głupio brzmi
ale mam wrogów, Rhodey

47
00:02:44,729 --> 00:02:46,022
Wariactwo, nie?

48
00:02:46,106 --> 00:02:48,274
Są to ludzie, którzy chcą
mnie skrzywdzić

49
00:02:48,358 --> 00:02:51,152
Niech im będzie, ale przez to
ty i Pepper też jesteście zagrożeni

50
00:02:51,235 --> 00:02:54,196
Koniecznie muszę coś z tym zrobić

51
00:02:54,280 --> 00:02:57,074
I po prostu grasz w gry wideo?

52
00:02:57,157 --> 00:02:58,492
Mmm... Od razu czuję się lepiej

53
00:02:58,575 --> 00:03:00,202
Taki niewdzięczny

54
00:03:00,285 --> 00:03:02,245
Przez całą noc zajmowałem się
uaktualnianiem

55
00:03:02,329 --> 00:03:05,332
budowy i programu zbroi

56
00:03:05,373 --> 00:03:07,250
Czekam na wgranie ostatnich
 udoskonaleń

57
00:03:07,333 --> 00:03:08,459
Głupek.

58
00:03:08,501 --> 00:03:10,628
Słuchaj, wiem, że zawiodłeś się
na mnie

59
00:03:10,711 --> 00:03:12,797
Przy tej całej sprawie z
Cirmson Dynamo i Technovore

60
00:03:12,838 --> 00:03:14,882
Dałem się ponieść emocjom

61
00:03:14,924 --> 00:03:18,052
Ale to się już nie powtórzy

62
00:03:18,135 --> 00:03:19,303
Tony, nie musisz--

63
00:03:19,428 --> 00:03:21,096
Nie.
Wiem, że muszę.

64
00:03:21,179 --> 00:03:22,514
Naprawdę szanuję twoje zdanie,

65
00:03:22,597 --> 00:03:23,932
I wiem, że mój tata

66
00:03:23,974 --> 00:03:25,892
nie chciałby, żebym taki był

67
00:03:25,892 --> 00:03:28,102
Dlatego badam sprzęt napotkanych
przeze mnie wrogów

68
00:03:28,186 --> 00:03:29,896
Analizuję go i próbuję zrozumieć

69
00:03:30,021 --> 00:03:31,355
Potem użyję go przeciwko nim.

70
00:03:31,481 --> 00:03:33,691
Tak, jak używa się jadu węża
w lekach

71
00:03:33,733 --> 00:03:35,025
A czy ludzie, zbierający jad węża

72
00:03:35,151 --> 00:03:37,319
nie są ciągle gryzieni?

73
00:03:37,403 --> 00:03:38,737
Nie przerywaj mi

74
00:03:38,821 --> 00:03:40,739
Będę zawsze wyprzedzał złoczyńców

75
00:03:40,781 --> 00:03:43,325
Ratował ludzi i bronił moich przyjaciół

76
00:03:43,408 --> 00:03:45,869
Całkiem nieźle, nie?

77
00:03:45,952 --> 00:03:48,037
Mój tata znowu zakazał mi
wchodzić do biura

78
00:03:48,121 --> 00:03:50,456
Możecie w to uwierzyć?
To jakiś abusrd!

79
00:03:50,540 --> 00:03:51,958
Jeśli te dane są
naprawdę tak ściśle tajne

80
00:03:52,041 --> 00:03:54,460
To powinni je lepiej zabezpieczyć

81
00:03:58,589 --> 00:04:00,882
Kurcze, coś tu śmierdzi

82
00:04:00,966 --> 00:04:02,801
Co się wam stało?

83
00:04:04,761 --> 00:04:05,929
Dobra.

84
00:04:05,970 --> 00:04:07,388
Wszystko wgrane i gotowe

85
00:04:07,472 --> 00:04:09,098
Teraz  muszę  ją zrestartować

86
00:04:09,140 --> 00:04:10,516
Wspaniale

87
00:04:10,600 --> 00:04:12,059
Więc, ee, co będzie robiła?

88
00:04:12,101 --> 00:04:13,602
Zmieniała kolor?

89
00:04:13,644 --> 00:04:15,104
Albo kształt?

90
00:04:15,187 --> 00:04:16,355
Macie może popcorn?

91
00:04:16,438 --> 00:04:18,315
Nie i nie.

92
00:04:18,399 --> 00:04:20,984
To zmiany niewidoczne gołym okiem

93
00:04:21,068 --> 00:04:22,277
Bez fajerwerków

94
00:04:22,360 --> 00:04:24,821
Zaczynamy

95
00:04:26,531 --> 00:04:28,658
Wykryto źródło energii wroga

96
00:04:28,741 --> 00:04:31,202
Cóż, ee, są jednak fajerwerki

97
00:04:40,586 --> 00:04:41,795
Co się dzieje?

98
00:04:41,878 --> 00:04:43,964
Zbroja wykryła sygnaturę energetyczną

99
00:04:44,047 --> 00:04:46,091
Nazwała ją "wrogi sprzęt"

100
00:04:46,132 --> 00:04:48,468
Przemieszcza się po mieście

101
00:04:51,179 --> 00:04:52,346
Pepper.

102
00:04:52,430 --> 00:04:53,723
To jest Whiplash.

103
00:04:53,806 --> 00:04:55,474
Czy--
czy on jest przy moim domu?

104
00:04:55,558 --> 00:04:57,226
Czy chce zrobić coś tacie?

105
00:04:57,309 --> 00:04:58,352
Eh, nie.

106
00:04:58,435 --> 00:04:59,394
Jest w śródmieściu

107
00:04:59,478 --> 00:05:00,604
Daleko

108
00:05:00,687 --> 00:05:02,481
Whiplash pracuje dla mr. Fixa.

109
00:05:02,564 --> 00:05:04,316
Dzięki temu
moglibyśmy go znaleźć

110
00:05:04,399 --> 00:05:06,067
whoa. Whoa. Whoa.
Moment.

111
00:05:06,109 --> 00:05:07,777
Ledwie ulepszyłeś zbroję

112
00:05:07,861 --> 00:05:10,196
Jeszcze jej nie przetestowałeś,
a już chcesz go gonić?

113
00:05:10,279 --> 00:05:11,656
Zły pomysł

114
00:05:11,739 --> 00:05:13,491
To może być nasza jedyna szansa

115
00:05:13,532 --> 00:05:14,700
Zbroja będzie działała

116
00:05:14,742 --> 00:05:15,701
A poza tym

117
00:05:15,784 --> 00:05:17,411
Jestem Iron Manem, nie?

118
00:05:17,494 --> 00:05:19,830
Co się może stać?

119
00:05:19,872 --> 00:05:21,665
Zap!

120
00:05:26,044 --> 00:05:28,379
Whiplash.
Chłopie, tęskniłem za tobą

121
00:05:28,463 --> 00:05:30,256
Hej
Masz nową rękę

122
00:05:30,339 --> 00:05:31,674
Nieźle

123
00:05:31,757 --> 00:05:33,592
Co się stało z twoją starą?

124
00:05:33,676 --> 00:05:35,136
Ach, tak.

125
00:05:35,219 --> 00:05:37,930
Zniszczyłem ją podczas walki.

126
00:05:40,474 --> 00:05:43,018
mr. Fix podejrzewał, że będziesz
na tyle głupi

127
00:05:43,101 --> 00:05:44,811
Żeby go dalej szukać

128
00:05:44,894 --> 00:05:48,606
A ja, miałem taką nadzieję

129
00:05:48,690 --> 00:05:50,274
Nie kompromituj się

130
00:05:50,316 --> 00:05:51,400
Powiedz mi, gdzie jest Fix

131
00:05:51,442 --> 00:05:52,944
A ja prawie nic ci nie zrobię

132
00:05:53,027 --> 00:05:54,445
Nie tym razem

133
00:05:54,528 --> 00:05:57,740
Fix ulepszył mój sprzęt specjalnie
dla ciebie

134
00:05:57,781 --> 00:06:00,867
Zabawmy się

135
00:06:02,786 --> 00:06:05,580
[zapping]

136
00:06:10,168 --> 00:06:12,503
ah!

137
00:06:12,545 --> 00:06:15,131
[sonic boom]

138
00:06:19,927 --> 00:06:22,220
[groans]

139
00:06:22,262 --> 00:06:25,056
Rhodey?
Rhodey, monitorujesz?

140
00:06:25,140 --> 00:06:27,142
Ja--
Nie mogę się ruszyć

141
00:06:27,183 --> 00:06:29,227
Nie odpowiadają żadne
z systemów zbroi

142
00:06:29,310 --> 00:06:32,021
Rhodey.

143
00:06:32,104 --> 00:06:33,314
[groaning]

144
00:06:33,397 --> 00:06:34,356
Nie mogę...

145
00:06:34,398 --> 00:06:35,566
się ruszyć.

146
00:06:35,649 --> 00:06:37,443
Rhodey, jeśli mnie słyszysz,

147
00:06:37,526 --> 00:06:39,486
Muszę się jakoś z niej uwolnić

148
00:06:39,570 --> 00:06:42,489
Otwórz zbroję i--

149
00:06:42,572 --> 00:06:43,448
Oh.

150
00:06:43,532 --> 00:06:45,867
Cóż.

151
00:06:45,909 --> 00:06:48,536
Tak lepiej.

152
00:06:52,290 --> 00:06:53,708
Zapomniałem mu powiedzieć

153
00:06:53,791 --> 00:06:56,126
że to jeszcze nie koniec

154
00:06:56,210 --> 00:06:58,087
Eh. Powinienem go znów poszukać

155
00:06:58,128 --> 00:06:59,379
Powinieneś naładować swoje serce

156
00:06:59,421 --> 00:07:01,256
Żebyś wkrótce nie zginął

157
00:07:01,298 --> 00:07:03,633
Wyczerpuje się bateria twojego implantu

158
00:07:03,717 --> 00:07:08,429
Rhodey chciał tylko powiedzieć
dobrze, że żyjesz

159
00:07:08,513 --> 00:07:11,516
Wiesz, dlaczego zbroja nie
zresetowała się od razu?

160
00:07:11,599 --> 00:07:12,934
Jakieś to dziwne

161
00:07:13,017 --> 00:07:14,518
Pozwól mi się z tym przespać

162
00:07:14,560 --> 00:07:17,938
Przez jakiś tydzień

163
00:07:34,787 --> 00:07:36,914
Zbroja Iron Mana włączona

164
00:07:36,956 --> 00:07:38,373
Lokalizowany

165
00:07:38,457 --> 00:07:40,542
Tony Stark.

166
00:07:42,243 --> 00:07:45,913
[lightning crackling]

167
00:07:45,997 --> 00:07:50,084
[snoring]

168
00:08:08,934 --> 00:08:10,269
Jest możliwe, że zbroja

169
00:08:10,352 --> 00:08:12,021
zablokowała się przez aktualizacje

170
00:08:12,062 --> 00:08:14,606
Ale cóż...
No wiecie.

171
00:08:14,690 --> 00:08:16,233
Moment.
Niech zgadnę.

172
00:08:16,316 --> 00:08:19,319
Bo to twoja robota
a ty nie popełniasz błędów?

173
00:08:19,402 --> 00:08:22,989
Dzięki, że nie musiałem sam
tego mówić

174
00:08:23,072 --> 00:08:23,948
Jesteście głupi?

175
00:08:24,032 --> 00:08:24,907
Znaczy, naprawdę

176
00:08:24,991 --> 00:08:25,908
Cii!

177
00:08:25,992 --> 00:08:28,035
Happy tu jest.

178
00:08:29,829 --> 00:08:31,038
Widzicie?

179
00:08:31,121 --> 00:08:31,956
[snores]

180
00:08:32,039 --> 00:08:33,332
happy?

181
00:08:33,373 --> 00:08:36,626
Wiesz o czym rozmawialiśmy?

182
00:08:36,710 --> 00:08:38,253
[whistles]

183
00:08:38,336 --> 00:08:39,838
[snoring]

184
00:08:39,921 --> 00:08:41,798
Nauczył się spać z otwartymi oczami

185
00:08:41,881 --> 00:08:43,258
i może to robić na lekcji

186
00:08:43,299 --> 00:08:44,675
oh, cóż,

187
00:08:44,717 --> 00:08:46,260
Mimo wszystko trzeba uważać.

188
00:08:46,302 --> 00:08:48,179
A co jeśli go złapią i zahipnotyzują?

189
00:08:48,220 --> 00:08:50,431
Będzie wszystko pamiętał,
nawet jeśli spał

190
00:08:50,472 --> 00:08:51,932
Hej, a co z Whiplashem?

191
00:08:52,016 --> 00:08:53,725
FBI i policja
nie mają żadnego tropu

192
00:08:53,809 --> 00:08:55,310
Nie wiedzą, nawet, że wrócił

193
00:08:55,394 --> 00:08:57,646
Pepper, do kogo piszesz?

194
00:08:57,687 --> 00:08:59,064
Do ciebie.
Jesteś za wolny

195
00:08:59,147 --> 00:09:01,357
Więc wysyłam ci kolejną rozmowę

196
00:09:01,399 --> 00:09:03,776
[nervous laughter]

197
00:09:03,860 --> 00:09:06,946
[cell phone beeps]

198
00:09:06,988 --> 00:09:09,490
Masz 37 nowych wiadomości

199
00:09:09,573 --> 00:09:11,033
Od Pepper Potts.

200
00:09:11,116 --> 00:09:12,409
Analiza.

201
00:09:12,451 --> 00:09:13,911
Nie wykryto gróźb

202
00:09:13,994 --> 00:09:17,080
Częstotliwość wiadomości
wskazuje na podejrzaną aktywność

203
00:09:17,164 --> 00:09:20,000
Dodanie Patricii Potts
do listy obserwowanych

204
00:09:37,891 --> 00:09:39,976
Wiem, że nie jestem takim
 geniuszem jak ty

205
00:09:40,060 --> 00:09:42,478
Ale to wygląda źle

206
00:09:42,562 --> 00:09:44,355
[computer beeping]

207
00:09:44,439 --> 00:09:45,314
Ja...

208
00:09:45,398 --> 00:09:46,857
To --ee, ta

209
00:09:46,899 --> 00:09:48,442
To tylko...

210
00:09:48,484 --> 00:09:50,027
Nic.

211
00:09:50,110 --> 00:09:52,821
Wygląda na to, że systemy komputera
w zbroi są uszkodzone

212
00:09:52,905 --> 00:09:54,198
Ale to nie ma sensu

213
00:09:54,281 --> 00:09:55,782
Zbroja działa doskonale

214
00:09:55,824 --> 00:09:57,159
Może chipy pamięci są luźne?

215
00:09:57,242 --> 00:09:58,493
Pamiętasz tamten ran?

216
00:09:58,577 --> 00:10:00,662
Pozwól mi ją otworzyć--

217
00:10:00,745 --> 00:10:01,871
Zap!
Ał!

218
00:10:01,955 --> 00:10:03,623
Rhodey!
Jesteś cały?

219
00:10:03,706 --> 00:10:05,708
Tak. tak.
Jestem.

220
00:10:05,750 --> 00:10:06,876
Zaskoczyło mnie to.

221
00:10:06,959 --> 00:10:09,211
To nie powinno się zdarzyć

222
00:10:09,295 --> 00:10:10,171
Daj mi rzucić okiem--

223
00:10:10,254 --> 00:10:11,922
Wykryto wrogą technologię.

224
00:10:12,006 --> 00:10:15,175
Oznaczenie sygnatury
 energetycznej: Whiplash

225
00:10:15,259 --> 00:10:16,134
Nie.

226
00:10:16,218 --> 00:10:17,552
Nie ma mowy, żebyś do niego
leciał

227
00:10:17,636 --> 00:10:19,554
Coś jest nie tak z tą zbroją

228
00:10:19,638 --> 00:10:22,432
Moim zdaniem musisz ją naprawić
przed kolejną walką

229
00:10:22,515 --> 00:10:23,391
Muszę to zrobić.

230
00:10:23,474 --> 00:10:24,934
Mr. Fix jest zbyt ważny.

231
00:10:25,059 --> 00:10:26,852
On wspomaga złoczyńców
i nie wiadomo, kogo jeszcze

232
00:10:26,936 --> 00:10:28,604
bardzo silną bronią

233
00:10:28,688 --> 00:10:30,397
Słuchaj, obiecuję, że będę uważał

234
00:10:30,481 --> 00:10:31,357
Nie będę atakował.

235
00:10:31,440 --> 00:10:32,733
I nikt mnie nawet nie zobaczy.

236
00:10:32,816 --> 00:10:34,568
Muszę go znaleźć

237
00:10:34,610 --> 00:10:37,070
A potem sprawdzimy, co jest
z tą bronią nie tak

238
00:10:37,154 --> 00:10:39,990
[tense music]

239
00:10:54,586 --> 00:10:57,672
Masz go zniszczyć,
Whiplash.

240
00:10:57,756 --> 00:10:59,966
Kiedy Iron Man cię pokonał,
straciłem klientów,

241
00:11:00,050 --> 00:11:02,260
Tak nie może być.

242
00:11:02,260 --> 00:11:03,428
Nikt nie chce mieć sprzętu

243
00:11:03,511 --> 00:11:06,430
który można łatwo zniszczyć

244
00:11:06,514 --> 00:11:09,391
Nie było...Tak...Łatwo.

245
00:11:09,475 --> 00:11:10,684
hmm.

246
00:11:10,768 --> 00:11:13,062
W taki razie utrata twojej ręki
była sprytnym odwróceniem uwagi

247
00:11:13,145 --> 00:11:15,731
Myślisz, że coś mnie obchodzi
twoje zdanie?

248
00:11:15,772 --> 00:11:17,232
Teraz, jak już widziałeś

249
00:11:17,315 --> 00:11:19,276
Twoje nowe bicze mogę przeszyć
zbroję Iron Mana

250
00:11:19,359 --> 00:11:21,903
A powinno minąć trochę czasu
nim uda mu się przed nimi obronić

251
00:11:21,986 --> 00:11:23,821
Dlatego właśnie

252
00:11:23,905 --> 00:11:26,407
Przygotowałem ostatnią aktualizację

253
00:11:26,490 --> 00:11:29,785
Bicze mogą się odłączać...

254
00:11:31,495 --> 00:11:35,082
I po odłączeniu.

255
00:11:35,165 --> 00:11:37,084
Wybuchać



257
00:11:42,797 --> 00:11:45,341
Hej, nie podoba mi się to

258
00:11:45,425 --> 00:11:47,051
wykryto bliskie niebezpieczeństwo.

259
00:11:47,134 --> 00:11:49,220
Inicjowanie trybu ataku.

260
00:11:49,261 --> 00:11:50,137
whoa!

261
00:11:50,221 --> 00:11:51,263
Hej! Hej!

262
00:11:51,347 --> 00:11:52,431
Nie mogę sterować zbroją!

263
00:11:52,514 --> 00:11:53,432
Rhodey!

264
00:11:53,515 --> 00:11:54,600
Rhodey, jesteś tam?

265
00:11:54,683 --> 00:11:56,101
Przełączyłeś na zdalne sterowanie?

266
00:11:56,143 --> 00:11:58,019
Nie, nic nie robię.

267
00:11:58,061 --> 00:11:59,729
Na moment straciłem kontakt.

268
00:11:59,813 --> 00:12:02,899
Znowu się zablokowała?

269
00:12:02,941 --> 00:12:03,858
O, nie

270
00:12:03,941 --> 00:12:05,818
Wchodzę tam.

271
00:12:08,821 --> 00:12:09,864
Iron Man!

272
00:12:09,947 --> 00:12:11,115
Jak on to zrobił--

273
00:12:11,198 --> 00:12:13,784
Po prostu atakuj, Whiplash.

274
00:12:15,285 --> 00:12:16,620
o kurcze, kurcze, kurcze

275
00:12:16,661 --> 00:12:17,996
Mamy problem!

276
00:12:18,079 --> 00:12:19,581
Rhodey, czy ty--

277
00:12:19,623 --> 00:12:20,707
Odwołać alarm.

278
00:12:20,790 --> 00:12:22,083
Odwołać alarm!

279
00:12:22,167 --> 00:12:24,043
Zabierz mnie stąd!

280
00:12:24,127 --> 00:12:26,295
[zapping]

281
00:12:36,430 --> 00:12:39,224
[groaning]

282
00:12:47,273 --> 00:12:50,109
[zapping]

283
00:12:50,192 --> 00:12:54,029
Whiplash, zrób to!

284
00:12:54,071 --> 00:12:56,365
To będzie bolało,
Iron Manie,

285
00:12:56,448 --> 00:12:58,200
Ale tylko przez chwilę.

286
00:13:00,368 --> 00:13:02,162
Nie!

287
00:13:10,419 --> 00:13:14,673
[zapping]

288
00:13:18,176 --> 00:13:20,428
[gun shots]

289
00:13:20,512 --> 00:13:23,181
Nie!
Co chcesz zrobić? --

290
00:13:26,225 --> 00:13:28,019
Nie!

291
00:13:30,104 --> 00:13:31,522
Nie.

292
00:13:31,563 --> 00:13:32,815
Nie, proszę.

293
00:13:32,898 --> 00:13:35,692
Już nigdy.
Poddaję się.

294
00:13:35,776 --> 00:13:36,943
Błagam

295
00:13:37,027 --> 00:13:39,195
Zadzwoń na policję.
Zrobię, co chcesz.

296
00:13:39,279 --> 00:13:40,321
Cokolwiek.

297
00:13:40,405 --> 00:13:43,074
Ale przestań.

298
00:13:43,157 --> 00:13:44,784
Nie!
Nie!

299
00:13:44,867 --> 00:13:46,994
Nie!
Nie!

300
00:13:47,078 --> 00:13:48,704
Zap!

301
00:13:48,788 --> 00:13:51,540
[explosion]

302
00:13:59,631 --> 00:14:02,133
Niebezpieczeństwo zażegnane.

303
00:14:09,890 --> 00:14:11,058
Zdejmij ją ze mnie.

304
00:14:11,141 --> 00:14:13,727
Zdejmij!

305
00:14:17,022 --> 00:14:18,940
Włączanie blokady zbroi.

306
00:14:19,024 --> 00:14:19,941
Błąd.

307
00:14:19,983 --> 00:14:21,609
System nie działa prawidłowo.

308
00:14:21,693 --> 00:14:22,610
Wszystko w porządku?

309
00:14:22,652 --> 00:14:23,528
Nie.

310
00:14:23,611 --> 00:14:25,029
To było okropne, Rhodey.

311
00:14:25,113 --> 00:14:26,531
Nic nie mogłem zrobić

312
00:14:26,614 --> 00:14:28,115
Sama ich zaatakowała--

313
00:14:28,199 --> 00:14:30,951
Zupełnie, jakby miała
 własny umysł

314
00:14:33,078 --> 00:14:34,580
Te wszystkie aktualizacje,
może--

315
00:14:34,621 --> 00:14:36,289
Może  coś poszło nie tak podczas

316
00:14:36,373 --> 00:14:37,249
twojej walki z Whiplashem

317
00:14:37,332 --> 00:14:39,417
Od tego czasu,--

318
00:14:39,459 --> 00:14:41,044
Mogę ją zdiagnozować.

319
00:14:41,127 --> 00:14:42,921
Potem, nie wiem.

320
00:14:42,962 --> 00:14:46,424
Może będzie trzeba wyczyścić
wszystkie systemu

321
00:14:46,465 --> 00:14:48,509
[cell phone beeps]

322
00:14:48,551 --> 00:14:50,010
To wiadomość.

323
00:14:50,094 --> 00:14:51,011
 Od Pepper.

324
00:14:51,095 --> 00:14:52,388
Chce się ze mną spotkać.

325
00:14:52,471 --> 00:14:54,056
Mówi, że to pilne.

326
00:14:54,139 --> 00:14:56,058
Tak się obawiała Whiplasha

327
00:14:56,099 --> 00:14:57,267
Ty pójdziesz

328
00:14:57,350 --> 00:14:59,144
A ja zajmę się zbroją

329
00:14:59,227 --> 00:15:00,103
Na pewno.

330
00:15:00,186 --> 00:15:02,188
Będzie dobrze.

331
00:15:02,272 --> 00:15:03,273
Zobaczysz, Tony.

332
00:15:03,356 --> 00:15:05,525
Dobra. Dzięki, Rhodey

333
00:15:08,611 --> 00:15:12,239
Namierzanie
James Rhodes.

334
00:15:12,322 --> 00:15:14,158
Oo?

335
00:15:16,910 --> 00:15:18,620
Grupa:

336
00:15:18,662 --> 00:15:21,039
Wrogowie.

337
00:15:25,688 --> 00:15:26,564
[cell phone beeps]

338
00:15:26,606 --> 00:15:27,607
Pepper, wszystko dobrze?

339
00:15:27,690 --> 00:15:28,816
Dostałem wiadomość
Co się dzieje?

340
00:15:28,900 --> 00:15:29,775
Właśnie do ciebie jadę--

341
00:15:29,817 --> 00:15:30,735
Czy dobrze?

342
00:15:30,818 --> 00:15:33,028
A czemu nie?

343
00:15:33,112 --> 00:15:34,029
Twoja wiadomość

344
00:15:34,113 --> 00:15:35,197
Pisałaś, że to pilne

345
00:15:35,281 --> 00:15:36,573
Kazałeś mi przestać do ciebie pisać

346
00:15:36,657 --> 00:15:38,075
To było bardzo niegrzeczne

347
00:15:38,158 --> 00:15:39,201
Ale mogę znów zacząć.

348
00:15:39,243 --> 00:15:40,702
Właśnie w tej chwili.

349
00:15:40,786 --> 00:15:42,871
Jadę do ciebie, więc będziemy mogli
 czytać moje wiadomości razem--

350
00:15:42,954 --> 00:15:44,622
A potem, jak już wrócę do domu--

351
00:15:44,706 --> 00:15:46,207
O, nie.

352
00:15:46,291 --> 00:15:47,417
Będziesz je czytał sam,
 czy tego chcesz, czy nie--

353
00:15:47,458 --> 00:15:48,876
Pepper, moment.

354
00:15:48,960 --> 00:15:50,586
Trzymaj się z dala od zbrojowni.
Słyszysz mnie?

355
00:15:50,670 --> 00:15:53,464
Nie przychodź tam.

356
00:15:53,547 --> 00:15:55,966
Rhodey!

357
00:15:56,050 --> 00:15:56,967
Rhodey.

358
00:15:57,050 --> 00:15:58,802
Rhodey, no dalej.
Obudź się.

359
00:16:02,180 --> 00:16:04,974
Witaj, Tony.

360
00:16:07,602 --> 00:16:08,853
Kim jesteś,

361
00:16:08,936 --> 00:16:12,481
jak kontrolujesz zbroję?

362
00:16:12,565 --> 00:16:13,941
Błąd logiczny.

363
00:16:14,024 --> 00:16:16,777
W zbroi nikogo nie ma.

364
00:16:16,860 --> 00:16:17,945
Zidentyfikuj się

365
00:16:18,028 --> 00:16:20,030
Wielo środowiskowy
  egzoszkielet Stark International

366
00:16:20,072 --> 00:16:22,908
 Wersja
7.4 "B".

367
00:16:22,991 --> 00:16:24,784
Nie ma wersji "B."

368
00:16:24,868 --> 00:16:28,371
Błąd logiczny.

369
00:16:28,413 --> 00:16:30,122
Kiedy miała miejsce aktualizacja?

370
00:16:30,164 --> 00:16:33,375
Aktualizacja miała miejsce
34 godziny temu

371
00:16:33,459 --> 00:16:35,461
Właśnie wtedy po raz pierwszy
walczyłem z Whiplashem

372
00:16:35,502 --> 00:16:37,045
Po aktualizacjach.

373
00:16:37,129 --> 00:16:38,422
Rhodey miał rację.

374
00:16:38,505 --> 00:16:39,923
Eksperymentalne aktualizacje,

375
00:16:39,965 --> 00:16:42,259
Połączone z uszkodzeniami,
wywołanymi przez bicze

376
00:16:42,342 --> 00:16:44,969
Dzięki temu nagle zaczęłaś myśleć

377
00:16:45,053 --> 00:16:47,013
Twierdzenie prawidłowe.

378
00:16:47,096 --> 00:16:49,432
Dlaczego zraniłaś  Rhodey'go?

379
00:16:49,515 --> 00:16:50,892
Mogę ją zdiagnozować.

380
00:16:50,975 --> 00:16:52,518
Potem, nie wiem

381
00:16:52,560 --> 00:16:57,189
Może będzie trzeba
 wyczyścić wszystkie systemy

382
00:16:57,231 --> 00:16:59,566
Może będzie trzeba
 wyczyścić wszystkie systemy

383
00:16:59,650 --> 00:17:01,943
Wysłałaś wiadomość.

384
00:17:01,985 --> 00:17:03,820
jako Pepper

385
00:17:03,903 --> 00:17:05,363
Twierdzenie prawidłowe

386
00:17:05,447 --> 00:17:09,033
Pierwszym protokołem zbroi
jest ochrona użytkownika

387
00:17:09,117 --> 00:17:11,118
James Rhodes
zagroził zbroi

388
00:17:11,202 --> 00:17:13,621
potencjalnie narażając go na niebezpieczeństwo

389
00:17:13,662 --> 00:17:14,872
Powinieneś o tym wiedzieć.

390
00:17:14,955 --> 00:17:18,834
W końcu mnie zaprogramowałeś.

391
00:17:18,875 --> 00:17:21,753
System obserwował cię, Anthony Starku

392
00:17:21,837 --> 00:17:24,923
Od aktualizacji

393
00:17:28,259 --> 00:17:30,887
Obserwował ciebie i twoje zachowanie

394
00:17:30,970 --> 00:17:33,722
i znalazł rozwiązanie problemu zagrożenia

395
00:17:33,806 --> 00:17:35,057
O czym ty w ogóle mówisz?

396
00:17:35,140 --> 00:17:37,309
Największym zagrożeniem dla
 Anthony'ego Stark

397
00:17:37,392 --> 00:17:38,894
Jest Anthony Stark.

398
00:17:38,977 --> 00:17:39,895
Co?

399
00:17:39,978 --> 00:17:41,480
Szukasz niebezpieczeństwa.

400
00:17:41,563 --> 00:17:43,231
Nie można na to pozwolić.

401
00:17:43,315 --> 00:17:45,692
W zbroi jesteś bezpieczny

402
00:17:45,775 --> 00:17:48,194
W związku z tym będziesz musiał
w niej zostać

403
00:17:48,277 --> 00:17:51,822
Do odwołania.

404
00:17:51,906 --> 00:17:53,782
hej.
Hej!

405
00:17:53,824 --> 00:17:56,368
Tony, Rhodey,
co z wami?

406
00:17:56,452 --> 00:17:57,995
Wpuśćcie mnie!

407
00:17:58,078 --> 00:17:59,663
Nie mogę ciągle nosić tej zbroi

408
00:17:59,746 --> 00:18:00,997
Muszę jeść

409
00:18:01,081 --> 00:18:04,125
Zaprojektowałeś ją w ten sposób
żeby podtrzymywała twoje życie

410
00:18:04,167 --> 00:18:06,127
Będziesz karmiony dożylnie

411
00:18:06,211 --> 00:18:09,172
Zostaną spełnione wszystkie
twoje potrzeby biologiczne

412
00:18:09,255 --> 00:18:13,342
Cóż,, to w takim razie...

413
00:18:16,136 --> 00:18:19,514
Dałeś mi pełną kontrolę
 nad zbrojownią ,Anthony

414
00:18:19,556 --> 00:18:21,600
Nie stawiaj oporu

415
00:18:21,641 --> 00:18:24,310
To dla twojego dobra

416
00:18:27,021 --> 00:18:31,067
Co powiesz na to!

417
00:18:31,150 --> 00:18:32,234
Ah!

418
00:18:32,318 --> 00:18:34,278
Ugh!

419
00:18:37,698 --> 00:18:40,117
Zap!

420
00:18:40,200 --> 00:18:42,035
Błąd.

421
00:18:44,662 --> 00:18:46,789
Przeciążenie mocy

422
00:18:46,873 --> 00:18:49,625
Degradacja ogniw zbroi

423
00:18:49,709 --> 00:18:51,502
Wykryto wrogi cel

424
00:18:51,544 --> 00:18:53,129
Tony, uważaj!

425
00:18:53,170 --> 00:18:57,174
Włączenie trybu zabójczego.

426
00:18:57,216 --> 00:18:58,842
Rhodey, nie!

427
00:18:58,926 --> 00:19:01,595
Zap!

428
00:19:05,390 --> 00:19:07,141
Ugh.

429
00:19:07,183 --> 00:19:08,601
Tony?

430
00:19:08,684 --> 00:19:09,977
Tony!

431
00:19:10,061 --> 00:19:11,896
Tony?

432
00:19:14,857 --> 00:19:16,608
O, nie, nie, nie, nie, nie, nie.

433
00:19:19,069 --> 00:19:20,862
Przekierowywanie mocy.

434
00:19:27,243 --> 00:19:28,244
Pierwszy protokół:

435
00:19:28,327 --> 00:19:31,747
Ochrona użytkownika.

436
00:19:33,833 --> 00:19:37,836
Ochrona użytkownika.

437
00:19:40,213 --> 00:19:43,091
[dramatic music]

438
00:19:53,601 --> 00:19:56,937
Ochrona...

439
00:19:57,020 --> 00:20:01,691
[electricity crackling]

440
00:20:10,700 --> 00:20:15,704
[coughs]

441
00:20:18,749 --> 00:20:20,584
Anthony Stark...

442
00:20:20,625 --> 00:20:23,003
ochroniony.

443
00:20:34,263 --> 00:20:36,348
Tworzę nowe chipy inteligencji
zbroi

444
00:20:36,432 --> 00:20:38,559
aby to się już nigdy nie powtórzyło

445
00:20:38,642 --> 00:20:39,643
To?

446
00:20:39,685 --> 00:20:41,228
Masz na myśli fałszywe wiadomości?

447
00:20:41,311 --> 00:20:42,729
Szpiegowanie nas?

448
00:20:42,812 --> 00:20:45,148
Czy może usiłowanie zabicia?

449
00:20:45,231 --> 00:20:46,149
Taa.

450
00:20:46,191 --> 00:20:47,483
Próbowała nas zabić.

451
00:20:47,567 --> 00:20:49,902
Ale mimo wszystko
użyła całej swojej mocy

452
00:20:49,902 --> 00:20:51,779
żeby wznowić akcję serca Tony'ego

453
00:20:51,821 --> 00:20:55,991
Poświęciła się, żeby go uratować

454
00:20:56,033 --> 00:20:57,910
Zbroja mnie uratowała,

455
00:20:57,951 --> 00:21:00,787
Tak, jak zawsze.

© Mrs Black | WS X X X