Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedyny kwiat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedyny kwiat. Pokaż wszystkie posty

#14 Ostateczne starcie cz.2 [FINAŁ CROSSOVERA]

0 | Skomentuj

**Tony**



Nauczyciel nie będzie zachwycony, że podczas kartkówki opuścimy szkołę ze względu na nasze obowiązki. Wiedział, kim jesteśmy. Musiał zrozumieć powagę sytuacji. Dziwne, że Rhodey’go nie było w szkole. Od razu, kiedy o nim pomyślałem, otrzymałem wiadomość od przyjaciela. Wziął już zbroję i czekał na nas w Central Parku. Znowu tam? Co było niezwykłego w tym miejscu? Czyżby kolejne starcie z niewidzialnym przeciwnikiem?



Pepper: Pewnie Hollow się uaktywnił. Czuję, że jest w parku
Tony: Hollow? Pep, o czym ty mówisz?
Pepper: Wytłumaczę ci wszystko, jeśli przeżyjemy. Jednak tym razem, nie jesteśmy sami. Oni też nam pomogą… Rukia, wyczuwasz kolosa?
Rukia: No pewnie. Nawet nie chce się ukryć
Tony: Chwila… Możecie mi wyjaśnić, co jest grane?



Pepper: Później. Mamy misję



Więcej nic nie powiedziała, wstając ze swego miejsca. Dziewczyna uczyniła to samo razem z kolegą o pomarańczowych włosach. Profesor natychmiast zwrócił uwagę. Był wściekły.



Prof. Klein: Potts, Stark, a wy dokąd?
Pepper: Obowiązki wzywają
Prof. Klein: Czy naprawdę nie możecie odpuścić sobie jeden dzień? Zostawcie to agentom i policji
Pepper: Nie możemy. Proszę wybaczyć
Prof. Klein: Ech! Wróćcie cali i zdrowi. Wygrajcie tę walkę, dobra?
Pepper: Tak zrobimy
Prof. Klein: A wy, gdzie idziecie?
Rukia, Ichigo: DO ŁAZIENKI
Prof. Klein: No dobra. Niech będzie



Później wrócił do prowadzenia lekcji, a my uzbroiliśmy się w zbroje. Wyjąłem z szafki plecak, zaś ruda pobiegła do zbrojowni. Postanowiłem poczekać na Rescue w tym samym miejscu, gdzie miała odbyć się walka.
Gdy znalazłem War Machine, chciałem dowiedzieć się, czy coś wie. I wiedział wiele.



Rhodey: Dobrze cię znów widzieć, Tony. Jak się czujesz?
Tony: Zdecydowanie w najlepszej formie
Rhodey: Powinieneś był podziękować Rukii, ale znajdzie się na to czas po walce
Tony: Rhodey, z czym mamy się mierzyć?
Rhodey: Ze złymi duchami
Tony: A od tego nie są egzorcyści?
Rhodey: Nie. To zadanie Bogów Śmierci
Tony: Co takiego? Nic nie rozumiem. Pepper mówiła coś o Hollowach, a ty też gadasz jakieś dziwactwa
Rhodey: Uwierzysz, jak sam zobaczysz



**Ichigo**



Zostawiliśmy nasze fizyczne formy przed wejściem do parku, gdzie leżały ostatnio. Prawie każdy blaszak był na polu bitwy. Pozostała jedynie ta ruda. Nadal nie uzgodniliśmy, co do planu. Jak mamy go pokonać?
Nagle nad naszymi głowami pojawiła się ostatnia osoba z drużyny blaszaka. Pora działać. Podlecieliśmy do nich. Tylko jedna osoba nie była w stanie zobaczyć formy Shinigami, a to mogło utrudnić pokonanie giganta.



Ichigo: Jesteśmy w komplecie. Wymyśliliście jakąś strategię?
Rhodey: Ja mam. Wystarczy, że jedna osoba będzie przynętą. Odwróci uwagę, kiedy dwójka z nas zablokuje mu nogi. Wy jako jedyni wiecie, gdzie mierzyć, żeby zniknął
Ichigo: Hmm… Dobry pomysł. Jacyś ochotnicy?
Rhodey: Pepper się nada
Pepper: Co?! O nie. Nie! Nie ma mowy! Zabiję cię, panikarzu!
Rhodey: Jesteś najszybsza, potrafisz znikać, więc możesz się tym zająć
Pepper: Och! Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem
Rhodey: Jakim?
Pepper: Gdy Tony będzie próbował zrobić coś głupiego, jak rzucenie się w moją stronę, zablokuj go
Tony: Nie powstrzymasz mnie
Rhodey: To się jeszcze okaże
Rukia: Dobra, więc reszta jest w naszych rękach
Pepper: No to do dzieła
Ichigo: Getsuga Tenshou!
Rukia: Tańcz, Sode no Shirayuki!



Ruszyliśmy do boju, uzbrajając się w Zanpakuto. Zbroje atakowały rękawicami, choć ten w czerwonej puszce nie miał pojęcia, jak celować. Przy użyciu Getsugi rozwaliłem mnóstwo drzew, a z pomocą jej siły zaczął mierzyć w odpowiednim kierunku.



Rukia: Dobrze kombinujesz, Truskawo, ale musisz się oszczędzać. Działajmy według planu
Ichigo: Wybacz. Po prostu przez niego mogą być niewinne ofiary
Rukia: Wiem o tym. Dziwne, że nas nie widzi
Ichigo: Byłoby łatwiej, gdyby wiedział o naszym istnieniu
Rukia: Poczekajmy na odpowiedni moment. Pepper da radę
Ichigo: Skąd masz taką pewność?
Rukia: Bo rudzielce są wyjątkowe
Ichigo: Stereotyp
Rukia: Być może



**Pepper**



Stwór leciał za mną, ale tylko z tego powodu, bo bardzo się na mnie wkurzył. Dlaczego? Użyłam granatów laserowych, aż na chwilę stracił wzrok. Wciąż zamierzał dopaść dusze z jaskini. Nadal było ich tam mnóstwo. Nie mogłam zmienić planu, dlatego drażniłam się z nim w inny sposób. Znikałam, pojawiając się znienacka za jego plecami, żeby oddać strzał z repulsorów. Unibeam wolałam zostawić na ostatnie uderzenie. Rhodey walił, czym popadnie w nogi olbrzyma, lecz on tak łatwo nie chciał paść.



Rhodey: Padniesz wreszcie?
Pepper: Rhodey, to na nic. Aaa!
Rhodey: Pepper!



Niespodziewanie oberwałam z potężnej mocy, jaką wytworzył. To była jakaś czerwona kula. Pancerz pokazywał mnóstwo uszkodzeń. Obwody się przepaliły? Kiepsko. Zdołałam wstać, choć nie wróciłam do bycia niewidzialną. Nie miałam na to energii.



Rhodey: Żyjesz?
Pepper: Tak, ale…
Rhodey: Rukia, mamy problem!
Pepper: O nie! Uważaj!
Rhodey: Aaa!



Teraz on odczuł moc stwora. Nie znaliśmy jego słabych punktów, zaś plan zaczął się sypać. Pomogłam wstać histerykowi. Również i najbardziej opancerzona zbroja została poważnie uszkodzona.



Pepper: Dasz radę jeszcze walczyć?
Rhodey: Muszę. A gdzie Tony?
Pepper: Ichigo próbuje mu pomóc zlokalizować Hollowa
Rhodey: Musimy zmienić strategię. Zaatakujmy go z góry. Teraz na pewno się tego nie spodziewa
Pepper: Zgoda



Wzbiliśmy się w powietrze, celując w plecy. Wykorzystaliśmy do tego granaty laserowe oraz pocisk przeciwczołgowy. Udało się. Stracił równowagę, padając. Wreszcie jakieś postępy.



**Rukia**



Dali radę. Powalili Pustego, choć pojawił się mały problem. W kryjówce nie odnalazłam żadnego Plusa. Uciekły? Przebiły się przez pole siłowe. Ichigo szukał dusz, choć mogły być rozsiane po całym mieście.
Kiedy kolos leżał bez sił, baranek strzelał w niego.



Rukia: Ej! Co ty robisz?!



No i wszystko zepsuł. Z łatwością podniósł się, łapiąc blaszaka. Ściskał go tak mocno, że mogłam usłyszeć, jak krzyczał z bólu. Miażdżył mu kości oraz wszelkie narządy.



Pepper: Tony!
Tony: Aaa! Nie! Nie poddam… się



Musiałam coś zrobić. Nie miałam zamiaru patrzeć na cierpienie „geniusza” Pepper. Rzuciłam czar.



Rukia: Trzymaj się, młody… Hado 33 Sokatsui!



Wystrzeliłam niebieską energię, powodując wybuch. Blaszak spadał na ziemię bez możliwości zatrzymania się. Natychmiast dziewczyna podbiegła do niego, a nasza walka nadal się nie skończyła.



Rukia: Żyje?
Pepper: Na pewno
Rukia: Ichigo, wracaj tu!



Wołałam kompana, który w porę pojawił się ze zmienioną formą miecza na Ban kai.



Ichigo: Nie odesłałem wszystkich dusz. Kilka mi zostały
Rukia: Zostaw je na później. Przez tego durnia w czerwonej zbroi mamy duży problem
Ichigo: Jaki? O! Już widzę… Getsuga Tenshou!
Rukia: Hado 73 Soren Sokatsui!



Wykorzystałam silniejsze Kido, chociaż ten promień również niewiele zmienił. Szybko odzyskał siły, gotując się do ataku. Chciał wykorzystać Cero.



Rukia: Uciekajcie stąd! Już!
Rhodey: Nie ma mowy. Jeśli mamy zginąć, to razem
Pepper: Właśnie! Nie poddamy się!
Tony: I ja też… nie zamierzam
Rukia: Ichigo?
Ichigo: Daj im zginąć jako bohaterowie
Rukia: Ech! Jak chcecie



Zaatakowaliśmy kolosa ze wszystkich sił. Nie miałam w zanadrzu dobrej pieczęci, więc jedyny sposób, żeby wygrać, to odesłać go z powrotem do Świata Pustych.



**Rhodey**



Wstaliśmy na równe nogi, przygotowując się w celu użycia najmocniejszej broni. We trójkę załadowaliśmy pozostałą moc do napierśnika. Ostatnia nadzieja w tym strzale. Ostatnia, dlatego nie mogła być zmarnowana. Wystrzeliliśmy w tym samym momencie z unibeamu. Potwór padł i nie strzelił niczym. Shinigami dołożyli swoje ataki, powodując potężną eksplozję. Tony w porę użył na nas pola siłowego. Wszędzie był dym, a przed nami znalazła się głęboka dziura. Monstrum wyparowało? Czy to w ogóle możliwe?



Rhodey: Co się stało?
Rukia: Odesłaliśmy Hollowa do tego świata, z którego pochodził. Już nie będzie nikomu zagrażał
Ichigo: Żyjecie?
Tony: Wygraliśmy. Udało nam się!
Rhodey: Tony, nadal ich nie możesz dostrzec?
Tony: Chwila… Ja… Ja ich widzę
Rukia: No wreszcie, baranku
Tony: Baranku? Ty mnie tak nazwałaś?
Rukia: Hahaha! Oboje jesteście narwańcami. Takie przezwisko do ciebie pasuje
Tony: No nie wydaje mi się… Ty jesteś Rukia?
Rukia: Tak
Tony: Wyleczyłaś moje rany?
Rukia: Odwdzięczyłam się za waszą pomoc
Tony: Dziękuję
Rukia: No to, co? Pora się rozstać
Pepper: Nie, nie, nie! Rukia, zostańcie!
Ichigo: Wykonaliśmy swoją misję i musimy wracać. Miło było was poznać
Pepper: Was również. Było zabawnie
Rukia: Heh! Jestem tego samego zdania, Pepper
Tony: Czyli to pożegnanie
Rukia: Na to wygląda



Tony wpatrywał się w nich, bo raczej nie mógł pojąć, kim tak naprawdę są. Nie zyskaliśmy czasu na wytłumaczenia. Rukia chwyciła pod rękę swoje ciało, a chłopak wrócił do swojej prawdziwej postaci. Pożegnaliśmy się z nimi, co ruda najbardziej przeżywała. Rzuciła się Bogini na szyję i nie zamierzała puścić.



Pepper: Będę tęsknić. Wpadnijcie jeszcze kiedyś
Rukia: Jak Hollowy się pojawią lub inne potwory z innego świata, możecie liczyć na naszą pomoc
Rhodey: Bezpiecznej podróży
Rukia: Dziękujemy



Weszli do portalu, znikając. My wróciliśmy do bazy, gdzie odstawiliśmy pancerze. Gdyby nie Extremis, mój przyjaciel byłby martwy. No nic. Wyszliśmy bez szwanku, a do tego pozostało wrócić na klasówkę z fizyki. Jednak każdy zaprotestował, by odpocząć po tak długiej walce. Być może któregoś dnia znów zmierzymy się z takim zagrożeniem. Nigdy nic nie wiadomo. Świat pełny niespodzianek, prawda?

---***---

No to mamy finał. Mam nadzieję, że crossover był w miarę zrozumiany, bo czeka nas jeszcze jeden. Jednak najpierw wróćmy do zwykłego opowiadania z IMAA. Czas na "Miasto pikseli"

#13 Ostateczne starcie cz.1

0 | Skomentuj

**Pepper**



Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, aż zmorzył nas sen. Ichigo nie mógł pójść do Rhodey’go ze względu na swoją mamę, która byłaby w stanie wypytywać o każdy szczegół, a do tego nie zgodziłaby się komuś obcemu nocować w swoim domu. Chłopak został w zbrojowni, a ja z Rukią poszłyśmy do mnie. Tatuś nie powinien widzieć problemu… O kurcze. Miałam do niego zadzwonić. Całkowicie wyleciało mi to z głowy. Zdecydowałam stanąć z nim twarzą w twarz. Oby pozwolił Bogini Śmierci na jednodniowy nocleg.
Kiedy znalazłyśmy się na miejscu, tatuś spał na kanapie. Telewizor nadal był włączony. Widocznie zapomniał o nim. Nie chciałam budzić ojczulka, dlatego zaprowadziłam gościa do pokoju. Wyjęłam z szafy materac.



Pepper: No i to powinno wystarczyć. Tu jeszcze masz koc z poduszką. Dobranoc
Rukia: Nie będzie zły, że tak bez pytania…
Pepper: Oj! Nie martw się. Wyjaśnię mu rano, zanim pójdziemy do szkoły
Rukia: No tak. Szkoła
Pepper: Coś nie tak?
Rukia: W ten sposób chcieliśmy mieć na was oko, więc my nie musimy tam wracać. Inaczej z wami, co?
Pepper: Ostatni miesiąc i jesteśmy wolni
Rukia: Hahaha! Spoko. Dzięki za wszystko
Pepper: Drobiazg. Odwdzięczam się za Tony’ego. Uratowałaś mu życie
Rukia: Nie przesadzaj. Po prostu pomogłam mu odrobinę z ranami. Nic wielkiego
Pepper: Ja tam uważam, co innego
Rukia: Heh! W porządku



Położyłam się do łóżka, kładąc się do snu. Jutro czeka nas spore wyzwanie. Pokonać kolosa i wyjść ze starcia w jednym kawałku.



~*Następnego dnia*~



**Rukia**



Wstałam przed dziewiątą na równe nogi. Byłam wyspana oraz pełna energii. To dobrze świadczyło o moim przygotowaniu do walki. Oby Truskawa również ruszył szybko swoje cztery litery. Najpierw musiałam pomóc rudej z ojcem. O dziwo wstała prędzej ode mnie. Już zajmowała łazienkę. Poczekałam na nią, aż dojdzie ze sobą do porządku. Nie musiałam zbyt długo czekać, bo 5 minut wystarczyło. Też ogarnięcie mojego wyglądu zajęło tyle czasu.



Pepper: Gotowa?
Rukia: Pewnie
Pepper: No to chodźmy



Weszłyśmy do kuchni, gdzie mężczyzna siedział, zajadając się grzankami. Do tego czytał gazetę. Zauważył nas dopiero przez entuzjazm córki.



Pepper: Hej, tatku. Pragnę ci kogoś przedstawić, jeśli nie masz nic przeciwko. Wczoraj akurat spałeś i wybacz, że nie dzwoniłam, ale byłam zajęta, dlatego dzisiaj wszystko ci wytłumaczę. Ekhm! Mamy gościa
Virgil: Pepper?
Pepper: Tak?
Virgil: Za dużo mówisz. Niezbyt rozumiem, co powiedziałaś przed chwilą
Rukia: Eee… Dzień dobry. Nazywam się Rukia
Virgil: Witaj. Jestem ojcem tej gaduły
Pepper: Ej!
Virgil: To jedna z cech, która ją wyróżnia
Rukia: Zauważyłam… Pepper zaprosiła mnie do siebie na noc. Nie miałam, gdzie się podziać po kłótni z rodzicami
Virgil: Och! Mam nadzieję, że zadzwonisz do nich
Rukia: Właśnie myślałam nad tym i tak zrobię



Uśmiechnęłam się lekko, a maleńkie kłamstewko nikomu nie zaszkodzi. Nie mogłam powiedzieć o misji, chociaż pewnie wiedział, czym zajmował się jego rudzielec. Podziękowałam, wychodząc do szkoły. Tam czekałyśmy na pozostałych. Usiadłyśmy do ławek, uzbrajając się w dodatkową cierpliwość. Hollow mógł pojawić się w każdej chwili.



Pepper: Nad czym tak myślisz? Nad swoją marchewką?
Rukia: Nie nazywaj go tak. To Truskawa i tak ma pozostać
Pepper: Hahaha! Niech będzie… Nie wyczuwasz nic podejrzanego?
Rukia: Nic, a nic. A ty?
Pepper: Mam jedynie takie wrażenie, że dziś stoczę ostatnią walkę jako Rescue
Rukia: Dlaczego? Jeszcze tyle przed tobą. Jesteś za młoda, by umierać
Pepper: Naprawdę?
Rukia: Pewnie. Damy mu popalić. Wygramy walkę
Pepper: Obyś się nie myliła



Nagle przez drzwi przeszedł nauczyciel, mój głupek i jej geniusz. Zajęli swoje miejsca, udając zainteresowanie lekcją.



Pepper: Tony? Co on tu robi?
Rukia: Masz ochotę mu przywalić?
Pepper: Bardzo
Rukia: O! To tak, jak ja



Zaśmiałyśmy się przez chwilę, a następnie słuchałyśmy profesora, co miał do powiedzenia.



**Tony**



Musiałem wrócić do szkoły, bo dłuższe siedzenie bezczynnie mnie tylko dobijało. Pep obiecała wyjaśnić wszystko, co mnie minęło.



Prof. Klein: Niespodzianka. Kartkówka
Pepper: No nie!
Prof. Klein: Nie narzekać. Zacznijcie używać mózgownicy… Macie 5 minut



Świetnie. Powrót do nauki i już niezapowiedziany „prezent”. Nikt nie był zachwycony. Słyszałem buczenie. Ten dźwięk oraz jeden inny odwrócił moją uwagę. W telefonie wyświetlił się komunikat ze zbrojowni. Kto tym razem zamierzał zaatakować? No i gdzie?

#12 Znalezisko

0 | Skomentuj

**Tony**



Wstałem o własnych siłach i po cichu wymknąłem się z pokoju. Powoli schodziłem po schodach, by tata nie zdołał mnie usłyszeć. Niestety, lecz pode mną drewno skrzypnęło, zdradzając mój cichy chód. Myślałem, że będzie bardziej zajęty i nie zauważy tego, jak zniknę. Niestety, lecz nie udało się. Wpadłem.



Howard: Tony, a ty dokąd?
Tony: Muszę spotkać się z Pepper. Martwię się
Howard: Ledwo stoisz na nogach. W tej chwili mi wracaj do łóżka
Tony: Ale tato...
Howard: Bez dyskusji... Nie możesz do niej zadzwonić?
Tony: Dzwoniłem, ale muszę widzieć, że nic jej nie jest
Howard: Oj! Na miłość nic nie poradzę. Jednak masz zostać, jasne?
Tony: Wyjdę tylko na godzinę
Howard: Nie
Tony: Jestem pełnoletni, więc mogę iść bez twojej wiedzy
Howard: Przykro mi, ale dopóki mieszkasz pod moim dachem, musisz mi mówić o wszystkim
Tony: Ech! Wygrałeś



Posłusznie wróciłem do swojego kącika, kładąc się spać, a raczej próbowałem. Nie byłem w stanie nie myśleć o rudej. Chciałem być przy niej, a ona musiała zataić prawdę.



**Ichigo**



Rozglądaliśmy się, poszukując czegoś dziwnego. Nadal nie wyczuwałem reiatsu Hollowa. Widocznie musiał żerować tylko za dnia lub mógł też czekać, by zaatakować znienacka. No nic. Sprawdzaliśmy każdy zakamarek Central Parku, dzieląc się na dwie grupy. Rukia z Pepper zerkały na lądzie, zaś my z Rhodey'm rozglądaliśmy się w powietrzu. W ten sposób szybciej przeczeszemy teren.
Nagle uświadomiłem sobie obecność dusz. Shinigami na pewno też zauważyła ilość tej energii duchowej.



Rhodey: Wszystko gra?
Ichigo: Tak. Po prostu nie jesteśmy tutaj sami
Rhodey: Gdzie oni są?
Ichigo: Blisko



Leciał za mną i był gotowy wystrzelić w odpowiednim momencie. Dziewczyny też zmierzały w tym samym kierunku. Nie mogliśmy zgubić tropu. Musieliśmy poznać powód, dlaczego ten jeden Hollow atakował akurat ten obszar Nowego Jorku. Dziś mieliśmy odkryć prawdę. Bez trudu dotarliśmy za śladami mocy do jakiejś jaskini.



Pepper: Zwykłe dusze?
Rukia: Jest ich mnóstwo. Żadna z nich nie odeszła do Soul Society... Ichigo?
Ichigo: Zaraz się nimi zajmę



Nie miały zamiaru opuścić Świata Żywych. Próbowałem przekonać je, że po "drugiej stronie" będą czuć się bezpieczniej. Upierały się nadal, by nie wysyłać ich tam. Nie mogłem zmusić Plusów, dlatego czekałem. Być może nasz wróg pojawi się. Wiedziałem, iż niebawem wyjdzie z ukrycia, pokazując swoje prawdziwe oblicze.



**Pepper**



Tyle niewinnych dusz, które były zagrożone przed jedną bestię i żadna nie słuchała Bogów Śmierci. Rhodey również usiłował je przekonać, choć nie widział ich. Pokierowałam go w odpowiednią stronę, żeby nie gadał do kawałka kamienia. Od nielicznych zdołaliśmy uzyskać zaufanie, co dobrowolnie poddały się. Zostały zabrane do innego świata, lecz nasze oględziny nie dobiegły końca.
Kiedy zamierzałam skłonić pozostałe duszyczki, by nie stawiały oporu, na niebie pojawiła się szczelina. Z niej wylazł gigant, z jakim mieliśmy ostatnio do czynienia. Czy walczyć?



Pepper: Niedobrze. I co teraz mamy zrobić?
Rukia: Wycofujemy się
Ichigo: Ty chyba żartujesz?! Nie ma mowy! Musimy ich ochronić!
Rukia: Odsuńcie się wszyscy! Kyomon!



Powiedziała coś i od razu dostrzegliśmy wokół jaskini pole siłowe, które było w stanie odbijać ataki z zewnątrz. Byłam pod wielkim wrażeniem.



Rukia: Teraz nic im nie grozi. No chyba, że same złamią czar
Pepper: Czyli odwrót?
Rukia: Macie coś przeciwko? Raczej nie chcecie oberwać przez brak planu
Pepper, Rhodey: NIE!



Odparliśmy wspólnie, decydując się na najrozważniejsze posunięcie. Nie uciekaliśmy tylko potrzebowaliśmy odpowiedniej strategii do walki. W zbrojowni znaleźliśmy się w niecałe 10 minut. Tam podsumowaliśmy nasze działania.



Pepper: Czy tylko ja zauważyłam, że trochę nam przytył stwór?
Rukia: Co masz na myśli?
Pepper: Wygląda na silniejszego, niż wcześniej. Czy to w ogóle możliwe?
Rukia: Pewnie zjadł parę dusz w swoim wymiarze i zyskał dodatkową masę
Rhodey: Dziś zrobiliśmy już dość. Powinniśmy położyć się do łóżek. Nie możemy walczyć, będąc zmęczeni
Pepper: Rhodey ma rację... Rukia?
Rukia: Mi pasuje, a żeby moja Truskawa się posłuchała...
Ichigo: Nie, nie, nie! Nic nie kombinuj! Żadnych Kido!
Rukia: Hahaha! Zmusisz mnie, to będziesz miał nauczkę
Pepper, Rhodey: HAHAHA!



Zaśmialiśmy się, bo jej charakter czasem przypominał moje zachowanie. Jesteśmy z dwóch różnych światów, a tyle nas łączy.

---***---

Jeszcze dwie notki do końca crossovera. Potem będzie już samo IMAA, a na zakończenie roku planuję podsumowanie bloga. Dzisiaj wypada kolejna rocznica 100- rozdziałowego opowiadania "W sieci". To od niego się zaczęło całe szaleństwo. Pierwsze opowiadanie pisane z czytelnikami. I z tej okazji wstawiam dodatkową notkę. Pojawi się w okolicy godziny 15:00. Chyba nie przysnę :D Czuwajcie ;)

#11 Przebudzenie Tony'ego

0 | Skomentuj

**Rukia**



Pepper siedziała na fotelu, szukając jakiś informacji, Ichigo próbował wyczuć reiatsu najbliższego Hollowa, zaś my z Rhodey'm przeglądaliśmy listę zaginionych z ostatnich miesięcy. Możliwe, że w tamtym miejscu chowały się dusze, które nie przeszły na "drugą stronę". Mogły być celem Pustych, choć wszelkie wątpliwości powinny być rozwiane, gdy dogłębnie sprawdzimy cały obszar.



Pepper: Macie coś?
Rukia: Jeszcze nic... Ichigo?
Ichigo: Zero Pustych, jak na razie
Pepper: Z Tony'm poszłoby szybciej
Rhodey: Pepper, dajmy mu odpocząć. Dostał niezłego łupnia
Pepper: Fakt, ale niech długo nie leniuchuje. Jest nam potrzebny jako dowódca
Rhodey: Ma czas. Spokojnie
Rukia: Szukanie trupów też nic nie da, bo większość ciał została odnaleziona daleko od parku
Ichigo: Czyli weźmy pod uwagę inny trop
Rukia: Jaki?
Ichigo: Pepper, w jaki sposób znajdujecie przestępców?
Pepper: Już pokazuję



Zeszła z krzesła, podchodząc do czegoś na rodzaj komputera i pokazała mapę miasta. Wyjaśniła, że każdy alarm sygnalizuje ich o zagrożeniu, a do tego wiedzą, z jakiego źródła pochodzi. Porównaliśmy z zapisanymi danymi na mojej "komórce", by potwierdzić czas pojawienia się potwora. Wszystko się zgadzało. Ujawniał się w tym samym miejscu, gdzie radar wykrył wroga. W ten sposób już coś mamy. Niewiele, ale powinno wystarczyć.



~*Cztery i pół godziny później*~



**Tony**



Gwałtownie obudziłem się ze snu, który przypomniał mi o porażce. Dałem się powalić tak łatwo, choć tym razem nie położy mnie na łopatki. Chwyciłem się za klatkę piersiową, odczuwając brak złamań. Mogłem oddychać bez najmniejszego problemu. Extremis nie byłoby w stanie tego zrobić w dość krótkim czasie. Komu powinienem podziękować?
Gdy chciałem wstać z łóżka, dostrzegłem tatę.



Howard: Leż, Tony. Musisz zostać w domu
Tony: Wróg sam się nie pokona
Howard: Pepper prosiła, a raczej nalegała, żebym cię nie wypuszczał. Martwi się i powinieneś to zrozumieć
Tony: Nic jej nie jest?
Howard: Wszyscy są zdrowi. Jutro się z nimi zobaczysz, a dziś masz zająć się odpoczynkiem
Tony: Nie jestem ranny. Jakim cudem?
Howard: Nie wiem, lecz powinieneś być zadowolony... Jak się czujesz?
Tony: Nie czuję bólu. Wcześniej nie mogłem wytrzymać i zemdlałem, a teraz czuję się, jak nowo narodzony
Howard: Cieszę się
Tony: Tato, czy oni...
Howard: Odwiedzili cię, gdy spałeś. Była też jakaś dziewczyna ze szkoły. Nie pamiętam imienia... No to dobranoc, synu
Tony: Jest dopiero dzień
Howard: Mylisz się. Na dworze jest ciemno... Śpij dobrze. Gdyby coś się działo, będę na dole



Wstał, zamykając za sobą drzwi. W mojej głowie roiło się od pytań, na które nie zdołałem odnaleźć odpowiedzi. Musiałem poczekać do jutra, chociaż mogłem zadzwonić do rudzielca. Na pewno odbierze. Nie myliłem się. Gaduła zaczęła nawijać, jak na szpulę bez możliwości zatrzymania się.



Pepper: Tony, witaj wśród żywych! Jak się spało? Nie czujesz się źle? Jak coś, spotkajmy się jutro w zbrojowni. Powiemy ci to, co cię minęło. Poza tym, zaprzyjaźniliśmy się z tymi nowymi. Oj! Dużo, by mówić, a ty pewnie mnie nie słuchasz. Prawda, Tony?!
Tony: Tęskniłem za twoim głosem
Pepper: Hahaha! Bardzo śmieszne, baranku
Tony: Baranku?
Pepper: Bo jesteś baran
Tony: Nie rozumiem
Pepper: Wytłumaczę jutro, a teraz śpij
Tony: Nie chcę
Pepper: Więc niech ci się zechce... Gdybyś mnie szukał, jestem w parku. Nie pytaj o powód
Tony: Pepper...
Pepper: Trzymaj się



Nawet nie zdołałem się pożegnać, gdyż czym prędzej rozłączyła połączenie. Przez zachowanie Pep miałem zamiar pójść do świątyni. Będzie trudno wymknąć się z domu o tej porze.

---***---

Geniusza wybudziliśmy ze snu, a jutro pojawią się dwie notki. Nie tylko z okazji Mikołajek, ale i rocznicy bloga. W 2013 roku wszystko się zaczęło. Trochę minęło czasu, prawda? Trzeba to jakoś uczcić :D

#10 Jest plan A. Gdzie plan B?

0 | Skomentuj

**Pepper**



No i od czego tu zacząć? Nie mogłam mu powiedzieć o wszystkim, dlatego wolałam odpowiadać tylko na zadane pytania. Czekałam, aż zacznie swoje przesłuchanie, choć zwykle pani Rhodes była odpowiedzialna za taki rodzaj konwersacji.



Pepper: Tatku, czy coś się stało?
Virgil: Martwiłem się o ciebie, córciu. Nie odbierałaś połączeń, nie odpisywałaś na SMS-y...
Pepper: I tylko po to miałam się zjawić w domu?
Virgil: Rozumiesz, że nie chcę cię stracić? Możesz być bohaterką, ale uważaj na siebie i daj zawsze znak życia
Pepper: Oj! Nie martw się. Zawsze jestem ostrożna
Virgil: Wyrwałaś się ze szkoły?
Pepper: No tak
Virgil: Pepper...
Pepper: Ale dostałam piątkę z fizyki!
Virgil: Cieszę się
Pepper: Jakoś tego nie widać po tobie... Czy to wszystko? Muszę spotkać się z Tony'm i Rhodey'm
Virgil: Zadzwoń, gdy będziesz wracała
Pepper: Dobrze



Przytuliłam go, by tak nie przejmował się mną. Przecież doskonale rozumiałam, kiedy walczyć i jak wyjść bez szwanku. Jednak ta walka z Hollowem mogła być moją ostatnią.
Po pożegnaniu się z ojczulkiem, wyszłam do zbrojowni. Rukia z Marchewą na pewno tam na nas czekają.



**Ichigo**



Rukia dość szybko wróciła. Widocznie załatwiła, co trzeba i nie zajęło jej to zbyt dużo czasu. Dostrzegłem kilka okruchów po ciastkach na bluzce. Była w sklepie? Raczej nie. Odwiedziła kogoś. Odblokowała moje ciało z Kido i mogłem rozruszać zdrętwiałe kończyny.



Ichigo: Musiałaś mnie unieruchomić, prawda?
Rukia: Bo tak mi się chciało. Dzięki mnie, nadal żyjesz. Powinieneś być wdzięczny
Ichigo: I jestem... Gdzie byłaś?
Rukia: Nie twój interes
Ichigo: Oj! Rukia, nie bądź taka. Co to za tajemnica?
Rukia: Powiedziałam im o naszej misji
Ichigo: Hahaha!
Rukia: Z czego się śmiejesz, Truskawo?
Ichigo: Zrozumieli coś z rysunków twoich króliczków?
Rukia: A zdziwisz się, ale nic nie rysowałam



**Rukia**



Nie wytrzymałam. Musiał oberwać w pysk za ten idiotyczny śmiech. Zamachnęłam tak mocno, aż odbił się ślad mojej ręki na jego policzku. Ma za swoje.



Ichigo: Rukia!
Rukia: Nie wyśmiewaj się ze mnie! Jeszcze raz zobaczę, że rżysz, jak koń, a powiem Kapitanowi z Jedenastego Oddziału, by się pojawił w Świecie Żywych
Ichigo: O nie! Nie zrobisz tego
Rukia: A zrobię. I co? Już nie jest ci do śmiechu?
Ichigo: On tylko chce się ze mną bić
Rukia: Jesteś dla niego idealnym przeciwnikiem... No dobra. Musimy poczekać, aż się pojawią w bazie. Trzeba opracować plan
Ichigo: Stwór na pewno zaatakuje Central Park, jak wtedy
Rukia: Mieliśmy po walce sprawdzić, dlaczego akurat tam się kieruje. Może blaszaki coś wiedzą
Ichigo: O wilku mowa



Przez przejście weszło dwóch nastolatków. No raczej Tony się nie obudził. Miał czas.



Pepper: Wybaczcie, że musieliście na nas czekać, ale...
Rukia: Spoko. Chodzi o rodziców?
Pepper: Potrafisz czytać w myślach?
Rukia: Nie. Tego po prostu da się domyślić
Ichigo: Dziękuję, że pozwoliliście mi tu zostać
Pepper: Żaden problem. Nie zostawiamy nikogo w potrzebie. Poza tym, mamy ten sam cel
Ichigo: Właśnie, więc podzielmy się zebranymi informacjami
Rhodey: Odkryliście coś?
Rukia: Dwa ataki były w tym samym miejscu. Za każdym razem przenosił się do Central Parku. Wydaje nam się, że coś tam jest ważnego dla tego Pustego
Rhodey: Jakaś sugestia?
Ichigo: Może wy nam powiecie? Znacie najlepiej tamten obszar
Rhodey: Hmm... Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. To zwykły park
Rukia: A jednak jesteś w błędzie, bo on za czymś tam poszedł
Pepper: Albo tam mieszka
Rukia, Ichigo: MIESZKA?
Pepper: Rozejrzymy się w nocy. Jeśli coś znajdziemy, pomyślimy nad dalszym planem
Rukia: Zgadzam się z tobą, Pepper. Tak zrobimy
Rhodey: Czyli czekamy, aż się ściemni
Pepper: A plan B?
Rukia: Heh! Nawet nie mamy całego planu A



Nie myliłam się. Potrzebowaliśmy odpowiednio wymyślić dalsze kroki, by dorwać kolosa. Do tego przydałaby się pomoc wszystkich. Czy mamy czekać, aż książę rudowłosej zechce się ocknąć? Raczej nie, bo wcześniej potrzebowaliśmy uzyskać informacji.

--**--

Powoli zbliżamy się do końca pierwszego crossovera. Jednak bez obaw. Ostatnio wena dopisuje i mam dużo rzeczy do wstawienia.

#9 Ciężar Shinigamich

0 | Skomentuj

**Rhodey**



Zanieśliśmy ciastka do pokoju Tony'ego, gdzie Rukia już kończyła leczyć jego rany. Nie było widać stłuczeń ani nawet jednej kropli krwi. Bandaże są zbędne. Teraz pozostało jedynie poczekać, aż się obudzi. Dziewczyna wstała, biorąc smakołyk z talerza.



Rukia: Mmm... Dobre. Kto je piekł?
Rhodey: Nikt. Są ze sklepu
Rukia: Nie musieliście
Rhodey: Były w kuchni, a pomyślałem, że będziesz zmęczona i przyda ci się zastrzyk energii
Rukia: Dziękuję
Pepper: To my dziękujemy, bo wygląda o wiele lepiej, niż wcześniej i to dzięki tobie
Rukia: Drobiazg. Poza tym, przyspieszył się proces regeneracji, więc lada dzień powinien odzyskać przytomność. Kości jeszcze potrzebują czasu na zrost, ale nie jest źle
Rhodey: No to możesz nam powiedzieć wszystko to, co obiecałaś
Rukia: W porządku. Zacznijmy od początku. Jestem Shinigami, czyli Bogiem Śmierci, którego zadaniem jest wykonywanie Konso dla błąkającej się duszy, więc zabieramy ją ze Świata Żywych. Jeśli była dobra, trafia do Soul Society, zaś w przeciwnym wypadku czeka nią Piekło
Pepper: Wow!
Rukia: To nie wszystko. Musimy też sprzątać wasz świat z tych potworów, co wymagają oczyszczenia. Nazywamy je Hollowami i głównym powodem, że się pojawiliśmy, to zbyt duża ilość złych dusz. Trzeba utrzymywać równowagę między światami. Nie może być zachwiana... Pytania?
Pepper: Żadnych
Rhodey: A ja mam jedno
Rukia: Słucham
Rhodey: Jak możemy zobaczyć te Hollowy?
Rukia: Musicie mieć energię duchową, a skoro jedno z was już je widzi, mamy szansę pokonać tego kolosa
Pepper: Zaufasz jej w końcu? Wyjaśniła wszystko, więc nie musisz...
Rhodey: Wiem, Pepper... Jestem Rhodey
Rukia: Rukia



Podaliśmy sobie dłonie w geście poznania się. Wszelkie obawy odeszły na bok, bo wyjawiła każdy szczegół, jaki chciałem znać. Czułem się odrobinę głupio, traktując ją źle od samego początku. Przynajmniej nie była na mnie zła i rozumiała moją ostrożność.



**Rukia**



Chyba przez niezwykły smak słodyczy zjadłam pół talerza, zostawiając resztę nowym przyjaciołom. Oboje mieli do mnie pełne zaufanie. Pewnie dlatego, że zdradziłam cel naszej misji. No właśnie. Musiałam zobaczyć, czy Ichigo nie uwolnił się z rzuconego Kido. Po raz drugi mi podziękowali za pomoc, a ja pożegnałam się z nimi.



Rukia: Spotkajmy się w waszej bazie, zgoda? Tam wspólnie zaplanujmy atak
Pepper: Spoko. Zaraz tam pójdziemy. Ja poczekam na powrót taty Tony'ego i dołączę do was... Rhodey, idź z nią
Rukia: Nie trzeba. Trafię po energii Truskawy
Rhodey: A baranka też namierzysz, gdyby zniknął?
Rukia: Bez problemu. Po tym, jak mieliście styczność z Bogami Śmierci, ty też zobaczysz nas w duchowej formie
Rhodey: Eee... Czyli wychodzicie z ciała i w taki sposób walczycie?
Rukia: Zgadza się... No to do zobaczenia
Pepper: Trzymaj się



Uśmiechnęłam się, biegnąc do świątyni. Mogłam nie spieszyć się tak, lecz tu chodziło o porywczość Ichigo. W każdej chwili mógł walczyć zupełnie sam. Na razie nie wyczuwałam niczego podejrzanego. Potwór nie zrezygnował. Czekał na odpowiedni moment do ataku. Znając poprzednią lokalizację, znów uderzy w Central Park.



~*Pół godziny później*~



**Pepper**



Rhodey musiał wrócić do domu przez pilną wiadomość od swojej mamy. Prawniczce lepiej się nie sprzeciwiać. Wiedział o tym za każdym razem, dlatego szybko wybiegł. Nie minęło zbyt wiele czasu, aż pojawił się pan Stark. Mój tatuś też wydzwaniał, żebym wróciła do domu, więc też chciałam posłuchać prośby. Jednak zostałam zatrzymana, gdy miałam wyjść z pokoju.



Howard: Już wracasz?
Pepper: Tata będzie się niepokoił, a jeszcze mam szkołę
Howard: Rozumiem.... Dziękuję, że przy nim byłaś. Chyba wracają mu siły, sądząc po braku obrażeń
Pepper: Kości muszą się zrosnąć
Howard: Kości?
Pepper: Nieważne. Da radę. Wychodził z gorszych walk
Howard: Na pewno tak było
Pepper: Niech pan ma na niego oko. Pod żadnym pozorem nie może wyjść z łóżka. Proszę tego dopilnować
Howard: Ech! Będzie ciężko, ale spróbuję
Pepper: Dziękuję



Wyleciałam, jakby się za mną kurzyło i skierowałam się w stronę domu. Dziwne, bo za wcześnie zrobiło się ciemno. To mogło oznaczać tylko jedno. Kłopoty. Od razu pomyślałam na zmianę kierunku, lecz SMS z wykrzyknikami odwrócił od tego uwagę. Przyspieszyłam, aż prawie wpadłam pod koła samochodu. Kierowca nerwowo na mnie trąbił. Przeprosiłam, biegnąc dalej.
Gdy znalazłam się na miejscu, otworzyłam drzwi. Tatuś siedział na laptopie, przeglądając kartoteki z jakiegoś śledztwa, ale zwrócił na mnie uwagę. Mam się spowiadać?

#8 Truskawa i papryczka

0 | Skomentuj

**Rukia**



Dotarłam pod budynek szkoły. Większość uczniów rozchodziła się do domów. Nawet drużyna blaszaka wyszła. Od razu ruda mnie zawołała i też pomachała. Podbiegłam do nich, uśmiechając się. Najpierw przywitałam się z nimi, a następnie zaczęliśmy rozmawiać. Dziewczyna rozpoczęła swój słowotok.



Pepper: Powinnaś nam wyjaśnić wszystko po kolei, bo należą się wyjaśnienia, a do tego powiedz każdy szczegół, co wiesz o tym stworze i jak mogą inni go zobaczyć
Rhodey: Pepper, nie za dużo wymagasz?
Rukia: Hahaha!
Pepper: Czepialski... No to? Powiesz, czy nie?
Rukia: Powiedziałam, że powiem, ale najpierw chciałabym podziękować
Pepper: Nie ma sprawy
Rhodey: Wybacz, jak wtedy cię potraktowałem. Po prostu nie ufam nowo poznanym osobom
Rukia: Rozumiem i nie mam ci tego za złe
Rhodey: Cieszę się
Rukia: Mogę wiedzieć, gdzie zabrałaś swojego kumpla? Muszę się z nim zobaczyć
Pepper: Eee... Jest w domu, a coś się stało?
Rukia: Jak się trzyma?
Pepper: Powinien szybko stanąć na nogi
Rukia: Mogę w tym pomóc. Potrafię leczyć rany
Pepper: Naprawdę? Wow! W sumie, to możemy iść do niego teraz
Rhodey: A twój towarzysz?
Rukia: Truskawa się trzyma wyśmienicie, choć chyba coś ma z głową
Pepper: Hahaha! Truskawa, a nie lepiej Marchewa?
Rukia: Jego imię ma dwa znaczenia, a ja trzymam się tej innej wersji
Pepper: Mnie Tony nazywa papryczką
Rukia: No nieźle. Truskawa i papryczka



Rozbawiło mnie to, aż zaczęłam się śmiać niepohamowanie. Dopiero później się ogarnęłam i poszliśmy w stronę domu ich geniusza. Nie musieliśmy iść dość długo, bo trafiliśmy na miejsce w jakieś 10 minut. Przyjaciel rudzielca zapukał w drzwi. Nikt nie spodziewał się tak szybkiej reakcji domownika. Otworzył z impetem, zakładając pospiesznie marynarkę.



Pepper: Dzień dobry, panie Stark. Przyszliśmy do Tony'ego
Howard: Macie wyczucie czasu, bo właśnie wychodzę do firmy. Nie mogłem odłożyć jednego zebrania, ale na resztę dnia wziąłem sobie wolne. Wrócę przed wieczorem
Pepper: Dobrze
Howard: Eee... A my się jeszcze nie znamy. Jak masz na imię?
Rukia: Rukia. Chodzę od dzisiaj do tej samej szkoły, co pana syn
Howard: Mhm... W porządku, więc gdyby coś się działo, jestem pod telefonem
Pepper: Będziemy o tym pamiętać



Uśmiechnęła się, a my weszliśmy do środka. Facet odjechał autem, więc zostaliśmy sami. "Papryczka" dobrze pamiętała, gdzie zostawiła przyjaciela. Poszliśmy za nią, kierując się schodami do pierwszego pokoju z prawej strony. Otworzyła delikatnie, wchodząc. My weszliśmy po niej. Tak, jak myślałam. Chłopak nie wyglądał najlepiej. Poważne obrażenia klatki piersiowej, kilka skaleczeń na rękach i lekki uraz głowy.



Pepper: Poradzisz sobie?
Rukia: Żaden problem. Dajcie mi godzinę, a wasz przyjaciel stanie na nogi
Rhodey: Nie spiesz się, bo będzie chciał walczyć
Rukia: O! Truskawa ma kolegę w byciu idiotą. Gratuluję. Jak się nazywa wasz baranek?
Pepper: Hahaha! Baranek? Ojeju! Ma na imię Tony
Rukia: Spoko. Jak skończę, wyjaśnię to, co musicie wiedzieć
Rhodey: Potrzebujesz czegoś?
Rukia: Nie trzeba



Zdjęłam bandaże, kładąc je na ziemi. Wzięłam się do roboty, wykorzystując technikę do leczenia.



**Rhodey**



Zostawiliśmy Rukię z Tony'm, by wziąć coś do jedzenia. Na pewno zgłodnieje, bo wszystko wymaga zużycia energii. Nie przypuszczałbym, że ktoś nazwie Iron Mana tak uroczo. Baranek. Byłem ciekawy, jaki mieli cel przybycia do Nowego Jorku. Od początku było widać, że nie są stąd.
Kiedy Pepper znalazła ciastka, wsypała je na talerz. Taką porcją powinien każdy się najeść.



Pepper: I co powiesz, Rhodey? Ładna, nie?
Rhodey: Ruda, czy ty coś sugerujesz?
Pepper: No widzę, jak na siebie patrzycie
Rhodey: Ej!
Pepper: Hahaha! Czyżby histeryk od siedmiu boleści się zakochał? Tony w to nie uwierzy, a co dopiero twoja mama
Rhodey: Nie podoba mi się. Zresztą, nie twój interes
Pepper: A jednak. Zakochana para!
Rhodey: Przestań
Pepper: No co? Miłość nie jest zła
Rhodey: Taa... Ciekawy jestem ich misji. Muszą mieć coś ważnego do zrobienia
Pepper: Wszystko nam powie. Nie bój się
Rhodey: Na pewno tak będzie, ale...
Pepper: Co znowu?
Rhodey: Myślisz, że można jej ufać?
Pepper: Oj! Skończ z tym "ufać, czy nie ufać". Jest spoko. Ja jej wierzę i nie zrobi nam krzywdy. Poprosiła nas o pomoc, a teraz ona robi to samo



Po części zgadzałem się, choć druga cząstka mnie zważała na ostrożność. Znaliśmy jedynie jej imię i nic poza tym. Za mało, by zaufać w pełni.

---***---

Udało się naprawić po części archiwum, ale nie całkiem. Parę rzeczy potrzebuję zmodyfikować.
PS: Przypominam, że 6 grudnia wypada kolejna rocznica bloga. W tym celu pojawią się dwie notki: rano i wieczorem.

#7 Wsparcie

0 | Skomentuj

**Pepper**



Nic nie powiedział, ale ojciec Tony'ego pozwolił mi wejść do środka. Pomógł mi z rannym, otwierając drzwi do jego pokoju. Ostrożnie weszłam po schodach, aż położyłam chłopaka na łóżku. Przykryłam go kocem i wyszłam. Pan Stark prosił, żebym zeszła do salonu. I tak zrobiłam. Tam zaczęłam składać wyjaśnienia.



Howard: Domyślam się, że nikt go nie pobił ze szkoły
Pepper: Walczyliśmy z taki dziwnym stworem i rzucił się w moją stronę, by mnie ochronić
Howard: Nic mu nie będzie?
Pepper: Raczej rany powinny się szybko zagoić. Wystarczy poczekać jeden dzień
Howard: No dobrze
Pepper: Może pan z nim zostać, czy jest coś ważnego w pracy?
Howard: To znaczy mogę przełożyć spotkanie, choć wolę, żeby został pod twoją opieką
Pepper: Muszę wracać do szkoły. Profesorek się już na nas wkurzył. Na pewno tu jeszcze przyjdę, jeśli będę mogła
Howard: Nie ma problemu, Pepper. Przyjdź, kiedy zechcesz
Pepper: Dziękuję
Howard: Obyś miała rację z tym gojeniem, bo nie wygląda za dobrze
Pepper: Wiem



Po wytłumaczeniu skutków walki, pożegnałam się i wróciłam do szkoły. Rhodey siedział w swojej ławce, a dziewczyny nigdzie nie było. Pewnie zajmowała się rannym kolegą. Też oberwał solidnie, dlatego zgodziłam się na udzielenie im schronienia. Tony zrobiłby to samo.



Rhodey: I jak?
Pepper: Nic. Powiedziałam, co się stało i po lekcjach sprawdzę, jak się czuje
Rhodey: Wybacz za wcześniejsze moje zachowanie
Pepper: Nie mnie powinieneś błagać
Rhodey: Wiem, ale cały ten pojedynek oraz misja była dziwna. Oni się pojawiają znikąd, potem jakiś stwór atakuje. Pepper, obwiniałem ich bez żadnych dowodów. Nawet nie widziałem ich na polu bitwy
Pepper: Walczyli dzielnie tak, jak my
Rhodey: Pewnie tak. A tak w ogóle, jaki cudem tylko ty ich widzisz?
Pepper: Może dlatego, że patrzyłam na śmierć mojej mamy
Rhodey: Pepper, ja... Ja nie wiedziałem
Pepper: Tu nie ma czym się chwalić. Taka prawda



Lekko posmutniałam, przypominając sobie widok martwego ciała rodzicielki. To był wtedy zwyczajny dzień, a jakiś bandyta ją dźgnął śmiertelnie nożem. Rzadko wspominam tamte wydarzenie, choć nie wyjdzie z pamięci.



~*Trzy godziny później*~



**Rukia**



Rany Ichigo zdołały się zagoić, choć potrzebowałam czasu na uleczenie reiatsu. Zbliżyliśmy się na tyle do wrogów, że stali się naszymi sojusznikami w boju. Nawet nie byli tacy źli. Udostępnili nam swoją kryjówkę, więc raczej odpowiednie traktowanie im się należało.
Gdy kończyłam używanie techniki, Truskawa się obudził. Od razu przywaliłam mu mocno w twarz, aż spadł z kanapy.



Ichigo: Au! Za co to było?!
Rukia: Jeszcze się pytasz?! Jesteś idiotą, wiesz?! Poszedłeś na żywioł i prawie dałeś się zabić!
Ichigo: Nie mogłem pozwolić, by stała się im krzywda... Gdzie my jesteśmy?
Rukia: W bazie blaszaków
Ichigo: Myślałem, że są wrogami
Rukia: Teraz już nie... Wstań i weź się w garść!



Znowu oberwał w to samo miejsce i zaczął masować obolały policzek. Oberwał za głupotę i swoją porywczość do walki. Jednak i tak po części martwiłam się o tego głupka, że z kolejnej potyczki nie wróci żywy. Przynajmniej zdołał odzyskać siły, ale do kolejnego starcia musiał zregenerować moc.



Ichigo: Dzięki, Rukia
Rukia: Niepotrzebnie dziękujesz. Nie mogłam pozwolić, żebyś był trupem. Twój ojciec nie byłby tym faktem zadowolony
Ichigo: Oj! Wiem, wiem... Co teraz?
Rukia: Proponuję ci odpocząć i nie ruszać się stąd. Ja muszę zajrzeć w jedno miejsce
Ichigo: Gdzie chcesz iść? Do szkoły?
Rukia: Nie. Muszę się komuś odwdzięczyć... Shibireyubi!
Ichigo: Ej! Rukia!



Sparaliżowałam go jednym gestem. Nie mógł się ruszyć i tym sposobem nie miał szans na zerwanie zaklęcia. Wybiegłam ze świątyni, namierzając reiatsu rudzielca. Była w szkole, ale raczej tam nie zabrała swojego przyjaciela.

--***---

Archiwum ciągle jest naprawiane. Mam nadzieję, że tytuły wreszcie będą w miare widoczne.

#6 Upadając w dół cz.2

0 | Skomentuj

**Rukia**



Wstaliśmy. Wszyscy jakoś zdołali zebrać siły na powtórny atak. Byłam wściekła na bezmyślnego przyjaciela, który nie myślał nad zadaniem ciosu. Miałam ochotę mu porządnie przyłożyć w facjatę, ale powstrzymał mnie kolos. Wykonał zamach ręką, aż uderzyłam o drzewo.



Ichigo: Rukia!
Rukia: No teraz mnie wkurzyłeś! Hado 73 Soren Sokatsui!



Uderzyłam podwójnym promieniem, który zdołał poważnie zranić przeciwnika w lewe ramię. Wreszcie coś mogło mu zrobić szkodę. Niestety, lecz długo przewaga nie potrwała, bo teleportował się w stronę dziewczyny. W ostatniej chwili odepchnął ją czerwony blaszak i to on został ranny.



Pepper: Tony!



Chciałam użyć tego samego zaklęcia, lecz wróg ponownie zmienił swoje miejsce. Wyczuwałam jego reiatsu za swoimi plecami. Przygotowywałam się do uderzenia.



Rukia: Bakudo 61 Rikujo...



Nie zdołałam dokończyć, padając na podłogę. Ledwo zebrałam siły, by dalej walczyć. Dzieciaki też miały problem. Nad sobą widziałam Truskawę, który zamiast zaatakować, upewniał się, czy nic mi się nie stało. Popełnił błąd. Poważny błąd.



Ichigo: Rukia, jesteś cała?
Rukia: Ichigo...
Ichigo: Musimy się wycofać, rozumiesz? Potrzebny nam... Aaa!
Rukia: Ichigo!



Krzyknęłam, widząc uderzenie z Cero. Całe pole bitwy pokrył pył, a park już nie nadawał się do spędzania tam odpoczynku. Wiedziałam, że nie pokonamy giganta bez dobrego planu, dlatego potrzebowaliśmy wykonać odwrót.



**Pepper**



Słyszałam czyjeś krzyki. Nie byliśmy tutaj sami. Czyżby znowu walczyliśmy z tym samym, co ostatnio porysował Rescue? Chyba tak. Przeczuwałam, że to ten sam typek. Żadna broń na niego nie działała, a Tony nawet z Extremis nie mógł nic zrobić. Jego zbroja wyglądała okropnie. Wszędzie wgniecenia, zaś większość części odpadła. Jednak nadal walczył. Nie zamierzał odpuścić. Próbowałam mu wybić z głowy ten pomysł. Za późno. Zaczął działać bez nas.



Pepper: Rhodey, musimy go powstrzymać. Przecież on nie da sobie rady
Rhodey: Wiem o tym, dlatego pomóżmy, jak potrafimy
Pepper: Jest zbyt silny. Myślisz, że damy radę?
Rhodey: Trzeba spróbować



Coraz bardziej wyczuwałam wroga. Powoli też zyskiwał kształty. Byłam przerażona. Był ogromny. Czy tylko ja mogłam dostrzec przeciwnika? Podleciałam do geniusza, zasłaniając mu pole strzału.



Tony: Co ty wyprawiasz? Ej! Nie chcę cię skrzywdzić, więc odsuń się
Pepper: Nie damy mu rady, rozumiesz?
Tony: Pepper...
Pepper: Ja go widzę! Jest wielki! Nie poradzimy sobie!
Tony: Nie panikuj, dobrze? Powiedz mi, gdzie jest?
Pepper: Nie mogę
Tony: Pep, proszę
Pepper: Nie!
Rhodey: Ej! Uważajcie!
Tony: O kurde
Pepper, Rhodey: TONY!



Strach sięgnął zenitu. Kolos wbił Iron Mana w chodnik. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Zaatakowałam z repulsorów. Udało się. Jakimś cudem się spłoszył. Jak ja to zrobiłam? Pobiegliśmy sprawdzić, czy został poważnie ranny. Raczej z pancerza więcej użytku nie będzie. No chyba, iż naprawi swoją zabaweczkę. Niezbyt było mi do śmiechu. Nie odpowiadał.



Pepper: Komputer, wykonaj skan



<<Iron Man doznał złamania żeber oraz lekki uraz głowy>>



Pepper: Niedobrze



Już miałam zamiar wziąć chłopaka w ramiona, lecz dostrzegłam niedaleko nas jakieś osoby. Sprawdziłam, czy potrzebowali pomocy. Skan wykazał brak obrażeń. Widocznie zemdleli na chwilę. Nic groźnego. Dość krótko stałam przy nich i wróciłam do Rhodey'go.



Rhodey: Co znalazłaś?
Pepper: Tych nowych ze szkoły. Leżą przed parkiem
Rhodey: Nic im nie jest?
Pepper: Nie, ale to wszystko wydaje się jakieś dziwne
Rhodey: Pomyślimy nad tym, jak wrócimy do bazy
Pepper: Zgoda



Chwyciłam zbroję, co była w opłakanym stanie, wzbijając się w powietrze. Extremis powinno pomóc wyleczyć doznanych uszkodzeń. Nie trzeba się bać, choć i tak zmartwienia nadal istniały.



**Rukia**



A jednak. Dziewczyna widziała tego potwora. Niebawem zobaczy też nas. Niezbyt nad tym myślałam, bo musiałam wyleczyć Ichigo. Wzięłam swoje gigai i przywróciłam ducha Zastępczego Shinigami do fizycznego ciała. Oberwał dość porządnie. Raczej kilka godzin nad nim posiedzę.
Po wyjściu z parku, wyskoczyłam wysoko w górę. Cel miałam prosty. Znaleźć się w bazie blaszaków. Miałam z rudą do pogadania. Dość długo nie zajęła mi podróż. Weszłam bez problemu. Dostrzegłam, jak zdejmowali pancerz i rannego położyli na kanapie. Jemu też stwór dał popalić. Gdyby nie bronił przyjaciółki, byłby w lepszym stanie. Klęczała przy nim, opatrując rany.



Rhodey: Pepper, wszystko będzie dobrze. Jakoś się wyliże
Pepper: No niby tak, ale... Rhodey, jest jedna sprawa. Ja wiem, z kim walczymy
Rhodey: Poważnie? Przecież nie było nikogo w pobliżu. Fakt, że ktoś nas atakował, lecz nie wiemy, kto to
Pepper: Możesz mi nie wierzyć, bo widziałam go. Był większy od nas. Strzelał jakąś dziwną mocą, która właśnie załatwiła tak Tony'ego. Jeśli Extremis nie zdoła wyleczyć jego ran, wtedy... Wtedy będzie trzeba...
Rhodey: Tak, choć raczej obejdzie się bez szpitala
Pepper: Zabiorę go do ojca. Wyjaśnię mu, do czego doszło
Rhodey: Dobra myśl. Powinien wiedzieć
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Tak, Pepper?
Pepper: Dlaczego on zawsze rzuca się w moją obronę? Powinnam oberwać
Rhodey: Bo chce, żebyś była bezpieczna



Te słowa wydawały się oczywiste. Ichigo zachowywał się tak samo. Przez chwilę jeszcze obserwowałam jej działania, aż odezwałam się.



Rukia: Widzisz mnie?
Pepper: Możesz wyjść z ukrycia
Rukia: Jak długo wiesz, że tu jestem?
Pepper: Od samego początku
Rhodey: Eee... Do kogo ty mówisz?
Pepper: Mówiłam ci. Nie uwierzysz
Rukia: Ułatwię mu zadanie



Weszłam w ciało zastępcze, trzymając rannego na rękach.



Rhodey: To ona? Ty nas zaatakowałaś?! Jak mogłaś?!
Pepper: Rhodey, uspokój się. To nie jej wina
Rukia: Niepotrzebnie wplątaliście się w naszą misję
Pepper: Wybacz. My jedynie bronimy Nowego Jorku. Takie życie bohatera
Rhodey: Kim ty jesteś?
Rukia: Shinigami
Rhodey: Shinigami?
Rukia: Później wyjaśnię, a na razie proszę o schronienie
Pepper: Zgoda. Możesz zostać w zbrojowni
Rhodey: Ty chyba oszalałaś! Skąd wiesz, że możemy jej ufać?!
Pepper: Po prostu wiem. Pomagamy każdemu, tak? Widzisz, że oni też oberwali
Rukia: Walczymy z tym samym wrogiem. Nie przeszkadzajmy sobie i połączmy siły. Wtedy mamy większe szanse na zwycięstwo
Rhodey: Potrzebny jest plan
Rukia: Opracujemy go wspólnie, łącząc nasze umiejętności
Pepper: Rhodey, zajmiesz się nim?
Rhodey: No dobra



Niezbyt był chętny, ale później zrozumiał moje zamiary. Położyłam Ichigo na miejscu ich przyjaciela, lecząc obrażenia, co zostały zadane podczas walki. Dziewczyna zabrała swojego przyjaciela z dala od kryjówki, a ja myślałam nad pochodzeniem tak silnego stwora. Był wynikiem eksperymentów? Możliwe.



**Pepper**



Rhodey musiał im pomóc, bo taka była nasza rola. Poza tym, my też potrzebowaliśmy dodatkowej siły ognia. Razem pokonamy największe zagrożenie, z jakim musieliśmy się zmierzyć. Znalazłam się przed domem Tony'ego. Zapukałam do drzwi, licząc, że pan Stark był w domu. Sprawdziłam na zegarku godzinę. Wybiła dziesiąta, więc powinien jeszcze być. Na szczęście otworzył, choć nie był zadowolony. Dlaczego? Odpowiedź trzymałam w swoich rękach.

---**---

Coś skopało mi się z przeglądarką, ale jakoś będę wstawiać notki. Przy okazji chyba będzie dużo one shotów, dlatego też bloga szybko nie zamknę. Jednak z powodów technicznych zamierzałam tak zrobić. Szukam kogoś kto będzie w stanie pisać za mnie na tym blogu. Prowadzić go należycie, bo niestety, ale mój czas powoli się kończy. W sumie, to po części sama jestem sobie winna. Mam nadzieję, że do końca tego roku jeszcze blog pociągnie. Trzymajcie kciuki ;)

#5 Upadając w dół cz.1

0 | Skomentuj
Znalezione obrazy dla zapytania bleach ichigo injured
**Pepper**



No tak. Teraz kojarzę. Przecież zwolniły się dwa miejsca, kiedy Rhona trafiła do Ravencroft, a Whitney znalazła się w więzieniu S.H.I.E.L.D. Widocznie skorzystali z okazji i się zapisali. Jednak jedno mnie zastanawiało. Dlaczego akurat pod koniec roku? Już włączyła się ciekawość Pepper Potts. Jeden dzień wystarczy, żeby dowiedzieć się o nich wszystkiego.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela. Nadeszła chwila prawdy. Jakoś to będzie. Uczyłam się, więc nie będzie jedynki. Najpierw zapytał o kilka pojęć z elektrostatyki. Odpowiedziałam bezbłędnie. Chciałam, żeby skończył mnie męczyć, jak najszybciej.



Prof. Klein: Widzę, że się uczyłaś. Cieszę się, ale zostało ci ostatnie zagadnienie. Jeśli odpowiesz na nie poprawnie, otrzymasz piątkę
Pepper: Dobrze
Prof. Klein: Wyjaśnij, czym jest prawo Coulomba?



Wiedziałam. Nie mógł o tym zapomnieć. Znałam odpowiedź. Cholera! Uczyłam się z Tony'm. Mogę odpowiedzieć tylko dobrze. A jeśli coś sknocę? Nie ma mowy. Trzeba spróbować.



Prof. Klein: Panno Potts?
Pepper: Już mówię. Ech! Jest to... To znaczy opisuje... Opisuje... Tak! To jedno z praw elektrostatyki, które opisuje siłę oddziaływania ładunków elektrycznych
Prof. Klein: Zgadza się, lecz muszę cię dopytać. O jakie oddziaływanie chodzi?
Pepper: Eee...



Czyli nie powiedziałam wszystkiego z definicji? O czym mogłam zapomnieć? Dobra, skup się. Myśl. Myśl o... rysunku. Właśnie. Geniusz w ten sposób mi tłumaczył te zagadnienie. Jeśli mowa o elektrostatyce... Bingo!



Pepper: Oddziaływanie... elektrostatyczne, tak?
Prof. Klein: Poprawnie. Masz piątkę
Pepper: Jupi! To znaczy, dziękuję, profesorze



Zaśmiałam się przez chwilkę, a później zwróciłam się do chłopaka.



Pepper: Dzięki
Tony: Zawsze służę pomocą
Pepper: Jesteś niezastąpiony, wiesz?
Tony: Heh! Chyba tak



Cmoknęłam go w policzek, aż lekko się zarumienił.



**Rukia**



Cała lekcja ciągnęła się w nieskończoność przez długi wywód nauczyciela. Klasa ziewała, choć próbowała skupić się na temacie. My jedynie obserwowaliśmy zachowanie naszych celów.
Nagle poczułam potężne reiatsu Hollowa. Nie był blisko, lecz musieliśmy się nim zająć. Ichigo chyba też go wyczuł, a raczej odznaka mu zasygnalizowała obecność wroga. O dziwo nie tylko my zerwaliśmy się z miejsc, bo ta trójka podejrzanych również wybiegła. Profesor zwrócił im na to uwagę.



Prof. Klein: Może jesteście herosami, ale na lekcji musicie być!
Pepper: To tylko chwilka
Prof. Klein: No nie wydaje mi się... A wy dokąd?
Ichigo: Do łazienki, jeśli można
Prof. Klein: Wiecie, jak trafić?
Ichigo: Tak, tak. Bez problemu



Wybiegliśmy z klasy, aż znaleźliśmy się za zewnątrz. Wyszłam z ciała zastępczego, a Truskawa zrobiła to samo, wychodząc z fizycznej formy. Sprawdziłam w "telefonie" lokalizację Pustego. Szybko przemieszczał się.



Ichigo: Gdzie jest?
Rukia: Jest szybki. Znowu zmienił położenie. Nie zgadniesz, gdzie się kieruje
Ichigo: No gdzie?
Rukia: W tym samym parku, co ostatnio
Ichigo: To dziwne... Jak skończymy z nim walkę, sprawdzimy, co jest niezwykłego w tamtym miejscu
Rukia: Tak zrobimy



Przy pomocy techniki szybkich ruchów, zdołaliśmy dotrzeć na miejsce. Spóźniliśmy się. Blaszaki walczyły z nim, choć nie wiedziały, jak celować. Byłam w szoku, widząc rozmiary stwora. Truskawa też zaniemówił z wrażenia. Postanowiliśmy dołączyć do walki. Misja jako priorytet, a ochrona ludzi swoją drogą.



Rukia: Tańcz, Sode no Shirayuki!
Ichigo: Getsuga Tenshou!



Ledwo drasnęliśmy kolosa, co też tyczyło się uderzeń ze światła. Tak zwani "bohaterowie" nie zamierzali się poddać. Potrzebowaliśmy planu i raczej sami nic nie zdziałamy. Pora połączyć siły. Najpierw musieli zorientować się o położeniu giganta.



Rukia: Sode no Mai Tsukishiro!



Machnęłam ostrzem, tworząc półkole, aż wszystko w jego promieniu zaczęło zamarzać. To powinno im pomóc w wymierzaniu ciosów. Nawet przez ten słup zdołał się przebić, uwalniając rękę.
Gdy chciałam jakoś unieruchomić stwora, on zniknął. Teleportował się za plecy Zastępczego Shinigami.



Rukia: Ichigo!
Ichigo: Aaa!



Ponownie zmienił swoją lokalizację, przechodząc na tyły opancerzonych nastolatków. Celował Cero w plecy chłopaka. Musiałam zatrzymać atak. Widocznie walczyliśmy z kimś, kto nie był do końca Hollowem.



Rukia: Ichigo? Ej! Co ty wyprawiasz?
Ichigo: BAN KAI! Getsuga Tenshou!



Ogarnął się bez problemu, atakując. Nawet jego najsilniejszy atak nie zrobił na nim wrażenia. Żadnej rany. Jak to możliwe? Wszystko stało się jasne, kiedy wchłonął Getsugę i wystrzelił. Nie tylko ja krzyknęłam, bo dziewczyna w zbroi również to zrobiła. Uderzenie było tak silne, że wszystkich powaliło na ziemię. Walka jeszcze się nie skończyła.

---***---

Wreszcie jest jakaś akcja i oby zrozumienie nie sprawiało wam problemów. Przy okazji chcę poinformować o planowanych zmianach. Prawdopodobnie zrobię remont bloga. Jeszcze nie wiem jak bardzo go zmodyfikuję, ale to są plany na rok 2018.
PS: Wreszcie dorwałam komiks z IMAA i teraz mogę umrzeć w spokoju :D

#4 Nowi uczniowie

0 | Skomentuj
Znalezione obrazy dla zapytania bleach ichigo and rukia students

**Tony**



Alarm się nie powtórzył. Widocznie komputer musiał się pomylić lub zignorował zagrożenie, którym mogła sama zająć się policja. Niby proste wytłumaczenie, a jednak coś tu nie pasowało. Musieliśmy czekać.
Kiedy Pepper wróciła do świątyni, poczęstowała nas chipsami. Nie wiedziałem, czy powiedzieć jej o tym, co zaobserwowaliśmy lub przemilczeć. Powinna przygotować się na fizykę, więc zostawiłem poszukiwania, by jej pomóc dalej wpajać wiedzę.



Tony: No to jedziemy dalej. Później zrobię ci krótki test i zobaczymy, ile już wiesz
Pepper: A nie może obyć się bez sprawdzania?
Tony: Więc zapytam o podstawy
Pepper: Niech będzie, ale najpierw powiedzcie mi, czy coś odkryliście
Tony: Rhodey ciągle przegląda raporty, a ja tylko sprawdzałem nagranie z twojej zbroi
Pepper: I wiesz już, kto mógł mnie tak urządzić?
Rhodey: Mandaryn też odpada. To musi być nowy wróg, z jakim nie mieliśmy wcześniej styczności
Tony: Masz rację... No dobra, Pepper. Wyciągnij zeszyt i dokończmy twoją naukę
Pepper: Wiesz, że szybko o tym zapomnę, prawda?
Tony: Na jedną lekcję musisz mieć tę wiedzę
Pepper: Oj! Wiem, wiem



Przysiedliśmy do notatek, skupiając się na głównych zagadnieniach tematu. Ruda zdołała załapać pierwsze pojęcia, choć gorzej jej szło z zapamiętaniem prawa Coulomba. Ostatnio była o to pytana i teraz musiała przygotować się na te pytanie. Znając profesora, na pewno je zada.



Tony: Wyjaśnij, czym jest prawo Coulomba?
Pepper: Eee... No to jest takie coś, co...
Tony: Wystarczy, że powiesz, że opisuje siłę oddziaływania elektrostatycznego ładunków elektrycznych. Zapamiętasz tyle?
Pepper: Ech! Nie wiem
Tony: Wyjaśnię ci przez rysunek. Przypatrz się uważnie



Narysowałem zobrazowanie definicji prawa z elektrostatyki. Przyjaciółka powoli rozumowała, choć coś zdołała pojąć. Jeśli zapamięta do jutra, będzie miała pozytywną ocenę. Skończyliśmy przed dziewiętnastą i rozeszliśmy się do domów. Nawet ja poszedłem mimo planów przejrzenia ponownie starych zapisów sygnatur wroga. Zrezygnowałem, zostawiając tę sprawę na później.



**Rukia**



Dowiedzieliśmy się wystarczająco, lecz musieliśmy mieć na nich oko. Miałam takie wrażenie, że z tą Pepper znalazłabym wspólny język. Szkoda, że na razie traktowałam ją, jak wroga, co musiał przed nami odkryć swoje intencje. Wróciłam do ciała zastępczego, zaś Ichigo wszedł w siebie. Postanowiliśmy wziąć jedną z osób na celownik.



Rukia: Trzeba ich obserwować dalej. Nadal nie zdradzili swoich planów
Ichigo: Niby tak, ale nie wydają się być tymi złymi. Gdyby tak było, nie próbowaliby zrozumieć, skąd biorą się Hollowy
Rukia: Po części się z tobą zgodzę, ale na razie nic konkretnego nie wiemy
Ichigo: Będę śledził tego z czerwonej zbroi. A ty?
Rukia: Ja biorę na cel rudą
Ichigo: Czyżby dlatego, bo jest do ciebie podobna?
Rukia: Nie i nawet tak nie myśl
Ichigo: Czyli czekamy do jutra?
Rukia: Tak, a teraz chodźmy coś zjeść. Padam z głodu
Ichigo: Raczej twoje gigai dawno nic nie jadło
Rukia: To też



Poszliśmy do najbliższego sklepu, gdzie kupiliśmy niewielką przekąskę w postaci batona. Później rozdzieliliśmy się, idąc za naszymi celami. Rudzielec mieszkał nieco dalej od kryjówki, lecz zdołałam ją wytropić. Usiadłam na dachu, gdzie zasnęłam.



~*Następnego dnia*~



Wstałam, słysząc głos dziewczyny. Żegnała się z kimś bliskim i poszła w stronę centrum. Zeskoczyłam z dachu po to, żeby podążać za nią kilka kroków dalej. Pewnie zmierzała do szkoły, gdzie spotka się z przyjaciółmi. Przecież wczorajszy wieczór spędziła na nauce, więc mogłam przypuszczać, że była uczennicą. Bingo! Właśnie odkryłam, jak mogliśmy wyciągnąć o nich informacje. Wystarczy zapisać się do tej samej szkoły, co oni.
Gdy znalazła się na miejscu, podeszła do szafek. Wyciągnęła książki, chowając je do torby.
Nagle ktoś zaczął mnie wołać.



Ichigo: Rukia!



No jasne. Truskawa, bo nikt inny mnie nie znał. Wszystko się zmieni w kilka minut.



**Pepper**



Przez krótką chwilę mogłam powtórzyć zagadnienia przez pytaniem. Nawet zapamiętałam sporo informacji, a wystarczyło poświęcić kilka godzin na przygotowanie. Geniusz mnie wspierał, że poradzę sobie. Czy Rescue przestraszy się czegoś takiego? W życiu. Głowa do góry i jakoś to będzie.
Po zadzwonieniu dzwonka, wszyscy uczniowie weszli do klasy. Każdy usiadł na swoje miejsce. Miałam lekkie obawy, bo zwykły stres mógł zablokować moje myśli.



Tony: Pepper, nie bój się. Na pewno zdasz
Pepper: Oby, bo nie pójdę na studia, a dobrze wiecie, że chcę być agentką S.H.I.E.L.D
Tony: Dlatego więcej wiary w siebie. Poradzisz sobie bez problemu
Rhodey: Skoro masz siły, by nas tłuc wszystkim, co znajdziesz pod ręką, możesz wziąć się w garść i zdać tę fizykę
Pepper: Poważnie? Dzięki, Rhodey. Od razu poczułam się lepiej



Nie skłamałam. Miałam wspaniałych przyjaciół. Wspierali zawsze, gdy tego potrzebowałam. Ostatni raz przejrzałam notatki z poprzedniej nocy, powtarzając na głos kilka stwierdzeń. Zamilkłam po wejściu nauczyciela do klasy. Nie był sam. Weszło dwóch nastolatków. Chyba dołączyli do Akademii Jutra.



Prof. Klein: Zanim przejdę do lekcji, poznajcie nowych uczniów... Nie krępujcie się
Ichigo: Nazywam się Ichigo Kurosaki
Rukia: Rukia Kuchiki
Prof. Klein: Może powiecie coś o sobie?
Ichigo: Nie wiem, od czego zacząć
Prof. Klein: No dobrze. Usiądźcie do ławek



Dziewczyna usiadła za mną, zaś Tony za swoimi plecami miał tego marchewkowego chłopaka. Marchewkowego? Rzadko spotkać kogoś o takim kolorze włosów.

#3 Wróg lub przyjaciel?

0 | Skomentuj
Znalezione obrazy dla zapytania bleach ichigo and rukia fight

**Ichigo**



W dwie godziny zdołaliśmy dołączyć do tych, których śledziliśmy. Znaleźliśmy się na terenie opuszczonej świątyni. Nie wiedziałem, dlaczego akurat tutaj chcieli polecieć. Wszystko stało się jasne, kiedy zobaczyliśmy wnętrze pomieszczenia. Przypominało ich bazę. Swoje pancerze umieścili w specjalnych komorach na ścianie i przyglądali się jakimś danym na komputerze.



Ichigo: Co robimy? Chyba nie powiemy im wprost, kim jesteśmy?
Rukia: Oczywiście, że nie, głupku. To dzieciaki, więc nie będzie problemu poznać ich motywu działania
Ichigo: Może będą w stanie nam pomóc w misji
Rukia: Lub zaszkodzić. Trzeba być przygotowanym na każdą z możliwych opcji



Nadal staliśmy, lecz głównie chcieliśmy uzyskać więcej informacji o nastolatkach. Długo nie musieliśmy czekać, aż się odezwą. Dziewczyna przemówiła.



Pepper: Rescue będzie żyć?
Tony: Nie wygląda na poważne uszkodzoną, więc jeszcze możesz nią latać
Pepper: Super
Tony: Pamiętasz coś z tego ataku?
Pepper: Tylko tyle, że to "coś" było szybkie i wiedziało, jak uderzać
Tony: Nadal nie wiem, z kim mamy do czynienia. Jeśli Mandaryn maczał w tym palce...
Pepper: No raczej bardziej stawiałabym na Dooma
Rhodey: Siedzi w Latverii. Dawno się nie pojawił. Musi ktoś inny pociągać za sznurki
Tony: Pytanie brzmi, kto?
Pepper: No to, co? Pora zrealizować obietnicę
Tony: Chodzi o fizykę?
Pepper: Spróbuj się wykręcić, a oberwiesz w jaja
Rhodey: Hahaha! Tony, nie złość naszej papryczki
Pepper: Rhodey!



W stronę czarnoskórego poleciał śrubokręt. Łatwo zezłościli przyjaciółkę, co mi przypominało Rukię. Też potrafiła czymś rzucić we mnie. Niekoniecznie ostrym narzędziem. Widziałem, jak uśmiechała się, więc rozbawiła ją ta sytuacja. Dość szybko rudowłosa się uspokoiła, przysiadając z przyjacielem do nauki.



Rukia: Tyle nam wystarczy
Ichigo: No nie wiem. Wolę ich jeszcze poobserwować
Rukia: Nie zapominaj, jaki mamy cel
Ichigo: Och! Doskonale pamiętam, więc...
Rukia: Niech będzie, Truskawo. Popatrzmy sobie przez kolejne minuty
Ichigo: Chyba wspominałem, że moje imię to nie truskawka!
Rukia: Oj! Nie złość się. Po prostu lubię cię tak nazywać, młotku
Ichigo: Nie zgodziłem się na to
Rukia: Nie musiałam mieć twojej zgody



Zaśmiała się przez chwilę, aż powróciła jej powaga.



**Tony**



Tłumaczyłem Pepper podstawowe pojęcia z elektrostatyki, które mogłyby paść w czasie pytania ustnego. Rhodey w tym czasie przeglądał raporty, by sprawdzić, czy z tą energią kiedyś mieliśmy do czynienia. Wykreśliliśmy z listy podejrzanych Dr Dooma, zaś Gene mógł spowodować ten chaos. Znaliśmy potęgę pierścieni Makluan, więc musieliśmy się liczyć z obcą technologią.
Kiedy minął zaledwie kwadrans, ruda zaczęła przysypiać. Lekko ją dźgnąłem ołówkiem w ramię, aż się zbudziła.



Tony: Nie śpij, królewno. Zaraz skończymy
Pepper: Co? Mówisz serio? Ile my już męczymy ten temat?
Tony: 15 minut
Pepper: Och! Zróbmy sobie przerwę
Tony: Jak dużo potrzebujesz czasu na odpoczynek?
Pepper: Tyle, ile będzie trzeba
Tony: No to masz max 10 minut
Pepper: Może być



Wstała z fotela i poszła coś przekąsić. Powinienem zrobić to samo, lecz potrzebowałem przeanalizować nagranie z zbroi rudej. War Machine nadal przeglądał poprzednie raporty. Chyba też miał dość.



Tony: Zmęczony?
Rhodey: Ech! Trochę tak, ale dam radę... Na razie nic nie znalazłem, choć mam pewne podejrzenia
Tony: Jakie?
Rhodey: Musiała walczyć z nowym zagrożeniem
Tony: Jakieś pomysły, skąd mogło pochodzić?
Rhodey: Nie z tego świata
Tony: Hmm... Możesz nie być w błędzie, bo wszystko na to wskazuje
Rhodey: A ty? Doszukałeś się czegoś?
Tony: Właśnie oglądam obraz z kamery w Rescue i nic nie ma. Wróg atakował znienacka i głównie cięcia przechodziły w powietrzu
Rhodey: Czyli nic nie mamy
Tony: Twój trop jest właściwy, Rhodey. Niebawem znowu się pojawi i tym razem, będziemy przygotowani
Rhodey: Obyś się nie mylił



Nagle uaktywnił się alarm, choć szybko zniknął. Przez chwilę zdołaliśmy namierzyć sygnaturę wroga, a później zniknęła z mapy. Co się dzieje? Postanowiliśmy zaczekać, aż ponownie się uaktywni. O dziwo nic się nie działo. Czyżby ktoś próbował nas zmylić?

---**---

A jednak napisałam nowy crossover i przez pewną osóbkę się od niego szybko nie odczepię. Może Gintama będzie z IMAA moim najlepszym duetem :D
PS: Notki dalej w poniedziałki, środy i niedziele.
PS 2: Kto czyta? 

#2 Atak Hollowów

0 | Skomentuj
Znalezione obrazy dla zapytania bleach hollows

**Pepper**



Dość szybko znaleźliśmy się na miejscu. Głównie sygnał dochodził z Central Parku, gdzie nie dostrzegliśmy niczego podejrzanego. No i gdzie ten nasz wróg? Tony sprawdził dokładność współrzędnych i byliśmy w odpowiednim miejscu. Rhodey od razu przypuszczał, że wpadliśmy w pułapkę, ale jaka była prawda?



Pepper: Widzicie coś? Chyba to był fałszywy alarm, więc możemy wracać
Tony: Niekoniecznie. Tu coś jest. Rozdzielmy się
Pepper: A nie lepiej poszukać tego razem? Przecież nie wiemy, z czym mamy do czynienia
Rhodey: Pepper ma rację. Trzymajmy się w grupie i niech każdy rozejrzy się z jednej strony
Tony: Zgoda
Pepper: Mi pasuje



Geniusz spoglądał w lewo, histeryk patrzył w prawo, a ja zerkałam w przód. Jedynie tyłów nikt nie obserwował. Musieliśmy być ostrożni, bo to coś mogło na nas czyhać, więc wyskoczyć znikąd też mogło. Nie spuszczaliśmy ani na chwilę wzroku, choć przez 10 minut nic się nie działo.



Pepper: Ech! Tony, czy jak wrócimy do zbrojowni, pouczysz mnie z fizyki? Nie chcę mieć jedynki
Tony: Spoko. Przecież zawsze możesz na mnie liczyć
Pepper: Jak nie zajmujesz się swoimi zabaweczkami
Tony: Heh! No masz prawo być na mnie zła
Pepper: Bo jestem
Rhodey: Hahaha! Pogadacie o tym innym razem. Trzeba uważać
Pepper: Na razie nic nie wypełzło. Jest tu dość cicho
Rhodey: Za cicho
Pepper: A mnie to nudzi
Tony: Pepper, zaczekaj!



Nie zamierzałam dłużej stać, niczym słup i jedynie zerkać w jednym kierunku. Ledwo czułam nogi. Przez ten czas zdołały zrobić się sztywne. Rozruszałam trochę kończyny, robiąc mały spacerek.
Kiedy oddaliłam się nieco od chłopaków, zostałam zaatakowana. Nie wiedziałam, co to było, ale drasnęło pazurami mój napierśnik.



Tony: Pepper!



**Ichigo**



Słyszałem czyjeś krzyki. Właśnie wykonywałem Pogrzeb Duszy, choć ciągle Hollowów przybywało coraz więcej do niej. Tym razem natrafiłem na mężczyznę z dwojgiem swoich dzieci. Mieli szczęście, że nie zostali rozdzieleni. No nic. Musiałem wierzyć, że siła Rukii wystarczy na pokonanie Pustych. Z pomocą swojej Sode no Shirayuki zamrażała je, aż pękały na małe kawałki.



Rukia: Jest ich coraz więcej. Może pośpieszysz się z obrzędem?!
Ichigo: Jeszcze jedna dusza i...



Nie dokończyłem, obrywając w plecy. Pojawiła się szczelina w niebie, wyłaniając silniejsze stwory. Ponad cztery Menosy. Nie mogłem dłużej zwlekać i czymś prędzej zakończyłem przeniesienie Plusa na "drugą stronę". Chwyciłem za Zanpakuto, tnąc potwory do momentu, kiedy rozpływały się w powietrzu lub wycofywały.



Rukia: Idź pomóc tamtej dziewczynie
Ichigo: To jakaś dusza?
Rukia: Nie wszyscy, co nie żyją cię muszą potrzebować, Truskawo!
Ichigo: Ej! Już ci tłumaczyłem, skąd mam takie imię!
Rukia: Więc idź jej pomóż, a ja zajmę się tymi tutaj
Ichigo: Poradzisz sobie?
Rukia: Ha! Bez problemu! Sode no Mai. Hakuren!



Utworzyła cztery płomyki lodu na ziemi końcem miecza, kierując ostrze w stronę potężnej grupy Menosów. Większość z nich zdołała zamrozić, ale i tak miałem z tyłu za sobą towarzystwo.



Ichigo: Getsuga Tenshou!



Wykonałem jedno cięcie, które pokonało przeciwników z łatwością. Nie zdołałem odnaleźć dziewczyny. Zamiast niej stały trzy postacie w zbrojach. Jedna w czerwonej, druga o barwie srebrnej, zaś ta ostatnia mieniła się fioletowym kolorem. Nie widzieli mnie, dlatego mogłem z łatwością podsłuchać ich rozmowy.



Tony: Nic ci nie jest?
Pepper: Takie niewielkie draśnięcie. Nie wiedziałam, co robić, ale później jakoś przestało mnie to "coś" atakować
Rhodey: Nie widziałaś przeciwnika?
Pepper: Nie
Tony: Dziwna sprawa
Pepper: Na szczęście się zmył, chociaż może wrócić
Tony: Radar wykrył tylko silne zaburzenia energii. Taka, jakby nie była z tego świata
Pepper: Takie rzeczy możesz zaobserwować, ale tego czegoś nie dostrzeżesz zwykłym spojrzeniem
Tony: Czyli?
Pepper: Czyli wracamy. Nic tu po nas



Wzbili się w powietrze, lecąc nad miastem. Pierwszy raz miałem do czynienia z takimi osobami. Byli jakąś drużyną? Coś wykryli, lecz nie walczyli z czymś, czego nie mogą zobaczyć. Jeśli nie przysporzą nam kłopotów, dobrze będzie, jeśli utrzymamy dystans.
Gdy tam rozmyślałem, oberwałem w łeb od Shinigami.



Ichigo: Rukia!
Rukia: A co ty taki zamyślony? Powinieneś być skupiony, głupku
Ichigo: Wybacz, ale właśnie się dowiedziałem, że są też inni, którzy mają ten sam cel, co my
Rukia: Kto taki?
Ichigo: Trzy osoby w zbrojach. Nie znam imion, ale po reiatsu powinienem ich wyczuć
Rukia: Nie widzieli cię?
Ichigo: Nie
Rukia: No to mam pewien pomysł... Musimy ich poznać
Ichigo: Po co?
Rukia: Żeby mieć pewność, że nie chcą nikomu zaszkodzić
Ichigo: Zgoda



Wyskoczyliśmy wysoko w górę. Mieliśmy szczęście. Zdołaliśmy nadążyć za pancerzami, które zmierzały w jednym kierunku. W ten sposób mogliśmy ich śledzić, a oni nie mieli o tym pojęcia.

----**---

Sprawdzałam crossover czy są gdzieś wyjaśnienia dotyczące postaci z "Bleacha" . Okazuje się, że są, ale dość późno. Sama nie znam dobrze tego anime, a większość pojęć wywodzi się z japońskiego. Gdyby naprawdę była trudność ze zrozumieniem, usunę crossover. Dla mnie to nie problem.
PS: Kolejna notka w niedzielę.
PS 2: Próbowałam naprawić laptopa, ale jest całkowicie skopany, więc wybaczcie jeśli będą jakieś błędy na blogu.

#1 Alarm

0 | Skomentuj
Znalezione obrazy dla zapytania bleach ichigo
**Ichigo**



Odkąd odzyskałem moce Shinigami i użyłem ich do pokonania Ginjou, jedynie walczyłem z niewielką grupką Hollowów. Dość łatwo się z nimi uporałem.



Ichigo: Getsuga Tenshou!



Uderzyłem z Zanpakuto, niszcząc ostatnich Pustych, którzy wcześniej nękali ducha małej dziewczynki. Wykonałem Pogrzeb Duszy i wróciłem do domu. Tam ze mną "przywitał się" ojciec, usiłując powalić mnie z zaskoczenia. Zdołałem przewidzieć jego ruch, nokautując go pięścią. Siostry się śmiały, a on tak łatwo nie zamierzał skapitulować. Ponownie przygotowywał się do ataku, wykonując potężny kopniak. Tym razem też z łatwością dałem radę. Po raz kolejny obroniłem się, robiąc unik. Tata zderzył się ze ścianą.



Ichigo: Nie próbuj już więcej
Isshin: Ha! Może dziś masz szczęście, ale ono długo nie potrwa
Ichigo: Zobaczymy



Stwierdziłem, wchodząc schodami do pokoju. Na łóżku dostrzegłem Rukię, siedzącą po turecku. Nie ukrywałem zdziwienia, bo wydawało mi się, że powinna trenować w Soul Society. Skąd ta niespodziewana wizyta?



Ichigo: Rukia, co ty tu robisz?
Rukia: Pojawiło się mnóstwo Pustych w Świecie Żywych
Ichigo: Teraz? Jakoś nic nie wyczułem
Rukia: Nie ma ich w Japonii
Ichigo: A gdzie?
Rukia: W Nowym Jorku
Ichigo: Jak to?
Rukia: Nie narzekaj tylko rusz dupę i lecimy, Ichigo!
Ichigo: Au!



Oberwałem solidnie w twarz, aż trafiłem na podłogę. Szybko ogarnąłem się i poszliśmy do sklepu Urahary. Dzięki ulepszonej wersji Senkaimon, mogliśmy znaleźć się w miejscu występowania silnego reiatsu. Ostrzegł nas przed niestabilnością przejścia, lecz nas to nie ruszało, więc wskoczyliśmy przez portal. Biegliśmy przed siebie, uważając na pułapki.



~*Godzinę później*~



**Pepper**



Każda lekcja fizyki musiała być tak nudna, jak flaki z olejem. Jedynie Tony świetnie się bawił, rysując coś na kartce. Czyżby planował zmienić swoją zbroję? A może zbudować nową? I tak każdy wiedział o naszym sekrecie i nauczyciel mógł nam zwrócić uwagę za brak skupienia na prowadzonej lekcji. Niby coś gadał o elektrostatyce. Nuda. Nie znałam żadnego tematu, który byłby ciekawy. Rhodey jako jedyny słuchał profesora, choć było widać po jego minie, że niewiele z paplaniny zdołał zrozumieć.



Prof. Klein: Panno Potts, pani kolej
Pepper: Na co? Przecież siedzę cicho
Prof. Klein: Ale zapytać cię mogę
Pepper: Ech! Tylko niech to będzie coś łatwego
Prof. Klein: Nie obiecuję
Pepper: A czemu nie Tony?
Prof. Klein: Bo zdołał nadrobić oceny
Pepper: No dobra. Niech panu będzie
Prof. Klein: Proszę mi powiedzieć, czym jest prawo Coulomba?



Cholera! Nie wiem! Co teraz? Tony, ratuj.



Prof. Klein: Jaka jest odpowiedź?



Pepper: Eee...



Jak na zbawienie odezwał się dzwonek.



Pepper: Mogę już iść?
Prof. Klein: Zapytam cię następnym razem. Radzę się pani pouczyć
Pepper: Jeszcze miesiąc. Jeszcze tylko miesiąc
Prof. Klein: Widzimy się jutro
Pepper: Taa... Pewnie



Uśmiechnęłam się głupawo, waląc prosto w czoło. Trochę przywaliłam sobie za mocno. Chłopaki nic nie powiedzieli. Byli czymś zajęci? Nie. Po prostu mnie traktowali, jak powietrze, czego nie znosiłam.
Nagle odezwał się alarm w komórce geniusza. Po inwazji, rzadko się aktywował, aż do teraz.



Pepper: Kłopoty?
Tony: Komputer coś wykrył. Nieznana sygnatura
Pepper: No to lecimy



Pobiegliśmy do zbrojowni, gdzie natychmiast uzbroiliśmy się w zbroje, lecąc w stronę sygnatury.

---**--
Czas rozpocząć crossover. Myślę, że z łatwością zrozumiecie motywy postaci z "Bleacha". Anime oglądałam raz, więc sama ich dobrze nie znam. Jak już wcześniej wspominałam, to notki są w poniedziałki, środy i niedziele. Gdyby coś się zmieniło, dam znać.
© Mrs Black | WS X X X