Part 190: Męska pogawędka

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Niepotrzebnie powiedziałem to na głos. Ruda się wkurzyła i musiała mi przywalić z liścia, aż prawy policzek otrzymał darmowy znaczek jej dłoni. Miała prawo się wkurzyć, ale czasem za prawdę trzeba cierpieć. Powinienem porozmawiać z Tony'm o tej całej sytuacji z Ivy. Może jednak nie muszę się bać po jednym stosunku? Moment... A nie było ich, aż dwa? Cholera! Co ja najlepszego narobiłem? Mama mnie zabije, a w szczególności pani generał. Wpadłem po uszy w kłopoty.

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Myślałem, że zasnę na dłużej, ale nie dałem rady. Ciągle po głowie chodziły mi te słowa Ezekiela. Ostrzegł, by mi udowodnić, że nie wygram tej wojny. Po części miał rację, ale od tego mam przyjaciół. Rhodey wrócił, więc drużynę mamy w komplecie. Jeśli wcześniej zakończę Rescue, to i Pepper będzie śmigać w nowej zbroi, zaś na razie potrzebowałem naprawić swoją.
Kiedy otworzyłem oczy, ruda zniknęła z Mattem. Jedynie w zbrojowni pozostał mój przyjaciel. FRIDAY nie liczę.

Tony: Gdzie Pep?
Rhodey: Poszła z Mattem do domu, a my musimy pogadać... Tony, ratuj. Ja źle zrobiłem. Bardzo źle
Tony: Whoa! Rhodey... spokojnie. Ekhm... Co się... stało?
Rhodey: No, bo... Bo ja...
Tony: Rhodey!
Rhodey: Przepraszam... Chyba wpadłem
Tony: W co?
Rhodey: Ech! Długa historia... Pamiętasz, jak ci mówiłem o problemach z generał Stone w Akademii?
Tony: Tak... Coś takiego... Ekhm... Było
Rhodey: Dobrze się czujesz? Może ta rozmowa poczeka
Tony: Nie... To nic... Mów dalej
Rhodey: Stosowała na mnie dziwną technikę. Chciała poznać mój sekret, bo świetnie sobie radziłem.na treningach. Niczym wrodzony żołnierz. I... I ona sypiała ze mną, by odkryć prawdę
Tony: Co?!

Myślałem, że coś przekręcił, ale kiwnął głową. Nie ma mowy o pomyłce. Boże! Rhodey, w coś ty się wpakował? Bracie, jak ja mam tobie pomóc? Musiałem usiąść na kanapie, by nie paść z jeszcze większego zaskoczenia.

Rhodey: Kinbaku. O tym mówię, Tony. Zaczęła od ataku. Walczyła ze mną, a potem mnie dorwała. Jednak później... No zakochałem się. Zaimponowała mi i sam z nią spędziłem noc bez przymusu. Tak, Tony. Spałem z kobietą. Zdradziłem historię
Tony: Rhodey... ja ciebie... nie poznaję
Rhodey: Jeśli jest ze mną w ciąży, będzie miała kłopoty w Akademii. I co ja mam zrobić? Błagam, ratuj
Tony: Ja...
Rhodey: Tony, proszę. Co ty byś zrobił?
Tony: Spotkałbym się... z nią i prosił... o wybaczenie
Rhodey: To wszystko?
Tony: Chyba... Ekhm... Chyba tak
Rhodey: Wiem, że to dziwne, ale... Tony, słyszysz mnie? Zrobiłem błąd i sama rozmowa nie wystarczy
Tony: To spróbuj... czegoś... innego. Ekhm... Spróbuj...
Rhodey: No tak. Tylko czego? Ej! Tony, co się dzieje? Tony!

Znowu poczułem utratę sił i zamiast paść na kanapę, padłem twarzą o podłogę. Miałem trudności z oddychaniem. Dusiłem się. Próbowałem być przytomny, lecz ciało przegrało, aż pogrążyłem się w ciemności.

**Ivy**

Rzygam po raz kolejny. Co jest grane? Przecież nie zjadłam nic nieświeżego. Poprosiłam o zastępstwo, a skończyło się na odesłaniu do domu. Ledwo poczułam zapach jedzenia i znowu biegłam do łazienki, zwracając zawartość żołądka. Czułam się chora. Nienormalnie chora. Na pewno nie chwyciłam grypy. Kurwa! Rhodey, ty idioto! Wrobiłeś mnie w dziecko! Zrobię test ciążowy i wszystko wyjdzie na jaw. Boże! Jestem za młoda na bycie matką!

~*Piętnaście minut później*~

**Tony**

Wzrok powoli wracał do normy. Przed sobą widziałem Rhodey'go. Wstałem, trzymając się za klatkę piersiową, która okropnie bolała. Wziąłem apteczkę, znajdując morfinę, którą zaaplikowałem przez ramię. Od razu poczułem się lepiej. Nawet mogłem oddychać bez problemu. Potrzebowałem odpocząć.

Rhodey: Takie to złe?
Tony: Nie! To coś innego... Ostatnio walczyłem i nieźle oberwałem. Dodatkowo leciałem pancerzem testowym, więc nie miałem żadnych szans na wygraną
Rhodey: Potrzebujesz czegoś?
Tony: Już nic... Na długo odleciałem?
Rhodey: Jakiś kwadrans, ale jeśli zostałeś poważnie rany, nie lekceważ tego i idź do lekarza
Tony: Poradzę sobie
Rhodey: Nie wydaje mi się
Tony: Wciąż nie mogę uwierzyć
Rhodey: Czy teraz uważasz, że jestem prawdziwym mężczyzną?
Tony: Heh! Tylko, jeśli podołasz obowiązkom tatuśka
Rhodey: No niee!

--**---

Uwaga. Mam ważny komunikat. Jako, że ostatnio zaniedbałam pewne sprawy, notki wstawiam raz w tygodniu. Będzie uczciwie i nikt na spam od Katari nie będzie narzekać. Jeśli czytacie, to nie bójcie się komentować. Kiedy czytam czyjś komentarz, to od razu bardziej jestem zmotywowana do pisania bloga/ A to nic nie kosztuje ;)

Pat 189: Zjednoczenie drużyny

0 | Skomentuj

**Tony**

Madame Mask. Ona wciąż może zagrażać mojej rodzinie. Wszyscy pragną mojej śmierć. Każdy chce zabić Iron Mana. Ezekiel na chwilę zamilkł. Nawet ja nic nie mówiłem. Byłem pogrążony w myślach. Jak mam zadbać o ich bezpieczeństwo, skoro sam nie jestem w stanie wygrać z wrogiem, który używa mej własnej technologii?
Zanim miałem zamiar opuścić celę, musiałem dowiedzieć się jeszcze jednej rzeczy.

Tony: Pracujesz... z nią?
Ezekiel: Z tą babą? Nie ma mowy. Zawsze pracowałem sam, a na ciebie już pora, Anthony. Lepiej bądź bardziej rozważny, bo w trakcie naszej rozmowy, ktoś mógł zostać ranny
Tony: Co? Kto mógł... być? Kto jest... celem? Ekhm...
Ezekiel: Ja tylko cię ostrzegam
Tony: Po co?
Ezekiel: By tobie udowodnić, że nie wygrasz tej wojny

No tak. Zbroje były dostępne w dość szerokim zasięgu. Jedyny sposób, żeby zakończyć walkę, to zniszczyć każdy egzemplarz broni. Ezekiel już nic nie powiedział. Zaczął spożywać swój posiłek, a mój czas wizyty dobiegł końca. Wyszedłem z celi, patrząc po raz ostatni na więźnia. Trochę było mi go szkoda. Byłby dobry, gdyby nie przeszłość ojca.
Kiedy szedłem do Pepper, usłyszałem krzyk z jednej celi. Tej samej, gdzie przed chwilą rozmawiałem. Pobiegłem sprawdzić, co się stało. Cała podłoga zaczęła wypełniać się krwią. Obok niego leżał plastikowy widelec, którym pewnie przeciął tętnicę szyjną.

Tony: POMOCY! WEZWIJCIE... LEKARZA! Ezekiel.. coś ty... narobił?
Ezekiel: Nie zgniję... w celi. Ekhm... Nie ratuj mnie, Stark. Już.. po mnie, a ty będziesz... winiony za to
Tony: Nie!

Zacząłem tamować krwawienie, lecz puls zbyt szybko spadał w dół. Podtrzymywałem jego gardło, uciskając ostrożnie rękawicami od zbroi. Nie chciałem mieć kolejnej ofiary na sumieniu. Nawet nie pomyślałbym, że posunie się do samobójstwa.
Gdy pojawił się personel medyczny razem z Victorią, odszedłem od ciała. Zbroja wykazała brak oznak życia.

Dr Bernes: Nie żyje... Tony, ty mu to zrobiłeś?
Tony: Co? Nie! To... nie byłem... ja... Gdzie Pepper?
Dr Bernes: Czeka na ciebie
Tony: Ja... Ekhm... Nie zabiłem... go
Dr Bernes: Na pewno? Masz motyw
Tony: Chciałem... tylko... porozmawiać... Ekhm...
Dr Bernes: Zgon nastąpił kilka minut temu
Tony: Wzywałem... was
Dr Bernes: To też się liczy
Tony: Wracam... do domu
Dr Bernes: Najpierw badania
Tony: Nie trzeba
Dr Bernes: Tony, musisz odpocząć! Ledwo stoisz na nogach!
Tony:  Zbroja... mi... pomaga
Dr Bernes: Wpiszę do kartoteki samobójstwo jako przyczynę zgonu... Jeśli dowiem się, że kłamiesz i coś mu zrobiłeś, doniosę na ciebie
Tony: Dziękuję

Od razu poszedłem po Pep, która sama miała zamiar iść na miejsce zdarzenia. Wróciliśmy do zbrojowni bez natykania się na dodatkowych wrogów. Na dziś wystarczy wrażeń.

**Rhodey**

Krótko rozmawiałem z mamą i chciałem przywitać się z Tony'm i Pepper. Na pewno siedzą w fabryce. Pomyliłem się. Na niebie widziałem dwa błyski. Dwie zbroje wracały do bazy. Pewnie miał jakąś akcję, co usłyszę w telewizji. Akurat zdjął swój pancerz, co wyglądał inaczej, niż zwykle. Stał przy War Machine, więc chyba coś ulepszał. Wpierw przytuliłem blaszanego kumpla.

Rhodey: Kochanie, wróciłem. Tak bardzo tęskniłem za tobą
Pepper: A ja nie. Hehehe!
Rhodey: Pepper? Pepper, co ty... Tony, wyjaśnij!
Pepper: Och! Jakie to słodkie. Powiedziałeś "kochanie". Oj! Rhodey, ja już mam męża. Co się z tobą stało?
Tony: Chyba... strzała Amora... zadziałała... cuda
Rhodey: Ej! Nie śmiej się... Co to ma być, Tony? Mówiłem, że nie może nikt tykać mojej zbroi?
Tony:  Ekhm... Ona sama... się do niej... wcisnęła
Rhodey: Wszystko gra?
Tony: Zmęczony... jestem. Idę spać

Ziewnął i padł na kanapę. Ruda jedynie wyszła ze zbroi, by przykryć trupa kocem. A tak chciałem z nim pogadać, bo jej już nie chcę widzieć na oczy. Wcisnęła się? Chyba muszę poprosić przyjaciela o system dodatkowych zabezpieczeń. Cholera! Zabezpieczeń! Kiedy spałem z Ivy... Kurwa! Mam przejebane! Kłopoty do entej potęgi!

Pepper: Chyba straciłeś mowę... Sorki za ten żart. To znaczy... To nie był żart. Musiałam pomóc Tony'emu... Rhodey? Halo! Ziemia do pół móżdżka? Słyszysz mnie?
Rhodey: Tak, tak. Coś mówiłaś?
Pepper: Ech! Albo mnie nie słuchasz, bo nie chcesz albo masz kłopoty
Rhodey: Co masz na myśli?
Pepper: Zmieniłeś się
Rhodey: Co to mieliście za akcję, że zbroja wygląda, jak wyjęta ze śmieciarki? Whiplash?
Pepper: Ezekiel i nie zmieniaj tematu... Powiedz, co jest grane?
Rhodey: Chcę pogadać o tym z Tony'm
Pepper: To będziesz musiał poczekać
Rhodey: Jest ranny?
Pepper: Trochę oberwał i miał najdłuższą akcję Iron Mana w życiu. Daj mu odsapnąć, a później pogadacie o swoich problemach. Ach! Te męskie sekrety. Trudno was zrozumieć
Rhodey: Kobiety nie są lepsze

Part 188: Cel uświęca środki

0 | Skomentuj


~*Trzy godziny później*~

**Rhodey**

Pojechałem taksówką do domu, gdzie rodzice na pewno się zdziwią tak szybkim powrotem. Kilka dni temu się żegnaliśmy, a teraz znowu będziemy w komplecie. Zadzwoniłem do drzwi. Mama była w szoku. Nie wiedziała, co powiedzieć i mnie przytuliła. Pomogła mi wnieść walizki po schodach, zaś taty nigdzie nie znalazłem. Chyba nie wrócił do latania. Miał jeszcze czas.
Kiedy znalazłem się w swoim pokoju, chciałem jej opowiedzieć wszystko, co się tam wydarzyło. Na szczęście szybko zmieniłem plany. Rozmawialiśmy o ostatnich wydarzeniach z udziałem dwóch zbroi.

**Pepper**

Odnalazłam lekarkę, błagając o pomoc. Powiedziałabym o obrażeniach, jakie mógł mieć przez walkę z Ezekielem, ale wystarczyło jedynie powiedzieć, że Tony może umrzeć. Od razu ruszyłyśmy do biegu. Pobiegła za mną, by znać miejsce, gdzie leży blaszak. Wszelkie funkcje życiowe znowu były w normie. Niepotrzebnie panikowałam? Coś tu nie pasuje.

Dr Bernes: Tony, słyszysz mnie?
Pepper: Nadal jest nieprzytomny... Może to przez ostatnie starcie z synkiem Stane'a
Dr Bernes: Możliwe, ale nie jestem w stanie go zbadać, gdy ma na sobie zbroję
Pepper: Moc powinna być już w pełni
Dr Bernes: Ale nie jest... Powiedz mi, jakie zauważyłaś u niego objawy?
Pepper: Miał trudności z oddychaniem i tak po prostu zemdlał
Dr Bernes: Coś jeszcze? To mi bardziej wygląda na mocno obolałe żebra, ale raczej nie ma powodów do obaw. Chyba, że jest coś jeszcze
Pepper: Cholera! Co za głupek!
Dr Bernes: Co się stało?
Pepper: Zanim doszło do tej walki, sam naprawiał implant
Dr Bernes: Sam? Oj! Masz chorego męża. Wcześniej tak dbał o siebie, a teraz znowu wraca do nienormalnych zachowań. Zdrowymi ich nie da się nazwać
Pepper: A potem chciał naładować implant i go pokopało
Dr Bernes: No to ja mu gratuluję... I w takim stanie się pchał do tego złomu?
Pepper: Eee... Tak
Dr Bernes: Jemu jest potrzebny psychiatra, ale myślę, że przeżyje
Pepper: I co teraz?
Dr Bernes: Zrobię podstawowe badania i gdy nie będę widzieć żadnych poważnych obrażeń, wróci do domu
Pepper: To dobrze

Nagle zauważyłam, że zbroja zaczęła się ruszać. Najpierw ręka, później noga, aż ruszyła głową. Odsłonił twarz, odłączając się od pompy. Próbowałam go jakoś powstrzymać i nawet silny ból mu nie przeszkodził. Pewnie chce dorwać Ezekiela.

Pepper: Tony, zostań. Wiem, czego chcesz, ale SHIELD sama się nim zajmie. Nie jesteś w stanie walczyć, rozumiesz? Tony, musisz odpocząć
Tony: Nie... trzeba
Dr Bernes: Lepiej posłuchaj się swojej żony, bo wyglądasz nie najlepiej. Połóż się i nic nie rób
Tony: Ach! Przestańcie... Dam... radę
Pepper: Tony, proszę... Nie chcę cię stracić
Tony: Pep... spokojnie... Nic się... nie stanie
Pepper: Przynajmniej kaszel ustąpił
Dr Bernes: O tym mi nie mówiłaś
Pepper: Przepraszam... Zapomniałam
Dr Bernes: No trudno. Każdemu się zdarza

**Tony**

Czułem się o wiele lepiej. Pepper nie musiała tu sprowadzać lekarki. Systemy w zbroi wspomagały leczenie. Ta funkcja akurat musiała być w każdym pancerzu. Nawet tym testowym. Przeszedłem się po helikarierze, widząc ogromne zamieszanie wśród agentów. Generał Fury konsultował się z Natashą, która... złapała Ezekiela. Kiedy to się stało? Tak łatwo go dorwała? Niemożliwe.
Kiedy poprosiłem, by z nim pogadać, Fury zaczął wrzeszczeć na temat mojej bezmyślności. SHIELD wiedziała, że nie umarłem. Oni wszystko wiedzą. Widow zdołała jakoś przekonać szefa na zezwolenie widzenia nowego więźnia Vault. Nawet Blizzarda zamknęli. Wszedłem do celi młodego Stane'a, który nie był zbyt skłonny do normalnej rozmowy.

Ezekiel: Ech! Nadal żyjesz? Chyba jedynie ta zbroja cię utrzymuje przy życiu
Tony: To... moja sprawa... Lepiej wyjaśnij... dlaczego... ukradłeś schematy?
Ezekiel: Zemsta, Stark. I tylko zemsta
Tony: Za co?
Ezekiel: Zabiłeś mojego ojca. Byłeś na tej wyspie i mu nie pomogłeś. Patrzyłeś, jak umiera i pewnie cieszyłeś się z jego śmierci. Whitney pragnęła twojej głowy, ale znalazła lepszy cel. Porwanie ukochanego dziecka z groźbą zabicia. "Cel uświęca środki"
Tony: Przykro mi... z powodu... śmierci... twojego ojca... Chcę ci coś... zaproponować... Masz przed sobą... całe życie. Jesteś... jeszcze młody... i jeśli zgodzisz się... na ugodę, będziesz wolny
Ezekiel: Ugoda? Tak nisko nie upadłem. Anthony. Nie myśl sobie o współpracy ze mną. Odbiorę ci firmę, lecz najpierw zabiję każdego, kogo kochasz. Będziesz cierpiał
Tony: Ezekiel, posłuchaj mnie... Muszę wiedzieć... komu sprzedałeś... schematy?
Ezekiel: Hmm... Dosyć długa lista. Poszukaj sobie w bazie ostatnich sprzedaży. Na pewno wiedz jedno, Stark. Nie mnie powinieneś się obawiać. Jestem wrakiem człowieka. Zniszczyłeś mi życie, ale ktoś inny chce zrobić z tobą to samo
Tony: Kto?
Ezekiel: Znasz ją
Tony: Madame Mask

Serce stanęło w gardle. Ta wariatka nadal coś kombinowała. Pytanie brzmi, kiedy ma zamiar uderzyć?

Part 187: Stan krytyczny, ale wciąż spokój

0 | Skomentuj

**Matt**

Wróciłem do domu, choć najpierw chciałem się zobaczyć z rodzicami w zbrojowni. Jednak nikogo nie było. Pusto. No poza FRIDAY, bo ona zawsze jest. Wziąłem plaster z apteczki, opatrując ranę na policzku. Do wesela się zagoi, choć mogło być gorzej. Ojciec Katrine potrafi spuścić większy łomot.

<<Wszystko gra? Według mojego skanu, jesteś ranny>>

Matt: Nic mi nie jest... Naprawdę

<<Twoja mama z tatą powinni się niebawem zjawić. O ile nie dojdzie do żadnych komplikacji>>

Matt: Jakich komplikacji?

<<Iron Man wyruszył na misję, a ona chciała go sprowadzić z powrotem>>

Matt: Martwi się... Coś mu jest?

<<Zanim zbroja przeszła na rezerwy, użytkownik doznał poważnych obrażeń oraz stracił przytomność>>

Matt: Oj! To niedobrze, ale... Chwila... Jaką on zbroją poleciał?

<<Pancerz testowy>>

Matt: Zgaduję, że nie ma zbyt dużego zasobu broni

<<Zgadłeś, Matt>>

Matt: Długo już ich nie ma?

<<Szacując długość aktywności Iron Mana, wynosi osiem godzin>>

Matt: Gdzie teraz są? Mogę się z nimi zobaczyć?

<<Będzie dobrze... Zostań w domu i odpocznij>>

Czyli zostałem sam. Nie mogłem w to uwierzyć, że tak długo trwała jedna akcja taty. Coś tu nie grało i komputer kłamał. FRIDAY nie mówiła mi wszystkiego. Co się dzieje?

**Pepper**

Pojawiłam się na helikarierze, by zobaczyć, czy Tony nadal pozostawał nieprzytomny. Natasha zaprowadziła mnie do męża, który nadal miał na sobie pancerz testowy. Monitorowali jego funkcje życiowe przez ciągłe skanowanie. Nie wyglądało to dobrze. Rezerwy się kończyły. Wystarczy kilka minut i implant straci moc, a serce przestanie bić. Mimo tak krytycznej sytuacji, zachowywałam spokój.

Natasha: Nie możemy zdjąć z niego zbroi, bo umrze. Masz jakiś pomysł, by go ożywić?
Pepper: Ma jeszcze rezerwy?
Natasha: Niewiele na podtrzymanie funkcji życiowych
Pepper: No to podładujmy zbroję. Da radę?
Natasha: Chyba tak

Od razu znalazła pompę, co miała zasilić wyczerpane akumulatory. Podłączyła do rdzenia mocy, aż mechanizm rozpoczął ładowanie. Pomagało to. Musiałam na chwilę zostawić Tony'ego. Trzeba dorwać Ezekiela za to, co zrobił.
Gdy miałam zamiar wyjść na poszukiwania, usłyszałam ciężki oddech. Obudził się bardzo szybko.

Pepper: Tony, jestem tu... Słyszysz mnie?
Tony: Pepper... To ty
Pepper: Chyba w pierwszej kolejności powinnam cię opieprzyć za ryzykowanie własnym życiem przez latanie takim złomem, ale ciesze się, że żyjesz... Jak się czujesz?
Tony: Dobrze
Natasha: Pepper, on kłamie. Prawdopodobnie ma mocno stłuczone żebra, a do tego kilka poważnych siniaków
Pepper: Przecież nie zdejmowałaś zbroi
Natasha: Walka dwóch Iron Manów nie mogła skończyć się dobrze... Wybaczcie, ale muszę was na chwilę opuścić
Pepper: Dziękuję za uratowanie mu życia
Natasha: Nie ma sprawy. Od tego jestem

Uśmiechnęła się, a my zostaliśmy sami. Oczywiście nie chciał leżeć i już był ciekawy, co się działo w bazie powietrznej SHIELD. Kazałam mu zostać. Ledwo zdołał powiedzieć kilka słów i znowu słabł. Stracił przytomność.

Pepper: Tony, wszystko gra? Tony! Cholera! Weź mi tu nie umieraj!

Ładowanie nadal trwało, lecz strach przejął nade mną kontrolę. Dopóki nie skończy się dostarczanie odpowiedniej ilości energii, nie mogłam pozbawić go zbroi. Jedynie, co byłam w stanie zbroić, to czekać. Poszłam szukać dr Bernes. Oby znalazła czas.

**Rhodey**

Chyba Ivy miała rację. Niepotrzebnie zacząłem szkolenie w Akademii Wojskowej. Nawet bez tego zmieniałem świat. Postanowiłem się z nią pożegnać. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy, a samolot miał być dopiero na szesnastą. Będę tęsknił za generał i jej morderczym treningiem. Będzie mi brakowało naszych przeżyć. Zmieniła moje życie. W końcu mogłem powiedzieć Tony'emu, że stałem się prawdziwym mężczyzną.

Gen. Stone: Będę za tobą tęsknić. Naprawdę cię bardzo polubiłam
Rhodey: Masz rację, że powinienem zostać przy ratowaniu świata
Gen. Stone: Chcę cię odwieść od podjęcia złej decyzji. Jesteś nam potrzebny jako bohater. Jesteś War Machine
Rhodey: Wrócę tu po ciebie
Gen. Stone: Naprawdę?
Rhodey: Obiecuję

Pocałowałem ją krótko i posłałem szczery uśmiech. Pora wrócić do drużyny Iron Mana. Mam nadzieję, że dużego chaosu nie narobili.

Part 186: Jesteś moją misją

0 | Skomentuj


**Pepper**

Tony musiał nieźle oberwać, skoro go nie ruszało, że ktoś do niego strzelał. Niemożliwe, żeby to był Duch. Przecież ustaliłam z nim tymczasowy sojusz. Nic z tego nie rozumiałam. Ciągle musimy z nim walczyć, a ja nawet nie znam arsenału War Machine. Chyba pozostało liczyć na rezygnację z walki.

Duch: Ciebie się tu nie spodziewałem, Rhodey
Pepper: Nie pozwolę ci atakować Iron Mana!
Duch: Pepper? Co ty tu robisz?
Pepper: Tak sobie pomyślałam, by pośledzić nowego blaszaka na mieście i natrafiłam na ciebie... Ty mu to zrobiłeś?
Duch: Ktoś mnie wyprzedził... Kim on jest? Co to za sztuczka?!
Pepper: FRIDAY?

<<Użytkownik jest nieprzytomny>>

Pepper: Trzeba go stąd zabrać
Duch: Nie tak szybko... Lepiej mi powiedz, kto siedzi w zbroi?
Pepper: Pewnie ktoś od Ezekiela Stane'a. Teraz prawie każdy może mieć pancerz. Nie zauważyłeś?
Duch: Nie rozumiem. I jego tak bronisz?
Pepper: Już wystarczająco oberwał. Zabieram go do SHIELD
Duch: No tak. Przecież jesteś agentką... Idź

Schował broń i dość szybko się ulotnił. Całe szczęście. Duch pozna prawdę w swoim czasie, ale jeszcze nie dziś. Agenci nadal szukali Blizzarda i powinnam do nich dołączyć, ale najważniejsze było zabrać męża do bazy. Zdecydowanie wolę uniknąć szpitala. Wzięłam jego zbroję na ręce, lecąc w kierunku zbrojowni.
Gdy już byłam w połowie drogi, zostałam zaatakowania i Tony zaczął spadać w dół. Musiałam natychmiast złapać geniusza, bo jeszcze narobi sobie więcej guzów. Nie byłam w stanie po niego podlecieć, lecz całe szczęście, że Natasha była w pobliżu.

Natasha: Mamy go! Idź dorwij Ezekiela!
Pepper: Się robi

Odetchnęłam z ulgą, słysząc znajomy głos agentki. W porę złapała blaszaka. Ten cały Ezekiel nie chciał ze mną walczyć. Wycofał się, widząc nadchodzących agentów. Tak bardzo się ich boi? O co chodzi?

~*Trzy godziny później*~

**Matt**

Nareszcie znalazłem przejście do podziemnego miasta. Teraz pozostało jedynie spotkać się z Katrine. Tak, jak planowałem. Trochę bałem się jej ojca, co może zrobić. Jednak próbowałem znaleźć w sobie tę odwagę. Przecież nie popełniam żadnego przestępstwa. Czy miłość może być zbrodnią?
Po odnalezieniu budynku, wszedłem do środka, idąc do odpowiednich drzwi. Zapukałem trzy razy, żeby wiedziała o mojej obecności. Patrzyła przez wizjer i nalegała, żebym od razu poszedł do jej pokoju. Widziałem, jak się bała. Przytuliłem ją na przywitanie.

Matt: Tęskniłem
Katrine: A ja bardziej... Chcesz czegoś się napić?
Matt: Nie potrzebuję, ale dzięki... Co się stało? Dlaczego wyjechałaś z miasta?
Katrine: Moja matka rujnuje mi życie
Matt: Ojciec lepszy?
Katrine: Przestań! On próbuje mnie chronić!
Matt: Przepraszam, Katty. Po prostu ostatnio wypadłem przez okno, pamiętasz? Mogłem zginąć
Katrine: Wiem, wiem... To moja wina. Jednak ja wiedziałam, że przeżyłeś
Matt: Nawet nie spodziewałem się cudów
Katrine: Cóż... Chyba nie opuścisz świata, jeśli nie wypełnisz swojej misji
Matt: Jakiej misji?
Katrine: Rodzimy się w jakimś celu, a potem umieramy
Matt: Chyba ty jesteś moją misją

Zbliżyłem się do jej ust, całując. Nie odpychała mnie. Zauważyłem ten piękny uśmiech, który ukrył wcześniejszy strach. Położyłem się obok Katty, rozkoszując się dotykiem maleńkich dłoni. Wodziła po szyi i na klatce piersiowej zatrzymała się. Kolejny pocałunek wyszedł z inicjatywy dziewczyny. Później tylko leżeliśmy, wpatrując się w siebie.

Katrine: Brakowało mi tego
Matt: Mnie również
Katrine: Mówiłeś coś o wycieczce. Co to ma być?
Matt: Jeśli jeszcze cię nie wypisał ze szkoły, to czeka na ciebie wyjazd w góry na trzy dni
Katrine: Trzy dni? Brzmi super... A ty jedziesz?
Matt: Tylko z tobą
Katrine: Oczywiście, że tylko ze mną. Hahaha!
Matt: Lubię, kiedy się uśmiechasz i do tego tak słodko śmiejesz
Katrine: Matty, bo zaraz się zarumienię
Matt: To też lubię

Uśmiechnąłem się głupawo, aż rzuciła się na mnie, łaskocząc. Długo nie dałem się tym torturom i sam zrobiłem to samo. Łaskotki miała prawie wszędzie. Pod pachami, na brzuchu i szyi. Śmiała się bez pohamowania, ale kontynuowałem dalej.
Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi do pokoju. Nie powiedziałbym, ale wyglądaliśmy dosyć niezręcznie. Leżała między moimi nogami. Duch był wściekły. Od razu wstałem do pionu.

Duch: Co to ma być do cholery?! Jakim kurwa prawem żyjesz?! Powinieneś wąchać kwiatki od spodu! To... To jest chore!
Matt: Przepraszam... Ja już sobie idę
Duch: O! Nie ma tak łatwo

Oberwałem w policzek, a następnie swoim kolanem przywalił mi w brzuch, że mnie zgięło z bólu. Nie chciałem bardziej dostać za potajemne spotkania z Katrine. Uciekłem przez drzwi. Jednak nie chciałem odpuścić. Ona wróci do miasta.

---***---

Nie bierzcie tego tytułu na poważnie, bo to nie ma nic związanego z Winter Soldierem. Po prostu tu chodzi o miłość między Mattem i Katrine. Być może w przyszłości coś z tego wyjdzie. O ile Duch pogodzi się ze Starkami :)

Part 185: Ryzykantki

0 | Skomentuj

**Katrine**

Ojciec uważnie rozglądał się po pokoju, szukając kogoś. Lustrował każdą rzecz swoim wzrokiem. Chyba chciał mieć pewność, że nikt się do nas nie włamał. No tak. Hydra. Matka łatwo nie odpuści. Nie byłaby w stanie tak szybko skapitulować. Musiałam jakoś wykurzyć tatuśka. Lepiej, żeby nie zrobił krzywdy Matty'emu.

Katrine: Czego szukasz?
Duch: Już niczego
Katrine: Przyjaciółka z Akademii mi powiedziała, że jutro jadą na wycieczkę
Duch: I ty myślisz, że na nią pojedziesz?
Katrine: Chcę zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Chcę odpocząć
Duch: A w domu nie możesz?
Katrine: To nie jest mój dom!
Duch: Katrine, wkrótce zapomnisz o wszystkim i być może skończysz z randkami
Katrine: Jakimi randkami?! Powinnam z tobą nie rozmawiać po tym, co zrobiłeś!
Duch: Jakoś nie jesteś smutna
Katrine: Głowa mnie boli
Duch: Wmawiaj sobie, co chcesz... Jeśli próbujesz coś przede mną ukryć, odkryję to
Katrine: Dzięki za info, a teraz idź
Duch: Dobra, dobra. Już tobie daję spokój. Jednak na żadną wycieczkę nie jedziesz
Katrine: Będę z przyjaciółką
Duch: Nie obchodzi mnie to... Od jutra będziesz chodzić do innej szkoły

Nie chciałam dłużej go słuchać i wyprowadziłam ojca z pokoju, trzaskając drzwiami. Miałam dość słuchania jego planów. Zrobię wszystko, żeby być z moim chłopakiem. Nawet pojadę jakoś na tę wycieczkę.

**Duch**

Hmm... Wycieczka szkolna? Dziwne, bo o takich rzeczach powinna mówić wcześniej. Nie mogę jej ciągle trzymać pod kluczem. Bałem się, czy Viper nie spróbuje porwać Katrine. Zastanawia mnie też jedna sprawa. Iron Man nadal żyje. Pora złożyć mu wizytę.

**Tony**

Próbowałem w jakikolwiek sposób uspokoić Pep. Odkąd włączyłem komunikację z bazą, moje uszy puchły od jej krzyków. Pewnie bała się, że nie wrócę. Może moc spadła, by wykorzystać rezerwy, ale nie poddam się. Nie umrę. Słyszałem też, jak wydzierała się na FRIDAY tylko przez to, bo chciała mi pomóc, lecąc inną zbroją.
Gdy próbowałem wstać o własnych siłach, zauważyłem Natashę. Widocznie cały helikarier próbuje złapać Gilla.

Natasha: Iron Manie, nic ci nie jest?
Tony: Przeżyję... jakoś. Widziałaś Ezekiela?
Natasha: A! Jego też musimy znaleźć
Tony: Dlaczego? Ekhm...
Natasha: Włamał się do komputera SHIELD i uzyskał dostęp do ściśle tajnych danych
Tony: Świetnie... bo... muszę... go... zna... leźć
Natasha: Potrzebujesz czegoś?
Tony: Ekhm... Nie
Natasha: Lepiej wracaj do swojej bazy, bo naprawdę wyglądasz okropnie
Tony: Dzięki... za... pocieszenie. Ekhm...
Natasha: Pozwól nam działać. Poinformujemy cię o wszystkim
Tony: Zgoda
Natasha: Trzymaj się jakoś i nie lataj w podróbie śmietnika
Tony: Ej!

Zaśmiała się i dołączyła do innych agentów, którzy nadal szukali uciekinierów. Próbowałem włączyć autopilota. Wszelkie funkcje wyświetlały się na czerwono. No pięknie. Wzbiłem się w powietrze, zmierzając do zbrojowni. Na początku leciałem bez żadnych przeszkód, aż znowu runąłem w dół. Kolejne twarde lądowanie.

Pepper: Nie pozwolę mu umrzeć! Czy ty nie widzisz, że nie może nawet sam wrócić?!

<<Mój stwórca nakazał cię chronić>>

Pepper: Mam to gdzieś! Daj mi jakąś zbroję!
Tony: Pepper... przestań
Pepper: Tony? Tony, jesteś cały?
Tony: Ekhm... Mogę kłamać?
Pepper: Nie
Tony: No... to... nieźle... oberwałem. Ekhm...
Pepper: Właśnie słyszę po twoim głosie
Tony: FRIDAY... wyślij... tu... War... Machine... bez... pilota

<<Już wysyłam>>

Pepper: Ej! A tak chciałam ci pomóc
Tony: Zawsze... pomagasz
Pepper: To zbuduj też dla mnie zbroję. Proszę
Tony: Buduję
Pepper: Naprawdę? I ja nic o tym nie wiem?
Tony: Ekhm... To... miała... być... niespodzianka

Kaszlałem coraz bardziej, a rezerwy również szybko się wyczerpywały. Miałem trudności z oddychaniem. Musiałem czekać na przybycie pancerza Rhodey'go. Nie zdołałem nawet zauważyć, gdy straciłem przytomność.

**Pepper**

Nie czekałam na zgodę komputera i po kryjomu weszłam do pancerza, co był przeznaczony dla histeryka. Nie mogłam jedynie siedzieć i czekać na powrót Tony'ego. Czułam, jak było z nim kiepsko. Ledwo zdołał coś powiedzieć. War Machine pasował do starć w ataku, ale nie, żeby nią latać po niebie. Sprawowała się gorzej, niż mucha w smole.
Nagle dostrzegłam pancerz testowy. Nie wyglądał za dobrze. Podleciałam do niego. Chciałam sprawdzić, czy potrzebował pomocy medycznej. Nie zdołałam zbytnio podejść, bo znikąd pojawiły się strzały.

Part 184: Przygotuj się na twarde lądowanie

0 | Skomentuj


**Pepper**


FRIDAY ponownie zrobiła skan, szukając latającego złomu, który w każdej chwili może się rozbić, bo Tony to taki “geniusz”, że musi walczyć nawet w zbroi bez odpowiedniego uzbrojenia. No idiota, a nie Iron Man. Po prostu idiota.
Godzinę później, udało się odnaleźć pancerz. Był w Stark International, a raczej gdzieś obok.


Pepper: Sprowadź go do zbrojowni


<<Błąd… Brak komunikacji z użytkownikiem>>


Pepper: Naprawdę masz zamiar jeszcze się pytać o jego zdanie? Chrzań to i weź tu zbroję!


<<Odmowa… Zbroja nie jest w stanie włączyć autopilota. Ta funkcja została uszkodzona>>


Pepper: Ech! A wiesz może, czy coś mu grozi? W jakim jest stanie?


<<Moc gwałtownie spada i w każdej chwili może zejść na rezerwy>>


Pepper: Nie! Nie ma mowy! FRIDAY, daj mi jakąś latającą puszkę, która się nie rozbije


<<Nie mogę tobie na to pozwolić. Bez poznania oprogramowania, będziesz zagrożona, a mój twórca nakazał mi ciebie chronić>>


Pepper: O! Jakie to urocze, a teraz dawaj tej szmelc!


<<Nie>>


Pepper: Kurwa!


**Tony**


Ktoś stale próbował mnie namierzyć i po raz drugi pojawia się sygnatura młodego Stane’a. Musiałem szybko się z nim rozprawić, bo wcześniej straciłem moc na sam lot. Pancerz testowy bardziej marnował energię, więc długo sobie nie powalczę.
Nagle zbroja zatrzymała się w powietrzu.


Tony: Co się dzieje?


<<Błąd… Niezdolność lotu. Proszę przygotować się na twarde lądowanie>>


Tony: Przygotować się?! Jak?!


Pepper: Tony, masz wracać! W tej chwili!


Tony: Pepper?


Nie mogłem jej słyszeć, bo wyłączyłem kontakt z bazą, choć informacje o stanie zbroi w jakiś sposób przyjmowałem. Zacząłem spadać na sam dół. Nie byłem w stanie uruchomić silników. Jednak nie spodziewałem się, że drugi Iron Man mnie znajdzie. Chwycił za rękę i rzucił z wielkim hukiem do ślepego zaułka. Powoli wstawałem, ruszając do ataku. Zacząłem strzelać z repulsorów, a ten jedynie się śmiał, używając skumulowanej energii do unibeamu. Za pomocą pola siłowego starałem się obronić. Jednak pole pękło, aż mocno oberwałem, leżąc przy ścianie.
Znowu wymierzałem kolejny cios, lecz szybko został powstrzymany jednym uderzeniem z rękawicy. Traciłem siły. Moc spadała do rezerw.


Ezekiel: Jesteś uparty, bo nie wiesz, kiedy trzeba się poddać. Wiem, że już nie zdołasz mnie zaatakować, bo w tej kupie złomu masz tylko szansę na szybką śmierć
Tony: Nie… do… cze… kanie… twoje
Ezekiel: Czas z tobą skończyć


Gdy miał użyć skumulowanej energii, zauważył agentów SHIELD, usiłujących dorwać Blizzarda. Zrezygnował z ataku i odleciał. Przestraszył się ich? To i tak nie ma znaczenia, jeśli nie wrócę do bazy. Włączyłem ponownie komunikację. Teraz krzyki Pep były prawdziwe.


**Katrine**


Zostałam uratowana przez Iron Mana. Może ojciec przestanie tak dręczyć Matta. Ostatnio zrzucił go z okna, ale i tak przeżył. Nie bardzo pamiętałam, jak to zrobił, ale na pewno nie umarł. Do tego byłam całkowicie przekonana.
Nudziło mi się w podziemnym mieście. Nie mogłam z nikim porozmawiać. Czułam się obca. Chciałabym zobaczyć się z chłopakiem. Jak na zawołanie zaczął dzwonić telefon. Postanowiłam odebrać.


Matt: Katrine, gdzie jesteś? Szukam tego miasta, w którym siedzisz. Pomożesz mi je odkryć?
Katrine: A jednak miałam rację, że żyjesz… Coś nie tak?
Matt: Nie wiem, czy pamiętasz, ale jutro szkoła organizuje wycieczkę
Katrine: Zrezygnowali z balu?
Matt: Raczej już dawno, ale wrócisz do Akademii Jutra?
Katrine: Bardzo tego chcę. Tylko jest malutki problem
Matt: Twój ojciec
Duch: KATRINE, Z KIM ROZMAWIASZ?
Katrine: Z PRZYJACIÓŁKĄ
Duch: NA PEWNO?
Katrine: TAK I PRZESTAŃ MNIE KONTROLOWAĆ… Wybacz, Matt. Po prostu on wierzy w twoją śmierć
Matt: Wszyscy chcą mnie zabić przez to, że miałem ojca Iron Mana
Katrine: Który uratował mi życie
Matt: Niemożliwe… Mój ojciec nie żyje
Katrine: Też tak myślałam… Napiszę ci SMS-em położenie przejścia do miasta
Matt: Dzięki
Duch: KATRINE

Szybko rozłączyłam się, bo tata miał zamiar wejść do pokoju. Położyłam się na łóżku, udając czytanie książki, choć tak naprawdę ukrywałam za nią swój telefon. Wysłałam wiadomość, a on nadal wpatrywał się we mnie i chyba miał zamiar ze mną porozmawiać. Oby nie odkrył tego małego kłamstwa, ale o wycieczce szkolnej mogę mu powiedzieć.

Part 183: To nie jest twoje miejsce

0 | Skomentuj

**Ivy**

Nie wiedziałam, od czego zacząć. Niby go nie zanudzę, bo na lekcjach historii był aktywny. Pomyślałam, by powiedzieć mu, skąd zainteresowanie wojskiem. Przecież nie bez powodu szkolę facetów w sektorze. Takie były zasady w Akademii. Kobieta nie może trenować kadetów o swojej płci, żeby nie dawała forów. Stąd zostałam wyznaczona do męskiego sektora.

Gen. Stone: Co chcesz wiedzieć?
Rhodey: Dlaczego akurat chciałaś pójść do wojska? Skąd taki pomysł?
Gen. Stone: Dobrze, że o to pytasz. Właśnie chciałam od tego zacząć... Nie przeraź się, ale jestem starsza od ciebie. W tym roku skończyłam 26 lat
Rhodey: Wow! Nawet nie przypuszczałbym tak ogromnego wieku
Gen. Stone: Dlatego zyskałam więcej doświadczenia, niż ty jako War Machine... No dobra. Wszystko zaczęło się, gdy miałam 10 lat. Mój ojciec zainteresował mnie wojskiem, że nawet zaczął szkolenie w walce na gołe pięści. Zawsze byłam uparta i chciałam wygrać, ale z takim małym ciałem często przegrywałam. Jednak później dorosłam. Poszłam do drugiej szkoły, gdzie zrodziła się ciekawość. Na każdej lekcji słuchałam nauczyciela o jego doświadczeniach wojennych. To mi dało do zrozumienia, że będę bronić kraju w razie wybuchu konfliktu. Niestety, ale nie wszystko było takie kolorowe. Mieszkałam w niewielkim mieście i nie spodziewałam się strzelaniny na ulicy. Szybko schroniłam się w domu z tatą. Schowaliśmy się w schronie, czekając na koniec ataku. Nie byłam cierpliwa tak czekać i uciekłam, szukając mamy. Nie wróciła do nas i chciałam ją, jak najszybciej odnaleźć. Bałam się, że coś jej zrobili. Ten strach mną kierował podczas dalszych poszukiwań. Żaden z żołnierzy niezbyt zwracał na mnie uwagę, więc mogłam krzyczeć bez przerwy... Może już przejdę do sedna, dobra? Po długim szukaniu, w końcu się odnalazła. Leżała postrzelona niedaleko mojej szkoły. Poprzysięgłam sobie tamtego dnia, że będę decydować o losie wojny, żeby nie było niewinnych ofiar. Ona znalazła się w złym miejscu i czasie... I co? Słuchałeś mnie do końca?
Rhodey: No pewnie i jestem w szoku. Nie wiedziałem, że przeżyłaś wojnę na własnej skórze
Gen. Stone: Miałam zaledwie 12 lat, gdy straciłam mamę. Ty chociaż masz obojga rodziców
Rhodey: Ale ojciec rzadko wraca do domu. Często lata po świecie jako pilot wojskowy
Gen. Stone: A dlaczego ty chcesz służyć w wojsku? Nie uważasz, że to miejsce nie jest dla ciebie?
Rhodey: Zawsze chciałem mieć wpływ na losy świata
Gen. Stone: Przecież w zbroi sam zmieniasz świat. Nie widzisz tego?
Rhodey: Może
Gen. Stone: Powinieneś wrócić do domu
Rhodey: Serio? Chwila... To jakiś podstęp?
Gen. Stone: Mówię prawdę... Co mam jeszcze zrobić, aby udowodnić swoje słowa?
Rhodey: Już nic

Na chwilę zamilknął, ale pewną część mamy za sobą. Powiedziałam mu o swojej motywacji. Jeśli zgłosił się do Akademii Wojskowej ze względu na chęć zmiany świata, popełnił duży błąd, przylatując tutaj.

~*Cztery godziny później*~

**Pepper**

Wstałam o dziewiątej i nie leżałam na ziemi, co było dla mnie dziwne. Matt zniknął, a Tony za nim. FRIDAY coś musi wiedzieć, ale najpierw potrzebowałam połknąć aspirynę na ból głowy. Czy ja się w coś uderzyłam, kiedy spałam? Pamiętałam jedynie, że Tony był nieprzytomny przez porażenie prądem. Gdzie on teraz jest? Zbroja nie została ruszona. Czyli nie mam powodów do zmartwień.
Wyjęłam z apteczki tabletkę, popijając ją wodą. Powoli ból przechodził, ale za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć, skąd taki objaw. No raczej w ciąży nie jestem. Chyba, że z powietrzem.

Pepper: FRIDAY, widziałaś gdzieś Tony'ego?

<<Poleciał na misję>>

Pepper: Ale... Ale jak? Przecież zbroja leży tutaj

<<Wziął pancerz testowy>>

Pepper: Co to jest?

<<Wykorzystuje ją do sprawdzania nowych ulepszeń dla obecnej zbroi. Nie jest zbyt sprawna w walce, ale raczej nie zginie... Gdyby coś się działo, to jedynie straciłby nad nią sterowność i rozbiłby się o jakiś śmietnik>>

Pepper: To po jaką kurwa cholerę brał taki szmelc?! Istny samobójca! I pozwoliłaś mu lecieć w takim stanie?

<<Systemy medyczne nie wykryły żadnych uszkodzeń>>

Pepper: Żadnych?! Halo! Pokopał go prąd!

<<To prawda, ale żyje>>

Pepper: Co to za odpowiedź?! Masz natychmiast sprowadzić tego dekla do zbrojowni, bo nie ręczę za siebie!

<<Wróci na pewno>>

Usiadłam na fotel, próbując nawiązać z nim kontakt. Zbroja wcześniej była na Times Square, ale później straciłam jej sygnaturę. Komputer również nie zdołał znaleźć pancerza. Gdzie on jest?

<<Brak lokalizacji Iron Mana. Nieznanie położenie>>

Pepper: Tyle sama wiem... Jak to się stało?

<<Pancerz testowy nie został przygotowany do walki>>

Tony: To niech on będzie przygotowany na porządny łomot

---***---

Oficjalnie mamy połowę opowiadania. Pozostało 183 notki do końca. Uwierzycie? Musimy wytrwać :)

Part 182: Ona nie istnieje

0 | Skomentuj

**Pepper**

Nigdy nie byłam cierpliwa. Kolejne minuty mijały, a ja coraz bardziej się bałam o męża i dzieci. Na moje oko zniknęły dwie godziny temu i nadal nie wróciły. Czekałam dalej, bo raczej Strażnik nie zostawi ich tam na stałe. Miał im tylko pokazać planetę i nic poza tym.
Gdy chciałam sprawdzić stan Tony'ego, pojawił się kolejny błysk. Na szczęście nie pochodził z implantu, lecz ten był oznaką teleportacji. Zauważyłam jaszczura z Mattem. Nie miałam z nim kontaktu. Utrzymywał się nieprzytomny.

Pepper: Czemu tak długo? Gdzie Lily?
Strażnik: Nie mogłem jej pomóc, ale dla ich ojca jeszcze jest nadzieja
Pepper: Tony... umiera?
Strażnik: Potrzebuje mieć zasilone urządzenie na czas

Podszedł do niego i położył dłoń na implancie. Widziałam, jak wysyła jakąś energię, która naładowała w pełni mechanizm. Tony zaczął reagować, mrugając oczami, aż gwałtownie się obudził, oddychając. Próbowała go uspokoić, więc przytuliłam się do niego.

Pepper: Dziękuję
Strażnik: Miło było was poznać

Poczułam, jak dotyka mojego ramienia, głowy, a następnie serca, aż upadłam na podłogę, zaś z nim zrobił to samo. Zaczęłam pogrążać się w ciemności, tracąc wspomnienia.

~*Następnego dnia*~

**Tony**

Obudziłem się o piątej rano. Zbyt wcześnie na jakąkolwiek akcję. Nie dość, że odczuwałem silny ból w klatce piersiowej, to jeszcze bolała mnie makówka. Matt leżał na ziemi obok Pep. Co się stało? Niczego nie rozumiałem. Musiałem jakoś zaradzić na ból. Powoli wstawałem z kanapy, lecz szybko upadłem. Swoim kalectwem obudziłem Matta. Wiedział, czego potrzebowałam i podał mi morfinę.

Tony: Dzięki, Matt... Wybacz, że cię obudziłem
Matt: W porządku. I tak nie spałem
Tony: Miałeś jakiś koszmar?
Matt: Nie, ale chcę zobaczyć się z Katrine
Tony: Ostatnio ją widziałem, jak wyjeżdżała z miasta
Matt: Znajdę ją
Tony: Jak chcesz to zrobić?
Matt: FRIDAY mi pomoże
Tony: No właśnie... FRIDAY?

<<Witaj wśród żywych, Tony. W czym mogę ci pomóc?>>

Tony: Czy ktoś był w zbrojowni?

<<Nie wykryłam żadnych innych oznak życia poza Pepper, tobą i Mattem>>

Tony: Poszukaj Katrine

<<Szukanie... Znalazłam jedną osobę, pasującą do poszukiwanej. Katrine Ghost jest pod Nowym Jorkiem

Tony. Matt: JAK TO POD?

<<Znajduje się w podziemnym mieście>>

Tony: Takie coś jeszcze istnieje?

<<Tak... Uwaga. Wykryto wroga na Times Square>>

Tony: Kto?

<<Ezekiel Stane>>

Matt: Tato, nigdzie nie lecisz. Nie jesteś w stanie walczyć
Tony: Poradzę sobie
Matt: Mama nas zabije!
Tony: Nikt tu nie umrze, jasne?
Matt: Uważaj na siebie
Tony: Ty również

Po pożegnaniu się z synem, chwyciłem Pepper z podłogi i położyłem na kanapie, przykrywając kocem. Jeśli Ezekiel znowu chce zaatakować firmę, to mu tak łatwo nie odpuszczę. Zbroja wciąż nie była naprawiona. Musiałem wziąć pancerz testowy. Miał podstawowe wyposażenie i spełniał najważniejsze funkcje. Musiałem poznać jego plany, bo na kolejne kopiowanie mojego projektu nie pozwolę. Iron Man może być tylko jeden.
Gdy znalazłem się na miejscu, nikogo tam nie było. Komputer musiał się pomylić lub po prostu wpadłem, jak idiota w pułapkę.

**Ivy**

Powoli otwierałam oczy. Czułam ból w kręgosłupie, czego wina leżała przy spaniu na biurku w samej bieliźnie. Nadal nie mogłam sobie uświadomić dwóch istotnych faktów. Rhodey to War Machine i dobrowolnie kochał się ze mną.
Wstałam na nogi, ubierając się w mundur. Już pięć minut po piątej, a ja jeszcze nie poszłam budzić kadetów. Jednak jeden z nich zaczął przytomnieć.

Gen. Stone: Jak się spało?
Rhodey: Au! Nie czuję kości! Co ty mi zrobiłaś?!
Gen. Stone: Ja nic, ale tobie należą się gratulacje
Rhodey: Za co?
Gen. Stone: Oj! Zaszalałeś ostatniej nocy
Rhodey: Coś tam kojarzę
Gen. Stone: Jesteś War Machine?
Rhodey: Przecież już mówiłem, że tak
Gen. Stone: A kochasz mnie?
Rhodey: Słucham?
Gen. Stone: Wczoraj tak powiedziałeś, a dzisiaj? Nadal coś czujesz do mnie?
Rhodey: Chyba tak... Może powiesz kilka słów o sobie, skoro o mnie tyle wiesz
Gen. Stone: Zgoda i mam nadzieję, że cię nie zanudzę... Spałeś kiedyś na lekcji historii?
Rhodey: Nigdy
Gen. Stone: To dobrze o tobie świadczy

Part 181: Pora się pożegnać po raz ostatni

0 | Skomentuj
**Matt**

Strażnik przygotował wszystko, co było potrzebne do rytuału. Razem z siostrą przenieśliśmy się na wyznaczone miejsce. Jeszcze mieliśmy czas się pożegnać. Wolałbym, żeby nie traciła życia. Może jedynie o niej zapomnę? Przynajmniej nie popełnię zbrodni. Ostatnia szansa na wycofanie się. Nie zrobiłem tego, upierając się dalej przy rezygnacji z dziedzictwa Makluan.

Lily: Dlaczego powiedziałeś, że mogę umrzeć? Zabijesz mnie?
Matt: Podobno taka jest cena odrodzenia w poprzednim wcieleniu... Lily, ja nie chcę tak żyć. Wolę być śmiertelnikiem
Lily: Czyli widzimy się po raz ostatni?
Matt: Na to wygląda... Jesteś zła?
Lily: Już nie, bo wiem, dla kogo jesteś w stanie tyle poświęcić
Matt: Byłaś kochaną siostrą
Lily: A ty moim bratem, który zawsze ratował mi życie
Matt: Raz mogłaś je stracić przez...
Lily: Skończ się obwiniać, Matt
Matt: Już niczego nie cofnę
Lily: Życie tobie powodzenia z Katrine
Matt: Dzięki

Przytuliłem ją, żeby definitywnie się z nią pożegnać. Kilka łez wypłynęło z naszych oczu. Czy będę w stanie żyć bez Lily? Warte jest poświęcenie do powrotu bycia człowiekiem? Nie byłem w stanie nic więcej powiedzieć. Rytuał został rozpoczęty.
Oboje leżeliśmy na podłodze oddaleni od siebie. Jaszczur dotknął mojego ciała, wysysając moc wraz z energią życiową. Nie potrafiłem powstrzymać się od krzyku. To trwało zaledwie kilka minut, aż poczułem się, jak nieboszczyk. Umarłem na chwilę, bo znowu się obudziłem. Lekko otwierałem oczy, widząc zanik łusek i pazurów. Powoli odzyskiwałem życie, a w pomieszczeniu rozległ się inny krzyk. Lily też cierpiała. Zauważyłem, że Opiekun dał jej całą noc, którą mi odebrał. Ona nie była w stanie tego znieść. To ją zabijało.
Nagle uniosła się w powietrzu, a wokół niej była błękitna aura. W jednej chwili dostrzegłem, jak pęka od środka.

Matt: Lily, nie!
Strażnik: Ofiara była konieczna

Gdy upadła, podszedłem sprawdzić, czy nadal oddycha. Skóra pokryła się bladym kolorem, zaś oczy zrobiły się czerwone. Zdołała wypowiedzieć kilka pojedynczych słów.

Lily: Żegnaj... Matt. Dawny... bracie
Matt: Nie, Lily! Nie możesz odejść! Walcz!
Strażnik: Na to już za późno

Później całkowicie się rozpadła na fragmenty. Straciłem siostrę, którą kochałem. Dbałem o nią, a dla własnych celów ją zabiłem. I to była wyłącznie moja wina, że zginęła. Płakałem nad resztkami ciała i zacząłem żałować podjętej decyzji.
Gdy chciałem o coś zapytać, poczułem czyjś dotyk na ramieniu, później na głowie, aż na sercu. Nie mogłem się ruszyć.

Strażnik: Musisz zapomnieć, kim dla ciebie była, a o Maklu-4 i moich przodkach nic nie wiesz

Ścisnął bardziej moje serce, aż straciłem przytomność. Pogrążyłem się w ciemności, tracąc wspomnienia.

**Pepper**

Położyłam Tony'ego na kanapie. Chwycił za ładowarkę i przez chwilę zaczął się nad czymś zastanawiać. Pewnie myślał, by lecieć na jakąś wariacką misję. Dzieci nadal nie wróciły. Martwiłam się, że nigdy do nas nie wrócą.
Kiedy chciałam sprawdzić, czy mogły być w swoich pokojach, zauważyłam błysk. Z ładowarki poszło spięcie, a Tony od razu padł, nie dając żadnych oznak życia.

Pepper: Tony, ocknij się! Proszę cię... Powiedz coś!

Odsunęłam szybko kabel i wtedy zauważyłam prawdziwą przyczynę porażenia prądem. Wina leżała przy implancie. Sprawdziłam wszelkie odczyty z bransoletki. Słaby puls, ale oddychał. Szybko wyjęłam adrenalinę z apteczki, gdyby serce mogło się zatrzymać. Na razie obserwowałam.
Jednak spokój nie potrwał długo. Jego organ bił zbyt szybko, że mogło dojść do zaprzestania działania. Nie mogłam dłużej zwlekać z zadzwonieniem po lekarza. Na szczęście miał czas.

Dr Yinsen: Słucham cię, Pepper. Co się dzieje?
Pepper: Skąd pan wiedział, kto dzwonił?
Dr Yinsen: Zgadywałem
Pepper: "Zgadywałem"... No jasne
Dr Yinsen: Chodzi o Tony'ego, czy ktoś inny ucierpiał?
Pepper: Tony doznał porażenia prądem przez implant. Coś z nim robił i...
Dr Yinsen: Czekaj... Możesz powtórzysz? Jak to porażenie? Jest przytomny?
Pepper: Nie, a serce w każdej chwili może przestać pracować. Mam adrenalinę w pogotowiu
Dr Yinsen: Czy on zwariował?! Czemu szperał przy implancie?!
Pepper: Został ranny podczas ostatniej walki
Dr Yinsen: Słyszałem o tym w telewizji
Pepper: Musiał naładować implant i go "kopnął" prąd
Dr Yinsen: Jeśli naprawiał mechanizm, to pod żadnym pozorem nie używaj ładowarki
Pepper: To w jaki sposób mam zasilić...
Dr Yinsen: Nie rób tego
Pepper: Przecież...
Dr Yinsen: Nic się nie stanie. Zaufaj mi... Gdyby serce przestało bić, wbij adrenalinę. W razie kłopotów, dzwoń

Podziękowałam, a on sam rozłączył się. Czuwałam przy nim, siedząc obok kanapy. Gdyby bardziej mu się pogorszyło, od razu wzywam tu doktorka lub sama zabiorę Tony'ego do szpitala. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Zawsze jakoś dawał radę, bo walczył. Walczył dla nas.

BONUS#13: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Maskarada

0 | Skomentuj

Odcinek 11: Maskarada


1
00:00:07,824 --> 00:00:11,787
To.. to było mojego taty.
Stało w jego biurze,

2
00:00:12,063 --> 00:00:14,755
a teraz Stane ma to w swojej
osobistej galerii sztuki.

3
00:00:14,983 --> 00:00:18,758
To jest...  po prostu ... złe
i niezgodne z prawem, co nie?

4
00:00:19,763 --> 00:00:20,993
Cóż, tak właściwie to

5
00:00:20,994 --> 00:00:22,786
należy do Stark International.

6
00:00:22,787 --> 00:00:25,976
Au, eee... Tak.

7
00:00:25,977 --> 00:00:28,959
Całkiem złe...
i niewłaściwe, ale zgodne z prawem.

8
00:00:29,381 --> 00:00:32,002
To dynastia Shang.

9
00:00:32,043 --> 00:00:34,212
Stworzyli je moi przodkowie.

10
00:00:34,213 --> 00:00:36,957
Powinny należeć do...
muzeum.

11
00:00:36,998 --> 00:00:39,536
Powinny być w muzeum.

12
00:00:39,537 --> 00:00:41,215
Albo chociaż u kogoś innego,

13
00:00:41,216 --> 00:00:42,976
kto wie, co posiada.

14
00:00:42,977 --> 00:00:44,859
Stane'a nie obchodzi sztuka.

15
00:00:44,860 --> 00:00:46,948
On lubi po prostu posiadać.

16
00:00:46,949 --> 00:00:48,422
Możemy się skupić?

17
00:00:48,423 --> 00:00:50,429
Mieliśmy sprawdzić, czy dzięki
tym artefaktom

18
00:00:50,430 --> 00:00:52,681
nie dowiemy się czegoś więcej o
pierścieniach Makluan.

19
00:00:52,682 --> 00:00:55,631
Powinniśmy pospieszyć się, bo
zaraz wpadniemy w kłopoty.

20
00:00:55,713 --> 00:00:58,272
Eee... Tony.

21
00:01:02,638 --> 00:01:05,500
Dobra. Zaraz mu powiem, co myślę

22
00:01:05,541 --> 00:01:08,530
I, i...
On się uśmiecha?

23
00:01:08,571 --> 00:01:11,356
Obadiah Stane nigdy tego nie robi.

24
00:01:11,438 --> 00:01:13,997
Gdzie są jego ochroniarze?

25
00:01:14,571 --> 00:01:16,494
Obadiah?

26
00:01:16,495 --> 00:01:18,132
Hej, Tony.

27
00:01:18,133 --> 00:01:20,918
Powinieneś stąd wyjść albo
przynajmniej...

28
00:01:21,000 --> 00:01:23,559
paść.

30
00:02:30,800 --> 00:02:32,218
Muszę coś zrobić.

31
00:02:32,219 --> 00:02:33,386
Co ty mówisz?!

32
00:02:33,387 --> 00:02:35,995
On ma broń! Siedź tu!

33
00:02:47,637 --> 00:02:49,723
Stój, śmieciu!

34
00:02:49,724 --> 00:02:51,851
Rzuć broń albo...

35
00:02:51,852 --> 00:02:54,460
Panie Stane?

36
00:02:54,481 --> 00:02:58,403
Sir, może...
Może powinien pan pójść z nami.

37
00:03:19,935 --> 00:03:22,856
Miło cię znowu widzieć, Tony.

38
00:03:27,968 --> 00:03:31,055
Co... to... było do diaska?

39
00:03:36,470 --> 00:03:38,355
Zobacz, jak bardzo się stara.

40
00:03:38,356 --> 00:03:40,182
Nie wymyka się podczas przerwy.

41
00:03:44,360 --> 00:03:46,214
-Ani nie idzie do łazienki na trzy
godziny.
-Chyba bierze szkołę na poważnie, prawda?

42
00:03:46,215 --> 00:03:48,823
Mimo mani zniszczenia Stane'a,
jestem z niego dumny.

43
00:03:54,144 --> 00:03:56,752
Powinni mówić o szaleństwie
Stane'a w radiu.

44
00:03:57,176 --> 00:03:59,784
Nie mogę się doczekać...

45
00:04:00,813 --> 00:04:04,008
Moment...  moment... Może teraz...
Nic.

46
00:04:04,580 --> 00:04:07,129
Ani słowa! Nie mogę
uwierzyć!

47
00:04:07,130 --> 00:04:08,854
Nic dziwnego.
Ma pieniądze.

48
00:04:08,855 --> 00:04:10,034
Zataił to.

49
00:04:10,035 --> 00:04:12,498
Ale tak w ogóle, po co to
zrobił?

50
00:04:12,499 --> 00:04:13,914
Dla ubezpieczenia?

51
00:04:13,915 --> 00:04:16,174
Ale tak osobiście?
Przy świadkach?

52
00:04:16,175 --> 00:04:18,781
Nie ma mowy. Znam kogoś, kto
może wiedzieć.

53
00:04:18,782 --> 00:04:21,390
Yyy... ona.

54
00:04:33,477 --> 00:04:36,085
Co ty tutaj robisz?

55
00:04:36,930 --> 00:04:39,538
Jem...
Z dala od motłochu.

56
00:04:39,603 --> 00:04:42,211
Sam spróbuj.

57
00:04:44,765 --> 00:04:46,119
Sushi?

58
00:04:46,120 --> 00:04:47,761
Eee... nie dzięki.

59
00:04:47,762 --> 00:04:50,162
Więc... jak się masz?

60
00:04:50,163 --> 00:04:52,009
Jak tam życie?

61
00:04:52,010 --> 00:04:53,731
Wszystko dobrze w domu?

62
00:04:53,732 --> 00:04:56,340
No wiesz... z tobą...
z twoim tatą?

63
00:04:56,425 --> 00:04:57,730
Mój tata?

64
00:04:57,731 --> 00:04:59,103
Skąd mam wiedzieć?

65
00:04:59,104 --> 00:05:01,128
Muszę się umawiać, żeby tylko
porozmawiać.

66
00:05:01,129 --> 00:05:02,242
Serio?

67
00:05:02,243 --> 00:05:04,459
Nie widziałaś go może zeszłej nocy?

68
00:05:04,460 --> 00:05:05,980
Nie robił nic niezwykłego?

69
00:05:05,981 --> 00:05:08,589
Słuchaj, nie chcę rozmawiać o moim
tacie, dobra?

70
00:05:08,748 --> 00:05:10,096
Powinniśmy mówić o nas.

71
00:05:10,097 --> 00:05:11,063
O nas?

72
00:05:11,064 --> 00:05:13,672
Tak myślałam,
może byśmy wyszli gdzieś wieczorem?

73
00:05:13,681 --> 00:05:16,289
Na przykład do klubu albo na
mój jacht.

74
00:05:17,685 --> 00:05:20,293
Pewnie... Może pójdziemy do galerii
sztuki?

75
00:05:20,751 --> 00:05:23,359
Powiedz, czy twój tata nie
ma takiej?

76
00:05:25,390 --> 00:05:27,092
Ach. Nudzisz mnie.

77
00:05:27,093 --> 00:05:28,537
Czy twój tata wspominał...

78
00:05:28,538 --> 00:05:30,606
Nuda!

79
00:05:32,330 --> 00:05:33,400
I?

80
00:05:33,401 --> 00:05:36,016
Ech... Zanudziłem ją?

81
00:05:36,017 --> 00:05:37,457
Jestem nudny?

82
00:05:37,458 --> 00:05:38,803
Chciałabym ją zanudzić...

83
00:05:38,804 --> 00:05:40,336
Tylko na śmierć.

84
00:05:40,337 --> 00:05:43,696
O! Powiedziałam to na głos, tak?

85
00:05:43,902 --> 00:05:45,565
Tony, gdybyś mnie pytał,

86
00:05:45,566 --> 00:05:48,174
radziłbym ci trochę poszpiegować.

87
00:05:55,304 --> 00:05:56,477
Jestem na miejscu.

88
00:05:56,478 --> 00:05:58,216
Widzisz wszystko?

89
00:05:58,217 --> 00:06:00,825
Taa... Nie wygląda tak, jak wczoraj,

90
00:06:00,837 --> 00:06:02,140
Jakby oszalał.

91
00:06:02,141 --> 00:06:03,709
<i>I co teraz? </i>

92
00:06:03,710 --> 00:06:06,239
<i>Powinniśmy się włamać do
komputera, żeby zobaczyć, co robi?</i>

93
00:06:06,240 --> 00:06:08,854
Stane wprowadził mnóstwo
nowych zabezpieczeń

94
00:06:09,043 --> 00:06:10,283
do systemów.

95
00:06:10,284 --> 00:06:12,892
Chyba zorientował się, że ktoś
go szpieguje.

96
00:06:13,009 --> 00:06:15,617
A mówiąc ktoś, myślę my.

97
00:06:16,368 --> 00:06:18,622
Gdybym go teraz nie szpiegował,

98
00:06:18,623 --> 00:06:20,168
powiedziałbym, że popadł w paranoję.

99
00:06:20,169 --> 00:06:22,777
Wprowadził nawet dźwiękoszczelne szyby.

100
00:06:22,804 --> 00:06:23,948
Moment...

101
00:06:23,949 --> 00:06:25,436
Coś się tam dzieje.

102
00:06:25,437 --> 00:06:26,617
Jest zdenerwowany.

103
00:06:26,618 --> 00:06:29,226
Komputerze, włącz system
rozpoznawania mowy z obrazu..

104
00:06:29,393 --> 00:06:31,334
Możemy czytać z ruchu warg.

105
00:06:31,335 --> 00:06:33,012
<i>Analiza</i>

106
00:06:33,013 --> 00:06:34,576
<i>Atak, gdzie?</i>

107
00:06:34,577 --> 00:06:37,185
<i>Przerzućcie wszystkich dostępnych
ludzi do tego garażu. Teraz.</i>

108
00:06:37,531 --> 00:06:39,263
Jakiego garażu?

109
00:06:39,264 --> 00:06:41,442
Może dostanę się do zewnętrznych
systemów bezpieczeństwa.

110
00:06:41,443 --> 00:06:43,247
I.. To jest to!

111
00:06:43,248 --> 00:06:45,856
<i>Alarmy są włączone
przy 136-tej Morton.</i>

112
00:06:45,985 --> 00:06:47,198
<i>Tam jest prywatny garaż</i>

113
00:06:47,199 --> 00:06:49,807
<i>używany przez Stane'a</i>

114
00:07:03,914 --> 00:07:05,374
Rhodey, widzisz to?

115
00:07:05,375 --> 00:07:07,983
Nie ma mowy, żeby Stane dostał się
tu pierwszy.

116
00:07:07,984 --> 00:07:10,083
<i>Może ma złego brata bliźniaka</i>

117
00:07:10,084 --> 00:07:12,640
<i>Albo dobrego w tym przypadku</i>

118
00:07:12,641 --> 00:07:13,730
Stane.

119
00:07:13,731 --> 00:07:15,728
Iron Man.

120
00:07:15,729 --> 00:07:17,544
Nie jesteś Obadiahem Stane.

121
00:07:17,545 --> 00:07:18,871
Kim jesteś?

122
00:07:18,872 --> 00:07:19,930
Dlaczego to robisz?

123
00:07:19,931 --> 00:07:21,342
To nie twoja sprawa,

124
00:07:21,343 --> 00:07:22,347
więc po prostu odejdź.

125
00:07:22,348 --> 00:07:24,956
Hej! Odłóż tę olbrzymią wyrzutnię
rakietową.

126
00:07:25,324 --> 00:07:27,932
Dzwonię na policję.

127
00:07:29,417 --> 00:07:32,025
Co?

128
00:07:34,791 --> 00:07:37,399
I kogo teraz policja zaaresztuje?

129
00:08:03,858 --> 00:08:05,169
Kim jesteś?

130
00:08:05,170 --> 00:08:07,462
Jak ty to...

131
00:08:07,463 --> 00:08:09,495
Nie żartuj.

132
00:08:09,496 --> 00:08:12,104
Co to maleństwo
może zrobić przeciwko...

133
00:08:18,579 --> 00:08:19,821
Tony.

134
00:08:19,822 --> 00:08:20,998
Tony, no dalej.

135
00:08:20,999 --> 00:08:22,680
Jesteś cały?

136
00:08:22,681 --> 00:08:24,395
Ach! Rhodey?

137
00:08:24,396 --> 00:08:26,361
Rhodey, czy to ty?

138
00:08:26,362 --> 00:08:27,994
Nie słyszę.

139
00:08:27,995 --> 00:08:29,923
Dzwoni mi w uszach.

140
00:08:29,924 --> 00:08:32,532
Ja... ech... dziewczyna w masce.

141
00:08:33,989 --> 00:08:35,358
Nie ma jej.

142
00:08:35,359 --> 00:08:36,806
Zgubiłem ją.

143
00:08:36,807 --> 00:08:38,248
<i>Zgubiłeś ją?</i>

144
00:08:38,249 --> 00:08:39,603
<i>Czyli kogo?</i>

145
00:08:39,604 --> 00:08:41,565
Tony, Tony!

146
00:08:41,566 --> 00:08:43,208
Obudź się.

147
00:08:43,209 --> 00:08:45,748
Ach! Rhodey, słuchaj!
Miałem ciężką noc!

148
00:08:45,749 --> 00:08:47,410
Nie idę do szkoły!

149
00:08:47,411 --> 00:08:50,019
A może do więzienia?

150
00:08:55,006 --> 00:08:57,614
Ja... Wysadziłem sklep z biżuterią?

151
00:08:57,794 --> 00:08:59,569
Tak... Między innymi.

152
00:08:59,570 --> 00:09:01,283
Najwyraźniej po tym, jak zasnąłeś
zeszłej nocy,

153
00:09:01,284 --> 00:09:03,374
popadłeś w szał zniszczenia.

154
00:09:03,375 --> 00:09:04,636
Nikomu nic się nie stało,

155
00:09:04,637 --> 00:09:07,245
ale Iron Man jest teraz poszukiwany.

156
00:09:07,343 --> 00:09:09,951
Śniadanie gotowe.

157
00:09:12,515 --> 00:09:16,191
W "Zbrodni i karze" mamy do czynienia
z motywem odwagi.

158
00:09:18,216 --> 00:09:20,824
Czy jesteśmy wystarczająco silni,
żeby stawić czoło karze,

159
00:09:21,007 --> 00:09:23,615
na którą zasługujemy?

160
00:09:24,195 --> 00:09:26,803
-Yyy...
-Musisz się uspokoić, Tony, bo
zaraz wybuchniesz.

161
00:09:26,877 --> 00:09:28,780
Policja z całą pewnością

162
00:09:28,782 --> 00:09:30,174
zaraz tu będzie.

163
00:09:30,175 --> 00:09:31,409
Jestem pewien!

164
00:09:31,410 --> 00:09:34,018
Policja nie wie, że jesteś Iron
Manem, geniuszu!

165
00:09:34,278 --> 00:09:36,886
O tak... Tak... Masz... Aaa!

166
00:09:42,225 --> 00:09:44,833
Łazienka jest wolna.

167
00:09:48,719 --> 00:09:50,238
Aaa! Nie wiem, jak złoczyńcy
z tym żyją.

168
00:09:50,239 --> 00:09:51,795
Jestem zestresowany.

169
00:09:51,796 --> 00:09:53,399
Chyba wszyscy to zauważyli,

170
00:09:53,400 --> 00:09:55,363
kiedy wybiegłeś z krzykiem z klasy.

171
00:09:55,364 --> 00:09:57,972
Pepper?

172
00:09:58,019 --> 00:09:59,455
Masz prawo zachować milczenie.

173
00:09:59,456 --> 00:10:01,349
Wszystko, co powiesz, może
zostać użyte...

174
00:10:01,350 --> 00:10:03,483
Pepper! To nie byłem ja!

175
00:10:03,484 --> 00:10:06,563
Ależ oczywiście, że nie!

176
00:10:07,002 --> 00:10:08,355
Wiedziałam, haha...

177
00:10:08,356 --> 00:10:09,873
Nie mogę uwierzyć, że się
nabrałeś.

178
00:10:09,874 --> 00:10:12,482
Ja tylko żartowałam!

179
00:10:14,098 --> 00:10:16,706
Ekhm... Więc... jeśli to nie ty...

180
00:10:17,020 --> 00:10:19,628
to kto?

181
00:10:21,405 --> 00:10:23,669
A może Maggia?

182
00:10:23,670 --> 00:10:25,806
Być może, ale A.I.M.
czy Mr. Fix,

183
00:10:25,807 --> 00:10:27,582
mają bardziej zaawansowany sprzęt.

184
00:10:27,583 --> 00:10:29,598
I czemu celem jest Stane?

185
00:10:29,599 --> 00:10:31,049
Może to szantaż?

186
00:10:31,050 --> 00:10:33,213
Sensory zbroi Iron Mana
przeskanowały maskę

187
00:10:33,214 --> 00:10:35,153
którą miała ta podszywaczka.

188
00:10:35,154 --> 00:10:37,829
Znalazłem coś w bazie Stark
International.

189
00:10:38,297 --> 00:10:41,058
Tony to pochodzi z sejfu.

190
00:10:41,366 --> 00:10:43,561
To był wynalazek twojego taty.

191
00:10:43,563 --> 00:10:44,776
Co?

192
00:10:44,777 --> 00:10:45,871
Wow.

193
00:10:45,872 --> 00:10:47,935
Maska może zeskanować dowolną
sylwetkę,

194
00:10:47,936 --> 00:10:50,544
a potem stworzyć hologram z
twardego światła wokół użytkownika.

195
00:10:50,898 --> 00:10:53,502
Potrafi także podrobić wybrany
głos.

196
00:10:53,503 --> 00:10:54,970
Całkiem niesamowite, nie?

197
00:10:54,971 --> 00:10:56,525
Co to robiło w sejfie?

198
00:10:56,526 --> 00:10:58,258
Kto wie?
Niektóre projekty znudziły się

199
00:10:58,259 --> 00:10:59,817
mojemu tacie.

200
00:10:59,818 --> 00:11:01,830
Ale jeśli Stane ją komuś sprzedał,

201
00:11:01,831 --> 00:11:03,741
czemu ktoś użył ją przeciwko niemu?

202
00:11:03,742 --> 00:11:05,894
O!  A może... ktoś ją ukradł?

203
00:11:05,895 --> 00:11:08,372
Możesz zrobić tylko jedno.

204
00:11:08,373 --> 00:11:12,583
Jeśli chcesz oczyścić swoje
imię, to znajdź... Eee...

205
00:11:12,820 --> 00:11:14,509
Kobietę Maskę...

206
00:11:14,510 --> 00:11:16,317
Maskette?

207
00:11:16,318 --> 00:11:17,968
Eee... Co powiesz na...

208
00:11:17,969 --> 00:11:19,398
Maskerę. Hę?

209
00:11:19,399 --> 00:11:22,007
Och... Czasem jesteście
tacy niemądrzy...

210
00:11:22,255 --> 00:11:27,945
A może by tak...
Madame Mask?

211
00:11:33,039 --> 00:11:34,254
<i>I co masz zamiar zrobić?</i>

212
00:11:34,255 --> 00:11:35,654
<i>Zapytać wszystkich w mieście,
czy są nią?</i>

213
00:11:35,655 --> 00:11:37,195
<i>"Cześć, przepraszam,</i>

214
00:11:37,196 --> 00:11:39,012
<i>czy jesteś może tak naprawdę
przestępczynią w przebraniu?"</i>

215
00:11:39,013 --> 00:11:40,108
<i>Dobry pomysł.</i>

216
00:11:40,109 --> 00:11:41,935
Nie, tak nie...
Ech.

217
00:11:41,936 --> 00:11:43,543
Cóż... Gdzie jest Rhodey?

218
00:11:43,544 --> 00:11:44,832
<i>Odrabia twoje lekcje z angielskiego</i>

219
00:11:44,833 --> 00:11:46,991
Nie przeszkadzaj mu.

220
00:11:46,992 --> 00:11:50,369
Tak naprawdę szukam sygnatury
energii maski.

221
00:11:50,687 --> 00:11:53,038
Będzie ciężko, ale co innego
mogę zrobić?

222
00:11:53,039 --> 00:11:55,647
Ooo, dużo dziś policji na mieście.

223
00:12:06,364 --> 00:12:08,848
Chyba mamy problem.

224
00:12:08,849 --> 00:12:10,409
Otoczyła mnie policja,

225
00:12:10,410 --> 00:12:14,042
która ma poważnie wyglądający
sprzęt.

226
00:12:14,602 --> 00:12:16,341
Sprzęt ze Starka.

227
00:12:16,342 --> 00:12:19,070
Stane... Stane dał policji broń, żeby
mnie upolowała.

229
00:12:21,171 --> 00:12:23,779
Pepper, niech Rhodey zaraz
do ciebie przyjdzie.

230
00:12:24,625 --> 00:12:27,753
<i>Iron Man, masz 10 sekund,
żeby się poddać,</i>

231
00:12:28,034 --> 00:12:30,092
<i>Bo inaczej zaczniemy strzelać.</i>

232
00:12:30,093 --> 00:12:31,710
Nie możesz walczyć z policją, Tony.

233
00:12:31,711 --> 00:12:32,941
Musisz uciec.

234
00:12:32,942 --> 00:12:34,314
Ona ma rację.

235
00:12:34,315 --> 00:12:36,923
Zmiataj stamtąd.

236
00:12:58,016 --> 00:12:59,642
Nie mogę ich zgubić.

237
00:12:59,643 --> 00:13:02,104
Może powinienem porozmawiać.
Przekonać ich, że jestem niewinny.

238
00:13:02,105 --> 00:13:03,732
<i>Eee, zacząłeś uciekać.</i>

239
00:13:03,733 --> 00:13:06,068
<i>Nie będą cię słuchać </i>

240
00:13:06,069 --> 00:13:08,990
Przepraszam, panowie...
Jestem...

241
00:13:10,993 --> 00:13:13,163
O, nie. Aaa!

242
00:13:17,208 --> 00:13:19,050
<i>Tony, Tony!</i>

243
00:13:19,051 --> 00:13:20,544
<i>Jesteś tam?</i>

244
00:13:20,545 --> 00:13:21,722
<i>Co się stało?</i>

245
00:13:21,723 --> 00:13:24,992
Ta... rzutka wywołała
impuls elektromagnetyczny,

246
00:13:25,158 --> 00:13:26,762
który wyłączył moje systemy
napędowe.

247
00:13:26,763 --> 00:13:28,231
Muszę stąd uciec.

248
00:13:28,232 --> 00:13:29,674
Jak?

249
00:13:29,675 --> 00:13:31,923
Masz na sobie zbroję.

250
00:13:31,924 --> 00:13:33,731
<i>Co chcesz zrobić? Biec?</i>

251
00:13:33,732 --> 00:13:36,340
Niekoniecznie.

252
00:13:50,799 --> 00:13:52,803
<i>W końcu to zrobiłeś, tak?</i>

253
00:13:52,804 --> 00:13:54,927
<i>Wbudowałeś rolki w zbroję?</i>

254
00:13:54,928 --> 00:13:56,326
To nie są zwykłe rolki.

255
00:13:56,327 --> 00:13:57,657
To są... rolki napędzane

256
00:13:57,658 --> 00:14:00,266
energią elektrostatyczną!

257
00:14:03,684 --> 00:14:05,516
Och! Tony, taki wstyd przed
policją!

258
00:14:05,517 --> 00:14:08,125
Może powinieneś dać się złapać?

259
00:14:19,023 --> 00:14:20,591
<i>Ładowanie systemów napędowych.</i>

260
00:14:20,592 --> 00:14:23,200
<i>Włączenie za około 11 sekund</i>

261
00:14:24,852 --> 00:14:27,460
Czas wracać do domu.

262
00:14:30,209 --> 00:14:32,817
Mam nadzieję, że zdążę.

263
00:14:38,273 --> 00:14:39,130
Co?!

264
00:14:39,132 --> 00:14:40,666
Dałem im wszystko, czego chcieli!

265
00:14:40,667 --> 00:14:41,878
Nawet go otoczyli!

266
00:14:41,879 --> 00:14:43,641
Jakim cudem im uciekł?!

267
00:14:43,642 --> 00:14:46,449
<i>Kimkolwiek jest Iron Man,
jest niezły.</i>

268
00:14:46,658 --> 00:14:47,914
<i>Policja nie jest wyszkolona do walki...</i>

269
00:14:47,915 --> 00:14:49,260
Starczy!

270
00:14:49,261 --> 00:14:51,869
Melduj mi o wszystkim, O'Brien!

271
00:14:52,745 --> 00:14:54,288
Tato?

272
00:14:54,289 --> 00:14:56,897
Nie mam dla ciebie czasu, Whitney.

273
00:14:57,558 --> 00:15:00,166
Ja- chciałam zapytać, co u ciebie
słychać.

274
00:15:00,693 --> 00:15:03,301
Po tym, co stało się z twoją galerią
i samochodami.

275
00:15:04,092 --> 00:15:06,789
Czy myślisz, że to
jest mój największy problem?

276
00:15:06,973 --> 00:15:09,050
Nie, nie, Ja tylko...

277
00:15:09,051 --> 00:15:11,758
Mam tutaj bardzo poważny kryzys,
Whitney!

278
00:15:11,935 --> 00:15:13,869
Połowa wynalazków z sejfu Starka

279
00:15:13,870 --> 00:15:14,967
została skradziona,

280
00:15:14,968 --> 00:15:16,434
inwestorzy tracą do mnie zaufanie,

281
00:15:16,435 --> 00:15:19,008
a Iron Man robi ze mnie głupka!

282
00:15:19,009 --> 00:15:22,545
Nie mam czasu dla ciebie i twoich
błahych problemów.

283
00:15:32,545 --> 00:15:34,860
Jeśli nawet utrata rzeczy, które
kochasz, nie zwalnia ci trochę czasu.

284
00:15:34,862 --> 00:15:37,802
Będę musiała pozbyć się wszystkiego
innego.

285
00:15:39,476 --> 00:15:42,084
Łącznie z  Iron Manem.

286
00:15:46,186 --> 00:15:48,663
Kot na drzewie.

287
00:15:48,664 --> 00:15:50,194
Zakłócenia spokoju.

288
00:15:50,195 --> 00:15:52,406
Niedaleko kobieta rodzi.

289
00:15:52,407 --> 00:15:53,969
Wypadek drogowy.

290
00:15:53,970 --> 00:15:55,662
Ooo! Mam!

291
00:15:55,663 --> 00:15:57,396
Ktoś widział niejakiego
Iron Mana

292
00:15:57,397 --> 00:16:00,005
<i>przy torach na Bronksie.</i>

293
00:16:01,903 --> 00:16:04,511
Wiecie co? Ale to fajna zabawa.

294
00:16:19,751 --> 00:16:21,505
To miejsce jest opuszczone.

295
00:16:21,506 --> 00:16:22,972
Nikogo tu nie ma.

296
00:16:22,973 --> 00:16:25,544
Może to jakiś fałszywy trop?

297
00:16:25,545 --> 00:16:26,978
Może.

298
00:16:26,979 --> 00:16:29,209
Moment...
Muszę coś sprawdzić.

299
00:16:29,210 --> 00:16:30,810
Podczerwień, nic.

300
00:16:30,811 --> 00:16:32,303
Promienie gamma,

301
00:16:32,305 --> 00:16:33,379
Nic.

302
00:16:33,380 --> 00:16:35,988
Ultrafiolet...
Whoa!

303
00:17:03,541 --> 00:17:04,971
<i>Tony! Wstawaj!</i>

304
00:17:04,972 --> 00:17:06,204
Serio, Pepper?!

305
00:17:06,206 --> 00:17:08,814
Na pewno nie powinienem
tu po prostu leżeć?

306
00:17:27,685 --> 00:17:30,293
Eee... Tony, twoje systemy
namierzające nie działają,

307
00:17:30,425 --> 00:17:32,791
czy zapomniałeś, jak celować?

308
00:17:32,792 --> 00:17:35,400
Hyy! To... To przez to, że ona jest
dziewczyną!

309
00:17:36,052 --> 00:17:38,136
-Au!
-Tony, jeśli zaraz jej czegoś nie zrobisz,

310
00:17:38,137 --> 00:17:40,745
przyrzekam, że przyjdę tam i
zrobię coś tobie!

311
00:17:40,895 --> 00:17:43,503
<i>Albo ty, albo ona!</i>

312
00:18:10,890 --> 00:18:13,498
Whoa. Dobra, zaraz się nią zajmę.

313
00:18:20,012 --> 00:18:21,305
Zniknęła.

314
00:18:21,306 --> 00:18:23,914
Nie widać jej,
a także nie wyświetla się na... Aaa!

315
00:18:29,617 --> 00:18:32,330
Systemy nie... repulsory nie
działają.

316
00:18:32,655 --> 00:18:35,298
Rhodey, możesz...
Halo?

317
00:18:35,874 --> 00:18:38,074
Halo!

318
00:18:38,075 --> 00:18:40,294
Dobra, komunikacja też nie działa.

319
00:18:40,295 --> 00:18:42,903
Świetnie.

320
00:18:49,024 --> 00:18:51,687
Przepraszam. Nic osobistego.

321
00:19:00,357 --> 00:19:03,297
<i>Ty w masce,
odejdź od Iron Mana!</i>

322
00:19:03,460 --> 00:19:06,068
<i>Zgarniemy was oboje!</i>

323
00:19:07,253 --> 00:19:09,861
Jest mój!

324
00:19:10,330 --> 00:19:12,938
Otwórzcie ogień.

326
00:19:29,183 --> 00:19:31,161
Ma pan ją, kapitanie?

327
00:19:31,162 --> 00:19:33,770
Oczywiście.

328
00:19:54,464 --> 00:19:56,565
Co... co się dzieje?

329
00:19:56,566 --> 00:19:57,879
Kto to jest?

330
00:19:57,880 --> 00:19:59,095
Nazywa się Madame Mask

331
00:19:59,096 --> 00:20:01,042
i może być kimkolwiek chce.

332
00:20:01,043 --> 00:20:02,925
To tak naprawdę ona odpowiada

333
00:20:02,926 --> 00:20:05,534
za ten bałagan w mieście. Nie ja.

334
00:20:05,716 --> 00:20:07,925
Wstrzymajcie ogień!
Wstrzymajcie ogień!

335
00:20:07,926 --> 00:20:09,865
Iron Man tak naprawdę nic
nie zrobił.

337
00:20:32,744 --> 00:20:35,352
Nie!

338
00:20:37,110 --> 00:20:39,718
To koniec, panienko.

339
00:20:40,174 --> 00:20:42,782
Whitney?

340
00:20:43,168 --> 00:20:44,827
<i>Nie widać ich</i>

341
00:20:44,828 --> 00:20:47,436
<i>Powtarzam, zniknęli.</i>

342
00:20:52,058 --> 00:20:54,666
Co cię tak śmieszy?

343
00:20:54,835 --> 00:20:57,443
Śmieszyłoby, gdyby nie było
tak żałosne.

344
00:20:57,500 --> 00:20:59,944
Kiedy zabierzesz mnie do nich,
pójdę do więzienia

345
00:20:59,945 --> 00:21:02,653
i mój ojciec wreszcie mnie zauważy.

346
00:21:03,172 --> 00:21:05,861
Powinnam była zrobić to na początku.

347
00:21:07,503 --> 00:21:09,016
Pozwalam ci odejść.

348
00:21:09,017 --> 00:21:11,081
Co? Dlaczego?

349
00:21:11,082 --> 00:21:13,147
Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy,

350
00:21:13,149 --> 00:21:14,591
uratowałaś mnie, ryzykując życie.

351
00:21:14,592 --> 00:21:16,933
Wiem, że tak naprawdę jesteś
dobrym człowiekiem,

352
00:21:16,934 --> 00:21:19,542
ale jeśli to się powtórzy,

353
00:21:19,675 --> 00:21:21,416
doniosę na ciebie.

354
00:21:21,417 --> 00:21:24,025
Dziękuję.

355
00:21:29,613 --> 00:21:31,200
Co się stało?

356
00:21:31,201 --> 00:21:33,573
Cóż... Odzyskałem swoje dobre
imię.

357
00:21:33,574 --> 00:21:34,981
A co z Madame Mask?

358
00:21:34,982 --> 00:21:37,590
Ona... Ona uciekła.

359
00:21:38,412 --> 00:21:41,020
Nawet nie wiem, kim tak
naprawdę jest.

360
00:21:52,239 --> 00:21:54,235
Jest taka smutna.

361
00:21:54,236 --> 00:21:57,301
Chyba nasza panna doskonała
ma zły dzień.

362
00:21:57,643 --> 00:21:59,414
Taa... Może tata zmniejszył jej
kieszonkowe

363
00:21:59,415 --> 00:22:02,013
do miliona dolarów rocznie.

364
00:22:02,014 --> 00:22:04,789
Hej. To moja przyjaciółka, więc
przestańcie, dobra?

365
00:22:04,932 --> 00:22:06,715
Fakt, jest bogata, ale to nie znaczy,

366
00:22:06,716 --> 00:22:08,782
że nie ma kłopotów.
© Mrs Black | WS X X X