Part 161: To skomplikowane

0 | Skomentuj
**Tony**

Wypadek? To nie mógł być przypadek. Chyba rozkoszować się namiętną ukochaną będę mógł dopiero później. Teraz liczyło się zdrowie dzieci. Szybko ubrałem się, wkładając dżinsy i bluzkę. Pepper musiała mnie zapytać, bo po implancie, którego światło się przebijało przez ubranie, zauważyła, że czegoś się bałem. Rozłączyłem się z Mattem, gdy mi podał adres, w jakim znajdą się szpitalu. Jednak jedynie Victoria będzie musiała im pomóc.

Pepper: Tony, co się dzieje? Wiesz, że nie powinieneś się denerwować
Tony: N... Nasze dzieci... miały wypadek
Pepper: Co? Jak to się stało?
Tony: Ktoś potrącił je na pasach. Matt mówił, że szybko stanie na nogi, ale Lily bardziej oberwała w głowę
Pepper: Cholera! Czy nigdy nam nie dadzą spokoju?!
Tony: Pep, sam też się tego nie spodziewałem. Dowiemy się, kto zaatakował

Przytuliłem ją, by dał upust swoich emocjom.

**Matt**

W końcu pogotowie się pojawiło. Policja również i już zaczęła zaznaczać ślady. Dopytywali mnie, co się stało. Powiedziałem jedynie, że uderzyło w nas auto, a rejestrację... Moment... Numery znam. Od razu podałem funkcjonariuszom, bo może uda im się złapać sprawcę. Dziwne, że mój instynkt nie alarmował na zagrożenie. Widocznie myślenie o Katrinie wyłącza tą zdolność. Trzymałem Lily, tamując chusteczką krwawienie, aż podszedł lekarz. Znajoma twarz.

Dr Bernes: Co się dzieje?
Matt: Jest nieprzytomna i krwawi
Dr Bernes: Właśnie widzę... A jak z tobą?
Matt: Wyliżę się
Dr Bernes; Matt, mów
Matt: Tylko mnie boli całe ciało, ale nic mi nie jest
Dr Bernes: Zobaczymy po badaniach
Matt: Pani pracuje zamiast doktorka?
Dr Bernes: To skomplikowane

Pomogłem przenieść siostrę na nosze szpitalne i pojechaliśmy do szpitala. Cały czas trzymałem się za rękę, choć sam zacząłem słabnąć. Mój wzrok się rozmazywał. Chyba poza bólem każdego skrawku ciała, musiałem też oberwać w głowę. Poczułem, jak z nosa wyciekała krew.

Dr Bernes: Połóż się i nie ruszaj... A tak mówiłeś, że z tobą wszystko gra
Matt: Nie widziałem tego wcześniej
Dr Bernes: W porządku. Zajmę się wami
Matt: Co z Lily?
Dr Bernes: Stabilna, ale dla pewności muszę zbadać implant... Rodzice już wiedzą?
Matt: Mamy tylko mamę
Dr Bernes: Spokojnie. Wiem o wszystkim. Zanim Ho został aresztowany, wyjawił mi, co ukrywał
Matt: Aresztowany? Dlaczego?
Dr Bernes: Mówiłam ci, Matt. To skomplikowane
Matt: Oby dorwali drania
Dr Bernes: Skoro znają numer rejestracji, długo się nie ukryje

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Dojechałem z Pep na miejsce. Wiedziałem, kogo należy szukać. Akurat wychodziła z jakiejś sali, gdzie prawdopodobnie były nasze pociechy. Podeszliśmy do niej, by uzyskać jakieś informacje.

Tony: Zajmujesz się Mattem i Lily?
Dr Bernes: Tak, a ciebie nie powinno tu być. Uznają cię za zmarłego, pamiętasz?
Tony: Chcę wiedzieć, co się z nimi dzieje. Chyba jako ojciec mogę uzyskać informacje?!
Pepper: Tony, spokojnie... Niech pani powie, czy bardzo są ranni?
Dr Bernes: Mogło być gorzej, ale najbardziej ucierpiała ich głowa
Tony: Bardzo z nimi źle?
Dr Bernes: Sami oceńcie

Pozwoliła wejść, żeby zobaczyć, jak się czują. Wyglądały na takie spokojne. Podeszliśmy do nich, siadając obok łóżek. Chwyciłam Lily za rękę, zaś Pepper dawała siłę Mattowi. Martwiłem się.

Pepper: Wyjdą z tego. Nie bój się
Tony: Gorzej z tym, który do tego dopuścił
Dr Bernes: Mogę cię porwać na chwilę?
Pepper: Tony, co przede mną ukrywasz?
Tony: Nic takiego. Zaraz wrócę

Cmoknąłem ją w policzek, wychodząc z sali. Wiedziałem, o czym chciała rozmawiać. Tylko problem w tym, że nie mam żadnych informacji. Jednak spróbowałbym coś powiedzieć.

Dr Bernes: Skontaktowałeś się z Robertą?
Tony: Z Rhodey'm, żeby jej przekazał
Dr Bernes: I co?
Tony: Na razie nic nie wiem... Jak doszło do aresztowania?
Dr Bernes: Po prostu przyszli policjanci i go zgarnęli. Zabrali wszystkie mieszanki... Ho bronił mnie, kłamiąc, że nic nie wiem. Byłam już przesłuchiwana, ale nie mogłam się przyznać do współudziału
Tony: Przecież nikogo nie zabił
Dr Bernes: Pamiętasz, jak upozorował twoją śmierć?
Tony: Coś mi świta
Dr Bernes: To właśnie wtedy ktoś zauważył, co robił. Nie wiem, kim była ta osoba, ale na pewno nie ze szpitala
Tony: Duch
Dr Bernes: Raczej nie

**Rhodey**

W końcu skończyłem ten morderczy maraton. Z pomocą jednego kadeta zdołałem dojść do koszar. Jednak ona jeszcze ze mną nie skończyła. Pozwoliła mi jedynie przekąsić bułkę i od razu wysłała mnie na tor przeszkód.

Rhodey: Madame, proszę mi darować. Mogę jutro?
Gen. Stone: Nie narzekaj. Powinieneś wiedzieć, że nie toleruję gadulstwa! Jeśli chcesz tu przeżyć, przestań być żółtodziobem!
Rhodey: Nie jestem żółtodziobem!
Gen. Stone: Tak? Przekonajmy się. Masz dziesięć minut na przejście toru. Druty, ścianka i tak dalej
Rhodey: Boże! Za jakie grzechy?
Gen. Stone: Tchórzysz?
Rhodey: Nie powiedziałem tego
Gen. Stone: Czas... Start!

Z trudem pobiegłem na trasę, ale musiałem jakoś przekonać panią generał, że nie jestem żółtodziobem. Nie ma prawa mnie tak nazywać.

--**---

Kolejna notka dopiero w sobotę. Czas wolny się skończył.

Part 160: Gorączka namiętności

0 | Skomentuj

**Pepper**

Wiedziałam, co planował, ale nie mogłam mu na to pozwolić. Wystarczy dwójka dzieci. Trójki nam nie potrzeba. Odłożyłam pudełko i chwyciłam za kieliszek czerwonego wina.

Pepper: No to za kolejny rok
Tony: Za kolejny rok

Stuknęliśmy się szkłem i wzięliśmy łyk. Wybrał dobry rocznik. Ma gust. Te same, gdy piliśmy w Święta. Nie da się zapomnieć tego smaku, aż wracają wspomnienia. Jednak najpierw chciałam, żeby otworzył mój prezent.

Tony: Film?
Pepper: Tak... Chciałam zrobić jakąś dla ciebie pamiątkę. Miałam zamiar ci go wręczyć w restauracji, ale sam miałeś własny plan
Tony: O czym dokładnie jest?
Pepper: Opowiada o naszej miłości. Zdołałam znaleźć jakieś zdjęcia, nagrania, a reszta była z mojej głowy... Obejrzymy?
Tony: A nie chciałaś się nacieszyć tym, że jesteśmy sami? Drugiego razu może już nie być
Pepper: Tony?
Tony: Wiesz, kim jestem poza twoim mężem, a ojcem naszych dzieci
Pepper: Daj działać SHIELD
Tony: Coś się stało?
Pepper: Nic takiego. To moja misja. Iron Man umarł, rozumiesz? Blaszaka nie ma. Koniec bohaterowania
Tony: Nie chcę cię stracić, Pep, dlatego walczę za ciebie. Ty tego robić nie musisz

Cmoknął mnie w policzek, lecz przeczuwałam, że coś kombinował.

**Lily**

Maraton "Piraci z Karaibów". Świetny pomysł, a raczej tragiczny. Nie lubię takich filmów, zaś Matt wpatrywał się w ekran zaciekawiony akcją. Pewnie rodzice się świetnie bawią. Obiło mi się jedno słowo o uszy. Rocznica. Mam nadzieję, że nie zrobią nam rodzeństwa. Na psikusy mają czas.

Matt: Nudzi cię?
Lily: Tak. A ciebie?
Matt: Ech! Wolałbym się zobaczyć z Katrine
Lily: I tak jutro szkoła. Fizyka, mata, W-F i angielski
Matt: Chyba niczego nie planujesz?
Lily: Co masz na myśli?
Matt: Denerwowanie prof. Kleina
Lily: Hahaha! Nie... Nie musisz się bać
Matt: Ale wiesz, czemu nas wysłali na maraton?
Lily: Domyślam się
Matt: Kłamiesz... Co wiesz?
Lily: Mam bardzo dobry słuch i potrafię też czytać w myślach... Podsłuchałam, jak coś mówili o rocznicy
Matt: Cholera! Ja już nie chcę mieć więcej rodzeństwa
Lily: Czyli co? Zmywamy się im przerwać?
Matt: Tu nie ma innej opcji

Wstaliśmy z foteli, wychodząc z sali kinowej. Tak nam się spieszyło, że szybkim chodem szliśmy w stronę domu. Dawałam radę, choć tego też mi doktorek zakazywał. Teraz musiałam złamać zasady i przeszkodzić rodzicom w zabawie.
Nagle usłyszałam pisk opon na pasach. Auto w nas uderzyło, aż upadliśmy na jezdni. Nie wiedziałam, co się stało. Powoli wstawałam, słysząc szum w uszach.

Matt: Lily, wszystko gra?
Lily: Tak, tak. To... nic
Matt: Krwawisz
Lily: No nieźle

Dotknęłam skroni, skąd sączyła się krew. Samochód szybko odjechał i nie mogłam zidentyfikować numeru rejestracyjnego.

Matt: Nie ruszaj się
Lily: A co z tobą?
Matt: Przeżyję... Lily, twój implant
Lily: Co?
Matt: Masz go w całości?

Dopiero teraz poczułam się osłabiona. Sprawdziłam, czy był cały. Na szczęście nie ucierpiał, ale i tak oberwałam dość solidnie. Kto to był? Czego chciał? Przecież nie wiedzą, że Iron Man nadal żyje. O co chodzi? Chciałam wiedzieć wszystko, do czego doszło, lecz straciłam przytomność.

**Tony**

Chciałem jakoś z nią miło spędzić rocznicę. Jednak upierała się na brak seksu. Uszanowałem to, więc zajęliśmy się oglądaniem filmu, który przygotowała. Na początku widziałem naszą dawną klatkę schodową. Tam się poznaliśmy, kiedy zemdlałem przy sprzątaniu. Później opowiadała, o czym prowadziliśmy pierwsze rozmowy, aż doszło do punktu kulminacyjnego. Rodzina. Wspomniała o porodzie dzieci i szybkim ślubie oraz mojej terapii. Pamiętała też, że próbowałem jej pomóc znaleźć matkę, ale finał poszukiwań był tragiczny. Najlepsze w filmiku było słuchanie, co czuła przez te miesiące rozkwitu miłości. Oczywiście jako ostatnia cześć polegała na nagraniu dzieci, gdy w jakiś sposób same się kształciły, a później pokazała grób, przy którym stoi i płacze. Przytuliłem ją do siebie, bo widziałem, jak to przeżyła. Sam też uroniłem łzy.

Tony: Piękne. Dobra robota
Pepper: Starałam się uwzględnić te najważniejsze rzeczy
Tony: Jestem z ciebie dumny

Zbliżyłem się do niej, całując z namiętnością, a moje ręce błądziły po jej ciele. Zacząłem od pozbycia się sukienki, rozsuwając suwak. Pragnąłem mej ukochanej. Tęskniłem za nią. Kiedy sukienka opadła w dół, sama rozpięła mi koszulę, siedząc okrakiem na mnie. Dłonie Pep były tak delikatne, że poczułem przyjemne ciepło wewnątrz siebie.

Pepper: A teraz mnie kochaj
Tony: Na pewno to zrobię

Z szafki przy łóżku wziąłem prezerwatywę. Jednak zanim miało dojść do stosunku, musiała dorwać się do spodni. Szybko zmieniła zdanie. Już chciała zerwać ze mnie bokserki, gdy zadzwonił telefon. Musiałem sprawdzić, czy to nie Rhodey. Pomyliłem się. Dzwonił Matt. Był przerażony i nie wiedział, co powiedzieć. W tle usłyszałem dźwięk karetki i policji. Co wyście zrobili?

BONUS#9: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Wykuty w ogniu cz.1

0 | Skomentuj


1
00:00:01,653 --> 00:00:05,323
[tools whirring]

2
00:00:05,390 --> 00:00:08,259
[sparks crackling]

3
00:00:21,940 --> 00:00:23,474
No i? Co ty na to?

4
00:00:23,542 --> 00:00:25,042
Genialne, ale twój tata

5
00:00:25,110 --> 00:00:27,478
na pewno będzie chciał zrobić
coś lepszego.

6
00:00:27,546 --> 00:00:29,814
Jesteście, jak dwójka szalonych
naukowców.

7
00:00:29,881 --> 00:00:31,482
Nie tym razem, Rhodey.

8
00:00:31,550 --> 00:00:32,783
Z tym będzie inaczej.

9
00:00:32,851 --> 00:00:34,018
Powali go na kolana.

10
00:00:34,086 --> 00:00:35,987
Chodźmy go pokazać.

11
00:00:36,054 --> 00:00:37,855
Niektórzy z nas muszą chodzić
do szkoły.

12
00:00:37,923 --> 00:00:38,823
Słyszałeś kiedyś o tym?

13
00:00:38,890 --> 00:00:40,358
Brzmi okropnie.

14
00:00:40,425 --> 00:00:42,193
Zadzwonię wieczorem i powiem
jak było.

15
00:00:42,261 --> 00:00:45,763
No tak. Zaczynam odliczanie
właśnie... teraz.

16
00:00:45,831 --> 00:00:46,931
[chuckles]

17
00:00:50,335 --> 00:00:53,304
[upbeat rock music]

25
00:01:30,776 --> 00:01:31,676
Beep! Beep!

26
00:01:34,117 --> 00:01:36,583
<b> 1x01 - Wykuty w ogniu
część 1 </b>

27
00:01:39,918 --> 00:01:40,951
Cześć.

28
00:01:51,830 --> 00:01:53,197
Witaj, Tony.

29
00:01:53,265 --> 00:01:55,166
Twój tata przyszedł godzinę temu.

30
00:01:55,233 --> 00:01:56,634
- Dzięki, John.
- Cześć, Kev

32
00:02:00,405 --> 00:02:01,672
Hej, Matt. Co tam?

33
00:02:01,740 --> 00:02:03,507
- Cześć, Carol.
-Witaj

34
00:02:03,575 --> 00:02:06,510
-Hej, Tony, Jak leci?

35
00:02:08,947 --> 00:02:10,314
Cześć, Trish.

36
00:02:10,382 --> 00:02:12,616
Patrzcie państwo, kto wreszcie
do nas przyszedł.

37
00:02:12,684 --> 00:02:14,385
Twój tata jest w środku, Tony

38
00:02:14,453 --> 00:02:17,755
Dzięki.

39
00:02:17,823 --> 00:02:20,725
... Nie. Kontynuujcie i przygotujcie
glebożera do próbnego uruchomienia.

40
00:02:20,792 --> 00:02:23,094
Będę na miejscu próby w ciągu
godziny.

41
00:02:26,531 --> 00:02:27,698
Dobra.
No to pa.

42
00:02:27,766 --> 00:02:29,133
Czy moje systemy laserów

43
00:02:29,201 --> 00:02:30,801
są już zaimplementowane w
glebożerze?

44
00:02:30,869 --> 00:02:34,171
Czy może ciągle bawicie się
w piaskownicy?

45
00:02:34,239 --> 00:02:36,674
[chuckles]
Ha ha ha. Bardzo śmieszne.

46
00:02:36,742 --> 00:02:38,909
Ukończyli już testy laserów

47
00:02:38,977 --> 00:02:40,845
i dzisiaj zaczną używać
ich w terenie.

48
00:02:40,912 --> 00:02:42,246
Chciałbyś to zobaczyć?

49
00:02:42,314 --> 00:02:45,683
Prawdę mówiąc. To ja chcę
ci coś pokazać.

50
00:02:45,751 --> 00:02:48,219
Zdziwisz się. Coś wielkiego.

51
00:02:48,286 --> 00:02:49,253
Wielkiego, tak?

52
00:02:49,321 --> 00:02:50,287
Cóż, w takim razie--

53
00:02:50,355 --> 00:02:51,422
Howard.

54
00:02:51,490 --> 00:02:52,923
W porządku, Trish.

55
00:02:52,991 --> 00:02:54,458
Co mogę dla ciebie zrobić?

56
00:02:54,526 --> 00:02:56,594
Dlaczego odrzuciłeś moją
propozycję

57
00:02:56,661 --> 00:02:58,729
zmiany przeznaczenia glebożerów?

58
00:02:58,797 --> 00:03:00,664
Wojsko da za nie miliony,

59
00:03:00,732 --> 00:03:02,032
kiedy je zmodyfikujemy.

60
00:03:02,100 --> 00:03:03,334
Zmodyfikujemy?

61
00:03:03,402 --> 00:03:04,802
Chcesz zmienić wynalazek,

62
00:03:04,870 --> 00:03:07,538
który miał uczynić życie ludzi lepszym
w broń.

63
00:03:07,606 --> 00:03:08,606
To niedopuszczalne.

64
00:03:08,673 --> 00:03:10,808
To czyste szaleństwo, Howardzie.

65
00:03:10,876 --> 00:03:13,077
Przez ciebie nasza firma i nasi
udziałowcy wydają--

66
00:03:13,145 --> 00:03:15,045
Fortunę.
Wiem.

67
00:03:15,113 --> 00:03:17,314
Ale Stark international
to moja firma.

68
00:03:17,382 --> 00:03:19,817
Howardzie, bądź rozsądny.

69
00:03:19,885 --> 00:03:23,687
To moja firma i moje ostatnie słowo.

70
00:03:23,755 --> 00:03:26,257
[sighs]

71
00:03:26,324 --> 00:03:28,459
Obadiah chyba nie jest tym zachwycony.

72
00:03:28,527 --> 00:03:29,560
[chuckles]

73
00:03:29,628 --> 00:03:31,162
Hehehe! Chyba masz rację.

74
00:03:31,229 --> 00:03:33,397
Teraz. Musimy na moment polecieć
w jedno miejsce,

75
00:03:33,465 --> 00:03:35,299
a potem zobaczymy, co ty masz dla mnie.

76
00:03:38,837 --> 00:03:40,905
Część historyków podejrzewa

77
00:03:40,972 --> 00:03:43,407
że chińscy odkrywcy dotarli
do Ameryki

78
00:03:43,475 --> 00:03:45,543
długo przed Europejczykami.

79
00:03:45,610 --> 00:03:47,378
Miejsce wykopalisk, które
znaleźliśmy.

80
00:03:47,446 --> 00:03:49,547
Artefakty, które z nich wykopujemy.

81
00:03:49,614 --> 00:03:51,849
To wszystko ma związek z tajemnicą

82
00:03:51,917 --> 00:03:53,384
pierścieni Makluan.

83
00:03:53,452 --> 00:03:55,252
Rany! Ale to nudne!

84
00:03:55,320 --> 00:03:57,555
Chińczycy myśleli, że te pierścienie
są magiczne,

85
00:03:57,622 --> 00:03:58,956
ale z tego, co wiemy teraz,

86
00:03:59,024 --> 00:04:02,326
to mógł być rodzaj jakiejś technologii.

87
00:04:02,394 --> 00:04:05,396
Wyobraź sobie, Tony! Technologia
bardziej zaawansowana od obecnej

88
00:04:05,430 --> 00:04:07,431
ale setki, a może i tysiące lat

89
00:04:07,499 --> 00:04:10,134
przed rewolucją przemysłową.

90
00:04:10,202 --> 00:04:12,937
Jak na kogoś, kto powinien
budować przyszłość,

91
00:04:13,004 --> 00:04:15,272
masz bardzo oldschoolowe hobby.

92
00:04:15,340 --> 00:04:16,874
[chuckles]

93
00:04:16,942 --> 00:04:18,509
Hahaha! Patrz na dół, mądralo.

94
00:04:18,577 --> 00:04:20,778
Tutaj testujemy nasz wynalazek.

96
00:04:30,689 --> 00:04:33,157
Laser z twardego światła i
system celowania, który stworzyłeś,

97
00:04:33,225 --> 00:04:34,625
są dokładne, jak skalpel.

98
00:04:34,693 --> 00:04:37,561
[high-pitched hum]

99
00:04:42,501 --> 00:04:45,002
W połączeniu z
odczytami sejsmografów,

100
00:04:45,070 --> 00:04:48,372
glebożer nie tylko zrewolucjonizuje
archeologię,

101
00:04:48,440 --> 00:04:51,542
ale będzie także niezastąpiony
w przypadku katastrof--

102
00:04:51,610 --> 00:04:53,944
Runące budynki, zapadnięte jaskinie.

103
00:04:54,012 --> 00:04:56,614
Twój wynalazek
będzie ratował życie, Tony.

104
00:04:56,681 --> 00:04:58,349
I dzięki niemu twój wynalazek wygląda

105
00:04:58,416 --> 00:04:59,950
jak szkolny projekt naukowy.

106
00:05:00,018 --> 00:05:02,520
Tak... I właśnie dlatego masz
szlaban na miesiąc.

107
00:05:02,587 --> 00:05:04,054
Co?!

108
00:05:04,122 --> 00:05:05,723
Tak łatwo cię nabrać.

109
00:05:05,790 --> 00:05:07,458
Howard?

110
00:05:07,526 --> 00:05:09,927
Co?
Oddajesz im swój pierścień?

111
00:05:09,995 --> 00:05:11,462
Tylko na dzisiaj.

112
00:05:11,530 --> 00:05:13,430
Dokładnie go zbadamy

113
00:05:13,498 --> 00:05:16,400
razem z nowymi artefaktami,
które znaleźliśmy na wykopaliskach.

114
00:05:16,468 --> 00:05:17,935
Im więcej się o nich dowiemy,

115
00:05:18,003 --> 00:05:21,572
tym prędzej odkryjemy tajemnicę
pierścienia.

116
00:05:21,640 --> 00:05:24,041
Dobra, geniuszu.
A teraz lećmy do domu zobaczyć

117
00:05:24,109 --> 00:05:25,509
co tam masz.

118
00:05:30,015 --> 00:05:30,981
Tak, Trish?

119
00:05:31,049 --> 00:05:32,683
Przepraszam, Howardzie.

120
00:05:32,751 --> 00:05:33,984
To pan Stane.

121
00:05:34,052 --> 00:05:36,120
Koniecznie chce z tobą porozmawiać.

122
00:05:36,187 --> 00:05:37,488
W porządku, Trish.

123
00:05:37,556 --> 00:05:38,756
Połącz go.

124
00:05:38,823 --> 00:05:40,958
Chyba będę musiał go zwolnić.

125
00:05:41,026 --> 00:05:42,826
Ma obsesję na punkcie broni.

126
00:05:42,894 --> 00:05:45,963
Zakład o milion dolarów, że znowu
chodzi o glebożera.

127
00:05:46,031 --> 00:05:47,731
Wchodzę w to.

128
00:05:47,799 --> 00:05:50,668
Idę na tył. Przygotować się do lądowania.

129
00:05:50,735 --> 00:05:53,837
Howard, chcę z tobą porozmawiać
w sprawie umowy na glebożery.

130
00:05:53,905 --> 00:05:56,106
Hura! Jestem bogaty!

131
00:05:56,174 --> 00:05:59,076
Daję ci ostatnią szansę, żebyś się
na to zgodził.

132
00:05:59,144 --> 00:06:01,178
Cóż. Będę musiał ci odmówić

133
00:06:01,246 --> 00:06:03,314
po raz ostatni, Obadiah.

134
00:06:06,351 --> 00:06:08,519
[beeping]

135
00:06:08,587 --> 00:06:11,522
[low hum]

136
00:06:20,732 --> 00:06:22,066
[screaming]

137
00:06:26,384 --> 00:06:29,286
[low-pitched pulsing hum]

138
00:06:35,126 --> 00:06:39,229
[rapid beeping]

139
00:06:39,297 --> 00:06:41,631
[grunts]

140
00:06:41,699 --> 00:06:42,899
[door creaks open]

141
00:06:42,967 --> 00:06:45,669
Śniadanie gotowe, Tony.

142
00:06:45,737 --> 00:06:46,937
Dzięki, pani Rhodes.

143
00:06:47,004 --> 00:06:47,938
Zaraz zejdę.

144
00:06:48,005 --> 00:06:49,306
James jest już na dole.

145
00:06:49,374 --> 00:06:50,741
Kiedy skończycie jeść,

146
00:06:50,808 --> 00:06:52,509
możecie iść do Stark International,

147
00:06:52,577 --> 00:06:53,710
a potem do szkoły.

148
00:06:53,778 --> 00:06:55,779
Wszystko będzie dobrze, Tony.

149
00:06:55,847 --> 00:06:57,948
Zobaczysz.

150
00:07:00,585 --> 00:07:01,852
Może pan sprawdzić ponownie?

151
00:07:01,919 --> 00:07:03,920
Byłem umówiony.

152
00:07:03,988 --> 00:07:05,622
I mówisz, że nazywasz się?

153
00:07:05,690 --> 00:07:06,857
Tony.

154
00:07:06,924 --> 00:07:08,325
Tony Stark.

155
00:07:08,393 --> 00:07:10,627
No wie pan... Stark, jak Stark
International.

156
00:07:10,695 --> 00:07:12,929
Firma, w której pan pracuje.

157
00:07:12,997 --> 00:07:15,332
Tak. Mówią, że są umówieni
z panem Stane'm.

158
00:07:15,400 --> 00:07:17,067
Mówi, że nazywa się Stark.

159
00:07:17,135 --> 00:07:18,735
Aha...

160
00:07:18,803 --> 00:07:20,003
Aha...

161
00:07:20,071 --> 00:07:22,038
Aha.

162
00:07:22,106 --> 00:07:23,473
Możesz iść.

163
00:07:23,541 --> 00:07:24,541
Nareszcie.

164
00:07:24,609 --> 00:07:26,276
Nie ty. Tylko on.

165
00:07:26,344 --> 00:07:28,445
Że co?
To jakieś żarty!

166
00:07:28,513 --> 00:07:29,880
W porządku, Rhodey.

167
00:07:32,650 --> 00:07:34,050
Na pewno jesteś na to gotowy?

168
00:07:34,118 --> 00:07:35,452
Taa...

169
00:07:35,520 --> 00:07:38,188
Hej. Mimo wszystko, to firma
mojego taty.

170
00:07:54,205 --> 00:07:56,907
Trish!

171
00:07:56,974 --> 00:07:58,442
Huh?

172
00:07:58,509 --> 00:08:00,544
Teraz zobaczysz się z panem Stane'm.

173
00:08:05,216 --> 00:08:06,450
Nie tak ma być.

174
00:08:06,517 --> 00:08:07,918
Chcę, żeby słuchali specjalistów,

175
00:08:07,985 --> 00:08:09,286
których przysłało wojsko.

176
00:08:09,353 --> 00:08:11,621
Masz im kazać tak zrobić.

177
00:08:15,526 --> 00:08:17,527
Co się tu dzieje, Obadiah?

178
00:08:17,595 --> 00:08:18,762
Wyjaśnij mi to--

179
00:08:18,830 --> 00:08:21,398
Tony, Tony, Tony,
nie martw się.

180
00:08:21,466 --> 00:08:23,767
Stark International
jest w dobrych rękach.

181
00:08:23,835 --> 00:08:26,002
Nie ma się czym przejmować.

182
00:08:26,070 --> 00:08:29,439
Bardzo mi przykro, że nie mieliśmy
okazji porozmawiać

183
00:08:29,507 --> 00:08:31,441
po śmierci twojego taty.

184
00:08:31,509 --> 00:08:34,411
Bardzo to mną wstrząsnęło.

185
00:08:34,479 --> 00:08:35,645
Ale zapewniam cię,

186
00:08:35,713 --> 00:08:37,214
zajmę się wszystkim,

187
00:08:37,281 --> 00:08:39,316
bo teraz jesteś za młody, żeby zarządzać
tą firmą.

188
00:08:39,383 --> 00:08:40,951
Chcę mieć wkład w firmę.

189
00:08:41,018 --> 00:08:43,086
Mój tata ją stworzył i chciał--

190
00:08:43,154 --> 00:08:46,156
Tego właśnie chciał
twój tata, Tony.

191
00:08:46,224 --> 00:08:47,924
Chciał, żebyś żył razem z Rhodesem,

192
00:08:47,992 --> 00:08:50,393
Chodził do szkoły,
był normalnym dzieckiem.

193
00:08:50,461 --> 00:08:53,563
Chcę z powrotem wszystkie odkrycia
mojego taty, jego notatki i--

194
00:08:53,631 --> 00:08:55,565
Wszystko nad czym pracowałeś
ty i twój tata,

195
00:08:55,633 --> 00:08:57,467
to własność firmy.

196
00:08:57,535 --> 00:08:59,970
Stark international
to mimo wszystko

197
00:09:00,037 --> 00:09:01,938
biznes.

198
00:09:02,006 --> 00:09:06,142
Panie Stane,
pański następny gość już czeka.

199
00:09:06,210 --> 00:09:08,245
Miło było porozmawiać, Tony.

200
00:09:08,312 --> 00:09:11,147
Następnym razem zobaczymy się,
kiedy skończysz 18 lat.

201
00:09:19,824 --> 00:09:21,091
Hej, I jak--
[groaning]

202
00:09:21,158 --> 00:09:22,192
Poszło?

203
00:09:22,260 --> 00:09:24,027
[growling]

204
00:09:24,095 --> 00:09:25,662
[breathing heavily]

205
00:09:25,730 --> 00:09:26,76
Nieważne.

206
00:09:30,902 --> 00:09:32,002
Popatrz na to tak.

207
00:09:32,069 --> 00:09:34,337
Za dwa lata będziesz
mógł go wyrzucić.

208
00:09:34,405 --> 00:09:36,506
Warto poczekać.

209
00:09:36,574 --> 00:09:38,074
Czy musimy iść do tej

210
00:09:38,142 --> 00:09:40,277
No--szkoły?

211
00:09:40,344 --> 00:09:42,412
Nie możemy zrobić czegoś
innego?

212
00:09:42,480 --> 00:09:44,114
Mogę pokazać ci laboratorium.

213
00:09:44,181 --> 00:09:45,615
Nie ma mowy.

214
00:09:45,683 --> 00:09:47,617
Moja mama nas pozwie do sądu,
kiedy odkryje, że nie poszliśmy
do szkoły.

215
00:09:47,685 --> 00:09:48,718
I wygra.

216
00:09:48,786 --> 00:09:50,654
W końcu jest prawnikiem, nie?

217
00:09:50,721 --> 00:09:52,789
Dlaczego mój tata chciałby
mnie posłać do szkoły?

218
00:09:52,857 --> 00:09:54,057
To nie ma sensu.

219
00:09:54,125 --> 00:09:55,559
Przecież nauczył mnie wszystkiego
czego---

220
00:09:55,626 --> 00:09:56,893
[giggles]
Ups.

221
00:09:56,961 --> 00:09:59,763
A wiesz co? Może warto spróbować?

222
00:10:02,533 --> 00:10:05,201
To co widzicie, uważane jest

223
00:10:05,269 --> 00:10:07,837
za najtrudniejsze
równanie matematyczne na świecie

224
00:10:07,905 --> 00:10:10,440
i musi dopiero zostać rozwiązane.

225
00:10:10,508 --> 00:10:13,176
To co będziemy robić dzisiaj
jest o wiele mniej skomplikowane i--

226
00:10:13,244 --> 00:10:17,180
Proszę pana?

227
00:10:17,248 --> 00:10:19,983
42?

228
00:10:20,051 --> 00:10:21,685
[sighs]
[bell rings]

229
00:10:21,752 --> 00:10:23,019
Ale jeśli chodzi o temperatury
przejścia

230
00:10:23,087 --> 00:10:25,088
w nadprzewodnictwo,

231
00:10:25,156 --> 00:10:27,357
tu liczą się prawa fizyki--

232
00:10:27,425 --> 00:10:28,725
Profesorze?

233
00:10:28,793 --> 00:10:30,560
Ma pan może jakieś inne książki
do fizyki?

234
00:10:30,628 --> 00:10:33,163
Ta jest trochę nieaktualna.

235
00:10:35,800 --> 00:10:37,434
[bell rings]

236
00:10:40,004 --> 00:10:41,771
Następnie impuls energetyczny

237
00:10:41,839 --> 00:10:44,608
daje systemom ładunek jednocześnie
dodatni i ujemny,

238
00:10:44,675 --> 00:10:46,309
co pozwala na wytworzenie--

239
00:10:46,377 --> 00:10:50,847
Nazwijmy to... Starktronu.

240
00:10:50,915 --> 00:10:54,818
Czy byłaby taka możliwość,
żebyś powtórzył to raz jeszcze?

241
00:10:57,855 --> 00:10:59,055
Co mamy teraz?

242
00:10:59,123 --> 00:11:00,256
Całkiem to zabawne.

243
00:11:00,324 --> 00:11:01,491
Ja mam literaturę angielską.

244
00:11:01,559 --> 00:11:03,326
Ty masz wolne.

245
00:11:03,394 --> 00:11:05,328
Pokręć się gdzieś.
Zrelaksuj.

246
00:11:05,396 --> 00:11:06,763
Wejdź na dach.

247
00:11:06,831 --> 00:11:08,465
Część uczniów jada tam lunch.

248
00:11:08,532 --> 00:11:09,866
Dołączę do ciebie po lekcji.

249
00:11:09,934 --> 00:11:13,903
Taa... Dobra. Do zobaczenia...

250
00:11:13,971 --> 00:11:15,205
Później.

251
00:11:44,201 --> 00:11:46,970
[electronic humming
and crackling]

252
00:11:57,515 --> 00:11:58,448
[chime rings]

253
00:11:58,516 --> 00:12:00,817
[grunts]

254
00:12:00,885 --> 00:12:02,886
[grunting]

255
00:12:09,860 --> 00:12:10,894
[gasps]

256
00:12:24,241 --> 00:12:26,543
Kod... aktywacyjny.

257
00:12:26,610 --> 00:12:29,946
Stark... 02.

258
00:12:30,014 --> 00:12:32,716
Zbroja Starka aktywowana.

259
00:12:32,783 --> 00:12:33,850
Skanowanie...

260
00:12:33,918 --> 00:12:35,118
Uwaga.

261
00:12:35,186 --> 00:12:37,253
Systemy medyczne wykrywają
rozległe obrażenia serca

262
00:12:37,321 --> 00:12:39,289
i klatki piersiowej użytkownika.

263
00:12:39,356 --> 00:12:40,757
Leczenie w trakcie...

264
00:12:40,825 --> 00:12:45,295
Systemy nawigacyjne...
Włączcie autoplilota.

265
00:12:45,362 --> 00:12:47,464
Zabierzcie mnie--

266
00:12:47,531 --> 00:12:48,965
Zabierzcie mnie do Rhodey'go.

267
00:12:52,303 --> 00:12:55,538
Twój tata tam pracował.
Huh?

268
00:12:55,606 --> 00:12:56,606
Co?

269
00:12:56,674 --> 00:12:57,941
Jesteś Tony Stark.

270
00:12:58,008 --> 00:12:59,509
Znaczy, Anthony Edward Stark.

271
00:12:59,577 --> 00:13:02,178
Tam też pracowałeś i nigdy
wcześniej nie byłeś w szkole.

272
00:13:02,246 --> 00:13:03,980
Indywidualne nauczanie
po tym, jak twoja mama--

273
00:13:04,048 --> 00:13:05,548
Ee...
[giggles nervously]

274
00:13:05,616 --> 00:13:07,350
Nieważne.

275
00:13:07,418 --> 00:13:09,452
Mm... Mieszkasz razem z rodziną
Jamesa Rhodesa.

276
00:13:09,520 --> 00:13:10,887
To teraz twoi opiekunowie.

277
00:13:10,955 --> 00:13:13,890
Masz na koncie gdzieś z
milion patentów.

278
00:13:13,958 --> 00:13:16,659
I po katastrofie samolotu, przez tydzień
byłeś zaginiony.

279
00:13:16,727 --> 00:13:18,762
A tak w ogóle. Jak to przeżyłeś?

280
00:13:18,829 --> 00:13:21,297
Ja chyba. Chyba po prostu miałem szczęście.

281
00:13:21,365 --> 00:13:22,832
Skąd to wszystko wiesz?

282
00:13:22,900 --> 00:13:25,101
Mój tata pracuje w FBI,

283
00:13:25,169 --> 00:13:26,803
Gdzie prowadzą dochodzenie
w sprawie Obadiasza Stane'a

284
00:13:26,871 --> 00:13:28,605
po tym, jak twój tata
miał "wypadek."

285
00:13:28,672 --> 00:13:32,108
To on najwięcej zyskał na jego śmierci.
Ha?

286
00:13:32,176 --> 00:13:34,344
Cześć. Tak w ogóle, jestem Pepper Potts

287
00:13:43,821 --> 00:13:45,355
Tony, czekaj chwilkę!

288
00:13:48,459 --> 00:13:49,492
Moment.

289
00:13:49,560 --> 00:13:50,560
Gdzie ty biegniesz?

290
00:13:50,628 --> 00:13:54,330
[loud metallic clanging]

291
00:13:54,398 --> 00:13:56,733
Nigdy wcześniej tutaj nie byłem.

292
00:13:56,801 --> 00:13:58,802
Moi rodzice utrzymywali tę część
domu dla twojego taty,

293
00:13:58,869 --> 00:14:01,571
ale nigdy nie pozwolili mi tu przyjść.

294
00:14:01,639 --> 00:14:03,106
Tony!

295
00:14:03,174 --> 00:14:05,742
[beeping and metallic clanking]

296
00:14:10,414 --> 00:14:12,882
Whoa.

297
00:14:12,950 --> 00:14:15,718
To jest to twoje laboratorium?

298
00:14:19,757 --> 00:14:22,091
Tak.

299
00:14:22,159 --> 00:14:24,227
No dobra, Tony.

300
00:14:24,295 --> 00:14:26,062
Nie możesz tak po prostu wierzyć
we wszystko

301
00:14:26,130 --> 00:14:27,564
to, co mówi Pepper.

302
00:14:27,631 --> 00:14:29,566
Wiesz. Ona jest trochę zwariowana.

303
00:14:29,633 --> 00:14:32,602
Zwariowana czy nie, myślę, że
ma rację.

304
00:14:32,670 --> 00:14:33,636
Beep!

305
00:14:33,704 --> 00:14:36,573
[metallic grinding and clanking]

306
00:14:40,911 --> 00:14:42,779
I wiem, jak mogę odkryć prawdę.

307
00:14:45,633 --> 00:14:47,801
No i co chcesz zrobić?
Pobić Stane'a?

308
00:14:47,868 --> 00:14:50,703
Właśnie. Dokładnie to zamierzam
zrobić.

309
00:14:50,771 --> 00:14:52,172
Spiorę go tak, że powie wszystko.

310
00:14:52,239 --> 00:14:53,173
Naprawdę?

311
00:14:53,240 --> 00:14:54,974
Nie. Żartowałem.

312
00:14:55,042 --> 00:14:57,077
Zbroja ma systemy szpiegowskie.

313
00:14:57,144 --> 00:14:58,711
Mogę ich użyć do szpiegowania
Stane'a.

314
00:14:58,779 --> 00:15:01,047
I wtedy może dowiem się prawdy.

315
00:15:01,115 --> 00:15:02,215
Ale głupek.

316
00:15:02,283 --> 00:15:04,517
[chuckles]

317
00:15:04,585 --> 00:15:07,654
[electronic beeping]

318
00:15:07,721 --> 00:15:08,755
Tony!

319
00:15:08,823 --> 00:15:10,690
Przepraszam.
Nic ci nie jest?

320
00:15:10,758 --> 00:15:12,258
Tak. W porządku.

321
00:15:12,326 --> 00:15:13,493
To tylko przypomnienie.

322
00:15:13,561 --> 00:15:15,862
Muszę się ładować, co godzinę.

323
00:15:15,930 --> 00:15:17,831
To zły pomysł, Tony.

325
00:15:19,733 --> 00:15:21,201
Ciągle jesteś ranny.

326
00:15:21,268 --> 00:15:22,969
Musisz ładować implant

327
00:15:23,037 --> 00:15:24,170
bo inaczej będzie po tobie.

328
00:15:24,238 --> 00:15:25,905
W porządku, mamusiu.

329
00:15:25,973 --> 00:15:28,641
W porządku. Poza implantem
w twoim sercu.

330
00:15:28,709 --> 00:15:30,143
Jeśli zbytnio się zmęczysz
w tej zbroi

331
00:15:30,211 --> 00:15:31,444
lub jeśli straci ona moc

332
00:15:31,512 --> 00:15:33,012
lub jeśli uderzy w ciebie piorun.

333
00:15:33,080 --> 00:15:35,315
Twoje serce przestanie bić!

334
00:15:35,382 --> 00:15:37,383
Ja muszę to zrobić, Rhodey.

335
00:15:37,451 --> 00:15:38,952
Dla mojego taty.

336
00:15:39,019 --> 00:15:41,921
Nie mogłem go uratować,
ale mogę zatrzymać Stane'a.

337
00:15:41,989 --> 00:15:44,557
Mogę uratować to, co mój
tata stworzył.

338
00:15:44,625 --> 00:15:47,527
[metallic whirring and clanking]

339
00:16:00,074 --> 00:16:01,875
[whooshing]

340
00:16:08,916 --> 00:16:10,984
[faint beeping]

341
00:16:11,051 --> 00:16:13,419
[whooshing]

342
00:16:20,194 --> 00:16:22,929
Ha-ha-ha-ha!

343
00:16:22,997 --> 00:16:24,030
Halo?

344
00:16:24,098 --> 00:16:25,031
Słyszysz mnie?

345
00:16:25,099 --> 00:16:26,232
Hej, Tony!

346
00:16:26,300 --> 00:16:29,335
Rhodey, sam musisz spróbować.

347
00:16:29,403 --> 00:16:31,604
Odbierasz ode mnie dane?

348
00:16:31,672 --> 00:16:33,673
Ach!

349
00:16:33,741 --> 00:16:35,275
Będziemy musieli uaktualnić system.

350
00:16:35,342 --> 00:16:37,177
To jest genialne!

351
00:16:37,244 --> 00:16:38,711
[beeping]

352
00:16:38,779 --> 00:16:40,680
Zaraz uderzysz w budynek!

353
00:16:40,748 --> 00:16:41,781
Eee... tak.

354
00:16:41,849 --> 00:16:43,750
Eee...Powinienem skręcić.

355
00:16:43,817 --> 00:16:46,586
Łaa!

356
00:16:46,654 --> 00:16:48,888
[tires screeching]

357
00:16:48,956 --> 00:16:50,023
Aaa! A! Dobra.

358
00:16:50,090 --> 00:16:51,057
Już rozumiem.

359
00:16:51,125 --> 00:16:52,358
Nigdy wcześniej nie miałem

360
00:16:52,426 --> 00:16:53,693
możliwości tak naprawdę użyć tej zbroi.

361
00:16:53,761 --> 00:16:55,795
Hahaha! To widać, Tony.

363
00:16:57,231 --> 00:17:02,235
Włamuję się

364
00:17:02,303 --> 00:17:04,103
do głównego
komputera Stark International

365
00:17:04,171 --> 00:17:05,538
poprzez satelitę.

366
00:17:05,606 --> 00:17:07,807
Nie powinno być to zbyt trudne.
W połowie to ja go stworzyłem.

367
00:17:07,875 --> 00:17:09,676
Ściągam wszystkie dokumenty Stane'a
sprzed katastrofy samolotu.

369
00:17:11,045 --> 00:17:12,378
Tak. Widzę je.

370
00:17:12,446 --> 00:17:14,380
Zaraz.
Co?

371
00:17:14,448 --> 00:17:16,249
To jest niemożliwe.

372
00:17:16,317 --> 00:17:17,650
On to zrobił!

373
00:17:17,718 --> 00:17:20,153
Stane zamienił glebożera w broń!

374
00:17:20,221 --> 00:17:21,287
I mój system laserowy!

375
00:17:21,355 --> 00:17:22,322
Tony!

376
00:17:22,389 --> 00:17:23,523
Tony, widzisz to?

377
00:17:23,591 --> 00:17:25,725
Ochrona właśnie otrzymała alarm.

378
00:17:25,793 --> 00:17:28,294
Stracili panowanie nad pociągiem.

379
00:17:28,362 --> 00:17:29,796
Chwila.

380
00:17:29,863 --> 00:17:32,732
Stane właśnie rozmawia z kimś
przez satelitę.

381
00:17:32,800 --> 00:17:36,236
Rhodey, on chyba
próbuje sprzedać glebożery.

382
00:17:36,303 --> 00:17:40,173
Tony, coś jest nie tak.

383
00:17:40,241 --> 00:17:42,175
Pociąg przyspiesza

384
00:17:42,243 --> 00:17:45,778
i ktoś zmienił jego trasę na prywatne
tory Starka.

385
00:17:45,846 --> 00:17:47,680
On zaraz uderzy w Stark Tower!

386
00:17:47,748 --> 00:17:50,083
Co ty mówisz?!

387
00:17:50,150 --> 00:17:52,051
W środku są setki ludzi.

388
00:17:57,324 --> 00:17:59,525
On uderzy w generatory energetyczne
budynku,

389
00:17:59,593 --> 00:18:02,462
a wtedy on cały może-

390
00:18:02,529 --> 00:18:07,800
Muszę temu zapobiec.

391
00:18:07,868 --> 00:18:09,068
Mogę to zrobić.

392
00:18:09,136 --> 00:18:12,605
Muszę tylko zmienić jego trasę.

393
00:18:12,673 --> 00:18:14,240
Musisz go jakoś spowolnić.

394
00:18:14,308 --> 00:18:16,342
Zobaczę, czy są tu jakieś mapy.

395
00:18:16,410 --> 00:18:18,011
[clanking]

396
00:18:18,078 --> 00:18:20,246
Whoa.

398
00:18:21,649 --> 00:18:23,416
Jestem połączony z głównym
komputerem miejskim.

399
00:18:23,484 --> 00:18:25,118
Departament transportu.

400
00:18:25,185 --> 00:18:27,253
Zwrotnice nie odpowiadają.

401
00:18:27,321 --> 00:18:28,354
Dziwne.

402
00:18:28,422 --> 00:18:30,690
Tony,
a gdzie jest pociąg?

403
00:18:33,027 --> 00:18:34,560
O, kurcze.
Moment!

404
00:18:34,628 --> 00:18:36,296
Muszę się dostać do schematów
trasy pociągu.

405
00:18:41,268 --> 00:18:42,535
Już wiem.

406
00:18:42,603 --> 00:18:43,569
[laser blasting]

407
00:18:43,637 --> 00:18:44,570
[sizzling]

408
00:18:44,638 --> 00:18:45,571
[beeping]

409
00:18:47,541 --> 00:18:53,246
[metal scraping]

410
00:18:53,314 --> 00:18:54,480
Clang!

411
00:18:54,548 --> 00:18:57,517
[horn honks]

412
00:18:57,584 --> 00:18:58,818
Kryzys zażegnany.

413
00:18:58,886 --> 00:19:01,087
Co ty zrobiłeś?!

414
00:19:01,155 --> 00:19:02,822
Zmieniłem trasę pociągu na inną.

415
00:19:02,890 --> 00:19:05,325
Ta linia jeździ tylko do Stark Tower.

416
00:19:05,392 --> 00:19:08,061
Ta trasa, na którą przestawiłeś pociąg,
nie jest ukończona.

417
00:19:08,128 --> 00:19:09,996
Zamiast rozbić się o Stark Tower,

418
00:19:10,064 --> 00:19:12,031
rozbije się w środku miasta!

419
00:19:12,099 --> 00:19:13,032
Ups.

420
00:19:21,909 --> 00:19:23,776
No dalej, dalej. Myśl.

421
00:19:32,286 --> 00:19:33,419
Uwaga!

422
00:19:33,487 --> 00:19:36,022
[screeching and groaning]

423
00:19:36,090 --> 00:19:37,924
Alarm medyczny.

424
00:19:37,991 --> 00:19:40,860
Energia implantu serca
jest bardzo niska.

425
00:19:40,928 --> 00:19:41,794
Przełączanie na rezerwy.

426
00:19:41,862 --> 00:19:42,862
Tony!

427
00:19:42,930 --> 00:19:44,130
Trzeba naładować twoje serce.

428
00:19:44,198 --> 00:19:47,200
Musisz przestać!

429
00:19:47,267 --> 00:19:48,701
Nie mogę. Nie mogę.

430
00:19:48,769 --> 00:19:51,070
Życie tylu ludzi.
Nie mogę.

431
00:19:51,138 --> 00:19:53,039
[grunting]

432
00:19:53,107 --> 00:19:54,707
[metallic squealing]

433
00:19:54,775 --> 00:19:56,909
Ahh!
[clanging]

434
00:19:56,977 --> 00:19:58,978
Smash!

436
00:20:04,118 --> 00:20:06,753
[laser blasting]

437
00:20:06,820 --> 00:20:08,554
[wheels squealing]

438
00:20:15,162 --> 00:20:16,929
[horn honking]

439
00:20:16,997 --> 00:20:18,264
No dalej! Ruszcie się!

440
00:20:21,568 --> 00:20:24,637
[wheels squealing,
Tony groaning]

441
00:20:29,610 --> 00:20:32,979
[people screaming]

442
00:20:35,949 --> 00:20:39,886
[people cheering]

443
00:20:39,953 --> 00:20:41,020
Tak!

444
00:20:43,857 --> 00:20:44,891
[creaking]

445
00:20:47,327 --> 00:20:48,961
[doves cooing]

446
00:20:51,665 --> 00:20:54,500
Ładowanie w trakcie.

447
00:20:54,568 --> 00:20:55,902
Bułka z masłem.

448
00:20:55,969 --> 00:20:58,004
Zobacz. Już mówią o tym w
telewizji.

449
00:20:58,071 --> 00:21:00,940
Tysiące ludzi ma twoje zdjęcie
na swoich komórkach.

450
00:21:01,008 --> 00:21:02,642
Nazywają cię Iron Man.

451
00:21:02,709 --> 00:21:05,011
Tony, jesteś bohaterem.

452
00:21:05,078 --> 00:21:08,214
Mój tata zawsze chciał, żeby technologia
pomagała ludziom.

453
00:21:08,282 --> 00:21:10,149
Żeby ratowała życie.

454
00:21:10,217 --> 00:21:12,051
I to właśnie będę robił.

455
00:21:12,119 --> 00:21:13,920
To będzie robił Iron Man.

456
00:21:13,987 --> 00:21:17,290
Uratuje Stark International
z rąk Stane'a.

457
00:21:17,357 --> 00:21:19,358
I może przy okazji odkryje

458
00:21:19,426 --> 00:21:21,527
Co się stało z moim tatą.

459
00:21:25,732 --> 00:21:27,934
Panie, plan zawiódł.

460
00:21:28,001 --> 00:21:30,136
Pociąg zatrzymał się przed
uderzeniem w Stark Tower.

461
00:21:30,204 --> 00:21:32,905
Nie odzyskaliśmy pierścienia.

462
00:21:32,973 --> 00:21:36,843
To jest wasz ostatni błąd w tym życiu.

463
00:21:36,910 --> 00:21:40,780
Nic nie powinno stać między Mandarynem
i jego przeznaczeniem.

464
00:21:40,848 --> 00:21:44,183
Sam odzyskam ten pierścień.

---**---

Miło powspominać początki serialu. Początki są najlepsze. Zwłaszcza origin Iron Mana. Dedykuję ten bonus wszystkim fanom IMAA i blaszaka ;*

Part 159: Kwestionujesz moje rozkazy?!

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Nie mogłem się rozłączyć. Aby być w pełni świadomy, że rozmawiam z Tony'm, zadam mu takie pytanie, na które zna odpowiedź. Nikt inny nie byłby w stanie udzielić dobrej odpowiedzi. Musiałem spróbować.

Rhodey: Nie wierzę w duchy, rozumiesz? W sensie takie, co są duszami zmarłych. Widziałem, jak umierasz
Tony: Przepraszam cię, Rhodey. Ja sam nie wiedziałem, że przeżyję. Dzięki zbroi mi się udało przebudzić
Rhodey: I tak ci nie wierzę
Tony: Nie dziwi mnie to
Rhodey: Zadam ci jedno pytanie... Jeśli odpowiesz na nie dobrze, zacznę cię słuchać. Jeśli nie, rozłączę się i wyłączę telefon. Zresztą, czeka mnie trening u gen. Stone
Tony: Ale świetnie dawałeś radę jako War Machine. Akcje treningowe nie powinny być dla ciebie kłopotem

Po części zacząłem pojmować, że gadam z przyjacielem, ale dla jeszcze większej pewności musiałem zapytać.

Rhodey: Odpowiedz na pytanie... Czy był jeden taki dzień, gdy nie siedziałem z książką od historii?
Tony: Dałeś banalne pytanie. Siedziałeś, ale nie raz... Musisz zadać coś trudniejszego
Rhodey: Zgoda. Podniosę poprzeczkę... Jaki miałem inny plan, gdyby Akademia Wojskowa nie poszła po mojej myśli?
Tony: Hmm... Chyba zostałbyś z nami, walcząc w zbroi. Wiem, że lubisz swoje wdzianko. Przekonałem się o tym, jak testowałeś War Machine. Na pecha później trafiłeś na Vanko
Rhodey: Masz rację... Tony, to naprawdę ty
Tony: Cieszę się, że mi wierzysz, a teraz mam do ciebie sprawę
Rhodey: Słucham
Tony: Duch i twoi rodzice nie wiedzą o moim powrocie. Jednak potrzebuję, żebyś przekazał swojej mamie ważną wiadomość
Rhodey: Przekażę, jeśli pani generał zechce mnie uwolnić z kary. Nie poszedłem na biegi, bo gadam z tobą
Tony: Wybacz, ale to sprawa życia i śmierci
Rhodey: Mów
Tony: Dr Yinsen został aresztowany pod zarzutem eksperymentalnych lekarstw i próby zabójstwa... Policja sądzi, że chciał mnie zabić
Rhodey: Idioci. Przecież on uratował ci życie
Tony: Teraz było podobnie. Po zdobyciu kylitu z Arktyki, włożył go do implantu, dzięki czemu mogę żyć bez zbroi
Rhodey: Powiem mamie, ale teraz muszę wracać do pozostałych
Tony: Rozumiem... Trzymaj się
Rhodey: Ty też... Aha! Wybacz za ten numer
Tony: Jaki?
Rhodey: Zachowałem się, jak debil
Tony: Hmm... Po części się zgodzę, skoro nie dałeś mi dojść do słowa... Powodzenia na szkoleniu
Rhodey: Dzięki... Przyda się

Rozłączyłem się, aż znienacka wyskoczyła na mnie pani generał. Przestraszyłem się. Jak mogłem jej nie zauważyć? Chyba muszę przygotować się na sporą serię pompek.

Gen. Stone: Skończyłeś pogaduchy?
Rhodey: Tak
Gen. Stone: Świetnie. Zatem rusz swój tyłek i biegać 10 kilometrów
Rhodey: Miały być pięć
Gen. Stone: Kwestionujesz moje rozkazy?!
Rhodey: Nie, madame
Gen. Stone: To masz nauczkę za telefon! RUSZAĆ SIĘ! JUŻ, JUŻ, JUŻ!

Wybiegłem w podskokach, dołączając do reszty skatowanych żołnierzy. Zdołałem pobiec dwa kilometry, ale musiałem przerwać. Nie przygotowałem się na takie dystanse. Jednak chciałem dalej biec, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

**Tony**

Pepper wie, dzieci wiedzą, a teraz i Rhodey poznał prawdę. Pozostała Roberta z mężem i Duch, choć wolałbym dla niego nie istnieć.

~*Dwie godziny później*~

**Pepper**

Wybiła osiemnasta. Nadal byłam niecierpliwa, co Tony przygotował z Rhodey'm, ale musiał poradzić sobie sam przez jego wyjazd. Ciekawe, jak mu idzie?
Nagle ktoś zasłonił mi oczy.

Pepper: Tony, nie lubię takich zabaw. Porywasz mnie?
Tony: Tak, bo jesteś kluczem do mojego serca
Pepper: Znalazł się romantyk
Tony: Pep, to miało mnie urazić?
Pepper: Zależy, jak te słowa zinterpretujesz

Uśmiechnęłam się, pozwalając na działanie męża. Chwycił za rękę, prowadząc w nieznane? Nic nie widziałam, choć byłam przekonana, że dalej znajdowaliśmy się w domu. Dopiero, kiedy odsłonił moje oczy, poznałam sypialnię. Przy łóżku leżało wino wraz z zapiekankami. Oj! Ma talent kulinarny, lecz niezbyt się postarał.

Tony: I jak?
Pepper: Nikt nie będzie nam przeszkadzał?
Tony: Nikt
Pepper: Gdzie są Matt i Lily?
Tony: Pomyślałem, by dać im bilety na maraton "Piratów z Karaibów"
Pepper: Poważnie? Hahaha! Tony, oni tego nie lubią
Tony: Nie znalazłem innego filmu na tak długi czas
Pepper: Tonusiu?
Tony: Trochę nam zajmie rozpamiętywanie naszej miłości

Uśmiechnął się, niczym drapieżnik, czyhający na ofiarę. Zza pleców pokazał... Nie wierzę. On tego chce? Jeszcze nie zdołał wydobrzeć po operacji, ale był zdecydowany.

Pepper: Jestem w szoku
Tony: Powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo
Pepper: A co? Nie chciałbyś mieć trójki dzieci?
Tony: Mam dość babrania w pieluchach
Pepper: To od czego zaczynamy?

Spod łóżka wyjął pudełko, które mi wręczył. Sprawdziłam, co w nim się znajdowało. Sukienka... bielizna i to nie byle jaka, bo koronkowa. Żeby było fair, też mu podarowałam pudełko niespodzianek.

---***---

Hej! Życzę wam Wesołego Alleluja i mokrego dyngusa. Mam nadzieję, że dalej będziecie czytać to opo z przyjemnością. Szybko brniemy do 200, ale celem jest 365 notek lub 366. Zobaczymy, ile się uda. Ostatnio zajęłam się trzecim opowiadaniem, lecz połączenie dwóch światów. Razem z Agatą połączyłyśmy IMAA z Ninjago. Zapraszam na Wattpad :) 

Part 158: Niesprawiedliwy osąd

0 | Skomentuj


**Katrine**

Widocznie nie tylko ja posuwam się do kłamstw. Tych mniejszych i większych. Nie ukrywałam zdumienia, że nie będę miała młodszego rodzeństwa. To nawet dobra wiadomość bo wolałabym zostać jedynaczką.

Katrine: Nie mogłaś inaczej tego rozwiązać? Przecież nie próbowałby mnie zabić
Viper: Ale i tak się z nim rozwiodę. Już go nie kocham, a ty cierpisz najbardziej na tych bezsensownych kłótniach
Katrine: Tylko, że to moja wina. Gdybym nie poznała Matta, wszystko potoczyłoby się inaczej
Viper: Jednak ta sprawa z Nefarią nie była łagodna. Przez kłamstwa mogłaś zginąć i nie pozwolę na powtórzenie tej sytuacji
Katrine: Dlaczego chcesz rozwodu? Mamo, daj mu szansę. Przecież nie mamy, jak się utrzymać
Viper: Spokojnie, córciu. Damy radę

Nagle podszedł do nas ojciec, próbując nam coś przekazać. Stał z powagą, aż w końcu wydusił z siebie to, co miał do powiedzenia. Może go nienawidziłam całym swoim sercem, ale nie chciałam pozwolić na rozpad rodziny. Musimy trzymać razem.

Duch: Rozmawiałem z matką Matta
Viper: I co jej powiedziałeś?
Duch: Uzgodniłem z nimi tymczasowy sojusz
Katrine: Przynajmniej dobre i tyle... Będziesz dalej próbował mi zniszczyć życie?
Duch: Nie chciałem tego. Wybaczcie, jaki dla was byłem. Ostatnio te sprawy mnie przerastają. Szczególnie po tej akcji z Nefarią
Katrine: Czyli, co teraz będzie? Dasz mu szansę? Nie skrzywdzisz Matta?
Duch: Tego nie powiedziałem. Będę cię obserwował dla twojego dobra... Zresztą, teraz powinienem się skupić na twoim młodszym braciszku
Viper: Naprawdę?  Jakoś nie wierzę w tę zmianę
Duch: Chciałbym wszystko naprawić między nami. Nie pozwolę, by był taki, jak Katrine
Viper: Szkoda, że tak późno przejrzałeś na oczy
Duch: Nie rozumiem
Viper: Nie jestem w ciąży
Duch: Poroniłaś?
Viper: Nasza miłość już dawno przestała istnieć... Nie pozwolę ci znowu skrzywdzić Katrine. Jeśli nie zmienisz swojej surowości, będę żądała od ciebie rozwodu. Rozumiesz?
Duch: Tak

Nic więcej nie powiedział i poszedł do swojego pokoju. W jednej chwili pomyślałam o szczerej rozmowie z ojcem, ale dość szybko zastąpiłam myśl, skupiając się na minionym dniu.

**Tony**

Razem z całą rodziną zjedliśmy obiad. Żona upichciła pyszny makaron, który błyskawicznie zniknął z talerzy. Lily chyba poważnie wzięła do siebie radę, jaką jej udzieliłem. Matt jakoś nie brał udziału w rozmowie przy stole i też błądził myślami.
Gdy chciałem już zabrać się za zmywanie naczyń, usłyszałem, że ktoś dzwonił na mój telefon. Pomyślałem, by odebrać.

Dr Bernes: Tony, to ty? Wiem, że żyjesz. Ho mi o wszystkim powiedział, zanim go zabrali
Tony: Victoria?
Dr Bernes: Aresztowali go. Nie wiem, co mam robić
Tony: Przydałaby się pomoc dobrego prawnika... Jednak nie rozumiem, dlaczego? Co się stało?
Dr Bernes: Policja weszła do gabinetu i miała nakaz aresztowania. Ktoś musiał powiedzieć o mieszankach, a do tego wszystkiego, skonfiskowali każdą próbkę z laboratorium
Tony: No dobrze. Uspokój się, a ja zawiadomię Robertę. Chyba, że inna osoba powie jej o aresztowaniu
Dr Bernes: Ale jest jeszcze coś... Oskarżyli go o próbę zabójstwa
Tony: Co?! To już przesada! Kogo niby mógł zabić?
Dr Bernes: Ciebie

Byłem w szoku i rozłączyłem się. Nie spodziewałbym się natłoku jeszcze większych kłopotów. Musiałem im pomóc. Pepper od razu zauważyła, że się zdenerwowałem.

Pepper: Tony?
Tony: Przepraszam

Wstałem od stołu, idąc do zbrojowni. Musiałem coś wymyślić, żeby i dr Bernes nie podejrzewali o to samo. Wiedziałem o ich metodach, ale czasem dla uratowania ludzkiego życia potrzeba złamać kilka praw.

<<Tony, nie chcę cię martwić, ale chyba Rhodey będzie zajęty treningiem>>

Tony: Wolałbym najpierw z nim porozmawiać

<<Myślisz, że cię wysłucha? Prędzej się szybko rozłączy. Przecież on nie wie, że żyjesz. I jak mu to wyjaśnisz?>>

Tony: Już raz tak było. Zamknął mi drzwi przed nosem, ale on musi powiedzieć Robercie, by pomogła Yinsenowi. Nie może siedzieć w więzieniu za uratowanie życia! Nie może!

<<Tony, spokojnie>>

Tony: Dzwoń do niego

**Rhodey**

Sto pompek na pobudkę, kolejna seria za nie przejście toru przeszkód na czas, a jeszcze dwa razy tyle, bo miała "lepszy dzień". Tak się przedstawiała większość czasu treningu. Generał Stone daje niezły wycisk, choć jakoś wytrzymuję.
Gdy miałem iść na biegi po 5 kilometrów, wyświetlił mi się kontakt. Tony? Chyba mam zwidy.

Rhodey: Halo?
Tony: Hej, Rhodey. Mam do ciebie sprawę, ale nie...

Pomyślałem, że ktoś musiał się pomylić, wybierając numer, więc rozłączyłem się. Jednak znowu zaczął dzwonić. Nie wierzę w duchy. Nie wierzę. Żeby dowiedzieć się, o co chodzi, odebrałem.

Rhodey: Czego chcesz?! Nie chcę żadnego gniota!
Tony: Rhodey, uspokój się... To ja, Tony
Rhodey: Jak mam ci w to uwierzyć?!

Nie wiedziałem, jak mam zareagować. Znał moje imię, a po głosie rozpoznałem przyjaciela. Niemożliwe, żeby żył. Niemożliwe.

Part 157: Zero zmartwień

0 | Skomentuj

~*Pół godziny później*~

**Lily**

Nareszcie wolność! Jupi! Szybko zerwałam się z ławki, biegnąc do szafki po kurtkę. Jednak pożałowałam tego wysiłku. Musiałam się zatrzymać, by odetchnąć. Matt zdołał mnie dogonić.

Lily: Trochę... przesadziłam
Matt: Wiesz, że nie możesz biegać. Chcesz trafić do szpitala?
Lily: Nie
Matt: No to opanuj się i wracajmy
Lily: Zgoda... Tylko wezmę... kurtkę
Matt: W porządku?
Lily: Raczej
Matt: Martwię się o ciebie. Po tym, co ci zrobiłem...
Lily: To moja wina
Matt: Ej! Nawet tak nie mów
Lily: Ale nalegałam na "eksperyment"!
Matt: Uspokój się... Chciałaś dobrze
Lily: Przepraszam
Matt: Ja wyzdrowiałem, a ty musisz się zjawić u doktorka
Lily: Nie!
Matt: Nie masz innego wyjścia
Lily: Nie idę!
Matt: Na badania kontrolne... Pójdziesz?
Lily: Ech! Zgoda

Włożyłam kurtkę, zasuwając suwak i wyszliśmy na dwór. Deszcz padał, że na mojego pecha zapomniałam wziąć parasol. Jednak po dwóch godzinach, znaleźliśmy się w fabryce. Zaprowadziłam go do zbrojowni, ale nikogo tam nie było.

Lily: Nie! Spóźniliśmy się!
Pepper: LILY, A WY JUŻ PO SZKOLE?
Matt: Będzie ci winna wyjaśnienia

No tak. Pewnie tacie się polepszyło i wrócili do domu. Głos mamy dochodził z salonu. Fajne te moce. Są bardzo przydatne, choć coś mi się wydawało, że nasza przemiana nie była dokończona.

**Tony**

Wiedziałem, że w końcu się dzieci pojawią. Lily już wie. Pora na Matta. Nie musieliśmy na nich długo czekać, więc wstaliśmy, witając się z nimi. Chłopak wyglądał na skołowanego. Nic dziwnego, skoro tak nagle widzi umarlaka.

Matt: Tato?
Tony: Jestem tu, synu
Matt: Mówiła... prawdę
Tony: No chodźcie tu do nas

Z całą rodziną zrobiliśmy grupowy uścisk. Matt uronił małą łezkę, ale nie wstydził się tego. Chyba pozostało jeszcze powiadomić Rhodey'go o moim "zmartwychwstaniu". Wyjaśniłem synowi, jakim cudem nadal żyję, a on słuchał z zainteresowaniem. Lily musiała usiąść i widziałem, że coś było z nią nie tak.

Tony: Biliście się?
Matt: Nie! Po prostu nie potrafiła przeżyć historii i z euforią wybiegła z klasy
Tony: Lily, dobrze wiesz, że...
Lily: Nic mi nie jest, tatku, ale będzie, jak dyrektor mnie udusi za brak usprawiedliwienia
Tony: Nie martw się... Już mu wysłałem twoje i Matta
Pepper: Pewnie jesteście głodni. Zaraz będzie gotowy obiad
Tony: Dziś chyba ja powinienem stać przy garach
Pepper: Nie ma mowy! Pozwolę ci, gdy będę przekonana, że nie spalisz kuchni
Tony: Ej! Nie jestem taki
Matt, Lily: HAHAHA!
Pepper: Matt, pomożesz?
Matt: Spoko. Nie ma problemu
Lily: A ja?
Tony: Mamy ze sobą do pogadania
Lily: Mam się... bać?
Tony: Nie musisz

Uśmiechnąłem się, a oni poszli pichcić jedzonko. Musiałem porozmawiać z Lily o wielu sprawach. Szczególnie o mojej przeszłości. Powinna wiedzieć, że ma korzystać z życia, a nie patrzeć na ograniczenia. Usiadłem obok niej, zaczynając rozmowę.

Tony: Nareszcie możemy na spokojnie porozmawiać... Jeśli od razu ci się nasunie jakieś pytanie, to pytaj
Lily: Zgoda
Tony: Nie wiem, czy pamiętasz, ale kiedyś mówiłem tobie o wypadku, który mnie spotkał. Byłaś wtedy maleńka
Lily: Nie bardzo kojarzę
Tony: Pozwól oświecić tobie pamięć... Chciałem pokazać ojcu swój wynalazek. Trochę się od siebie oddaliliśmy po śmierci mamy, a wtedy minęło 11 lat
Lily: Moment... Jak to się stało, że umarła?
Tony: Niezbyt pamiętam, bo byłem pięciolatkiem. Jednak on mi mówił wiele wersji wypadku. Raz, że została potrącona przez samochód. Druga była śmiercią w pracy... Trzeba przyznać, że miał bogatą wyobraźnię, a ja jedynie byłem naiwny. Dopiero po wypadku samolotu, szukałem sprawcy. Jak się okazało, mama zmarła w wyniku napadu na bank
Lily: Przepraszam, że zapytałam. Nie powinnam...
Tony: Nic się nie stało, Lily. Teraz panuję nad bólem z przeszłości
Lily: Więc, co chciałeś powiedzieć?
Tony: Powinnaś zapomnieć o implancie i żyć tak, jakby go nie było
Lily: Tato, to niewykonalne
Tony: A widzisz, żebym narzekał? Próbuję się cieszyć życiem. Na pewno kiedyś skończy się te szczęście i was opuszczę. Jednak staram się zmienić. Normalnie siedziałbym w zbrojowni zamiast być tu z tobą w salonie... Lily, gdybyś miała jakiś problem, zawsze możesz na mnie liczyć
Lily: Dziękuję

Przytuliłem ją, bo widziałem, że trudno jej zapomnieć o chorym sercu. Muszę nauczyć córkę życia bez zmartwień. Cholernie trudne wyzwanie, ale oboje damy radę.

**Katrine**

Cieszę się, że z siostrą Matta mam dobre kontakty. Szkoda tylko braku zgody w rodzinie. Niespodziewanie wrócił ojciec. Co? Znowu będzie się na mnie wydzierał? Dziwne... Podejrzanie cicho. Nawet mama nic nie mówiła.

Katrine: To moja wina? Mamo, co się stało?
Viper: Chyba się rozwodzę z twoim ojcem
Katrine: Nie wierzę! Dlaczego? Przez ciążę?
Viper: Nie jestem w ciąży
Katrine: Co?! Okłamałaś go?!
Viper: Żeby ciebie nie skrzywdził. Zrobiłam to, by cię chronić

---**---

W tym opo śmierć Marii była przypadkowa. Chciałam dać to jako coś zwyczajnego, a nie planowany zamach dla zysku. Mam nadzieję, że nadal dobrze wam się czyta to opo. Jednak zaczyna mi brakować pomysłów.

Part 156: Wynegocjować sojusz cz.2

0 | Skomentuj

**Pepper**

Nie bałam się Ducha. Mógł mi grozić, ale i tak nie pozwolę mu niszczyć szczęścia mojemu synowi. Żeby dalej mu wmawiać śmierć Tony'ego, nie zmieniałam czarnej sukienki, a jego zbroja była przykryta płachtą na ścianie. Zaprowadziłam go do zbrojowni. Taki był plan.

Duch: Przykro mi z powodu straty twojego męża
Pepper: Raczej powinno ci być przykro z innego powodu, bo niszczysz ich miłość
Duch: Ciekawe... I po tym wszystkim, ile razy musiałem go upominać, by nie zadawał się z Katrine, ty wolisz nadal ryzykować... Zobaczysz, że w ten sposób jedynie dołączy do Starka
Pepper: Być może
Duch: Posłuchaj mnie, Patricio... Właśnie z tego powodu tu przyszedłem... Musisz coś zrobić z tym szczeniakiem
Pepper: A jeśli tego nie zrobię?
Duch: Wtedy będziesz kopała drugi grób... Chcesz stracić kolejną osobę?
Pepper: Ja tylko chcę szczęścia własnych dzieci. Powinniśmy cieszyć się z życia, a nie bać się, że ktoś może im zagrażać
Duch: Lily jest w porządku... Gorzej z nim, więc masz mu jakoś wybić z głowy te romanse. Zrozumiano?
Pepper: Rozumiem... Czy mogę cię o coś prosić?
Duch: Zależy, czego żądasz?
Pepper: Spokoju... Zostaw go i nas wszystkich... Wolisz być z nami w zgodzie, czy prowadzić wojnę?

Duch zaczął się zastanawiać. Teraz pozostało postawić twarde warunki sojuszu. Nie mogę pozwolić, żeby zabił Matta. Jeśli spróbuje go tknąć, uduszę gołymi rękoma. Od czegoś mam te geny, więc powinien się mnie bać.

Duch: Tymczasowy sojusz. Jednak masz zdyscyplinować swojego syna
Pepper: Nie będę go bić. To nie są moje metody wychowawcze... Tak działasz na swoją córkę?
Duch: Raz się zdarzy, a z drugim będzie tak samo
Pepper: Jakim drugim?
Duch: Viper jest w ciąży i teraz mam większe zmartwienia na głowie
Pepper: W ciąży? No to gratuluję
Duch: Jeśli nie urodzi syna, zabiję dziewczynkę
Pepper: Zwariowałeś?! Każda żyjąca istota zasługuje na życie!
Duch: Długo żyć nie będzie... Nie pozwolę na brak posłuszeństwa w moim domu!
Pepper: Czyli?
Duch: Rozmowę uznaję za zakończoną

Zrobił rozpęd, aż przeniknął przez ścianę. Nie mogłam zrozumieć, jak Katrine może żyć z takim surowym ojcem. Nie wierzę, żeby taki był. Po skończonej rozmowie, poszłam do Tony'ego, który leżał na kanapie, oglądając jakiś film, a przy tym musiał mlaskać. Pewnie dawno nic nie jadł i musiał odzyskać siły. Akurat dorwał się do popcornu. Objęłam go ramionami i pocałowałam w policzek.

Tony: Już koniec?
Pepper: Aha! Duch poszedł... Mam nadzieję, że nie będzie gnębił naszej rodziny
Tony: Będzie dobrze, Pep
Pepper: Trudno mi uwierzyć, że nie siedzisz w zbrojowni
Tony: To źle?
Pepper: Nie! Właśnie tak jest lepiej... Mieliśmy dziś obchodzić naszą rocznicę
Tony: Wiem o tym. Pamiętam, ale dopiero wieczorem, dobrze?
Pepper: Zgoda... Cieszę się, że znowu jesteśmy razem

Nasze usta się ze sobą złączyły, powodując jeden namiętny pocałunek. Położyłam się obok niego, dotykając rękami jego implantu. Poczułam, jak na nowo żyje. Przecież Iron Man nigdy nie umiera, zaś nasza miłość będzie wieczna, aż po grób.

**Lily**

Chyba nigdy nie pojmę fascynacji wujka. Jak można kochać historię? Babka przynudza faktami, datami i jeszcze krzyczy, że ta data jest ważna, a to może się pojawić na teście. Zupełnie brak spokoju. Pomyślałam, żeby stworzyć jakiś projekt. Własna zbroja? Dobra myśl, a gołąbki ze sobą romansują. Przez Katrine muszę siedzieć sama w ławce. Jednak polubiłam ją. Nie była taka zła, jak o niej myślałam na początku.

Pani Daniels: Do końca lekcji pozostało 40 minut. Wiem, że po tej lekcji możecie iść do domu, ale ta lekcja jest dosyć ważna, bo szczegółowo pojawi się na teście
Lily, Katrine, Matt: AAA!
Pani Daniels: Nie zrzędźcie
Lily: Och! Proszę cię, dzwonku. Dzwoń
Matt: Nie załamuj się tak, Lily. Wytrzymasz
Lily: Ja nie mam, co robić!
Pani Daniels: Lily, proszę o spokój!
Lily: Przepraszam... No cholera mnie zaraz weźmie. Zaraz tu umrę
Matt: Zajmij się czymś
Katrine: Możesz posłuchać jej biadolenia, by spróbować coś z tego zrozumieć
Lily: Bardzo śmieszne, Katrine. Ubaw po pachy
Katrine: Przeżyjesz

Uśmiechnęła się, dodając mi otuchy. Jednak jazgot nauczycielki kazał uderzyć głową o ławkę. Brat się śmiał ze mnie, a ja mu jedynie wystawiłam język. Obraziłam się na niego i chciałam zasnąć. Cholera! Zaraz głowa pęknie od tych dat!

Matt: Żyjesz?
Lily: Jak widzisz. Łykam tlen
Matt: Haha! Weź to
Lily: Co to jest?
Matt: Pusta kartka. Rób samoloty, bazgraj na niej. Rób, co chcesz, ale nie wal w głowę
Lily: Ech! No dobra

Wzięłam kartkę i zaczęłam rysować projekt zbroi. Musiałam coś zrobić, żeby zabić nudę, a pani Daniels nie mogła się zamknąć ani na sekundę. Gadała, gadała i jeszcze raz nawijała, jak najęta. Widziałam, jak ktoś zapisał na skrawku papieru "Kill me" i ją zgniótł. Ile zostało czasu? 30 minut? To jakaś kpina!

Part 155: Wynegocjować sojusz cz.1

0 | Skomentuj

**Tony**

Po zakończeniu skanowania, FRIDAY wykryła dwie sygnatury wroga. Moment... Trzy? Kto jeszcze? Blizzard, Whiplash i Duch. Z Duchem mam sojusz, więc raczej nie powinienem się go obawiać.

Tony: Sprawdź, czego szukają. Czy stanowią jakieś zagrożenie?

<<Tymi dwoma nie musisz się przejmować. Donnie Gill jest poszukiwany przez SHIELD, Whiplash ulepsza swój sprzęt, a Duch leci w stronę zbrojowni>>

Tony: Co? Możesz powtórzyć to ostatnie?

<<Duch tu leci>>

Pepper: Cholera!
Tony: Pepper, co się dzieje?
Pepper: Matt ma dziewczynę
Tony: To świetnie. Zuch chłopak
Pepper: Ale ta jego dziewczyna jest córką Ducha
Tony: Aha! I co w tym złego?
Pepper: Nie rozumiesz? On nienawidzi naszej rodziny. Dwa razy go pobił!
Tony: Nie wierzę. Przecież mamy sojusz
Pepper: Już nie... Wszystko się zmieniło, jak zaczęli się ze sobą spotykać
Tony: Czego może teraz chcieć?
Pepper: Chyba ma z nami do pogadania
Tony: Lepiej nie będę się ujawniać. Niech dalej wierzy, że nie żyję
Pepper: Boisz się?
Tony: Ducha? Nie, ale muszę na razie uważać
Pepper: Zwykle rwałeś się do wszelkiego ryzyka. Nie poznaję cię
Tony: Próbuję się zmienić... FRIDAY, za ile minut tu będzie?

<<Za jakieś dwie godziny>>

Tony: W porządku... Gdyby zaczął coś kombinować, masz chronić Pep

<<Zezwalasz na użycie broni?>>

Pepper: Tony?
Tony: Zezwalam
Pepper: O czym ona mówi?
Tony: Byłem zabezpieczony na kilka sposobów. Wiedziałem, że kiedyś umrę, dlatego tak ulepszyłem system, by mógł was chronić w razie zagrożenia. Teraz możemy się dowiedzieć, czy będą konieczne

~*Dwie godziny później*~

**Lily**

Matt był zadowolony z szóstki za skok przez skrzynię. Kolejna za linę, drążek i pozostałe części gimnastyki, które były do zaliczenia. Teraz pozostała nam jedynie historia. Mieliśmy długą przerwę, a pogoda była znośna, więc poszliśmy we trójkę na dach. Słońce świeciło, jak nigdy dotąd. Już dawno nie czułam takiego ciepła.
Usiedliśmy przy krawędzi, gdzie był widok na firmę taty. Stark International.

Matt: Wszystko gra?
Lily: Jeśli chcecie się miętosić, to nie tutaj
Katrine: Nawet nie mieliśmy takiego zamiaru... Może zostańmy przyjaciółkami? Zacznijmy od nowa... Jestem Katrine

Podała mi rękę, a ja też się przedstawiłam. Chciałam zaakceptować dziewczynę Matta. Nie będę mu psuła szczęścia.

Lily: Lily
Katrine: Dużo o tobie mówił
Lily: Mam nadzieję, że same pozytywy
Katrine: Haha! Nie byłoby inaczej... Mój ojciec nienawidzi waszej rodzinki przez Iron Mana
Matt: Ale zapomniał, że ktoś inny ci uratował życie
Lily: Zawsze z niego był bohater... Zawsze
Matt: Lily?
Lily: Musimy porozmawiać na osobności... Wybacz nam na chwilę
Katrine: Spoko. Nie ucieknę

Puściła do niego oczko, co oznaczało, że chcieli ze sobą pobyć później sami. Oddaliliśmy się na bezpieczną odległość, by nie usłyszała naszej rozmowy. Tylko Matt musi znać prawdę. Jeśli ona się dowie, Duch może znowu skrzywdzić mojego brata, a nawet i... ojca. No pięknie. Przerąbane.

Matt: Co się stało, że Katrine nie może tego słyszeć? Chyba już ją lubisz?
Lily: Tak, ale tu chodzi o ojca
Matt: Lily, przecież musimy...
Lily: On żyje
Matt: Co?!
Lily: Tak. Widziałam go i mama też... Teraz pozostałeś ty i wujek z jego rodziną
Matt: Musiałyście mieć omamy. Śniło wam się
Lily: Ten sam sen? Naprawdę, Matt? Tak to sobie tłumaczysz? Jeśli mi nie wierzysz, sam zobaczysz w zbrojowni
Matt: Powiedzmy, że nie uznam cię za wariatkę... Jakim cudem przeżył?
Lily: Pochowałam go w zbroi, pamiętasz? Włączył się szereg protokołów do podtrzymywania życia
Matt: No dobra. Jakoś bardziej w to wierzę
Lily: Cieszę się, a teraz wróćmy do Katrine
Matt: Lily, wiem, co o tym myślisz. Nie powinienem się tak narażać, bo skończę w kostnicy. Ja to wszystko wiem, ale nic nie poradzę, że się zakochałem

Później już nic nie powiedział, a ja zaczęłam rozumieć, jak wiele ryzykował dla miłości. Przynajmniej są ze sobą szczęśliwi. Pomyślałam, by zostawić ich samych. Zeszłam na dół do łazienki. Musiałam sprawdzić bransoletkę. Ładowanie nadal nie było koniecznie. I dobrze. Mam dość tego ładowania się, co godzinę.
Poszłam do sali historycznej, gdzie czekałam na rozpoczęcie lekcji. Jeszcze miałam czas, żeby coś przekąsić. Jabłko wystarczyło.

**Pepper**

Tony poszedł do salonu wraz z przenośną ładowarką, gdyby "wizyta" Ducha potrwałaby dłużej. Wyszłam na chwilę z fabryki, żeby sprawdzić, czy był blisko nas. Tak... Był. Nie spodziewałam się, że zaskoczy mnie od tyłu.

Duch: Nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem pogadać
Pepper: Oby, bo inaczej spuszczę ci łomot za to, co zrobiłeś mojemu synowi

Part 154: Wiecznie nieśmiertelni

0 | Skomentuj

**Lily**

Musiała dotknąć ręki taty, by sobie uświadomić, że nadal żyje. Wahała się, czy dotknąć jego twarzy. Jednak delikatnie głaskała głowę ojca. Widziałam, że nadal nie potrafiła zrozumieć tego, co widzi.

Pepper: Żyje? Ale... Ale jak?
Lily: Dzięki zbroi udało się mu przeżyć
Pepper: Jak długo tu leży?
Lily: Kilka godzin
Pepper: Jego implant... On działa
Lily: Poleciał na Arktykę po kylit... Mamo, wszystko będzie dobrze. Wrócił do nas

Przytuliłam ją mocno, że uroniła kilka łez. Po kilku minutach się otrząsnęła, a widok ruchu powiek oraz dłoni ją ucieszył. Zaczynał się budzić. Usiadłyśmy obok niego, wpatrując się, jak otwierał oczy.

Tony: Pepper... Jesteś tu
Pepper: Jestem... Jestem i zawsze będę... Tak się cieszę, że do nas wróciłeś
Tony: To dlaczego płaczesz?
Pepper: Ze szczęścia, bo znowu jesteśmy rodziną

Przytuliłyśmy go zbyt bardzo, aż skarżył się na ból. Zapomniałam o operacji, którą przeszedł. Od razu odsunęłam się, a mama nadal nie uwolniła z uścisku.

Tony: Wiem... że nadal... w to nie wierzysz... ale żyję. Możesz... mnie puścić?
Pepper: Wybacz

Odsunęła się od niego i nie wiedziała, co powiedzieć. Musiałam przesunąć rozmowę z tatą po szkole. Teraz ona musiała się sama nim nacieszyć.

**Pepper**

Niby widzę zmarłego męża. Dotknęłam go, czując ciepłe bicie serca, lecz wciąż nie mogłam pojąć. Tony żyje. Chciałam z nim porozmawiać. Problem w tym, że nie wiedziałam, o czym. Lily poszła do pokoju i zostaliśmy sami. Mogłam powiedzieć o rocznicy lub o tym, co się ostatnio wydarzyło. No właśnie. Powinien wiedzieć o Duchu. Włożył swoją koszulkę i usiedliśmy na kanapie.

Pepper: Naprawdę się cieszę z twojego powrotu. Tak bardzo tęskniłam
Tony: Domyślam się i pewnie przeczytałaś list
Pepper: Tak
Tony: Znalazłaś prezent?
Pepper: Jest śliczny, a ja mam też dla ciebie. Jednak sam będziesz musiał go znaleźć w domu
Tony: Haha! Wiedziałem, że tak będzie, Pep
Pepper: Zanim Rhodey wyjechał do Akademii, mówił o rocznicy. Planowaliście ją razem, ale nie zdradził mi, jakie mieliście plany
Tony: Przekonasz się za rok
Pepper: Ej! To było wredne
Tony: Żartowałem, słonko
Pepper: Czyli kiedy? Może jutro?
Tony: Zgoda, lecz muszę jeszcze uważać na implant po operacji
Pepper: Mogłeś mi powiedzieć
Tony: Miałem taki zamiar, a nie dałaś mi dojść do słowa na wystarczająco długo
Pepper: Ha! Znalazł się żartowniś
Tony: A co? Masz zamiar płakać?
Pepper: Już nie

Odważnie pocałowałam go w usta, czując, że życie znowu stało się cudowne.

~*Następnego dnia*~

**Lily**

Chyba musiałam źle nastawić budzik. Spóźniłam się o godzinę do szkoły, ale Matt był punktualny. Widocznie doktorek się nad nim zlitował. Wyglądał o wiele lepiej, niż poprzednio. Mam nadzieję, że już z nim wszystko gra. Chciałam z nim porozmawiać, choć raczej był bardziej zajęty swoją dziewczyną, która udawała, że go nie słyszy.
Akurat na W-Fie nic nie mogłam robić, a tak chciałam rywalizować z moim bratem. Mogłam przez ten czas zająć się nauką na sprawdzian z historii.
Gdy już chciałam otworzyć książkę, zostałam wezwana do dyrektora. Nie wiedziałam, co mu siadło na nos, więc poszłam z nim do jego gabinetu.

Dyr. Nara: Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale musimy porozmawiać
Lily: Dyrektorze, ja...
Dyr. Nara: Nadal masz nieusprawiedliwione godziny, kiedy byłaś nieobecna. Wiem, że to z przyczyn chorobowych i rodzinnych, ale musisz tego pilnować
Lily: A Matt?
Dyr. Nara: Ma jeszcze czas, bo dłużej chodził od ciebie... Jeśli będziesz miała niską frekwencję, na żadną imprezę szkolną nie będziesz mogła przyjść
Lily: Co?! Tak nie można!
Dyr. Nara: Nie krzycz, bo to nic ci nie da
Lily: Przecież nie było mnie kilka dni
Dyr. Nara: Ale i tak musisz tego pilnować... Mogę na ciebie liczyć?
Lily: Tak
Dyr. Nara: Gdybyś miała jakiś problem, zgłoś go wychowawcy. Z tego, co wiem, to jest nim prof. Klein. Zgadza się?
Lily: Tak.... To on
Dyr. Nara: Już dłużej cię nie będę zatrzymywać. Możesz wrócić na lekcje
Lily: Dziękuję i przepraszam za kłopot

Od razu wyszłam wściekła z gabinetu, choć na końcu mówiłam dosyć łagodnie. Nie miałam wyjścia i wróciłam na salę gimnastyczną. Natrafiłam na zaliczenia gimnastyki. W każdej części sali było inne ćwiczenie na ocenę. Lina, drążek, skrzynia, czy też same materace. Matt właśnie robił rozpęd, przeskakując przez skrzynię, zaś ta jego dziewczyna wisiała na drążku. Usiadłam na ławce, obserwując zmagania innych uczniów.

**Katrine**

Próbowałam się skupić na zaliczeniu przewrotu w przód na drążku. Wuefista surowo dziś oceniał, ale dzięki temu mogłam poprawić swoje umiejętności. Wszystko poza myśleniem o ostatniej awanturze i to, co spotkało Matta.

**Tony**

Dość wcześnie się odezwał alarm ze zbrojowni. Sprawdziłam, kto był powodem zamieszania. A może fałszywy alarm? FRIDAY skanowała cały teren w poszukiwaniu wroga. Kto mógł się ujawnić?

Part 153: Bohaterka przyszłości

0 | Skomentuj
**Tony**

Lily mnie zobaczyła, a teraz pozostała reszta. Opowiedziałem jej o walce z Whiplashem oraz o tym, że gdyby mnie nie pochowała w zbroi, na pewno nie spotkalibyśmy się tak szybko. Jednak cieszyła się i nie potrafiła przestać płakać.

Tony: Lily, moja bohaterko. Uratowałaś... mnie
Lily: Tato?
Tony: Arktyka... To był... długi lot

Stwierdziłem, upadając całkowicie na podłogę. Chyba musiałem zapomnieć naładować implant. Przez chwilę widziałem jej zatroskaną twarz, a później opadły powieki.

**Lily**

Niby go widzę, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że mój tata nadal żyje. Poleciał, aż na Arktykę? Dzięki telepatii zrozumiałam, co próbował mi przekazać. Przebył tak daleką drogą, by do nas powrócić. Byłam z niego dumna, a najlepsze było w tym wszystkim, gdy nazwał mnie swoją bohaterką.
Położyłam go na kanapie i zauważyłam, że implant ma 5%. Kiepsko. Pewnie stąd ta utrata przytomności. Jednak wyliże się. Podpięłam urządzenie do ładowania, czekając, aż się obudzi.

Lily: Nie mogę w to uwierzyć

<<Zapomniałam mu przypomnieć o naładowaniu implantu>>

Lily: On żyje

<<Dziwi cię to? Przecież sama tego dokonałaś. Przez te kilka dni działał na zasilaniu zapasowym i musiał zdobyć kylit. Specjalnie poleciał na Arktykę po metal, żeby mógł żyć bez zbroi>>

Lily: Wow! Jak on tyle przeżył?

<<Powiedziałam ci o zasilaniu dodatkowym. Czemu nie słuchasz? Nawet nie próbuj mnie ignorować>>

Lily: Faktycznie przypominasz mamę

<<Ale w projekcie miałam uwzględniony charakter Marii Stark>>

Lily: Kogo?

<<Matki Tony'ego. Zmarła, gdy miał zaledwie 5 lat>>

Lily: Nigdy mi o tym nie mówił

<<Będziecie mogli ze sobą pogadać na różne tematy, jak wydobrzeje. Musi odpocząć, a w szpitalu nie chciał siedzieć, więc od razu po małej operacji wrócił do domu>>

Lily: Tylko nadal nie rozumiem, skąd taki spadek. Zupełnie jakby...

<<Walczył. Tak. Natknął się na Whiplasha, ale zdołał jakoś mu uciec, choć doszło do walki, gdzie stracił sporo mocy>>

Lily: I co teraz?

<<Będzie żyć>>

Powiedziała takim głosem, że miałam wrażenie czucia jej uśmiechu. FRIDAY była taka ludzka. Naprawdę przypominała moją mamę.

~*Cztery godziny później*~

**Pepper**

Nareszcie Matt się obudził. Lekarz sprawdził jego stan, świecąc mu latarką w oczy. Martwiłam się, że to coś poważnego, a jutro już ma szkołę. Rozglądał się rozkojarzony. Chyba był zagubiony.

Matt: Gdzie... ja... jestem?
Dr Yinsen: Spokojnie. Jesteś w szpitalu... Nie wiem, czy wiesz, ale pozbawiałeś się energii życiowej
Matt: Próbowałem... ją uratować
Dr Yinsen: Tylko, że w ten sposób mogłeś stracić życie... Czujesz się lepiej?
Matt: Tak
Pepper: Matt, nie kłam
Matt: Ale ze mną już dobrze. Gorzej z Lily
Pepper: Jak to?
Dr Yinsen: Co chcesz przez to powiedzieć?
Matt: Pamiętam, że źle się czuła
Dr Yinsen: Jak?
Matt: Bolało ją
Pepper: Musiała naładować implant i teraz czuje się lepiej
Dr Yinsen: Nie wydaje mi się. Wolę być pewny, że na nią jakoś nie wpłynął ten ich "eksperyment"
Pepper: Przecież widziałabym, jak kłamie, skoro...
Dr Yinsen: Wiem o kłamstwach Tony'ego. Kiedyś potrafiłem mu zaufać, a teraz...
Pepper: Teraz go nie ma
Dr Yinsen: Tak ci się tylko... wydaje
Pepper: Coś pan mówił?
Dr Yinsen: Nic ważnego... Jeśli wyniki będą za godzinę w normie, mogę cię wypisać
Matt: To świetnie
Dr Yinsen: Ale powiedz swojej siostrze, żeby się u mnie zjawiła na kontrolę
Matt: No dobrze, a coś nie tak?
Dr Yinsen: Po prostu chcę wiedzieć, czy radzi sobie
Matt: Mamo, pójdziesz po nią?
Pepper: Pójdę... Wrócę później. Trzymaj się, Matt

Ucałowałam go w czoło i pojechałam do domu. Wiedziałam, że mój syn był w odpowiednich rękach, więc nie musiałam się zbytnio martwić jego zdrowiem. Jednak gdzieś te zmartwienie nadal istniało.

**Lily**

Przykryłam tatę kocem, a implant miał naładowany. Świecił taką żywą energią, której dawno u niego nie widziałam, ale wciąż się nie obudził.
Gdy już chciałam poprosić FRIDAY o skan medyczny, usłyszałam stukanie obcasa. Pewnie mamy.

Lily: Mamo, czy to ty?
Pepper: Lily? Ne powinnaś się pakować do szkoły?
Lily: Chyba mam teraz lepsze zajęcie... Co z Mattem?
Pepper: Obudził się i dziś prawdopodobnie go wypiszą. Dr Yinsen prosił, żebyś się u niego stawiła

Podeszła do mnie i chyba udawała ślepą. Raczej nie wierzyła, kto tam leżał. Widziałam, że była zmieszana. Musi zrozumieć, że on żyje.
© Mrs Black | WS X X X