Jest wena. Moja muza wróciła !

11 | Skomentuj

Kochane czytelniczki
Jest moc. W chwilach załamania z powodu lipnych ocen z maty wróciła towarzyszka mego życia. Tyle razy myślałam, co będzie, jak opo nie powstanie, mimo wielu działań pod kątem szablonu, zarysu fabuły i postaci. W końcu jestem w fazie pisania rozdziału , co oznacza szansę na udostępnienie w Mikołajki, jak planowałam. Będzie to taki sam styl jak w przypadku Argon City. Jednak nie ma tytułu. Czekam na wasze głosy i pomysły
~Katari

Ankieta-jaki tytuł opowiadania?

6 | Skomentuj
Hejka
Mam do was prośbę. Czy możecie wziąć udział w ankiecie?
Mam problem z nazwaniem opowiadania o IMAA. Zasugerowałam 3 nazwy
-Mechaniczne serce
-Stalowa róża
-W sieci uczuć
Czy macie własne pomysły? Pomyślcie o prologu, co zostało tam zawarte. Dzięki ;)

Totalna katastrofa cz.8 (koniec)

8 | Skomentuj
Przyjaciele wspólnie zdecydowali. Postanowili powiedzieć rodzicom prawdę.

Rhodey: Mamo, mamy wam coś do powiedzenia.

Roberta: Słucham, co jest takiego ważnego?

Howard: Czy wyście coś przed nami ukrywali?

Virgil: Ma to coś związane z wypadkiem?

Rhodey: Po kolei. Tony?

Tony: Tak, więc myśmy przez cały ten czas ratowaliśmy świat przed złem. Pepper, twoja kolej.

Pepper: Ok. No i my ratowaliśmy świat od czasu wypadku.

Tony: Użyłem zbroi, by dowiedzieć się , czy Stane ma coś wspólnego z katastrofą  samolotu.

Howard:  Czyli to wszystko zaczęło się od tego feralnego dnia? Kiedy Mandaryn mnie porwał ?

Tony: Tak. I...

Pepper: W czasie tego szpiegowania, zauważył, że ludzie w pociągu są w niebezpieczeństwie. Z początku nie wiedziałam, że Tony jest Iron Manem.

Rhodey: Tylko ja znałem jego sekret i pomagałem mu jako War Machine. Potem wszystko się zmieniło.

Pepper: Ja dołączyłam do nich jako Rescue przed inwazją Mandaryna.

Howard: A co z tymi ludźmi w pociągu ?

Tony: Udało się mi ich ocalić. To chyba wszystko jasne?

Roberta: Czyli te kłamstwa to tylko dlatego, że walczyliście?

Rhodey: Tak.

Wszyscy wrócili do domu. Pepper doszła do siebie ale Tony musiał uważać, by nie przeciążać serca, bo wtedy implant go nie uratuje.

Roberta: W końcu nie mam się o kogo zamartwiać. Myślę, że już nigdy nie będziesz mnie tak straszył.

Tony: W sumie to nikt już nie będzie się denerwował , że komuś zagraża życie.

Pepper: Ale z tobą to nie wiadomo.

Rhodey: Pepper ma rację. Musisz uważać .

Pepper: A tak w ogóle to Happy odda ci pieniądze ?

Rhodey: Myślę , że tak.

Pepper: To chyba go nie znasz, bo on nigdy nie oddaje. Haha!!!

Tony: Bardzo śmieszne, Pepper

Pepper: No przecież powinniśmy się cieszyć. Żyjemy!
KONIEC

Totalna katastrofa cz.7

8 | Skomentuj
Przyjaciele bardzo się o niego martwili. W końcu dał znak życia i obudził się. Pepper zaczęła go przepraszać . Tony otworzył oczy. Żył.

Tony: Pepper, co się stało?

Pepper: Ja, ja nie chciałam cię zabić . Przepraszam, Tony. Jak się czujesz?

Tony: Już lepiej. Dziękuję, doktorze.

Dr.Yinsen: To mój obowiązek. Nie ma za co. Pamiętaj, że miałeś dużo szczęścia, że żyjesz. Musisz odpoczywać. Może twoje serce wróciło do normy i bije, ale nadal mogą być takie ataki. Rozumiesz?

Tony: Rozumiem. Ja nie chcę umrzeć, ale jeśli miałbym ocalić w ten sposób czyjeś życie, mogę się poświęcić.

Dr.Yinsen: Tony, musisz na siebie uważać. Na razie jesteś pod stałą kontrolą lekarską, ale nieśmiertelności ci nie zapewnię. Musisz na siebie uważać.

Tony skończył rozmowę z lekarzem. Jednak zanim poszedł, zwrócił się do Howarda, Roberty i Virgila. Chciał ich poinformować o stanie pozostałych.

Roberta: Czy mogą już opuścić szpital?

Dr.Yinsen: Rhodey może, Pepper za kilka dni, a Tony tydzień później.

Howard: Czy naprawdę z nim, aż tak źle?

Dr.Yinsen: Tony ma niestabilne serce, Rhodey był lekko ranny, ale wróciły mu już siły. Natomiast Pepper przeżyła wybuch, który mógł ją zabić.

Dr. Yinsen zostawił ich samych. Rhodey już mógł opuścić szpital. Nie był już pacjentem, ale odwiedzającym. Pepper i Tony musieli jeszcze zostać w szpitalu.

Rhodey: Co będzie dalej, Tony?

Tony: Powiemy im o nas?

Rhodey: Jak uważasz.

Pepper: Rhodey ma rację. Sam zdecyduj.

Tony: Ale zrozum, że to musi być nasza wspólna decyzja. Nie chcę sam decydować . Liczy się też wasze zdanie.

Pepper: W sumie to możemy im powiedzieć . Jestem za.

Tony: Rhodey?

Rhodey: Ja się w to nie mieszam. Róbcie, co chcecie. Jednak pamiętajcie, że nie jestem odpowiedzialny za to, co zrobicie.

Pepper: Czyli powiemy im.

Tony: Tak będzie najlepiej. To jak?

Rhodey: Jestem za.

Pepper: Ale co powiemy?

Tony: O naszej byłej działalności.

Totalna katastrofa cz. 6

10 | Skomentuj
Tony zasmucił się wieścią o śmierci przyjaciółki. Jednak zaskoczył go znajomy głos.

Pepper: Weź tak nie rozpaczaj. Ślepy jesteś ? Halo, tu jestem! Czy ja wyglądam na trupa? Rhodey, weź go nie strasz.

W końcu spochmurniał i cieszyć się jej widokiem.

Rhodey: Chciałem widzieć jego minę.

Pepper: Strasznie śmieszna.

Tony: Rhodey, ty kłamco! Umiesz mnie nastraszyć na śmierć.

Rhodey: Nie przeżywaj aż tak tego. Chciałem, byś się rozluźnił.

Tony: I to jest dla ciebie sposób ?

Pepper: Wiesz, co? Może to nie było w porządku cię straszyć, ale założyłam się z Rhodey'm. On myślał, że jak powie to o mnie, miałeś wybiegnąć. Ja za to myślałam inaczej. Ha! Rhodey!
Wygrałam. Jupi! Wisisz mi dychę , słyszałeś?!

Rhodey: Tak, tak słyszałem. Dobra, masz.

Pepper: To tylko pięć dolarów!

Rhodey: No, bo dałem pięć Happy'emu.

Pepper: Serio?

Tony: Możecie mi to jakoś wyjaśnić ? Jak ty przeżyłaś? Przecież byłaś blisko bomby.

Pepper: Tak samo, jak ty, gdy jesteś ranny. Przeżyłam cudem.

Tony: Faktycznie, ale musieliście robić tę maskaradę w szpitalu? Tak mnie nastraszyliście,że zapomniałem spytać, czy nic ci nie jest?! Ale widząc po twoim śmiechu, jesteś zdrowa.

Pepper: Nie do końca , ale czuję się już lepiej.

Tony: Wiesz, jak ja się bałem o ciebie? Myślałem, że to moja wina. Nawet musiałem uratować Stane'a, by z Whitney być kwita.

Pepper: Wiem o tym. Rhodey mi powiedział. Ciekawe, że Whitney naprawdę nie chciała nas skrzywdzić.

Tony: Pogodziłem się z nią. Przeprosiła nas za to i obiecała, że to się więcej nie powtórzy.

Pepper: Obiecanki, cacanki. Dobra, nieważne. A w ogóle to, co dalej?

Tony: Nie wiem jeszcze. A twój ojciec wie, że żyjesz ?

Pepper: Nie wiem, ale jak mu powiecie, że jestem trupem, to się nastraszy.

Tony: Lepiej po prostu mu to powiedz, ale nie strasz go na śmierć. Chcesz, by jeszcze żył ,więc odpuść.

Pepper: Tony, nie bądź taki poważny. Weź wyluzuj. Nic się złego nie stało.

Tony: Może nie zauwazyłaś, gdzie jesteśmy, ale w szpitalu nie ma miejsc na żarty.

Pepper: Tak, tak wiem. Rhodey może powiesz mu coś ?

Rhodey: Nie wiem. Ja już wszystko powiedziałem. Wiecie, kiedy nas wypiszą?

Pepper: Podobno za 3 dni, jeśli nie będzie nam nic zagrażać.

Rhodey: To dobra wiadomość, ale wracając do pytania, co będziemy robić ? Tony?

Tony: Mówiłem już , że nie wiem. Po prostu nie wiem.

Pepper: Ha! Ale na serio jaką ty miałeś minę! Nie mogę w to uwierzyć, że dałeś się tak łatwo nabrać . Myślałam, że masz nadzieję ,a ty każdemu wierzysz.

Gdy Pepper mu wspomniała o żarcie , serce Tony' ego przestawało bić i zemdlał. Chwilowo jeszcze się śmiała, ale potem stała poważnie.

Pepper: Tony?

Podszedł do niego Rhodey. Pepper krzyczała, wołając o pomoc.

Pepper: Wołajcie lekarza!!!

Wten zjawili się dr. Yinsen, Howard i Roberta. Gdy się zjawili, Tony leżał nieprzytomny. Pepper była przerażona, a Rhodey ją uspokajał.

Rhodey: W porządku, Pepper. Wszystko będzie dobrze.

Pepper: Przepraszam cię,Tony!

Dr. Yinsen: Przepraszam, czy moglibyście mi pomóc?

Mówił do Howarda i Roberty. Zgodzili się pomóc. Roberta chwyciła chłopaka za ręce, a Howard pochwycił jego nogi.

Dr.Yinsen: Połóżmy go na jego łóżko. Na raz... dwa... trzy.

Lekarz przywrócił mu bicie serca. Roberta i Howard odetchnęli z ulgą. Dr. Yinsen podziękował im za pomoc. Teraz Tony leżał na łóżku i spokojnie oddychał.

Pepper: Rhodey, czy on, on...?

Rhodey: Spokojnie, Pepper. Wyjdzie z tego.

Totalna katastrofa cz. 5

16 | Skomentuj
Tony poszedł do zbrojowni, a Rhodey został. Kiedy dotarł do celu zaczął sporządzać antidotum. Wiedział, że wiele ryzykuje, gdy Stane wróci do zdrowia. Znał ryzyko, ale chciał pomóc Whitney. W końcu skończył antidotum. Dr. Yinsen dał mu lek poprzez strzykawkę. Od razu Obadiasz się obudził ze śpiączki. Tony nie chciał być w tamtej chwili. Chciał tylko zbliżyć się do Whitney , a nie widzieć wybudzającego się Stane'a. Postanowił wrócić do Pepper. Rhodey zaczął go wypytywać.
Rhodey: I co? Udało się ?

Tony: Jeszcze jak. Normalnie od razu się wybudził.

Rhodey: Widzisz a jednak udało się.

Tony: Tak, wiem. Martwię się tym, co mu odbije do głowy. Na szczęście nie wie, że to ja go wyleczyłem. W sumie to nawet dobrze, bo zaś by się gniewał.

Rhodey: Może lepiej nawet, gdyby to wiedział. Przecież podziękował, by ci za to .

Tony: Od niego nie chcę tego usłyszeć . Chcę, by mi to powiedziała Whitney.

Rhodey: A właśnie to czemu od niej sam tego nie usłyszysz?

Whitney szła w ich stronę. Tony wyszedł na chwilę z sali i czekał na nią. Od razu go przytuliła.

Tony: Hej, Whitney. Co z tatą ?

Whitney: On żyje. Już się obudził i do mnie mówił . Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale dziękuję.

Tony: Skąd możesz wiedzieć, że to moja sprawka?

Whitney: Przecież wiem, że tylko ty byś potrafił stworzyć to lekarstwo.

Tony: Przypuśćmy, że to prawda. Nie gniewasz się ?

Whitney: Ja mam się gniewać ? Oj, Tony weź nie przesadzaj. Odzyskałam ojca i to dzięki tobie.

Tony: Więc jesteśmy kwita?

Whitney: W sumie to tak. Jednak nie będzie żadnej odpłaty.

Tony: O czym ty mówisz ?

Whitney : Kiedy ostatnio walczyłam z wami, była ta bomba i ja... No nie wiem, jak ona wybuchła .

Tony: Nie udawaj. Przecież wiesz, że to Gene.

Whitney: To prawda, ale chciałam to usłyszeć od ciebie.

Tony: Mieliśmy dużo szczęścia z tą bombą. Rhodey żyje . Jak widzisz ja też nie umarłem, ale Pepper...?

Whitney: Co z nią? Wiem, że za nią nie przepadam, ale to przeze mnie jest w takim stanie. Dlatego pytam, więc mów.

Tony: No więc ona jest nieprzytomna. Podobno wyjdzie z tego.

Whitney: Ja naprawdę cię przepraszam za to, ale mając maskę jestem inna.

Tony: Mówiłem Ci, że maska cię zmienia. Ja ci wybaczam.

Whitney: To dobrze. Jeszcze raz ci dziękuję za pomoc.

Na pożegnanie pocałowała go w policzek. Potem zniknęła, a Tony wrócił do Pepper. Tony nadal był ranny, ale jakoś dawał radę.

Rhodey: Tony, wróciłeś! Gdzie ty byłeś ? Wszyscy o ciebie pytali z wyjątkiem Pepper.

Tony: Whitney mi podziękowała. Faktycznie miałeś rację, Rhodey. Warto było go uratować. Teraz mi ufa i mogę poznać każdy szczegół o Stane'ie.

Rhodey: Czyli dlatego nie spieszyło ci się z powrotem?

Tony: No masz. Złapałeś mnie na gorącym uczynku, więc co dalej?

Rhodey: Przecież wiadomo, że nic.

Tony: Co z nią ?

Rhodey: Mam dla ciebie złą wiadomość.  Ona... nie żyje.

Tony: Co?!

Totalna katastrofa cz.4

14 | Skomentuj
Następnego dnia obudził się Tony. Rhodey cieszył się, że już wkrótce wszyscy wrócą do żywych. Jednak Pepper była nadal nieprzytomna.

Rhodey: Witaj wśród żywych, Tony. Wszystko dobrze?

Tony: Może tak, ale co ja tu robię?

Rhodey: Pamiętasz walkę z "Mandarynem" ?

Tony: Teraz sobie przypominam. A gdzie Pepper?

Rhodey: Tutaj.

Wskazał na łóżko obok Tony'ego.

Tony: Pepper...? Czy ona...?

Rhodey: Na razie jest w śpiączce. Wyjdzie z tego. Aha no i zapomniałem ci powiedzieć, że Mandaryn został pokonany, a o Madame Mask nie musimy się martwić.

Tony: Jak to?! Przecież skoro my tu jesteśmy, to kto?

Howard: Myślisz, że staruszek już nie ma sił.

Tony: Co? Jak pokonałeś Gena?!

Howard opowiedział całą historię od początku. Wspomniał też o przysłudze, którą obiecała Whitney. Tony był zaskoczony biegiem wydarzeń. Jednak martwił się o Pepper. Obwiniał się.

Rhodey: Jak widzisz, Gena mamy z głowy. I nie obwiniaj się, że to twoja wina, bo ona chciała cię chronić tylko. Nic więcej.

Tony: Nic więcej ?! Ty to sobie tak nazywaj, ale gdybym wtedy nie zauważyłbym Gena, nie byłoby tego. Ona by żyła !

Rhodey: Żyje. Przecież widać, jak oddycha. Gdyby zginęła, serce przestałoby jej bić.

Tony: No tak, tylko, że jestem temu winien.

Rhodey: Myśl sobie, jak chcesz, ale nie cofniesz czasu.

Tony: Wiem, ale...

Rhodey: Nie rozczulaj się nad tym. Było, minęło. Przeżyje, zobaczysz. Wszystko się ułoży.

Tony: Racja. Przepraszam, Rhodey. Ja po prostu martwię się o Pepper. Myślisz, że na pewno przeżyje?

Rhodey: Już przeżyła. Wystarczy teraz, że obudzi się i wyjdziemy ze szpitala.

Tony: Tylko, co potem? Gene pokonany, Whitney już nie pragnie zemsty, a reszta wrogów jest zniszczona.

Rhodey: Whitney nam pomogła, bo chciała naszej pomocy. Może my jej pomożemy?

Tony: Co masz na myśli?

Rhodey: Pamiętasz, czemu się mściła na ciebie?

Tony: Chodziło o Obadiasza.

Rhodey: To fakt, a ona mówiła, że go straciła. Może pomożemy jej go odzyskać ?

Tony: Niby, jak mamy to zrobić ?

Rhodey: Tony, znasz się na tym. Poza tym jesteś geniuszem i może obudzisz go ze śpiączki.

Tony: Nie wiem, czy tak można. Dla Pepper zrobię wszystko, a Whitney? No nie wiem. Przecież, jeśli wróci do zdrowia, może będzie chciał odebrać firmę.

Rhodey: Znowu o tym myślisz? Przecież on nie będzie pragnął zemsty.

Tony: On zna moją tożsamość! Jeśli zemści się w jakiś sposób to pewnie znowu użyje Iron Mongera.

Rhodey: Nawet, jeśli tak, by było, będziemy gotowi. Pokonamy go z łatwością.

Tony: Czy nie ma innego sposobu, by jej się odwdzięczyć? W sumie to z drugiej strony, ona potrzebowała pomocy, więc sama powinna nam wyrządzić przysługę.

Rhodey: W sumie to racja, ale, jeśli uratujesz Stane'a, zdobędziesz zaufanie Whitney.

Tony: Tylko nie zauwazyłeś, że on będzie chciał się mnie pozbyć. Drugiego razu nie będzie!

Rhodey: Czyli pomożesz jej czy nie?

Tony: A co z Pepper? Nie mogę jej tu zostawić. Ona musi żyć, rozumiesz?! Ale pomogę Whitney. Spróbuję, co mogę.

Rhodey: To dobrze. Nie martw się o Pepper, bo jest pod opieką specjalistów. Nawet moja mama, twój ojciec i agent Potts są przy niej.

Tony: Masz rację. Dzięki, Rhodey.

Rhodey: Nie ma za co. Przecież nie znamy się od wczoraj.

Tony: Wiem o tym. Dobra, idę do zbrojowni, by wymyślić jakieś antidotum.

Rhodey: Może jednak pójdę z tobą. Dasz radę ?

Tony: Tak, lepiej tu zostań i informuj mnie o jej stanie. Dam radę.

Rhodey: To powodzenia.

Tony: Dzięki, przyda się!

Totalna katastrofa cz.3

12 | Skomentuj
Howard wraz z Virgilem byli przy twierdzy Mandaryna. Twierdza znajdowała się na Arktyce. Była noc, więc widoczność była ograniczona. Jednak dali sobie radę i weszli do twierdzy. Nim spostrzegli, że go tam nie ma, Gene zaatakował ich z zaskoczenia. Na szczęście mieli broń , która pozwoliła im na obronę i siłę . Jednak ich spryt i moc Madame Mask pozwoliła na odebranie mu wszystkich pierścieni . Whitney rzuciła w stronę Gena bombę .

Whitney: A to niespodzianka dla Ciebie za twój ostatni prezent!

Szybko wycofali się, jak najdalej . Z pomocą Madame Mask uciekli, zanim bomba wybuchła . Nikt nie został ranny. Stali i czekali, aż Whitney coś powie. Przez chwilę milczała , lecz potem zaczęła mówić .

Whitney: Dziękuję wam za pomoc. Obiecuję , że nie skrzywdzę ich już nigdy. Zemsta skończona. Jeśli będę mogła coś dla nich zrobić lub też dla was,walcie do mnie śmiało.

Howard: My również dziękujemy . Dzięki tobie nie będzie inwazji Gena. Poza tym chętnie skorzystamy z twojej pomocy, gdy akurat będzie nam potrzebna.

Whitney zniknęła . Już nie miała planów zemsty. Teraz zajmowała się chorym ojcem. Tymczasem Howard i Virgil wrócili do szpitala. Roberta poinformowała ich, że na razie jest bez zmian. Jednak Rhodey był przytomny.

Roberta: I co? Udało się ?

Howard: Tak, Mandaryn powstrzymany. Pierścienie są zniszczone . Teraz nie ma powodu do obaw.
Jesteśmy bezpieczni i oni też . Bynajmniej nie będą się narażać na niebezpieczeństwo .
Virgil: Zgadzam się ! Roberto, co z nimi?

Roberta: Na razie bez zmian.

Rhodey: A o mnie zapomniałaś ?

Roberta: Rhodey, ty żyjesz ! Tak się cieszę , że nic ci nie jest. Jak się czujesz?

Rhodey: Nieźle, ale nie jestem martwy. Co z Tony'm i Pepper?

Roberta: Wciąż nieprzytomni. Jak to się stało, że jedynie ty się obudziłeś ?

Rhodey: Ja najmniej ucierpiałem. Mandaryn rzucił bombę i...

Roberta: ... wybuchła . Wiemy o tym, bo sama nam o tym powiedziała.

Rhodey: Jak to ona?!

Roberta: Wiele cię ominęło. Co w ogóle się stało ? Kto najpierw oberwał ?

Rhodey: No najpierw miał oberwać Tony, ale Pepper rzuciła się w jego stronę i to ona stała się pierwszą ofiarą.  Potem oberwał Tony a ja jako ostatni.

Roberta: Dobrze, że żyjesz. To najważniejsze.

Rhodey: Czy oni żyją ?

Roberta: To pojęcie względne. Będą żyli na pewno.

Howard: Na pewno wyjdą z tego. Są silni i wytrwali.

Rhodey: Ale ta bomba była z większym ładunkiem !

Howard: Bo Mandaryn podłożył mocniejszy ładunek w czasie walki.

Rhodey: Czemu Mandaryn, skoro on atakował ?!

Virgil: Jeśli mogę coś wtrącić, to powiem, że Madame Mask była Mandarynem. Potem on sam podłożył mocniejszy ładunek do bomby.

Rhodey: Skąd pan to wie?

Virgil: Sama nam powiedziała tę całą historię. Ona chciała zemstę za zemstę . Gene chciał was pozabijać .

Rhodey: Dobra, teraz to rozumiem. Czy oni jeszcze się nie obudzili?

Roberta: Czekamy ciągle. Rhodey, będzie dobrze. Zobaczysz.

Rhodey: Oby, bo nie wiem, co będzie dalej. A co z Genem? Przepraszam, Mandarynem.

Howard: Pierścienie są zniszczone, a on został pokonany.

Rhodey: Niby jak?

Roberta: Chyba nie uwierzysz, co ci powiem. Howard , Virgil i Madame Mask pokonali go.

Rhodey: To fakt. Może nie wierzę, ale cieszę się , że mamy go z głowy . Dziękuję wam.Aha no i trzeba jej.

Howard: Myśmy już jej podziękowali. Ona odwdzięczy nam się , jak będzieny potrzebować pomocy.

Totalna katastrofa cz.2

4 | Skomentuj
Whitney zabrała ich do szpitala w przebraniu Madame Mask, by dr. Yinsen mógł ocalić ich życie . Powiedziała , że mieli wypadek. Potem zniknęła.
Dr.Yinsen: Postaram się im pomóc .

Lekarz nie znał prawdziwej przyczyny "wypadku". Poinformował Robertę, Howarda i Virgila o ich stanie. Niezwłocznie pojawili się na miejscu. Widzieli, w jakim byli stanie. Martwili się o nich. Nawet ojciec Pepper zamartwiał się nad córką.
Roberta: Co z nimi?

Dr.Yinsen: Są w ciężkim stanie. Dziewczyna ma większe rany niż Tony i Rhodey.

Howard: Czy wyjdą z tego?

Dr.Yinsen: Wszystko się okaże w swoim czasie

Virgil: Czy Pepper bardzo jest ranna?

Dr.Yinsen: Według analizy medycznej jest w ciężkim stanie. Nie wiem nic o przyczynie wypadku. Czy wiecie, jak do tego doszło ?

Roberta: Niestety nie wiemy, doktorze.

Virgil: Czy przeżyją ?

Dr.Yinsen: Nie mogę nic obiecywać , ale myślę , że przeżyją . Są pod moją opieką . Obiecuję tylko, że zrobię wszystko, by ich uratować .

Howard: Dziękujemy!

Dr.Yinsen: Nie ma za co. To mój obowiązek .

Kiedy wyszedł dr.Yinsen, usłyszeli głos Whitney jako Madame Mask.

Whitney: Przepraszam was za krzywdę , którą im wyrządziłam. Nie gniewajcie się i posłuchajcie uważnie. Bomba, która wybuchła była podmieniona przez Mandaryna. Znacie ich tożsamość?

Howard: Kim jesteś ?
Whitney: Jestem Madame Mask. Oni przeżyją i nie martwcie się. Są silni. Wyjdą z tego. Nawet pańska córka ma potężną siłę. Chciałabym prosić was o pomoc.

Roberta: Mamy ci pomagać po tym, ile krzywd nam wyrządziłaś?! Nie ma mowy!

Howard: Roberto, możemy jej pomóc
.
Roberta: Niby czemu? Czy ty nie przejrzałeś na własne oczy, że to ona jest winna temu wypadkowi?! Nie możemy jej pomóc po tym, co nam zrobiła.

Virgil: Ja jej pomogę , bo przecież może nam pomóc .

Roberta: Niby w czym?

Howard: Właśnie, w czym ma niby pomóc ?

Whitney : Chcę zemścić się na Mandarynie, a wy chcecie odebrać mu pierścienie , by nie doszło do inwazji?

Howard: Faktycznie. To prawda, jednak miałeś rację , że może nam pomóc . Przepraszam.

Virgil: Przeprosiny przyjęte .

Roberta: Ja też cię przepraszam

Virgil:  To idziemy odbić mu pierścienie . Jesteście gotowi?

Roberta: Ja się w to nie mieszam. Będę czekać , aż się obudzą . A w ogóle to, jak chcecie się tam dostać ?

Howard: To proste. Mamy przecież samolot naddźwiękowy.

Virgil:  Tak, więc ruszajmy. Roberto, zostań przy nich, ale informuj nas, gdyby coś się działo .

Roberta: Zgoda, ale uważajcie na siebie.

Howard: Będziemy uważać . Nie martw się . Powstrzymamy go za wszelką cenę .

Totalna katastrofa cz.1

10 | Skomentuj
Rhodey, Tony i Pepper byli w zbrojowni. Szukali śladów energii pierścieni. Sonar przez chwilę milczał,aż w końcu dał jakiś znak. Na sonarze wykryto ślady Mandaryna. Tony od razu poleciał w stronę Gene'a. Rhodey razem z Pepper polecieli za nim. Trzymali się w bezpiecznej odległości. Jednak  Tony zauważył Rhodey;go, a Pepper była najbliżej Mandaryna.

Tony: Rhodey, co ty tu robisz? Nie powinieneś być z zbrojowni? Sam sobie z nim dam radę.

Rhodey: Nigdzie się stąd nie ruszam. Pomogę ci, bo każda pomoc się przyda.

Tony: Dobra, niech będzie. A gdzie Pepper?

Rhodey: Leciała za mną. Nie wiem, gdzie teraz jest ?!

Tony: Znajdź ją, a ja się zajmę Genem. Potem dołączycie do mnie, jak tak się rwiecie do walki.

Rhodey: Zgoda, ale uważaj na siebie.

Tony: I nawzajem.

Przyjaciele rozdzielili się. Pepper była w bezpiecznym miejscu. Skontaktowała się z Rhodey'm, by mu powiedzieć, co odkryła.

Pepper: Rhodey?!

Rhodey: Pepper, gdzie jesteś? Wracaj do zbrojowni!

Pepper: Jestem niedaleko Gene'a. Uciekajcie stamtąd. On ma bombę! Widziałam, jak ustawił odliczanie. Nie mamy za wile czasu, dlatego uciekajcie. Przekaz Tony'emu

Rhodey: Gene ma bombę?! Ok, przekażę mu.

Ostatecznie w czasie walki, moc zbroi Iron Mana była na rezerwach. Gene odpalił bombę, a Pepper chciała chronić Tony'ego. Skoczyła w  stronę wybuchu. Bomba wybuchła i wszyscy troje były ciężko ranni. Tym razem to Pepper ucierpiała najbardziej. Whitney w przebraniu Madame Mask zdjęła maskę. To ona podszyła się pod Mandaryna. Whitney była przerażona.

Whitney: O nie! Tony, Rhodey, Pepper, odezwijcie się! Jak to możliwe, ze fałszywa bomba wybuchła z taką siłą?! Czyżby to Mandaryn mnie oszukał?

Kilka słów o scenariuszach

4 | Skomentuj
Scenariusze zainspirowane Iron Man: Armored Adventures. Chciałam to dać na internet, gdyż chciałam pokazać swoje wizje odcinków i może komuś się spodobają.





© Mrs Black | WS X X X