Rozdział 13: Najsilniejsza

**Rhodey**

Leżałem ponownie w sali, czekając na jakieś wieści o przyjaciółce. Mama siedziała w milczeniu. Rozumiałem ją. Tak po części, bo Pepper nadal była człowiekiem, a metalowe ciało nie miało znaczenia. Człowieczeństwo miało się w sercu.
Kiedy tak wpatrywałem się w sufit, myśląc nad tym co odkryłem oraz jak wielką wyrządziłem jej szkodę, do sali wszedł jakiś lekarz. Zmienił mi opatrunki, które i tak już były zbędne. Jedynie pozostały plastry od lekarki. Bardzo szybko regenerowały oparzoną skórę. Mogłem wreszcie oddychać bez bólu. Miałem tyle sił, że chciałem zobaczyć się z nimi. Wstałem z łóżka, siadając na nim.

Roberta: Gdzie się wybierasz, James?
Rhodey: W odwiedziny.
Roberta: Masz leżeć. Zapomniałeś o tym?
Rhodey: Mamo, tu chodzi o moich… przyjaciół.
Roberta: Ja wiem, że się o nich martwisz, ale są w naprawdę dobrych rękach.
Rhodey: A ojciec Pepper?

Spytałem, bo nikt nic nie mówił o jego stanie przez ostatnie kilka godzin.

Roberta: Na pewno wydobrzeje. Szczególnie, że znalazła się Pepper. Wciąż nie rozumiem, jak stała się tym robotem.
Rhodey: Mr. Fix.

Nie powiedziałem nic więcej. Wstałem i wyszedłem, kierując się na cyberchirurgię. Chciałem im dać wsparcia. Muszą wygrać. Po prostu muszą.

**Ho**

Nawet nie pytałem czemu podała jedynie znieczulenie. Może przez bombę. Skany nie wykrywały jej, a czas uciekał. Kto wie, ile zostało do wybuchu? Działaliśmy pod sporą presją, a rozbrajanie bomb nie było naszą dziedziną. Operacje owszem, ale nie zabawa w sapera.

Dr Yinsen: Pepper, nawet leki mogą nie działać całkowicie, więc nie zdziw się, jeśli coś poczujesz.
Dr Bernes: Ho, nie strasz jej. Naprawdę wiele przeszła. Nie widzisz?
Dr Yinsen: Ja tylko ostrzegam.

Kiwnęła tylko głową na znak, że rozumiała moje słowa. Przyjrzałem się głowie, szukając możliwego umiejscowienia ładunku. No i znalazłem. Pod włosami nad prawym okiem odnalazłem metalową płytkę.

Dr Yinsen: Skalpel.

Poprosiłem, a ona podała to co potrzebowałem. Wykonałem ostrożnie cztery nacięcia, bo tyle było boków. Nigdy nie lubiłem robić operacji na przytomnym pacjencie. Unikałem tego jak cholera. To było większe ryzyko niż podanie narkozy osobom z problemami kardiologicznymi. Jeden błąd, a uszkodzenia byłyby trwałe. Tutaj chodziło o życie nie tylko jednej osoby, lecz całego szpitala.

Dr Yinsen: Szczypce.
Dr Bernes: Już widzisz kable?
Dr Yinsen: Coś tam jest. Właśnie muszę za nie chwycić.

Poświeciłem latarką w otwór, aż usłyszałem tykanie na ściankach. Czułem strach dziewczyny. Sam się bałem.

Dr Yinsen: Uspokój ją. Będzie nieciekawie.
Dr Bernes: To znaczy?
Dr Yinsen: Jest to połączone dość gęsto. No i… mamy pięć minut.
Dr Bernes: Cholera.
Dr Yinsen: Ty mi tu nie klnij tylko podaj te szczypce!

Próbowałem mówić w miarę spokojnie, choć przeszedłem do trudnego etapu. Chwyciłem za kable, przez co poczuła ból. Były bardzo powiązane z ośrodkiem czucia. Mogła bardziej cierpieć pomimo podanych leków.

Dr Yinsen: No to dajemy czadu.

Przeciąłem przewód, odłączając od najbliższych neuronów. Z każdym przecinaniem jej strach się nasilał. Była bardzo niespokojna.

Dr Yinsen: Już prawie koniec. Wytrzymaj.

Na nic moje prośby, bo oddychała nerwowo. Żaden specyfik nie pomagał, a przez metalowe ręce nie mogliśmy podać nawet głupiej kroplówki. Zmierzenie funkcji życiowych również. Jakim trzeba być potworem, żeby krzywdzić tak dziecko?
Nagle oddech zaczął zanikać. Bałem się, że zawaliłem. Sprawdziłem dokładnie co zostało ruszone. Przeciąłem ostatni kabel, wyjmując bombę z głowy. Taka mała, a ile kłopotu mogła zrobić.

Dr Yinsen: Już po wszystkim. Teraz możemy…
Dr Bernes: Ho?

Popatrzyła na mnie przerażona. Dziewczyna odpływała. Czyżbym coś przeoczył? Tylko co? Zerknąłem po raz ostatni przez dziurę, upewniając się o braku uszkodzeń. Żaden nerw nie został przerwany, a mimo to słabła.

Dr Yinsen: Musimy usunąć metalowe części. Możliwe, że ta bomba była też w jakiś sposób z nimi powiązana, a wyjmując ją mogliśmy przerwać ich działanie.
Pepper: U… Umrę?
Dr Yinsen: Nikt tego nie mówił, ale tak. Już po ciebie idą.
Dr Bernes: Kiedyś ci strzelę w łeb za te twoje żarciki. Stresuj ją tak dalej, a nam tu zjedzie.
Dr Yinsen: Oj! Nie byłbym sobą, gdybym czegoś takiego nie powiedział.

Zaśmiałem się, a powaga szybko wróciła. Podałem chorej maskę tlenową dla ułatwienia oddychania.

Dr Yinsen: Wyjmuj piły. Wszystko czym można to badziewie przeciąć.
Dr Bernes: Najpierw sprawdźmy czy czegoś jeszcze nie ma w sobie?
Dr Yinsen: Co sugerujesz?
Dr Bernes: Metalowe serce.

Zaniemówiłem. Po części mogło to być możliwe. Za cholerę się bawię takimi zabawkami? Jakby problemy z Tony’m mi nie wystarczały w życiu.

**Rhodey**

Kiedy byłem już blisko oddziału, na którym pracował doktor Yinsen, dostrzegłem ojca Pepper. Leżał podpięty do tych wszystkich maszyn. Współczułem im. Tyle musieli przejść. Oby już nikt ich tak dotkliwie nie skrzywdził.

Rhodey: Niech pan walczy dla niej. Ona to robi, więc proszę zrobić to samo.

Tyle powiedziałem i poszedłem dalej, aż znalazłem się na miejscu. Brat leżał na łóżku, lecz spał. Wyglądał na bardziej żywego niż wcześniej. Widocznie uporali się z przeciążeniem. O dziwo w sali nie zastałem żadnego lekarza. Usiadłem przy nim i czekałem, aż się obudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X