Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bajeczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bajeczka. Pokaż wszystkie posty

Bajeczka: Po stronie losu

0 | Skomentuj

Tony wraz z przyjaciółmi skończył Akademię Jutra. Postanowili uczcić to udając się do domu Rhodesów. Tam już Roberta z Virgilem oraz Howardem przywitała nastolatków. Gratulowali im końca edukacji w szkole średniej. Oczywiście każdy pytał o dalsze plany. Usłyszeli trzy z nich. Praca w Stark International, którą godziłby ze studiowaniem na M.I.T., Akademia Lotnicza i szkolenie na agentkę T. A. R. C. Z. Y. Howard z dumą spojrzał na nich. Wspólnie zrobili zdjęcie, upamiętniając ten dzień. Roberta nalegała, aby nie obijali się zbytnio, a przede wszystkim bawili się z umiarem. To mówiąc skierowała słowa do Tony'ego, który tylko czekał, żeby związek z Pepper posunął się o krok dalej. Wspólnie wnieśli toast, ciesząc się z takiego obrotu spraw.
Po uroczystym stuknięciu się lampką szampana, geniusz usłyszał pisk w uszach. Z przerażeniem spoglądał na wszystkich. Howard podszedł do syna, pytając o samopoczucie. Ten stwierdził, że słabo, aż runął na podłogę. Prawniczka od razu wybrała numer do specjalisty, czyli Ho Yinsena. Chłopak, leżąc na plecach trzymał się za implant. Nie potrafił nic powiedzieć, lecz czuł, jak zanikają jego siły życiowe. Dziewczyna chwyciła go za rękę, błagając o to, aby dzielnie walczył. Nikt nie rozumiał co się z nim działo, gdyż nic nie wskazywało na problemy z implantem. 
Po chwili pojawił się lekarz, każąc nastolatkom o opuszczenie pokoju. Niechętnie się zgodzili i wraz z Virgilem wyszli do innego pomieszczenia. Młody Stark z trudem utrzymywał przytomność. Jednak jego odczucia były bardzo ważne. Spytał się o ból, a także czy przestrzega danych mu zaleceń. Nastolatek pokręcił głową. Doktor z niedowierzania spojrzał na wszystkich, choć już cisnęła się wiązanka wulgaryzmów. Na szczęście w porę się pohamował. Przystąpił do działania. Prosił, żeby nie zamykał oczu. Tony usiłował zatrzymać opadające powieki. Przeprosił jedynie, winiąc się za to co zrobił.
Gdy Ho zapytał go, co takiego uczynił, nie otrzymał odpowiedzi. Serce zaprzestało pracy. Wiedział, iż to była sytuacja krytyczna. Kazał Howardowi uciskać pompę, aby w ten sposób wspomóc ratowanie dzieciaka. Oboje z wielką determinacją walczyli o jedno życie. Nieudane próby tylko wycisnęły z nich siły. Lekarz zdecydował się na nietypowe rozwiązania. Podał mieszankę, która momentalnie zadziałała, przywracając bicie organu. Tak zwany geniusz ocalał. Jednak to nie był koniec. Musieli odnaleźć przyczynę. Specjalista szukał powodu. No i znalazł. Przyjrzał się bliżej, dostrzegając niewielką ilość kylitu. To nasuwało jedną myśl. Rozrusznik coraz bardziej ubywał na mocy. Ojciec chorego spytał co można zrobić. Ten niezbyt chciał rozmawiać o koniecznym zabiegu. Zawołał Rhodey'go, a dorosłym kazał odejść. Panikarz nie rozumiał co mógłby zdziałać, choć pytanie o metal rozwiało wszelkie możliwości. Nalegał, aby przynieśli tyle ile znajdą w laboratorium. Chłopak pospiesznie wybiegł wprost do fabryki. Wstukał kod, rozejrzał się po bazie i.… wrócił. Podał kylit lekarzowi, prosząc, żeby nie pozwolił mu umrzeć. Yinsen zażartował, bo ich gamoń nie ma tu nic do gadania. Ponownie przywołał Howarda. Podpisał wymaganą zgodę na zabieg. Wszystko wydawało się być w porządku, lecz los wybrał inne karty. Bunt serca wskazały nieregularne linie. Czym prędzej został zaintubowany i zabrany do karetki. Zamknął ją i tam rozpoczął zabieg. Miał ograniczoną ilość rąk do pomocy, a także narzędzi. Całość trwała dwie długie godziny. Na tyle długie, że mężczyzna odczuł zmęczenie. Powiedział do Tony'ego, iż na następny raz niech poprosi Mikołaja o mózg, gdyż takie zabawy kiedyś zakończą się krzyżykiem na cmentarzu.
Nagle dostrzegł lekki uśmiech chłopaka. Nie skomentował tego i usnął. Koniec.
~~~~~~~~~***~~~~~
No i tyle na razie. Robimy przerwę. Zawieszam bloga, bo jak na razie nawet niezbyt jest co wstawiać.

Bajeczka: Dwie twarze

0 | Skomentuj


Dawno, dawno temu była sobie odważna dziewczyna o imieniu Rose Morgenstern. Jej marzeniem było poznać bohatera, którego znał cały lud. A był nim Tony Stark. Słyszała o jego poczynaniach oraz wielkim sercu, którym obdarzył ludzi. Jednak nikt nie znał całej prawdy o nim. Za dnia bohater, zaś w cieniu księżyca zmieniał się w bandytę. Napadał na wioski, kradnąc wszystko co było cenne. Nikt nie wiedział, że jeden człowiek miał dwa oblicza. Rose chciała rozwiązać tę zagadkę, ale pewnie zapytacie. Dziesięciolatka i zabawa w detektywa? Otóż właśnie.
Jeszcze przed zachodem słońca rozpoczęła szukanie poszlak. Wypytywała ludzi co widzieli. Wszystko zapisywała w niewielkim notatniku. Zajęło jej to dwa tygodnie. Zmęczona udała się do swojego łóżka, aby Morfeusz zadbał o jej sny. 
Gdy chciała zamknąć oczy, usłyszała czyjeś kroki. Pomyślała wtedy, iż dopadnie bandytę. Z tym też celem zaszyła się w szafie, czekając na właściwy moment. I tak czekała. Z minuty na minutę serce przyspieszało. Mimo wszystko ciekawość dodawała jej odwagi. W końcu każde dziecko chce znać odpowiedź na każde możliwe pytanie. 
Nagle ktoś otworzył drzwi. Wszedł do środka. Natychmiast wyskoczyła z szafy, krzycząc, że wpadł w pułapkę. Dopiero później zorientowała się, że to jej mama przyszła, aby życzyć kolorowych snów. Rose nieco się speszyła i jąkając usiłowała podziękować. Na marne. Rodzicielka tylko uśmiechnęła się i wyszła, chociaż była ciekawa, skąd takie skrępowanie u córki.
Noc zapowiadała się na spokojną. Odczucie dziewczyny okazało się zgubne. Ponownie poczuła obecność jakiejś osoby w pokoju. Męski głos spytał jej, dlaczego tak usilnie go szuka. Nie wiedziała co odpowiedzieć, więc podeszła do niego. Spojrzała mu w oczy. Coś jej mówiło, aby dotknąć jego twarzy. Mężczyzna od razu chwycił dłoń rudzielca, nalegając na zaprzestanie poszukiwań. Jednak ona pragnęła zrozumieć kto znajduje się pod maską. Dlaczego przypomina bohatera, bawiąc się w łotra? Czemu jego serce nieco skute lodem przepełniały promienie słońca? Zadając mu te pytania tylko cisza była odpowiedzią. Spytała zatem inaczej. Kim tak naprawdę jest? Tajemniczy osobnik zdjął maskę, pokazując swoją tożsamość. Rose była w szoku. Nic dziwnego, gdyż jej odczucia były prawdziwe. Chłopak opowiedział jej, iż to klątwa rzucona przez wiedźmę. Wszystko przez to, że rodzice jego zniszczyli wioskę pełną ludzi. Żyjących uczciwie. Szukał pomocy, aż zamierzał pogodzić się, że będzie zarówno bohaterem jak i wrogiem ludu. Dziewczynka podeszła do małej biblioteczki, próbując odnaleźć zaklęcie, które złamie urok. Chłopak prosił, żeby go nie szukała, gdyż takie coś nie da się zniszczyć paroma słowami. Zignorowała jego wypowiedź, skupiając się na jego wzroku. Wyemanowała energię w dłoni. Prosiła, aby zaufał jej, choć takie czary robiła pierwszy raz. Tony zgodził się, podchodząc bliżej. Poczuł coś dziwnego, kiedy moc dziewczyny dotknęła serca. Lód pękał, zaś promienie słońca roztapiały zimno. 
Po chwili twarz chłopaka uległa zmianie. Zupełnie tak, jakby ta druga połowa odeszła w zapomnienie. Chciał podziękować, lecz nawet nie zdążył wypowiedzieć tych słów, opadając z sił. Rodzice na dźwięk huku zjawili się błyskawicznie w pokoju. Od razu zarzucili córkę pytaniami. Ona nie powiedziała nic. Tylko wskazała na bohatera. Dorośli bez słowa zabrali go tam, gdzie jego miejsce. Do domu. 
Na następny dzień Tony obudził się. Czuł przyjemną różnicę. Wychodząc do ludzi rozpatrywał się za dziewczyną. Ich spojrzenia się spotkały. Obdarowali się uśmiechem. Koniec.
~~~~~~***~~~~
Bajeczki są krótkimi formami na rozgrzewkę. Chciałam wrócić do pisania. No i... udało się. Jednak nie da się pisać w spokoju. Pozdrawiam wszystkich, którzy lubią wbijać w najlepszym momencie.

Bajeczka: Obietnica

0 | Skomentuj

Ciężko jest żyć po stracie najbliższej ci osoby. Tony z trudem znosił bycie sierotą. Długo czekał w sierocińcu, aż wreszcie ktoś się pojawił. Rodzina Rhodesów. Pamiętał ich. W końcu Rhodey chodził z nim do przedszkola. Cieszył się, że mógł go ponownie spotkać. Oboje wydorośleli. Nie byli tymi samymi dziećmi co wtedy. Każde o innych cechach, ale jedna rzecz się nie zmieniła. Nadal byli przyjaciółmi. Tony nie wiedział co mu powiedzieć. Roberta załatwiła wszelkie papiery i w trójkę udali się do domu. Miał swój własny pokój. Mógł go urządzić jak tylko chciał.
Przez pierwsze dni siedział tylko tam. Jedzenie zanosili mu na górę. Za każdym razem przepraszał ich za swoje zachowanie, ale nikt nie miał mu tego za złe. 
Kolejne dni były łatwiejsze do przetrawienia. Nawet wyszedł z domu, aby porozmawiać z przyjacielem. Dowiedział się wiele o tym, ile go minęło. Oczywiście nie obyło się bez wspomnienia o wypadku. Na to wspomnienie pojawił się ból w klatce piersiowej. Nie mógł oddychać. Przeżywał to samo piekło na nowo. Rhodey widząc go w takim stanie zabrał do szpitala. Odpowiedni lekarz zajął się nim, podając leki. Chłopak przespał resztę dnia. Roberta była zła na syna, że mu mówił o tak trudnych rzeczach. Doktor Yinsen jedynie obserwował nastolatka. Wiedział, że wiele przeszedł i potrzebował pomocy. Nie tylko medycznej. Z tego też powodu poprosił Victorię Bernes o konsultację. 
Kobieta na następny dzień zjawiła się. Rozmawiała z chłopakiem, próbując mu pomóc. Niestety, lecz on zamknął się na nowo. Nie dopuszczał do siebie nikogo. Ho nie widział, aby go trzymać dłużej w szpitalu, bo serce biło rytmem. Serce tak, lecz nie życie. 
Mijały kolejne dni, a Tony przestał rozmawiać. Nie jadł, nie pił. Tylko raz na jakiś czas wychodził do łazienki. Dobijał go fakt, że nie mógł nic zmienić. Obwiniał się, bo gdyby nie stworzyłby zbroi, jego ojciec nie musiałby z nim lecieć do domu. Nie byłoby żadnego powodu. Miał dosyć całego życia, a koszmary wracały, mieszając mu w głowie. 
Po następnych dwóch stracił głos. Wielka gula pojawiła się w gardle i nic nie mógł z siebie wytłumić. Pewnej nocy zbudził go alarm z bransoletki. Niby czuł ten ucisk w klatce piersiowej, ale był na ból obojętny. Jednak nie jego bliscy. Tym razem Roberta interweniowała. Widziała, że musiał naładować implant, dlatego zabrała go na rękach do laboratorium. Zbroja była ukryta, więc nie widziała sekretu. Położyła go na kanapę, podłączając mechanizm do ładowania. Jednak to nie działało. Chłopak odpłynął. Ledwo był wyczuwalny puls. Kobieta zastanawiała się o co może chodzić. Była przerażona, więc zabrała go do szpitala.
Yinsen natychmiast wziął chłopaka na zabieg, stymulując bicie serca. Chciał je przywrócić do porządku. Nie udawało mu się, więc po godzinie powiedział diagnozę. Tony umiera. Serce kobiety rozdarło się na milion kawałków. Mogła tylko patrzeć, jak znika jego życie. 
Nagle nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Lekarz starał się jak mógł go uratować, ale ta walka była przegrana na samym początku. Nie powiedział tego nikomu i zatrzymał to w sekrecie. Tony poprosił go o coś, gdy dowiedział się, że życie z implantem będzie naprawdę trudne. I zrobił to. Ulżył mu w cierpieniu.

Bajeczka: Na śmierć i życie

0 | Skomentuj

Po ukończeniu Akademii Jutra, cała trójka przyjaciół spełniła swoje marzenia. Od tamtej pory zostali rozdzieleni, choć kontakt telefoniczny i weekendowe spotkania w zbrojowni pozostały aktualne. Jak co wieczór Tony majstrował coś w firmie, lecz nie zbroję, a zwyczajny wynalazek, który mógłby być przydatny w medynie. Głównie na tym skupił działania Stark International.
Gdy nastał zmrok, chłopak zdecydował się wrócić do domu. Sprzątnął narzędzia do skrzynek, zaś technologię pozostawił na stole przykrytą płachtą. Mieszkał niedaleko budynku, dlatego nie spieszył się z wychodzeniem. Posprawdzał ostatni raz czy wszystko wziął ze sobą oraz zabezpieczył.
Nagle usłyszał dźwięk piły tarczowej oraz samego oponenta, który przebił się przez okno. Wystraszony ujrzenia nemezis schował się za biurkiem. Nerwowo czekał, aż odleci. Nawet nie miał pojęcia co go tu sprowadziło. Jego serce biło mu jak szalone i wciąż potrzebował implantu do podtrzymywania życia. Na szczęście nie odezwało się przypomnienie. Jednak to mogło się zmienić w każdej chwili. Kątem oka dostrzegł plecak ze zbroją. Powoli ruszał, kryjąc się za szafkami.
Już był blisko zbroi, aż oberwał w plecy. Został rzucony o ścianę, zaś ból dotkliwie był odczuwalny w kręgosłupie. Whiplash był zaskoczony, widząc go. Nie spodziewał się, iż ktoś o tak później porze będzie jeszcze w pracy. Mimo wszystko, nie zmienił swojego celu. Anthony zapytał wroga wprost o co mu chodziło. Ten jedynie zaśmiał się i odparł, że szukał Iron Mana. No i go znalazł. Uradowany tym faktem chwycił nastolatka biczami, nalegając na kapitulację. W przeciwnym wypadku ktoś ucierpi. To przeraziło chłopaka, lecz nie szarpał się. Każde wyładowanie z biczy mogło uszkodzić mechanizm. Czekał na odpowiedni moment do ucieczki. Wtedy go olśniło. Mógł wygrać.
Podczas kiedy biczownik opowiadał jak najdłużej smażył człowieka, aż umarł, Stark wykorzystał rozproszenie myśli i kliknął na bransoletkę. Momentalnie zbroja poleciała, łącząc się z pilotem. Whiplash był pod wrażeniem sztuczki i tylko czekał, aż będzie mógł się z nim zabawić. Geniusz jedynie uśmiechnął się pod maską. Przygotował całe uzbrojenie.
W ten sposób rozpętała się walka. Ciągle strzały repulsorów niszczyły półki w laboratorium, zaś bicze jedynie siekały meble na kawałki. Mnóstwo szkła, drewna oraz metalu znalazło się na ziemi. Żadna ze stron nie zamierzała odpuścić. Chcieli to zakończyć raz na zawsze. Nawet kosztem życia. Oboje wiedzieli, że taka możliwość istniała przy każdej walce. Byli przygotowani na największe poświęcenie.
Kiedy Tony przebił się z nim przez jedną ze ścian, zbroja zasygnalizowała o doładowaniu implantu. Moc powoli schodziła na rezerwy. Wystrzelił mini pociski naramienne, ukrywając się. Próbował jakoś znaleźć siły do pokonania przeciwnika. Teraz kapitulacja nie wchodziła w grę.
Tymczasem Rhodey zbudził się na dźwięk telefonu. Nie był to przypadek, gdyż pancerz wysłał mu sygnał, dając mu do zrozumienia, że użytkownik był zagrożony. Bez największego namysłu pobiegł do zbrojowni, siadając na fotelu. Wezwał Pepper do pomocy. Ta jedynie odparła, że się zjawi.
Dziesięć minut później, przyjaciółka dotarła na miejsce. Na wstępie spytała o sytuację. Histeryk nie miał dla niej dobrych wieści, ponieważ walka nadal trwała, zaś zbroja chodziła na rezerwach, które bardziej przeciążały serce. Dziewczyna kazała mu zawrócić Tony’ego do zbrojowni, bo inaczej sama tam poleci i zajmie się draniem, który tak dotkliwie spuszcza Iron Manowi łupnia. James nalegał, żeby czekała na rozwój wydarzeń. Patricia obawiała się najgorszego. Przegryzała wargę ze zdenerwowania, a Rhodes jedynie zachowywał spokój. To była jedna z akcji Iron Mana. Tak jakby.
Niespodziewanie usłyszeli głos Tony’ego. Wyczerpany oraz z resztkami energii. Moc spadała coraz niżej, aż przeszła na stan krytyczny. Poprosił ich, aby nic nie robili. Ukochana nie godziła się na to. Błagała, żeby pozwolił sobie pomóc i powiedział, gdzie się znajduje. Stark uznał, że to już nie ma żadnego znaczenia, bo zaraz będzie po wszystkim. I na tym kontakt się urwał. Przerażeni spoglądali na czerwony pasek mocy. Wraz z nim w pancerzu włączył się alert medyczny. Ostatkami sił strzelał w Whiplasha, co w paru miejscach miał uszkodzone ręce. Jednak nadal miotał biczami po każdej stronie. Śmiał się, bo czuł nadchodzące zwycięstwo. Komputer Mark II ponownie zaalarmował o bardzo niskiej mocy i zaleceniu doładowania implantu. Chłopak pragnął skończyć z wrogiem. Wyrzucał mu, że zniszczy go za to co zrobił jemu i jego rodzinie. Za każdą osobę uderzał pięściami w przeciwnika, aż miał coraz to gorsze problemy z oddychaniem. Nawet kawałki żelastwa odpadały z ciała, pozostawiając buty, rękawice, napierśnik oraz hełm. Reszta znalazła się na ziemi. Ostatni cios uderzył z unibeamu, dziękując biczownikowi za to jakim był przeciwnikiem. Po sługusie Fixa zostały tylko zniszczone części ciała. Nastolatek ucieszył się, że wygrał. Wiedział, iż to był koniec. Z tymi słowami upadł na podłogę. Pepper była wściekła, dlatego sama poleciała na miejsce jako Rescue. Zdołała jakoś namierzyć bohatera. Wleciała do środka, namierzając słabą sygnaturę zbroi.
Kiedy podleciała do herosa, mogła sama przyznać, że umierał. Jakikolwiek z nim kontakt był utrudniony. Leżał bez życia. Dziewczyna wykonała pełny skan. Po usłyszeniu diagnozy zaczęła uciskać klatkę piersiową. Nie miało to dla niej znaczenia czy zmiażdży mu żebra. Chciała go ocalić. Za wszelką cenę. Zdjęła mu hełm, żeby wykonać oddechy ratownicze. Błagała go, aby walczył, bo jego misja nie dobiegła końca. Jej wysiłek nic nie dawał, a ona załamanym głosem robiła to dalej. Dopiero jak Rhodey powiedział jej, że bez działającego mechanizmu serce nie ruszy, Rescue przyłożyła repulsor, oddając sporą część energii. Miała nadzieję, że to wystarczy.
Nagle chłopak zaczął gwałtownie oddychać, aż się uspokoił. Był bezpieczny. Pepper ochrzaniła go za bycie bezmyślnym idiotą, bo działał bez planu. Chłopak wyjaśnił, że został zaatakowany w pracy i z pakowaniem się w kłopoty nie miał nic wspólnego. Spytał się do ilu agencji się włamała, żeby go odnaleźć. Nastolatka nie zdradziła tego, ponieważ sam znał odpowiedź, a dla niego mogłaby i zhakować wszystkie. Przytuliła go, ciesząc się, że wrócił. Chwyciła go na ręce i poleciała z nim do zbrojowni. W jej ramionach zasnął.
Po dotarciu na miejsce, syn prawniczki zajął się rannym, opatrując wszelkie obrażenia, a następnie podpiął implant do ładowania. Pochwalił gadułę za jej działania. Zasługiwała na miano Rescue już od dawna. Odłożyła swój pancerz do komory, siadając przy kanapie, gdzie leżał chory. Chwyciła go za rękę, dając mu siły, aż sama usnęła. James przykrył ją kocem, a on sam zasnął spokojnie.

Bajeczka: Test

0 | Skomentuj

Tony obudził się z koszmaru, zlewając się potem. Roberta natychmiast wbiegła do pokoju z obawą o zdrowie chłopaka. Ten tylko uznał, że to tylko kolejny koszmar z wielu. Kobieta usiadła na skraju jego łóżka i przytuliła. Uspokajała, że to tylko wymysł wyobraźni i nic złego nie ma prawa się zdarzyć. Nastolatek podziękował jej za te kojące słowa. Prawniczka uśmiechnęła się, życząc kolorowych snów, a następnie wyszła z pokoju. Geniusz próbował zasnąć. Nie mógł. Ciągle bał się zobaczyć ten sam obraz grozy.
Gdy nastał poranek, dzieciaki zeszły na śniadanie, biorąc ze sobą plecaki pełne książek. Zjedli parę tostów, a do szkoły spakowali kanapki przyrządzone przez panią Rhodes. Razem wyszli z domu i pojechali do Akademii Jutra. Jak mogli się spodziewać byli już wszyscy. Szczególnie Pepper, która swoim wejściem smoka przyprawiła ich o zawał. Tony przyznał, że któregoś dnia wpędzi go do grobu. Gaduła zachichotała, uspokajając klasowego Einsteina, iż nigdy nie zrobi mu krzywdy, bo przecież wtedy nie miałaby od kogo ściągać na macie czy fizyce, której nienawidzi, a liczenie wiązało się z torturą dla jej artystycznego mózgu pełnego dziecinnej wyobraźni.
Gadulstwo przerwał dzwonek, ogłaszający początek pierwszych zajęć. Każdy zajął swoje miejsce. Lekcje mijały wraz z przerwami, które tradycyjnie spędzali na dachu. Anthony z trudem rozmawiał, bo nadal widział przed sobą najczarniejszy scenariusz. Wszelkie pytania o samopoczucie olewał. Nie zamierzał nikogo martwić, dlatego od razu po lekcjach udał się do zbrojowni. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby pozostała dwójka nie ruszyła tam zaraz za nim. I tak został zmuszony do wyrzucenia obaw z siebie.
Gdy stanęli przy nim, czekali na wyjaśnienia. Zawsze martwili się o niego, a milczenie tylko potęgowało strach. Geniusz westchnął ciężko i zaczął im opowiadać swój sen. Powiedział, że widział jak patrzył na ich śmierć i nie potrafił nic zrobić przez brak mocy w zbroi. Ostatnie słowa wypowiadał z drżeniem ciała. Dziewczyna chwyciła go za rękę, mówiąc z uśmiechem, że nikogo nie straci. Rhodey dodał od siebie, wypowiadając te same słowa co prawniczka poprzedniej nocy. Te, które skłoniły go do walki z mrocznym umysłem.
Po chwili jego przyjaciele zniknęli w słupie światła. Stark nie był w stanie wyjaśnić sobie tego zjawiska, aż sam został wciągnięty przez nieznaną energię kosmiczną. Ocknął się na arenie w innej galaktyce. Od razu zaczął zadawać kluczowe pytania, szukając najważniejszych odpowiedzi. Obcy nie odpowiedzieli mu nic. Jedynie krzyczeli z trybun, aby walczył. Jako że był bez zbroi, nie mógł liczyć na swoją technologię.
Nagle odezwał się tajemniczy głos, odbijający się echem. Miał wrażenie, że tylko on go słyszał. Kazał mu stoczyć bój z wewnętrznym strachem jaki objawiał się w jego snach przez wiele lat, odkąd został Iron Manem. Tony nadal nie pojmował całej próby. Obcy nie wyjawił mu nic więcej. Jedynie powiedział, że od tego zależało jego życie. Na te słowa pojawiła się platforma z uwięzionym bratem, który miał odbieraną energię życiową przez kryształ. Chłopak błagał, aby go nie zabijali. Z trudem patrzył jak cierpiał. Anonimowa postać nalegała na brak ruchu, gdyż w ten sposób mógł przejść wyzwanie. Musiał patrzeć na agonię przyjaciela. Nadal nie zgadzał się na to, aż zmusił swoje ciało do ruchu. Im bliżej był platformy, tym głośniej słyszał krzyk.
Gdy był w połowie drogi, został potraktowany prądem, przez co upadł. Zwijał się, ściskając ręką za mechanizm. Czuł niewyobrażalne piekło. Z ciężkim oddechem patrzył jak ciało Rhodesa rozsypywało się na małe drobinki, aż nie zostało po nim nic. Z wyjątkiem ubrań. Nastolatek wrzasnął, a po policzku spłynęła łza. Był wycieńczony, a to był dopiero początek.
Podczas kiedy zbierał siły na wstanie, kątem oka dostrzegł inną postać przypiętą do stołu. Nie był to nikt inny jak jego ukochana. Nieznany twórca testu wyznał, że prawdziwa próba stoi przed nim, jeśli największym lękiem jest obawa przed stratą miłości. Rozwścieczony postawą „kata” podniósł się, zaciskając pięści. Uznał, że tak łatwo nie przegra. Że nie straci kolejnej bliskiej mu osoby. Pełny niezłomnej woli podchodził do rudzielca, choć ciągle był pieszczony sporą dawką energii. Nogi uginały się przez cierpienie serca, ale i nawet taka słabość nie skłoniła go do zaprzestania działań.
Po tym jak znalazł się przy nastolatce, próbował uwolnić ją z uwięzi. Przypłacił to… kolejną torturą dla ciała. Cały prąd przeszedł po nich. Patricia rozpadła się przez to szybciej. Tylko wypowiedziała imię bohatera, znikając w kosmicznym pyle. Zdruzgotany stratą kolejnej osoby utracił siły. Było mu obojętne czy zdał test, a może go oblał. Jednego był pewien na sto procent. Życie bez tej dwójki nie miałoby tego samego smaku. Błagał obcego o zwrócenie ich, skoro tak łatwo zabrali te życia. Błagał, stawiając na szali swoje istnienie. Tajemniczy głos nie zgodził się na to, ponieważ powód okazał się bardzo banalny. Nikt nie zginął. Geniusz był w szoku. Spoglądał na kosmos, obserwatorów z areny oraz na to co zostało po jego bliskich. Szok oraz niedowierzanie zmieszało się ze sobą.
Nagle dostrzegł hologram, który był dowodem na słowa testera. Widział jak Rhodes oraz Potts siedzieli w swoich domach, zajmując się sobą. Histeryk z książką w ręce, zaś gaduła bawiła się bronią od ojca, śmiejąc się, że zniszczy wszystkich. Na ten obraz chłopak łagodnie uśmiechnął się. Poczuł ulgę. Poprosił o powrót do domu, gdyż mógł żyć. Nieznajomy z przykrością oznajmił, iż nie może tego zrobić przez oblanie testu. Z każdej strony ciało Tony’ego oberwało promieniowaniem kosmicznym. Na chwilę mogli usłyszeć jego agonalny krzyk, ponieważ umarł w kilka sekund. Serce zaprzestało pracy, zaś rozrusznik wypadł na ziemię. Jednak ciało nie rozpadło się w drobinki. Promienie wypaliły wszelkie organy od środka, zostawiając tylko fizyczną formę. Wyrzucili go w otchłań kosmosu, gdzie zamarzło.
Po zakończeniu testu, twórca pojawił się we własnej osobie, dziękując wszystkim za pomoc. Posprzątali cały bałagan. Jeden z obcych spytał go o kolejną ofiarę. Mężczyzna wyszedł z cienia, utwierdzając zgromadzonych, że to nie ma znaczenia. Liczył się dla niego fakt, iż dostał to czego pragnął. Śmierci odwiecznego wroga, który za każdym razem mieszał się w jego przeznaczenie. Silnie zbudowana postać w czarnej zbroi podeszła do miejsca skąd mogła widzieć dryfujące ciało przeciwnika. Z uśmiechem pod maską spojrzał na swoje pierścienie mocy.
Po chwili sam zniknął wraz z areną, bo Thanos zniszczył galaktykę.

~~~~~***~~~~~
Inspirowane Infinity War. Teraz nieco przyspieszę i będę dawać po dwie notki.

Bajeczka: Ostatnia minuta

0 | Skomentuj
                

Tony zszedł z Rhodey’m na śniadanie. Zjedli grzanki przyrządzone przez Robertę. Tak im zasmakowały, że nie chcieli odrywać się od talerza. Jednak szkoła wzywała, więc podziękowali jej i poszli na lekcje. Histeryk był w swoim żywiole już na pierwszej godzinie przez wykłady na temat Pearl Harbor. Nawet rozpoczął swoją wymianę myśli z profesorem, przez co uczniowie momentalnie zasypiali. Wszyscy poza Tony’m. Ciągle nasłuchiwał raporty policyjne, szukając kłopotów. Nie było nic niezwykłego, dlatego odpuścił.
                Gdy lekcja skończyła się z bólem głowy u wychowanków Kleina, cała trójka postanowiła zjeść lunch na dachu Akademii Jutra. Nie było tam nikogo, więc rozmawiali bardzo swobodnie. Pepper wpierw uderzyła panikarza w głowę. Ten ze złością spojrzał na nią, żądając wyjaśnień. Rudzielec wypowiedział się o tym w niecałą minutę, opisując w głośnej tonacji głosu jak bardzo miała ochotę go ukatrupić za te „nieludzkie” tortury” dla mózgu i uszów. Geniusz lekko uśmiechnął się. Świetnie się bawił, słuchając ich sprzeczki.
                Nagle chłopak otrzymał alarm ze zbrojowni, zaś komputer wysłał na jego komórkę wszelkie dane o tym. Przeprosił przyjaciół i wybiegł. Oboje nie mieli bladego pojęcia, z kim musiał się zmierzyć. Byli zmuszeni zostać w szkole ze względu na surowych oraz stanowczych rodziców. Zdawali sobie sprawę, że z prawniczką i agentem FBI nie mają szans na wygraną. Posłusznie siedzieli na angielskim, choć błagali o dzwonek. Syn Roberty siedział jak na szpilkach. Bał się, że Iron Man wpadł na trudnego przeciwnika, a już nieraz mierzył się z takimi oponentami, którzy prawie posłaliby go do piachu.
                Podczas, gdy oni walczyli o przetrwanie na nudnych zajęciach, bohater już rozpoczął swój pojedynek z wrogiem. Nie walczył z jednym. Był uderzany z każdej strony przez bicze Whiplasha, blastery Ducha, rakiety Iron Mongera, a nawet miażdżony stopą Crimson Dynamo. Heros z trudem odpierał ataki. Walczył ostatkami sił, lecz coraz gorzej je znosił. Jego serce chciało… poddać się. Skapitulować, ale on nie zamierzał paść trupem. Zaryzykował, uderzając z olbrzymiego ładunku elektromagnetycznego. Od razu zostali odrzuceni daleko. Zjawa zaśmiała się i stwierdziła, iż jeszcze nie skończył z Anthony’m. W ułamku sekundy zabójca Mr. Fixa także odpuścił. Pozostali giganci, a Mark I nie nadawała się do dalszego boju. Wszelkie funkcje wyświetlały się na czerwono, zaś oddychanie przychodziło mu z trudem.
                Gdy użył unibeamu, energia zbroi spadła niebezpiecznie nisko. Walczył na rezerwach, którego zasilanie zostało zaczerpnięte z implantu.
                Niespodziewanie oberwał mini bombami w kręgosłup. Próbował się odwrócić, lecz było za późno na jakiekolwiek manewry obronne. Poddał się i włączył autopilota. Zaczął lecieć do zbrojowni. Jednak nie wiedział, że potyczka nadal się miała końca.
                Po dotarciu do bazy, odłożył pancerz. Upadł na ziemię, lecz powoli czołgał się do ładowarki. Czuł jak klatka piersiowa była w ogniu. Na szczęście zdołał zdjąć koszulkę i podpiąć mechanizm. Leżąc czekał na koniec procesu. Planował zbudować lepszy pancerz. Bardziej odporniejszy na poważne uszkodzenia. W głowie widział schematy Mark II.
                W trakcie ładowania nie spodziewał się kłopotów. Pragnął odpocząć po dość intensywnym wysiłku. Z tego też powodu złoczyńcy sprawnie weszli na teren fabryki. Śledzili całą trasę zbroi, więc nie pozostało im nic innego jak tylko działać. Dynamo oraz Stane podłożyli ładunek wybuchowy blisko metalowych drzwi. Najemnik uśmiechnął się, ponieważ Iron Man będzie tylko historią, a do tego wystarczyła minuta. Wrogowie wybiegli na zewnątrz, przygotowując się do celebracji zwycięstwa. Obadiah powiedział im, że chciałby zobaczyć minę dzieciaków na widok ruin. Zjawa przyznała mu, iż długo nie będzie musiał czekać.
                Po chwili, zauważyli nastolatków. Dziewczyna coś opowiadała, lecz nie skupiali się nad jej słowach. Jedynie schowali się, żeby zobaczyć oczekiwaną reakcję.
                Gdy nastąpiła potężna eksplozja, nie była widoczna na zewnątrz. Przyjaciele i tak przestraszyli się. Od razu pobiegli do zbrojowni. Wewnątrz budynku były same zgliszcza. Gruzy, kamienie… Tylko ruiny. Nie słyszeli wynalazcy, przez co strach jeszcze bardziej się nasilił.
                W jednym momencie, dziewczyna wskazała na głowę człowieka. Podbiegli bliżej, widząc Tony’ego zawalonego sporą ilością skał. Rhodes błagał, żeby wytrzymał. Każda próba wyciągnięcia ciała kończyła się fiaskiem. Skały poluzowały się i zaczęły spadać na nich. Patricia w porę zablokowała ich drogę, używając plecaków. Opanowała sytuację. Nalegała, aby panikarz zadzwonił po karetkę. Nie musiała powtarzać dwa razy, gdyż sam pomyślał o tym samym.
                Nagle ranny obudził się, dotykając ręką telefonu, zakazując im wzywania pomocy. Przyjaciółka krzyczała z bezradności, a strach powoli przejmował nad nią kontrolę. Chłopak z trudem mówił. Kazał uciekać, bo i tak już było za późno na ratunek. Rhodey za te słowa miał ochotę mu przyłożyć, lecz powstrzymał się. Ponowił próbę dzwonienia. Stark nie odpuścił. Zdołał zrzucić komórkę z jego rąk, aż urządzenie przestało działać. Z żalem czekali na najgorsze. Wreszcie przyznali rację geniuszowi, bo polegli. Polegli razem z nim. Iron Man nie pojął ich słów.
                Gdy usiedli obok niego, zrozumiał przekazany komunikat. Chwycili się za ręce, a łzy spływały po policzkach. Przyznali, że wolą zginąć razem z nim niż żyć bez niego. Córka Virgila w płaczu wymieniała listę tego, czego osiągnęli. Nastolatek uśmiechnął się do rudej, prosząc o zatrzymanie łez. Poprosił o uśmiech. Chciał ich zapamiętać z pozytywnymi emocjami. James zgodził się, dzieląc tym ciepłym gestem. Ranny odetchnął z ulgą, czując, że teraz mógł odejść. Pożegnał się z nimi, pogrążając się w nieskończoności pełnej mroku. Byli załamani, widząc ciało bez ruchu, ale nadal uśmiechali się. On sam wysyłał im ciągle taką odpowiedź.
                Nie minęło zbyt wiele czasu, aż zapora pękła. Gruzy spadały na ich głowy. Oponenci blaszaka byli gotowi na świętowanie wielkiego sukcesu sojuszu. Zniknęli, a wraz z nimi cała fabryka doszczętnie zawaliła się. Nie było nic do ratunku. Tak pomyśleli strażacy, próbując odnaleźć ocalałych. Długo przekopywali ruiny. Kamień po kamieniu, aż natrafili na jednego osobnika. Usłyszeli jak rozrusznik serca sam wznowił działanie, zaś jego światło oświetlało ich twarze. Mogli to nazwać cudem. Cud czy nie, radość trwała krótko. Serce Tony’ego znowu przestało bić. Ratownicy wyciągnęli go, odkrywając pozostałych. Jeden z lekarzy podszedł ocenić ich stan. Ciało Rhodesa było martwe, dziewczyna podzieliła los przyjaciela, zaś Anthony Edward Stark… miał słaby puls. Tylko czy opłacało się ratować chłopaka? W końcu stracił tych, którzy zastąpili mu rodzinę. Doktor próbował swoich sił w ustabilizowaniu stanu. Jednak bunt przez zniszczony wspomagacza do serca utrudniał mu to zadanie. Wielokrotnie reanimował nastolatka. Podawał leki, a nawet stosował niewielkie wyładowanie z defibrylatora. Cały wysiłek… poszedł na marne. Służby z trudem zakończyły akcję. Lekarz wypisał karty zgonu, a następnie dotarł do domu Rhodesów. Tak się składało, że Roberta siedziała tam z Virgilem nad jedną ze spraw.

                Po usłyszeniu pukania, od razu otworzyła. Nawet nie zdążyła się przywitać. Nie zdołała nic powiedzieć. Na słowa o stracie dzieci rozpłakała się. Świat stracił bohatera, zaś rodziny pozostały bez swoich pociech. To najgorszy los jaki mógł ich spotkać. I niestety, ale z tego koszmaru nie potrafili się obudzić. Stał się dla nich rzeczywistością.
~~~~~***~~~~~
Przepraszam za formatowanie, ale jak zwykle trolle są wszędzie. Kopiowanie z jednego na drugie się nie sprawdza. Tak czy owak to była ostatnia bajeczka, która została do tej pory napisana. Teraz pora na opko.
PS: Jeśli macie jakieś pomysły albo chcielibyście udostępnić swoje prace to chętnie je tu umieszczę i podpiszę, że należą do was.

Bajeczka: Światło serca cz.2

0 | Skomentuj


Tony dość długo dochodził do siebie po operacji. Jednak dzięki przyjaciołom oraz agentom T.A.R.C.Z.Y. zdołał w miesiąc wrócić do normalnego życia. Teoretycznie normalne, gdyż znowu był w domu i chodził do szkoły. Jednak nie zrezygnował z bycia Iron Manem. Policja, a nawet jednostki FBI nie potrafiły same ogarnąć chaosu, zaś ludzie Fury’ego zajmowali się kryzysami w kosmosie.
Gdy siedzieli w klasie, chłopak nie potrafił pogodzić się z tym jak łatwo Kontroler miał nad wszystkim przewagę. Nie chciał, aby ta sama sytuacja się powtórzyła. Pepper spytała się go o prowadzoną lekcję, gdyż nic z niej nie rozumiała. Geniusz błądził myślami, więc skusiła się o szturchnięcie go. Lekko odskoczył, przerażając się na widok dziewczyny, która w dość długiej wypowiedzi wyjaśniła, czego nie rozumie. Wyszło na jaw, że wszystkiego. Nastolatek uśmiechnął się blado, tłumacząc pierwsze pojęcia. Rudzielec zdołał pojąć kilka z nich, aż wybawił ich dzwonek.
Po znalezieniu się przy szafkach, Rhodey wyjawił swoje zmartwienie, pytając się o jego samopoczucie, bo kłamać to on dobrze nie potrafił. Patricia także potwierdziła przypuszczenia przyjaciela. Obaj martwili się o niego. Szczególnie, że reaktor zastąpił mu całkowicie serce i jeśli któryś z wrogów go uszkodzi, to umrze. Stark uspokoił ich, ponieważ do tego nie dojdzie. Całą trójką wrócili do domu. Udali się w jedno miejsce. Do fabryki. Całą drogę przebyli w milczeniu.
Już mieli wejść do środka, aż chory zatoczył się. W porę złapał go brat, zanosząc do zbrojowni. Położył na kanapie. Widział, że był bardzo zmęczony, więc uspokoił się, uznając to za powód omdlenia. Przykrył Tony’ego kocem, natomiast wszelkie alarmy o zagrożeniach wyłączył poprzez jeden ze specjalnych protokołów. Potts nie ukrywała, iż to było dla niej przerażające. Zdradziła co czuła przez ostatnie tygodnie. Jak strach zawładnął ciałem, kiedy patrzyła na to wszystko z przerażeniem. Ciągle miała wrażenie, że to tylko zły sen i wkrótce się z niego otrząśnie. Jednak on trwał nadal.
Niespodziewanie zadzwoniła Roberta. Poprosiła, aby pojawili się na obiedzie. Syn prawniczki bez krycia przyznał się, ponieważ zadzwoniła w niewłaściwym momencie. Kobieta zmartwiła się, dlatego zapytała o powód tak słabego głosu. Histeryk wyjaśnił w skrócie. Wystarczyło powiedzieć kto jest winny, a więcej słów nie trzeba było wyduszać z gardła. Od razu pobiegła do nich.
Po kilku minutach, znalazła się na miejscu. Widziała jak geniusz ledwo oddychał, a nikt nie wiedział, iż przyczyna była w rzeczywistości inna. Bardziej niebezpieczna. Organizm buntował się, odrzucając wszczepiony mechanizm. Pani Rhodes była bezradna. Chciała jakoś pomóc swojemu wychowankowi, lecz jedyny lekarz, który mógłby mu pomóc, odszedł w zaświaty. Jednak Pepper nie zamierzała pozwolić odejść Iron Manowi. Włamała się na częstotliwość T.A.R.C.Z.Y., krzycząc po generale, żeby zjawili się na Ziemi, a nie dryfowali w kosmosie. Fury podał jej lekarza do słuchawki co ostatnio zajmował się bohaterem. Rozmowa z nim nic nie dała. Jedynie zniszczyła… nadzieję.
Kilka sekund po zakończonej rozmowie, z oczu dziewczyny wylały się potoki łez. Była przerażona, ale przekazała im wieści. Z trudem powiedziała te dwa słowa: Tony umiera. Nie to pragnęli usłyszeć, lecz musieli zaakceptować jego los. Mogli jedynie czekać. Załamana nastolatka wybiegła z bazy, uciekając z dala od miejsca, jakie przypominało jej, że przez tożsamość Iron Mana, Anthony Edward Stark wykopał sobie grób.
Kiedy chciała się odwrócić, cała fabryka stanęła w ogniu. Wrzeszczała na całe gardło i z przerażeniem wpatrywała się jak żywioł pożerał starą fabrykę. Z tych emocji nogi ugięły się pod nią, aż straciła przytomność.
Po tym jak ocknęła się, dostrzegła helikarier oraz agentów rozproszonych po bazie powietrznej. Obok łóżka dostrzegła Rhodey’go. Żądała wyjaśnień, bo to wydawało się chore. Widziała jak wybuchła fabryka, słyszała słowa specjalisty, a nawet wierzyła, że to koniec. Przyjaciel uspokoił ją, ponieważ to musiał być naprawdę zwariowany sen. Na usta cisnęła się niewyobrażalna lista pytań. Jednak męska wersja Roberty na spokojnie wyjaśniła, że zemdlała z tych wrażeń, więc przenieśli ją do jednej z sali. Dziewczyna była w szoku. Mimo wszystko, odetchnęła z ulgą. Wstała z łóżka, wracając do sali chorego. Ponownie spał co mogła usłyszeć po charakterystycznym chrapaniu. Wzięła głęboki wdech i usiadła na krześle. Chwyciła go za rękę, dając wsparcie. Mimowolnie popłynęły łzy, gdyż cieszyła się, że sen nie był związany ani trochę z rzeczywistością. Ucałowała rannego w policzek i wyszła, promieniejąc szczęściem. Lekarze uznali, że nie musiała dłużej być przykuta do łóżka. Usiadła na korytarzu, dziejąc się swoją radością z Rhodey’m. Chłopak dawał jej poczucie bezpieczeństwa oraz dzięki niemu… nadzieja wciąż nie umarła. Nie zgasła.
Kiedy już chciała wrócić do domu, zauważyła, że przyjaciel krwawił. Po jego twarzy spływała krew, a on stał, jakby nic mu nie było. Przerażona zaczęła biec, szukając pomocy. Zawróciła, gdy dźwięk kardiomonitora z sali Anthony’ego piszczał bardzo głośno. Nie miała pojęcia co się wyprawiało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie rozróżniała fikcji oraz rzeczywistości. Stanęła w miejscu, rozglądając się nerwowo na boki.
I wtedy usłyszała czyjś diaboliczny śmiech. Ten śmiech mógł należeć tylko do wyłącznie jednej osoby. Wszystko stało się dla niej jasne. Była uwięziona w innym świecie.
Nagle cały obraz rozsypał się w piksele. Obudziła się w bazie A.I.M. O dziwo poza nią znaleźli się też inni niewolnicy Kontrolera. Jej przyjaciele. Nawet Happy. Była przerażona. Nalegała na wyjaśnienia. Mężczyzna jedynie pogratulował wytrwałości, a dzięki niej wie jak zabić Tony’ego. Wskazał na krzesło z unieruchomionymi kończynami Starka. Kazała go wypuścić. Pszczelarze zrobili to, zaś nieprzytomne ciało zamierzali przenieść do innego pomieszczenia. Błagała na kolanach, żeby uwolnił ich wszystkich, a sama dobrowolnie się podda. Sandhurst jedynie uśmiechnął się, podchodząc do niej. Powiedział, że to już koniec. Nastolatka coraz bardziej nie wierzyła co się dzieje. Twarz wroga zmieniła się na… Iron Mana, który położył jej rękę na ramieniu. Prosił o zaufanie, gdyż zabiera ją do domu. Ona czuła się pogubiona. Tak, jakby uciekła z oddziału dla ludzi o postradanych zmysłach. Żadne słowa do niej nie docierały. Ponownie upadła, pogrążając się w czerni.
Po tym jak się ocknęła, znajdowała się w zbrojowni. Geniusz wyjaśnił jej na spokojnie, że zrobił dla niej symulację. Nie pamiętała tego, lecz sama wyraziła na to zgodę. Geniusz powiedział, że zdała test. Przyjaciele pogratulowali jej, a ona z furią rzuciła się na niego. Biła pięściami, krzycząc, aż zaczęła płakać. Cieszyła się, że wszystko z nim było w porządku. Chłopak przeprosił ją. Wręczył model zbroi specjalnie zaprojektowany dla niej, a ten test pokazał mu, że Patricia Potts będzie godną następczynią Iron Mana.
~~~~***~~~~
Pisanie w nocy ma swój urok. Jak widać można nieźle namieszać.

Bajeczka: Światło serca cz.1

0 | Skomentuj


Cała trójka siedziała na dachu Akademii Jutra. Jako, że mieli długą przerwę, mogli na spokojnie porozmawiać o sprawach Iron Mana. Nikt inny nie kręcił się po dachu, ale i tak musieli zachować środki ostrożności. Szczególnie, jeśli jeden z uczniów mógłby udawać sen, a tak naprawdę robiłby coś innego.
Gdy Tony chciał coś powiedzieć, Pepper rozwiązała swój język, opowiadając o ostatnich wydarzeniach. Wspomniała o tym jak jego własna zbroja próbowała ich wszystkich pozabijać, MODOK poznał prawdę o sekrecie bohatera, zaś Laser o mało nie przerobił całego świata na popiół. Pod koniec swojej wypowiedzi śmiała się, bo mają bardzo ciekawe życie i nie żałuje tego że jest w drużynie blaszaka.
Po tym jak dzwonek zadzwonił, przyjaciele zeszli na dół. Weszli do pracowni chemicznej. Tam usiedli na swoje miejsca i nikt nie interesował się gadaniną profesora. Wszyscy czekali albo na zbawienny dzwonek, albo na jakieś eksperymenty, które mogłyby na dobrą sprawę rozwalić całą szkołę. W głowie rudzielca tworzył się taki plan, umysł geniusza był zapełniony schematami, zaś mózg histeryka od siedmiu boleści orbitował w kosmicznej otchłani historii.
Nagle usłyszeli alarm. Nauczyciel kazał im wyjść z sali w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Anthony obawiał się, że A.I.M. zaatakowało. No i… wykrakał. To byli pszczelarze, którzy zażądali jednego, a raczej pewnego osobnika. Powiedzieli, że nic nikomu nie zrobią, a bomby, które podłożyli w szkole, nie wybuchną. Warunek był taki: wydać Tony’ego Starka. Chłopak nie był w szoku. Z przerażeniem w oczach wyszedł do agentów. Kontroler złowrogo uśmiechnął się. Poprosił, aby wszyscy go pożegnali, bo już nie wróci. Przyjaciele nie dość, że byli przerażeni, to złość również gotowała się w ich żyłach. Nastolatek powiedział im tylko, że niech nie płaczą, bo to jeszcze nie koniec. Wskazał palcem na umiejscowienie implantu. Oni od razu wiedzieli, jaką wiadomość im przekazał.
Po tym jak pszczelarze zabrali Starka, pozostali zabrali ładunki i zostawili uczniów oraz nauczycieli w spokoju. Rhodey z Pepper natychmiast pobiegli do zbrojowni. Mieli nadzieję, że Tony wiedział co robi.
Podczas kiedy ta dwójka znajdowała się już w bazie, chłopak próbował uwolnić się z rąk agentów. I ten upór kosztował go niewyobrażalny ból. Blaster o sporym ładunku elektrycznym uderzył w klatkę piersiową. Sandhurst zauważył, że to uderzenie bardzo zabolało chłopaka. Podpiął go do krzesła, przykładając elektrody do głowy. Tony z trudem powiedział, że nic mu nie zdradzi. Mogą go torturować ile zechcą, ale prędzej umrze niż czegoś się dowiedzą od niego. Kontroler zaśmiał się, gdyż Stark nie miał bladego pojęcia, że chce czegoś innego. Nastolatek spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Mężczyzna wskazał na jego implant. Powiedział, że takiego źródła mocy potrzebuje do zwiększenia zasięgu broni. Anthony był przerażony, gdyż nie tego się spodziewał po jednym ze swoich wrogów. Jako, że był uwięziony, nie mógł się ruszyć w żadną ze stron. Mógł tylko liczyć na przyjaciół, że dobrze zrozumieli przekazany komunikat. Kontroler rozciął bluzkę, a krzesło obniżył, przygotowując wszystko do operacji. Lampa nad głową, narzędzia różnej maści obok, a także maszyna do kontroli umysłów. Chłopak niespokojnie oddychał, widząc zbliżające się ostrze do rozrusznika. Pierwsze cięcie i już wydał z siebie krzyk. A to był dopiero początek.
Podczas operacji, Rhodey zdołał wysłać zbroję, namierzając komórkę Tony’ego. Pepper zadawała mnóstwo pytań, zastanawiając się nad prawdziwym zamiarem tych „świrów”. James zdawał sobie sprawę, że wkrótce odezwie mu się przypomnienie o naładowaniu implantu, więc muszą jak najszybciej go odnaleźć.
Po kilku minutach, zbroja dotarła w wyznaczone miejsce. Nie umknęło to uwadze pszczelarzy, którzy zaczęli strzelać z broni. Jedno uderzenie impulsem elektromagnetycznym i cała horda naukowców straciła przytomność, a wraz z nią wolę do walki. Rudzielec zerkając przez ramię obserwował poczynania Mark I. Rhodes sterował nią tak, aby być w stanie odbić porwanego. Chciał, żeby jeszcze wytrzymał, bo już po niego idzie. Sam dźwięk agonii brata zaprowadził go do odpowiedniego pomieszczenia. Na fotelu miał możliwość użycia nawet repulsorów. Wykorzystał je do rozwalenia drzwi. Krzyczał przez głośniki zbroi, żeby zostawili Tony’ego w spokoju. Sandhurst zaczął klaskać, gratulując szybkiej reakcji. Odsunął się na bok, stwierdzając, że chyba mu się przysnęło. Pepper nie mogła powstrzymać się od krzyku, gdyż w klatce piersiowej chłopaka nie było implantu, a on sam… był ledwo żywy. Gaduła natychmiast wezwała T.A.R.C.Z.Ę. Przyjaciel groził, że jako drań, zginie z jego ręki. Przed strzałem powstrzymała go broń. Oberwał wiązką, która pozbawiła go części energii. Pancerz padł na ziemię. Furia w synu Roberty narastała z jeszcze większym tempem.
Już miał uderzyć z unibeamu, lecz do środka wparowały jednostki agentów. Rhodey nawet nie miał pojęcia jak córka Virgila Potts przekonała ich do przyjścia w te miejsce. Kontroler poddał się, a reszta została zabrana. Agentka Hill podeszła do rannego, widząc, że mają mało casu. Musiał jak najszybciej być zabrany do Yinsena. Jednak jako, że umarł, to T.A.R.C.Z.A. musiała improwizować. Wzięli rannego na helikarier, pusta zbroja odleciała do zbrojowni, a Roberta od razu dowiedziała się o stanie wychowanka. Była zaniepokojona i z zachowaniem rozsądku pojechała na miejsce wraz z resztą bandy. Usiedli, czekając przed salą na jakieś wieści. Pepper nerwowo chodziło w kółko. Słowa prawniczki o zachowaniu spokoju, o byciu dobrej myśli czy sam fakt, że chłopak wiele zniósł, nie pomogły jej. Kobieta podała przykłady jako dowód silnej woli, czyli sam wypadek oraz większość akcji Iron Mana. Na to ostatnie byli w szoku. Nie wiedzieli, że Tony się jej ujawnił. Prawniczka przyznała, że wreszcie przyszedł do niej i na spokojnie porozmawiali. Wiedziała, że coś ukrywał, ale cieszyła się, bo wreszcie nie musiała się bać. Zdradziła im, że miała wiele dziwnych pomysłów o tym co mógł to być za sekret. Na myśl o ciąży ruda się uśmiechała. Jednak humor nie trwał wiecznie.
Kiedy pojawił się lekarz, cała trójka podbiegła do niego. Nikt nic nie powiedział. To była najgorsza cisza. Tak, jakby właśnie byli na czymś pogrzebie. Specjalista wyjaśnił im bardzo spokojnie, z czym musieli się zmierzyć. Byli zmuszeni wstawić eksperymentalną technologię, która nie przeszła testów. Jednak została zaakceptowana przez organizm, lecz przez pojawienie się komplikacji musieli go pozbawić jednego z organów. Prawniczka chciała zapytać o jakiś narząd była mowa. Na słowo „serce” zbladła. Lekarz uspokoił ich że reaktor łukowy jest bardzo mocny i trudny do zniszczenia. Poza tym, nie potrzebuje ładowania. Pozwolił im wejść do sali chorego. Kobieta nie mogła w to uwierzyć jak Anthony skończył. Mimo wszystko, widziała jak samodzielnie oddychał, a reaktor świecił się delikatnym światłem. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od łez. Przyjaciel przytulił ją, bo już wszystko będzie dobrze. Na te słowa zrobiło się poruszenie w sali. Chłopak obudził się.

~~~~***~~~~
To już przedostatnia bajeczka, a dokładnie jej jedna z części. Mam nadzieję, że was niczym nie zanudzam, bo powrót na bloga był trudny.

Bajeczka: Ostatni sygnał

0 | Skomentuj


Tony jak zwykle przesiadywał w zbrojowni, zaś przyjaciele błagali go , aby odłożył te swoje zabawki i wyszedł z nimi. Mieli wolny weekend od szkoły, a on po raz kolejny wolał coś majstrować. Pepper nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła słowotoku. Pytania o każdy detal nowych aktualizacji przyćmiło myślenie Einsteina. Nawet zapomniał, że musiał też naładować implant. Jednak szybko sobie przypomniał, kiedy odezwał się dość skuteczny alarm w bransoletce. Zakuło go w klatce piersiowej, więc musiał odpuścić. Usiadł na kanapie, podłączając się do ładowania. Nie był zachwycony z tego, lecz wielkiego wyboru nie miał. Rhodey nawet był skłonny do przytrzymania go siłą. Był od niego silniejszy, dlatego też wygrana byłaby po jego stronie.
Nagle odezwał się alarm. Inny niż zwykle, gdyż nieznana sygnatura. Rhodey usiadł w fotelu, sprawdzając źródło. W jednej chwili wywaliło korki. Kilka sekund i była ciemność. Pepper zaczęła łazić i pytać, gdzie oni się podziali, aż padła na podłogę przez kabel. Wkurzona miała ochotę uderzyć w latającą konserwę. Na szczęście prąd błyskawicznie wrócił. Cała trójka nie miała bladego pojęcia co się szykuje. Tony miał pewne podejrzenia.
Gdy skończyło się ładowanie, a męska wersja Roberty sprawdziła czy rzeczywiście tak było, geniusz uzbroił się w zbroję kosmiczną. Przyjaciele nie wiedzieli skąd taki pomysł. Geniusz wyjaśnił im, że problem leży gdzieś u góry. W kosmosie. Gaduła była w szoku i zaczęła nawijać o tym co się ostatnio stało, gdy znalazł się w sferze kosmicznej. Chłopak zapewnił ją, że wróci i szybko załatwi sprawę. Wyleciał ze zbrojowni. Nie wiedział, iż widział ich po raz ostatni.
Po wybiciu się w kosmos, Iron Man zauważył satelitę, która strzelała w kierunku Ziemi jakimś promieniem. Skontaktował się z drużyną, mówiąc im o odkryciu. Powiedział, że znalazł winowajcę i postara się wrócić jak najszybciej. Pepper była zadowolona z tej wiadomości, lecz radość szybko zgasła. Kontakt ze zbrojownią urwał się. James był przerażony, zaś w bazie ponownie zabrakło zasilania.
Kiedy ponownie wszystko wróciło do normy, zaczęli obawiać się, że coś złego się wydarzy. Ktokolwiek myślał pesymistycznie ściągnął na bohatera kłopoty wielkiej skali. W jego kierunku pojawił się człowiek. Nie człowiek, lecz maszyna. Nastolatek podleciał do niego i zapytał kim jest oraz co tutaj porabia. Maszyna nie odezwała się. Zaatakowała silnym promieniem w źródło zbroi. W jednej chwili zbroja wypadła z orbity, spadając na planetę. Chłopak nie mógł uruchomić żadnego z procesów. Wszystko świeciło się na czerwono, zaś kontaktu ze zbrojownią nadal nie było. Błagał o miękkie lądowanie.
Niespodziewanie podleciał do niego wróg, strzelając z tej samej wiązki. W ostatniej chwili komputer zaczął działać w pancerzu. Bohater odbił się od tafli wody, wzlatując ku górze. Wyrzucił przeciwnika do kosmosu wprost na satelitę. Wykorzystał repulsory do zniszczenia przyczyny awarii.
Już miał użyć unibeamu, lecz oberwał w plecy. Oponent z niezwykłą szybkością teleportował się i znikał. Teleportował, przemierzając trasę niewidoczną gołym okiem. Był tak szybki, że zbroja była zgnieciona w paru miejscach. Chłopak pomimo bólu użył mocy, niszcząc satelitę. Pomyślał, że robot nie ma czego szukać i powinien się wycofać. Niestety, lecz to rozjuszyło go bardziej niż mógłby się spodziewać. Zaatakował pięścią w napierśnik oraz hełm. Napierśnik i hełm. Źródło mocy, aż rozwalił możliwość korzystania z rezerw tlenu. Pilot zaczął się dusić z dwóch powodów. Pierwszy: osłony były naruszone oraz drugi: moc implantu coraz szybciej wyczerpywała się. Żałował, że nie powiedział nic więcej przyjaciołom. Wspominał sobie jak to miło mógł z nimi spędzić czas poza bazą. Bez alarmów, wrogów, zbroi. Bez kłopotów. Z trudem oddychał, lecz nie panikował. Komputer dał mu możliwość przetrwania, uruchamiając specjalną procedurę podtrzymywania życia. Jednak miała wadę, gdyż mogła mu zapewnić przetrwanie na minutę. I te sześćdziesiąt sekund zużył na ucieczkę. Nie miał szans z wrogiem. Wiedział to.
Po skierowaniu mocy do butów, zaczął spalać się w atmosferze. Nadal nie wpadał w panikę. Rozumiał to co się działo, gdyż… to było nieuniknione. Spadał coraz szybciej, aż zderzył się z wodą. Tym razem, nie odbił się od niej. Po prostu wpadł, tonąc. Bezwładnie opadał na dno. Powoli, ale jednak. Czy to miał być koniec Iron Mana? Zastanawiał się czy mogło być inaczej. Czy mógł coś zrobić? Cieszył się jedynie, że po awarii zasilania nie został żaden ślad.
Kiedy był coraz bliżej dna, usłyszał głos przyjaciół. Z przerażeniem słyszeli jak jego oddech zanikał. Błagali, żeby wrócił. W końcu, to on im obiecał być w jednym kawałku. Tony przeprosił ich, gdyż plany uległy zmianie. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć jak poddał się. Zrezygnował z woli przetrwania. Chłopak wydusił z siebie kolejne słowa, a dokładnie podziękowania za to, że pokazali mu jak żyć. I na tym urwał się kontakt. Zemdlał, opadając na dno oceanu. Zbroja wyłączyła się, zaś rozrusznik… zgasł.
Podczas gdy sztuczna inteligencja wysłała ostatni sygnał aktywności Iron Mana, przyjaciele siedzieli załamani. Mieli ochotę płakać, bo stracili Tony’ego. Przyjaciela, brata oraz bohatera. Mieli pojęcie, że będzie im ciężko chodzić do szkoły bez niego.
Gdy Rhodey doradził, aby opuścić zbrojownię, usłyszeli głos Fury’ego. Byli w szoku, ale bardziej tym, co usłyszeli. Nie wierzyli własnym uszom. Dla pewności zwiększyli głośność i prosili o powiedzenie jeszcze raz tego samego zdania. Pepper musiała trzymać się krzesła, żeby nie upaść na te słowa. Anthony Edward Stark żył. James prosił, żeby pozwolił im zobaczyć się z nim. Generał zgodził się pod warunkiem, że zniszczą zbroję. Z trudem zaakceptował ten warunek.
Po kilku minutach, agentka Hill zaprowadziła ich na helikarier, a dokładnie do sali Tony’ego. Byli w szoku, bo wszelkie odczyty na monitorze pokazywały puls. To był znak dla ich. Nie stracili przyjaciela, ale… Iron Mana już tak. Nick podał im pancerz, każąc o przetopienie jej. Rhodey zgodził się, zabrał żelastwo i wrzucił do ognia, topiąc kawałki pancerza. Ostatni raz popatrzył na maskę, którą zżerały płomienie.
Gdy wrócił do sali, zdał raport generałowi, iż wykonał swoje zadanie. Akurat trafił na odpowiedni moment. Ranny otworzył oczy, dziwiąc się, że nie widzi nieboszczyków. Pepper zjechała go z góry na dół za bezmyślność, aż przez krzyki dowódca agencji skapitulował, wychodząc. Cała trójka przytuliła się. Cieszyli się, bo znowu byli w komplecie. Geniusz powiedział im czy widzieli gdzieś zbroję. Rhodey nie powiedział prawdy. Stwierdził, że wystarczy wrażeń na dziś.

~~~~***~~~~
No i kolejna bajeczka ląduje na blogu. Gdy się skończą, przejdziemy do większego kalibru.

Bajeczka: Załamanie cz.2

0 | Skomentuj


Tony zdołał pozbierać się po stracie przyjaciółki. Gdyby nie wsparcie Rhodey’go i Pepper, mógłby dalej tkwić w rozpaczy. Jednak jego głowę zaprzątała bardzo negatywna myśli. Stane wykorzysta zbroję do złych celów. Zdecydował się po raz kolejny ich poprosić o pomocną dłoń. Ujawnił im nową zbroję o nazwie War Machine. Była nadal wersją testową, więc nie zawierała zbytnio uzbrojenia. Poprosił, żeby Rhodey pomógł mu odzyskać pancerz, gdyż nadal chciał czynić dobro jak na bohatera przystało. Przyjaciele cieszyli się, widząc w nim chęć walki w słusznej sprawie. Bez sprzeczania się rzucili mu się w ramiona, aż upadli. Lekko się zaśmiali, lecz powaga wróciła przez alarm. Cała trójka podeszła do fotela, zauważając, że jeden z wrogów właśnie wyszedł z kryjówki. Nie był to nikt inny jak… Whiplash. Nastolatkowie zdawali sobie sprawę co to oznaczało. Każda potyczka z nim kończyła się sporymi obrażeniami. Geniusz sprawdził jego lokalizację. Nie sprawiał kłopotu, ale leciał w stronę Stark International. To nie wróżyło nic dobrego. Przez myśl przeszło mu nawet, że Obadiah zadał się z kryminalistą dla pewnego celu. Chciał go odkryć. Brat wszedł w pancerz, obiecując trzymanie się dystansu i po odzyskaniu pancerza wrócić do bazy bez najmniejszego uszczerbku. Pozostała dwójka została w bazie.

Gdy Rhodey leciał w zbroi, Tony śledził sygnaturę wroga, siedząc na krześle. Pepper spytała go o samopoczucie. Chłopak nie skłamał, mówiąc, że niezbyt dobrze się czuje z myślą, iż kolejny wynalazek zostanie zmieniony w broń. Rudzielec uspokoił go, bo wszystko się jakoś ułoży, bo w tej walce nie jest sam. Anthony poczuł się nieco lepiej, słysząc te słowa.

Nagle zgięło go w pół. Wziął głęboki wdech i usiadł na kanapie, podłączając implant do ładowania. Nie znosił tego życia, a szczególnie tej pamiątki po wypadku. Znowu na nią narzekał, przypominając dziewczynie, że jest człowiekiem- baterią. Gadułę to rozbawiło, gdyż w ten sposób stał się wyjątkowy. Nastolatek lekko się zaśmiał, lecz ból trochę mu nie pozwalał na poczucie humoru. Przez chwilę wymieniali zdania o ostatnich wydarzeniach, wspominając głównie o torturach na angielskim, latanie Happy’ego w zbroi czy nawet ten taniec w zbrojowni. Na ostatnie wspomnienie Tony spalił buraka ze wstydu.

Czar dobrego nastroju prysł na dźwięk alarmu włamaniowego. Chłopak wstał jak porażony, rozglądając się. Nikogo nie widział. Już znał te sztuczki od pewnego osobnika. Odłączył się od ładowania, zaś ze stolika wziął rękawicę. Kazał ujawnić się zjawie, jeśli chce jeszcze pożyć. Duch pokazał się przed Pepper, grożąc z pistoletu w głowę. Stark był przerażony. Nie wiedział co robić. Spytał o żądania najemnika. Ten jedynie powiedział, iż ktoś bardzo chciał załatwić pewną sprawę, ponieważ rozmyślił się, pozwalając na udzielenie pomocy Tony’ego. Wtedy chłopak zdał sobie sprawę co się wyprawiało. Wpadli w pułapkę. Przez Stane’a.

Gdy był gotowy do strzału, Duch użył pewnej maszyny, która zakłócała działanie rozrusznika. Chory czuł potężny ból, rozrywający całą klatkę piersiową. Długo nie utrzymał się na nogach i upadł. Zwinął się z bólu w pozycję embrionalną. Złoczyńca zaśmiał się z jego bezradności. Puścił dziewczynę wolno i czekał, aż mechanizm zakończy działanie. Pepper była przerażona. Podbiegła do niego. Krzyczała na całe gardło, lecz starała się jakoś mu pomóc. Uspokajała go, że była przy nim. Jednak to nie wystarczyło. Przez tę agonię zemdlał.

W tym samym czasie, Rhodey znalazł się na miejscu. Zdołał wejść do sejfu bez natrafiania na strażników. Zachowywał czujność. Na stole znalazł maskę w połówkach, chociaż bardziej skupił się na znalezieniu zbroi. Nigdzie jej nie było.

Niespodziewanie oberwał z repulsora. Odwrócił się i był przerażony, słysząc głos łysielca. Był w zbroi Mark I. James wiedział, iż bez walki się nie obejdzie. Zapytał komputer o uzbrojenie. Miał kilka dział, więc zdecydował się je wykorzystać. Uderzył z pocisków naramiennych. Stane przebił się przez ścianę, aż wypadł z budynku. Czarnoskóry kontynuował natarcie, żądając natychmiastowej kapitulacji. Mężczyzna zaśmiał się, wykorzystując unibeam. Zbroja War Machine runęła w dół. Złowrogi śmiech nadal dochodził do uszu Rhodesa.

Kiedy Stane zdradził mu, że wkrótce Anthony Edward Stark nie będzie miał już nic do gadania jako trup, pilot zbroi wybuchnął furią i uderzył ze wszystkiego co miał. Rakiety, pociski, a nawet mały karabin maszynowy. Z wściekłością nacierał na wroga. Kazał mu się poddać, bo gdy z nim skończy, to nic z niego nie zostanie. Obadiah nie potrafił zareagować. Z jakiegoś powodu cała moc spadła, a rezerw nie było. Nie wiedział, iż moc do Mark I była w większej mierze wysyłana z implantu. I ta niewiedza go zgubiła. Decydujący strzał został użyty z unibeamu. Starzec wyszedł ze zbroi, poddając się.

Po zabraniu pancerza, automatycznie wróciła do formy plecaka. Nie spodziewał się oberwać z… biczy. Miał jeszcze jednego wroga za sobą. Przez zużycie większości energii musiał się wycofać. Poleciał najszybciej jak się da, zaś Whiplash uznał, iż skończył swoje zadanie tak jak zostało mu zlecone. Miał tylko odwrócić uwagę, więc zrobił to. Dał czas Duchowi na działanie.

Podczas kiedy War Machine był coraz bliżej bazy, zjawa zauważyła jak implant zgasł. Chłopak ani drgnął. Była zrozpaczona. Upadła na kolana, płacząc.

Słysząc silniki zbroi, najemnik wycofał się. Wiedział, że zadanie zostało wykonane. Zniknął im z oczu, wylatując ze zbrojowni. Dziewczyna była przerażona. Nie wiedziała co robić. Na szczęście Rhodey wyszedł ze zbroi i na sam widok umierającego podbiegł do nich. Położył kończyny chorego wzdłuż ciała. Przyłożył głowę do klatki piersiowej. Serce nie biło. Nie zdradzał tego dziewczynie. Podszedł po rękawicę i kazał jej odsunąć się. Pamiętał jak kiedyś zbroja go w ten sam sposób uratowała. Liczył, iż teraz też się uda. Przyłożył rękawicę do mechanizmu, przesyłając moc. Parę iskier wydobyło się z niej. Błagał, aby ten sposób zadziałał. Nie chciał go widzieć w białych ścianach po raz kolejny. Dziewczyna jedynie modliła się w myślach o cud. O jakikolwiek znak życia.

Po chwili, Tony zaczął się krztusić i oddychał. Odetchnęli z ulgą. Pepper przytuliła go, płacząc. Błagała, żeby więcej tak nie robił. Chłopak nie mógł tego obiecać. Z pomocą przyjaciół znalazł się na kanapie. Spytał się o akcję Rhodey’go. Nastolatek powiedział mu, że wszystko się udało. Zbroja wróciła w odpowiednie ręce, a Stane pewnie odpuści na chwilę. W końcu dostał solidnego łupnia. Geniusz z ciekawości spytał się kto go tak urządził. Rhodey jedynie uśmiechnął się.
~~~***~~~~
To już była ostatnia część bajeczki, ale będą kolejne. Jednak najpierw kolejny bonus. Mam nadzieję, że w tym roku coś z planowanych opowiadań albo projektów ruszy. Na razie wstawiam to co zostało, a do czerwca wystarczy tyle postów ;)

Bajeczka: Załamanie cz.1

0 | Skomentuj


Tony nie mógł znieść tej myśli, że nie udało mu się uratować Whitney. Nawet ryzykując swoim życiem nie dało rady pozbyć trucizny z organizmu na czas. Od tamtego momentu był przybity, zaś jego zdrowie uległo pogorszeniu. Nikomu o tym nie mówił. Jednak przyjaciele wiedzieli, że coś było z nim nie tak.

Gdy był na lekcjach, na fizyce odpływał myślami. To już skłoniło ich do zadawania pytań. Chłopak jedynie przytakiwał głową, zapewniając, że wszystko gra. Skłamał, bo nie zamierzał ich martwić. Zawsze przejmowali się nim przez ciągłe ryzyko jako Iron Man, chore serce i olewanie zaleceń. Pepper nie zamierzała mu odpuścić. Wypisywała mnóstwo SMS-sów, zawalała jego skrzynkę pocztową, a nawet nagrywała się wiele razy przez telefon. Geniusz… nie reagował na to.

Po powrocie do domu, Roberta zauważyła, że był bardzo blady. Jako jego zastępcza matka również chciała o niego zadbać. Jednak on nadal kręcił nosem, że wszystko gra i to tylko przemęczenie przez naukę po nocach. Wziął puszkę z oranżadą i powędrował do zbrojowni. Nie dawało mu spokoju ta sprawa z maską, gdyż kolejna osoba mogła być przez to śmiertelnie chora.

Gdy chciał wylecieć ze zbrojowni, odezwał się alarm o naładowaniu implantu. Ból był nie do zniesienia, a zwykle czuł lekkie ukłucie w klatce piersiowej. Tym razem, było inaczej. Zignorował to i wszedł do zbroi. Komputer od razu upominał o braku energii. Anthony zlekceważył to, lecąc na rezerwach.

Podczas kiedy on leciał do Stark International, Pepper i Rhodey zastanawiali się jak mu pomóc. Wiedzieli, że Whitney była jego przyjaciółką, ale sama narobiła sobie kłopotów. Rudzielec zaczął krzyczeć, gdyż Tony nie powinien się obwiniać za to co się stało. Przyjaciel uciszał ją, bo gadała za głośno. Dziewczyna prosiła go, żeby z nim porozmawiał, bo są braćmi. Powinni się wspierać. Histeryk zgodził się. Pożegnał się z Pepper, obiecując jej, że da znać, jeśli czegoś się dowie. Potem rozdzielili się, idąc w swoje strony.

Tony z trudem szedł po korytarzu, a tryb niewidzialności szybko się wyłączył. Ochroniarze dostrzegli go, każąc mu się poddać. Stark nadal szedł w stronę sejfu. Im dalej szedł, tym gorzej znosiło to jego serce, które w każdej chwili mogło się zatrzymać. Straż natychmiast otworzyła w niego ogień. Za pomocą pola siłowego ochronił się przed pociskami. Nadal ich ignorował, a oni nie wiedzieli co robić. Stane kazał im schwytać Iron Mana za wszelką cenę. O’Brien jako szef ochroniarzy był zagubiony. Sam widział, że bohater nic im nie robił. Jedynie szedł pod sejf. Mimo tego, musieli słuchać tego, który im zlecił ochronę budynku. Poszli za blaszakiem.

Nagle zbroja runęła w dół. Jednak zanim do tego doszło, strzelił w maskę, która rozpadła się na pół. Mężczyźni podeszli do niego. Nie było żadnej blokady, więc z łatwością zdjęli hełm. Byli w szoku, widząc Tony’ego. Stane, dowiadując się o odkryciu, ucieszył się. Zdobył zbroję tak jak chciał. Teraz mógł przebić się na rynku zbrojeniowym. Ochroniarze zauważyli, że chłopak nie dawał żadnych oznak życia. Chcieli mu jakoś pomóc. Stane zastanawiał się co zrobić ze Starkiem. Teoretycznie miał wszystko, czego potrzebował. Jednak coś mu mówiło, że jeszcze się przyda. Pozwolił im zabrać go do szpitala. O’Brien wyjął nastolatka z pancerza, który został w sejfie.

Po dotarciu na miejsce, zwykły lekarz bez znajomości implantu zaczął reanimować chłopaka. Zabrał na salę i na sam widok braku akcji serca załadował defibrylator.

Już miał uderzyć, lecz rozdzwonił się telefon geniusza. Wyjęli go z kieszeni. Lekarz zauważył w kontakcie zdjęcie Pepper. Nie wiedział kto się dobijał, więc odłożył gadżet na bok. Ponownie przygotował się do uderzenia, lecz następny dzwoniący mu przerwał. Poirytowany chwycił za gadżet, krzycząc, że przeszkadza w czynnościach ratowniczych. Wspominając o podjętych czynnościach, Rhodey krzyczał, aby tego nie robić i zawołać lekarza o nazwisku Yinsen. Doktor nie znał takiej osoby. Kazał nie przeszkadzać. Rozłączył się i wyłączył urządzenie. Uderzył z defibrylatora raz. Implant, który wcześniej jakoś działał, zgasł w ułamku sekundy. Sytuacja robiła coraz gorsza z każdym wyładowaniem. Za drugim razem ciało zadrżało. Za trzecim… serce obumierało.

Niespodziewanie pojawił się Yinsen, który kazał im przestać zabijać chłopaka. Groził im, że zgłosi to do dyrektora szpitala. Specjalista natychmiast podał odpowiednią substancję, zmuszając martwy organ do działania. Jako wsparcie wezwał Victorię, która wyprowadziła tak zwanych „lekarzy” na zewnątrz, a następnie zajęła się asystą. Robiła wszystko według wskazówek przyjaciela. Pobrała do probówki kylit, wstrzykując go do źródła mocy. Potem przyłożyła specjalne krążki wokół implantu, wysyłając niewielką ilość energii do włączenia rozrusznika.

Po kilku minutach, udało się. Puls pojawił się słaby, lecz odczuwalny. Żył. Odetchnęli z ulgą. Ho wyszedł do nich. Był na nich wściekły i zaczął krzyczeć, że prawie zabili pacjenta. Wyjaśnił im co zrobili, a jak powinni następnym razem zareagować. Podkreślił nieużywanie defibrylacji. Chyba, że podskórnej, ale w każdym z przypadków powinni zwrócić się do niego o pomoc. Podał im wizytówki, aż wrócił do sali.

Sytuacja była pod kontrolą, więc nie musieli się bać. Implant podłączyli do ładowania, zaś Ho uśmiechnął się, bo znowu będzie miał „miłą” pogawędkę z dzieciakiem. Zadzwonił do Roberty, żeby wiedziała o stanie Tony’ego. Kobieta od razu dowiedziała się o szczegółach i razem z Rhodey’m pojechała do szpitala. Nie umknęło to uwadze Pepper, która nie mieszkała za daleko od domu Rhodesów. Od razu pojechała taksówką za ich samochodem. Kierowca ledwo zniósł jej gadaninę o tym kim jest Tony. W kilka minut mógł dowiedzieć się co łączyło ją z chorym.

Po dotarciu do celu, cała trójka pobiegła do sali, gdzie leżał nastolatek. Lekarze uspokajali ich, iż nie ma powodu do obaw. Jednak młodzieży to nie wystarczyło. Wpadli do sali, widząc przyjaciela nieprzytomnego. Jednak uspokoili się, słysząc jak chrapał. Spał. To była dla nich ulga.

Roberta dowiedziała się od Yinsena, że lekarze narazili jej dziecko na utratę życia. Chciała ich pozwać, lecz on uspokoił ją, iż już dostali nauczkę. Dobrowolnie opuścili szpital.
Tydzień później, Tony został wypisany ze szpitala. Dzięki dwójce cudotwórców zdołał przedłużyć swoje życie o kolejne lata.
Po powrocie, wyrzucił z siebie wszystko co w sobie dusił. O tym jak nie potrafił nad niczym się skupić przez to, że stracił Whitney. Przyjaciele pocieszali go, że pomogą mu. Tony jest zmartwiony, bo zbroja prawdopodobnie jest w rękach Stane’a. Koniec.
~~~****~~~~~~
Część pierwsza wstawiona. Jutro kolejna.
© Mrs Black | WS X X X