**Ho**
Sprawnie wykonaliśmy cięcia, aż dotarliśmy do korzeni implantu. Powoli wyjmowaliśmy go na zewnątrz bez odpinania. Przyglądaliśmy się dokładnie uszkodzeniom.
Dr Yinsen: Niezły bigos.
Dr Bernes: Wyjąłeś mi to z ust. Może dojść do porażenia.
Dr Yinsen: No to dawaj rękawice.
Poprosiłem, zakładając je na te białe. Teraz nie mogła nam stać się krzywda. Ostrożnie chwyciłem za jeden z przewodów, aż dostrzegłem lekkie iskry.
Dr Yinsen: Widać przerwania. Trzeba zlutować.
Dr Bernes: A może najpierw go wyłączmy?
Dr Yinsen: Nie, bo nam się zatrzyma. Musimy bez tego zrobić.
Dr Bernes: Więc lutujemy.
Chwyciłem za narzędzie, naprawiając łącza. Przyjaciółka ciągle obserwowała odczyty na kardiomonitorze. Wciąż były nierówne, a mogło być jeszcze gorzej. Wystarczyło wyłączyć rozrusznik, choć i tak to było konieczne.
Dr Bernes: Jak ci idzie?
Dr Yinsen: Całkiem nieźle, choć trzeba naprawić cztery kable. Trochę nam to zajmie.
Dr Bernes: Poradzimy sobie. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.
Uśmiechnęła się ciepło, kontrolując wszelkie funkcje życiowe. Byliśmy przygotowani na wszystko. Na niespodzianki również.
**Rhodey**
Nie mogłem oddychać. Cała klatka piersiowa była oparzona. Ledwo wylądowałem w zbrojowni i upadłem. Zbroja rozpadła się na kawałki, a ja powoli wstawałem na równe nogi. Przez ból nie było to łatwe. Ciągle myślałem nad zachowaniem Whiplasha. To było dość dziwne.
Rhodey: Gdzie… jest Whi… plash?
<<Brak sygnatury wroga>>
Rhodey: Świetnie.
Powiedziałem niezadowolony do siebie i pojechałem do szpitala. Zapłaciłem kierowcy, bo sam nie potrafiłem tam dojść. Z trudem łapałem oddech. Przez całą drogę zastanawiałem się czy poprzednia walka miała jakikolwiek sens. Zachowałem się nieodpowiednio. Głupio. Tony będzie zły, a może i będzie się śmiał.
Po dotarciu na miejsce, próbowałem znaleźć jakiegoś lekarza. Ledwo mogłem mówić. Na szczęście ktoś mnie dostrzegł i zabrał do jednej z sal. Byłem podłączony do kroplówki, miałem na twarzy maskę tlenową, zaś dożylnie dali mi coś na ból. Od razu poczułem się lepiej.
Rhodey: Dziękuję.
Tyle powiedziałem lekarzowi, aż usnąłem. Musiałem nabrać sił. Miałem tylko nadzieję, że Tony wyjdzie z tego.
**Roberta **
Chciałam czekać na lekarza, lecz zostałam poproszona o udanie się do innej sali. Nie bardzo pojmowałam o co chodziło. Wszystko się stało jasne, kiedy przekroczyłam próg drzwi. Dowiedziałam się jedynie, że miał oparzenia, a reszta pozostała nieznana. Z kim on się spotkał, że tak oberwał? Usiadłam przy jego łóżku za pozwoleniem doktora. Wszyscy w szpitalu. Chyba nigdy stąd nie wyjdę.
**Pepper**
Wreszcie ból minął. Ponownie myślałam według schematu działań, skupiając się jedynie na wyznaczonym celu. Zajęłam się tym jak należy. Nic mnie nie rozpraszało.
Pepper: Czas zaszaleć.
Wleciałam wprost w umiejscowienie generatorów. Rzuciłam mini bomby, które spowodowały ogromną eksplozję. Słupy wysokiego napięcia upadły, zapalając się. Potem doszło do kolejnego wybuchu.
Pepper: Moja robota skończona.
Mr. Fix: Jeszcze nie.
Pepper: Jak to?
Mr. Fix: Iron Man nadal żyje. Jest w jednym ze szpitali. Znajdź go.
Pepper: Czy to ma sens? On i tak umiera. Po co go dobijać bardziej?
Niepotrzebnie to powiedziałam, bo przez ciało przeszedł potężny impuls.
Mr. Fix: Znajdź go i zabij. To twoje najważniejsze zadanie. W razie porażki, zabiję cię jednym kliknięciem.
Wiedziałam co to znaczyło. Chyba miałam coś w sobie, skoro bez problemu mógł sterować moim ciałem. Nie miałam wyjścia, dlatego musiałam być posłuszna swojemu twórcy.
**Victoria**
Spoglądałam na odczyty, obserwując naprzemiennie lutowanie kabli. Pozostały dwa ostatnie. Podałam leki na wzmocnienie serca, żeby zwiększyć siłę chłopaka na przeżycie. Byliśmy blisko końca. Zachowywaliśmy spokój, choć łatwo nie było.
Dr Bernes: Zamieńmy się. Ja dokończę resztę.
Dr Yinsen: Nie trzeba, Victorio. Poradzę sobie.
Dr Bernes: Nie, Ho. Ty już zrobiłeś dość. Poobserwuj.
Poprosiłam, a on tylko westchnął ciężko. Chwyciłam za lutownicę, naprawiając szkody. Robiłam to dosyć ostrożnie, żeby niczego nie spartolić.
Dr Yinsen: Zmiana.
Dr Bernes: Dam radę. Nie panikuj. Powiedz mi lepiej jak odczyty?
Dr Yinsen: Nadal słabe, ale wyrównuje się.
Dr Bernes: No to teraz tylko…
Nie dokończyłam, gdyż zgasło światło. Całe zasilanie w budynku padło. Nie wpadałam w panikę. Na spokojnie zastanawiałam się co zrobić. Ho od razu wyciągnął latarkę i mi oświetlił operowane miejsce.
Dr Bernes: Dzięki.
Dr Yinsen: Trzeba improwizować. Gorzej z resetowaniem.
Dr Bernes: A jak sprawdzimy funkcje życiowe?
Dr Yinsen: Posłużymy się bransoletką.
Dr Bernes: Faktycznie. Czasem zapominam, że ją ma.
Zaśmiałam się, lutując ostatnie końcówki z mechanizmu. W kilka minut kable wyglądały jak nowe. Pozostał drugi etap. Ten najistotniejszy. Restart.
Dr Bernes: Potrzebujemy defibrylatora. Masz jakiś?
Dr Yinsen: Na baterie? A! I owszem. Tylko, że może mu zaszkodzić. To nie ten specjalny dla Tony’ego.
Dr Bernes: Więc miejmy jakiś plan w zapasie. W razie czego.
Dr Yinsen: Stare metody. Nic nam więcej nie zostało.
No tak. Pozostała jedynie umiejętność szybkiego myślenia w tak krytycznych warunkach. Przygotowałam się do uderzenia z defibrylatora. Załadowałam do średniej mocy.
Dr Bernes: Uwaga. Strzelam.
Odsunął się, kiedy uderzyłam. Dotknęłam palcami szyi, nie wyczuwając pulsu. Uderzyłam po raz kolejny, aby wznowić działanie rozrusznika. Ponownie sprawdziłam tętno Tony’ego.
Dr Bernes: Nadal nic. Coś przeoczyliśmy?
Dr Yinsen: Raczej nie. Podaj mu biowspomagacz.
Nie powiedziałam nic, wykonując polecenie. Podałam niewielką dawkę, patrząc na zapisy z gadżetu. Coś się nie zgadzało. Wszystko stało się jasne, gdy ciało chorego zaczęło wpadać we wstrząs. Przez chwilę myślałam, że krzyczał, choć miał rurkę w gardle. Podałam mu szybko coś na ból, aż każda część ciała rozluźniła się.
Dr Bernes: I jak z nim?
Dr Yinsen: Jest puls. Słaby, ale jest.
Dr Bernes: Czyli co? Zszywamy?
Dr Yinsen: Tak, ale nie spieszmy się, bo jeszcze coś się sknoci.
Dr Bernes: Błagam cię. Nie kracz.
Nieco mnie dobił tymi słowami, chociaż bardziej fakt, że implant nadal nie działał, jak należy. Ledwo wspomagał serce. Zdecydowanie coś przeoczyliśmy.
Sprawnie wykonaliśmy cięcia, aż dotarliśmy do korzeni implantu. Powoli wyjmowaliśmy go na zewnątrz bez odpinania. Przyglądaliśmy się dokładnie uszkodzeniom.
Dr Yinsen: Niezły bigos.
Dr Bernes: Wyjąłeś mi to z ust. Może dojść do porażenia.
Dr Yinsen: No to dawaj rękawice.
Poprosiłem, zakładając je na te białe. Teraz nie mogła nam stać się krzywda. Ostrożnie chwyciłem za jeden z przewodów, aż dostrzegłem lekkie iskry.
Dr Yinsen: Widać przerwania. Trzeba zlutować.
Dr Bernes: A może najpierw go wyłączmy?
Dr Yinsen: Nie, bo nam się zatrzyma. Musimy bez tego zrobić.
Dr Bernes: Więc lutujemy.
Chwyciłem za narzędzie, naprawiając łącza. Przyjaciółka ciągle obserwowała odczyty na kardiomonitorze. Wciąż były nierówne, a mogło być jeszcze gorzej. Wystarczyło wyłączyć rozrusznik, choć i tak to było konieczne.
Dr Bernes: Jak ci idzie?
Dr Yinsen: Całkiem nieźle, choć trzeba naprawić cztery kable. Trochę nam to zajmie.
Dr Bernes: Poradzimy sobie. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.
Uśmiechnęła się ciepło, kontrolując wszelkie funkcje życiowe. Byliśmy przygotowani na wszystko. Na niespodzianki również.
**Rhodey**
Nie mogłem oddychać. Cała klatka piersiowa była oparzona. Ledwo wylądowałem w zbrojowni i upadłem. Zbroja rozpadła się na kawałki, a ja powoli wstawałem na równe nogi. Przez ból nie było to łatwe. Ciągle myślałem nad zachowaniem Whiplasha. To było dość dziwne.
Rhodey: Gdzie… jest Whi… plash?
<<Brak sygnatury wroga>>
Rhodey: Świetnie.
Powiedziałem niezadowolony do siebie i pojechałem do szpitala. Zapłaciłem kierowcy, bo sam nie potrafiłem tam dojść. Z trudem łapałem oddech. Przez całą drogę zastanawiałem się czy poprzednia walka miała jakikolwiek sens. Zachowałem się nieodpowiednio. Głupio. Tony będzie zły, a może i będzie się śmiał.
Po dotarciu na miejsce, próbowałem znaleźć jakiegoś lekarza. Ledwo mogłem mówić. Na szczęście ktoś mnie dostrzegł i zabrał do jednej z sal. Byłem podłączony do kroplówki, miałem na twarzy maskę tlenową, zaś dożylnie dali mi coś na ból. Od razu poczułem się lepiej.
Rhodey: Dziękuję.
Tyle powiedziałem lekarzowi, aż usnąłem. Musiałem nabrać sił. Miałem tylko nadzieję, że Tony wyjdzie z tego.
**Roberta **
Chciałam czekać na lekarza, lecz zostałam poproszona o udanie się do innej sali. Nie bardzo pojmowałam o co chodziło. Wszystko się stało jasne, kiedy przekroczyłam próg drzwi. Dowiedziałam się jedynie, że miał oparzenia, a reszta pozostała nieznana. Z kim on się spotkał, że tak oberwał? Usiadłam przy jego łóżku za pozwoleniem doktora. Wszyscy w szpitalu. Chyba nigdy stąd nie wyjdę.
**Pepper**
Wreszcie ból minął. Ponownie myślałam według schematu działań, skupiając się jedynie na wyznaczonym celu. Zajęłam się tym jak należy. Nic mnie nie rozpraszało.
Pepper: Czas zaszaleć.
Wleciałam wprost w umiejscowienie generatorów. Rzuciłam mini bomby, które spowodowały ogromną eksplozję. Słupy wysokiego napięcia upadły, zapalając się. Potem doszło do kolejnego wybuchu.
Pepper: Moja robota skończona.
Mr. Fix: Jeszcze nie.
Pepper: Jak to?
Mr. Fix: Iron Man nadal żyje. Jest w jednym ze szpitali. Znajdź go.
Pepper: Czy to ma sens? On i tak umiera. Po co go dobijać bardziej?
Niepotrzebnie to powiedziałam, bo przez ciało przeszedł potężny impuls.
Mr. Fix: Znajdź go i zabij. To twoje najważniejsze zadanie. W razie porażki, zabiję cię jednym kliknięciem.
Wiedziałam co to znaczyło. Chyba miałam coś w sobie, skoro bez problemu mógł sterować moim ciałem. Nie miałam wyjścia, dlatego musiałam być posłuszna swojemu twórcy.
**Victoria**
Spoglądałam na odczyty, obserwując naprzemiennie lutowanie kabli. Pozostały dwa ostatnie. Podałam leki na wzmocnienie serca, żeby zwiększyć siłę chłopaka na przeżycie. Byliśmy blisko końca. Zachowywaliśmy spokój, choć łatwo nie było.
Dr Bernes: Zamieńmy się. Ja dokończę resztę.
Dr Yinsen: Nie trzeba, Victorio. Poradzę sobie.
Dr Bernes: Nie, Ho. Ty już zrobiłeś dość. Poobserwuj.
Poprosiłam, a on tylko westchnął ciężko. Chwyciłam za lutownicę, naprawiając szkody. Robiłam to dosyć ostrożnie, żeby niczego nie spartolić.
Dr Yinsen: Zmiana.
Dr Bernes: Dam radę. Nie panikuj. Powiedz mi lepiej jak odczyty?
Dr Yinsen: Nadal słabe, ale wyrównuje się.
Dr Bernes: No to teraz tylko…
Nie dokończyłam, gdyż zgasło światło. Całe zasilanie w budynku padło. Nie wpadałam w panikę. Na spokojnie zastanawiałam się co zrobić. Ho od razu wyciągnął latarkę i mi oświetlił operowane miejsce.
Dr Bernes: Dzięki.
Dr Yinsen: Trzeba improwizować. Gorzej z resetowaniem.
Dr Bernes: A jak sprawdzimy funkcje życiowe?
Dr Yinsen: Posłużymy się bransoletką.
Dr Bernes: Faktycznie. Czasem zapominam, że ją ma.
Zaśmiałam się, lutując ostatnie końcówki z mechanizmu. W kilka minut kable wyglądały jak nowe. Pozostał drugi etap. Ten najistotniejszy. Restart.
Dr Bernes: Potrzebujemy defibrylatora. Masz jakiś?
Dr Yinsen: Na baterie? A! I owszem. Tylko, że może mu zaszkodzić. To nie ten specjalny dla Tony’ego.
Dr Bernes: Więc miejmy jakiś plan w zapasie. W razie czego.
Dr Yinsen: Stare metody. Nic nam więcej nie zostało.
No tak. Pozostała jedynie umiejętność szybkiego myślenia w tak krytycznych warunkach. Przygotowałam się do uderzenia z defibrylatora. Załadowałam do średniej mocy.
Dr Bernes: Uwaga. Strzelam.
Odsunął się, kiedy uderzyłam. Dotknęłam palcami szyi, nie wyczuwając pulsu. Uderzyłam po raz kolejny, aby wznowić działanie rozrusznika. Ponownie sprawdziłam tętno Tony’ego.
Dr Bernes: Nadal nic. Coś przeoczyliśmy?
Dr Yinsen: Raczej nie. Podaj mu biowspomagacz.
Nie powiedziałam nic, wykonując polecenie. Podałam niewielką dawkę, patrząc na zapisy z gadżetu. Coś się nie zgadzało. Wszystko stało się jasne, gdy ciało chorego zaczęło wpadać we wstrząs. Przez chwilę myślałam, że krzyczał, choć miał rurkę w gardle. Podałam mu szybko coś na ból, aż każda część ciała rozluźniła się.
Dr Bernes: I jak z nim?
Dr Yinsen: Jest puls. Słaby, ale jest.
Dr Bernes: Czyli co? Zszywamy?
Dr Yinsen: Tak, ale nie spieszmy się, bo jeszcze coś się sknoci.
Dr Bernes: Błagam cię. Nie kracz.
Nieco mnie dobił tymi słowami, chociaż bardziej fakt, że implant nadal nie działał, jak należy. Ledwo wspomagał serce. Zdecydowanie coś przeoczyliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi