Rozdział 9: Nawet w mroku istnieje światło

**Rhodey**

Zostałem sam z lekarzem. Próbowałem jakoś ukrywać prawdę, ale każda moja odpowiedź coraz bardziej przybliżała go do prawdy. Mogłem zrobić tylko jedno.

Rhodey: Tak… Pokopał… mnie prąd.
Dr Yinsen: Ale widocznie ktoś ci to zrobił. Sam byś się tak nie urządził, prawda? Ta sama osoba zraniła Tony’ego?

Kiwnąłem tylko głową.

Dr Yinsen: Więc wyjaśnij mi czemu zostaliście zaatakowani?
Rhodey: Bo… Bo my… przy… jaź… nimy się… z Pepper.
Dr Yinsen: Oddychaj. Spokojnie.

Zaprzestałem mówienia przez ból. Wykonałem kilka głębszych wdechów.

Dr Yinsen: Ta osoba miała bicze?
Rhodey: Tak.
Dr Yinsen: No to ładnie.
Rhodey: Ale… Tony…
Dr Yinsen: Wydobrzeje, ale jak widzisz, to nie ma światła. Wszyscy biegają z latarkami.

Cholera. Miał rację. Dopiero teraz uświadomiłem sobie ciemność. Specjaliści mieli utrudnione zadanie, bo maszyny nie działały.

Rhodey: Czy… mogę… zobaczyć… się… z nim?
Dr Yinsen: Na razie odpocznij. Przyniosę plastry, które pomogą ci z oparzeniami.
Rhodey: Dziękuję.
Dr Yinsen: Drobiazg, Rhodey.

Uśmiechnął się ciepło i wyszedł. Mama jedynie weszła do sali. Nawet nie miałem zamiaru się do niej odzywać. Jeszcze drążyłaby temat głębiej, a wtedy sekret Iron Mana ujrzałby światło dzienne.

**Pepper**

Im dłużej mnie atakował prądem, tym bardziej miałam dość tej kontroli. Wyrwałam nadajnik i spojrzałam na fabrykę. Zaczęłam sobie przypominać. Pewnie skrawki, ale jednak to były wspomnienia. Moje momenty z życia, gdy z jakąś dwójką dzieciaków odrabiałam lekcje na fotelach z samolotu. Te granie w koszykówkę, a potem znikanie za tymi drzwiami. Wtedy nasunęła mi się jedna myśl. Muszę ich odnaleźć. Ponownie sprawdziłam szpitale. Pozostał ostatni.

Pepper: Nadchodzę, Iron Manie.

Powiedziałam, lecąc nisko, aż rozprzestrzeniła się panika. Nie zamierzałam nikogo skrzywdzić. Przez metalowe ciało mogłam odstraszać, lecz bicze miałam schowane. Byłam potworem.

Mr. Fix: Myślisz, że to koniec? Że nie przygotowałem się na to?

W jednej chwili popieścił mnie spory ładunek. Straciłam kontrolę nad swoimi ruchami. Znowu nie miałam wolnej woli. Walczyłam z ciałem.

Pepper: Nie. Nie!
Mr. Fix: Tutaj skończy się twoja misja.
Pepper: Zabijesz mnie?

Byłam przerażona. Naprawdę chciał to zrobić.

Mr. Fix: Zginiesz razem z innymi. Uczciwa cena za bunt.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Usłyszałam tykanie w głowie. Mój czas się kończył.

**Ho**

Już miałem wracać do Victorii, ale zmieniłem plany na ludzi w panice. Przez brak prądu nadal panował chaos. No i przez coś jeszcze. Zdziwiłem się, widząc postać, która nie była człowiekiem. Nie bardzo rozumiałem co tu robiła, chociaż bicze… Chce dokończyć dzieła?

Dr Yinsen: Czego chcesz? Tu leżą chorzy ludzie!

Nie powiedział nic. Nie zastanawiałem się ani chwili dłużej i wezwałem ochronę.

Dr Yinsen: Idź stąd! Rozumiesz mnie?!

Nadal nie reagował, więc wskazałem na drzwi.

Dr Yinsen: Wynocha!

Ledwo to powiedziałem, aż oberwałem biczami, uderzając o ścianę. Próbowałem jakoś się podnieść. Jednak byłem za słaby. Starość nie radość.

Dr Yinsen: Odejdź.

Na nic moje słowa, bo chyba go wkurzyłem. Oplótł moje ciało, aż poczułem ból. Ciało wręcz płonęło. Myślałem, że to mój koniec, bo ledwo czułem bicie serca. Zaczęło stopniowo zwalniać.
Nagle ktoś strzelił w niego z broni. Oniemiałem na widok przyjaciółki. I ją ujrzałem jako ostatni zanim całkowicie wpadłem do nicości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X