Rozdział 34: Oszustwo

**Rhodey**

Współczułem im. Chcieli ze sobą porozmawiać, ale nie mieli sił, aby wyczołgać się z łóżka. Pepper potrzebowała rozmowy z nami bardziej niż leków. Musiałem naruszyć zasady. Pomogłem bratu usiąść na łóżku, a potem dałem mu wózek.

Tony: Ty tak… na serio?
Rhodey: Najwyżej mnie zabiją. Za długo tu tkwicie i zaraz zwariujecie. Wolę was utrzymać na trzeźwym umyśle.
Tony: Dzięki.
Rhodey: Jeszcze nie dziękuj. Módl się, żeby nie wkroczyli za szybko. Kupię wam jakieś pięć minut.
Tony: To i tak dużo.
Rhodey: Powodzenia.

Podjechałem z nim do łóżka rudzielca, a potem się ulotniłem. Oby lekarze dali im chwilę spokoju od tych męczących badań i zastrzyków.

**Ho**

Widziałem, że Rhodey po raz pierwszy zrobił coś bezmyślnego. Jednak nie wtrącałem się. Zresztą, Victoria sama nalegała, żeby im nie przeszkadzać. Na spokojnie przeglądaliśmy wyniki dzieciaków. Zaczęliśmy od Tony’ego.

Dr Yinsen: Wszystko wraca do normy.
Dr Bernes: Poza pogłębioną wadą. Jednak i na to znajdzie się sposób, bo medycyna idzie do przodu.
Dr Yinsen: Zwłaszcza na tym oddziale. Może kiedyś będzie całkowicie zdrowy.
Dr Bernes: Marzysz o tym, prawda? Wtedy nie gryzłoby cię sumienie.
Dr Yinsen: Sumienie?

Nieco się zdziwiłem na słowa przyjaciółki. Fakt, że czułem się winny, skazując chłopaka na implant, a teraz byłem zmuszony wstawić mu inne badziewie. Chyba, że przeszczep. Ledwo zniósł ostatnią ingerencję, a ta następna by go zabiła. Nie mogłem na to pozwolić. Szczególnie, że w pewien sposób byłem za niego odpowiedzialny.

Dr Bernes: Ho? Ho!

Po chwili wróciłem do rzeczywistości przez jej wołanie.

Dr Bernes: Wszystko gra?
Dr Yinsen: Tak… Jest okej. Trochę odpłynąłem.
Dr Bernes: Trochę? Odleciałeś na dziesięć minut.
Dr Yinsen: Biję rekordy.

Zaśmiałem się, a następnie spojrzałem przez szybę. Nadal rozmawiali ze sobą.

Dr Yinsen: Jak sprawność fizyczna Pepper?
Dr Bernes: Niezbyt dobra. Ciągle nie czuje ich jak należy. Są dla niej ciężkie.
Dr Yinsen: To niedobrze. Nogi też?
Dr Bernes: Musiałabym jeszcze raz sprawdzić, ale to pewne.
Dr Yinsen: Co?
Dr Bernes: Nie odzyska takiej samej motoryki ciała, której miała.

Biedna. Pomimo ciągłej walki, ponownie trafiła na przeszkodę wielkości muru. Jak mogłaby znieść postawioną diagnozę? Do tego ojciec dziewczyny też musiał ją znać. Wiedzieć, jak miałby się z nią obchodzić.

Dr Yinsen: Przerywamy im kółko romantyczne?
Dr Bernes: Ho, bez przesady. Niech jeszcze porozmawiają. Powinni nacieszyć się sobą.
Dr Yinsen: O! Romantyczka się znalazła.
Dr Bernes: Przymknij się!

Oberwałem teczką po głowie. Nie żałowałem tego co powiedziałem. Było warto.

**Pepper**

Próbowałam jakoś rozmawiać z Tony’m, lecz co chwilę roniłam łzy. Wyglądałam okropnie, a on nie robił sobie z tym problemu. Nie bardzo wiedziałam o czym rozmawiać. Zaczęłam od banału.

Pepper: Jak się czujesz?
Tony: W porządku. A ty?
Pepper: Jak widać.
Tony: Pep, wszystko się jakoś ułoży. Zobaczysz.
Pepper: Tylko, że to ja zostałam pozbawiona rąk i nóg! Ja jestem kaleką! Nie ty!

Nie potrafiłam się powstrzymać od krzyków. Po chwili uspokoiłam się, płacząc ponownie.

Pepper: Przepraszam, Tony. Bardzo mi przykro.
Tony: Hej. Nic się nie stało. Rozumiem twój ból. Czułem się tak samo, gdy obudziłem się po operacji. Uspokajali mnie, aż posunęli się do uśpienia. Przespałem tydzień. Inaczej wyrwałbym to sobie z piersi ze wszystkim innym.
Pepper: Tony, ja… Ja nie wiedziałam.
Tony: Nie ma czym się chwalić, Pepper. Ten rdzeń, który mi dali, jest ze zbroi. Nie potrzebuje ładowania, więc po części mam normalne życie.
Pepper: Nie licząc bycia Iron Manem.

Zaśmiałam się, a on zareagował to samo. Próbowałam zbliżyć swoją rękę, lecz była za ciężka.

Tony: Spokojnie. Potrzebujesz czasu.

Wyprzedził moje zamiary i sam uścisnął moją dłoń, aż splotły się nasze palce. Czułam, że mogę je zginać. Byłam w szoku.

Tony: Zrobiłem coś nie tak? Sprawiłem ci ból?
Pepper: Nie, ale… Ja… Ja mogłam coś zrobić. Czułam to.
Tony: No to bardzo mnie to cieszy. Jesteś naprawdę silna. Nigdy w to nie wątp.
Pepper: Dziękuję. Czy… Czy przytulisz mnie?
Tony: Dla ciebie wszystko.

Uśmiechnął się, podnosząc moje ciało. Miałam wrażenie, że tylko dla mnie było sporym ciężarem. Objął tak czule, a nawet nie pokazał po sobie zmęczenia. Chciałam, aby to trwało jak najdłużej. Jednak wszystko ma swój kres. Lekarze się pojawili w sali, a za nimi wszedł Rhodey.

Dr Yinsen: Cieszę się, że sobie pogadaliście, ale teraz wracamy do łóżka, Tony. Z kolei Rhodey skończył swoje odwiedziny.
Rhodey: Tak szybko?
Dr Yinsen: Jutro też jest dzień, dzieciaki.

Wziął Tony’ego do jego łóżka, zaś Rhodey jedynie pomachał nam na pożegnanie, wychodząc z sali. Na pewno znowu tu wróci.
Podczas kiedy doktorek zajmował się geniuszem, który niezbyt posłusznie skłonił się do leżenia bez psot, lekarka znowu zrobiła badania. Byłam tym zmęczona.

Dr Bernes: To już ostatni raz, Pepper. Na dzisiaj, a reszta zostanie obserwacją.
Pepper: Ale… Ale wrócę do domu?
Dr Bernes: Przecież nie będziemy cię tu trzymać w nieskończoność. Potem sobie odpoczniesz.

Kiwnęłam głową na zgodę, patrząc na to co robiła ze mną. Znowu zasłoniła parawan, żeby nikogo nie kusiło podglądanie i zaczęła sprawdzać nogi. Podnosiła je, zginała i wyprostowywała. To samo zrobiła z rękami. Ostatnim testem była sprawność manualna. Podała mi kartkę oraz długopis.

Dr Bernes: Narysuj zegar ścienny. Muszę sprawdzić, czy nie doszło do uszkodzeń mózgu.
Pepper: Myślałam, że ich nie ma.
Dr Bernes: Tak dla pewności.

No tak. Lekarze znajdą zawsze coś do sprawdzenia. Nie protestowałam i chwyciłam za długopis. Rysowałam tarczę, lecz kółko nie wyszło na ten kształt co był w zamiarze. To nie przypominało niczego. Jakieś tylko pofalowane krawędzie. Dopisałam cyfry, które nie wyglądały zbyt czytelnie. Po policzkach spłynęły łzy.

Dr Bernes: Nie płacz, dziecko. Naprawdę ci dobrze poszło.
Pepper: Dobrze? Chyba tragicznie. Niech pani mi powie prawdę.
Dr Bernes: Przecież mówię.
Pepper: Nieprawda.
Dr Bernes: Wyniki są w porządku. Za trzy dni wypis. Teraz odpocznij.

Przykryła mnie kołdrą, podała jakieś leki przez wenflon i zniknęła. Na pewno kłamała. Dawali mi nadzieję, którą i tak łatwo było zburzyć. Nie pozostało mi nic innego jak zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X