Rozdział 31: Krok za krokiem

**Ho**

Przez całą noc obserwowałem Tony’ego, aż wreszcie zasnął. Rhodey nie odzywał się i tylko siedział przy nim. Właśnie. Miałem mu pokazać ten pokój. Dzieciak potrzebował snu, a oboje dobrze wiedzieliśmy, że spanie na krześle źle wpływa na kręgosłup.

Rhodey: Słyszałem co pan mówił.
Dr Yinsen: O czym?
Rhodey: Że pan coś zrobił i przez to coś może być Tony’emu. Mam rację?
Dr Yinsen: Po części masz, ale jak na razie jest stabilny. Kontrolne trzy dni, a potem sobie poskacze.
Rhodey: Wiem, że pan nigdy nie chciałby mu zaszkodzić, ale… Ale czy Tony może umrzeć?

Zadał właściwe pytanie, chociaż wolałem nie myśleć tak negatywnie.

Dr Yinsen: Może umrzeć. Jednak nie powinnyśmy się na tym skupiać. Po prawej stronie od oddziału jest sala dla odwiedzających. Można w niej spać bez problemu.
Rhodey: Dobrze. Pójdę tam. Pod jednym warunkiem.
Dr Yinsen: Jakim to?
Rhodey: Jeśli Tony… Jeśli jego wyniki będą złe, a on to zatai, czy mógłby pan mi zdradzić ich treść?
Dr Yinsen: Na pewien sposób mogę. Powiem twojej mamie, bo za niego odpowiada.
Rhodey: Dziękuję.
Dr Yinsen: A teraz mi stąd zmykaj. Koniec odwiedzin. Nie zamierzam i ciebie zbierać z podłogi.

Chyba bardziej nalegać nie musiałem, bo pożegnał się ze mną i wyszedł. Spisałem odczyty z kardiomonitorów, zaczynając od Tony’ego. Wszystko było w normie, u Pepper również, pan Potts jedynie spał, lecz u Victorii nie wyglądało na normalne funkcje życiowe. Może i spała, lecz serce biło słabo. Delikatnie ją szturchnąłem w ramię.

Dr Yinsen: Victorio?

Nie odpowiadała. Jakikolwiek z nią kontakt był zaburzony, a funkcje drastycznie spadły nisko.

Dr Yinsen: Cholera jasna!

Natychmiast przygotowałem sprzęt do defibrylacji. Podałem adrenalinę, licząc na to, że organ niezaprzestanie pracy. Myliłem się. Nie wyczuwałem pulsu. Zacząłem uciskać klatkę piersiową.

Dr Yinsen: Zabiję… cię… kiedyś.

Była godzina do północy i mało kto był na dyżurze, ale reanimować nie mogłem sam. Zbudziłem ojca Pepper.

Dr Yinsen: Proszę… pomóc.

Poprosiłem, zaprzestając uciskania klatki piersiowej. Zerknąłem na monitor. Bez zmian.

Dr Yinsen: Proszę naciskać co trzy sekundy.

Nie powiedział nic, a jedynie chwycił za pompę. Podałem kolejną dawkę, ponawiając schemat. Była naprawdę uparta. A może znowu coś przeoczyłem. Nie. To musiało być przedawkowanie środków psychoaktywnych.
Po jakiś dwudziestu minutach zaprzestałem ratowania przyjaciółki. Podałem odtrutkę. Czekałem kolejne minuty, które dla mnie ciągnęły się wiecznie, aż wreszcie ponownie wróciła do życia.

Dr Yinsen: Ty idiotko.
Virgil: To pana koleżanka z pracy. Nie powinien pan tak się do niej wyrażać.
Dr Yinsen: Przez własną głupotę cierpi. Taka sobie koleżanka, która nawet nie pomyśli, że też chciałbym odpocząć.

Wyrzuciłem z żalem, dając jej ponownie maskę tlenową. Podziękowałem mu za pomoc, aż usnąłem na krześle.

~*Następnego dnia*~

**Tony**

Obudziłem się instynktownie, przeczuwając czyjeś przebudzenie. Nie myliłem się. Pepper się ocknęła. Chciałem do niej wstać, lecz doktorek zajął się nią. Mówił coś do niej, spisywał, a ja tylko kątem oka obserwowałem za niewielką częścią od kotary. Ojciec Pepper też tam był. Sam pragnąłem uścisnąć jej dłoń albo po prostu przytulić.
Gdy zrobił diagnostykę, podszedł do mnie. Ciekawe co tym razem od niego usłyszę.

Dr Yinsen: Muszę skontrolować twój nowy rozrusznik. Trzy dni, rozumiesz? Wytrzymasz to.
Tony: Muszę, chociaż chciałbym wrócić do domu. W szkole mam zaległości i jeszcze…
Dr Yinsen: O stercie blachy nie będę z tobą rozmawiał. Twoje życie się zmieni.
Tony: Co z Pepper?
Dr Yinsen: Czekam tylko, aż doktor Bernes się ocknie. Musimy sprawdzić, czy może chodzić. Całe ciało doznało sporego uszczerbku na zdrowiu. To cud będzie, jeśli obejdzie się bez rehabilitacji.

Na te słowa zamarłem. Moje serce zabiło szybciej, aż poczułem ból. Zdenerwowałem się, a pewnie ten głupi monitor nad łóżkiem mu to udowodnił.

Dr Yinsen: Już dziewiąta, Tony.
Tony: Naprawdę nie mogę szybciej wrócić?
Dr Yinsen: Nie, ale Roberta z panem Potts już tak. Badałem ich i wszystko jest w porządku. Otrzymali wypisy. Rhodey zaraz tu pewnie przyjdzie do was.

Nie powiedziałem nic. Zamilkłem.

Dr Yinsen: Coś nie tak?
Tony: Sam nie wiem.
Dr Yinsen: Nie jestem jasnowidzem. Dziwię się, że badania nic u ciebie nie wykazały. Wszystko wydaje się być w porządku, ale tak nie jest.

Byłem przerażony. Tak bardzo pragnąłem zniknąć z tego miejsca, lecz groźba była zbyt silna do zignorowania. Oddanie w ręce amatora to wyrok śmierci. Chciałem żyć. Może straciłem stare życie, ale zyskałem nowe. Polubiłem je.

**Victoria**

Wstałam z łóżka, odpinając się od aparatury. Ho nie zatrzymywał mnie. Sprawdził tylko odczyty i nie widział powodu do obaw. Podobno serce na długo stanęło. Brzmiało groźnie, ale badania nie wykazały żadnych uszkodzeń, więc wróciłam do pracy. Sprawdziłam odruchy kończyn u Pepper.

Dr Bernes: Jak się czujesz?
Pepper: Dziwnie, ale… wydaje mi się, że to nie moje ciało.
Dr Bernes: Wiele przeszłaś i wygrałaś walkę. Teraz tylko musisz wrócić do formy.
Pepper: Długo mi to zajmie?
Dr Bernes: Ciężko powiedzieć. Przekonamy się.

Zbadałam reakcję źrenic, czucie w rękach, ruch mięśni, aż nastąpił decydujący moment.

Dr Bernes: Wstań. Powoli.

Zrobiła tak jak chciałam. Było jej ciężko. Z trudem ruszała się, a kiedy miała stanąć na nogi, runęła w dół. Wszyscy krzyczeli w sali. Od razu ją podniosłam. Dziewczyna zalała się płaczem.

Dr Bernes: Hej. Nie płacz. Potrzebujesz czasu.
Pepper: Ja… Ja jestem kaleką.
Dr Bernes: To nieprawda, dziecko. Jesteś bardzo silna. Małymi kroczkami wrócisz do zdrowia.

Próbowałam ją podnieść na duchu, choć wzrokiem była nieobecna. Rzuciła mi się w ramiona. Pogładziłam ją po plecach.

Dr Bernes: Już, już. Pomożemy ci.
Pepper: Dlaczego… Dlaczego to mnie spotkało?
Dr Bernes: Nikt nie mógł tego przewidzieć.

Moje słowa nawet nie miały odpowiedniego przekazu. Nie wierzyła w to, że znowu będzie sobą. Była załamana. Przykryłam ją kołdrą, dając też chusteczki.

Dr Bernes: Twój tata cię dziś odwiedzi na pewno. Wszyscy cię wspierają, Pepper. Dasz radę. Po prostu nam zaufaj.

Uśmiechnęłam się ciepło, podchodząc do Ho. Teraz dopiero zauważyłam jak do mnie machał.

Dr Bernes: Co tam masz ciekawego?
Dr Yinsen: Niech ci Tony powie.
Dr Bernes: Tony?
Tony: Ja nie wiem.

Ewidentnie coś nie pasowało. Wyglądało to tak jakby czuł ból, chociaż wyniki nie pokazywały nic złego.

Dr Yinsen: Pomysły?
Dr Bernes: Musimy bardziej poznać rdzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X