Rozdział 29: Zbudź się

**Ho**

Miałem sporo na głowie. Mogłem jednak tu zostać i jej dopilnować, żeby zasnęła. Coś musiała wziąć. Pobrałem krew do badań, sprawdzając co tak ją pobudzało. Kilka minut odczekałem, otrzymując wynik. Spodziewałem się rewelacji, a spotykałem się z wieloma rzeczami.

Dr Yinsen: Nieźle się doładowałaś, Victorio. Nie wystarczyło ci kawy, więc energetyk też musiał być? Rany. Lepiej, żebyś to przeżyła.

W koszu odnalazłem papierowe kubki oraz metalowe puszki po napojach. Zliczyłem po trzy z każdego. Spora ilość.
Nagle usłyszałem czyjś cichy głos. Myślałem, że miałem omamy słuchowe. Jednak to była prawda. Tony się ocknął. Podszedłem do niego.

Dr Yinsen; Kolorowe miałeś sny?
Tony: Do kitu.
Dr Yinsen: A czego byś się spodziewał po olewaniu zaleceń? Zresztą, jestem dziś zmęczony, więc ochrzanu nie dostaniesz.
Tony: Dziękuję.
Dr Yinsen: No to zobaczmy czy już wszystko gra.

Wykonałem podstawowe badania, spisując parametry, obserwując działanie nowego implantu i osłuchując samo bicie serca. Nawet zerknąłem czy tkanka regeneracyjna załatała dziurę. O dziwo mogłem zdjąć bandaże, więc to zrobiłem. Odłożyłem je na bok.

Tony: I jak? Wyjdę dzisiaj?
Dr Yinsen: Czy ty naprawdę chcesz kopnąć w kalendarz, Tony? Podsumuję to krótko. Ledwo dostałeś wypis i tego samego dnia byłeś operowany. Twoje serce co chwilę zaprzestawało pracy, więc nie śnij nawet o wypisie tej nocy. Mowy nie ma!
Tony: Eee… Przepraszam?
Dr Yinsen: Załamujesz mnie.

Popatrzyłem w ten cholerny sufit, myśląc, że to jakiś chory sen, gdzie wszyscy leżą przykuci do szpitalnych łóżek. Potem spojrzałem znowu na chłopaka. Był żywszy niż kilka minut temu. Cudowne przebudzenie? Taa… W takie bajeczki nie uwierzę.

Dr Yinsen: Zrobiłem badania i posprawdzałem wszystko. Wypisu szybko nie dostaniesz.
Tony: Ej! To nie fair! Czuję się dobrze.
Dr Yinsen: Tak uważasz? Może przez to, że zamiast szwów tkanka załatała dziurę. Trochę cię musieliśmy bardziej pokroić.
Tony: Jezu!
Dr Yinsen: O jakieś dwa centymetry i potem grzebaliśmy w kabelkach, aż…
Tony: Dobra, dobra. Już rozumiem. Nie chcę tego słuchać.

Zaśmiałem się. Nigdy tak nie wyglądał na przerażonego.

Dr Yinsen: Spokojnie, Tony. Już skończyłem.
Tony: No ja myślę.
Dr Yinsen: Nie gniewaj się, ale tak próbuję odreagować, chociaż jakoś fajnie tak czasem pogrzebać przy flakach.
Tony: Miał pan skończyć!
Dr Yinsen: Ojej! Znowu zacząłem. Najmocniej przepraszam.

Skończyłem z żarcikami, sprawdzając pozostałych pacjentów. Zacząłem od Pepper. Regeneracja postępowała w prawidłowym tempie. Oczywiście widziałem, że tego głąba też to interesowało. Zaglądał z ciekawością.

Dr Yinsen: Wbiję ci zaraz coś do oka jak nie przestaniesz podglądać.
Tony: Ja chciałem tylko wiedzieć.
Dr Yinsen: Romanse poza szpitalem.
Tony: Jakie zaś romanse?! Czy doktor coś brał?!
Dr Yinsen: Ja? W życiu.

Zmieniłem kroplówkę u dzieciaków, a potem zajrzałem do pana Potts. Spał, więc odpoczywał. Cukier się podniósł, więc wszystko było w normie. Potem ponownie zbadałem Victorię. Odczyty prawidłowe. Usiadłem na krześle obok niej, robiąc sobie małą drzemkę.

**Tony**

Poczekałem tylko, aż doktorek zaśnie. Niby drzemka, ale na starego człowieka działa bardzo mocno. Niczym prawdziwy sen. Wykorzystałem to, odpinając się od wszelkiej aparatury. Ciało Pepper powoli wracało do normy. Ręce już miały nadgarstki. Na nogi nie patrzyłem, bo znajdowały się pod kołdrą. Byłoby to trochę nie na miejscu tam zaglądać.

Tony: Jesteś silna. Wiem to, bo udowadniasz nam wszystkim, że warto walczyć.

Uśmiechnąłem się do niej, gładząc po policzku.

Tony: Czekamy na ciebie.

Tyle powiedziałem, wychodząc z sali. Zdołałem jakoś stać na nogach, choć tak super siły nie miałem. Przechodziłem sobie wzdłuż korytarza. Było tak cicho. Żadnych dźwięków.

Rhodey: Tony?!

No i po spokoju. Musiał tu być bardzo długo. Podszedłem do niego.

Tony: Wybacz, że jestem bez koszulki, ale to…

Nie pozwolił mi dokończyć i mnie przytulił jak na braci przystało. Chyba będzie wykład o bezmyślności. Byłem na to przygotowany.

Rhodey: Głupi jesteś, że tak uciekasz?
Tony: Po prostu chciałem się przejść. A ty?
Rhodey: Byłem po coś do jedzenia. Nie wiem, czy wiesz, ale mama też tu leży.
Tony: Jak to?

Zdziwiłem się, a bardziej nawet przeraziłem tą wiadomością. Roberta w szpitalu?

Tony: Co się stało?
Rhodey: Musiało ją coś zdenerwować, bo było z tobą krucho.
Tony: Słyszałem.
Rhodey: Widzę, że naprawdę dobrze się czujesz.
Tony: Nawet nie wiesz, jak to jest dla odmiany nie czuć tych szwów.
Rhodey: Domyślam się, ale lepiej już wracaj. Doktorek się wkurzy.
Tony: Jak na razie słodko śpi.

Zaśmiałem się, a ten walnął mnie w głowę. Chyba sobie na to zasłużyłem.

Tony: Na chwilę chcę się z nią zobaczyć.
Rhodey: Dobra, ale tylko na chwilę.

Kiwnąłem tylko głową i poszliśmy do sali. Kardiologia? Miała zawał? Spała tak spokojnie, a maszyny wskazywały, że serce działało sprawnie. Myślałem, że nigdy jej tu nie ujrzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X