Rozdział 53: Aby wszystko dobrze się skończyło

Tony zgrywał aktualizacje przez całą noc. Chciał wziąć się za budowę nowej zbroi. Jednak odłożył narzędzia na ból przypomnienia o naładowaniu implantu. Podpiął się do ładowarki i położył się na kanapie. W kilka minut usnął.
Kiedy dzieciaki spały, Victoria ponownie się zbudziła. Wszystko przez szczypanie w okolicy szyi. Od razu powędrowała do łazienki. Przemyła twarz, a następnie przyjrzała się dziwnym śladom na szyi.
-Co to jest?
Spytała samą siebie. Odkaziła rany, zakładając opatrunek. Domyślała się, iż Maggia musiała maczać w tym palce.
Po wyjściu z łazienki usłyszała pisk bransoletki. Dziewczyna była bardzo blada.
-Pepper?
Nie reagowała. Natychmiast pobiegła po walizkę. Wyjęła z niej odpowiednie lekarstwo, podając dożylnie.
-Nie podoba mi się to.
Zerknęła na gadżet, który pokazywał niezbyt dobre odczyty. Lekarstwo jedynie pomogło unormować oddech. Wzięła ją sposobem matczynym, zanosząc do samochodu. Położyła ją z tyłu, zapinając pasami. Szybko wróciła po walizkę i zamknęła dom.
-Wiem, że nie lubisz szpitali, ale nie mamy wyboru.
Powiedziała do niej, chociaż nie spodziewała się żadnej reakcji. Wyjechała na ulicę, jadąc pod odpowiedni adres. Nie zajęło to zbyt długo, a nawet znalazła wolne miejsce na parkingu. Zaparkowała pojazd i wzięła dziewczynę na ręce, biorąc w jakiś sposób swoje narzędzia do pracy. Na korytarzu natknęła się na jednego z lekarzy.
-Potrzebuję wolnej sali. Jestem lekarzem.
Pokazała swoją plakietkę jako dowód.
-Jasne. Już panią prowadzę.
-Dziękuję.
Bez większego namysłu położyła ją na wyznaczonym miejscu, podpinając do kardiomonitora oraz zakładając maskę tlenową.
-To powinno pomysł. Dojdzie do siebie. Jest silna.
Ledwo pochwaliła waleczność córki, aż maszyna zaczęła piszczeć. Gwałtownie oddychała, ale z pomocą maski szybko się uspokoiła. Otworzyła oczy, patrząc na matkę.
-Mamo?
-Pepper, spokojnie. Wdech i wydech. Nic się dzieje. Wszyscy są bezpieczni.
-Ale… Ale… on was skrzywdzi.
Widziała jak przez wspomnienia stan ulegał drastycznej zmianie. Podała leki na uspokojenie, aby zapobiec kolejnemu atakowi paniki. Nie minęło pięć minut, a nastolatka zasnęła ponownie.
Nagle kobieta poczuła utratę sił. Obraz się zamazywał, a dźwięki były niewyraźne. Zjechała z krzesła na podłogę, widząc przed sobą jedynie czerń.
Podczas gdy ona leżała nieprzytomna, Ho robił obchód po całym szpitalu. Zerkał do każdej sali, sprawdzając stan swoich pacjentów. Zatrzymał się, widząc przez szybę Pepper oraz przyjaciółkę, leżącą na ziemi.
-Victoria?
Od razu podbiegł do niej, sprawdzając stan. Położył ją na łóżko obok i podłączył kroplówkę. Czekał kilka minut, ale nic się nie zmieniło. Podszedł do szafki z lekami, wyjmując płyn, który zaaplikował do strzykawki, a następnie wstrzyknął do krwiobiegu. Lek zadziałał, bo zaczęła się budzić.
-Nie mów mi, że pocałowałam podłogę.
-Ja nie wiem, czy ona jest taka kusząca, ale tak. Co się stało?
Zapytał zmartwiony o lekarkę. Kobieta wstała z łóżka, dotykając szyi. Zerknęła pod plaster.
-Już nic. Dziękuję ci za pomoc. Pora wrócić do obowiązków.
-Co tam masz ciekawego?
Spytał z zainteresowaniem.
-Eee… Taka mała pamiątka. Chyba po Duchu.
Uśmiechnęła się głupawo.
-Ciebie też chciał dopaść?
Zrobił zdziwioną minę, przypominając sobie ostatnie zdarzenie w magazynach.
-Wszystkich chciał, ale następnym razem, to nie dam mu się tak łatwo.
-Oby. Mam nadzieję, że mnie nie powiąże z tą sprawą. Nie mam zamiaru wąchać kwiatków od spodu.
-Nie pozwolę na to.
Uśmiechnęła się do niego.
-Pójdę po kawę. Potrzebuję trochę kopa.
-To widać, bo wyglądasz na porządnie zmęczoną. Będę tu.
-Dzięki.
Więcej nic nie powiedziała i wyszła z sali. Akurat Pepper zaczęła się przebudzać. Powoli otwierała oczy, aż dostrzegła światło oraz znajomą twarz. Nie znosiła szpitali. Tony także.
-Witaj, Pepper. Pozwolisz, że cię zbadam?
-Dlaczego?
Popatrzyła na doktora, żądając dobrego wytłumaczenia.
-Ponieważ chcę wiedzieć czy wszystko gra. To tak dla pewności.
Wyjaśnił, a ona niechętnie się zgodziła. Wziął się za podstawową diagnostykę. Niewiele rozumiał, dlatego potrzebował Victorii do konsultacji. Wysłał sygnał na jej pager. Nie minęła minuta, a już pojawiła się w sali niczym burza. Dopiła kubek kawy i z niepokojem podeszła do nich.
-Co się stało?
-Mam pytania odnośnie ataków Pepper.
-Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko co wiesz. To ważne, Victorio.
Lekarka zebrała wszystkie myśli w głowie, układając je w odpowiedniej kolejności.
-No to oddalmy się na chwilę.
-Mamo, co się dzieje?
-Nic, nic. Zaraz wrócimy.
Przyjaciel zgodził się wejść do drugiej części sali. Głównie były tam szafki z lekami i biurko.
-Popełniłam błąd.
Zaczęła.
-Błąd? Powiedz mi wszystko co wiesz.
-Wielokrotnie przeglądałam jej wyniki. Wiedziałam, że coś było nie tak, a leki…
Przerwała na chwilę, aby nabrać powietrza do płuc i je wypuścić.
-Leki będą nieskuteczne.
Przez ciało mężczyzny przeszedł zimny dreszcz.
-Chcę wiedzieć każdy szczegół, więc nie przerywaj. Po prostu mów.
-A myślisz, że to takie łatwe?! Zawaliłam, rozumiesz?!
-Victorio, jeszcze wszystko da się odwrócić, ale muszę wiedzieć wszystko.
Próbował ją uspokoić. Kobieta nieco ściszyła ton, aby dziewczyna przypadkiem tego nie usłyszała.
-Ostatnie skany organizmu wykryły jakąś aktywną substancję. Nie da się jej znaleźć we krwi. Ona się uaktywnia przez silny stres, przez co ma ataki paniki. Może być sparaliżowana, mieć halucynacje, problemy z oddychaniem… Lista jest wielka, ale…
Na moment przerwała.
-To się ciągnie latami. Od pierwszego spotkania z Maggią. Była podtruwana z każdym porwaniem, a wiem, że było ich wiele. Źle była leczona od samego początku.
Wyjaśniła z trudem, lecz próbowała na spokojnie wyjaśnić swoje zamiary.
-Trzeba spowodować u niej atak. Tak silny, że substancja się bardziej uaktywni. To ryzykowne, ale powinno pomóc. Jednak do tego muszę być z nią sama, żeby mi się zwierzyła.
Przyjaciel na moment zastanawiał się co powiedzieć. Znał metody Victorii i wiedział, że często działała w dość nietypowy sposób.
-No dobrze. Będę za drzwiami.
-Po prostu mi zaufaj.
Poprosiła nim ten opuścił salę. Żona Ricka podeszła do nastolatki. Na szczęście nie usłyszała ich rozmowy. Jednak nadal bała się, że coś było nie tak z jej ciałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X