Gdy nastał zmrok, chłopak zdecydował się wrócić do domu. Sprzątnął narzędzia do skrzynek, zaś technologię pozostawił na stole przykrytą płachtą. Mieszkał niedaleko budynku, dlatego nie spieszył się z wychodzeniem. Posprawdzał ostatni raz czy wszystko wziął ze sobą oraz zabezpieczył.
Nagle usłyszał dźwięk piły tarczowej oraz samego oponenta, który przebił się przez okno. Wystraszony ujrzenia nemezis schował się za biurkiem. Nerwowo czekał, aż odleci. Nawet nie miał pojęcia co go tu sprowadziło. Jego serce biło mu jak szalone i wciąż potrzebował implantu do podtrzymywania życia. Na szczęście nie odezwało się przypomnienie. Jednak to mogło się zmienić w każdej chwili. Kątem oka dostrzegł plecak ze zbroją. Powoli ruszał, kryjąc się za szafkami.
Już był blisko zbroi, aż oberwał w plecy. Został rzucony o ścianę, zaś ból dotkliwie był odczuwalny w kręgosłupie. Whiplash był zaskoczony, widząc go. Nie spodziewał się, iż ktoś o tak później porze będzie jeszcze w pracy. Mimo wszystko, nie zmienił swojego celu. Anthony zapytał wroga wprost o co mu chodziło. Ten jedynie zaśmiał się i odparł, że szukał Iron Mana. No i go znalazł. Uradowany tym faktem chwycił nastolatka biczami, nalegając na kapitulację. W przeciwnym wypadku ktoś ucierpi. To przeraziło chłopaka, lecz nie szarpał się. Każde wyładowanie z biczy mogło uszkodzić mechanizm. Czekał na odpowiedni moment do ucieczki. Wtedy go olśniło. Mógł wygrać.
Podczas kiedy biczownik opowiadał jak najdłużej smażył człowieka, aż umarł, Stark wykorzystał rozproszenie myśli i kliknął na bransoletkę. Momentalnie zbroja poleciała, łącząc się z pilotem. Whiplash był pod wrażeniem sztuczki i tylko czekał, aż będzie mógł się z nim zabawić. Geniusz jedynie uśmiechnął się pod maską. Przygotował całe uzbrojenie.
W ten sposób rozpętała się walka. Ciągle strzały repulsorów niszczyły półki w laboratorium, zaś bicze jedynie siekały meble na kawałki. Mnóstwo szkła, drewna oraz metalu znalazło się na ziemi. Żadna ze stron nie zamierzała odpuścić. Chcieli to zakończyć raz na zawsze. Nawet kosztem życia. Oboje wiedzieli, że taka możliwość istniała przy każdej walce. Byli przygotowani na największe poświęcenie.
Kiedy Tony przebił się z nim przez jedną ze ścian, zbroja zasygnalizowała o doładowaniu implantu. Moc powoli schodziła na rezerwy. Wystrzelił mini pociski naramienne, ukrywając się. Próbował jakoś znaleźć siły do pokonania przeciwnika. Teraz kapitulacja nie wchodziła w grę.
Tymczasem Rhodey zbudził się na dźwięk telefonu. Nie był to przypadek, gdyż pancerz wysłał mu sygnał, dając mu do zrozumienia, że użytkownik był zagrożony. Bez największego namysłu pobiegł do zbrojowni, siadając na fotelu. Wezwał Pepper do pomocy. Ta jedynie odparła, że się zjawi.
Dziesięć minut później, przyjaciółka dotarła na miejsce. Na wstępie spytała o sytuację. Histeryk nie miał dla niej dobrych wieści, ponieważ walka nadal trwała, zaś zbroja chodziła na rezerwach, które bardziej przeciążały serce. Dziewczyna kazała mu zawrócić Tony’ego do zbrojowni, bo inaczej sama tam poleci i zajmie się draniem, który tak dotkliwie spuszcza Iron Manowi łupnia. James nalegał, żeby czekała na rozwój wydarzeń. Patricia obawiała się najgorszego. Przegryzała wargę ze zdenerwowania, a Rhodes jedynie zachowywał spokój. To była jedna z akcji Iron Mana. Tak jakby.
Niespodziewanie usłyszeli głos Tony’ego. Wyczerpany oraz z resztkami energii. Moc spadała coraz niżej, aż przeszła na stan krytyczny. Poprosił ich, aby nic nie robili. Ukochana nie godziła się na to. Błagała, żeby pozwolił sobie pomóc i powiedział, gdzie się znajduje. Stark uznał, że to już nie ma żadnego znaczenia, bo zaraz będzie po wszystkim. I na tym kontakt się urwał. Przerażeni spoglądali na czerwony pasek mocy. Wraz z nim w pancerzu włączył się alert medyczny. Ostatkami sił strzelał w Whiplasha, co w paru miejscach miał uszkodzone ręce. Jednak nadal miotał biczami po każdej stronie. Śmiał się, bo czuł nadchodzące zwycięstwo. Komputer Mark II ponownie zaalarmował o bardzo niskiej mocy i zaleceniu doładowania implantu. Chłopak pragnął skończyć z wrogiem. Wyrzucał mu, że zniszczy go za to co zrobił jemu i jego rodzinie. Za każdą osobę uderzał pięściami w przeciwnika, aż miał coraz to gorsze problemy z oddychaniem. Nawet kawałki żelastwa odpadały z ciała, pozostawiając buty, rękawice, napierśnik oraz hełm. Reszta znalazła się na ziemi. Ostatni cios uderzył z unibeamu, dziękując biczownikowi za to jakim był przeciwnikiem. Po sługusie Fixa zostały tylko zniszczone części ciała. Nastolatek ucieszył się, że wygrał. Wiedział, iż to był koniec. Z tymi słowami upadł na podłogę. Pepper była wściekła, dlatego sama poleciała na miejsce jako Rescue. Zdołała jakoś namierzyć bohatera. Wleciała do środka, namierzając słabą sygnaturę zbroi.
Kiedy podleciała do herosa, mogła sama przyznać, że umierał. Jakikolwiek z nim kontakt był utrudniony. Leżał bez życia. Dziewczyna wykonała pełny skan. Po usłyszeniu diagnozy zaczęła uciskać klatkę piersiową. Nie miało to dla niej znaczenia czy zmiażdży mu żebra. Chciała go ocalić. Za wszelką cenę. Zdjęła mu hełm, żeby wykonać oddechy ratownicze. Błagała go, aby walczył, bo jego misja nie dobiegła końca. Jej wysiłek nic nie dawał, a ona załamanym głosem robiła to dalej. Dopiero jak Rhodey powiedział jej, że bez działającego mechanizmu serce nie ruszy, Rescue przyłożyła repulsor, oddając sporą część energii. Miała nadzieję, że to wystarczy.
Nagle chłopak zaczął gwałtownie oddychać, aż się uspokoił. Był bezpieczny. Pepper ochrzaniła go za bycie bezmyślnym idiotą, bo działał bez planu. Chłopak wyjaśnił, że został zaatakowany w pracy i z pakowaniem się w kłopoty nie miał nic wspólnego. Spytał się do ilu agencji się włamała, żeby go odnaleźć. Nastolatka nie zdradziła tego, ponieważ sam znał odpowiedź, a dla niego mogłaby i zhakować wszystkie. Przytuliła go, ciesząc się, że wrócił. Chwyciła go na ręce i poleciała z nim do zbrojowni. W jej ramionach zasnął.
Po dotarciu na miejsce, syn prawniczki zajął się rannym, opatrując wszelkie obrażenia, a następnie podpiął implant do ładowania. Pochwalił gadułę za jej działania. Zasługiwała na miano Rescue już od dawna. Odłożyła swój pancerz do komory, siadając przy kanapie, gdzie leżał chory. Chwyciła go za rękę, dając mu siły, aż sama usnęła. James przykrył ją kocem, a on sam zasnął spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi