Papierkowa robota związana z wycieczką szkolną została ogarnięta w przedostatni dzień tygodnia, gdyż wszyscy przynieśli regulaminy, a także zgody. W piątek nikt nie przyszedł, bo woleli zająć się pakowaniem niż dręczyć biedny mózg pochłanianiem wiedzy. Jak można się domyślić, to nasz tak zwany geniusz siedział w zbrojowni, robiąc małe porządki z pomocą Rhodey’go. Ignorował wszelkie alarmy, zostawiając walkę z przestępcami zwykłym funkcjonariuszom, agentom specjalnym czy samej T.A.R.C.Z.Y.
Rhodey: Czyli Iron Man też robi sobie wolne? Aż ciężko mi w to uwierzyć. To nie w twoim stylu, Tony.
Tony: Przyda się małe oderwanie od obowiązków.
Rhodey: Naprawdę się tobie dziwię. Skąd taka zmiana?
Tony: No wiesz. Integracja klasy i w ogóle. Zresztą, miło będzie nie słuchać Roberty przez trzy dni.
Rhodey: Hahaha! To dowaliłeś. Dobrze, że cię nie słyszy.
Tony: Wtedy byłby przypał.
Rhodey: I to niemały.
Tony: Ciekawe jak z pozostałymi.
Rhodey: Znając Pepper, szykuje coś na nas.
Tony: Happy zapewne też.
Rhodey: Jeszcze została Selene.
Tony: Oj! Z nią nawet nie będę zadzierać.
Rhodey: O! Czyżbyś się bał naszej bogini niebios?
Tony: Wszystkie rudzielce są wcieleniem demona. Będę trzymał się od nich jak najdalej.
Rhodey: Od Pepper też?
Tony: Tak.
Odparł stanowczo, zaś przyjaciel patrzył się w sufit. Rozkojarzył się, bo miał słabość do rudowłosych dziewcząt.
Tony: Ej! Romeo, nie odpływaj.
Rhodey: Ech! Sorki, Tony. Zwykle to mi się nie zdarza.
Tony: Oj! Bracie, trafiła cię strzała Amora.
Rhodey: Niestety.
Gdy oni ze sobą rozmawiali, Selene wcisnęła ostatnie rzeczy do walizki i z całej siły wskoczyła na nią. Po przygotowaniu bagażu na podróż, zaczęła bawić się wygenerowaną niewielką kulę światła, dzięki czemu rozświetliła swój pokój.
Selene: Hmm… Wycieczka szkolna. Coś czuję, że to będzie niezapomniany wyjazd.
Powiedziała sama do siebie, zwiększając wielkość mocy na tyle, że lampy okazały się zbędne.
Niespodziewanie otrzymała wiadomość. Doskonale zdawała sobie sprawę kto mógł czegoś od niej chcieć. Odczytała treść.
Selene: Oj! Fury, bez obaw. Przecież mam na niego oko.
Błyskawicznie odpisała to samo co wypowiedziała na głos. Do tego dodała buźkę z mrugniętym okiem i wysłała komunikat do szefa.
Cztery dni później, uczniowie siedzieli w autobusie, jadąc na wycieczkę. Tradycyjne nasza para gołąbków była blisko siebie, za plecami mieli Rhodey’go, zaś po przeciwnej stronie siedziała bogini z Tośką, a na samym końcu autokaru rozsiadł się Happy. Nauczyciel sprawdził listę obecności, odhaczając wszystkich. Nikt się nie spóźnił, więc mogli wyruszyć w drogę. Nie minęło pięć minut, a panikarz musiał zamienić się w mamusię.
Rhodey: Wziąłeś ze sobą wszystko? Ładowarkę, śniadanie, picie…
Tony: Tak, mamo.
Pepper: Rany! Znowu cię będzie męczył? Chyba dostaniesz za to łupnia.
Rhodey: Pepper, to zwyczajna troska.
Pepper: Czyżby? Może jeszcze sprawdzisz czy majtki ma czyste?
Rhodey: Ej! No bez przesady. Taki nie będę.
Tony: Chciałem odpocząć od przesłuchań Roberty, a zamiast tego mam jej męską wersję.
Gaduła nie potrafiła się opanować ze śmiechu. Tak się śmiała, aż zaraziła tym innych. Nie wiedzieli, z czego mieli taki ubaw i nawet nie próbowali tego zrozumieć.
Tony: Gdyby nie implant, nie byłbyś taką mamuśką. Może kiedyś wynajdą coś na całkowite wyleczenie. Jakieś serum albo coś innego.
Rhodey: Będzie dobrze. Dasz radę.
Pepper: Ale wiesz co? Jakby tak przeszczepić mózg, to będzie w innym ciele.
Tony: Pep, skąd ty masz takie chore pomysły?
Pepper: Hahaha! Z domu. No wiesz. Gdybyś nie był takim bezmyślnym idiotą, nie zasugerowałabym czegoś takiego.
Tony: Wiem, że czasem mnie ponosi, lecz tak to już jest jak jesteś Iron Manem.
Happy: Jesteś Iron Manem?
Tony: Cholera.
No i tak udowodnił swój debilizm, mówiąc przy innych otwarcie o drugim wcieleniu. Tylko Selene nie była zaskoczona. Wiedziała kim jest. Jednak przysłuchiwała się wymianie zdań. Była ciekawa jak wybrnie z tej niezbyt dobrej sytuacji.
Tony: Happy, to nie tak jak myślisz.
Happy: Oj! Przestań kłamać.
Tony: Happy…
Happy: Przecież Iron Man jest robotem. Zazdrościsz mu, co?
Tony: Eee… Nie. Ja tylko…
Happy: Nic nie mów, jasne?
Tony: Zgoda.
Z łatwością wybrnął, chroniąc swój sekret. Reszta drogi została przebyta w milczeniu. Prawie każdy coś cykał na telefonie lub słuchał muzyki. Żadnych rozmów co również odpowiadało profesorowi klasy.
Kiedy znaleźli się na miejscu, przed sobą widzieli malowniczy krajobraz gór oraz ośrodek wypoczynkowy, który składał się z dwóch odosobnionych budynków. Klein wstał z siedzenia, przemawiając do uczniów.
Prof. Klein: Podzielimy się na dwie grupy. Najpierw niech podejdą do mnie wszystkie dziewczyny.
Na prośbę wstały i podeszły do niego.
Prof. Klein: Idźcie do budynku po lewej stronie. Jedna osoba bierze klucz. Kto chętny?
Selene: Ja mogę.
Prof. Klein: Zatem proszę.
Podał jej klucz wraz z rozpiską planu dnia, gdzie poza spisanymi godzinami na posiłek nie było nic szczególnego, na co powinny zwrócić uwagę. Żeńska część opuściła bus, kierując się do odpowiedniego domku.
Prof. Klein: No dobra, a z wami zrobię to samo. Jedna osoba ma klucz i plan dnia.
Rhodey: Mogę wziąć.
Prof. Klein: W porządku, więc możemy dołączyć do reszty.
Tony: Ale na pewno jesteśmy odseparowani od dziewczyn?
Prof. Klein: Tak, dlatego liczę na przestrzeganie regulaminu. Nie róbcie głupstw.
Rhodey: Niech pan im też to powie.
Happy: Właśnie! Nie jesteśmy jedyni!
Prof. Klein: Rozumiem was, ale bez obaw. Nikomu włos z głowy nie spadnie.
Żaden z nich nie umiał w to uwierzyć, gdyż znali Pepper Potts, zaś Tony najbardziej bał się Selene Khan.
Prof. Klein: Ogłaszam wycieczkę szkolną za rozpoczętą.
Rhodey: Czyli Iron Man też robi sobie wolne? Aż ciężko mi w to uwierzyć. To nie w twoim stylu, Tony.
Tony: Przyda się małe oderwanie od obowiązków.
Rhodey: Naprawdę się tobie dziwię. Skąd taka zmiana?
Tony: No wiesz. Integracja klasy i w ogóle. Zresztą, miło będzie nie słuchać Roberty przez trzy dni.
Rhodey: Hahaha! To dowaliłeś. Dobrze, że cię nie słyszy.
Tony: Wtedy byłby przypał.
Rhodey: I to niemały.
Tony: Ciekawe jak z pozostałymi.
Rhodey: Znając Pepper, szykuje coś na nas.
Tony: Happy zapewne też.
Rhodey: Jeszcze została Selene.
Tony: Oj! Z nią nawet nie będę zadzierać.
Rhodey: O! Czyżbyś się bał naszej bogini niebios?
Tony: Wszystkie rudzielce są wcieleniem demona. Będę trzymał się od nich jak najdalej.
Rhodey: Od Pepper też?
Tony: Tak.
Odparł stanowczo, zaś przyjaciel patrzył się w sufit. Rozkojarzył się, bo miał słabość do rudowłosych dziewcząt.
Tony: Ej! Romeo, nie odpływaj.
Rhodey: Ech! Sorki, Tony. Zwykle to mi się nie zdarza.
Tony: Oj! Bracie, trafiła cię strzała Amora.
Rhodey: Niestety.
Gdy oni ze sobą rozmawiali, Selene wcisnęła ostatnie rzeczy do walizki i z całej siły wskoczyła na nią. Po przygotowaniu bagażu na podróż, zaczęła bawić się wygenerowaną niewielką kulę światła, dzięki czemu rozświetliła swój pokój.
Selene: Hmm… Wycieczka szkolna. Coś czuję, że to będzie niezapomniany wyjazd.
Powiedziała sama do siebie, zwiększając wielkość mocy na tyle, że lampy okazały się zbędne.
Niespodziewanie otrzymała wiadomość. Doskonale zdawała sobie sprawę kto mógł czegoś od niej chcieć. Odczytała treść.
Obserwuj Starka. Znowu są z nim kłopoty.
Selene: Oj! Fury, bez obaw. Przecież mam na niego oko.
Błyskawicznie odpisała to samo co wypowiedziała na głos. Do tego dodała buźkę z mrugniętym okiem i wysłała komunikat do szefa.
Cztery dni później, uczniowie siedzieli w autobusie, jadąc na wycieczkę. Tradycyjne nasza para gołąbków była blisko siebie, za plecami mieli Rhodey’go, zaś po przeciwnej stronie siedziała bogini z Tośką, a na samym końcu autokaru rozsiadł się Happy. Nauczyciel sprawdził listę obecności, odhaczając wszystkich. Nikt się nie spóźnił, więc mogli wyruszyć w drogę. Nie minęło pięć minut, a panikarz musiał zamienić się w mamusię.
Rhodey: Wziąłeś ze sobą wszystko? Ładowarkę, śniadanie, picie…
Tony: Tak, mamo.
Pepper: Rany! Znowu cię będzie męczył? Chyba dostaniesz za to łupnia.
Rhodey: Pepper, to zwyczajna troska.
Pepper: Czyżby? Może jeszcze sprawdzisz czy majtki ma czyste?
Rhodey: Ej! No bez przesady. Taki nie będę.
Tony: Chciałem odpocząć od przesłuchań Roberty, a zamiast tego mam jej męską wersję.
Gaduła nie potrafiła się opanować ze śmiechu. Tak się śmiała, aż zaraziła tym innych. Nie wiedzieli, z czego mieli taki ubaw i nawet nie próbowali tego zrozumieć.
Tony: Gdyby nie implant, nie byłbyś taką mamuśką. Może kiedyś wynajdą coś na całkowite wyleczenie. Jakieś serum albo coś innego.
Rhodey: Będzie dobrze. Dasz radę.
Pepper: Ale wiesz co? Jakby tak przeszczepić mózg, to będzie w innym ciele.
Tony: Pep, skąd ty masz takie chore pomysły?
Pepper: Hahaha! Z domu. No wiesz. Gdybyś nie był takim bezmyślnym idiotą, nie zasugerowałabym czegoś takiego.
Tony: Wiem, że czasem mnie ponosi, lecz tak to już jest jak jesteś Iron Manem.
Happy: Jesteś Iron Manem?
Tony: Cholera.
No i tak udowodnił swój debilizm, mówiąc przy innych otwarcie o drugim wcieleniu. Tylko Selene nie była zaskoczona. Wiedziała kim jest. Jednak przysłuchiwała się wymianie zdań. Była ciekawa jak wybrnie z tej niezbyt dobrej sytuacji.
Tony: Happy, to nie tak jak myślisz.
Happy: Oj! Przestań kłamać.
Tony: Happy…
Happy: Przecież Iron Man jest robotem. Zazdrościsz mu, co?
Tony: Eee… Nie. Ja tylko…
Happy: Nic nie mów, jasne?
Tony: Zgoda.
Z łatwością wybrnął, chroniąc swój sekret. Reszta drogi została przebyta w milczeniu. Prawie każdy coś cykał na telefonie lub słuchał muzyki. Żadnych rozmów co również odpowiadało profesorowi klasy.
Kiedy znaleźli się na miejscu, przed sobą widzieli malowniczy krajobraz gór oraz ośrodek wypoczynkowy, który składał się z dwóch odosobnionych budynków. Klein wstał z siedzenia, przemawiając do uczniów.
Prof. Klein: Podzielimy się na dwie grupy. Najpierw niech podejdą do mnie wszystkie dziewczyny.
Na prośbę wstały i podeszły do niego.
Prof. Klein: Idźcie do budynku po lewej stronie. Jedna osoba bierze klucz. Kto chętny?
Selene: Ja mogę.
Prof. Klein: Zatem proszę.
Podał jej klucz wraz z rozpiską planu dnia, gdzie poza spisanymi godzinami na posiłek nie było nic szczególnego, na co powinny zwrócić uwagę. Żeńska część opuściła bus, kierując się do odpowiedniego domku.
Prof. Klein: No dobra, a z wami zrobię to samo. Jedna osoba ma klucz i plan dnia.
Rhodey: Mogę wziąć.
Prof. Klein: W porządku, więc możemy dołączyć do reszty.
Tony: Ale na pewno jesteśmy odseparowani od dziewczyn?
Prof. Klein: Tak, dlatego liczę na przestrzeganie regulaminu. Nie róbcie głupstw.
Rhodey: Niech pan im też to powie.
Happy: Właśnie! Nie jesteśmy jedyni!
Prof. Klein: Rozumiem was, ale bez obaw. Nikomu włos z głowy nie spadnie.
Żaden z nich nie umiał w to uwierzyć, gdyż znali Pepper Potts, zaś Tony najbardziej bał się Selene Khan.
Prof. Klein: Ogłaszam wycieczkę szkolną za rozpoczętą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi