Rozdział 43: To jeszcze nie koniec kłopotów

Minęły trzy dni od zatrucia narkotykami. Victoria z troską sprawdziła czy Pepper wzięła ze sobą wszystko. Również apteczkę, która miała prawdziwe leki na atak paniki. Na szczęście nie spotkały ją żadne niespodzianki w drodze do szkoły. Nawet Tony zjawił się równo z dzwonkiem. Zajęli swoje miejsca, zajmując się sobą. Dziewczyna była żywsza przez długie sny. Zaczęła rysować motyle na marginesie zeszytu. Zajęcie pochłonęło ją na tyle, że dopiero alarm z bransoletki przywrócił do rzeczywistości. Od razu wyszła z klasy, kierując się do łazienki.
-Pepper?
Zauważył jak przyjaciółka zniknęła za drzwiami. Nie wiedział skąd był ten pośpiech, więc napisał wiadomość.
„Pepper, chodź na lekcję.”
Szybko otrzymał odpowiedź.
„Wzięłam tylko leki. Nie matkuj”
Ostatni tekst wysłał skrycie, bo nauczyciel uważnie wszystkich obserwował.
„Ej! Ja nie matkuję!”
Lekko się uśmiechnął i wrócił do słuchania profesora. Nastolatka również znalazła się w sali, siadając na swoje miejsce. Ponownie rysowała motyle. Nabierały kolorów. Fizyka szybko dobiegła końca, więc mogli wyjść na przerwę. Gaduła chciała rozpocząć swój słowotok, lecz geniusz się spieszył.
-A ty, dokąd?
-Muszę się naładować.
-A! Zapomniałam, że jesteś baterią.
Zaśmiała się, lecz cieszyła, że dbał o siebie. Pożegnał się z nią i pojechał do domu. Zaczął zastanawiać się nad nową ładowarką.
Po przerwie poszła na zajęcia z angielskiego. Były dla niej nudne, więc ponownie zajęła się tworzeniem obrazków. Zabawa nie potrwała zbyt długo przez liczne SMS-y. Cały spokój został zburzony, lecz siedziała z opanowaniem. Bez ataku paniki. Każda treść zawierała inną pogróżkę, wywołując strach. Przez to nie mogła już dłużej zapanować nad nerwami. Wzięła rzeczy, wybiegając z klasy. Wróciła do domu, który był pusty. Rzuciła plecak w kąt, zaś z półki wzięła chrupki. Wskoczyła na kanapę, a pilotem szukała ciekawego programu.
Kiedy chciała rozkoszować się lenistwem, usłyszała telefon. Nie sprawdziła nazwy kontaktu. Kliknęła czerwoną słuchawkę, zostawiając komórkę w spokoju. Próbowała skupić się w ciszy. Jednak nadal słyszała dźwięk otrzymanych wiadomości.
-Cholera!
Rzuciła gadżet o podłogę. Położyła się na kanapie. Nie zauważyła powrotu matki.
-Chyba przyszłam nie w porę.
-Mama!
Gwałtownie wstała, rzucając jej się w ramiona.
-Hej! Spokojnie, Pepper. Jestem tu.
Przytuliła ją, uspokajając.
-Dzwonili do mnie ze szkoły.
-Ups?
-Podobno uciekłaś z lekcji. Co się stało?
Spytała zmartwiona.
-Po prostu było nudno i tyle.
Uśmiechnęła się głupawo, wzięła telefon oraz swój plecak do pokoju. Padła na łóżko, zastanawiając się nad wrogami, którzy mogliby kogoś skrzywdzić. Ją oraz każdego kogo zna. Wizualizowała ostatnie wydarzenia, aż widziała przed sobą twarze kryminalistów. Oddychała niespokojnie, a z każdym urywkiem wspomnienia bała się bardziej. Liczenie do dziesięciu na niewiele się zdało. Mimo wszystko, zdołała zasnąć.
Kolejny dzień wiązał się z następną serią przypadków w szpitalu. Victoria wstała dość wcześnie z rana, przygotowując wszystko do pracy. Przy okazji zrobiła kanapki dla córki.
-Pepper, do szkoły! Wstawaj!
Zawołała ją, biorąc ze sobą walizkę. Zamiast usłyszeć odpowiedź, do uszu dotarł pisk bransoletki. Bez wahania pobiegła schodami do pokoju nastolatki. Oddychała niespokojnie, dlatego delikatnie nią szturchnęła.
-Spokojnie, Pepper. Jesteś w domu. To tylko zły sen.
-M… Mama?
-Tak, myszko. Jestem tu.
Przytuliła ją, aby poczuła się bezpieczna. Powoli uspokajała się.
-Dasz radę iść na lekcje?
-Tak i… przepraszam.
-To nie twoja wina. Nie martw się.
Nie dopytywała ją o powód niepokoju. Wolała odpuścić, choć zmartwienie nadal pozostało.
-Ja muszę już lecieć, ale gdyby coś się działo, jestem pod telefonem.
Ucałowała w policzek oraz wręczyła śniadaniówkę z małą apteczką.
-Owocnego dnia nauki. Bez ucieczek, dobrze?
-Tak, tak. Przyjęłam to do wiadomości.
Prace Tony’ego nad ładowarką zajęły mu całą noc, a Roberta musiała zapytać co robił tak długo w laboratorium. Rhodey sam nie wiedział, jak go obronić, ale na szczęście „przesłuchanie” szybko minęło. Zabrał plecak wraz z urządzeniem, a następnie pojechał do szkoły. Zajął swoje miejsce, zaś rudzielec nieco się spóźnił na pierwsze zajęcia.
-Przepraszam, profesorze.
-W porządku, panno Potts. Proszę siadać.
Zrobiła tak jak chciał, wyłączając też telefon, aby nie drażnił. Zeszyt po raz któryś z kolei stał się płótnem dla jej obrazków. Do motyli dołączył wieniec kwiatów.
Nagle poczuła jak przyjaciel tyrpnął ją w ramię.
-Dlaczego nie odebrałaś wczoraj ode mnie telefonu?
-To byłeś ty? Wybacz, ale… nie chciałam cię dręczyć.
Stwierdziła, zatajając prawdę.
-Dobra, więc nie mów. Znowu powtarza się ta sama sytuacja.
-Tony, ty… Ty tego nie rozumiesz. Nikt nie pojmuje!
Wykrzyczała zdenerwowana, aż nauczyciel kazał ściszyć głos.
-Masz rację, bo nie rozumiem.
Wrócił do słuchania wykładowcy. Dziewczyna nie zamierzała go denerwować, więc wróciła do rysowania. Starała się jakoś odgonić złe myśli.
Kiedy była bliska końca szkicu, usłyszała alarm. Wyłączyła go i kontynuowała zajęcie. Chłopak nie był zachwycony jej zachowaniem.
-Pepper, słyszałem alarm. Weź leki.
-Wezmę je na przerwie. Teraz jest lekcja.
Odpowiedziała niezadowolona. Od razu po dzwonku wyszła z budynku, biegnąc do parku. Usiadła na ławce nieco zdyszana, próbując poukładać wszystkie myśli. Długo nie usiedziała, decydując się na powrót do domu. Stark również odpuścił zajęcia, ponieważ czuł się zmęczony. Wiedział, iż coś było nie tak. Usiadł w pokoju, podpinając implant do ładowania, gdyż na bransoletce dostrzegł niewielką ilość energii. Rozładowywał się szybciej niż powinno następować. Był zmartwiony, a nie chciał kopnąć w kalendarz. Zaczekał na koniec procesu, a następnie założył koszulkę i pojechał do szpitala. Na korytarzu natknął się na znajomą lekarkę.
-Witaj, Tony. Co cię tutaj sprowadza?
-Mógłbym porozmawiać z panią na osobności? To ważne.
Poprosił.
-No dobrze, więc zapraszam.
Zaprowadziła chłopaka do gabinetu lekarskiego. Zamknęła za sobą drzwi.
-Tutaj nikt niczego się nie dowie. Wszystko zostanie za tymi ścianami. O co chodzi?
Spytała z ciekawości, ale i też przez zmartwienie.
-Chodzi o implant. Ostatnio zauważyłem, że muszę ładować się częściej niż normalnie. Nie zauważyłem nic niepokojącego w jego budowie.
-No cóż… Sprawa jest poważna. Będziesz musiał mi zaufać.
Poprosiła chorego.
-Ufam pani. Inaczej bym to zlekceważył.
-Dobrze, że tak nie zrobiłeś. Połóż się.
Nie wyrażał sprzeciwu. Lekarka podwinęła nieco koszulkę, aby przyjrzeć się mechanizmowi. Nie widziała nic niepokojącego, lecz dla pewności przejechała tabletem medycznym wzdłuż klatki piersiowej. Zbliżyła bardziej obraz, zauważając kilka pęknięć.
-Możesz usiąść. Jak się teraz czujesz?
-Normalnie bez liczenia tego szybkiego rozładowywania. Wiem pani co może być przyczyną? Może przez małą ilość snu.
Usiadł na łóżku, zaś kobieta analizowała wynik skanu.
-Przepraszam, ale niepotrzebnie panią zatrzymuję.
-Nieprawda, dziecko. Taka jest moja praca.
Uśmiechnęła się do niego.
-Nie będę cię okłamywać, Tony. Nie wygląda to dobrze.
Wyjaśniła na spokojnie.
-Co? Jak to?
Podniósł swój przerażony wzrok na nią.
-Struktura implantu została naruszona, przez co kylit wylewa się z niego. Jeśli go zabraknie, ładowanie nie będzie skuteczne, a sam mechanizm… niezdolny do swojego działania.
Ponownie spojrzał na podłogę. Rozumiał, że miał kłopoty. Nie zamierzał martwić przyjaciółki.
-Można coś zrobić?
-Zawsze jest jakieś wyjście. Doktor Yinsen powiedział, że są zapasy kylitu. Można je użyć, żeby rozrusznik znowu działał, jak należy. Będzie dobrze.
Położyła mu rękę na ramieniu.
-Uratujemy cię.
-Dziękuję pani za wszystko.
Nie potrafił nic więcej powiedzieć. Był zdruzgotany.
-Będziemy musieli jak najszybciej wykonać zabieg.
-Czyli trzeba to robić już? Myślałem, że jest więcej czasu.
Załamał się jeszcze bardziej.
-To naprawdę poważne i lepiej to zrobić jak najszybciej.
Powiedziała wprost, wysyłając sygnał do Ho.
-Może twój lekarz coś poradzi innego.
Nie chciała dołować bardziej Tony’ego. Czekała na pojawienie się specjalisty, licząc na jego pomoc.

16 komentarzy:

  1. Tworzysz niesamowite rzeczy. Pokazujesz wiele emocji, które każdy interpretuje na swój własny sposób. Czytam, czytam i będę czytać póki będziesz tworzyć. Ciekawi mnie skąd bierzesz pomysły na to wszystko. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ten rok mnie zaskakuje, bo widzę, że naprawdę ktoś tu zagląda. Naprawdę to miło, że ci się podoba. Co do pomysłów to biorę je ze wszystkiego. Mam bardzo bogatą wyobraźnię, ale ta historia akurat została zaczerpnięta z gry RolePlay, w której jestem uczestnikiem. Tak czy owak, bardzo dziękuję za ten komentarz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że jednak jest dla kogo pisać.

      Usuń
    2. Gdyby nikt tutaj nie zaglądał to uważam że ilość wyświetleń nie sięgnęła by aż tak wysokiej liczby. Masz nieziemski talent, więc pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo jesteś bardzo kreatywna, czerp z tego ile się da!

      Usuń
    3. Ilość wyświetleń jest znikąd. Nawet się tym nie sugeruję. Jednak ponownie dziękuję za to, że tu jesteś i czytasz, a rozdziały ci przypadły do gustu. Jest dużo dramatu, a mimo to czytasz. To ja jestem pod wrażeniem ;)

      Usuń
    4. Ilość dramatów jeszcze bardziej zachęca mnie do czytania. Jakoś nie mam w życiu za łatwo no i czytając Twój blog się odcinam od swoich problemów i jakoś mi tak lepiej, więc chciałbym Ci również podziękować, bo w pewnym sensie mi pomagasz

      Usuń
    5. Wow! To jesteś z tych nielicznych, bo w sumie ja przy pisaniu mam to samo. Też się odcinam od tej rzeczywistości. Cieszę się, że w jakiś sposób ci pomagam. Naprawdę to miło mieć taką czytelniczkę jak ty. Gdybyś chciała kiedyś zamienić parę słów, możemy pogadać.

      Usuń
    6. Małe sprostowanie. Jestem czytelnikiem, a nie czytelniczką. Chętnie zamienię z Tobą kilka słów. Jedyny komunikator jaki posiadam to gg, czy byłaby szansa?

      Usuń
    7. Zbieram szczękę z podłogi. A to niespodzianka. Mam gg, ale nie umiem na nim rozmawiać. Może Hangout, Discord? Chyba, że Skype. Nic więcej nie mam.

      Usuń
    8. Przyznam szczerze że wolałbym pisać aniżeli mówić.

      Usuń
    9. Wiem, że jestem sadystką i w ogóle, ale to tylko dla fikcyjnych postaci :D Nie gryzę.

      Usuń
    10. Tu nie chodzi o Ciebie ale o mnie. Po prostu z mową u mnie naprawdę ciężko

      Usuń
    11. Dla mnie nie kłopot. Chyba, że jesteś głuchoniemy. Wtedy inna sprawa.

      Usuń
    12. Wiesz, problem polega na tym że w skrócie mówiąc nie umiem mówić. Ale o tym wolałbym raczej na osobności aniżeli tak tutaj publicznie.

      Usuń
    13. W takim razie na priv. GG to ta sama nazwa co na blogu. Anna Katari.

      Usuń
    14. Dziękuję.

      Usuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X