Część 9: Kłopotliwe nieporozumienie

Uczniowie spożywali obiad na stołówce. Oczywiście chłopaki siedzieli z daleka od dziewczyn, żeby nie ryzykować. Wymieniali ze sobą jakieś słowa, a one jedynie skupiały się na posiłku. Nauczyciel przerwał niezręczną ciszę, przemawiając do wszystkich.

Prof. Klein: Jako, że dziś mamy pierwszy dzień wyjazdu, chciałbym przypomnieć o przestrzeganiu ustalonych zasad. Jeśli ktoś z was złamie, chociaż jedną regułę, dostanie upomnienie, a przy powtórzeniu sytuacji, wpiszę uwagę. Skupcie się na zawieraniu przyjaźni i nie bądźcie dla siebie wrogami. Macie jakieś pytania?

Zgłosił się Happy.

Prof. Klein: Tak, panie Hogan?
Happy: Czy wywijanie numerów też się wlicza?
Prof. Klein: Zależy czy komuś szkodzą. Jednak radziłbym tego nie robić. Bądźcie przyjaciółmi, a nie bawcie się jak przedszkolaki. Zrozumiano?

Klasa odpowiedziała chórem, wiedząc co mogą robić a czego nie. Pepper dostrzegła głupawy uśmieszek na twarzy sportowca i miała ochotę mu przyłożyć. Szarpnęła go za bluzkę, podciągając nieco do góry.

Pepper: Gadaj! To twoja sprawka!
Happy: Ale co?! Przysięgam, że nic nie zrobiłem!
Pepper: Taa… Akurat, a kto uciaprał mi bluzkę?! No kto?!
Prof. Klein: Panno Potts, proszę zostawić kolegę.
Selene: Pepper, nie warto. Widzisz, że nic nie wie.
Pepper: Udaje niewiniątko,a sam wycina żarty! Mścisz się, co?!
Happy: Nie! W życiu! Jestem niewinny!
Tony: Pep, daj mu spokój. Był ze mną i z Rhodey’m cały czas.
Tośka: Ale ktoś był u nas w pokoju. Sama widziałam.
Selene: A może ci się przywidziało?
Happy: Jak czyta te swoje książeczki, to mogła się pomylić. Naprawdę nic nie zrobiłem.
Pepper: Chyba mi nie wmówicie, że sam się ubrudził.
Rhodey: Twoje zarzuty są bezpodstawne. Widocznie sama jesteś sobie winna.

Ruda puściła Happy’ego wolno. Na moment przypomniała sobie czy Rhodey mógł mieć rację.

Pepper: A! Faktycznie! Nie zakręciłam do końca słoika.

Na tą informację nastolatkowie uderzyli się w czoło, niedowierzając głupocie dziewczyny. Topór wojenny został zakopany. Kontynuowali w spokoju jedzenie posiłku.

Pepper: Jesteś pewna, że kogoś widziałaś?
Tośka: Przecież mówiłam. Na sto procent ktoś był w pokoju.
Selene: A może nie wchodził do środka. Mógł to być nauczyciel albo jakiś pracownik. Opcji jest multum.
Tośka: Faktycznie. Mogło tak być, a Pepper prawie się wygadała o żartach.
Pepper: Będę musiała wyprać bluzkę po powrocie. Ech! Teraz muszę go przeprosić.
Selene: Zrób to.
Pepper: Rany!
Selene: Nie marudź, tylko idź, bo cię kopnę.
Pepper: Ej! Zrozumiałam. Idę.

Ponownie wstała od jedzenia, podchodząc do chłopaków.

Pepper: Przepraszam.
Happy: Nie słyszę. Możesz głośniej?
Pepper: Przepraszam, że cię oskarżyłam!
Happy: No i tak lepiej. Nie gniewam się. Gorzej by było, jakbyś wycięła mi jakiś dziwny numer. Jakiś z majonezem albo jeszcze gorzej.
Pepper: Nie, nie! Spokojnie, kolego. Do niczego takiego nie dojdzie.

Zapewniła przyjaciela, choć tak naprawdę, to skłamała. Wróciła ponownie do swojej gromadki.
Kiedy talerze były już opróżnione, odezwał się alarm z bransoletki Tony’ego. Rhodey już włączył tryb mamusi i chciał zająć się nim.

Tony: Nie, Rhodey. Dam radę.
Rhodey: Na pewno?
Tony: Pewnie. Zaraz wrócę.

Zignorował ból, idąc do pokoju. Gaduła nie zamierzała go zostawiać, dlatego poszła za nim.

Selene: Gdzie idziesz?
Pepper: Pogadać z Tony’m.
Selene: Chyba ci chodzi o coś innego. Martwisz się.
Pepper: Szybko mnie rozgryzłaś, Sel. Martwię się, bo chyba przesadziłam z keczupem. Będę mieć kłopoty.
Selene: Pójdę z tobą.
Pepper: Nie musisz. Nie zrobiłaś nic złego.
Selene: Chcę się do czegoś przydać. Pozwolisz?
Pepper: Zgoda… Tośka, kryj nas.
Tośka: Znowu? Oj! Będziecie mi coś winne.
Pepper: Później się rozliczymy. Nie pozwól im wyjść ze stołówki. Choćby się paliło, nie mogą stąd uciec, jasne?
Tośka: Spoko. Możecie na mnie liczyć.

Podczas gdy Otaku pilnowała facetów, dziewczyny szły za geniuszem, który słaniał się na nogach. Słabł z każdym krokiem, a implant mocno ściskał w klatce piersiowej. Ledwo doszedł do wejścia budynku i lekko się zachwiał. W porę złapała go Pepper.

Tony: Pepper?
Pepper: Nigdzie mi nie uciekniesz. Prawda, Sel?
Tony: Ty też? Ach! Poddaję się.
Selene: Nie zrobimy ci nic złego. Dziś nie, bo mamy inny cel z Pep.
Tony: Nie pytam.
Pepper: Możliwe, że zepsułam twoją ładowarkę, dlatego będzie malutki problem.
Tony: Co zrobiłaś?! Ach! Cholera!

Ból wzrastał na sile, dlatego przeniosły go w inne miejsce. Bogini niebios wraz z dziewczyną geniusza asekurowały go przy chodzeniu, dzięki czemu doszli na miejsce.

Pepper: No dobra. Co teraz?
Tony: Na pewno jest… zepsuta?
Pepper: Mogę sprawdzić, ale to raczej pewne. Masz plecak w keczupie, więc nie spodziewaj się cudów.
Tony: Okej.

Tylko tyle zdołał powiedzieć, gdyż miał coraz większy problem z oddychaniem. Położyły chłopaka na podłodze, lecz to nie rozwiązało problemu. Potts sprawdziła zawartość plecaka, utwierdzając w przekonaniu, iż zepsuła urządzenie na amen.

Pepper: Tak jak myślałam. Nie do użytku. Jakieś pomysły?
Tony: Ach! Muszę… Muszę… ją… naprawić.
Pepper: Tony!

Na nic krzyki brązowookiej. Organizm nie wytrzymał, dlatego stracił przytomność. Sytuacja robiła się gorsza z minuty na minutę.

Pepper: Nie! Błagam! Nie rób mi tego!
Selene: Pep, nie krzycz.
Pepper: Trzeba mu pomóc! Tylko jak?
Selene: Dziewczyno, weź się w garść. Nie wszystko stracone.

Selene przyłożyła rękę tam, gdzie był umieszczony mechanizm. Jej dłoń emanowała energią, którą zaczęła przesyłać do rozrusznika serca.

Pepper: Co ty robisz?
Selene: Ratuję go. Nie widzisz?
Pepper: Ale… Czy to cię nie boli?
Selene: Przestań. Żaden kłopot podładować takie ustrojstwo. Jednak i tak będzie musiał naprawić ładowarkę.
Pepper: Ile wytrzyma?
Selene: Najwyżej dwie godziny.
Pepper: To już coś.

Po zakończeniu procesu, chłopak lekko otworzył oczy.

Pepper: Tony!
Selene: Heh! Tylko się na niego nie rzucaj. Jeszcze będziesz miała na to niejedną okazję… Co tam, Einsteinie?
Tony: Sel… Selene… Dziękuję.
Selene: Drobiazg. W końcu tak postępują przyjaciele.

Uśmiechnęła się dość szczerze, ciesząc się z tego co zrobiła. Gaduła przeniosła Starka na łóżko, aby odpoczął. Jednak nie chciała opuszczać pokoju.

Selene: Zostaniesz tu?
Pepper: Chcę być przy nim tak długo jak będzie trzeba, a tak poza tym, to dzięki, że go ocaliłaś.
Selene: Zrobiłam co trzeba było zrobić. Wiesz, że jak tutaj będziesz, oni odkryją twoje kawały, które im zrobiłaś.
Pepper: Oj! Zaryzykuję.
Selene: Jesteś mi winna słoik nutelli.
Pepper: Hahaha! Jutro skoczę ci kupić nawet pięć słoików.
Selene: No to trzymam cię za słowo.

Obie zaśmiały się, gdyż wreszcie potrafiły się ze sobą dogadać. Ich przyjaźń dopiero zaczęła rozkwitać.
~~~~~~~**~~~~~
No to mamy połowę. Fakt, że ten rodzaj humoru może nie przemawiać do wszystkich, ale tak właśnie wyszło w pisaniu. Słowa same przychodzą na język, a w głowie tworzą się dziwne scenki. Tak zwana wena, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X