Część 18: Taki sobie dzień cz.2 [FINAŁ]

Nie ma to jak zapomnieć o jednej z postaci i przypomnieć sobie o niej w ostatniej części. Cóż… Tak bywa. No to kogo zgubiłam? A! Pojawił się ostatnio z drugiej w części, więc… Dobra. Jak będę tak się rozdrabniać, to nigdy tego nie skończę opowiadać, a wierzcie mi lub nie, ale najlepsze zostawiłam na sam koniec. Oboje mieli ochotę podskoczyć sobie do gardeł, lecz szkoła nie była miejscem na mordobicie. Wymieniali się spojrzeniami, aż jedna ze stron przemówiła.

Rhodey: Co tu robisz? Myślałem, że już cię nigdy nie zobaczę.
Gene: To samo myślałem, gdy ostatni raz widziałem ciebie i Starka. Jednak nie do was tu przyszedłem. Poza tym, to moja sprawa i nawet nie próbuj mi przeszkadzać.
Rhodey: Handel narkotykami jest zabroniony, dlatego lepiej, żebyś stąd wyszedł.

Ostrzegł, zaś Gene zaśmiał się mu prosto w twarz.

Gene: Źle mnie zrozumiałeś. Mi chodzi o coś innego, a raczej… o kogoś.
Rhodey: Hej!
Gene: Zejdź mi z drogi!

Popchnął go na tyle silnie, że prawie ucałował podłogę. James nie zamierzał reagować i jedynie z ciekawości podążył za nim. Był w szoku, kiedy uklęknął przed Selene. Tak jak i inni, był obserwatorem. Jednak w każdej chwili miał odwagę wyrzucić go, jeśli zacznie swoje gierki.
Gdy tak wpatrywał się w nich, rozumiał powód przybycia Khana. Odpowiedź ułożyła się banalna w głowie.

Gene: Sel, wróć do mnie. Zrobię co zechcesz, ale bądźmy razem. Przecież nie miałaś ze mną tak źle.
Pepper: Eee… To może lepiej ja sobie pójdę. Pogadajcie na spokojnie.
Selene: Zaczekaj, Pepper. Chcę, żebyś była świadkiem. No i każdy kto tutaj jest.

Uczniowie byli ciekawi jak rozwinie się sytuacja. Z niecierpliwością czekali na ruch bogini.

Gene: Selene, co powiesz o takiej propozycji?
Selene: Zapomnij.
Gene: Nie rozumiem.
Selene: Chiny! Za nie cię będę nienawidzić do końca życia!
Gene: Hej! To był jedyny raz.
Selene: A skąd mam wiedzieć, że nie zaliczyłeś kolejnej?!
Gene: Sel…

Chłopak wstał, nalegając na odpuszczenie grzechów z przeszłości.

Gene: Sel, proszę cię. Już więcej tego nie zrobię. Wróć do mnie.

Cała grupka gapiów stała w osłupieniu, gdy Selene uderzyła go w twarz dość porządnie.

Selene: Już z tobą skończyłam i nie każ mi się powtarzać, jasne? Nie będę marnować życia z takim dupkiem jak ty, Gene.
Gene: Ech! Może kiedyś jeszcze zmienisz zdanie. Cóż… Będę czekał.

Skapitulował i wyszedł ze szkoły, licząc na to, że zmieni zdanie. Odwracał się co parę sekund, lecz za sobą nikogo nie widział. Pepper dłużej nie mogła wytrzymać, więc zaczęła terkotać.

Pepper: Co to było, do cholery?! Jak śmiał się pojawić w szkole i cię prosić o wybaczenie?! No co za śmieć, drań, kuta…
Selene: Już dobrze, Pep. Sprawa załatwiona.
Rhodey: Ale on może wrócić i cię nachodzić.
Selene: Oj! Nie wydaje mi się.

Z jakiegoś powodu zaczęła promienieć, zaś dziewczyny na korytarzu zaczęły mdleć na podłogę. Rhodes jako panikarz już chciał lecieć po nauczyciela. Jednak nastolatka go zatrzymała. Tylko jedna osoba sprawiała takie powalające wrażenie. Oczywiście w sensie pozytywnym. Histeryk zauważył kogoś w garniturze, który szedł w ich stronę. Przyjaciele zamarli na jego widok. Tajemnicza postać ucałowała dłoń bogini.

Loki: Gotowa?
Selene: Bardziej, niż myślisz.

Z namiętnością obdarzyła pocałunkiem narzeczonego. O dziwo nikt nie klaskał. Byli skołowani. Nic dziwnego, skoro zobaczyli osobę z wymiaru boskiego. Jednym pstryknięciem zniknęli, a po nich zostały jedynie zaproszenia na ślub. Przyjaciele wzięli je do ręki i chociaż znali ją dość krótko, to cieszyli się, że odnalazła szczęście.

KONIEC

~~~~~***~~~~~
Podziękowania dla mojej Selene, która chciała, żeby napisać jej tą kosmicznie zjechaną opowiastkę. Za zrycie mózgu przepraszam. A teraz wkraczamy do większej etapu sadyzmu czyli "Dystopia". Poziom znęcania się nad bohaterami wzrósł. Chyba za dużo grania w RolePlay. Tak czy owak, ci co kochają dramaty i sadyzm będą ucieszone. Romantyczne duszyczki niestety nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X