Dziewczyny siedziały w milczeniu. Jako, że Pepper była największą gadułą świata nie wytrzymała dłużej niż minutę. Musiała się odezwać nawet, gdyby ktoś groziłby jej śmiercią. Z taką lepiej nie zadzierać.
Pepper: Nuda. Poróbmy coś.
Selene: Myślałam, że przejmujesz się swoim chłopakiem.
Pepper: Co? Ja? W życiu.
Selene: Mnie nie okłamiesz.
Pepper: Ech! No i masz rację. Może pójdę rozruszać kości. Nie wiem jak długo będzie sobie drzemał.
Selene: Jest nieprzytomny.
Pepper: Eee… Dla mnie to jest to samo.
Selene: Ej! Jak ci się nudzi, możesz polecieć do sklepu po nutellę. W końcu jesteś mi ją winna.
Pepper: Rany! Takiego masz głoda? Oj! Pasujesz do Rhodey’go. Kochanka historii, żarłok i ten charakter.
Selene: Słucham?!
Bogini nieco wkurzyła się na określenia rudzielca, aż miała ochotę ją trzepnąć w łepetynę. No i tak zrobiła.
Pepper: Au! Za co to?!
Selene: Gadać to potrafisz, ale jak jeszcze raz mnie nazwiesz żarłokiem, wylecisz z hukiem, jasne?
Pepper: Się wie, szefowo. Już lecę po nutellę. Aha! A gdyby ten gamoń się ocknął, przekaż mu, że niech następnym razem uważa na swoje zabawki.
Selene: Przecież ty mu zepsułaś ładowarkę.
Pepper: Hahaha! Szczegół.
Uśmiechnęła się głupawo, wychodząc z pokoju.
Selene: Wariatka.
Pepper: SŁYSZAŁAM TO!
Podczas gdy ona szła do sklepu na małe zakupy, Tośka dłużej nie mogła powstrzymywać chłopaków. Cokolwiek wymyśliła za temat czy grę, nie zamierzali spędzić reszty dnia na stołówce przy żarciu. Wyszli z pomieszczenia, kierując się do swojej części.
Niespodziewanie zderzyła się z nimi córeczka tatusia, prawie przewracając ich.
Rhodey, Happy: EJ!
Pepper: Sorki. Śpieszę się. Ciao!
W pośpiechu minęła ich, a oni nie mieli bladego pojęcia co zrobiła.
Rhodey: Coś ma za uszami.
Happy: No ba! Widać, że psociła.
Rhodey: Tylko kto jest ofiarą?
Dość krótko zastanawiał się nad tym, gdyż po wejściu do pokoju wszystko stało się jasne. Siłacz odnalazł pobrudzone plecaki, lecz panikarz bardziej zastygł w przejściu na widok nieprzytomnego kumpla.
Selene: Rhodey, zanim zaczniesz drzeć japę, to ci coś wyjaśnię.
Rhodey: A co tu jest do wyjaśniania?! To sprawka Pepper?!
Happy: No nieźle nas urządziła. Baby spiskują przeciwko nam.
Selene: Słucham?! Nic z tych rzeczy! Zresztą, wy nie jesteście lepsi.
Happy: Jeszcze nic nie zrobiliśmy.
Selene: Ale na pewno coś kombinujecie. Mam rację, Rhodey?
Popatrzyła na histeryka, aż wypalił rumieńca. Tak to już jest, kiedy piękna istota boska patrzy się w ślepia prawiczka.
Rhodey: Tak.
Selene: Wiedziałam. Od razu powiem Pep jak wróci.
Happy: Dzięki, Rhodes.
Rhodey: Ej! Nie potrafię kłamać przy Sel. Jest na to za… Za piękna.
Zaczął ślinić się na jej widok, przez co musiała się odsunąć od Romeo. Mimo wszystko, bawiło ją te zaloty śmiertelnika.
Selene: No dobra. Gdyby ktoś pytał, to nie mam z tym nic wspólnego. Nic nie widziałam, jasne?
Rhodey: Oczywiście, moja pani.
Selene: Heh! Nie przeginaj.
Happy: Hahaha! Wy sobie romansujcie, a ja idę w kimę. Słuchanie o jednym i tym samym doprowadza mnie do snu.
Selene: Robota Tośki?
Happy: Boże! Ile można gadać o jakimś Levim?!
Selene: Hahaha! Jak widać, to nawet całe życie.
Rhodey: No to dobranoc.
Happy: Pchły na noc.
Selene: A karaluchy na rano.
Zaśmiała się lekko. Jednego faceta miała z głowy. Niestety, lecz potrzebowała pomocy Jamesa, więc olać go nie mogła.
Selene: Skończyłeś się ślinić?
Rhodey: Nie powiesz mi prawdy, prawda?
Selene: Nie mogę, ale muszę cię o coś poprosić.
Rhodey: Nie będę robić kawału Happy’emu.
Selene: Nie o to chodzi.
Rhodey: A o co?
Dziewczyna pokazała mu zepsute urządzenie.
Selene: Potrafisz coś na to poradzić?
Rhodey: Jestem dobry z historii, ale nie z majstrowania.
Selene: Więc Tony ma przekichane.
Rhodey: Dlatego jest nieprzytomny?
Selene: Zdołałam jakoś dodać energii do tego badziewia, co ma na klatce piersiowej, ale długo nie wytrzyma. Bez naprawienia ładowarki nie przeżyje kolejnych dni.
Rhodey: Jeśli to sprawka Pepper, niech zapłaci za szkody.
Selene: Teraz ma ważniejsze zadanie na głowie.
Rhodey: Jakie?
Rudzielec szukał po półkach słoików nutelli, lecz poza zwykłym masłem orzechowym nie trafiała na odpowiedni produkt. Nawet pytała się kupujących na różnych stanowiskach. Bezskutecznie. Traciła cierpliwość, bo na zakupach ugrzęzła godzinę.
Pepper: Ach! No gdzie jest ta głupia nutella?!
Zaczęła drzeć się na cały sklep, zwracając na siebie uwagę. Przez krzyki wybudziła dzieci z wózków, które jak zawołanie beczały.
Pepper: Aaa! Litości! Ja chcę tylko dostać nutellę! Pomocy!
Pepper: Nuda. Poróbmy coś.
Selene: Myślałam, że przejmujesz się swoim chłopakiem.
Pepper: Co? Ja? W życiu.
Selene: Mnie nie okłamiesz.
Pepper: Ech! No i masz rację. Może pójdę rozruszać kości. Nie wiem jak długo będzie sobie drzemał.
Selene: Jest nieprzytomny.
Pepper: Eee… Dla mnie to jest to samo.
Selene: Ej! Jak ci się nudzi, możesz polecieć do sklepu po nutellę. W końcu jesteś mi ją winna.
Pepper: Rany! Takiego masz głoda? Oj! Pasujesz do Rhodey’go. Kochanka historii, żarłok i ten charakter.
Selene: Słucham?!
Bogini nieco wkurzyła się na określenia rudzielca, aż miała ochotę ją trzepnąć w łepetynę. No i tak zrobiła.
Pepper: Au! Za co to?!
Selene: Gadać to potrafisz, ale jak jeszcze raz mnie nazwiesz żarłokiem, wylecisz z hukiem, jasne?
Pepper: Się wie, szefowo. Już lecę po nutellę. Aha! A gdyby ten gamoń się ocknął, przekaż mu, że niech następnym razem uważa na swoje zabawki.
Selene: Przecież ty mu zepsułaś ładowarkę.
Pepper: Hahaha! Szczegół.
Uśmiechnęła się głupawo, wychodząc z pokoju.
Selene: Wariatka.
Pepper: SŁYSZAŁAM TO!
Podczas gdy ona szła do sklepu na małe zakupy, Tośka dłużej nie mogła powstrzymywać chłopaków. Cokolwiek wymyśliła za temat czy grę, nie zamierzali spędzić reszty dnia na stołówce przy żarciu. Wyszli z pomieszczenia, kierując się do swojej części.
Niespodziewanie zderzyła się z nimi córeczka tatusia, prawie przewracając ich.
Rhodey, Happy: EJ!
Pepper: Sorki. Śpieszę się. Ciao!
W pośpiechu minęła ich, a oni nie mieli bladego pojęcia co zrobiła.
Rhodey: Coś ma za uszami.
Happy: No ba! Widać, że psociła.
Rhodey: Tylko kto jest ofiarą?
Dość krótko zastanawiał się nad tym, gdyż po wejściu do pokoju wszystko stało się jasne. Siłacz odnalazł pobrudzone plecaki, lecz panikarz bardziej zastygł w przejściu na widok nieprzytomnego kumpla.
Selene: Rhodey, zanim zaczniesz drzeć japę, to ci coś wyjaśnię.
Rhodey: A co tu jest do wyjaśniania?! To sprawka Pepper?!
Happy: No nieźle nas urządziła. Baby spiskują przeciwko nam.
Selene: Słucham?! Nic z tych rzeczy! Zresztą, wy nie jesteście lepsi.
Happy: Jeszcze nic nie zrobiliśmy.
Selene: Ale na pewno coś kombinujecie. Mam rację, Rhodey?
Popatrzyła na histeryka, aż wypalił rumieńca. Tak to już jest, kiedy piękna istota boska patrzy się w ślepia prawiczka.
Rhodey: Tak.
Selene: Wiedziałam. Od razu powiem Pep jak wróci.
Happy: Dzięki, Rhodes.
Rhodey: Ej! Nie potrafię kłamać przy Sel. Jest na to za… Za piękna.
Zaczął ślinić się na jej widok, przez co musiała się odsunąć od Romeo. Mimo wszystko, bawiło ją te zaloty śmiertelnika.
Selene: No dobra. Gdyby ktoś pytał, to nie mam z tym nic wspólnego. Nic nie widziałam, jasne?
Rhodey: Oczywiście, moja pani.
Selene: Heh! Nie przeginaj.
Happy: Hahaha! Wy sobie romansujcie, a ja idę w kimę. Słuchanie o jednym i tym samym doprowadza mnie do snu.
Selene: Robota Tośki?
Happy: Boże! Ile można gadać o jakimś Levim?!
Selene: Hahaha! Jak widać, to nawet całe życie.
Rhodey: No to dobranoc.
Happy: Pchły na noc.
Selene: A karaluchy na rano.
Zaśmiała się lekko. Jednego faceta miała z głowy. Niestety, lecz potrzebowała pomocy Jamesa, więc olać go nie mogła.
Selene: Skończyłeś się ślinić?
Rhodey: Nie powiesz mi prawdy, prawda?
Selene: Nie mogę, ale muszę cię o coś poprosić.
Rhodey: Nie będę robić kawału Happy’emu.
Selene: Nie o to chodzi.
Rhodey: A o co?
Dziewczyna pokazała mu zepsute urządzenie.
Selene: Potrafisz coś na to poradzić?
Rhodey: Jestem dobry z historii, ale nie z majstrowania.
Selene: Więc Tony ma przekichane.
Rhodey: Dlatego jest nieprzytomny?
Selene: Zdołałam jakoś dodać energii do tego badziewia, co ma na klatce piersiowej, ale długo nie wytrzyma. Bez naprawienia ładowarki nie przeżyje kolejnych dni.
Rhodey: Jeśli to sprawka Pepper, niech zapłaci za szkody.
Selene: Teraz ma ważniejsze zadanie na głowie.
Rhodey: Jakie?
Rudzielec szukał po półkach słoików nutelli, lecz poza zwykłym masłem orzechowym nie trafiała na odpowiedni produkt. Nawet pytała się kupujących na różnych stanowiskach. Bezskutecznie. Traciła cierpliwość, bo na zakupach ugrzęzła godzinę.
Pepper: Ach! No gdzie jest ta głupia nutella?!
Zaczęła drzeć się na cały sklep, zwracając na siebie uwagę. Przez krzyki wybudziła dzieci z wózków, które jak zawołanie beczały.
Pepper: Aaa! Litości! Ja chcę tylko dostać nutellę! Pomocy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi