Tony obudził się z koszmaru, zlewając się potem. Roberta natychmiast wbiegła do pokoju z obawą o zdrowie chłopaka. Ten tylko uznał, że to tylko kolejny koszmar z wielu. Kobieta usiadła na skraju jego łóżka i przytuliła. Uspokajała, że to tylko wymysł wyobraźni i nic złego nie ma prawa się zdarzyć. Nastolatek podziękował jej za te kojące słowa. Prawniczka uśmiechnęła się, życząc kolorowych snów, a następnie wyszła z pokoju. Geniusz próbował zasnąć. Nie mógł. Ciągle bał się zobaczyć ten sam obraz grozy.
Gdy nastał poranek, dzieciaki zeszły na śniadanie, biorąc ze sobą plecaki pełne książek. Zjedli parę tostów, a do szkoły spakowali kanapki przyrządzone przez panią Rhodes. Razem wyszli z domu i pojechali do Akademii Jutra. Jak mogli się spodziewać byli już wszyscy. Szczególnie Pepper, która swoim wejściem smoka przyprawiła ich o zawał. Tony przyznał, że któregoś dnia wpędzi go do grobu. Gaduła zachichotała, uspokajając klasowego Einsteina, iż nigdy nie zrobi mu krzywdy, bo przecież wtedy nie miałaby od kogo ściągać na macie czy fizyce, której nienawidzi, a liczenie wiązało się z torturą dla jej artystycznego mózgu pełnego dziecinnej wyobraźni.
Gadulstwo przerwał dzwonek, ogłaszający początek pierwszych zajęć. Każdy zajął swoje miejsce. Lekcje mijały wraz z przerwami, które tradycyjnie spędzali na dachu. Anthony z trudem rozmawiał, bo nadal widział przed sobą najczarniejszy scenariusz. Wszelkie pytania o samopoczucie olewał. Nie zamierzał nikogo martwić, dlatego od razu po lekcjach udał się do zbrojowni. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby pozostała dwójka nie ruszyła tam zaraz za nim. I tak został zmuszony do wyrzucenia obaw z siebie.
Gdy stanęli przy nim, czekali na wyjaśnienia. Zawsze martwili się o niego, a milczenie tylko potęgowało strach. Geniusz westchnął ciężko i zaczął im opowiadać swój sen. Powiedział, że widział jak patrzył na ich śmierć i nie potrafił nic zrobić przez brak mocy w zbroi. Ostatnie słowa wypowiadał z drżeniem ciała. Dziewczyna chwyciła go za rękę, mówiąc z uśmiechem, że nikogo nie straci. Rhodey dodał od siebie, wypowiadając te same słowa co prawniczka poprzedniej nocy. Te, które skłoniły go do walki z mrocznym umysłem.
Po chwili jego przyjaciele zniknęli w słupie światła. Stark nie był w stanie wyjaśnić sobie tego zjawiska, aż sam został wciągnięty przez nieznaną energię kosmiczną. Ocknął się na arenie w innej galaktyce. Od razu zaczął zadawać kluczowe pytania, szukając najważniejszych odpowiedzi. Obcy nie odpowiedzieli mu nic. Jedynie krzyczeli z trybun, aby walczył. Jako że był bez zbroi, nie mógł liczyć na swoją technologię.
Nagle odezwał się tajemniczy głos, odbijający się echem. Miał wrażenie, że tylko on go słyszał. Kazał mu stoczyć bój z wewnętrznym strachem jaki objawiał się w jego snach przez wiele lat, odkąd został Iron Manem. Tony nadal nie pojmował całej próby. Obcy nie wyjawił mu nic więcej. Jedynie powiedział, że od tego zależało jego życie. Na te słowa pojawiła się platforma z uwięzionym bratem, który miał odbieraną energię życiową przez kryształ. Chłopak błagał, aby go nie zabijali. Z trudem patrzył jak cierpiał. Anonimowa postać nalegała na brak ruchu, gdyż w ten sposób mógł przejść wyzwanie. Musiał patrzeć na agonię przyjaciela. Nadal nie zgadzał się na to, aż zmusił swoje ciało do ruchu. Im bliżej był platformy, tym głośniej słyszał krzyk.
Gdy był w połowie drogi, został potraktowany prądem, przez co upadł. Zwijał się, ściskając ręką za mechanizm. Czuł niewyobrażalne piekło. Z ciężkim oddechem patrzył jak ciało Rhodesa rozsypywało się na małe drobinki, aż nie zostało po nim nic. Z wyjątkiem ubrań. Nastolatek wrzasnął, a po policzku spłynęła łza. Był wycieńczony, a to był dopiero początek.
Podczas kiedy zbierał siły na wstanie, kątem oka dostrzegł inną postać przypiętą do stołu. Nie był to nikt inny jak jego ukochana. Nieznany twórca testu wyznał, że prawdziwa próba stoi przed nim, jeśli największym lękiem jest obawa przed stratą miłości. Rozwścieczony postawą „kata” podniósł się, zaciskając pięści. Uznał, że tak łatwo nie przegra. Że nie straci kolejnej bliskiej mu osoby. Pełny niezłomnej woli podchodził do rudzielca, choć ciągle był pieszczony sporą dawką energii. Nogi uginały się przez cierpienie serca, ale i nawet taka słabość nie skłoniła go do zaprzestania działań.
Po tym jak znalazł się przy nastolatce, próbował uwolnić ją z uwięzi. Przypłacił to… kolejną torturą dla ciała. Cały prąd przeszedł po nich. Patricia rozpadła się przez to szybciej. Tylko wypowiedziała imię bohatera, znikając w kosmicznym pyle. Zdruzgotany stratą kolejnej osoby utracił siły. Było mu obojętne czy zdał test, a może go oblał. Jednego był pewien na sto procent. Życie bez tej dwójki nie miałoby tego samego smaku. Błagał obcego o zwrócenie ich, skoro tak łatwo zabrali te życia. Błagał, stawiając na szali swoje istnienie. Tajemniczy głos nie zgodził się na to, ponieważ powód okazał się bardzo banalny. Nikt nie zginął. Geniusz był w szoku. Spoglądał na kosmos, obserwatorów z areny oraz na to co zostało po jego bliskich. Szok oraz niedowierzanie zmieszało się ze sobą.
Nagle dostrzegł hologram, który był dowodem na słowa testera. Widział jak Rhodes oraz Potts siedzieli w swoich domach, zajmując się sobą. Histeryk z książką w ręce, zaś gaduła bawiła się bronią od ojca, śmiejąc się, że zniszczy wszystkich. Na ten obraz chłopak łagodnie uśmiechnął się. Poczuł ulgę. Poprosił o powrót do domu, gdyż mógł żyć. Nieznajomy z przykrością oznajmił, iż nie może tego zrobić przez oblanie testu. Z każdej strony ciało Tony’ego oberwało promieniowaniem kosmicznym. Na chwilę mogli usłyszeć jego agonalny krzyk, ponieważ umarł w kilka sekund. Serce zaprzestało pracy, zaś rozrusznik wypadł na ziemię. Jednak ciało nie rozpadło się w drobinki. Promienie wypaliły wszelkie organy od środka, zostawiając tylko fizyczną formę. Wyrzucili go w otchłań kosmosu, gdzie zamarzło.
Po zakończeniu testu, twórca pojawił się we własnej osobie, dziękując wszystkim za pomoc. Posprzątali cały bałagan. Jeden z obcych spytał go o kolejną ofiarę. Mężczyzna wyszedł z cienia, utwierdzając zgromadzonych, że to nie ma znaczenia. Liczył się dla niego fakt, iż dostał to czego pragnął. Śmierci odwiecznego wroga, który za każdym razem mieszał się w jego przeznaczenie. Silnie zbudowana postać w czarnej zbroi podeszła do miejsca skąd mogła widzieć dryfujące ciało przeciwnika. Z uśmiechem pod maską spojrzał na swoje pierścienie mocy.
Po chwili sam zniknął wraz z areną, bo Thanos zniszczył galaktykę.
~~~~~***~~~~~
Inspirowane Infinity War. Teraz nieco przyspieszę i będę dawać po dwie notki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi