Uczniowie siedzieli już w klasie, czekając na pojawienie się nauczyciela. Tradycyjnie każdy zajmował się sobą w ten sam sposób co zwykle, czyli Otaku siedziała z mangą, sportowiec bujał się z nudów na krześle, geniusz bazgrolił projekt kolejnej puszki z funkcją latania, miłośnik historii romansował ze swoją kochanką, gaduła rysowała kwiatki po marginesie zeszytu, zaś nasza bogini błądziła głową w chmurach. Wszystko przez wieczorną rozmowę.
Z zamyśleń wyrwało ją pojawienie się profesora. Rozdał testy do rozwiązania.
Prof. Klein: Macie na to godzinę. Cała tematyka opiera się na mitologii greckiej i rzymskiej. Powodzenia.
Selene: Chwila… Nikt nic nie mówił o teście.
Prof. Klein: To taki na zakończenie semestru z historii. Na pewno poradzisz sobie.
Pocieszył, chociaż nie było widać, żeby była przygnębiona. Akurat miała pole do popisu, gdyż starożytność nie była dla niej obca. Nawet Rhodey na spokojnie wziął kartkę i zaczął wypełniać arkusz zadań. Pozostali głowili się nad odpowiedziami z trudem. Historia nie należała do ich mocnych stron. Jednak chwycili swoje szable w dłoń zwane długopisami i starali się cokolwiek wykombinować. Cokolwiek.
Po jakimś kwadransie, Selene wypełniła cały test odpowiedziami. Wstała od ławki, podając kartkę wychowawcy.
Prof. Klein: Bardzo sprawnie pani poszło. Jednak nie chciałabyś jeszcze sprawdzić czy…
Selene: Nie trzeba. Wiem, że zrobiłam dobrze. Tutaj nic mnie nie zaskoczy.
Prof. Klein: W porządku, więc może pani wyjść na korytarz.
Selene: Dziękuję.
Uśmiechnęła się, a następnie spakowała swoje rzeczy do plecaka. Niefortunnie przed wyjściem zadzwonił jej telefon co nieco rozproszyło uczniów.
Selene: Wybaczcie. Mogłam go wyciszyć.
Szybko zniknęła za drzwiami. Sprawdziła kontakt, który dobijał się do niej.
Selene: O! Jeszcze żyje? Jak miło.
Powiedziała sama do siebie, odbierając połączenie.
Selene: Coś nie tak? Właśnie jestem w szkole.
Fury: Dzisiaj kończysz swoje zadanie, Selene. Chcę widzieć cały raport.
Selene: Ale przecież mówię, że jestem w szkole. Nie mogę ot tak sobie pójść. I wiesz co? Kiedy ogarnę swoje sprawy, wtedy z wielką chęcią przyjdę do twojego biura i zdam rewelacje z misji.
Fury: Ignorujesz mnie?
Selene: Ależ skąd. Po prostu mam ważniejsze rzeczy na głowie. Do zobaczenia, generale.
Rozłączyła się, nie pozwalając szefowi agencji na dojściu do słowa. Usiadła na ławce, czekając na pozostałych. Nie musiała zbyt długo gapić się na zegarek, bo Pepper długo nie skrobała odpowiedzi. Nienawidziła historii w takim samym stopniu jak przedmiotów ścisłych, dlatego błyskawicznie opuściła salę. Usiadła na ławce obok bogini i było widać, że miała focha.
Selene: Hej! Co się stało?
Pepper: Nic.
Selene: Jakie nic? I ty mi próbujesz to wmówić? Oj! Słabo. Naprawdę słabo, Pep.
Odczekała chwilę, aby skłonić ją do wyżalenia się. Równo minęła minuta, a jadaczka gaduły zaczęła nawijać.
Pepper: Rhodey nie chciał mi pomóc, a Tony mnie całkowicie olewa i oboje dobrze wiedzą, że tego nie znoszę, ale muszą to robić. Wkurza mnie to, rozumiesz? Wkurza!
Selene: No wiesz. Nie chcę być wredna czy coś, ale mogłaś troszkę się pouczyć.
Pepper: Ach! Ja wiem, ale… Ale historia nigdy nie będzie moją mocną stroną. Choćbym zeżarła całą encyklopedię, każdą książkę o wszystkich okresach wojennych, to nigdy w życiu nie zrozumiem tego badziewia!
Krzyczała, a nogami tupała jak dziecko. Dziewczyna jedynie przytuliła rudzielca, żeby nieco ochłonęła ze złości. I wiecie co? Udało jej się. Od razu cała furia wyleciała na zewnątrz ciała.
Selene: Lepiej?
Pepper: Zdecydowanie. Dzięki, Sel. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Selene: Heh! Drobiazg. Jednak potrzebujesz ich. Nie gniewaj się na nich za brak pomocy i po prostu zapomnij. Jesteście przyjaciółmi na dobre i złe.
Pepper: Eee… Trochę to oklepane, wiesz?
Selene: No może. Lepsze to, niż nic.
Więcej nic nie musiała mówić, ponieważ na twarzy rudzielca pojawił się uśmiech, zaś dzwonek oznajmił koniec lekcji. Uczniowie byli zmuszeni zostawić nierozwiązane zadania i wyjść na przerwę, chociaż… Oczywiście znalazł się wyjątek. Rhodes rozpisywał się z odpowiedzią, aż był zmuszony wyrwać kartkę z zeszytu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że rozpisywał się na jedno pytanie. Nauczyciel podszedł do niego i siłą zabrał mu test.
Rhodey: Ale ja jeszcze nie skończyłem!
Prof. Klein: Skończyłeś, więc wynocha na przerwę.
Rhodey: Ale… Ale ja…
Prof. Klein: Na przerwę, panie Rhodes! I to w podskokach, bo wpiszę uwagę!
Rhodey: Co?! Za co?!
Prof. Klein: Za niestosowanie się do poleceń nauczyciela.
Histeryk skapitulował i wyszedł. Nie miał szans na wygraną, a wolałby, żeby mama nie robiła mu kazania za złe sprawowanie w Akademii Jutra.
Gdy dołączył do pozostałych, cały korytarz był już przepełniony studentami z różnych klas. Jednak swoich przyjaciół zdołał odnaleźć w tłumie. Nie zdziwił się na brak Tośki i Happy’ego, bo mogli być na dachu palić papierosy jeden po drugim. Podszedł do grupki, gdzie wszyscy się śmiali. Od razu włączyła się ciekawość.
Rhodey: Co was tak bawi?
Pepper: Hahaha! Ty! Tony nam opowiadał co zrobiłeś. Oj! Ale z ciebie romantyk!
Rhodey: Ej! Chciałem tylko dokończyć test. Przecież… Przecież musiałem… Selene!
Selene: Nie będę cię bronić, chociaż sama uwielbiam historię. Zwłaszcza tą starożytną.
Rhodey: Wyszłaś jako pierwsza. I wszystko napisałaś?
Selene: Oczywiście. Od deski do deski każda odpowiedź była też wyjaśniona.
Rhodey: Niemożliwe.
Selene: Jeśli czegoś naprawdę się chce, to nic ci nie przeszkodzi.
Pocieszyła go, poklepując po ramieniu. Na moment jeszcze stał z nimi, a potem zniknął w tłumie. Było mu wstyd się przyznać, że akurat mieli rację. Romansowanie na długiej fali nie popłaca.
A skoro mowa o miłości życia, idąc w stronę schodów na dach, zauważył znaną postać. Znana nie oznacza lubianą. O tym w kolejnej części.
Z zamyśleń wyrwało ją pojawienie się profesora. Rozdał testy do rozwiązania.
Prof. Klein: Macie na to godzinę. Cała tematyka opiera się na mitologii greckiej i rzymskiej. Powodzenia.
Selene: Chwila… Nikt nic nie mówił o teście.
Prof. Klein: To taki na zakończenie semestru z historii. Na pewno poradzisz sobie.
Pocieszył, chociaż nie było widać, żeby była przygnębiona. Akurat miała pole do popisu, gdyż starożytność nie była dla niej obca. Nawet Rhodey na spokojnie wziął kartkę i zaczął wypełniać arkusz zadań. Pozostali głowili się nad odpowiedziami z trudem. Historia nie należała do ich mocnych stron. Jednak chwycili swoje szable w dłoń zwane długopisami i starali się cokolwiek wykombinować. Cokolwiek.
Po jakimś kwadransie, Selene wypełniła cały test odpowiedziami. Wstała od ławki, podając kartkę wychowawcy.
Prof. Klein: Bardzo sprawnie pani poszło. Jednak nie chciałabyś jeszcze sprawdzić czy…
Selene: Nie trzeba. Wiem, że zrobiłam dobrze. Tutaj nic mnie nie zaskoczy.
Prof. Klein: W porządku, więc może pani wyjść na korytarz.
Selene: Dziękuję.
Uśmiechnęła się, a następnie spakowała swoje rzeczy do plecaka. Niefortunnie przed wyjściem zadzwonił jej telefon co nieco rozproszyło uczniów.
Selene: Wybaczcie. Mogłam go wyciszyć.
Szybko zniknęła za drzwiami. Sprawdziła kontakt, który dobijał się do niej.
Selene: O! Jeszcze żyje? Jak miło.
Powiedziała sama do siebie, odbierając połączenie.
Selene: Coś nie tak? Właśnie jestem w szkole.
Fury: Dzisiaj kończysz swoje zadanie, Selene. Chcę widzieć cały raport.
Selene: Ale przecież mówię, że jestem w szkole. Nie mogę ot tak sobie pójść. I wiesz co? Kiedy ogarnę swoje sprawy, wtedy z wielką chęcią przyjdę do twojego biura i zdam rewelacje z misji.
Fury: Ignorujesz mnie?
Selene: Ależ skąd. Po prostu mam ważniejsze rzeczy na głowie. Do zobaczenia, generale.
Rozłączyła się, nie pozwalając szefowi agencji na dojściu do słowa. Usiadła na ławce, czekając na pozostałych. Nie musiała zbyt długo gapić się na zegarek, bo Pepper długo nie skrobała odpowiedzi. Nienawidziła historii w takim samym stopniu jak przedmiotów ścisłych, dlatego błyskawicznie opuściła salę. Usiadła na ławce obok bogini i było widać, że miała focha.
Selene: Hej! Co się stało?
Pepper: Nic.
Selene: Jakie nic? I ty mi próbujesz to wmówić? Oj! Słabo. Naprawdę słabo, Pep.
Odczekała chwilę, aby skłonić ją do wyżalenia się. Równo minęła minuta, a jadaczka gaduły zaczęła nawijać.
Pepper: Rhodey nie chciał mi pomóc, a Tony mnie całkowicie olewa i oboje dobrze wiedzą, że tego nie znoszę, ale muszą to robić. Wkurza mnie to, rozumiesz? Wkurza!
Selene: No wiesz. Nie chcę być wredna czy coś, ale mogłaś troszkę się pouczyć.
Pepper: Ach! Ja wiem, ale… Ale historia nigdy nie będzie moją mocną stroną. Choćbym zeżarła całą encyklopedię, każdą książkę o wszystkich okresach wojennych, to nigdy w życiu nie zrozumiem tego badziewia!
Krzyczała, a nogami tupała jak dziecko. Dziewczyna jedynie przytuliła rudzielca, żeby nieco ochłonęła ze złości. I wiecie co? Udało jej się. Od razu cała furia wyleciała na zewnątrz ciała.
Selene: Lepiej?
Pepper: Zdecydowanie. Dzięki, Sel. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Selene: Heh! Drobiazg. Jednak potrzebujesz ich. Nie gniewaj się na nich za brak pomocy i po prostu zapomnij. Jesteście przyjaciółmi na dobre i złe.
Pepper: Eee… Trochę to oklepane, wiesz?
Selene: No może. Lepsze to, niż nic.
Więcej nic nie musiała mówić, ponieważ na twarzy rudzielca pojawił się uśmiech, zaś dzwonek oznajmił koniec lekcji. Uczniowie byli zmuszeni zostawić nierozwiązane zadania i wyjść na przerwę, chociaż… Oczywiście znalazł się wyjątek. Rhodes rozpisywał się z odpowiedzią, aż był zmuszony wyrwać kartkę z zeszytu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że rozpisywał się na jedno pytanie. Nauczyciel podszedł do niego i siłą zabrał mu test.
Rhodey: Ale ja jeszcze nie skończyłem!
Prof. Klein: Skończyłeś, więc wynocha na przerwę.
Rhodey: Ale… Ale ja…
Prof. Klein: Na przerwę, panie Rhodes! I to w podskokach, bo wpiszę uwagę!
Rhodey: Co?! Za co?!
Prof. Klein: Za niestosowanie się do poleceń nauczyciela.
Histeryk skapitulował i wyszedł. Nie miał szans na wygraną, a wolałby, żeby mama nie robiła mu kazania za złe sprawowanie w Akademii Jutra.
Gdy dołączył do pozostałych, cały korytarz był już przepełniony studentami z różnych klas. Jednak swoich przyjaciół zdołał odnaleźć w tłumie. Nie zdziwił się na brak Tośki i Happy’ego, bo mogli być na dachu palić papierosy jeden po drugim. Podszedł do grupki, gdzie wszyscy się śmiali. Od razu włączyła się ciekawość.
Rhodey: Co was tak bawi?
Pepper: Hahaha! Ty! Tony nam opowiadał co zrobiłeś. Oj! Ale z ciebie romantyk!
Rhodey: Ej! Chciałem tylko dokończyć test. Przecież… Przecież musiałem… Selene!
Selene: Nie będę cię bronić, chociaż sama uwielbiam historię. Zwłaszcza tą starożytną.
Rhodey: Wyszłaś jako pierwsza. I wszystko napisałaś?
Selene: Oczywiście. Od deski do deski każda odpowiedź była też wyjaśniona.
Rhodey: Niemożliwe.
Selene: Jeśli czegoś naprawdę się chce, to nic ci nie przeszkodzi.
Pocieszyła go, poklepując po ramieniu. Na moment jeszcze stał z nimi, a potem zniknął w tłumie. Było mu wstyd się przyznać, że akurat mieli rację. Romansowanie na długiej fali nie popłaca.
A skoro mowa o miłości życia, idąc w stronę schodów na dach, zauważył znaną postać. Znana nie oznacza lubianą. O tym w kolejnej części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi