Noc Selene oraz Pepper nie należała do przyjemnych. Były tak zmęczone sprzątaniem, że ledwo ruszyły dupsko, aby zejść na śniadanie. Cała grupka wesołej ferajny już zajadała kanapki z wilczym apetytem. Nie odezwały się do nich ani jednym słowem i zaczęły gapić się na stół pełnego jedzenia.
Tośka: Hej! Co z wami, dziewczyny? Wyglądacie okropnie.
Pepper: Nic nie mów. Błagam.
Selene: Właśnie. Siedź cicho.
Tośka: Sorki, ale mogłyście przynajmniej poczesać włosy.
Nastolatki uderzyły głową o blat, próbując zdrzemnąć się na kilka minut. O dziwo żaden z chłopaków nie komentował ich katastroficznego wyglądu. No dobra. Znalazł się malutki wyjątek. Rhodey starał się nie parsknąć śmiechem na widok szopy, gdyż taką fryzurę widział na głowach przyjaciółek.
Selene: Co cię bawi?
Rhodey: Heh! Nic, nic. Przypomniałem sobie coś śmiesznego.
Selene, Pepper: AHA?
Chłopak dłużej nie mógł się powstrzymać, choć wiedział jakie mogą być tego konsekwencje. Bogini miała zamiar wstać i przyłożyć mu. Jednak wcześniej zainterweniowała gaduła.
Rhodey: Au!
Przygwoździła go do ściany, chwytając za sweter do góry. W jej wnętrzu gotowała się nieposkromiona furia.
Pepper: Przeproś.
Rhodey: Za co?
Zwiększyła siłę, aż poczuł ból. Dusił się.
Rhodey: Aaa! Pepper!
Pepper: Przeproś.
Rhodey: Prze… praszam. Już… nie będę.
Pepper: Przyjmiemy to?
Zwróciła się do swej kumpeli o jakże diabelnym wcieleniu. Sel podeszła do nich, udzielając odpowiedniej odpowiedzi.
Selene: Hmm… Na razie jesteś wolny.
Pepper: Ej! Tak szybko? Nawet nie pozwoliłaś mi zaszaleć!
Prof. Klein: Ekhm…
W drzwiach stał niezadowolony nauczyciel. Swoim spojrzeniem mógł zabić. Brązowooka natychmiast puściła panikarza wolno, aż mógł swobodnie oddychać.
Prof. Klein: Widzę, że ostatnia kara nic pani nie nauczyła. W takim wypadku ukarzę wszystkich.
Selene, Tośka, Rhodey, Tony, Happy: CO TAKIEGO?!
Krzyknęli zaskoczeni decyzją wychowawcy. Nie zamierzali wziąć odpowiedzialności za występki Patricii.
Happy: To nie fair! Nie zrobiliśmy nic złego!
Prof. Klein: Może w ten sposób będziecie bardziej zważać na regulamin.
Tony: Jaka to kara?
Prof. Klein: Spacer w góry, aż na sam szczyt.
Szczęki opadły im na ziemię, a oczy zrobiły porządny wytrzeszcz. Geniusz uśmiechał się, mówiąc dość ironicznie.
Tony: Dzięki, Pep. Chyba sobie umrę.
Prof. Klein: Zjedzcie śniadanie oraz przygotujcie się do wyprawy. Jeśli spróbujecie znowu wykręcić jakiś głupi numer, zostaniecie odesłani jeszcze dzisiaj do domu. Wydaje mi się, że chyba tego nie chcecie.
Klasa milczała.
Prof. Klein: Świetnie, więc czekam na was na zewnątrz.
Opuścił swoich wychowanków, choć trochę bał się ich zostawiać samych. Szczególnie chłopaków na pastwę dziewczyn. Na szczęście obie strony zachowywały się właściwie. Nie sprawiały problemów, więc po spożyciu posiłku wyszli ze stołówki. Z pokoi zabrali plecaki, biorąc najważniejsze rzeczy. Rhodey jako niańka musiał ponad sześć razy przepytywać Tony’ego o zawartość torby, Selene jedynie kilka razy zerknęła, aż była przekonana, iż o niczym nie zapomniała. Reszta tylko raz sprawdziła zawartość swoich toreb I wyszła z budynku.
Prof. Klein: Hmm… Zero rannych? To dobrze. Możecie ustawić się w parach.
Uczniowie zwinnie dobrali się dwójkami następująco: Pepper z Tony’m, Selene stanęła z Tośką, zaś Rhodey nie miał wyboru I dołączył do Happy’ego. Wychowawca dla pewności przeliczył ilość, aby nie zapomnieć o kimś.
Gdy już był w pełni przekonany, że nikogo nie brakowało, wyruszyli w góry. Ledwie przemierzyli kilka kroków, a córeczka tatusia wyglądała na zmęczoną. Od razu wskoczyła na ręce geniusza. O mało jej nie upuścił, lecz jakoś zdołał chwycić.
Tony: Pepper?
Pepper: Nieś mnie!
Tony: Eee…
Pepper: No co? Nie umiem dłużej iść. Poniesiesz mnie?
Rhodey: A ty co? Księżniczka? Przesadzasz… Prawda, Selene? Sel?
Selene: Taa… Tak, tak! Zdecydowanie przesadza! A z czym?
Spytała nieco otępiała. Nie ogarniała co się wokół niej działo. Potrzebowała energii.
Pepper: Nie uważam się za księżniczkę.
Tony: Więc mogę cię zrzucić.
Pepper: Co?! Nie!
No I bez dłuższego namysłu rzucił na trawę.
Pepper: Ej!
Nauczyciel tylko odwrócił się, lecz nie czuł powodu do interwencji. Jednak zmartwił się, widząc jedną z uczennic naprawdę porządnie zmęczoną.
Prof. Klein: Czy wszystko gra, panno Khan?
Selene: Oczywiście.
Skłamała, a na tym wyjeździe nie była jedynym kłamczuchem. Klasa dalej kontynuowała spacer, wchodząc coraz wyżej. Mogli dostrzec jak ośrodek malał w ich oczach. Nawet nie zauważyli jak bogini zniknęła. W mgnieniu oka za nią się kurzyło. Była tak szybka, że błyskawicznie dorwała swoją zdobycz, posilając się jej krwią. Jednak wiewiórka nie wystarczyła. Szukała większej zdobyczy.
Nagle usłyszała ruchy pumy. Ukryła się, aby nie spłoszyć zwierzęcia.
Selene: Bam!
Wyskoczyła z krzaków, dopadając swą ofiarę. Wbiła swe zębiska, kosztując smaku czerwonej cieczy. Z wielkim rozpędem powróciła do klasy, która akurat zatrzymała się. W porę zahamowała, żeby nie uderzyć w Tośkę. Brakowało dosłownie milimetra do zderzenia.
Tośka: Ej! Czemu się za mną skradasz?
Selene: Nie skradam. Cały czas tu byłam.
Zaśmiała się głupawo, ale wszyscy widzieli, że ponownie tryskała energią. Profesor odwrócił się do uczniów, mówiąc o dalszym planie.
Prof. Klein: Zmęczeni? Mam nadzieję, że dostaliście nauczkę. Za trzeci raz automatycznie wracacie do domu. Czy wszyscy mnie słyszeli?
Tony, Rhodey, Pepper, Tośka, Happy, Selene: TAK, PROFESORZE!
Prof. Klein: Świetnie, więc możemy wracać do ośrodka.
Już chciał iść w stronę domków, lecz usłyszał krzyki dziewczyny.
Pepper: AAA!
Tak. Happy ją zepchnął.
Happy: Na bombę!
Selene: Tak!
Prof. Klein: Ej! Tego nie było w planie!
Nikt go nie słuchał. Sel pokusiła się na zrzucenie geniusza, a za nim poleciał histeryk.
Rhodey: AAA!
Przyjaciele zaczęli droczyć się ze sobą. Jeden podtapiał drugiego, a panna Khan swoimi możliwościami pomagała w tej niewinnej zabawie. Mężczyzna jedynie patrzył na nich, myśląc nad tym czy powinni otrzymać karę. Znienacka został zepchnięty przez fankę mangi.
Prof. Klein: NIEE! AAA!
Tośka: I hop!
Cała gromadka była mokra od stóp do głów. Chlapali po twarzach, a niektórzy chwytali za głowę przyjaciela, dając mu nura pod wodę. Nie było ani jednej osoby, która nie śmiała się z tego. Nawet powaga wychowawcy zniknęła. Dołączył do wychowanków, co bez większego namysłu zrobili mu porządną kąpiel.
Tośka: Hej! Co z wami, dziewczyny? Wyglądacie okropnie.
Pepper: Nic nie mów. Błagam.
Selene: Właśnie. Siedź cicho.
Tośka: Sorki, ale mogłyście przynajmniej poczesać włosy.
Nastolatki uderzyły głową o blat, próbując zdrzemnąć się na kilka minut. O dziwo żaden z chłopaków nie komentował ich katastroficznego wyglądu. No dobra. Znalazł się malutki wyjątek. Rhodey starał się nie parsknąć śmiechem na widok szopy, gdyż taką fryzurę widział na głowach przyjaciółek.
Selene: Co cię bawi?
Rhodey: Heh! Nic, nic. Przypomniałem sobie coś śmiesznego.
Selene, Pepper: AHA?
Chłopak dłużej nie mógł się powstrzymać, choć wiedział jakie mogą być tego konsekwencje. Bogini miała zamiar wstać i przyłożyć mu. Jednak wcześniej zainterweniowała gaduła.
Rhodey: Au!
Przygwoździła go do ściany, chwytając za sweter do góry. W jej wnętrzu gotowała się nieposkromiona furia.
Pepper: Przeproś.
Rhodey: Za co?
Zwiększyła siłę, aż poczuł ból. Dusił się.
Rhodey: Aaa! Pepper!
Pepper: Przeproś.
Rhodey: Prze… praszam. Już… nie będę.
Pepper: Przyjmiemy to?
Zwróciła się do swej kumpeli o jakże diabelnym wcieleniu. Sel podeszła do nich, udzielając odpowiedniej odpowiedzi.
Selene: Hmm… Na razie jesteś wolny.
Pepper: Ej! Tak szybko? Nawet nie pozwoliłaś mi zaszaleć!
Prof. Klein: Ekhm…
W drzwiach stał niezadowolony nauczyciel. Swoim spojrzeniem mógł zabić. Brązowooka natychmiast puściła panikarza wolno, aż mógł swobodnie oddychać.
Prof. Klein: Widzę, że ostatnia kara nic pani nie nauczyła. W takim wypadku ukarzę wszystkich.
Selene, Tośka, Rhodey, Tony, Happy: CO TAKIEGO?!
Krzyknęli zaskoczeni decyzją wychowawcy. Nie zamierzali wziąć odpowiedzialności za występki Patricii.
Happy: To nie fair! Nie zrobiliśmy nic złego!
Prof. Klein: Może w ten sposób będziecie bardziej zważać na regulamin.
Tony: Jaka to kara?
Prof. Klein: Spacer w góry, aż na sam szczyt.
Szczęki opadły im na ziemię, a oczy zrobiły porządny wytrzeszcz. Geniusz uśmiechał się, mówiąc dość ironicznie.
Tony: Dzięki, Pep. Chyba sobie umrę.
Prof. Klein: Zjedzcie śniadanie oraz przygotujcie się do wyprawy. Jeśli spróbujecie znowu wykręcić jakiś głupi numer, zostaniecie odesłani jeszcze dzisiaj do domu. Wydaje mi się, że chyba tego nie chcecie.
Klasa milczała.
Prof. Klein: Świetnie, więc czekam na was na zewnątrz.
Opuścił swoich wychowanków, choć trochę bał się ich zostawiać samych. Szczególnie chłopaków na pastwę dziewczyn. Na szczęście obie strony zachowywały się właściwie. Nie sprawiały problemów, więc po spożyciu posiłku wyszli ze stołówki. Z pokoi zabrali plecaki, biorąc najważniejsze rzeczy. Rhodey jako niańka musiał ponad sześć razy przepytywać Tony’ego o zawartość torby, Selene jedynie kilka razy zerknęła, aż była przekonana, iż o niczym nie zapomniała. Reszta tylko raz sprawdziła zawartość swoich toreb I wyszła z budynku.
Prof. Klein: Hmm… Zero rannych? To dobrze. Możecie ustawić się w parach.
Uczniowie zwinnie dobrali się dwójkami następująco: Pepper z Tony’m, Selene stanęła z Tośką, zaś Rhodey nie miał wyboru I dołączył do Happy’ego. Wychowawca dla pewności przeliczył ilość, aby nie zapomnieć o kimś.
Gdy już był w pełni przekonany, że nikogo nie brakowało, wyruszyli w góry. Ledwie przemierzyli kilka kroków, a córeczka tatusia wyglądała na zmęczoną. Od razu wskoczyła na ręce geniusza. O mało jej nie upuścił, lecz jakoś zdołał chwycić.
Tony: Pepper?
Pepper: Nieś mnie!
Tony: Eee…
Pepper: No co? Nie umiem dłużej iść. Poniesiesz mnie?
Rhodey: A ty co? Księżniczka? Przesadzasz… Prawda, Selene? Sel?
Selene: Taa… Tak, tak! Zdecydowanie przesadza! A z czym?
Spytała nieco otępiała. Nie ogarniała co się wokół niej działo. Potrzebowała energii.
Pepper: Nie uważam się za księżniczkę.
Tony: Więc mogę cię zrzucić.
Pepper: Co?! Nie!
No I bez dłuższego namysłu rzucił na trawę.
Pepper: Ej!
Nauczyciel tylko odwrócił się, lecz nie czuł powodu do interwencji. Jednak zmartwił się, widząc jedną z uczennic naprawdę porządnie zmęczoną.
Prof. Klein: Czy wszystko gra, panno Khan?
Selene: Oczywiście.
Skłamała, a na tym wyjeździe nie była jedynym kłamczuchem. Klasa dalej kontynuowała spacer, wchodząc coraz wyżej. Mogli dostrzec jak ośrodek malał w ich oczach. Nawet nie zauważyli jak bogini zniknęła. W mgnieniu oka za nią się kurzyło. Była tak szybka, że błyskawicznie dorwała swoją zdobycz, posilając się jej krwią. Jednak wiewiórka nie wystarczyła. Szukała większej zdobyczy.
Nagle usłyszała ruchy pumy. Ukryła się, aby nie spłoszyć zwierzęcia.
Selene: Bam!
Wyskoczyła z krzaków, dopadając swą ofiarę. Wbiła swe zębiska, kosztując smaku czerwonej cieczy. Z wielkim rozpędem powróciła do klasy, która akurat zatrzymała się. W porę zahamowała, żeby nie uderzyć w Tośkę. Brakowało dosłownie milimetra do zderzenia.
Tośka: Ej! Czemu się za mną skradasz?
Selene: Nie skradam. Cały czas tu byłam.
Zaśmiała się głupawo, ale wszyscy widzieli, że ponownie tryskała energią. Profesor odwrócił się do uczniów, mówiąc o dalszym planie.
Prof. Klein: Zmęczeni? Mam nadzieję, że dostaliście nauczkę. Za trzeci raz automatycznie wracacie do domu. Czy wszyscy mnie słyszeli?
Tony, Rhodey, Pepper, Tośka, Happy, Selene: TAK, PROFESORZE!
Prof. Klein: Świetnie, więc możemy wracać do ośrodka.
Już chciał iść w stronę domków, lecz usłyszał krzyki dziewczyny.
Pepper: AAA!
Tak. Happy ją zepchnął.
Happy: Na bombę!
Selene: Tak!
Prof. Klein: Ej! Tego nie było w planie!
Nikt go nie słuchał. Sel pokusiła się na zrzucenie geniusza, a za nim poleciał histeryk.
Rhodey: AAA!
Przyjaciele zaczęli droczyć się ze sobą. Jeden podtapiał drugiego, a panna Khan swoimi możliwościami pomagała w tej niewinnej zabawie. Mężczyzna jedynie patrzył na nich, myśląc nad tym czy powinni otrzymać karę. Znienacka został zepchnięty przez fankę mangi.
Prof. Klein: NIEE! AAA!
Tośka: I hop!
Cała gromadka była mokra od stóp do głów. Chlapali po twarzach, a niektórzy chwytali za głowę przyjaciela, dając mu nura pod wodę. Nie było ani jednej osoby, która nie śmiała się z tego. Nawet powaga wychowawcy zniknęła. Dołączył do wychowanków, co bez większego namysłu zrobili mu porządną kąpiel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi