Część 3: Mój "były"

Selene siedziała, myśląc nad tym, co przeczytała. No i jeszcze ta poprzednia sytuacja w szkole. Na jej twarzy gościł uśmieszek. Jednak wszystko zgasło przez znany dźwięk. Tak. To był on. Słyszała głos Gene’a. Na początku myślała, że miała omamy słuchowe. Jednak była w błędzie. Rozpoznała go po pedalskich okularkach i tej bluzie z chińskim smokiem. Właśnie sprzedawał ostatnią porcję dobrego ziółka ze Wschodu. Ostrożnie podeszła, żeby już mieć stuprocentową pewność, że to na pewno jej “były”.

Gene: Sel, kopę lat, nie sądzisz?

Selene: A jednak dalej handlujesz tym gównem.

Gene: Przynajmniej mam z tego zysk… Co u ciebie?

Selene: Zaczęłam chodzić do Akademii Jutra. No i w sumie tylko tyle.

Gene: Zmieniłaś się.

Selene: Ty również, Gene.

Gene: Nadal pamiętasz Chiny?

Selene: No było ciekawie.

Gene: Ale nie narzekałaś. Podobało ci się.

Selene: Hmm… Może.

Gene: Chcesz powtóreczkę?

Selene: Już nie jesteśmy razem.

Gene: Oj! No wiem, ale daj mi jeszcze jedną szansę. A zrobię co tylko zechcesz, moja pani.

Selene: Więc spraw, żebym krzyczała.

Gene: Da się zrobić.

Uśmiechnął się tak, jakby coś kombinował. Wszelkie zamiary zdradził, kiedy pocałował ją delikatnie w policzek, aż się zarumieniła. Poczuła chęć pożądania chinola na tyle mocno, że odwdzięczyła się, lecz pocałowała centralnie w jego wargi. Ich języki plotły się w tańcu, rozpalając gorące wnętrza. Dziewczyna wskoczyła na niego, a on zaniósł swą księżniczkę pod najbliższe drzewo.

Gene: Tu nikt nie będzie nam przeszkadzać.

Podszedł bliżej, składając pocałunki wzdłuż jej szyi. Swoimi dłońmi ściskał jej piersi, na co ta jęczała z rozkoszy.

Selene: Pieprz mnie, do cholery!

Gene: Mam pominąć grę wstępną?

Selene: Tak!

Gene: Dobrze, kochanie.

Bez dłuższego cackania podwinął jej sukienkę i zerwał bieliznę. Ufnie rozchyliła nogi i pozwoliła mu wejść w siebie. Poczuła się nieziemsko, że musiała chwycić się od drzewo, żeby nie odlecieć.

Selene: Tak… Taak! Szybciej! Ach! Mocniej!

Krzyczała coraz głośniej, a oddech przyspieszył wraz z biciem serca. To trwało kilka sekund, bo wnętrze eksplodowało. Wydawało jej się, że pływa w chmurach niczym bogini, wrzeszcząc na cały głos.
W końcu rozkosz rozlała się po ich ciałach, a oni opadli pod drzewem wycieńczeni.Dziewczyna siedziała, dysząc ciężko. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na Chińczyka beznamiętnie. Wstała powoli, poprawiła ubranie i fryzurę.

Selene: To był ten jeden raz. Już nie jestem z tobą i nigdy nie będę.

Gene: Bo co? Masz innego?

Selene: Tak, ale to już nie twoja sprawa. Żegnaj, Gene.

Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X