Selene siedziała, myśląc nad tym, co przeczytała. No i jeszcze ta poprzednia sytuacja w szkole. Na jej twarzy gościł uśmieszek. Jednak wszystko zgasło przez znany dźwięk. Tak. To był on. Słyszała głos Gene’a. Na początku myślała, że miała omamy słuchowe. Jednak była w błędzie. Rozpoznała go po pedalskich okularkach i tej bluzie z chińskim smokiem. Właśnie sprzedawał ostatnią porcję dobrego ziółka ze Wschodu. Ostrożnie podeszła, żeby już mieć stuprocentową pewność, że to na pewno jej “były”.
Gene: Sel, kopę lat, nie sądzisz?
Selene: A jednak dalej handlujesz tym gównem.
Gene: Przynajmniej mam z tego zysk… Co u ciebie?
Selene: Zaczęłam chodzić do Akademii Jutra. No i w sumie tylko tyle.
Gene: Zmieniłaś się.
Selene: Ty również, Gene.
Gene: Nadal pamiętasz Chiny?
Selene: No było ciekawie.
Gene: Ale nie narzekałaś. Podobało ci się.
Selene: Hmm… Może.
Gene: Chcesz powtóreczkę?
Selene: Już nie jesteśmy razem.
Gene: Oj! No wiem, ale daj mi jeszcze jedną szansę. A zrobię co tylko zechcesz, moja pani.
Selene: Więc spraw, żebym krzyczała.
Gene: Da się zrobić.
Uśmiechnął się tak, jakby coś kombinował. Wszelkie zamiary zdradził, kiedy pocałował ją delikatnie w policzek, aż się zarumieniła. Poczuła chęć pożądania chinola na tyle mocno, że odwdzięczyła się, lecz pocałowała centralnie w jego wargi. Ich języki plotły się w tańcu, rozpalając gorące wnętrza. Dziewczyna wskoczyła na niego, a on zaniósł swą księżniczkę pod najbliższe drzewo.
Gene: Tu nikt nie będzie nam przeszkadzać.
Podszedł bliżej, składając pocałunki wzdłuż jej szyi. Swoimi dłońmi ściskał jej piersi, na co ta jęczała z rozkoszy.
Selene: Pieprz mnie, do cholery!
Gene: Mam pominąć grę wstępną?
Selene: Tak!
Gene: Dobrze, kochanie.
Bez dłuższego cackania podwinął jej sukienkę i zerwał bieliznę. Ufnie rozchyliła nogi i pozwoliła mu wejść w siebie. Poczuła się nieziemsko, że musiała chwycić się od drzewo, żeby nie odlecieć.
Selene: Tak… Taak! Szybciej! Ach! Mocniej!
Krzyczała coraz głośniej, a oddech przyspieszył wraz z biciem serca. To trwało kilka sekund, bo wnętrze eksplodowało. Wydawało jej się, że pływa w chmurach niczym bogini, wrzeszcząc na cały głos.
W końcu rozkosz rozlała się po ich ciałach, a oni opadli pod drzewem wycieńczeni.Dziewczyna siedziała, dysząc ciężko. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na Chińczyka beznamiętnie. Wstała powoli, poprawiła ubranie i fryzurę.
Selene: To był ten jeden raz. Już nie jestem z tobą i nigdy nie będę.
Gene: Bo co? Masz innego?
Selene: Tak, ale to już nie twoja sprawa. Żegnaj, Gene.
Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła do domu.
Gene: Sel, kopę lat, nie sądzisz?
Selene: A jednak dalej handlujesz tym gównem.
Gene: Przynajmniej mam z tego zysk… Co u ciebie?
Selene: Zaczęłam chodzić do Akademii Jutra. No i w sumie tylko tyle.
Gene: Zmieniłaś się.
Selene: Ty również, Gene.
Gene: Nadal pamiętasz Chiny?
Selene: No było ciekawie.
Gene: Ale nie narzekałaś. Podobało ci się.
Selene: Hmm… Może.
Gene: Chcesz powtóreczkę?
Selene: Już nie jesteśmy razem.
Gene: Oj! No wiem, ale daj mi jeszcze jedną szansę. A zrobię co tylko zechcesz, moja pani.
Selene: Więc spraw, żebym krzyczała.
Gene: Da się zrobić.
Uśmiechnął się tak, jakby coś kombinował. Wszelkie zamiary zdradził, kiedy pocałował ją delikatnie w policzek, aż się zarumieniła. Poczuła chęć pożądania chinola na tyle mocno, że odwdzięczyła się, lecz pocałowała centralnie w jego wargi. Ich języki plotły się w tańcu, rozpalając gorące wnętrza. Dziewczyna wskoczyła na niego, a on zaniósł swą księżniczkę pod najbliższe drzewo.
Gene: Tu nikt nie będzie nam przeszkadzać.
Podszedł bliżej, składając pocałunki wzdłuż jej szyi. Swoimi dłońmi ściskał jej piersi, na co ta jęczała z rozkoszy.
Selene: Pieprz mnie, do cholery!
Gene: Mam pominąć grę wstępną?
Selene: Tak!
Gene: Dobrze, kochanie.
Bez dłuższego cackania podwinął jej sukienkę i zerwał bieliznę. Ufnie rozchyliła nogi i pozwoliła mu wejść w siebie. Poczuła się nieziemsko, że musiała chwycić się od drzewo, żeby nie odlecieć.
Selene: Tak… Taak! Szybciej! Ach! Mocniej!
Krzyczała coraz głośniej, a oddech przyspieszył wraz z biciem serca. To trwało kilka sekund, bo wnętrze eksplodowało. Wydawało jej się, że pływa w chmurach niczym bogini, wrzeszcząc na cały głos.
W końcu rozkosz rozlała się po ich ciałach, a oni opadli pod drzewem wycieńczeni.Dziewczyna siedziała, dysząc ciężko. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na Chińczyka beznamiętnie. Wstała powoli, poprawiła ubranie i fryzurę.
Selene: To był ten jeden raz. Już nie jestem z tobą i nigdy nie będę.
Gene: Bo co? Masz innego?
Selene: Tak, ale to już nie twoja sprawa. Żegnaj, Gene.
Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi