Część 12: Opowiastki na dobranoc

Tośka czytała w łóżku końcowy rozdział mangi. Była tak pochłonięta lekturą, że nie zauważyła jak do pokoju wszedł nauczyciel. Lekko ją szturchnął, gdyż na wołanie nie reagowała. Ocknęła się i odłożyła książkę na bok.

Tośka: Coś nie tak, profesorze?
Prof. Klein: Przepraszam, że ci przeszkodziłem, ale mam do ciebie małą prośbę.
Tośka: Proszę mówić.
Prof. Klein: Przygotowuję ognisko na dzisiejszy wieczór. Przekaż wszystkim, żeby się pojawili.
Tośka: Eee… Będzie ciężko, bo nie wiem, gdzie są. Selene z Pepper jeszcze nie wróciły i nawet nie chce mi się ich szukać.
Prof. Klein: Raczej nie szwendają się nigdzie o tak późnej porze. No mam taką nadzieję, ale wasza klasa jest dość… specyficzna.

Stwierdził, wychodząc z pokoju. Dziewczyna doczytała ostatnie linijki, aż oczy wyszły jej na wierzch ze zdziwienia.

Tośka: Nie. Nie, nie, nie! Ja się tak bawię!

Tupnęła kilkakrotnie nogą, wkurzając się na dość zaskakujące zaskoczenie, na którego wyjaśnienie musiała czekać kolejny miesiąc. Wstała na nogi i poszła poinformować klasę o planach wychowawcy.
Po przeczesaniu większości zakamarków, przeszła do domku chłopaków. Akurat natknęła się na Rhodey’go.

Rhodey: O! Hej, Tośka. Co tam?
Tośka: Eee… Mam tylko przekazać, że jest dzisiaj ognisko. Będziesz?
Rhodey: Pewnie. To zawsze jakaś okazja do poznania się bardziej.
Tośka: Heh! Też tak sądzę.
Rhodey: No to ja będę czekał na zewnątrz, a ty zbierz resztę.
Tośka: A co się stało? Pokłóciliście się?

Histeryk przemilczał sprawę.

Rhodey: Nic istotnego.
Tośka: Okej?

Oboje poszli w przeciwnych kierunkach. Bez problemu znalazła się w pokoju od facetów. Trafiła w bardzo złym momencie, bo Pepper leżała na Tony’m w dość dwuznacznej pozycji, a Selene śmiała się wniebogłosy.

Tośka: Eee… Hej?

Nikt jej nie odpowiedział. Postanowiła krzyknąć na nich najgłośniej jak tylko potrafiła.

Tośka: HEJ!
Selene: Co tak głośno? Uszy mi zaraz spuchną.
Tośka: Idziecie na ognisko? Profesor Klein je organizuje i prosił, żebym wam to przekazała. Co wy na to?
Pepper: Ognisko?
Tony: Au! Pepper!

Rudzielec sturlał się na prawą rękę, a swoim ciężarem mogła ją złamać. Jednak cała trójka była zainteresowana pomysłem. Żeby Happy nic nie stracił, gaduła podeszła do jego łóżka, a następnie z całej siły zrzuciła ciało sportowca na ziemię. Od razu poczuł ból, przez co miał ochotę przyłożyć rozrabiace. W obronie stanął Einstein, stając przed siłaczem.

Tony: Nawet nie próbuj jej tknąć.
Happy: A co mi zrobisz?
Tony: Oj! Uwierz mi, ale nie chcesz wiedzieć.
Happy: Stark, nie cwaniakuj. Może i w gębie jesteś mocny, ale co do siły fizycznej nie masz ze mną szans.
Selene: Potwierdzam.
Pepper: No sorki, Tony. Lepiej mu odpuść. Poza tym, sama potrafię się obronić.
Selene: Ej! A ja mam lepszy pomysł.
Tony: Jaki?

Selene oblizała palce z czekolady.

Selene: Tracimy tylko czas. Chodźmy na ognisko. Potem pozwolę wam się pozabijać.
Happy: Jestem za.
Selene: Tony?
Tony: Nie widzę problemu.
Selene: Pepper?

Popatrzyła na rudzielca, który ewidentnie coś knuł w swojej chorej głowie. Wystarczyło spojrzeć na diaboliczny uśmiech. Takiego zaciesza nie mają aniołki.

Selene: Pepper!
Pepper: Jasne! Ja się zgadzam. Chodźmy.

Chłopaki wyszli z pokoju, zaś rudzielce zrobiły sobie malutką pogawędkę. Jak się okazało, to obie spiskowały przeciwko płci męskiej.

Selene: Myślisz nad tym samym co ja?
Pepper: No wiesz. Na takich wypadach wycina się różne numery, a noc jeszcze młoda, więc można zaszaleć.
Selene: Bingo! Połączmy siły.
Pepper: Ulala! Coś czuję, że będzie niezła przy tym zabawa.

Uśmiechnęła się, śmiejąc złowieszczo. Bogini zdradziła jej swój niecny plan. Z wielką chęcią zaakceptowała pomysł przyjaciółki.
Po kilku minutach, cała klasa znajdowała się na zewnątrz przy rozpalonym ognisku. Nauczyciel zaczął przemawiać do swoich wychowanków.

Prof. Klein: No dobra, moi mili. Celem wyjazdu jest integracja klasy, dlatego przypomnę, aby nie wycinać głupich kawałów, a przede wszystkim szanować się wzajemnie. Jeśli dowiem się, że ktoś złamał regulamin wycieczki, zostanie odesłany do domu. Czy wyraziłem się jasno?

Całą grupa krzyknęła chórem, wiedząc co ich czeka. Jednak nie zamierzali wpaść, a wycinanie kretyńskich numerów należało do tradycji. W ten sposób czuli, że więzi zawiązywały się między nimi o wiele lepiej, dlatego żadna ze stron nie skapitulowała.

Prof. Klein: Dobrze, że się rozumiemy. Czy ktoś chce coś opowiedzieć o sobie?

Cisza.

Prof. Klein: A może jakieś gry?

Znowu cisza. Zrezygnowany profesor zaproponował ostateczną opcję.

Prof. Klein: Chyba, że ktoś ma umiejętności wokalne i coś zaśpiewa.

Grupa zaprzeczyła, krzycząc na tyle głośno, aż mężczyzna musiał zasłonić swoje uszy. Nie wiedział co mógłby im jeszcze zaproponować. Zapytał wprost.

Prof. Klein: No dobra. To co wy chcecie?
Rhodey, Selene: STRASZNE HISTORIE!

Dziewczyna nie spodziewała się, że histeryk odezwie się w tym samym momencie. On wyczuł w tym przeznaczenie. Ona nie. Od razu zauważyła jak patrzył na nią.

Selene: Jestem zajęta, Romeo. Spróbuj wyrwać Tośkę. Na pewno jest wolna.
Tośka: Słucham?! O nie! Nie ma mowy! Też już mam kogoś.
Selene: Naprawdę? Chłopaczek z książeczki się nie liczy.
Tośka: Ej! Ruda, nie przeginaj.
Selene: Jaka ruda?! Mam miedziane włosy! Nawet narratorowi się coś poprzestawiało w mózgownicy.

A Katari ma to gdzieś i opowiada dalej. Spór dziewczyn szybko został przerwany, gdyż Pepper wprowadziła upiorny klimat. Chwyciła za latarkę, oświetlając swoją diabelną twarz.

Pepper: Dawno, dawno temu…
Selene: Tak się horrory na zaczynają.
Pepper: Seluś, rób swoje.

Mrugnęła jednym okiem, dając znak na rozpoczęcie działania. Cała klasa słuchała pierwszej historyjki.

Pepper: Pewnej nocy młoda kobieta wpadła pod pociąg, który przeciął ją na pół.

Bogini dramatycznie wydała dźwięki maszyny, aż przeszły im ciarki po plecach. Gaduła nadal kontynuowała.

Pepper: Duch jej zmienił się w upiornego demona. Od tego momentu atakuje ludzi na ulicach.

Selene wywołała krzyki mordowanych przechodniów. Klasa miała wrażenie, jakby demon był wśród nich. Patricia zrobiła dramatyczną pauzę.

Pepper: Któregoś razu spotkała chłopca. Nieświadomy tego co go czeka, wracał do domu… Słyszał jedynie za sobą dziwne dźwięki. Teke, teke, teke.

Ponownie odwzorowała dźwięki, lecz tym razem samego poruszania się demona. Rhodey słyszał je na tyle wyraźnie, że zaczął rozglądać się na wszystkie strony czy kobieta z opowieści nie pełzała w jego stronę.

Rhodey: I… I co się z nim... stało?
Pepper: No więc…

Histeryk czuł jak jego serce wali, niczym młot. Teraz był idealny moment, aby go przestraszyć ma maksa.

Pepper: Wyskoczyła zza jego pleców i przecięła na PÓŁ!
Rhodey: Aaa!

Wrzasnął, widząc podobiznę zjawy za sobą, która machnęła piłą z zamiarem wymierzenia śmiertelnego cięcia. Reszta facetów odskoczyła z przerażenia, a sam profesor chwycił się za serce. Dziewczyny jedynie chichotały.

Prof. Klein: Jezu! Co za realizm! Jednak mówiłem coś o wycinaniu kawałów. Chcecie być odesłane do domu?
Selene: Ależ, profesorze. To taka niewinna zabawa.

Usprawiedliwiła się ze swojego zachowania, a następnie powróciła do zwykłej postaci, siadając przy przyjaciółce. Przybiły sobie piąteczkę, śmiejąc się na widok ich przerażonych min.

Rhodey: Jesteście nienormalne!
Tośka: Mnie w to nie mieszaj.
Selene: No co? Zapewniłam ci dreszczyk emocji. Dzięki mnie zapamiętasz ten wyjazd na dość długo.
Tony: Rewanż. Teraz nasza kolej.
Selene: Proszę bardzo. Kto będzie opowiadał?

Faceci zrobili mini kółko dyskusyjne, naradzając się między sobą. Długo nie musieli ustalać szczegółów.

Selene: To kto będzie próbował nas przestraszyć?
Tony: Ja.
Pepper: Tony, powiem to dla twojego dobra. Zamień się.
Tony: A co? Jeszcze nie skończyłyście? Świetnie. Sprawdzimy czy jesteście takie nieustraszone.
Pepper, Selene: PRZYJMUJEMY WYZWANIE.

Odpowiedziały chórem, słuchając strasznej opowiastki. Tony nie wykorzystywał latarki. Po prostu wystarczył mu głos oraz powaga wymalowana na twarzy.

Tony: Pewna trzyosobowa rodzina żyła sobie pod jednym dachem. Małżeństwo z córką. Jednak każdego dnia kłócili się, aż mężczyzna zaczął zdradzać swoją żonę.
Selene: Eee… I co w tym strasznego?
Tony: Poczekajcie… Po jakimś czasie żona stała się dla niego ciężarem I to, co się później stało, było zapewne zrządzeniem losu.

Na moment przerwał, aby wprowadzić ich w tajemniczy klimat. Potem kontynuuował, patrząc na dziewczyny.

Tony: Podczas jednej z kłótni, mężczyznę pochłonęła wściekłość… I zamordował kobietę.

Uderzył dłońmi o siebie w celu przestraszenia ich. Nie udało mu się, chociaż Rhodey z Happy’m poczuli dreszcze.

Tony: Zanim ich córka się obudziła, zaniósł ciało kobiety w góry I zakopał je pod osłoną nocy.
Pepper: O! Idealnie! Jesteśmy w górach, jest noc i jeszcze brakuje nam trupa.

Zaśmiała się z tego zbiegu okoliczności. Selene również nie przeraziła się. Postanowił spowolnić tempo mowy.

Tony: W drodze powrotnej… mimo poczucia ulgi… po uwolnieniu się od żony, jego nogi zaczęły robić się... coraz... cięższe.

Sel nie zamierzała ziewać z dość nudnej historyjki, więc wykorzystała kilka sztuczek do ożywienia jej. Naśladowała dźwięk ciągnięcia łopaty, która wlokła się wraz z ciężarem mordercy. Wszyscy mieli ciarki na plecach, zaś wychowawca starał się nie pochłonąć strachowi. Stark nie zwrócił uwagi na odgłosy, gdyż puścił swe wodze wyobraźni.

Tony: Częściowo powodem tego było poczucie winy po morderstwie, ale przede wszystkim nie mógł opędzić się z myśli o swojej małej córeczce… “Co jeśli zapyta, gdzie jest mama?”

Bogini udała głos wołania mamy. W ten sposób potęgowała większe doznania strachu.

Tony: “Jak mam jej spojrzeć w twarz?”

Ponownie powtórzyła te same zdanie co poprzednio. Nikt nie siedział spokojnie. Nerwowość I ciągłe odwracanie się na różne strony świata. Również sam opowiadacz zaczął bać się, że wywołuje coś upiornego.

Tony: Im dłużej o tym myślał, tym bardziej jego ciało stawało się cięższe. Nie zdawając sobie sprawy z potwornego czynu jej ojca, mała obudziła się tego ranka… Uśmiechała się od ucha do ucha.

Teraz on sam pokazał ten podejrzany uśmieszek. Chociaż wyglądał niezbyt odpowiednio do tego momentu, nie usłyszał śmiechu.

Tony: Zamiast spytać o matkę, w najlepsze szczerzyła swoje ząbki. Powinien poczuć ulgę, ale było wręcz odwrotnie… Poczuł niepokój.

Selene dmuchnęła powietrzem, przez co wszyscy dostali gęsiej skórki.

Tony:  Gdy zapytał, dlaczego jest w takim dobrym nastroju, powiedziała: “Bo w końcu przestałeś kłócić się z mamą”

W tym samym momencie jak zaczął wypowiedź dziewczynki, nastolatka odbiła słowa echem.

Tony: “Twoja mama pojechała odwiedzić rodzinę”.

Zrobił dramatyczną pauzę, aż zdecydował się dojść do zakończenia historii.

Tony: “O czym ty mówisz, tato? Przecież mama tuli się do twoich pleców”

Ostatnie zdanie wypowiedział z niepokojem. Czuł kogoś za sobą. W te miejsce, gdzie miała być zjawa. Lekko odwrócił głowę. Kobieta zwisała mu z ramienia. Zamiast krzyknąć, to wstał I ruszył do biegu, śpiewając “Wlazl kotek na płotek”. Pepper popatrzyła gniewnie na przyjaciółkę.

Pepper: No I patrz co narobiłaś… TONY, POCZEKAJ!

Pobiegła za geniuszem, który prawie skończył wykonywanie piosenki. Na szczęście w porę go dogoniła, zanim wpadł w jeszcze większą panikę.

Pepper: Hej! Już jej nie ma!
Tony: Jak to?
Pepper: No po prostu sobie zniknęła. Bez obaw. Już nie będzie nic strasznego.
Tony: Co jak co, ale wasze pomysły prawie przyprawiły wszystkich o zawał.
Pepper: Prawie!

Chwyciła chłopaka za rękę.

Pepper: Przy mnie nic ci nie grozi.
Stark zgodził się pójść z nią, lecz nadal rozglądał się za swoje plecy czy zjawa nie wróci.

Cała klasa siedziała w milczeniu, która nie ciągnęła się wieczność. Happy odważył się coś powiedzieć.

Happy: Muszę przyznać, że masz talent, Selene.
Selene: Heh! Jak przystało na boginię niebios. Trochę mi wybaczcie jak was nastraszyłam, ale przyznacie sami, że lekki dreszczyk emocji się przydaje.
Happy: Hahaha! To było świetnie zagrane. Zupełnie tak, jakbyś używała magii.
Tony: Magia nie istnieje!
Happy: Przymknij się, Stark.

Podopieczni profesora wybuchnęli śmiechem. Obie strony wiedziały, iż dzięki niezwykłej uczennicy w pamięci utkwi ten wyjazd. Tylko jedna osoba nie czuła entuzjazmu. A mowa o nikim innym jak wychowawcy.

Prof. Klein: Ostrzegałem was jakie poniesiecie konsekwencje za złamanie regulaminu… Panna Potts oraz panna Khan mogą pójść spakować swoje rzeczy.
Pepper: Profesorze!
Prof. Klein: Krzyki ci nic nie dadzą. Nie zmienię zdania. Szczególnie dla kogoś, kto ledwo zaczął z wami się uczyć.
Selene: Profesorze Klein, chciałam tylko napędzić lekkiego strachu.

Próbowała się jakoś usprawiedliwić. Jednak on pozostał nadal nieugięty. W obronie stanęła męska solidarność.

Happy: No niech pan im odpuści. Gdyby nie one, ten wyjazd byłby taki sztywny.
Rhodey: Zresztą, nikt nie został ranny I wszyscy żyją.
Tony: Prawie doprowadziła mnie do zawału, ale... tego potrzebowałem.

Przyznał z głupawym uśmiechem. Mężczyzna zastanawiał się nad tym jak postąpić. Rozważył każdą opcję oraz to, że poszkodowani chronili je.

Prof. Klein: Jako, że nikt nie ucierpiał, możecie kontynuować wycieczkę.
Selene, Pepper: JUPI!
Prof. Klein: Ale kara musi być.
Selene, Pepper: O NIE!
Prof. Klein: O tak. W ramach takiej pokuty wysprzątacie cały ośrodek. Każda część ma lśnić czystością.

Od razu usłyszał jęki.

Prof. Klein: Nie marudźcie. Tylko jeden raz to zrobicie, więc do roboty.

Dziewczyny niechętnie zgodziły się na taki układ. Wiedziały jedno. Wycieczka jeszcze się dla nich nie skończyła. To był dopiero początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X