Poczuj to co ja- songfic

Była noc. Rhodey I Pepper siedzieli przed salą operacyjną. Kogo operowali? Kto oberwał? Tony Stark, a dokładnie Iron Man. Rudowłosa siedziała, chowając twarz w dłoniach, zaś jej przyjaciel próbował zachować spokój. Pamiętała, że byli wtedy szczęśliwi. Trzymali się za ręce i potem każdy poszedł w swoją stronę. Wszystko przez nagły telefon od ojca, który martwił się o nią.

-Do zobaczenia, Pep- przytulił ją i cmoknął w policzek.
-Trzymaj się, Tony- odwzajemniła gest.

Nastolatek wsiadł do auta. Jechał.

Co zostało w nas? Garść jałowej ziemi,
i czarne płatki zgliszczy, kołysane siłą wiatru.
Wśród popiołu wspomnień na kartce próbuję skleić,
pęknięte obrazy zaszłej mgłą, czasu prawdy.
Kurwa! Już nie łkając, jak szczenię do kobiet w beli,
pizda oczu nie zaklei, dojrzałość ponad tym.
Bo ile można o tym, że odeszła, gdy chcieli się zmienić,
spójrz prawdzie w oczy, spytaj ojca, co czuje do matki.
Przyjaźń? Jak nienawiść, najtrwalsze z uczuć,
ciągną ku niebu, wypalone serc żerdzie.
Pęknięcie rozszerza szczelinę w bruku,
mijasz granicę, gdzie prócz przyjaźni nie czujesz nic więcej.
Zostaje gorycz, w łóżku dwie równoległe,
bólu nie poczujesz nawet, gdy powiem, że ja ją pieprzę.
Stoimy przed pęknięciem, za którym przestaje bić serce,
każdy z nas pyta... Czy to co czuję, zależy ode mnie?

Nagle auto wpada w poślizg. Zderza się z cysterną. Wokół mnóstwo ogień. Kierowca traci przytomność. Ruda odczuwa, że coś złego się stało jej chłopakowi. W sumie niewiele osób wiedziało o ich związku.

-Tony!- krzyknęła, zatrzymując się na chwilę w miejscu.

Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Lekarz zabrał Tony’ego na OIOM. Był blady, niczym trup. Miał podłączone maszyny do podtrzymywania życia, a implant ledwo świecił.

-Pepper, będzie dobrze. Wyjdzie z tego.
-Ale… Ale dlaczego on? Powiedz mi… Dlaczego?

Upadła na kolana, szlochając. Czarnoskóry pomógł wstać roztrzęsionej i razem poszli pod salę. Płakała bardziej. Dotknęła szyby. Szeptała słowa pełne nadziei. Usiadła, czekając na jakiś cud. Żeby ktoś mógł pomóc. Naprawić oraz zaleczyć rany.

Myśli, uczucia, emocje, pragnienia,
wyrwane fragmenty rzucone no stół
zmysły, lęki, nastroje, natchnienia,
empatia i serce złamane na pół, 
słowa, sentencje, obrazy, znaczenia,
wylane na kartkach, wydarte ze snu,
zwrotki, przesłania wbite w te brzmienia
byś czuł to co ja gdy uśmierzam ból..

Mijają godzina, a ona dalej tkwiła na tym samym krześle. Ciągle wierzyła, że ktoś go ocali. Mu pomoże. Jedno z przeczuć mówiło, że to nie był wypadek. Ktoś celowo wtedy wjechał cysterną lub sabotował transport paliwa. Jedna osoba mogła być do tego zdolna. Nikt inny, jak Duch. Piła mnóstwo kawy. Jeden kubek, drugi, trzeci… Rhodey jedynie był przy niej. Przytulał wtedy, kiedy tego potrzebowała, a dr Yinsen walczył o życie młodzieńca.

Rzeczywistość na twym gardle trzyma but jak SS'man, 
na języku usycha te kilka słów,
ta jesienna szarość podkreśla dziś Twoje oczy,
znów, 
nie pamiętasz czego tak naprawdę chciałeś od swojego życia,
wypełniasz swoje dni, 
niby leci, niby leci czas lecz on nie wyleczy ran które zadaje, 
pytanie spychasz na drugi plan.
Pytanie które musi i pod którym musisz paść
jak masz żyć wiedząc że nie będziesz żyć drugi raz. 
Uginasz się pod ciężarem świadomości, że czas ucieka,
to banał, lecz przeczuwasz prawdę w frazesach.
Pokazał ci los nieraz że ma rację, ten kto wybiera, 
okłamać Ciebie zamiast wciąż te same rany otwierać. 
Jak Ty ja nie raz chciałem milczeć, jak grób jak Bóg wobec naszych pytań
Co po nas tu? I po co nasz bunt?
Gdy nie do życia nas przybliża to cierpienie lecz do śmierci
i tylko nasze sumienie tu nie śpi, ciiiiii...
Nie licz pragnień, nie mów o tym czego chcesz naprawdę,
żadne ucho nie chce słyszeć Twoich skamleń. 
Schowaj się głęboko kiedy patrzysz w oczy innym i
mów,
po prostu mów o czymś innym.

Gdy lekarz wyszedł z sali, nie powiedział zbyt wiele. Jedynie dodawał otuchy, że są to decydujące godziny. Czy się obudzi albo i nie?

-Doktorze, czy on… Czy on umrze?
-Robię, co się da, żeby tak się nie stało. Najważniejsze, że organizm ma siłę...walczyć.

Zawahał się, słysząc pisk kardiomonitora. Natychmiast podbiegł do chorego i rozpoczął masaż serca. Gaduła załamała się po raz kolejny, a ta cicha nadzieja umierała wraz z nią. Wykonywał czynność ponad godzinę, lecz nie zamierzał się poddać. Wszystko dla tych, którzy czekali aby zobaczyć żywego Anthony’ego Starka. Jego serce słabło, ale wola walki wciąż tliła iskierkę życia. Taka maleńka, lecz jedyna, co mogła przeważyć szalę.

Noc płynie pomału, nie umiem zapisać żalu
Wciąż cal po calu analiza tego nawału
Bólu z wokalu mi nie wyssie ten sen
Bo duma niesie ten nałóg lecą liście z DSM
Skumaj chwile to nie sen, ma psychika to tama
Przerwana, rozbita, naraz wylewa ten dramat
Mogę uciec przed światem, kochana przed sobą nigdy
To wraca gdy budzę się z kacem patrząc na blizny
Czuje ten instynkt, powiedz gdzie wiara nasza
Kartki bohaterowie pamięć ich ugasza
To kołyska Judasza, tak nas pierdoli system
Ale nie ma władzy wyższej, niż ta nad umysłem
Zdrowie za ojczyznę, orle odnajdź skrzydła
I Twoje zdrowie Orwell, Twoja wizja dalej w nich trwa
Ja nigdy nie wygram bo na szczycie wybiorę ból
Jeśli przegrasz życie to z honorem i chuj!

Po drugiej godzinie, doktor sprawdził odczyty. Przyjaciele za drzwiami nie wiedzieli, dlaczego zaprzestali. Myśleli o najgorszym. Przegrał? Odszedł? Tak po prostu bez pożegnania? Przetarł ręce, podchodząc do nich.

-Wasz przyjaciel… Robiłem, co mogłem.
-Nie, nie! Tylko nie to! Błagam! On musi żyć! Musi! Mogłam go nie zostawiać! Ach! To moja wina!
-Pepper, spokojnie. Damy radę.
-Ekhm… Dzieciaki, pozwólcie mi dokończyć. Tony Stark żyje.

Rudowłosa miała mieszane uczucia. Nie była w stanie nic powiedzieć. Płakała z radości, ale też i strachu.

Myśli, uczucia, emocje, pragnienia,
wyrwane fragmenty rzucone no stół
zmysły, lęki, nastroje, natchnienia,
empatia i serce złamane na pół, 
słowa, sentencje, obrazy, znaczenia,
wylane na kartkach, wydarte ze snu,
zwrotki, przesłania wbite w te brzmienia
byś czuł to co ja gdy uśmierzam ból..

-Pepper? Pepper, powiedz coś.
-Rhodey… On… żyje?
-Tak. Mówiłem, że będzie dobrze, a mi nie wierzyłaś.
-Dziękuję.

Rzuciła mu się w objęcia, łkając jak małe dziecko. Teraz to były łzy tylko radości.

~~~~~****~~~~~~
Pierwszy songfic przez chwilę zamysłu. Do piosenki (a raczej do blendu)- Rover x Bisz xSkor- Byś czuł to co ja. To już ostatni przerywnik, ale dam ostrzeżenie. Kolejne opowiadanie jest bardzo dziwne i mam nadzieję, że po nim blog nadal będzie funkcjonować. W wakacje ponosi fantazja, a upały ułatwiają to zadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X