Podczas gdy Pepper czekała na jego powrót, chłopak wyleciał ze zbrojowni w stronę jej domu. Szybko znalazł się na miejscu. W środku było cicho. Za cicho.
Gdy zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, dostrzegł nieprzytomną lekarkę na podłodze. Na szczęście nie ucierpiała, więc wyniósł ją do ogrodu i położył na ławce. Mimo wszystko, nadal szukał Ducha, który szwendał się po pokojach. Na dźwięk zbroi przeniknął przez ścianę, będąc niewidzialnym. Stanął za plecami Iron Mana, zaś swoją ręką wszedł do wnętrza pancerza. Od razu natknął się na implant. Zaczął go ściskać.
-A ciebie tu nie powinno być, bohaterze. Chyba, że wiesz, gdzie dziewczyna uciekła. Nie mogę jej znaleźć, a coś czuję, że to ty ją ukryłeś. Jeśli mi powiesz, oszczędzę ci życie.
Postawił warunek.
-Ach! Nic… ci nie powiem!
-O! Taki jesteś? No dobrze.
Wzmocnił ucisk, przez co Tony cierpiał.
-Jak tak dalej pójdzie, to niczego z ciebie nie wyduszę, Iron Manie. Powiedz mi, a będziesz żyć.
Wyjaśnił, zluźniając nieco dłoń wewnątrz zbroi. Pilot czuł jak słabł przez atak intruza. Wykorzystał pierwszą myśl do przetrwania, czyli użył rakiet naramiennych. Zjawa została odrzucona nieco do tyłu, więc był daleko od herosa.
Już chciał wyciągać blaster, lecz ktoś inny strzelił. Natychmiast wrócił do trybu niewidzialności.
-Agent Bernes, zgadza się? Jeszcze ci mało?
Nastolatek na moment stracił równowagę, upadając na kolana. Odwrócił się w stronę strzału.
-O nie.
Pobiegł do agenta i ochronił go polem siłowym.
-Co pan tu robi?!
-Jak widzisz, to próbuję chronić moją rodzinę.
Najemnik nie zamierzał rezygnować z planów, dlatego znienacka zmaterializował się obok Victorii, mierząc w jej głowę z broni.
-I co teraz zrobisz?
-Dobra. Masz mnie. Poddaję się.
Bohater skapitulował, a Duch cieszył się z tego powodu. Jednak nadal agent miał pistolet. Powoli chował uzbrojenie.
-No to chyba nic tu po mnie.
Ledwo odłożył blastery i w mgnieniu oka poleciał strzał, który trafił kryminalistę w ramię. Syknął z bólu.
-Ty draniu!
Był wściekły, lecz nie potrafił zabić męża lekarki. Miał inny cel, a rana wymagała opatrzenia. Zniknął im z oczu.
-Dziękuję za pomoc.
-Drobiazg, ale powiedz mi jedną rzecz. Gdzie jest Pepper?
Spytał, a następnie wziął żonę do domu, kładąc w salonie. Przykrył ją kocem z ulgą, bo nie miała żadnych obrażeń.
-Chodzi o tę dziewczynę, którą śledzi Duch?
-To taka, jakby moja córka. Nie chcę, żeby coś jej się stało, a on na pewno powróci.
Wyjaśnił zaniepokojony.
-Jest cała i zdrowa.
Więcej nic nie powiedział i wrócił do zbrojowni, a mąż siedział przy partnerce, czekając na przebudzenie. Geniusz miał szczęście, bo nie trafił na żadne niespodzianki w drodze powrotnej. Wyszedł ze zbroi, ale nie pokazywał dziewczynie, że stoczył walkę, a ona chciała pytać. Jednak zrezygnowała, bo miała zamiar wrócić do domu. Zdołała wstać na nogi i poszła w stronę wyjścia.
-Są bezpieczni, ale Duch… On uciekł.
Czuł w sobie wściekłość, gdyż zawiódł po raz kolejny.
-Dziękuję, Tony. Dziękuję, że ich ocaliłeś.
Rzuciła mu się w ramiona, a on jako przyjaciel odwzajemnił uścisk. Syknął po cichu z bólu. Na jego fart nie zauważyła tego.
-Nie ma za co, Pepper. W końcu… to mój obowiązek.
Sprawdził odczyt bransoletki. Widział, że mechanizm wymagał ładowania, a to mogło być przez atak Ducha. Wypuścił ją z objęć, idąc powoli do kabla ładowarki, aż padł na kanapę. Podpiął implant, licząc na to, iż miał do czynienia z wyciekiem energii, a nie uszkodzeniem.
-Na czym skończyliśmy?
-Chyba tyle wystarczy. Nie skrzywdził cię, prawda?
Spytała, widząc jego słabe samopoczucie.
-Jak widać żyję i mam się świetnie.
Skłamał, żeby jej nie martwić. Łagodnie uśmiechnął się, lecz gaduła znała te sztuczki. Wyczuła kłamstwo. Nie zdradziła tego. Wolała mu dać spokój.
-No to do jutra.
Pożegnała się z nim i wyszła.
-Do jutra.
Oparł głowę o zagłówek, będąc przykutym do ładowarki i zasnął. Powrót Pepper nie obył się bez interwencji ojca. Ledwo ogarnęła się w łazience, a następnie pojawiła się w salonie. Zanim on zaczął pytać, wyprzedziła go.
-Tato, skąd masz te rany?
Dostrzegła liczne zadrapania oraz ręce w bandażach.
-To nic, Pepper. Miałem małą akcję. Takie ryzyko w mojej pracy.
Uśmiechnął się, wstając od żony i przytulił córkę z czułością.
-Dobrze, że jesteś cała. Martwiłem się.
Wiedziała, że musiała się wycofać przed przesłuchaniem. Spóźniła się, więc czekała, aż skończy.
-Gdzie byłaś? Co robiłaś? Mama nie powiedziała ci, że masz zostać w domu?
-Eee… Mówiła, ale byłam u Tony’ego. Uczył mnie do testu i jestem do niego przygotowana.
Uśmiechnęła się głupawo i uciekła do pokoju. Rzuciła plecak, aż padła do łóżka zmęczona. Zasnęła od razu.
Gdy zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, dostrzegł nieprzytomną lekarkę na podłodze. Na szczęście nie ucierpiała, więc wyniósł ją do ogrodu i położył na ławce. Mimo wszystko, nadal szukał Ducha, który szwendał się po pokojach. Na dźwięk zbroi przeniknął przez ścianę, będąc niewidzialnym. Stanął za plecami Iron Mana, zaś swoją ręką wszedł do wnętrza pancerza. Od razu natknął się na implant. Zaczął go ściskać.
-A ciebie tu nie powinno być, bohaterze. Chyba, że wiesz, gdzie dziewczyna uciekła. Nie mogę jej znaleźć, a coś czuję, że to ty ją ukryłeś. Jeśli mi powiesz, oszczędzę ci życie.
Postawił warunek.
-Ach! Nic… ci nie powiem!
-O! Taki jesteś? No dobrze.
Wzmocnił ucisk, przez co Tony cierpiał.
-Jak tak dalej pójdzie, to niczego z ciebie nie wyduszę, Iron Manie. Powiedz mi, a będziesz żyć.
Wyjaśnił, zluźniając nieco dłoń wewnątrz zbroi. Pilot czuł jak słabł przez atak intruza. Wykorzystał pierwszą myśl do przetrwania, czyli użył rakiet naramiennych. Zjawa została odrzucona nieco do tyłu, więc był daleko od herosa.
Już chciał wyciągać blaster, lecz ktoś inny strzelił. Natychmiast wrócił do trybu niewidzialności.
-Agent Bernes, zgadza się? Jeszcze ci mało?
Nastolatek na moment stracił równowagę, upadając na kolana. Odwrócił się w stronę strzału.
-O nie.
Pobiegł do agenta i ochronił go polem siłowym.
-Co pan tu robi?!
-Jak widzisz, to próbuję chronić moją rodzinę.
Najemnik nie zamierzał rezygnować z planów, dlatego znienacka zmaterializował się obok Victorii, mierząc w jej głowę z broni.
-I co teraz zrobisz?
-Dobra. Masz mnie. Poddaję się.
Bohater skapitulował, a Duch cieszył się z tego powodu. Jednak nadal agent miał pistolet. Powoli chował uzbrojenie.
-No to chyba nic tu po mnie.
Ledwo odłożył blastery i w mgnieniu oka poleciał strzał, który trafił kryminalistę w ramię. Syknął z bólu.
-Ty draniu!
Był wściekły, lecz nie potrafił zabić męża lekarki. Miał inny cel, a rana wymagała opatrzenia. Zniknął im z oczu.
-Dziękuję za pomoc.
-Drobiazg, ale powiedz mi jedną rzecz. Gdzie jest Pepper?
Spytał, a następnie wziął żonę do domu, kładąc w salonie. Przykrył ją kocem z ulgą, bo nie miała żadnych obrażeń.
-Chodzi o tę dziewczynę, którą śledzi Duch?
-To taka, jakby moja córka. Nie chcę, żeby coś jej się stało, a on na pewno powróci.
Wyjaśnił zaniepokojony.
-Jest cała i zdrowa.
Więcej nic nie powiedział i wrócił do zbrojowni, a mąż siedział przy partnerce, czekając na przebudzenie. Geniusz miał szczęście, bo nie trafił na żadne niespodzianki w drodze powrotnej. Wyszedł ze zbroi, ale nie pokazywał dziewczynie, że stoczył walkę, a ona chciała pytać. Jednak zrezygnowała, bo miała zamiar wrócić do domu. Zdołała wstać na nogi i poszła w stronę wyjścia.
-Są bezpieczni, ale Duch… On uciekł.
Czuł w sobie wściekłość, gdyż zawiódł po raz kolejny.
-Dziękuję, Tony. Dziękuję, że ich ocaliłeś.
Rzuciła mu się w ramiona, a on jako przyjaciel odwzajemnił uścisk. Syknął po cichu z bólu. Na jego fart nie zauważyła tego.
-Nie ma za co, Pepper. W końcu… to mój obowiązek.
Sprawdził odczyt bransoletki. Widział, że mechanizm wymagał ładowania, a to mogło być przez atak Ducha. Wypuścił ją z objęć, idąc powoli do kabla ładowarki, aż padł na kanapę. Podpiął implant, licząc na to, iż miał do czynienia z wyciekiem energii, a nie uszkodzeniem.
-Na czym skończyliśmy?
-Chyba tyle wystarczy. Nie skrzywdził cię, prawda?
Spytała, widząc jego słabe samopoczucie.
-Jak widać żyję i mam się świetnie.
Skłamał, żeby jej nie martwić. Łagodnie uśmiechnął się, lecz gaduła znała te sztuczki. Wyczuła kłamstwo. Nie zdradziła tego. Wolała mu dać spokój.
-No to do jutra.
Pożegnała się z nim i wyszła.
-Do jutra.
Oparł głowę o zagłówek, będąc przykutym do ładowarki i zasnął. Powrót Pepper nie obył się bez interwencji ojca. Ledwo ogarnęła się w łazience, a następnie pojawiła się w salonie. Zanim on zaczął pytać, wyprzedziła go.
-Tato, skąd masz te rany?
Dostrzegła liczne zadrapania oraz ręce w bandażach.
-To nic, Pepper. Miałem małą akcję. Takie ryzyko w mojej pracy.
Uśmiechnął się, wstając od żony i przytulił córkę z czułością.
-Dobrze, że jesteś cała. Martwiłem się.
Wiedziała, że musiała się wycofać przed przesłuchaniem. Spóźniła się, więc czekała, aż skończy.
-Gdzie byłaś? Co robiłaś? Mama nie powiedziała ci, że masz zostać w domu?
-Eee… Mówiła, ale byłam u Tony’ego. Uczył mnie do testu i jestem do niego przygotowana.
Uśmiechnęła się głupawo i uciekła do pokoju. Rzuciła plecak, aż padła do łóżka zmęczona. Zasnęła od razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi