Selene padła zmęczona na łóżko przez wcześniejsze doznania. W jej głowie się nie mieściło, że znowu kochała się z Gene’m. No nic. Miłość przychodzi i odchodzi, ale i tak już mu powiedziała, że ma innego. Nieważne. Nie mogła pozbierać myśli, więc otworzyła swój laptop, błądząc w sieci. Przeglądała różne strony, aż natrafiła na wiadomość.
Selene: Zaproszenie do czatu klasowego? Dziwne. Okej. Zobaczmy, co to jest.
Zaakceptowała je i już miała wgląd na wszystkich uczestników konwersacji. Przez chwilę była zagubiona, bo tyle razy zmieniali swoje pseudonimy, że każdy zdrowo myślący człowiek pogubiłby się w tym od razu. Jednak natrafiła na jedną znajomą.
Selene: Gaduła od siedmiu boleści? O! To pewnie Pepper. Kto jeszcze? Hmm…
Gaduła od siedmiu boleści: Halo? Ktoś tu żyje? Nie wierzę, że się wszyscy uczą. No Rhodey pewnie kocha się ze swoją kochanką, ale reszta na pewno mnie tylko ignoruje, a to się źle dla was skończy! Grr! Odpiszcie!
Selene: Czyli jest gadułą nawet w internecie. Dobra. Odpiszę jej.
Ustawiła swój pseudonim jako bogini niebios.
Bogini niebios: Ty też powinnaś się uczyć. Podobno jest test z historii, a do niego nie przygotujesz się pięć minut przed lekcją.
Gaduła od siedmiu boleści pisze...
Selene: Oj! Chyba ją wkurzyłam.
Komunikat był wyświetlany ponad cztery minuty. Czyżby rozpisywała się w nieskończoność? Ruda potrafi. Trzeba je cenić za ten dar lub może dla niektórych, to przekleństwo. Na szczęście większość słów zostało ocenzurowanych, żeby prof. Klein, co jest ich wychowawcą, nie ubolewał nad tym, co czyta.
Gaduła od siedmiu boleści: Że co ku**a?! Ja ci dam! To ty, Rhodey? Ty się ze mnie nabijasz? Pier****ć historię! Popisze ktoś ze mną do cho***y? Każdy histeryk powinien skończyć w piekle. Tam wasze miejsce.
Bogini niebios: Nie jestem Rhodey’m. On pewnie zajmuje się tym, co trzeba. Dla mnie druga wojna światowa to pryszcz. Nie widzę w tym nic skomplikowanego. Rozróżniam poszczególne bitwy, dowódców i wszystko, co jest ważne.
Do czatu dołącza Rhodey.
Histeria: Bogini niebios, nie kłóć się z nią. Nie warto. Chcesz skończyć tak, jak Tośka? Tym razem, śpiewka o ADHD nie pomoże.
Gaduła od siedmiu boleści: O! Spisek przeciwko mnie? Jesteście w zmowie? Rewelacja! Teraz mamy dwóch histeryków w klasie.
Bogini niebios: Ja po prostu lubię historię i rozumiem ją.
Histeria: O! Bratnia dusza. Już cię lubię. Może poznamy się?
Selene wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Podrywy? I co tu odpisać? Najpiękniejsza i najmądrzejsza, więc każdy chciałby taką dziewczynę. Jednak była zajęta.
Selene: Co mu napisać? Eee… Nie będę się rozwijać.
Zaczęła wstukiwać słowa, które miała na myśli przekazać.
Bogini niebios: Jestem zajęta. Mam już chłopaka.
Histeria: :( Smuteczek. No trudno, ale możemy być przyjaciółmi.
Bogini niebios: Pewnie ;)
Gaduła od siedmiu boleści: Romansujcie sobie, ale nie tutaj. No i gdzie Tony? Gdzie go wcięło? A tak w ogóle, szybko doszedłeś do siebie. Mogłeś dostać mocniej. Och! Zrobiłabym zaje***tą powtórkę.
Do czatu dołączyła kolejna osoba. Nie Tony, a Happy pod dziwną nazwą. Trzy lata i widnieje ten sam pseudonim.
Lubię placki: Hejka, przyjaciele! Kto ma zadanie z fizyki na jutro?
Histeria: Nie mam. Czekam, aż Tony zrobi.
Gaduła od siedmiu boleści: Ja to samo, co on.
Bogini niebios: Było jakieś zadanie?
No tak. Rzadkością było, że ktoś wytrwałby w gadaninie profesorka do samego końca i tylko 1% klasy wiedziało o zadanej pracy domowej na następny dzień. Dziewczyna sprawdziła na zegarku czas. Godzina do północy, a lekcje zaczynają się od dziewiątej, czyli miała czas na zrobienie zadania.
Bogini niebios: A co było zadane?
Lubię placki: Jakiś test A ze strony 30.
Bogini niebios: To nie powinno być trudne.
Lubię placki: Hahaha! Każdy tak mówi, jak tego jeszcze nie zobaczył.
Bogini niebios: O ja pier***ę! Co to ku**a jest?! 20 zadań otwartych?! Leżę -_- Nienawidzę tego. Gdyby były zamknięte, postrzelałabym odpowiedzi i po sprawie.
Lubię placki rozłączył się.
Bogini niebios: Powiedziałam coś nie tak?
Histeria: Nie. Wi-Fi mu padło.
Bogini niebios: Znam ten ból.
Gaduła od siedmiu boleści: Długo mu to zajmie, czy siedzi w klopie kolejne trzy godziny?
Histeria: Zobaczę.
Niestety, lecz nieliczni wiedzieli, co tak naprawdę geniusz robił o tak późnej porze. Nie miał zatwardzenia, nie masturbował się ani też nie zajmował się szkołą. No to, co taki chłoptaś mógł robić? Walczył ze swoim nemezis, którego wszyscy znają jako Whiplash. Dostawał porządny wpierdol, ale za każdym razem podnosił się i obrywał bardziej.
Tony: Whiplash, na dziś wystarczy. Nie mam dla ciebie więcej czasu.
Whiplash: Lepiej nie lekceważ mnie, Iron Manie. Skończymy, kiedy ja na to pozwolę.
Tony: Aaa!
Poczuł piekielny ból pleców, lecz to nie był koniec. Drań rzucił mini bomby, aż doszło do potężnej eksplozji. Blaszak przebił się przez budynek. Zaraz… Nie jeden. Drugi, trzeci, czwarty i... poleciał, zderzając się z koszem na śmieci.
Whiplash: Auć! To musiało boleć. No nic. Masz dosyć?
Iron Man nie odezwał się. Nie chciał, żeby dobijał go bardziej, a jeszcze czekała pogawędka z prawniczką, czego nie uniknie. Żadna wyrzutnia rakiet mu nie pomoże. Wróg zniknął, gdyż jego metalowe serce też miało uczucia. Zostawił przeciwnika przy życiu, lecąc na pile tarczowej do szefa.
Kiedy Tony wrócił do zbrojowni, zdjął pancerz i powolnymi krokami szedł do pokoju, żeby Roberta nie dostrzegła obecności chłopaka. Udało się. Odetchnął z ulgą, wchodząc do swojego kącika. O dziwo dostrzegł przy biurku Rhodey’go.
Tony: Nie masz swojego pokoju?
Rhodey: Chciałem sprawdzić, czy zrobiłeś zadania. Został kwadrans do północy.
Tony: Rhodey…
Rhodey: Nie tylko ja liczę na twoją pomoc. Dolicz Happy’ego, Pepper i jakąś jeszcze boginię niebios.
Tony: Boginię niebios? Człowieku, co ty ćpałeś? Nie mów, że Gene ci wcisnął te chińskie ziółka.
Rhodey: Nie, nie. Taka jedna ma taki pseudonim na czacie… Tony, skąd masz te siniaki?
Tony: A jak myślisz?
Rhodey: Whiplash?
Tony: Whiplash.
Rhodey: Oj! Ile tym razem zaliczyłeś budynków?
Tony: Chyba pięć, ale nie wiem.
Rhodey: Lepiej im wytłumacz, że nie zrobisz tego.
Tony: Ej! Dam radę. Au!
Rhodey: Na pewno poradzisz sobie?
Tony: Pewnie. Tylko trochę to potrwa.
Rhodey: Spoko, więc trzymaj się.
Tony: Rhodey?
Rhodey: Tak?
Tony: Gdybyś spotkał swoją mamę, powiedz, że wyjechałem.
Rhodey: Hahaha! Już się jej tak nie bój. Będzie dobrze.
Klepnął go w plecy, że znowu poczuł ból. Fajny przyjaciel. Dobija bardziej zamiast pomóc. Syn Roberty poszedł do siebie, gdzie wrócił do czatu. Sprawdził, kto był aktywny.
Rhodey: Tylko jedna osoba? Ha! Pepper nie wytrzymała.
Przewinął historię rozmów i zobaczył, jak bogini niebios rozwijała się swoją wiedzą historyczną. Pepper zwątpiła dość szybko. Historyk zaśmiał się, bo znalazła się trzecia osoba, co potrafiła wyprowadzić ją z równowagi.
Rhodey: Hahaha! Brawo!
Do czatu dołącza lubię placki.
Lubię placki: Ej! Co z tymi zadaniami?
Histeria: Tony dopiero teraz je robi :D
Lubię placki: Co?! Dopiero teraz?!
Histeria: Wcześniej musiał pomóc znosić kartony.
Lubię placki: Kartony?
Histeria: Taa… Co w tym dziwnego?
Lubię placki: Wszystko.
Do czatu dołącza gaduła od siedmiu boleści.
Gaduła od siedmiu boleści: Co ten Tony tak się z tym smoli? Nawet dla niego to takie trudne? Ach! Kartony? Rhodey, ty perfidny kłamco. Jesteś gorszy od Gene’a.
Bogini niebios: Gene może potrafi kłamać, ale nie dorówna Lokiemu. Hahaha!
Histeria: ???
Bogini niebios: Przeczytajcie mitologię, a będziecie wiedzieć, że to bóg kłamstw.
Do czatu dołącza geniusz, na którego wszyscy czekali. Również dawno nie zmieniał swojego nicku.
Einstein: Coś mnie ominęło?
Gaduła od siedmiu boleści: Tony, nareszcie! I co z tą fizyką? Masz odpowiedzi?
Lubię placki: Witamy wśród żywych. Hehehe!
Bogini niebios: Wszyscy na ciebie czekali, wiesz?
Einstein: Wybaczcie, ale niektóre zadania są dość skomplikowane. Nawet ja nie umiem ich rozwiązać szybko.
Gaduła od siedmiu boleści: Czyli od dziś już nie jesteś Einsteinem.
Einstein: Sorki. To mnie przerosło :(
Einstein rozłączył się.
Gaduła od siedmiu boleści rozłączyła się.
Lubię placki rozłączył się.
Histeria rozłączył się.
Bogini niebios rozłączyła się.
Selene: Zaproszenie do czatu klasowego? Dziwne. Okej. Zobaczmy, co to jest.
Zaakceptowała je i już miała wgląd na wszystkich uczestników konwersacji. Przez chwilę była zagubiona, bo tyle razy zmieniali swoje pseudonimy, że każdy zdrowo myślący człowiek pogubiłby się w tym od razu. Jednak natrafiła na jedną znajomą.
Selene: Gaduła od siedmiu boleści? O! To pewnie Pepper. Kto jeszcze? Hmm…
Gaduła od siedmiu boleści: Halo? Ktoś tu żyje? Nie wierzę, że się wszyscy uczą. No Rhodey pewnie kocha się ze swoją kochanką, ale reszta na pewno mnie tylko ignoruje, a to się źle dla was skończy! Grr! Odpiszcie!
Selene: Czyli jest gadułą nawet w internecie. Dobra. Odpiszę jej.
Ustawiła swój pseudonim jako bogini niebios.
Bogini niebios: Ty też powinnaś się uczyć. Podobno jest test z historii, a do niego nie przygotujesz się pięć minut przed lekcją.
Gaduła od siedmiu boleści pisze...
Selene: Oj! Chyba ją wkurzyłam.
Komunikat był wyświetlany ponad cztery minuty. Czyżby rozpisywała się w nieskończoność? Ruda potrafi. Trzeba je cenić za ten dar lub może dla niektórych, to przekleństwo. Na szczęście większość słów zostało ocenzurowanych, żeby prof. Klein, co jest ich wychowawcą, nie ubolewał nad tym, co czyta.
Gaduła od siedmiu boleści: Że co ku**a?! Ja ci dam! To ty, Rhodey? Ty się ze mnie nabijasz? Pier****ć historię! Popisze ktoś ze mną do cho***y? Każdy histeryk powinien skończyć w piekle. Tam wasze miejsce.
Bogini niebios: Nie jestem Rhodey’m. On pewnie zajmuje się tym, co trzeba. Dla mnie druga wojna światowa to pryszcz. Nie widzę w tym nic skomplikowanego. Rozróżniam poszczególne bitwy, dowódców i wszystko, co jest ważne.
Do czatu dołącza Rhodey.
Histeria: Bogini niebios, nie kłóć się z nią. Nie warto. Chcesz skończyć tak, jak Tośka? Tym razem, śpiewka o ADHD nie pomoże.
Gaduła od siedmiu boleści: O! Spisek przeciwko mnie? Jesteście w zmowie? Rewelacja! Teraz mamy dwóch histeryków w klasie.
Bogini niebios: Ja po prostu lubię historię i rozumiem ją.
Histeria: O! Bratnia dusza. Już cię lubię. Może poznamy się?
Selene wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Podrywy? I co tu odpisać? Najpiękniejsza i najmądrzejsza, więc każdy chciałby taką dziewczynę. Jednak była zajęta.
Selene: Co mu napisać? Eee… Nie będę się rozwijać.
Zaczęła wstukiwać słowa, które miała na myśli przekazać.
Bogini niebios: Jestem zajęta. Mam już chłopaka.
Histeria: :( Smuteczek. No trudno, ale możemy być przyjaciółmi.
Bogini niebios: Pewnie ;)
Gaduła od siedmiu boleści: Romansujcie sobie, ale nie tutaj. No i gdzie Tony? Gdzie go wcięło? A tak w ogóle, szybko doszedłeś do siebie. Mogłeś dostać mocniej. Och! Zrobiłabym zaje***tą powtórkę.
Do czatu dołączyła kolejna osoba. Nie Tony, a Happy pod dziwną nazwą. Trzy lata i widnieje ten sam pseudonim.
Lubię placki: Hejka, przyjaciele! Kto ma zadanie z fizyki na jutro?
Histeria: Nie mam. Czekam, aż Tony zrobi.
Gaduła od siedmiu boleści: Ja to samo, co on.
Bogini niebios: Było jakieś zadanie?
No tak. Rzadkością było, że ktoś wytrwałby w gadaninie profesorka do samego końca i tylko 1% klasy wiedziało o zadanej pracy domowej na następny dzień. Dziewczyna sprawdziła na zegarku czas. Godzina do północy, a lekcje zaczynają się od dziewiątej, czyli miała czas na zrobienie zadania.
Bogini niebios: A co było zadane?
Lubię placki: Jakiś test A ze strony 30.
Bogini niebios: To nie powinno być trudne.
Lubię placki: Hahaha! Każdy tak mówi, jak tego jeszcze nie zobaczył.
Bogini niebios: O ja pier***ę! Co to ku**a jest?! 20 zadań otwartych?! Leżę -_- Nienawidzę tego. Gdyby były zamknięte, postrzelałabym odpowiedzi i po sprawie.
Lubię placki rozłączył się.
Bogini niebios: Powiedziałam coś nie tak?
Histeria: Nie. Wi-Fi mu padło.
Bogini niebios: Znam ten ból.
Gaduła od siedmiu boleści: Długo mu to zajmie, czy siedzi w klopie kolejne trzy godziny?
Histeria: Zobaczę.
Niestety, lecz nieliczni wiedzieli, co tak naprawdę geniusz robił o tak późnej porze. Nie miał zatwardzenia, nie masturbował się ani też nie zajmował się szkołą. No to, co taki chłoptaś mógł robić? Walczył ze swoim nemezis, którego wszyscy znają jako Whiplash. Dostawał porządny wpierdol, ale za każdym razem podnosił się i obrywał bardziej.
Tony: Whiplash, na dziś wystarczy. Nie mam dla ciebie więcej czasu.
Whiplash: Lepiej nie lekceważ mnie, Iron Manie. Skończymy, kiedy ja na to pozwolę.
Tony: Aaa!
Poczuł piekielny ból pleców, lecz to nie był koniec. Drań rzucił mini bomby, aż doszło do potężnej eksplozji. Blaszak przebił się przez budynek. Zaraz… Nie jeden. Drugi, trzeci, czwarty i... poleciał, zderzając się z koszem na śmieci.
Whiplash: Auć! To musiało boleć. No nic. Masz dosyć?
Iron Man nie odezwał się. Nie chciał, żeby dobijał go bardziej, a jeszcze czekała pogawędka z prawniczką, czego nie uniknie. Żadna wyrzutnia rakiet mu nie pomoże. Wróg zniknął, gdyż jego metalowe serce też miało uczucia. Zostawił przeciwnika przy życiu, lecąc na pile tarczowej do szefa.
Kiedy Tony wrócił do zbrojowni, zdjął pancerz i powolnymi krokami szedł do pokoju, żeby Roberta nie dostrzegła obecności chłopaka. Udało się. Odetchnął z ulgą, wchodząc do swojego kącika. O dziwo dostrzegł przy biurku Rhodey’go.
Tony: Nie masz swojego pokoju?
Rhodey: Chciałem sprawdzić, czy zrobiłeś zadania. Został kwadrans do północy.
Tony: Rhodey…
Rhodey: Nie tylko ja liczę na twoją pomoc. Dolicz Happy’ego, Pepper i jakąś jeszcze boginię niebios.
Tony: Boginię niebios? Człowieku, co ty ćpałeś? Nie mów, że Gene ci wcisnął te chińskie ziółka.
Rhodey: Nie, nie. Taka jedna ma taki pseudonim na czacie… Tony, skąd masz te siniaki?
Tony: A jak myślisz?
Rhodey: Whiplash?
Tony: Whiplash.
Rhodey: Oj! Ile tym razem zaliczyłeś budynków?
Tony: Chyba pięć, ale nie wiem.
Rhodey: Lepiej im wytłumacz, że nie zrobisz tego.
Tony: Ej! Dam radę. Au!
Rhodey: Na pewno poradzisz sobie?
Tony: Pewnie. Tylko trochę to potrwa.
Rhodey: Spoko, więc trzymaj się.
Tony: Rhodey?
Rhodey: Tak?
Tony: Gdybyś spotkał swoją mamę, powiedz, że wyjechałem.
Rhodey: Hahaha! Już się jej tak nie bój. Będzie dobrze.
Klepnął go w plecy, że znowu poczuł ból. Fajny przyjaciel. Dobija bardziej zamiast pomóc. Syn Roberty poszedł do siebie, gdzie wrócił do czatu. Sprawdził, kto był aktywny.
Rhodey: Tylko jedna osoba? Ha! Pepper nie wytrzymała.
Przewinął historię rozmów i zobaczył, jak bogini niebios rozwijała się swoją wiedzą historyczną. Pepper zwątpiła dość szybko. Historyk zaśmiał się, bo znalazła się trzecia osoba, co potrafiła wyprowadzić ją z równowagi.
Rhodey: Hahaha! Brawo!
Do czatu dołącza lubię placki.
Lubię placki: Ej! Co z tymi zadaniami?
Histeria: Tony dopiero teraz je robi :D
Lubię placki: Co?! Dopiero teraz?!
Histeria: Wcześniej musiał pomóc znosić kartony.
Lubię placki: Kartony?
Histeria: Taa… Co w tym dziwnego?
Lubię placki: Wszystko.
Do czatu dołącza gaduła od siedmiu boleści.
Gaduła od siedmiu boleści: Co ten Tony tak się z tym smoli? Nawet dla niego to takie trudne? Ach! Kartony? Rhodey, ty perfidny kłamco. Jesteś gorszy od Gene’a.
Bogini niebios: Gene może potrafi kłamać, ale nie dorówna Lokiemu. Hahaha!
Histeria: ???
Bogini niebios: Przeczytajcie mitologię, a będziecie wiedzieć, że to bóg kłamstw.
Do czatu dołącza geniusz, na którego wszyscy czekali. Również dawno nie zmieniał swojego nicku.
Einstein: Coś mnie ominęło?
Gaduła od siedmiu boleści: Tony, nareszcie! I co z tą fizyką? Masz odpowiedzi?
Lubię placki: Witamy wśród żywych. Hehehe!
Bogini niebios: Wszyscy na ciebie czekali, wiesz?
Einstein: Wybaczcie, ale niektóre zadania są dość skomplikowane. Nawet ja nie umiem ich rozwiązać szybko.
Gaduła od siedmiu boleści: Czyli od dziś już nie jesteś Einsteinem.
Einstein: Sorki. To mnie przerosło :(
Einstein rozłączył się.
Gaduła od siedmiu boleści rozłączyła się.
Lubię placki rozłączył się.
Histeria rozłączył się.
Bogini niebios rozłączyła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi