Część 16: Ach! Kobiety i ich rozterki miłosne

Pepper wparowała do domu, jakby chciała coś dorwać cennego. Na samo wtargnięcie zareagował Virgil. Natychmiast chwycił ją, trzymając tak mocno, aby nie próbowała robić demolki.

Virgil: Córciu, diabeł cię opętał. Co się dzieje?
Pepper: Nie, nie! To bardzo ważna sprawa! Nie mogę się spóźnić!
Virgil: O! A jak minęła wycieczka?
Pepper: Całkiem fajnie. Pogadamy później. Papa, tatusiu.

I wyrwała się, ruszając biegiem po schodach. Prawie się potknęła o nie, lecz miała to gdzieś. Szybko rzuciła torbę gdzieś na łóżko i dorwała się do komputera. Zalogowała się na czat klasowy, czekając na Selene, aż będzie dostępna.

Pepper: No to czekamy.

Wielokrotnie zerkała na ekran, odświeżała stronę, a nawet sprawdzała czy ktoś jeszcze zechciał podyskutować wirtualnie. Trochę to trwało, aż uradowała się na wyświetlony komunikat.

Do czatu dołącza bogini niebios.

Pepper: No wreszcie!

Bogini niebios pisze…

Gaduła liczyła na jakąś długą wypowiedź, ale zamiast tego otrzymała wiadomość prywatną. Sprawdziła jej zawartość.


Pogadajmy przez telefon. Nie musi cała klasa wiedzieć, że wychodzę za mąż. Podaje ci numer.
**************

Aby nie zdradzać numeru, został on zakryty gwiazdkami. No jakaś ochrona danych osobowych musi być. Okej. Wracając do niecierpliwego rudzielca, bez dłuższego namysłu wybrała numer. Za pierwszym sygnałem odebrała.

Pepper: Sel, to ty?
Selene: Pewnie. To co? Mam ci wszystko powiedzieć?
Pepper: Błagam! Ja tu zaraz zawału dostanę jak się nie dowiem!
Selene: Heh! Dobra, dobra. Spoko, Pep. Mamy czas.
Pepper: Eee… Nie wiem od czego masz zacząć.
Selene: Oj! To już mój problem. Nie martw się. Jakoś zaspokoję twoją ciekawość.

Zaśmiała się lekko, bawiąc się wytworzoną kulą energii.

Selene: Gotowa?
Pepper: Chyba… Chyba tak.
Selene: Więc zaczęło się od tego…

Gdy ona jej opowiadała o poznaniu swego ukochanego,Tony z Rhodey’m siedzieli w zbrojowni. Sprawdzali alarmy oraz zagrożenia jakie komputer wykrył podczas ich wycieczki. O dziwo nie było żadnych.

Tony: Dziwna sprawa. Zero kłopotów?
Rhodey: To chyba powinniśmy się cieszyć, chociaż… O nie!
Tony: I tak je mamy. Przez twoją mamę.
Rhodey: Nie zapominaj, że T.A.R.C.Z.A. ma na ciebie oko.
Tony: Oj! Nimi się nie przejmuję. Przecież nie wysłali jakiegoś szpiega na mnie, prawda? Prawda?
Rhodey: Eee… Raczej mało prawdopodobne.

Oboje zaśmiali się głupawo, choć uśmiech geniusza zniknął tak szybko jak się pojawił.

Tony: Rhodey?
Rhodey: Coś nie tak, Tony?
Tony: A jeśli… A jeśli kogoś nasłał?
Rhodey: Cóż… Nie widziałem, żeby ktoś się koło nas kręcił. Zresztą, ostatnio byliśmy na wycieczce. Niby kto mógł być szpiegiem?
Tony: Ej! No właśnie! To niemożliwe. Hahaha! To niemożliwe.

Wybuchnął śmiechem, a następnie powrócił do swoich zabaweczek. Majstrowanie ulepszeń do zbroi i takie tam.
Nagle na ekranie pojawiła się znajoma twarz. Niezbyt przyjazna dla blaszaka, bo sam Fury wbił się na linię. Nie mógł go zablokować, dlatego czekał co powie.

Fury: Jak długo mam czekać na raport z misji?! Nie miałem od ciebie żadnych wieści przez ostatnie tygodnie! Myślałem, że dobrze zrobiłem, dając ci tak banalne zadanie jak śledzenie Starka.
Tony: Eee…
Fury: Jutro chcę widzieć papiery na biurku. Dobranoc.

Szef agencji rozłączył się. Przyjaciele byli w szoku, bo wszelkie przypuszczenia okazały się prawdą.

Rhodey: Dobra, Tony. Może… Może olejmy tę sprawę. Pomylił się i coś bredził.
Tony: Taa… Wracajmy do domu.

Zgasił światła w bazie, blokując drzwi kombinacją cyfr, którą zmieniał prawie każdego dnia. Trzeba dbać o swoje sanktuarium.
Gdy oni szli do łóżek, dziewczyny nadal nawijały. Głównie przyszła żona, która opowiadała mnóstwo szczegółów. Jednak nie zdradziła jego imienia, chociaż Pep wypytywała o to najbardziej.

Pepper: Ale nie wychodzisz za mąż za Gene’a?
Selene: Ja?! Coś ty! To już zamknięty rozdział. Mam dość tego dupka. Chcę ułożyć sobie życie z kimś innym. Z kimś… lepszym.
Pepper: Jednak jednego nie rozumiem.
Selene: Czego?
Pepper: Potrafi kłamać, a przecież podstawą w związku jest zaufanie.
Selene: Trochę się powtarzasz, Pep.
Pepper: No dobra, ale niby jak mogłabyś żyć z takim facetem?
Selene: Och! To akurat banalne, bo widzisz, ale ja sama jestem udaną kłamczuchą.
Pepper: Wow! No to się zgraliście idealnie.
Selene: Hehe! Jestem ciekawa, kiedy po mnie przyjdzie.

Z przyjemnością rozmawiały dalej, lecz czar prysł po pojawieniu się tatusia gaduły. Zerknął przez drzwi, pukając.

Virgil: Córciu, już późno. Poplotkujesz sobie innym razem.
Pepper: Spokojnie. Już kończę.
Selene: Dobranoc. Ja też będę zmykać.
Pepper: Widzimy się jutro?
Selene: No ba! Historii nie mam prawa przegapić.


Rudzielec chciał coś dopowiedzieć, lecz agent FBI był nieco poirytowany tak długim żegnaniem się z przyjaciółką. Na jego farta zakończyły rozmowę o dwudziestej trzeciej. Dziewczyna padła na wyrko, odkładając telefon. Mężczyzna przykrył ją, aby nie zmarzła.

Virgil: Śpij dobrze, Patricio.

Ucałował córkę w czoło i wyszedł. Nastolatkowie wiedzieli, iż następny dzień nie będzie należał do tych zwyczajnych. Dlaczego? Bo klasa profesora Kleina zawsze narobi chaosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X