Część 6: Bądźcie przyjaciółmi

Prawie cała klasa wróciła z przerwy. Nawet Tony, który zdołał się ogarnąć po małym wypadku (czytaj zmoczenie spodni). Jedynie ławka Tośki była pusta. No dobra. Happy także zniknął. Oboje poszli na papierosa za budynkiem szkoły. Profesor postanowił na nich jeszcze poczekać, gdyż na tej godzinie chciał zająć się kwestią organizacyjną na temat wyjazdu integracyjnego.
Gdy minął kwadrans, cierpliwość Kleina dobiegła końca.

Prof. Klein: No dobra. Zaczniemy bez...

Nie zdołał dokończyć. W mgnieniu oka pojawili się palacze.

Tośka: Przepraszamy za spóźnienie.
Prof. Klein: Macie wyczucie czasu. Właśnie zamierzałem zacząć mówić o wycieczce. Siadajcie.

Uczniowie wydawali się skupieni. Nic w tym dziwnego, bo nie byli katowani nauką. Zresztą,  byli ciekawi wyjazdu. Mężczyzna przeszedł się po klasie, rozdając kartki z regulaminem wycieczki oraz zgodami dla rodziców.

Prof. Klein: Podpisane zgody wraz z regulaminem proszę przynieść do końca tego tygodnia. Pytania?

Pepper podniosła rękę.

Prof. Klein: Tak, panno Potts?
Pepper:  Będą osobne pokoje czy mamy zrobić jakieś grupy?
Prof. Klein: Hmm... Dobre pytanie. Raczej będą grupy ze względu na charakter integracyjny waszej wycieczki.
Rhodey :Ale dziewczyny będą osobno?
Prof. Klein: Oczywiście. Nie można pozwolić na inny układ. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Pepper: Czy pan coś sugeruje?
Prof. Klein: Wszystko macie wypisane w regulaminie. Wyraźnie podkreśliłem jedną z najbardziej istotnych zasad, czyli zakaz seksu.
Rhodey: Ej! Przecież wiemy co możemy.
Prof. Klein: Przykro mi to mówić, ale dochodziło do samowolki, przez co były gwałty,  kradzieże i pobicia.
Happy: Ha! Tony, nie poruchasz.

Uczniowie śmiali się na całe gardło, zaś geniusz był zniesmaczony. W końcu wszyscy znali jego skryte pragnienia.

Prof. Klein: Panie Hogan, proszę uważać na słownictwo. Więcej dojrzałości.
Happy: No co? Każdy ma jakieś marzenia.
Tony: Happy, przesadziłeś.
Rhodey: Jak kocha, to poczeka.
Pepper: Zamorduję cię, debilu!
Prof. Klein: Panno Potts, pół tonu ciszej.
Happy: Tony, przyznaj się. Wszyscy wiemy, że chcesz ją porządnie przelecieć.
Pepper: Przelecisz zaraz przez ławkę, a potem zmiażdżę twoje jądra, aż piśniesz jak malutka dziewczynka.
Happy: Ej! Groźby są karalne, Potts!
Pepper: O nie! Tylko nie po nazwisku!

Ruda już miała ochotę wstać, ale geniusz w porę ją powstrzymał.

Tony: Pep, nie złość się tak na niego.
Prof. Klein: Klaso, proszę o spokój.
Tośka: Ech! Niech pan już powie coś o tej wycieczce, bo zaraz zrobi się tu niezła rzeź.

Nauczyciel postanowił zastosować odpowiednie środki, aby załagodzić spór.

Prof. Klein: Każdy kto będzie przeszkadzał, nie pojedzie na wycieczkę.

I ta magiczna formułka zdziałała cuda. Na ten moment zapomnieli o sporach. Wychowawca przedstawił ogólny plan wycieczki.

Prof. Klein: Przez trzy dni będziecie wypoczywać w górskim ośrodku wypoczynkowym. Nie będziecie nic zwiedzać. Głównym celem jest integracja, dlatego zaplanowałem mnóstwo gier i zabaw.
Pepper: Eee… My nie jesteśmy przedszkolakami. Wie pan?
Prof. Klein: No nie powiedziałbym. Większość z was tak się zachowuje, jakby nigdy nie wyrosła z pieluch. Mam nadzieję, że dzięki temu stworzycie ze sobą przyjaźnie.
Selene: Kiedy będzie wyjazd?
Prof. Klein: Za tydzień w poniedziałek, jeśli nie będziecie sprawiać kłopotów.
Happy: Spoko, profesorku. Już ja tego dopilnuję.
Prof. Klein: W porządku, więc to tyle na dziś. Możecie wracać do domu.
Rhodey: Czy to jakiś żart?
Prof. Klein: Mówię prawdę. Nie będę was zatrzymywać. Lekcje skończone.

Więcej nic nie musiał mówić, bo wszyscy wybiegli z klasy, przepychając się przez drzwi, zaś wychowawca jedynie uśmiechnął się pod nosem.

Prof. Klein: Ach! Te dzieciaki.

Kiedy on zajmował się wypełnianiem dziennika o dodatkowe dane, zgraja przygłupów walczyła z rodzicami o durnowaty podpis. Mama Happy’ego zgodziła się puścić syna na wycieczkę, rodzice Tośki nawet nie czytali papierku i podpisali bez problem,Tony z Rhodey’m także nie musieli specjalnie przekonywać Roberty, Selene zwinnym ruchem podrobiła podpis, zaś Pepper nie miała tak łatwo. Surowy ojczulek dokładnie analizował każde zdanie regulaminu, aby niczego nie przeoczyć. Troska ponad granice. Rudzielcowi przypadło najlepsze “szczęście”.

Virgil: Kto dokładnie jedzie na wycieczkę?
Pepper: Praktycznie każdy, bo nikt nie chce gnić w szkole na głupich lekcjach, więc raczej wszyscy podpiszą zgody.
Virgil: Widzę, że nie brakuje ci energii. Zanim zdecyduję się to podpisać, sama przeczytaj spis zasad. Musisz wiedzieć w co się pakujesz.
Pepper: Tatku, ja wiem, co ma być. Spokojnie. Potrafię o siebie zadbać, jeśli ci o to chodzi.
Virgil: Czyżby? Masz podejrzaną klasę.
Pepper: Cholera! Dla ciebie każdy jest podejrzanym typkiem. Nawet dziewczyna!
Virgil: Tylko mi nie mów, że zmieniłaś orientację.
Pepper: Tato! Jestem z Tony’m od pół roku!
Virgil: Ech! Jakbyś nie mogła wybrać lepszego.

W nastolatce gotowała się wściekłość. Z uśmieszkiem diablicy chwyciła za rękę rodzica, wskazując na miejsce podpisu.

Pepper: A teraz mi tu się machnij, dobrze?
Virgil: Obym tego nie pożałował.
Pepper: A może mam skręcić paluszek? O! Ten malutki.
Virgil: Dobra, dobra! Wygrałaś.
Pepper: Jesteś super, tatku.

Wykonał prośbę, a ta w nagrodę przytuliła go dość czule. Raczej tym uściskiem mogła udusić Virgila, ale jakoś przeżył. Tak jak zwykle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X