IV: Walka z duchem i ciałem


**Pepper**


Powinnam spotkać się z Rhodey'm, a tak zamartwiam się o kogoś, kogo ledwie poznałam. Jednak przeze mnie wylądował w szpitalu. Ma chore serce i jeszcze go niepotrzebnie zdenerwowałam. Powinnam siedzieć cicho. Toby był uderzająco podobny do Tony'ego. Może był kimś z jego rodziny. Nigdy mi nie mówił o bracie, czy kuzynie. Kim on tak naprawdę jest? Znam tylko imię. To za mało. Zapytam później.
Nagle zauważyłam, jak ruszył powiekami, mrugając. Rozglądał się rozkojarzony, aż zatrzymał swój wzrok na mnie. Poczułam się odrobinę nieswojo, ale tak przez chwilę. Nie mogłam od razu walnąć prosto z mostu coś na temat rodziny. Musiałam z tym zaczekać. Ledwo się obudził. Chciałam pobiec po lekarza, ale chwycił za rękę, zabraniając mi tego robić.


Pepper: Przepraszam... Przepraszam, że cię zdenerwowałam. Nie miałam pojęcia, że jesteś na coś chory i teraz pewnie jesteś na mnie zły, bo siedzę tu i bardziej ci wchodzę na głowę, ale po prostu martwiłam się, co się z tobą dzieje, choć lekarz wyjaśnił, by niczym się niepokoić i...
Tony: Ej! Spokojnie. Nie musisz mówić tyle. Nie przepraszaj, bo sam nie wiedziałem o chorobie. W sensie, że... Ech! Nie wiedziałem, by brać leki
Pepper: To teraz zacznij dbać o siebie
Tony: Na pewno będę
Pepper: Eee... Toby, czy mogę cię o coś zapytać? Dręczy mnie taka jedna kwestia, bo widzisz... Jak to mam powiedzieć? Jesteś... Jesteś podobny do Iron Mana. Do Tony'ego Starka
Tony: Naprawdę? Dziwne, że tak pomyślałaś
Pepper: Przypominasz mi go, więc odpowiedz szczerze... Czy był twoim bratem? Kuzynem? Kimś z rodziny?
Tony: Kuzynem


**Tony**


Chyba za każdą wypowiedzianą głupotę walnę się porządnie w głowę. Kuzynem? Świetnie. Ciekawe, co teraz Pep na to powie? Kopię sobie grób. Brawo! I jeszcze kłamstwo z niewiedzą o chorobie. Gdybym nie pomylił ciała, nie byłbym tutaj. Okej. Naprawię mój błąd.


Nie myśl sobie, że ci pozwolę zabić mojego brata


Tony: Kim ty jesteś?
Pepper: Nie pamiętasz? Mam na imię Pepper
Tony: Wybacz, ale... Zapomniałem
Pepper: Heh! Chyba musiałeś mocno oberwać w głowę. Na pewno dobrze się czujesz? Może lepiej pójdę po tego lekarza


Odbiorę moje ciało, a ty pozostaniesz z niczym


Tony: Niedoczekanie twoje
Pepper: Idę po niego i nie próbuj mnie zatrzymywać
Tony: Pepper, zostań
Pepper: Coś jest z tobą nie tak


Wstała i wyszła na korytarz. Dzięki, głupi duchu. Zepsułeś wszystko. Zadowolony?


Nie masz prawa w nim być. Wracaj do zaświatów i gnij tam!


Tony: Czego ty chcesz? Już umarłeś, więc po jaką cholerę potrzebujesz fizycznej formy? Słuchaj... Ja mam ważne zadanie!


Guzik mnie to obchodzi


Tony: Samolub
Lepszy nie byłeś za życia


Tony: Nie wiesz tego


Wiem więcej, niż ci się zdaje, a ty masz kłopoty. Ludzie z prosektorium szukają tego ciała. Znajdą cię i spalą je razem z tobą


Tony: Dlaczego nie możesz być pokojowo nastawiony? Zrozum, że ja kocham Pepper i nie zdołałem jej tego powiedzieć. Zresztą, Rhodey też musi coś wiedzieć


Nie będę dwa razy powtarzał tego samego


Tony: A idź do diabła!


Krzyknąłem i w końcu zamilkł. Dziwne głosy w mojej głowie. Duch właściciela chciał za wszelką cenę zniszczyć mój plan. Mogłem przewidzieć, że łatwo nie da za wygraną. Uspokoiłem się, czekając na powrót dziewczyny. Akurat, gdy skończyłem nawijać sam do siebie, pojawiła się z lekarzem.


Kardiolog: Słyszałem o niepokojącej amnezji. Czy coś jest jeszcze poza tym?
Tony: Wszystko gra. Naprawdę czuję się dobrze
Pepper: Więc skąd...
Tony: Naprawdę mi wybacz... Sam nie wiem, co się stało, ale nic mi nie jest... Czy mogę wrócić do domu?


Dom? Ty nie masz prawa dłużej żyć! Spróbuj skrzywdzić Grega, a gorzko tego pożałujesz


No i znowu do mnie gada. Starałem się go ignorować.


Pepper: Toby?
Tony: Jest okej
Kardiolog: Hmm... Wyniki są prawidłowe, więc nie będę cię zatrzymywać. Tu masz receptę na leki, które musisz brać rano i wieczorem. Pamiętaj, żeby nie robić nic ponad twoje siły. Żadnego wysiłku fizycznego, rozumiesz?
Tony: Rozumiem
Kardiolog: Cieszę się... Gdyby działo się coś niepokojącego, od razu przyjdź
Tony: Dobrze


Uśmiechnąłem się, wstając z łóżka. Zostałem odczepiony od kabli oraz kroplówki. Byłem wolny. W pewnym sensie, bo ta zjawa ciągle gnieździła się w mojej głowie. Nie mogę wyjść na schizofrenika. Pogadam z nim na osobności.


Oj! Nie dam ci spokoju, Stark. Umarłeś i tak ma pozostać


Tony: Zamknij się!
Pepper: Słucham?
Tony: Nic, nic. To chodźmy już


Nie mogłem się powstrzymać od odpowiedzi. Wiele razy musiałem przepraszać Pepper za tego idiotę, bo normalny nie był, próbując zniszczyć wszystko, co chciałem zbudować. Rhodey też musiał poznać pewną tajemnicę, lecz wyznanie skrytego uczucia przez laty miało większy priorytet.
Gdy kupiłem leki w aptece, poszedłem w stronę domu. Szliśmy tą samą drogą, czyli mogła dowiedzieć się więcej, kim byłem. Na ujawnienie tożsamości pozostał czas, choć przez niespodziewane trudności ktoś powinien mi przypomnieć, co straciłem. Pep mogła pomóc. Przechodziliśmy, mijając różne sklepy, aż weszliśmy do parku. Na ławce siedzieli zakochani, tuląc się czule. Jakaś rodzina z wózkiem przechodziła obok nas, a słońce dalej dawało nadzieję na wyprostowanie spraw.


Pepper: W porządku?
Tony: Tak, tak... Zamyśliłem się
Pepper: Myślisz czasem o kuzynie? Wiedziałeś, że ratował świat?
Tony: On miał wiele sekretów
Pepper: I wrogów, którzy chcieli go zabić
Tony: Opowiedz mi coś o nim


Ha! Ona nie jest taka naiwna, jak myślisz. Już podejrzewa, że coś z tobą jest nie tak. Oj! Chyba przegrałeś


Zachowałem odpowiedź dla siebie, bo przeklinać przy rudej nie warto. Duszek wiedział, co o nim myślałem. Po prostu mnie wkur**** (wkurwiał). Pomyślałbym więcej słów, ale zrobiłaby się niewyobrażalnie brzydka i wulgarna wiązanka słów.


Pepper: Okej. Ciężko powiedzieć jakiś konkret
Tony: Rzadko się z nim widywałem i chciałbym zrozumieć, dlaczego widzisz we mnie jego podobieństwo? Przecież bardzo się różniliśmy. On unikał ludzi, a ja byłem duszą towarzystwa


Rany! Nie gadaj takich bredni, bo sobie pójdę. A! Tak łatwo mnie nie wykurzysz. To ja mam kontrolę, a ty nie masz nic


Nie spodziewałem się, że moja własna dłoń uderzy w policzek. Przeklęta zjawa. Pragnęła władzy nad ciałem.


Pepper: Dlaczego się bijesz?
Tony: Nie biję!
Pepper: Oj! Nie denerwuj się. Przecież nie wachlujesz dłonią
Tony: Sorki


Hahaha! I co? Chcesz więcej? Dopiero zacząłem


W środku gotowała się złość. Tak bardzo chciałem wyjść z ciała, by walczyć z intruzem.


Pepper: Może... Może zostanę z tobą, co? Boję się, że zrobisz sobie krzywdę


HAHAHA!


Tony: Nie musisz. Poradzę sobie. Zresztą, masz swoje sprawy na głowie
Pepper: Niby jakie?
Tony: Każdy jakieś ma
Pepper: Ale chciałeś wiedzieć więcej o nim, prawda? Przez jeden spacerek nie zdążę powiedzieć wszystkiego
Tony: Ech! Masz rację, ale wolę, żebyś nie widziała, jaki mam syf w domu
Pepper: Hahaha! Aż taki masz problem? Spoko. Mi to nie przeszkadza. Nie jestem lepsza


Na jej śmiech potrafiłem zareagować w pozytywny sposób, ale przy okazji ten drugi też musiał parskać gębą, której i tak nie miał.


Tony: Zgoda. Możesz zostać u mnie
Pepper: Daleko mieszkasz?
Tony: Jesteśmy blisko
Pepper: O! Naprawdę?
Tony: Naprawdę


Uśmiechnąłem się głupawo, prowadząc do mojego domu. Problem będzie, jeśli rozpozna budynek jako dawne mieszkanie mojej prawdziwej rodziny. No nic. Chciałem, żeby opowiadała mi więcej, bo dzięki temu zachowam dłużej wspomnienia.


Hahahaha!


A ten z czego się śmieje? Przekonałem się na własnej skórze, tracąc równowagę i padłem na nią przez chwilowy brak władzy w nogach. Rozliczę się z nim, jak tylko dojdę do domu.


Tony: Przepraszam, Pepper. Ja nie wiem, co się dzieje?!
Pepper: Źle się czujesz? Może lepiej wróćmy do szpitala
Tony: Nie, nie. Nie trzeba


Wstałem i pomogłem przy okazji też wstać rudej. Nie potrzebowałem na dotarcie zbyt wiele czasu i po godzinie znaleźliśmy się na miejscu. Otworzyłem drzwi, pozwalając jej na wejście. Skłamałem, mówiąc o bałaganie. Poza włosami w umywalce nic nie było. Cholera! Miałem je posprzątać. Musiałem powiedzieć dobry powód. A może nie zapyta? Kogo ja oszukuję? Na pewno to zrobi!
Po zamknięciu wejścia na klucz, poszedłem położyć leki na szafkę w kuchni. Jedna na rano i na noc. Pepper akurat musiała skorzystać z łazienki, więc miałem trochę czasu na rozmyślenie zmiany planów.


**Pepper**


Martwiłam się nadal o Toby'ego. Niezbyt znał Tony'ego i trudno uwierzyć, że byli rodziną. Włączyłam telefon, by sprawdzić, czy ktoś nie próbował się ostatnio skontaktować poza Rhodey'm. Nazwa kontaktu? Tata? Oj! Mam przerąbane. Powinnam do niego oddzwonić. Dobijał się dwie godziny temu. No dobra. Mogę spróbować pogadać z ojczulkiem. Ciekawe, bo odebrał w zaskakująco szybkim tempie.


Virgil: Córciu, ja tu umieram ze strachu! Co się dzieje?
Pepper: Tato, nic mi nie jest. Muszę zająć się przyjacielem
Virgil: Rhodey'm? Mocno oberwał po walce?
Pepper: Ktoś inny potrzebuje mojej pomocy
Virgil: Kto?
Pepper: Kuzyn Tony'ego
Virgil: Kuzyn? Przecież on nie miał nikogo takiego. Kto ci takie bzdury naopowiadał?
Pepper: No właśnie Toby jest jego kuzynem. Dzisiaj się spotkaliśmy i muszę być przy nim
Virgil: Patricio, czy ty aby na pewno się nie zakochałaś po raz drugi?
Pepper: Co? Gadasz bzdury
Virgil: Chcę się upewnić, że nie tykał cię żaden zboczeniec
Pepper: Tato!
Virgil: Bałem się, że coś ci się stało
Pepper: Przecież od tamtej walki już nie jestem Rescue, zapomniałeś?
Virgil: Wiem o tym, ale jesteś moją jedyną córeczką. Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty
Pepper: Oj! Tato, nie wspominaj o dawnych czasach
Virgil: Latanie za Maggią, szpiegowanie...
Pepper: Dość!
Virgil: Haha! Nie zaprzeczysz, że lubiłaś to robić
Pepper: Bardzo. Wtedy zmieniałeś dziesięć razy dziennie swoje hasło do laptopa
Virgil: Musiałem ci dać utrudnienie
Pepper: Haha! Bardzo śmieszne
Virgil: A nie?
Pepper: No dobra... Muszę już kończyć, ale odezwę się później
Virgil: Mam taką nadzieję
Pepper: Buziaczki
Virgil: Pa, córuś


Rozłączyłam się, bo cisnęło mi się mówienie o tym, co się wydarzyło rano. Zastanawiałam się, co tatuś miał na myśli. Tony nie miał żadnego kuzyna. Musiałam zachować ostrożność, jeśli on próbuje... Bingo! Pytał się, co wiem o nim. Dobra, Potts. Trzeba złapać oszusta na gorącym uczynku. Zapewne spróbuje skorzystać z komputera, żeby szukać informacji. Iron Man jako Tony Stark. Co chce wiedzieć o kimś, kogo dawno nie ma?


**Tony**


Pomimo godziny dziesiątej czułem się senny. Może przez te leki. Pewnie tak. Jednak nie mogłem wejść w inne ciało. Pep poznała mnie w tym i tak powinno pozostać. Duch milczał, lecz wiedziałem, że nadal był we mnie. Postanowiłem wypić sok, siadając przy laptopie. Potrzebowałem odszukać informacji.


Co chcesz znaleźć? Może mam ci pomóc?


Tony: Nie uwierzę ci ani nawet na jedno słowo, duchu Toby'ego


Muszę cię ostrzec i to tyczy się nas oboje
Tony: O! Tak nagle zrobiłeś się miły?


Ja mogę wyjść z ciała, bo ty w nim siedzisz i przez chwilę obserwowałem twoją panienkę


Tony: Licz się ze słowami!


Będzie bardziej ostrożna i szybko stracisz jej zaufanie


Tony: Dlaczego mi to mówisz?


Bo pomyślałem, by dla brata nie ryzykować, więc zostań w moim ciele. Nie odbiorę twojej pamięci i pomogę w twoim planie


Tony: Gdzie jest haczyk?


Nie ma
Tony: Jak to nie ma?


Dobra. Masz mnie. Haczyk jest maleńki


Tony: A jednak


Słuchaj. Robię to tylko dlatego, żeby nie stracić Grega. Bardzo mi na nim zależy


Tony: Wiem coś o tym. Zawsze martwiłem się o Rhodey'go, a on o mnie... Przepraszam, że się tak na ciebie wkurzyłem, ale naprawdę chcę wyznać Pep, co do niej czuję


Teraz to wiem. Widzę, że bardzo się starasz, dlatego będę twoim doradcą w sprawach sercowych


Tony: Nie przeginaj


Hahaha! Pogadamy jutro. Jesteś zmęczony i lepiej oszczędzaj swoje ciało. Powiem ci tak, Tony. Miałem takie dni, że nie mogłem wstać z łóżka, więc oszczędzaj się


Tony: Czy mogę o coś zapytać?


Pytaj
Tony: Miałeś kiedyś dziewczynę?


Każdy kiedyś się zakochał


Uśmiechnął się i znowu zamilkł. Zrobiłem, jak powiedział. Zamknąłem komputer, kładąc się do łóżka. Dziwne, że zgodził się tak szybko zmienić swoje nastawienie do mnie. Robił to dla brata. Przynajmniej nie był bez serca. Powoli zamykałem oczy, zasypiając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X