**Tony**
Próbowałem skupić swoje myśli na czymś innym lub po prostu zasnąć bez chaosu w głowie. Jednak siła wspomnień zalała umysł, włączając migawkę z ostatniej walki. Walki, gdzie ostatni raz walczyłem.
Pepper: Tony, zmiataj stamtąd! Już nic nie zdziałasz!
Rhodey: Ona ma rację! Uciekaj, bo to zaraz wybuchnie!
Overlord: Już nie zdołasz uciec, Iron Manie
Tony: Nie mogę się połączyć przez Extremis, by rozbroić bombę! Pepper, Rhodey... Musicie wiedzieć, że... Aaa!
Pepper, Rhodey: TONY!
Pepper: Tony, słyszysz mnie? Powiedz coś!
Doszło do eksplozji, a ja runąłem w dół, zamykając oczy. Nawet Extremis nie zadziałało i moje serce przestało bić. W ułamku sekundy umierałem, a Pepper nie chciała mi dać odejść. Czułem jej ręce, uciskające klatkę piersiową oraz każdą łzę, jaka spadła na pancerz. Odczuwałem zarówno ból psychiczny, jak i ten fizyczny. Najbardziej bolało słyszeć krzyk ukochanej. Rhodey zachowywał spokój, ale ona tak nie potrafiła. Walczyła do samego końca.
Pepper: Tony, błagam! Nie umieraj!
Była zrozpaczona, lecz nie chciała zaprzestać czynności ratowniczych. Długo walczyła za mnie. Nie wiedziałem dokładnie, jak długo.
Rhodey: Pepper, dość! To koniec!
Pepper: Nie! Ja się nie poddam, rozumiesz?! Nigdy! Nigdy nie dam za wygraną! Będę walczyć!
Rhodey: Ale on odszedł
Chwycił za jej dłonie, aż sama opuściła głowę z kolejnymi łzami w oczach. Patrzyła na moją twarz.
Pepper: Uratowaliśmy świat, ale...
Rhodey: Dla Tony'ego było za późno na ratunek
Pepper: Tony
Rhodey: Musimy jakoś z tym żyć
I te słowa usłyszałem jako ostatnie, kończące wspomnienie.
**Pepper**
Gdy wyszłam z łazienki, musiałam zaspokoić swoją chęć myszkowania po jego domu, a najbardziej w jego komputerze. Musiałam wiedzieć, czy ojciec miał rację. Tony nie miał żadnego kuzyna? Poznałam oszusta, który może zagrażać mi i Rhodey'mu? Słyszałam, jak chrapał w łóżku, a laptop leżał zamknięty na stole. Wpierw upewniłam się, czy na pewno spał, bo niektórzy udają, żeby przypadkiem coś podsłuchać.
Kiedy byłam pewna, że mogłam zabrać komputer, ostrożnie wzięłam go ze sobą. Po cichu opuściłam pokój, przechodząc do kuchennego pomieszczenia. Tam uruchomiłam urządzenie, by móc zajrzeć, co ostatnio szukał w internecie. Miałam szczęście, bo historia nadal była świeża. Z ostatniego dnia kilka adresów pozostało. Głównie jakaś strona zaszyfrowana. Obeszłam ją w pięć sekund. Byłam w szoku, znajdując listę ostatnich zgonów. Na liście był ktoś o imieniu Toby.
Pepper: Toby Smith
Zmarł zaledwie wczoraj i miał tyle samo lat, co ja. Jednak nie przypominał Toby'ego, którego poznałam. Raczej nie miał brata bliźniaka lub szukał czegoś, bo ktoś potrzebował. A! Bzdura! Nikt normalny nie szuka po prosektorium zwłok. No dobra. Gdy się obudzi, zapytam. Zapytam? I co on sobie wtedy pomyśli? Grzebałam w laptopie, bo zachowywał się dziwnie i od początku kłamał, aż chciałam zadzwonić po gliny, a jako, że mój ojciec należy do FBI, to zjawiłby się błyskawicznie go aresztować? Ech! Musiałam to zdecydowanie rozegrać w inny sposób. Trzeba zachować większą ostrożność.
Nagle usłyszałam, jak ziewnął i prawdopodobnie zaczął wstawać na nogi. Musiałam szybko odłożyć... Niech to! Szedł w moją stronę. No dobra. Zostawię urządzenie w kuchni. Szybko przebiegłam do łazienki, chowając się przed Toby'm. Tylko, czy on tak miał na imię? Niczego nie mogłam potwierdzić. On też nie.
**Tony**
Od razu się obudziłem przez ostrzeżenie ducha. Gdyby nie jego głos w mojej głowie, spałbym dalej. W końcu nadal brakowało mi sił. Poszedłem tam, gdzie miałem odnaleźć swoją zgubę.
Tony: Naprawdę szperała w laptopie? Po co?
Mówiłem ci, że coś podejrzewa
Tony: To niedobrze. Musimy mieć jakiś plan
Plan? Może pora powiedzieć jej prawdę?
Tony: Żartujesz sobie? I co mam powiedzieć? Cześć. Jestem Tony. Na pewno mnie znasz, bo byliśmy przyjaciółmi, a teraz jestem w czyimś ciele.
Zabawne, co? Już uważa mnie za dziwaka
Pepper: Toby, dlaczego masz w umywalce pełno włosów?
Tony: O wilku mowa... Wybacz, ale musiałem podciąć końcówki
Udawaj idiotę, a daleko zajdziesz
Tony: Ech! Jest problem
Weź komputer i schowaj w jakimś bezpiecznym miejscu
Tony: To i tak nie ma znaczenia. Ty nigdy nie poznałeś córki agenta FBI. Patricia Potts tak łatwo nie odpuszcza
Rhodey: Pepper, dość! To koniec!
Pepper: Nie! Ja się nie poddam, rozumiesz?! Nigdy! Nigdy nie dam za wygraną! Będę walczyć!
Ponownie przypomniałem sobie ostatnią migawkę z bitwy. Głównie słowa Rescue. To bolało. Zrobiłem, co trzeba i schowałem laptop na najwyższej półce. Później znowu położyłem się do łóżka, kontynuując odpoczynek.
Dziwne uczucie, co? Chcesz coś zrobić, ale nie masz na to siły
Tony: Przed Extremis też tak miałem
A może masz ochotę do niej pójść, lecz jako duch?
Tony: Oj! Zły pomysł
Chociaż spróbuj
Tony: Jeśli nie pójdzie po mojej... Zaraz... Ty chcesz mnie wyrzucić z ciała
Już nie
Tony: Jaki tym razem haczyk?
Żaden
Tony: Musi jakiś być
Masz rację, bo jest, ale…
Tony: Aha! Miałem rację
Idź do niej i pokaż się, że dbasz o nią jako duch
Tony: Trochę to straszne
Spoko. Nie padnie na zawał. Chyba w domu masz apteczkę?
Tony: No mam, choć adrenaliny nie posiadam
To usta-usta i po sprawie. Hahaha! Idź już
Tony: Życz mi szczęścia
Nie trzeba. Dasz radę
Zdecydowałem się wyjść z ciała, by tylko porozmawiać z Pepper. Miałem nadzieję, że mnie nie znienawidzi. Zresztą, niech robi, na co ma ochotę. Może nawet przeklinać, pluć w twarz. Ma prawo być wściekła.
Kiedy przeszedłem przez pokoje, dotarłem do łazienki. Siedziała na wannie i wyglądała na zmartwioną. Jeśli teraz mnie zobaczy, może źle to znieść. Okej. Pora działać. Raz śmierci się patrzy w oczy. Raz, więc powtórki nie będzie.
Już miałem wejść, gdy ktoś zadzwonił na jej telefon. Musiałem wycofać się na bezpieczną odległość, choć jako duch nie powinienem się bać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi