31. Wysłać wsparcie! Powtarzam... Wysłać...



Milczenie. Mandaryn nic nie powiedział. Doskonale pamiętał, jaką złożył im obietnicę, ale potrzebował ich jeszcze do czegoś. Do testów pierścieni. Zabrał więźniów do swojego pokoju tortur. Nigdy w nim nie byli, bo zwykle bił niewolników w celi lub na korytarzu, choć raz zdarzyło się w lecznicy. Przypiął ich osobno do metalowych stołów, a agenci poszli za nimi.

Agentka Romanoff: Kręcisz to?
Agent Barton: Tak... Teraz coś będą mogli zrobić

Strach przeszedł przez ciała uwięzionych. Nie wiedzieli, jak silne mogły być pierścienie.

Pepper: Nie taka była umowa!
Gene: Naprawdę? Jeśli nie była naniesiona na papier, można ją ciągle modyfikować
Tony: Kłamca... Oni... cię... znajdą
Gene: O! Chyba wiem, kto będzie pierwszy

Ruda zaczęła szarpać łańcuchami, by oswobodzić ręce.

Pepper: Nie! Zostaw! Chcesz go zabić?!
Gene: Już jesteście zbędni

Niespodziewanie ktoś strzelił pistoletem w lampę. Nie był to nikt inny, jak Clint Barton.

Agentka Romanoff: Co ty wyprawiasz?
Gene: Tong, mamy intruza! Znaleźć i zabić!
Dowódca Tong: Tak jest, panie
Agentka Romanoff: Clint, zabiję cię
Agent Barton: Ustaw się w kolejce. Chyba oni będą pierwsi

Armia Tong przegrupowała się, żeby przeczesać efektywnie bazę w poszukiwaniu intruza. Jednak Gene nie miał zamiaru rezygnować. Clint pobiegł zająć się strażą, zaś Natasha pozostała na miejscu, obserwując działania tyrana. Zaczął od fioletowego pierścieni, uderzając w Tony'ego eksplodującą falą energii. Chłopak jedynie krzyknął z bólu, lecz starał się nie zemdleć. Kolejnym był zielony, którego użył na dziewczynie, strzelając pomarańczowym promieniem.

Agentka Romanoff: Nie... Nie będę dłużej na to patrzeć. Wybacz mi, Clint

Wyszła z ukrycia, mierząc w Mandaryna.

Agentka Romanoff: Poddaj się! Odłóż broń i uwolnij dzieciaki!
Gene: Śmiesz mi rozkazywać?

Wykorzystał moc trzeciego pierścienia, by bariera zniszczyła jej pistolety. Agentka szybko wyjęła krótkofalówkę.

Agentka Romanoff: Wysłać wsparcie! Powtarzam... Wysłać...

I te urządzenie również zniszczył.

Gene: SHIELD, tak? No proszę... Powinienem się domyślić, że wysłali wsparcie. Hmm... Chcesz mieć oszpeconą twarz na całe życie?
Agentka Romanoff: Nie. Nie! NIEE!
Agent Barton: NATASHA!

Krzyknął jej partner, który kończył rozprawiać się z ninja. Natychmiast sam wezwał dodatkowe siły i pobiegł do pokoju tortur. Krzyki kobiety były na tyle donośne, że i ludzie w pobliskiej wiosce mogli je usłyszeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X