Następnego dnia, Natasha wysłała wiadomość o etapie poszukiwań. SHIELD przekazało informacje wojsku oraz innym jednostkom ratunkowym. Rhodey też chciał wiedzieć, gdzie znajdują się Starkowie.
Rhodey: Coś powiedzieli więcej?
Gen. Fury: Cywilom nie mogę udzielać poufnych danych
Rhodey: Jakich poufnych?! Mój przyjaciel zaginął razem ze swoim ojcem! Mój tata też ich szuka, więc mówcie, co wiecie?!
Agentka Hill: Generale, proszę
Gen. Fury: Ech! No zgoda... Agentka przekazała nam, że są w paszczy lwa. Wspomniała o jakimś Mandarynie, ale prawdopodobnie żyją i mu służą w jakimś celu
Rhodey: Boże! Ale nic im nie jest?
Gen. Fury: Tego wciąż nie zdołali ustalić
Rhodey: Oby wrócili cali i zdrowi
Agentka Hill: My też na to liczymy... Kawy?
Rhodey: Poproszę
Przyjaciel Tony'ego odrobinę się uspokoił, ale nadal bał się, co agenci mogą znaleźć na miejscu. Pozostał jedynie plan odbicia więźniów.
Tymczasem w kryjówce Khana, nadal trwały poszukiwania ostatniego pierścienia. Tong uważnie pilnowała ich przy pracach. Po raz któryś z kolei, brali do rąk te same notatki, bo wzorzec podróży nadal się nie zmienił.
Nagle chłopak kazał zawołać oprawcę. Kiedy dowiedział się, co mógłby usłyszeć, od razu przeniósł się do celi.
Gene: Widzę, że znowu mam z ciebie pożytek... Mów, co wiesz?
Tony: Była wyspa?
Gene: Była, ale mów więcej
Pepper: Nadal z trudem oddycha, więc spróbuj go zrozumieć
Gene: Ja chcę tylko wiedzieć! Przejdź do sedna! Gdzie jest piąty pierścień?
Tony: Ameryka... Południowa. Peru... Machu Picchu
Gene: Dobra robota, a teraz lecicie tam ze mną
Pepper: Co?! Przecież my się na tym nie znamy
Tony: Pepper... spokojnie
Gene: Nie dyskutuj! Jesteście mi potrzebni!
Użył pierścienia teleportacji, by nie dać Pepper dojść do słowa. Chciała ostrzec Mandaryna. Jednak na to było już za późno. Znaleźli się wewnątrz świątyni. Znowu uwagę zwracali na znaki. Jeden był widoczny na podłodze.
Gene: Poświęcenie
Kiedy oni rozglądali się po komnacie, szukając przeciwnika. Natasha zauważyła brak wojska na terenie domu Gene'a. Zdecydowali razem trochę pomyszkować. Clint uważał to za zły pomysł, ale później poszedł ze swoją partnerką. Otworzyli drzwi i włączyli latarkę, żeby nie zgubić się w ciemnościach. Szukali zaginionych oraz samego porywacza. Pusto. Poza... jedną celą.
Agent Barton: Chyba coś mam... Poświeć bliżej!
Agentka Romanoff: To Howard Stark! On... nie żyje
Agent Barton: Czyli jednego już znaleźliśmy. Pozostał jeszcze Tony
Agentka Romanoff: Biedny, dzieciak. Stracił ojca i pewnie jego czeka podobny los
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi