Gen. Fury: Jutro z rana wyślę was na poszukiwania. Będziecie mieli niewiele czasu, bo Chińczycy mogą zaatakować. Nie cierpią agentów, więc uważajcie. Waszym celem jest odnalezienie Howarda Starka i jego syna. Jeśli będziecie mieli jakieś kłopoty, nie bójcie się wezwać wsparcia... Czy wszystko jasne?
Agent Barton, Agentka Romanoff: TAK JEST, SIR!
Zgodzili się, przygotowując na akcję ratunkową. Jednak nie wiedzieli, z kim będą musieli się zmierzyć.
Następnego dnia, Tony poczuł kogoś nad sobą. Reagując na zagrożenie, chwycił za rękę dziewczyny, aż upuściła strzykawkę na podłogę.
Tony: Co to jest?
Pepper: Chciałam... Chciałam... Zresztą, nie będę kłamać... Chciałam cię otruć
Tony: Myślałem, że w końcu się zmienisz
Pepper: Tony, posłuchaj mnie... To, co ci chciałam podać, ma objawy trucizny, ale nie jest nią
Tony: Czyli?
Pepper: Niech Gene uwierzy, że zostałeś otruty. Teraz, jak zabrał nam rzeczy, nie ma szans na pomoc z zewnątrz... Nie chcę zginąć
Tony: Znajdą nas. Nie martw się... Jednak nie musisz mnie truć. Mam inny pomysł
Pepper: Jaki?
Chwycił za coś ostrego z ziemi, co przypominało kawałek szkła i wbił je głęboko w rękę. Nastolatka natychmiast zabrała mu przedmiot. Była przerażona.
Pepper: Musiałeś?!
Tony: Musiałem
Pepper: Jesteś głupi! Prawie przeciąłeś sobie żyły!
Szybko pobiegła po bandaże, próbując zatamować krwawienie.
Tony: Teraz ci bardziej uwierzy
Pepper: Idiota
Tony: Dzięki
Pepper: No dobra... Co teraz?
Tony: Trzeba w jakiś inny sposób wezwać pomoc
Pepper: Masz pomysł "geniuszu"?
Tony: Czy mogłaś wyjść poza kryjówkę?
Pepper: Tak, ale on drugi raz się nie zgodzi
Tony: Spróbuj... Przekonaj go jakoś
Pepper: Ech! Mogę spróbować... Zostań tu i nie rób nic głupiego
Tony: Głupiego?
Pepper: Przeciąłeś sobie żyłę
Tony: Chyba większej głupoty nie byłbym w stanie wymyślić
Pepper: Ty lepiej pilnuj, żeby napierśnik się nie rozwalił. Drugi raz nie będę kleić
Zagroziła palcem i poszła do Mandaryna. Natrafiła na niego przy skarbcu, gdzie badał mapę w celu odkrycia ostatniego pierścienia Makluan.
Tymczasem agenci SHIELD, rozpoczęli szukać śladów po ofiarach katastrofy. Pytali w pobliskiej wiosce od otrzymanego sygnału S.O.S. Pokazywali zdjęcie ojca z synem. Pomimo braku poszlak, uzyskali ważną informację. Od kupca dowiedzieli się o siedzibie Mandaryna. Widow chciała sprawdzić ten trop.
--**--
Ok. Wracamy do tej historii. Oby nie zrobiła się nudna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi