Krzyki były na tyle donośne, że armia Tong przywołała swojego pana. Gene od razu przyszedł do źródła hałasu. Było widać, że wściekł się.
Gene: Co się dzieje?! Czemu on nie pracuje?!
Pepper: Mówiłam, że potrzebuje odpoczynku!
Gene: Żyje?
Pepper: Nie bardzo, dlatego próbuję go uratować
Gene: Wstań i podejdź do mnie... Howard, zajmij się swoim synem!
Dziewczyna bała się gniewu Mandaryna, choć spodziewałaby się, że mocno oberwie w twarz. Cały prawy policzek miał ślad jego dłoni.
Gene: Mówiłaś, że jest zdolny do pracy
Pepper: Przecież... Przecież mówiłam... Musi wydobrzeć
Gene: Okłamałaś mnie! Naprawdę chcesz skończyć tak samo, jak twoi rodzice?!
Pepper; P... Przepraszam. To się już więcej nie powtórzy
Gene: Zobaczymy
Pozwolił jej na dalsze czynności ratownicze. Oprawca zauważył, że Starkowie coś wymyślili, co mógł zauważyć na wykreślonych kartkach.
Gene: On to wymyślił?
Howard: Tak... Tony już wie, gdzie może być
Gene: Problem w tym, że nie wszystko ci powiedział
Howard: Tak... Proszę... Ratuj go
Gene: Widocznie jest bardziej użyteczny od ciebie... Tong, pobiegnijcie po prawdziwego lekarza!
Pepper: Nie! Sama się mogę nim zająć! Tylko ja wiem, co mu jest i znam działanie implantu!
Gene: Potrzebuję go żywego! Jeśli on umrze, będziesz następna! Zrozumiano?!
Pepper: Tak
Gene: Głośniej!
Pepper: Tak! Zrozumiałam!
Gene: Świetnie... Do roboty! Tong, pilnować ich!
Pepper próbowała opanować swój wewnętrzny strach. Jednak bała się, że Tony umrze i dołączy do rodziców. Szybko pobiegła po apteczkę, gdzie miała przenośny sprzęt do operacji.
Howard: Co ty robisz?!
Pepper: Ratuję mu życie... Proszę mi nie przeszkadzać i zająć się swoim zadaniem
Ostrożnie usunęła odłamki, które prawdopodobnie były przyczyną pogorszenia stanu chłopaka. Podejrzewała, że przez lekki wysiłek mogły gnieść płuco, co tłumaczyło trudności z oddychaniem. Po usunięciu kawałków metalu, ranny gwałtownie się obudził, próbując oddychać.
Pepper: Cii... Już dobrze... Żyjesz, a teraz zrelaksuj się
Wstrzyknęła do krwiobiegu środek nasenny, by nabrał siły do wyleczenia świeżych ran. Odkaziła je, zakładając nowe bandaże. Howard odetchnął z ulgą, bo jego syn ciągle żył, zaś strach Pepper powoli mijał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi