Patricia Pepper Potts. Córka zamordowanego agenta FBI i sekretarki. Zawsze chętna do pomocy i nigdy nie byłaby w stanie kogoś skrzywdzić. Aż do teraz, kiedy z łatwością mogła zginąć z rąk porywacza. Mogła w niego strzelić, gdy dostała od niego broń. Mogła, ale strach przejął nad nią kontrolę. Właśnie myślała nad tym, jak powiedzieć Tony'emu prawdę. Wiedziała, jak może zareagować na nią zareagować.
Pepper: Jak się czujesz?
Tony: A jak mam się niby czuć? Ja mu pomagam, a on zabija mojego tatę! Przez niego stałem się sierotą!
Pepper: To ja go zabiłam
Odważyła mu powiedzieć wprost, bo nie była w stanie znieść ciągłej ciszy.
Tony: Czemu bronisz Mandaryna?! Przecież tylko on jest winny!
Pepper: Nie krzycz już, dobra? Musisz mu dalej pomagać... Nie będę dłużej milczeć. To mnie obwiniaj za śmierć twojego ojca
Chłopak się wściekł, aż gwałtownie zerwał się z łóżka, chwytając dziewczynę za gardło.
Tony: Nie wierzę ci!
Pepper: Nie... miałam... wyjścia
Tony: Ufałem ci! A ty... Ty... tak po prostu...
Puścił ją wolno, by mogła oddychać. Odwrócił się do niej plecami i nie chciał z nią rozmawiać. Teraz wiedział, że o przyjaźni mógł jedynie pomarzyć.
Tony: Uratowałem życie, poświęciłem się dla ciebie, a ty mi robisz takie świństwo
Pepper: Przepraszam... Gdybym tego nie zrobiła, nie mogłabym tobie pomóc
Tony: Pomóc?
Pepper: Znalazłam sposób na dłuższe utrzymanie cię przy życiu
Tony: Akurat teraz wolałbym umrzeć... Zostaw mnie samego
Poprosił i bez problemu wyszła z lecznicy. Dusiła w sobie wszelkie emocje. Pod strażą Tong mogła wyjść poza kryjówkę, choć nie miała szansy na ucieczkę.
Gene: Co z nim?
Pepper: Przeżyje
Gene: Powiedziałaś mu?!
Pepper: To i tak nic nie zmieni... Chcesz zdobyć pierścienie, czy nie?
Gene: Chcę, ale powinnaś go utrzymać przy życiu... Ile pociągnie?
Pepper: Nie chce żyć
Oberwała mocno w prawy policzek.
Gene: Masz to zmienić, jasne?! Ma pracować!
Pepper: To trzeba było nie zabijać Howarda!
Gene: Ty go zabiłaś! Zapomniałaś?!
Pepper: Wolałabym nie pamiętać
Już chciała uciec, ale w porę została zatrzymana przez armię Mandaryna. Nie chciała wracać do lecznicy, więc siłą przywlekli ją tam. Gene nadal wpatrywał się w słońce nad polem ryżu. Nikt poza nim i Tong nie wiedział, że cała niewolnicza praca miała miejsce w jego domu. Tam, gdzie kiedyś dorastał razem z matką i ojczymem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi