~*Następnego dnia*~
Raptownie wstałam o trzeciej nad ranem. Oczywiście, że chciałam jeszcze pospać, ale nie mogłam się spóźnić. Zresztą, musiałam wziąć Tony'ego, a dojazd do niego też trochę zajmie. Szybko ubrałam się w dżinsy i białą bluzkę z rękawami, a torebka została wypełniona najważniejszymi rzeczami. Po przegryzieniu jabłka, spakowałam prowiant na podróż. Potem zniosłam walizki. Ostatni raz sprawdziłam, czy czegoś nie zapomniałam. Moja irytacja sięgnęła zenitu. Nie było trzeciej, a dopiero wybiła pierwsza! Miałam jeszcze czas. Wróciłam z powrotem do pokoju, ale walizkę zostawiłam już na dole. Żeby trochę oprzytomnieć, przemyłam twarz.
Gdy poszłam wypić kawę, zadzwonił mój telefon. Tony?
Pepper: Też wstałeś za wcześnie, śpioszku?
Tony: Ech! Za bardzo się stresuję, że nie zdążę
Pepper: Tony, spokojnie. Przyjadę po ciebie. Jestem gotowa, więc za jakąś godzinę lub dwie przyjadę
Tony: Czyli cię nie obudziłem?
Pepper: Mój budzik chyba szwankuje albo też się stresuję
Tony: Zdążymy
Pepper: Teraz w to wierzysz?
Tony: Tak
Pepper: Rhodey skończył panikować?
Tony: Zamknął się, gdy mu dałem książkę o rewolucji francuskiej
Pepper: Hahaha! On kocha historię... A jak się czujesz?
Tony: Nie martw się. Doktorek mi zezwolił na lot
Pepper: Wiesz, że i tak się boję
Tony: Naprawdę nie musisz
Pepper: Co ci powiedział?
Tony: Że mamy na siebie uważać
Pepper: Wiadomo, ale mam nadzieję, że nikt nam nie zepsuje wakacji
Tony: Będziemy daleko od kłopotów
Pepper: Oby
Tony: Bez obaw, Pep. Damy radę
Pepper: Może powinieneś iść spać? Odpocznij, bo czeka nas długa podróż
Tony: Wiem o tym, kochana
Uśmiechnęłam się i rozłączyłam, próbując opanować swoje zdenerwowanie. Nie poszłam spać. Jedynie siedziałam w kuchni, myśląc nad tym, co możemy spotkać w Japonii. Czytałam na temat różnych atrakcji. Świątynie, zamki, parki sakury oraz różne restauracje, gdzie można zjeść wiele odmian sushi.
Gdy wypiłam kawę, usłyszałam alarm. Nastawiłam budzik na drugą? Chyba coś sknociłam. Pozmywałam po sobie, chwyciłam za buty, zakładając kurtkę. Ostatnim krokiem było zamknięcie domu.
Pepper: Do zobaczenia później, tatku
Zniosłam bagaż oraz po raz kolejny upewniłam się, czy wzięłam wszystko, co potrzebuję do tej podróży. Wszelkie rzeczy wrzuciłam na tył samochodu. Zapięłam pasy, jadąc po Tony'ego. Akurat wystarczyło pół godziny, by go zgarnąć. Już czekał przed swoim domem z walizką.
Pepper: Masz wszystko?
Tony: Mam
Pepper: No to jedziemy
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyruszyliśmy na lotnisko. Wcześniej słyszałam jego zdenerwowany głos, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. Teraz był oazą spokoju. Jak on to zrobił?
Pepper: Wszystko gra?
Tony: Tak. A co? Nie widać?
Pepper: Jesteś za spokojny, jak na Tony'ego Starka. Podmieniłeś mi chłopaka?
Tony: Heh! Nie. Po prostu rozmowa z Robertą trochę mnie uspokoiła. Powiedziała, że nie muszę ciągle siedzieć w samolocie. Mogę całą podróż przespać
Pepper: I niczym się nie przejmować. Dobry pomysł, ale mam malutki problem
Tony: Jaki?
Pepper: Ja chcę z tobą gadać! Rozumiesz?!
Tony: No dobrze, Pep. Jednak nie zabronisz mi snu?
Pepper: Nie
Tony: Świetnie
W odbiciu lusterka widziałam jego głupawy uśmieszek. Lubiłam to, choć raczej bywały takie dni, gdy w taki sposób doprowadzał do szału. Dziś tak nie było, więc chyba nic się nie zmieni. Jednak przez głowę przeszła taka dziwna myśl. Co, jeśli Tony wziął coś więcej poza walizką oraz plecakiem? Wolałabym na niego nie krzyczeć za zabranie zbroi na pokład. A może spakował Rhodey'go do podręcznego bagażu? Nie! To już byłoby głupie!
**Tony**
Chyba Pepper coś podejrzewa, że wziąłem coś więcej poza zwykłymi rzeczami, do których należą ubrania, elektryczne gadżety z ładowarką do implantu oraz kilka drobiazgów. Jednak w plecaku miałem zbroję. Trochę nią dopracowałem, więc wykrywacze metalu nie mają prawa jej wykryć. Kiedy znaleźliśmy się na lotnisku, chwyciliśmy za bagaże, podchodząc do bramki. Do lotu pozostała godzina. Zdążymy z odprawą. Przygotowaliśmy dokumenty do sprawdzenia, który nie były zbyt długo analizowane. Zaakceptował autentyczność paszportu wraz z biletem. Teraz pozostała najgorsza część. Wykrywanie metali.
Pepper: Nie bój się. Jestem tu z tobą. Pójdę pierwsza, żebyś był pewniejszy, dobrze?
Tony: Ech! Dobrze
Pepper: Spokojnie
Ruda przeszła pierwsza przez urządzenie. Torebkę pozostawiła w specjalnym pudle razem z kurtką. Nic nie pisnęło, więc udało jej się zaliczyć kontrolę. Wzięła swoje rzeczy, czekając na mnie po drugiej stronie. Uśmiechnęła się, próbując jakoś mnie uspokoić. Nadal się bałem. Położyłem plecak ze zbroją, bagaże oraz okrycie wierzchnie. Pokazałem strażnikowi książeczkę na temat implantu. Trochę się zdziwił, bo mechanizm był mało znany. Powiedziałem, że pełni funkcję rozrusznika serca. Musiał po raz kolejny przejrzeć dokumenty. Po kilku minutach byłem wolny, ale w walizce wykrył metal. Nie zbroję, lecz ładowarkę. Znowu wyjaśniłem, czym to jest. Uwierzył mi. Całe szczęście. Odetchnąłem z ulgą, dołączając do ukochanej.
Pepper: I jak?
Tony: Udało się, ale...
Pepper: Ale zapiszczało
Tony: Przez ładowarkę
Pepper: Chyba zbroję
Tony: Pep, skąd taki pomysł?
Pepper: Po tobie mogłabym się wszystkiego spodziewać
Tony: Tak bardzo mi nie ufasz?
Pepper: Troszeczkę muszę zachować ostrożność... Wziąłeś rzeczy?
Tony: Wziąłem
Pepper: Nadal się boisz?
Tony: To chyba normalne. Przecież nigdy nie leciałem tak daleko. Najdalej, gdzie byłem, to Chiny
Pepper: Tak. Pamiętam, jak walczyliśmy z Mandarynem w ostatniej świątyni Makluan
Tony: Wolałbym już o tym zapomnieć
Pepper: Zdradził nas, ale razem we trójkę jesteśmy niepokonani
Tony: Masz rację
Pepper: Tak, jak zawsze
Podzieliła się szczerym uśmiechem i weszliśmy na pokład samolotu. Stewardessa instruowała pasażerów, jak się zachować. Po znalezieniu naszych miejsc, usiadłem przy oknie. Położyłem plecak nad siedzeniem, zaś podręczny bagaż miałem przy sobie. Zapięliśmy pasy, wyłączyliśmy telefon, a jako ostatnie wystarczyło wyprostować oparcie fotela.
Tony: No to lecimy
Pepper: Pora na wakacje
Chwyciłam mnie za rękę, bym poczuł się pewniej. Nadal się bałem, że wrócą wspomnienia z wypadku. Wiedziałem, że za pomocą przycisku nad głową mogłem wezwać pomoc w przypadku ataku paniki. Po oderwaniu się maszyny w górę, zaczęły się turbulencje. Musiałem na chwilę zamknąć oczy, bo i tak nic nie widziałem poza czarnymi plamkami. Na pewno szybko mi przejdzie, a Pep nadal była zachwycona. Może przez to, iż nie było histeryka na pokładzie. Fakt. Bez Rhodey'go tak cicho. Dziwne, lecz prawdziwe.
Powoli uchyliłem powieki, widząc prawidłowo.
Pepper: Tony, dobrze się czujesz?
Tony: Taa... Tak... Po prostu...
Pepper: Pierwszy raz zawsze jest najgorszy
Tony: A ty kiedyś leciałaś samolotem?
Pepper: Raz z tatą na wakacje do Hiszpanii
Tony: I myślisz, że teraz...
Pepper: Ja nic nie myślę... Spokojnie
Gdy wyrównało się ciśnienie, pragnąłem zasnąć. Odwróciłem głowę w stronę okna, zasypiając. Nie słuchałem gadania rudej. Jedynie chciałem zapomnieć o siedzeniu w samolocie. Myślałem, że byłem w zbrojowni, budując nową zbroję. Jednak na długo nie utrzymałem tej myśli, przenosząc się do chwili wypadku. Słyszałem hałas silnika, który zastąpił mój krzyk. Maszyna się rozerwała na strzępy.
Kiedy wróciłem do rzeczywistości, głęboko oddychałem. Zacząłem panikować.
Pepper: Tony, jestem tu
Nie słyszałem nikogo, wpadając w przerażenie.
Kiedy next? To jat takie piękne ze aż doczekać się nie mogę!
OdpowiedzUsuńJutro. A tak zapytam. Czy czytałaś te dłuższe opowiadania?
Usuń