Część piąta: To jeszcze nie koniec


**Tony**

Próbowałem zasnąć. Trochę sprawiało mi to kłopot, skoro ciągle myśli krążyły przy tajemniczym ostrzeżeniu. Bałem się, że to prawda, bo nikt normalny nie rzuca kataną w ludzi. No chyba, że jakiś najemnik. Czułem czyjąś obecność w pokoju. Na początku zignorowałem to, ale później...

Seira: Musicie wyjechać

Usłyszałem ten sam głos, co wcześniej na korytarzu. Wydawało mi się, że jedynie śniłem i nikogo nie było w pokoju poza mną i Pep. Nie potrafiłem się skupić, co jest prawdą, a fikcją. Zaryzykowałem, idąc na balkon.
Nagle w moją stronę poleciał miecz z japońskimi znakami, które wskazywały na imię właściciela lub jakiś wyryty napis. Szkoda, że nie znałem japońskiego, choć mogłem w inny sposób poznać jej tożsamość. Kiedy znalazłem się na miejscu, zauważyłem pewną postać w cieniu. Chciałem do niej podejść, ale zabroniła tego robić.

Tony: Czego od nas chcesz? Kim jesteś?
Seira: Przyszłam was ostrzec. Musicie, jak najszybciej wyjechać z Osaki i udać się do Kyoto
Tony: Dlaczego?
Seira: Grozi wam niebezpieczeństwo
Tony: Nie! Ty kłamiesz! Kto niby może nam zagrażać?
Seira: Ezekiel... Mówi ci to coś?
Tony: Stane, ale... Ale jak?
Seira: Wyjedźcie, jak najszybciej
Tony: To chociaż mi powiedz, kim jesteś?
Seira: Mów mi Katari
Tony: Dobra, Katari. Mam do ciebie jedno... pytanie

Dość szybko rozpłynęła się w powietrzu. Nie ukrywałem swojego zdenerwowania tą rozmową. Na podłodze znalazłem kartkę z jakimś adresem. Napisane po angielsku. Pomyślałem, by zaufać tej Katari, a sama myśl o Ezekielu powodowała przyspieszenie bicia serca. Jednak musiałem się uspokoić. Wciąż miałem nadzieję, iż wojowniczka się pomyliła i nic nam nie grozi. Wróciłem do łóżka, zasypiając.

~*Następnego dnia*~

Wstałem wcześnie z rana, budząc ukochaną do wyjazdu. Pamiętała, by zmienić hotel właśnie dzisiaj, skoro w Kyoto planowaliśmy odpocząć z dala od kłopotów. Adres z kartki nie wskazywał na żaden hotel, lecz na miejsce w dzielnicy, gdzie pewnie mieliśmy być bezpieczni. Postanowiłem udać się we wskazane miejsce. Znieśliśmy bagaże, wsiadając do taksówki. Wciąż miałem wrażenie, jak ona nas obserwuje. Pewnie chce upewnić się, że Ezekiel nie zaatakuje. Pepper nie potrafiła znieść tej niezręcznej ciszy.

Pepper: Wszystko gra, Tony? Wyglądasz na zamyślonego. Co cię gryzie?
Tony: Przed tobą nic nie ukryję
Pepper: Możesz próbować, ale zawsze cię rozszyfruję
Tony: Wiem o tym
Pepper: Co się stało?
Tony: Chodzi o Ezekiela
Pepper: Ten syn od Stane'a? O! Pamiętam. Obwinia Iron Mana za śpiączkę ojca
Tony: No właśnie
Pepper: Dlaczego o nim wspominasz?
Tony: Bo ktoś powiedział, że jest tu
Pepper: W Japonii? Oj! Przestań, Tony. Przecież nie przyleciałby za nami. Czego, by chciał od nas?
Tony: Zna moją tożsamość. Zaufaj mi
Pepper: Spróbuję... Do Kyoto mamy godzinę drogi i stamtąd się nigdzie nie ruszamy
Tony: Zgoda
Pepper: Ej! Rozchmurz się, choć trochę. Wszystko będzie dobrze

Ciągle myślała pozytywnie. Ja tak nie potrafiłem. Zresztą, Katari gdzieś się czaiła w cieniu. Czekała na coś lub na kogoś. Nie rozumiałem, skąd ostrzeżenie.
Nagle coś przeleciało przez tylną szybę samochodu. Oberwał kierowca w głowę, aż upadł na kierownicę. Nerwowo się rozglądałem, szukając strzelca. Musieliśmy jakoś spróbować kierować pojazdem, lecz nastąpił kolejny strzał. Repulsory? Nie! Tylko nie on! Nie spostrzegłem, kiedy auto zaczęło się toczyć przez kolejne uderzenie, aż unieśliśmy się w powietrzu, wgniatając maskę w asfalt.
Kiedy przestaliśmy się obracać, Pep była nieprzytomna. Wyciągnąłem ją z samochodu. Kierowca już nie żył.

Tony: Pepper, odezwij się. Pep, proszę! Powiedz coś!
Ezekiel: STARK!
Tony: Cholera!

Katari się nie myliła. Ezekiel Stane powrócił. Serce biło mi, jak szalone. Nie chciałem stracić Pepper. Próbowałem ją chronić. Podpełzłem do plecaka, uzbrajając się w zbroję. Nie miałem innego wyjścia, niż walka. Zostawiłem Pep w bezpiecznym miejscu. Przygotowałem całe uzbrojenie, celując w przeciwnika. A tak myślałem o wakacjach bez zbroi. Bez Iron Mana. Niestety, nie udało się. Ezekiel wymierzył z unibeamu, który był silniejszy od mojego źródła zasilania. Dwukrotnie mocniejsza, aż zostałem odrzucony daleko do tyłu. Wszelkie sensory wariowały.

Ezekiel: Poddajesz się?
Tony: N... Nigdy
Ezekiel: To pożegnaj się ze swoją dziewczyną! Odebrałeś mi ojca, więc ty też będziesz cierpiał!
Tony: Nie!

Natychmiast wstałem, rzucając się na jego stronę. Użyłem całej mocy do unibeamu. Musiałem go pozbawić mocy. Gdy byłem niebezpiecznie blisko jego zasilania, skumulowałem moc do rękawic. Nagle moje uderzenie odbiło się w moją stronę, a rękawice celowały w napierśnik. Nie mogłem tego powstrzymać.

Ezekiel: Przegrałeś, Stark! To twój koniec!
Tony: Nie... licz... na... to

Poczułem potężny cios, aż przebiłem się przez asfalt swoją głową. Już chciałem wstać, lecz ten mi na to nie pozwolił. Wskoczył na mnie, używając całej siły, by uszkodzić pancerz. Dokładnie tę część, bez której implant nie byłby w stanie działać. Traciłem siły.
Kiedy zbliżał się mój koniec, usłyszałem krzyk Pepper. Odwróciłem lekko głowę. To była ona.

Pepper: Uciekaj! Tony!
Tony: Pepper... nie... mogę
Pepper: Zostaw go!

Nie potrafiłem oddychać. Wystarczyło jeszcze jedno uderzenie pięścią, a trafię do piachu. Moje serce zwalniało. Mechanizm w każdej chwili mógł się wyłączyć przez uszkodzenia. Byłem tak pewny swojej śmierci, że nie oczekiwałem żadnego cudu. Jednak ktoś mnie ocalił. Już miał uderzyć po raz ostatni, gdy katana wbiła się w jego źródło zasilania i padł. Z cienia wyszła wojowniczka. Powoli podchodziła do niego, wyjmując swoją broń.

Ezekiel: Nie za to ci płaciłem!
Seira: Umowa została unieważniona

Chwyciła w dłoń miecz i zmiażdżyła mu hełm, że widziała twarz Ezekiela. Jednym machnięciem Iron Monger pozostał bez głowy. Nie wierzyłem własnym oczom. Zrobiła to. Nie zdołałem nic powiedzieć, tracąc przytomność.

**Pepper**

Tony się nie ruszał. Bałam się, że mocno oberwał od młodego Stane'a. Czułam silny ból ręki, więc prawdopodobnie była złamana. Jakaś zabójczyni schowała swój oręż i zdjęła pancerz z Tony'ego. Myślałam o najgorszym. Zabije też i niego? Nie! Nie może! Chciałam coś zrobić, lecz byłam za słaba.

Pepper: Co z nim?! Żyje?!
Seira: Teraz jesteście bezpieczni
Pepper: Co z Iron Manem?!
Seira: Wygląda kiepsko. Zresztą, oboje potrzebujecie lekarza
Pepper: Kim ty do diabła jesteś?!
Seira: Seira Katari. Na pewno mnie nie znasz, bo ukrywam się w cieniu
Pepper: Dlaczego go zabiłaś?
Seira: Żeby was chronić, ale to jeszcze nie koniec
Pepper: Co takiego?!
Seira: Są gorsi od niego... Wyjaśnię ci później. Musisz mi zaufać
Pepper: A mam jakieś inne wyjście?
Seira: Nie

Wstałam z podłogi, lecz musiałam się o coś oprzeć. Miałam zaburzony wzrok. Widziałam podwójnie, a do tego ten ból w ręce. Podeszłam do niej. To działo się tak szybko, że jakimś sposobem znaleźliśmy się przed szpitalem. Kim ona jest? Do cholery! W co myśmy się wpakowali?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X