Część ósma: Poznaj wroga swego i siebie samego


**Pepper**

Chyba więcej nie mieli nic sobie do powiedzenia. Musiałam odejść od ściany i zjeść zupę, którą mi pozostawiła na stole. Musiałam też nam urządzić miejsce do spania, jak wcześniej mówiłam. Udawałam nieobecną, rozkoszując się ramen. Nigdy w życiu nie jadłam takiej potrawy. Niby to jajko z makaronem i mięsem, ale smakowało wyśmienicie. Tony podszedł do mnie, cmokając w policzek. Chciałam z nim iść do pokoju, ale coś musiało nam przerwać. Telefon. Od kogo? Od Rhodey'go. Ten ma dopiero wyczucie czasu. Postanowiłam odebrać, a mój ukochany jedynie poszedł zasnąć. Na pewno był zmęczony lub po prostu potrzebował przemyśleć na spokojnie kilka spraw.

Pepper: Słucham cię, Rhodey. Czemu dzwonisz tak późno? W sensie, że u ciebie jest noc, a my mamy dzień
Rhodey: Nie umiem się dodzwonić do Tony'ego. Coś się stało?
Pepper: Haha! Przecież jesteśmy na wakacjach. Co mogłoby nam się... stać?
Rhodey: Pepper, mów prawdę
Pepper: Przyślij mi Rescue
Rhodey: Po co?
Pepper: Stęskniłam się za moją blaszaną przyjaciółką
Rhodey: Wy mieliście odpocząć z dala od ratowania świata. Już chcesz wracać?
Pepper: A potrzebujesz pomocy?
Rhodey: Cisza. Zero zbirów. Odkąd pojechaliście, nikogo nie ma. Nawet Mandaryn odpuścił z Whiplashem
Pepper: Za to synalek Stane'a kopnął w kalendarz
Rhodey: Co takiego?!
Pepper: Wyślij Rescue. Potrzebuję jej
Rhodey: Daj mi Tony'ego. Muszę z nim pogadać
Pepper: Ej! Jestem częścią drużyny. Nie miejcie przede mną żadnych sekretów
Rhodey: Więc powiedz, gdzie jest Tony?
Pepper: Śpi
Rhodey: Mówiłaś, że macie dzień
Pepper: Oj! Daj mu już spokój. Popełnia jakieś wykroczenie?
Rhodey: Źle się czuje? No mów. Wiesz, że się martwię
Pepper: Trudno tak od razu przyzwyczaić się do nowej strefy czasowej
Rhodey: No dobra. Rozumiem
Pepper: A co chciałeś mu przekazać?
Rhodey: Że Stane się wybudził ze śpiączki
Pepper: Niemożliwe
Rhodey: Chyba udawał, bo jak przyszła moja mama po jakieś dokumenty do Stark International, Obadiah siedział za biurkiem
Pepper: Lepiej tego nie ujawniaj. Nie chcę, żeby niepotrzebnie się denerwował... I proszę cię, wyślij moją zbroję. Naprawdę jest mi potrzebna
Rhodey: Do czego?
Pepper: Mamy kłopoty
Rhodey: Kłopoty? Jakie?

Nie dokończyłam, bo nie chciałam histerykowi zdradzić wszystkich szczegółów. Tony nie może wiedzieć o przebudzeniu ze śpiączki, która chyba była idealnie zaaranżowana, żeby wyglądała na prawdziwą. No nic, ale liczyłam na to, że przyjaciel mnie wysłucha i zrozumie potrzebę wysłania pancerza. Geniusz znajdzie jakiś sposób na zbudowanie nowej zbroi dla Iron Mana, lecz ja takich możliwości nie posiadałam. Akurat, kiedy o nim pomyślałam, wstał z łóżka i podszedł do nas. Katari dziwnie na mnie patrzyła. Pewnie wiedziała o tym, co robiłam zamiast zająć się przygotowywaniem pokoju. Jednak nic nie powiedziała.

Tony: Z kim rozmawiałaś?
Pepper: To tylko Rhodey. Daje sobie świetnie radę bez nas
Tony: Poważnie? A tak chciałem, by mu uprzykrzyli życie. Hahaha! Żartuję. Dobrze, że nie potrzebuje pomocy
Pepper: Poprosiłam o podesłanie Rescue. Może spełni tę prośbę
Tony: Pepper, nie możesz tak ryzykować. Nie chcę cię stracić
Pepper: Nie! Ja się boję o ciebie, więc będę walczyła za nas
Seira: Mogę coś powiedzieć?
Pepper: Nie!
Seira: Dobra. Kontynuujcie kłótnię
Pepper: My się nie kłócimy... Po prostu... Ech! To troska
Tony: Zamieniasz się w Rhodey'go. Trochę mnie tym przerażasz
Pepper: Bo ktoś musi ciebie pilnować! Nie pozwolę ci walczyć!
Tony: A ty już nigdy nie włożysz na siebie zbroi
Pepper: Co... Co takiego?
Tony: Koniec z Rescue
Pepper: Czyli koniec z nami
Tony: Pep, nie!

Wybiegłam z płaczem, uciekając daleko od domu Seiry. Nie chciałam na niego patrzeć. Jak on mógł tak powiedzieć? Przetopi moją zbroję? Wszystko przez to, że się boję o jego życie. Obiecałam sobie być przy nim. Potrzebowałam chwili spokoju, by przemyśleć, czy nie lepiej wrócić do Nowego Jorku. Wyjaśnić sprawę ze Stane'm.

**Tony**

Czasem nie wiem, co mówię. Powiedziałem to w złości, ale i też przez strach. Ona czuła się tak samo, jak ja. Zachowałem się okropnie. Powinienem pobiec za nią i przeprosić za to, co powiedziałem. Pozbawić Pep czegoś, czym wypełnia się część jej osobowości? Nie! Nigdy bym tego nie zrobił. Katari nalegała na zostanie w domu, a ja przecież nie mogłem biegać. Powinienem się oszczędzać po operacji, choć czasem trzeba złamać kilka zasad. Nie byłem w stanie tak siedzieć, czekając na rozwój wydarzeń. Otrzymałem materiały potrzebne do stworzenia nowej zbroi, ale i tak musiałem przejść trening. Zeszliśmy do sali ćwiczeń, gdzie były maty, całe wyposażenie broni oaz pancerze samurajów.

Seira: Pepper nas podsłuchiwała, dlatego się wściekła. Musisz dać jej czas ochłonąć, a my zajmiemy się twoim ciałem... Jednym z wrogów jest Typhoid Mary. Może cię pozbawić pancerza za pomocą telekinezy. Co wtedy zrobisz?
Tony: Eee... Improwizacja
Seira: Błąd. Jeden zły ruch i zginiesz
Tony: Auć
Seira: Potrzebujesz poznać swoje mocne strony wraz z tymi słabymi. Musisz chronić swoje czułe punkty, nie zdradzając ich
Tony: To skomplikowane
Seira: A takie nie jest... Pierwsza zasada brzmi: Poznaj wroga swego i siebie samego
Tony: Czyli?
Seira: Po prostu nie daj się zabić... Pokaż, co potrafisz

Rzuciła się na mnie z pięściami, lecz zdołałem ją ominąć, prześlizgując się pod nogami, aż znalazłem się za jej plecami. Ponownie zrobiła odruch, mierząc lewą ręką w brzuch, ale odskoczyłem. Nie mogłem ciągle robić uników, więc przeszedłem do ataku. Chwyciłem za nadgarstek, próbując zablokować kolejny cios. Gdy trzymałem jej jedną rękę, by nie mogła nic zrobić, zniknęła w zaledwie ułamku sekundy. Próbowałem się skupić, skąd mogłaby uderzyć. Wytężyłem wzrok i słuch na tyle, aby dostrzec wojowniczkę. Pomyślałem, że zaatakuje od tyłu. Mogła tak zrobić, lecz miała zupełnie inną strategię. Usłyszałem gwizd, a ona spadła na mnie z sufitu. Padłem na materac bez możliwości jakiegokolwiek ruchu. Katari pomogła mi wstać.

Seira: Całkiem nieźle, jak na gadżetomaniaka
Tony: Poważne? Mi się wydawało, że wyszło tragicznie
Seira; Widziałam, kiedy trzymałeś skupienie przez zmysły. Starałeś się mnie zlokalizować, a nie każdy tak robi. Niektórzy najpierw walą. Siłą nic nie zdziałasz, jeśli nie masz włączonego umysłu
Tony: Słuszna uwaga... Z kim jeszcze musimy się zmierzyć?
Seira: Lady Deathstrike potrafi szponami z adamantium przebić się przez każdy materiał
Tony: Niczym vibranium?
Seira: Dokładnie, dlatego na nią też trzeba uważać
Tony: Ktoś jeszcze?
Seira: O Oguna nie musimy się martwić, ale Echo sprawia kłopoty
Tony: Echo?
Seira: Tak. Może...

Nie zdołała dokończyć, bo usłyszała czyjś krzyk. Poznałbym go wszędzie. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy była o Pepper. Była w niebezpieczeństwie. Wtedy zapomniałem o zaleceniach. Wybiegłem z domu Katari, odnajdując jakąś kobietę z kataną. Pep leżała na ziemi, a przy szyi miała broń. Bałem się, co się stanie. Wiedziałem, że tego pożałuję. Przez chwilę czułem lekki ból, ale później zniknął. Zdecydowałem przypuścić atak. Rzuciłem się na kobietę. Nie zdołałem nic jej zrobić, aż wyrzuciła mnie daleko do tyłu. Na szczęście nasza przyjaciółka zaatakowała wroga własną bronią, a Pep mogła uciec.

Seira: Powiedz swojemu szefowi, że nic nie dostanie
Tony: Czego ty chcesz? Czemu zaatakowałaś Pepper?

Dość szybko się ulotniła. Jako odpowiedź znaleźliśmy kartkę.

Chcemy dostać Iron Mana. Żywy, bo martwy później będzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X