26. Pożegnaj się z bycia panem i władcą świata


Tony próbował być przydatny dla Gene'a. Pepper nalegała, by odpoczął, ale on chciał w końcu być wolny razem z nią. Siedział nad notatkami, mapą oraz artefaktami, które zostały zdobyte przy czwartym teście. Dziewczyna opatrzyła im wszelkie rany, ale ta najbardziej dotkliwa nie mogła się zagoić.

Pepper: Na dziś już wystarczy. Powinieneś zasnąć
Tony: Ale... Ale nie mogę. Muszę... to skończyć
Pepper: Zrobiłeś już dość... Odpocznij
Tony: Nie... mogę. Ach!
Pepper: Tony!

Nagle upadł na podłogę, nie dając żadnego znaku życia. Sprawdziła puls i oddech. Doznał ataku serca.

Pepper: Nie! Proszę cię! Nie rób mi tego!

Próbowała odnaleźć przyczynę złego stanu. Spojrzała na napierśnik, co jakoś się trzymał, ale poparzona klatka piersiowa okazała się przyczyną tak złego stanu. Natychmiast podbiegła do krat, żeby zawołać strażników.

Pepper: Wezwijcie Mandaryna!
Strażnik Tong: I co? Znowu nam wmówisz, że umiera?
Pepper: Jakbyś zauważył, on się nie rusza! Błagam! Pomóżcie... mu
Strażnik Tong: Jeśli to ma być żart, pożałujesz tego

Gdy strażnicy poszli zawiadomić Khana, ona próbowała się uspokoić i jakoś zaradzić. Zaczęła od przywracania krążenia, uciskając klatkę piersiową.
Po kilku seriach, oceniła, czy sytuacja uległa poprawie. Nadal tak samo. Na szczęście Gene zaszczycił swoją obecnością.

Pepper: Wezwij kogoś albo daj mi jakiś sprzęt, bo inaczej ci już nikt nie pomoże!
Gene: Nie krzycz, dobra?! Mówiłem, że masz go utrzymać jakoś przy życiu, a przez ciebie muszę znaleźć durnego lekarzynę, która nie wezwie policji, SHIELD, czy czego tam jeszcze
Pepper: Potrzebuję defibrylator, maskę tlenową i narzędzia
Gene: Uważasz, że nabiorę się na twoją sztuczkę? Nie dostaniesz żadnych narzędzi
Pepper: Więc możesz się pożegnać z bycia panem i władcą świata

Oprawca zaczął się zastanawiać, czy mówiła prawdę. Wiedział, kto mu pomógł w testach, dlatego zgodził się dać jej to, o co prosiła.

Gene: Do roboty!

Tymczasem pięć kilometrów dalej, Natasha z Clintem zbliżała się coraz bliżej celu. Wszystko szło tak gładko, że nie spodziewali się kłopotów. Akurat znienacka zaskoczyła ich armia Tong, blokując im drogę ucieczki. Agenci wyciągnęli broń.

Agentka Romanoff: Jak za starych dobrych czasów?
Agent Barton: Jak za starych dobrych czasów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X