Specjalny one shot: Gdy jedni chcą zniszczyć bohatera, drudzy starają się go ocalić


Złoczyńcy z Nowego Jorku zorganizowali tajne spotkanie w opuszczonym magazynie na nadbrzeżu. Mr Fix rozesłał zaproszenia wszystkim kryminalistom. Niestety, lecz z całej listy gości pojawiła się tylko trójka zbirów, czyli Iron Monger, Titanium Man oraz Duch.

Mr Fix: To wszyscy?
Whiplash: Niestety, szefie.
Mr Fix: Hmm... Pewnie mają ważniejsze sprawy na głowie.
Titanium Man: A co może być ważniejszego od naszego celu?!

Nieco wkurzył się Hammer na swoich "dobrych" znajomych. Od razu zjawa zabrała głos.

Duch: Po co te nerwy, blaszaku? Nie wiem jak wy, ale ja znam naszego wroga na wylot.
Titanium Man: Doprawdy? W takim razie uchyl rąbka tajemnicy.
Duch: Zgoda, ale nie ma nic za darmo.

W tym samym czasie, Roberta siedziała z Tony'm w kuchni, jedząc śniadanie. Chłopak był nieco żywszy, niż przez ostatnie dni, ale i tak nalegała, aby odpoczywał w domu.

Roberta: Nie przejmuj się. Rhodey da ci lekcje do odpisania. Nic nie stracisz.
Tony: Niby tak, ale... Przepraszam za kłopot.
Roberta: Dziecko, byłeś chory przez ostatni tydzień i martwiłam się. Teraz chcę zadbać o twoje zdrowie, bo ten epizod z grypą mógł źle się skończyć.

Geniusz wiedział o zaleceniach lekarza, który pomógł mu zwalczyć paskudną chorobę. Jednak poza Starkiem, Rhodesem i Potts nikt nie znał prawdziwej przyczyny infekcji, gdyż wina stała przy wrogu.

Tony: Dziękuję, Roberto.
Roberta: Może nie uda mi się w pełni zastąpić twojej biologicznej mamy, lecz staram się, żebyś miał wszystko, czego potrzebujesz.

Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił gest tym samym. Przez chwilę zapomnieli o wszelkich troskach, kontynuując zajadanie grzanek z syropem klonowym. Jednak cała atmosfera pogorszyła się przez ciężki oddech nastolatka. Chwycił się za klatkę piersiową, próbując oddychać.

Roberta: Tony, co się dzieje?
Tony: To... To przypomnienie. Spokojnie.

Kobieta nie była tego pewna, ponieważ początek infekcji zaczął się od tych samych objawów. Podeszła do niego, pomagając mu wstać.

Roberta: Powoli. Zaraz się znajdziemy w laboratorium... Powinnam poprosić dr Yinsena o przenośną ładowarkę.
Tony: Ach! Dobry... pomysł.
Roberta: Już nic nie mów. To tylko pogorszy sprawę.

Przełożyła jego rękę przez ramię, prowadząc do fabryki bez pośpiechu. Przeszli kawałek drogi, a następnie dotarli pod stalowe drzwi. Tony wstukał kod, aby je odblokować. Ostrożnie położyła go na kanapie i podniosła ładowarkę z ziemi. Sam zdjął bluzkę, więc nie potrzebował pomocy przy podpięciu urządzenia.
Gdy oni siedzieli w zbrojowni, kryminaliści wysłuchiwali Ducha.

Duch: Wszyscy znają Iron Mana. Pojawił się rok temu i od tego czasu miesza nam w interesach.
Titanium Man: Tyle to sami wiemy, zjawo.

Najemnik nie lubił, gdy ktoś tak go nazywał. Od razu przeniósł się za tyły Justina, penetrując ręką jego wnętrzności. Ściskał za jelita. Bogacz czuł jak zbiera mu się odruch wymiotny.

Duch: Coś mówiłeś?
Titanium Man: Ach! Już nic.
Duch: Prawidłowa odpowiedź.

Odpuścił mu, wyjmując dłoń z ciała. Jednak pilot nie wytrzymał i zwrócił zawartość żołądka na podłogę. Whiplash odruchowo uderzył z bicza, reagując w imieniu Fixa.

Whiplash: Gdzie nam tu brudzisz?! Wypad!
Titanium Man: To przez Ducha!
Duch: O! Wreszcie wiesz, z kim masz do czynienia. Gratulacje.

Powiedział sarkastycznie do niego, zaś pod maską delikatnie się uśmiechnął złowrogo.

Duch: Czy mam kontynuować?
Mr Fix: Jesteś nam potrzebny, aby wprowadzić plan w życie. Trzeba zniszczyć Iron Man.

Bandyta zaśmiał się.

Mr Fix: Co się bawi?
Duch: Och! Wy naprawdę nic nie rozumiecie.
Iron Monger: To nas oświeć!
Duch: O! Ten blaszak też mówi. Jak miło.
Whiplash: Gadaj!

Wkurzył wszystkich, dlatego odszedł od nich nieco dalej. Rzucił im zdjęcie tożsamości bohatera. Przestępcy zdębieli na widok Anthony'ego Edwarda Starka. Najpierw spojrzeli na fotografię, a potem na Ducha.

Mr Fix: Jak długo o tym wiesz?
Duch: Cóż... To logiczne. Trochę mi to zajęło, ale wreszcie mogę przejść do ostatniego aktu.
Titanium Man: Co ty chcesz zrobić, Duch?
Duch: Zrobić? Muszę cię rozczarować, ale ja już podjąłem ostateczne kroki.

Przyznał, a po kilku minutach, nie znalazł się po nim żaden ślad. Szef biczownika zastanawiał się nad tym, do czego mógł posunąć się zabójca, a był do wielu rzeczy zdolny.
Kiedy minął zaledwie kwadrans, Tony nadal nie mógł oddychać bez bólu. Prawniczka bała się, że choroba powróciła.

Roberta: Tony, co z tobą? Nie zasypiaj, dobrze? Wytrzymaj jakoś.
Tony: R... Roberto.
Roberta: Cii... Nie bój się. Pomogę ci.

Czuła strach przez nieznanie zagrożenia. Sprawdziła czy miał gorączkę. Czoło nie było rozpalone, więc przyczyna leżała przy czymś innym.
Nagle na bransoletce pojawiło się czerwone światło oraz sygnał, który oznaczał bardzo słabe zasilanie.

Roberta: Co się dzieje?

Wszystko wskazywało na brak przesyłania energii do mechanizmu. Uważnie przyjrzała się ładowarce. No i znalazła przyczynę. W jednym miejscu było widać przecięty kabel.

Roberta: Niedobrze. Musisz jechać do szpitala.
Tony: A... Ale... ja...
Roberta: Musisz mieć naładowany implant, bo inaczej twoje serce przestanie bić! Nie mogę na to pozwolić.
Tony: P... Proszę... N... Nie.

Głos, a także ciało drżało zarówno ze strachu jak i z powodu serca. Założyła mu koszulkę, zaś zepsutą ładowarkę rzuciła na podłogę.

Roberta: Zbieramy się, Tony. Nie mamy innego wyboru.
Tony: P... Proszę... Zostań... my.

Dłużej nie potrafił mówić, aż stracił przytomność. Pani Rhodes chwyciła go sposobem matczynym, wynosząc z bazy. Szybko dotarła z nim do auta, aby bezpiecznie i w miarę błyskawicznie trafić do odpowiedniej placówki. Liczyła się każda minuta.

Roberta: Trzymaj się.

Powiedziała z nadzieją, a kluczyki przekręciła w stacyjce. Ruszyła w odpowiednią stronę, nie zważając na pozostałych uczestników ruchu drogowego.
Podczas gdy ona walczyła z czasem, Titanium Man wraz z pozostałymi uczestnikami spotkania próbowali zrozumieć rzuconą prawdę na światło dzienne.

Mr Fix: Stark to Iron Man. Jak mogliśmy być tacy ślepi?
Whiplash: Do tego Duch myśli, że z nim skończył. Ach! To ja chciałem zabić blaszaka! To moja działka!
Mr Fix: Whiplash, uspokój się... Co wy o tym sądzicie?
Titanium Man: Szczerze? Nawet bym o tym nie pomyślał, Fix.
Iron Monger: No błagam. To było raczej oczywiste od samego początku.
Titanium Man: A ty byś na to wpadł sam? Założę się, że miałeś go podanego na tacy, ale nic nie zrobiłeś. Mam rację?

Łysielec zamilknął. Nie zamierzał pogrążać się bardziej.

Mr Fix: Ale coś tu nie pasuje.
Iron Monger: Co takiego?
Mr Fix: Jak Duch go zabił? Przecież wielokrotnie próbowaliśmy.
Whiplash: Właśnie! Ilekroć obrywał prądem, to wstawał.
Iron Monger: Niezłomny.
Titanium Man: Ale z chorym... sercem. Tak! To jest klucz!

Uradował się mężczyzna ze swojego odkrycia. Reszta zgodziła się z nim.

Titanium Man: Widzicie? Odkryliśmy słaby punkt Iron Mana.
Iron Monger: Jednak trzeba odpowiednio wykorzystać tę informację.
Mr Fix: Masz rację, Iron Monger. Niestety, lecz spóźniliśmy się.
Whiplash: O nie! Dopóki nie ma aktu zgonu albo martwego ciała, nie uwierzę w żadną bajeczkę.

Już miał wskoczyć na piłę tarczową, lecz jego pan go powstrzymał.

Mr Fix: Cierpliwości, Whiplash. Jeśli Stark ma umrzeć, to dzisiaj. Dobrze wiesz, że Duch dopilnuje, aby znalazł się po "tamtej" stronie.
Whiplash: No dobra. Niech będzie. Uzbroję się w cierpliwość.
Titanium Man: My wszyscy musimy.

Zdecydowali poczekać na rozwój wydarzeń, a mając do dyspozycji zaawansowany sprzęt handlarza, mogli siedzieć w kryjówce, nie przegapiając niczego. Szczególnie momentu agonii bohatera.
Godzinę później, Roberta znalazła się w szpitalu. Stan geniusza był poważny, choć teoretycznie wystarczyło zasilić rozrusznik serca, żeby mógł spełniać swoje funkcje.
Nagle z jednej z sal wyszedł Yinsen. Na początku przyjrzał się znajomym twarzom.

Dr Yinsen: Zdaje się, że już się widzieliśmy tydzień temu. Co tym razem się stało?
Roberta: Ładowarka jest zniszczona i musi mieć naładowany implant.
Dr Yinsen: Hmm... Niech mu się porządnie przyjrzę.

Lustrował wzrokiem całe ciało Tony'ego, aż zdecydował się zerknąć na implant. Nie wyglądał na zachwyconego, a o swoich obawach nie pragnął się wypowiadać.

Roberta: Coś nie tak?
Dr Yinsen: Na chwilę obecną ciężko mi coś powiedzieć.
Roberta: Ale jest źle, prawda?

Spytała, licząc na odpowiedź. Zamiast tego sama została dopytana o dodatkowe szczegóły.

Dr Yinsen: Jakie pojawiły się objawy?
Roberta: Nie mógł oddychać, a potem doszły jeszcze drgawki.
Dr Yinsen: Drgawki? Oj! To nie brzmi dobrze.
Roberta: I co teraz?
Dr Yinsen: Zajmę się nim, Roberto. Tak jak zawsze.

Lekko uśmiechnął się, a następnie poprosił personel medyczny do pomocy w transporcie do odpowiedniej sali. Oczywiście ciekawość przypadku związanego z nastolatkiem skłoniło dr Bernes do udzielenia wsparcia. Zawsze działali razem. Byli niezastąpionym duetem.
Po podpięciu pacjenta do kardiomonitora, ładowarki oraz innych kabli wraz z założeniem maski tlenowej, Victoria analizowała odczyty z pierwszych minut.

Dr Bernes: Poziom energii implantu podniósł się o 15%. To dobrze?
Dr Yinsen: To wszystko zależy od wielu czynników, a w jego stanie sama możliwość zasilenia jest tu czymś dobrym.
Dr Bernes: Biedna, Roberta. Znowu musi siedzieć i czekać na wieści, które mogą nie być zbytnio satysfakcjonujące.
Dr Yinsen: Zgadzam się z tobą jak najbardziej. Oby tylko powód leżał tylko przez rozładowany mechanizm.
Dr Bernes: Widzę jak się martwisz. Co cię niepokoi, Ho?
Dr Yinsen: Wspomniała coś o drgawkach, więc trzeba zrobić dokładniejszą diagnostykę. Zajmiesz się tym?
Dr Bernes: Bez dwóch zdań. Przecież zawsze możesz na mnie liczyć.
Dr Yinsen: Świetnie, więc ja pójdę po teczkę Tony'ego i pogadam z Robertą.

Podzielili się obowiązkami między sobą, zostawiając nastolatka z pielęgniarkami, które były wyszkolone na większość przypadków. Zresztą, po Nowym Jorku mogli spodziewać się praktycznie wszystkiego i z wielką chęcią pomagali herosom, ryzykującym własne życia dla przetrwania miasta.
Po tym jak lekarze poszli załatwiać odpowiednie sprawy, rozdzwonił się telefon w poczekalni. To był Rhodey. Z początku Roberta wahała się nad odebraniem, ale w końcu połączyła się z synem.

Rhodey: Hej, mamo. Właśnie skończyłem lekcje. Jak tam pilnowanie Tony'ego? Chyba nigdzie się nie wymykał, prawda?
Roberta: Bez obaw. Jak wrócisz do domu, to pogadamy.
Rhodey: Mamo, dziwnie brzmisz. Tak, jakby coś się stało.
Roberta: Jestem w szpitalu.
Rhodey: Co?! Szpital?! Dlaczego?! Mamo!
Roberta: James, opanuj się i nie krzycz. Może i starzeję się coraz szybciej, ale to nie znaczy, że życzę sobie popsutego słuchu.
Rhodey: Wybacz, ale...

Przerwał wypowiedź, słysząc jakieś zamieszanie w tle. Akurat Yinsen był coraz bliżej poczekalni, dlatego postanowiła skrócić rozmowę do minimum.

Roberta: Przyjechałam tylko odebrać dokumentację medyczną. Potrzebuję do wypełnienia papierów dla wychowawcy.
Rhodey: Naprawdę? Och! Co za ulga, więc wróć szybko. Heh! Nie zagaduj się z doktorkiem, dobrze?
Roberta: Pewnie. Przyjadę od razu, gdy dostanę teczkę.

Uśmiechnęła się słabo, choć i tak tego nie widział. Rozłączyła się, kończąc pogawędkę przez telefon.

Dr Yinsen: Okłamywanie Rhodey'go nie wyjdzie ci na dobre.

Odezwał się specjalista, który miał przy sobie całą dokumentację. Usiadł obok prawniczki, starając się jakoś przekazać wysunięte wnioski.

Dr Yinsen: Tony jest na cyberchirurgii. Będzie tam do czasu poprawy stanu zdrowia.
Roberta: Rozumiem. Poza tym, znasz mojego syna. Prawdziwy z niego panikarz.
Dr Yinsen: Ale i też wspaniały brat, który zawsze pomoże w potrzebie.
Roberta: Trudno się nie zgodzić.
Dr Yinsen: Chcesz porozmawiać z Tony'm?
Roberta: A odzyskał już przytomność?
Dr Yinsen: Jeszcze trochę i otworzy oczy. Wszystko jest pod kontrolą.
Roberta: Kiedy wiem, że ty i Victoria jesteście przy nim, mogę w spokoju czekać na jakieś wieści.

Stwierdziła, chwaląc w duchu umiejętności wymienionej przez nią dwójki niezwykłych ludzi, znających tyle skomplikowanych przypadków, co Iron Man miał wrogów.
Niespodziewanie doktor odebrał sygnał alarmowy z pagera.

Dr Yinsen: Wybacz, że dłużej nie porozmawiamy, ale obowiązki wzywają.

Wstał z krzesła, mając zamiar ruszyć na wezwanie. Jednak został lekko szarpnięty za rękaw. Odwrócił się do niej.

Roberta: Pomóż mu jak najbardziej zdołasz.
Dr Yinsen: Składać obietnic nie mogę, lecz zrobię tyle, ile będę w stanie.

I tymi słowami pożegnał się z opiekunką Anthony'ego. Przeszedł parę kroków, aż trafił na specjalny oddział, gdzie zajmował się pacjentami z wszczepioną technologią, którą sam stworzył. Tego dnia znajdowała się jedna osoba, więc mógł wszystko robić w jednym pomieszczeniu bez konieczności załatwiania zabiegówek czy sal operacyjnych. Każdą ingerencję mógł zrobić właśnie tam.
Gdy lekarka podała mu kolejne dane, nie miał wątpliwości co do postawienia diagnozy.

Dr Yinsen: Jego serce już było wcześniej uszkodzone, ale teraz struktura mięśnia została bardziej naruszona.
Dr Bernes: Co proponujesz?
Dr Yinsen: Moc implantu zależała od uszkodzenia organu. Musimy zwiększyć moc, aby ładowanie było nadal skuteczne.
Dr Bernes: Czyli co? Operujemy?
Dr Yinsen: Inaczej tego nie zrobimy.
Dr Bernes: Przygotuję narzędzia.

Victoria przygotowała zestaw do dość złożonego zabiegu. Na drzwiach od oddziału nakleili kartkę, informując o podjętych czynnościach. Kilka minut zajęło im przygotowanie do operacji, zaś chory leżał uśpiony pod narkozą.

Dr Yinsen: Gotowa?
Dr Bernes: Bardziej już nie będę.
Dr Yinsen: No to możemy zaczynać.

W tym samym czasie, pani Rhodes siedziała spokojnie, nie próbując wpadać w panikę. Jednak nie chciała, aby Tony spędził większość życia w szpitalu. Chciała dać mu normalne, nastoletnie życie, a przez sekretną tożsamość nie było takiej możliwości.

Roberta: Tony, bądź dzielny.
Rhodey: Na pewno będzie.

Lekko podskoczyła do góry przez usłyszenie syna.

Roberta: Co ty tu robisz? Miałeś czekać w domu.
Rhodey: Chciałem, ale jakoś nie mogłem. Mamo, co się dzieje?
Roberta: Lekarz prosił, żeby przyjechać z Tony'm. Chciał coś sprawdzić i na razie go diagnozuje.
Rhodey: I ja mam w to uwierzyć? Czy tu chodzi o tę infekcję, z którą walczył tydzień temu?
Roberta: Lepiej usiądź. Proszę.
Rhodey: Mamo?

Kobieta nie potrafiła dłużej używać półprawdy. Z trudem wydusiła z siebie pozostałość informacji.

Roberta: Ktoś przeciął kabel od ładowarki, a Tony musiał mieć naładowany implant.
Rhodey: Co?!

Był w szoku, lecz bardziej nasuwało mu się pytanie. Czy winny był Duch? A może ktoś inny?

Rhodey: Jak to się stało?
Roberta: Nie mam bladego pojęcia, Rhodey. Ktoś chciał go skrzywdzić, bo to ewidentnie wygląda na sabotaż.
Rhodey: Sabotaż?
Roberta: Tak mi się wydaje, ale to nie ma żadnego sensu. Po co ten ktoś miał mu zaszkodzić?

Rhodes znał odpowiedź. Nie zamierzał się z nią podzielić, bo wtedy rozszyfrowanie ciągłych ucieczek oraz niesamowitych "wypadków" stałoby się banalne do rozwiązania. Od razu powiązałaby tak fakt, aż domyśliłaby się, iż Tony Stark i Iron Man to ta sama osoba.
Gdy chłopak wreszcie usiadł, żeby nie kręcić się nerwowo po szpitalu, lekarze kończyli zabieg. Ustawili moc implantu, uruchamiając działanie poprzez uderzenie specjalnym defibrylatorem. Zwykły mógł go zabić. Uderzył raz. Partnerka sprawdziła odczyty funkcji na kardiomonitorze.

Dr Bernes: Działa.
Dr Yinsen: Hmm...
Dr Bernes: Coś nie tak? Źle przeanalizowałam dane?
Dr Yinsen: Nie o to chodzi, Victorio. Jego wyniki pogarszają się z roku na rok, a to nie skończy się dobrze.
Dr Bernes: Rozumiem twoje obawy, dlatego nie martwmy się na zapas. Będzie żył.

Stwierdziła stanowczo, zszywając miejsca nacięć. Założyli opatrunek, owijając klatkę piersiową bandażem. Potem mogli zdjąć odzież chirurgiczną i umyć ręce, gdyż były we krwi. Ho wyszedł poinformować opiekunkę o przebiegu operacji. Jedynie nie pragnął zdradzać swoich obaw co do przyszłości chorego.

Dr Yinsen: A jednak rodzinka w komplecie. Nie dało się utrzymać tajemnicy, co?
Roberta: Przecież mówiłam, że tak będzie.
Rhodey: Co z nim? Czy wszystko będzie dobrze?
Dr Yinsen: Może chodźmy do mojego gabinetu. Tam dowiecie się to co powinniście zrozumieć.

Nikt nie wyrażał sprzeciwu i poszli w wyznaczone miejsce. Przeszli wzdłuż korytarza, a następnie skręcili w prawo, gdzie mieścił się kącik specjalistów.
Po zajęciu miejsc przy biurku, doktor podzielił się wiadomościami.

Dr Yinsen: Na początku naładowałem implant. Jednak to nie rozwiązało problemu. Aby było to skuteczne, operacyjnie z Victorią zmieniliśmy ustawienia rozrusznika serca, bo musi spełniać swoje wyznaczone działania. Teraz Tony nabiera sił, a wypis otrzyma nie szybciej, niż po tygodniu. Pytania?
Rhodey: Powiedział to pan tak spokojnie.
Dr Yinsen: Mój zawód tego wymaga. Opanowanie to klucz w tej dziedzinie.
Roberta: Możemy się z nim zobaczyć?
Dr Yinsen: Żaden problem, ale nie przeraźcie się na ilość maszyn. Są konieczne po takiej operacji.

Uspokoił ich, lecz oni nie czuli się z tą wiedzą lepiej. Szybko znaleźli się na cyberchirurgii, bo gabinet lekarza mieścił się prawie obok oddziału.
Kiedy weszli do środka, zmieszały się uczucia. Strach oraz opanowanie było odczuwalne w każdej komórce ich ciała. Ostrożnie podeszli do Starka, który powoli wybudzał się z narkozy. Najpierw poruszył się palec, potem cała dłoń, aż wreszcie mogli zobaczyć błękitne tęczówki z tętniącym życiem.

Roberta: Witaj z powrotem, Tony.
Tony: Roberto? Gdzie... ja jestem?
Roberta: Spokojnie. Już wszystko będzie dobrze.
Tony: Ale... Ale co się stało?

Był pogubiony. Nic dziwnego, skoro wiele przeszedł przez ostatnie lata. Oddychał przez maskę tlenową, żeby być w stanie nabrać powietrza do płuc bez bólu. Mimo wszystko, odczuwał rany pooperacyjne.

Rhodey: Jak się czujesz?
Tony: Jakoś... dobrze. A Pepper? Czy... Czy ona wie?
Rhodey: Na każdej lekcji i przerwie mówiła o tobie. Wiesz jak długo musiałem się z nią męczyć?
Tony: Heh! Na pewno... długo.

Lekko się zaśmiał, a szwy narywały dość mocno przez ruch.

Dr Yinsen: Na dzisiaj wam wystarczy odwiedzin. Muszę zrobić jeszcze kilka badań.
Tony: Nie... Niech zostaną.
Dr Yinsen: Przykro mi. Nie mogą, ale jutro też jest dzień.

Pocieszył, a nastolatek pożegnał się z nimi, machając dłonią. Rodzina opuściła salę, zaś doktorek z lekarką przeprowadzali diagnostykę. Oboje nie byli zachwyceni swoim odkryciem, bo złe przeczucia okazały się prawdą.
Podczas pracy zespołu specjalistów, do spotkania powrócił Duch. Nie kipiał radością jak poprzednio.

Mr Fix: I co? Chyba znowu zawiodłeś.
Duch: Mogłem przewidzieć, że ktoś mi skomplikuje plan.
Whiplash: Widocznie uderzyłeś w złym momencie.
Duch: Tak uważasz? Cóż... Anthony prędzej czy później umrze. Nikt nie jest nieśmiertelny, a skoro jest Iron Manem, to łatwej śmierci nie będzie miał.
Iron Monger: Słuszna uwaga. Ktoś ma jakiś plan na jego zagładę?

Spytał Stane, licząc na kreatywne pomysły uśmiercenia blaszaka. Wrogowie wymieniali wiele ciekawych realizacji planów. I tak siedzieli, aż do nadejścia kolejnego dnia. Ustalili proste działanie, więc z tym planem rozeszli się w swoje strony, zostawiając Fixa z Whiplashem samych.

KONIEC.

---**---

Nie ma to jak dodać notkę świeżo następnego dnia. To jest koniec one shota, choć wydawałoby się, że jest coś jeszcze. To takie koło zatacza, bo zawsze wrogowie chcą zniszczyć bohatera, a ten stara się z nimi walczyć i przetrwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X