2. Do góry nogami


Po raz kolejny rozejrzałem się po dawnym laboratorium. Wszystko pasowało. Poza jednym wyjątkiem.

Tony: Gdzie są Rhodey i Pepper?
Andros: Zanim ci powiem, pozwól, że wytłumaczę. W tym świecie każdy żyje inną rolą, przez co pewne wydarzenia uległy zmianie. Domyślasz się, skąd doszło do takich zmian?
Tony: Przeze mnie.
Andros: To prawda, ponieważ ciebie tutaj nie ma.
Tony: Co?

W pierwszej kolejności chciałem krzyczeć, ale powstrzymałem się. Słuchałem wyjaśnień.

Tony: To znaczy, że nie istnieję i nikt mnie nie rozpozna?
Andros: Niestety.
Tony: Więc gdzie mam ich spotkać? Muszę się z nimi zobaczyć! Muszę wiedzieć, że są cali i zdrowi!
Andros: Zapewniam cię, że nic im nie jest. Zresztą, zaraz możemy natknąć się na jednego z nich.
Tony: Jak to?

Usłyszeliśmy dźwięk ze zbroi Mark I. Schowaliśmy się za jedną ze ścian. Moje serce waliło jak młot. Obawiałem się kogo zobaczę w roli Iron Mana. Na pewno nie siebie, skoro nie istnieję.
Po wylądowaniu pancerza, wyszedł pilot. Musiałem zasłonić usta ręką, żeby nie krzyczeć z dość porządnego zdziwienia.

Tony: R… Rhodey?
Andros: Mówiłem ci. Każdy ma inną rolę.
Tony: Nic z tego nie rozumiem. Co jest grane?!

Krzyknąłem tak głośno, że przyjaciel zaczął się rozglądać.

Rhodey: Hmm… Chyba kogoś słyszałem.

Podszedł do tej samej ściany, gdzie się znajdowałem. Już zamierzał zerknąć za nią, lecz ktoś zaczął go wołać. Wszędzie rozpoznałbym ten głos. Od razu odczułem przyjemną ulgę. Oboje żyli.

Tony: Pepper…
Andros: Pewnie chciałbyś ją zobaczyć, ale nie możesz. Poza tym, uzna cię za nieznajomego, więc musisz przeżyć tęsknotę za nią.
Tony: Wierzę ci.
Andros: Dlaczego?
Tony: Bo wiesz, co czuję.

Nie miałem wątpliwości. Jedyna osoba, która mnie znała była mną.

Tony: Jesteś z przyszłości?
Andros: Zgadza się. Chcesz coś wiedzieć?
Tony: Tak. Jedną rzecz.
Andros: Jaką?
Tony: Czy wrócę do normalnego świata?
Andros: Wrócisz.

Powiedział to tak spokojnie, aż miałem takie wrażenie, że w tej części nie pokrywał się z moją osobowością. Chyba, że kiedyś będę inny. Bardziej poukładany? Ludzie się zmieniają, więc nie powinienem być zdziwiony, kiedy będę miał więcej rozsądku przy braniu udziału w dość ryzykownych akcjach.
Gdy ponownie się przenieśliśmy, byliśmy na dachu Akademii Jutra. Z jakiegoś powodu czułem, iż ktoś nas obserwuje. Kontroler.

Tony: Skoro jesteś mną, to może lepiej używaj innego imienia.
Andros: Rozumiem. Dziwnie tak mówić do siebie samego.
Tony: No to może Andros?
Andros: Brzmi nieźle. Niech tak będzie.

Zgodził się na taki jakby pseudonim, a prawdziwa tożsamość pozostała między nami. Patrzyłem na budynek Stark International, zastanawiając się nad tym czy ten wariat nadal tam siedział. Ostatnio tam go spotkałem.
Nagle poczułem się słabo. I to nie z powodu migreny. Cały ból rozchodził się po klatce piersiowej. Moje oczy nabrały przerażenia. Andros próbował mnie uspokoić i jakoś pomóc.

Andros: Trzymaj się, Anthony.
Tony: Co… Co się… dzieje? Ach!

Coraz trudniej oddychałem, a to uczucie było mi znajome. Skuliłem się z bólu, chwytając za serce.

Andros: To sprawka Kontrolera.
Tony: Ach! Czemu… Czemu to… robi? Aaa! Przecież chciał… serum.
Andros: Nie wiem. Może chce utrudnić ci ucieczkę.
Tony: Andros…

Nie zdołałem dokończyć zdania, tracąc przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X