#8 Truskawa i papryczka


**Rukia**



Dotarłam pod budynek szkoły. Większość uczniów rozchodziła się do domów. Nawet drużyna blaszaka wyszła. Od razu ruda mnie zawołała i też pomachała. Podbiegłam do nich, uśmiechając się. Najpierw przywitałam się z nimi, a następnie zaczęliśmy rozmawiać. Dziewczyna rozpoczęła swój słowotok.



Pepper: Powinnaś nam wyjaśnić wszystko po kolei, bo należą się wyjaśnienia, a do tego powiedz każdy szczegół, co wiesz o tym stworze i jak mogą inni go zobaczyć
Rhodey: Pepper, nie za dużo wymagasz?
Rukia: Hahaha!
Pepper: Czepialski... No to? Powiesz, czy nie?
Rukia: Powiedziałam, że powiem, ale najpierw chciałabym podziękować
Pepper: Nie ma sprawy
Rhodey: Wybacz, jak wtedy cię potraktowałem. Po prostu nie ufam nowo poznanym osobom
Rukia: Rozumiem i nie mam ci tego za złe
Rhodey: Cieszę się
Rukia: Mogę wiedzieć, gdzie zabrałaś swojego kumpla? Muszę się z nim zobaczyć
Pepper: Eee... Jest w domu, a coś się stało?
Rukia: Jak się trzyma?
Pepper: Powinien szybko stanąć na nogi
Rukia: Mogę w tym pomóc. Potrafię leczyć rany
Pepper: Naprawdę? Wow! W sumie, to możemy iść do niego teraz
Rhodey: A twój towarzysz?
Rukia: Truskawa się trzyma wyśmienicie, choć chyba coś ma z głową
Pepper: Hahaha! Truskawa, a nie lepiej Marchewa?
Rukia: Jego imię ma dwa znaczenia, a ja trzymam się tej innej wersji
Pepper: Mnie Tony nazywa papryczką
Rukia: No nieźle. Truskawa i papryczka



Rozbawiło mnie to, aż zaczęłam się śmiać niepohamowanie. Dopiero później się ogarnęłam i poszliśmy w stronę domu ich geniusza. Nie musieliśmy iść dość długo, bo trafiliśmy na miejsce w jakieś 10 minut. Przyjaciel rudzielca zapukał w drzwi. Nikt nie spodziewał się tak szybkiej reakcji domownika. Otworzył z impetem, zakładając pospiesznie marynarkę.



Pepper: Dzień dobry, panie Stark. Przyszliśmy do Tony'ego
Howard: Macie wyczucie czasu, bo właśnie wychodzę do firmy. Nie mogłem odłożyć jednego zebrania, ale na resztę dnia wziąłem sobie wolne. Wrócę przed wieczorem
Pepper: Dobrze
Howard: Eee... A my się jeszcze nie znamy. Jak masz na imię?
Rukia: Rukia. Chodzę od dzisiaj do tej samej szkoły, co pana syn
Howard: Mhm... W porządku, więc gdyby coś się działo, jestem pod telefonem
Pepper: Będziemy o tym pamiętać



Uśmiechnęła się, a my weszliśmy do środka. Facet odjechał autem, więc zostaliśmy sami. "Papryczka" dobrze pamiętała, gdzie zostawiła przyjaciela. Poszliśmy za nią, kierując się schodami do pierwszego pokoju z prawej strony. Otworzyła delikatnie, wchodząc. My weszliśmy po niej. Tak, jak myślałam. Chłopak nie wyglądał najlepiej. Poważne obrażenia klatki piersiowej, kilka skaleczeń na rękach i lekki uraz głowy.



Pepper: Poradzisz sobie?
Rukia: Żaden problem. Dajcie mi godzinę, a wasz przyjaciel stanie na nogi
Rhodey: Nie spiesz się, bo będzie chciał walczyć
Rukia: O! Truskawa ma kolegę w byciu idiotą. Gratuluję. Jak się nazywa wasz baranek?
Pepper: Hahaha! Baranek? Ojeju! Ma na imię Tony
Rukia: Spoko. Jak skończę, wyjaśnię to, co musicie wiedzieć
Rhodey: Potrzebujesz czegoś?
Rukia: Nie trzeba



Zdjęłam bandaże, kładąc je na ziemi. Wzięłam się do roboty, wykorzystując technikę do leczenia.



**Rhodey**



Zostawiliśmy Rukię z Tony'm, by wziąć coś do jedzenia. Na pewno zgłodnieje, bo wszystko wymaga zużycia energii. Nie przypuszczałbym, że ktoś nazwie Iron Mana tak uroczo. Baranek. Byłem ciekawy, jaki mieli cel przybycia do Nowego Jorku. Od początku było widać, że nie są stąd.
Kiedy Pepper znalazła ciastka, wsypała je na talerz. Taką porcją powinien każdy się najeść.



Pepper: I co powiesz, Rhodey? Ładna, nie?
Rhodey: Ruda, czy ty coś sugerujesz?
Pepper: No widzę, jak na siebie patrzycie
Rhodey: Ej!
Pepper: Hahaha! Czyżby histeryk od siedmiu boleści się zakochał? Tony w to nie uwierzy, a co dopiero twoja mama
Rhodey: Nie podoba mi się. Zresztą, nie twój interes
Pepper: A jednak. Zakochana para!
Rhodey: Przestań
Pepper: No co? Miłość nie jest zła
Rhodey: Taa... Ciekawy jestem ich misji. Muszą mieć coś ważnego do zrobienia
Pepper: Wszystko nam powie. Nie bój się
Rhodey: Na pewno tak będzie, ale...
Pepper: Co znowu?
Rhodey: Myślisz, że można jej ufać?
Pepper: Oj! Skończ z tym "ufać, czy nie ufać". Jest spoko. Ja jej wierzę i nie zrobi nam krzywdy. Poprosiła nas o pomoc, a teraz ona robi to samo



Po części zgadzałem się, choć druga cząstka mnie zważała na ostrożność. Znaliśmy jedynie jej imię i nic poza tym. Za mało, by zaufać w pełni.

---***---

Udało się naprawić po części archiwum, ale nie całkiem. Parę rzeczy potrzebuję zmodyfikować.
PS: Przypominam, że 6 grudnia wypada kolejna rocznica bloga. W tym celu pojawią się dwie notki: rano i wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X