**Kagura**
Mijaliśmy znajome twarze, ale nikt nas nie rozpoznał. Z jednej strony, to szczęście. Z drugiej... Pech. Jednak bardziej skupiliśmy się na powrocie do domu Yorozuyi. Nie chciałam odzywać się do nich, gdyż moje przeklęte gadulstwo odstraszało wszystkich od zadawania jakichkolwiek pytań.
Po jakiś dziesięciu minutach, dostrzegliśmy nasze miejsce. Akurat trafiliśmy w odpowiedni moment, bo nasze ciała wyszły nam naprzeciw. Staliśmy przed nimi, przyglądając się im uważnie. Oni także lustrowali nas wzrokiem. Szczerze? Nic przyjemnego. W końcu dziewczyna w mojej skórze zaczęła krzyczeć, a za nią reszta. No i my też, bo nikt nie był zachwycony.
Kagura, Gin, Shinpachi, Pepper, Tony, Rhodey: JAKIM PRAWEM UKRADLIŚCIE NASZE CIAŁA?!
Pepper: To wy na nas wpadliście!
Kagura: Że jak?! To wasza wina, że nie patrzyliście jak idziecie, a przecież to ważne, żeby uważać na jezdni, chociaż chyba do was to nie dociera!
Rhodey: O nie! Ta Pepper jest gorsza.
Gin: Błagam! Oddajcie mi ciało! Nie chcę mieć tego szmelcu na klacie!
Tony: A ja nie będę chodzić z taką szopą na głowie! Żadna dziewczyna mnie nie zechce!
Gin: Hej! Myślisz, że...
Shinpachi: CISZA!
No tak. Zrobił się niezły chaos. Zamknęliśmy jadaczki, żeby dać mu prawo do głosu. Aby rozluźnić atmosferę, przestaliśmy wymieniać te złowrogie spojrzenia. Od razu nie czuliśmy takiego ucisku.
Shinpachi: Wiem jak to wygląda. Nie jest dobrze, ale jeszcze wszystko można naprawić. Do tego czasu musimy poznać nasze nowe ciała. Wymieńmy się informacjami, a unikniemy najgorszego.
Gin: Zgoda, więc chodźmy do domu.
Kagura: I co? Pasuje taki układ?
Spytałam obcych, którzy nie mieli nic przeciwko rozmowie w lepszym miejscu. Zresztą, za zakłócanie porządku mogliśmy podpaść Shinsengumi. Tak się składa, że tych świrów wolałam nie spotkać. Oni pewnie mieli te same zdanie na ten temat.
Gdy weszliśmy do środka, Sadaharu wskoczył na Gina w innym ciele, wgryzając się w jego głowę. Psiak bez problemu go odróżnił.
Gin: Whoa! Dobra, dobra. Też tęskniłem.
Zaśmiałam się, bo trochę musiał szarpać się z nim, żeby zostawił głowę w spokoju. Szefuńcio pozwolił im usiąść na kanapie, a moja słodka mordka położyła się obok.
Gin: No dobra, więc po kolei. Skąd wyście się wzięli?
Tony: Z Nowego Jorku, ale innego czasu.
Gin: O! Czyli cofnęliście się w czasie i zderzyliśmy się z wami, aż doszło do zamiany ciał?
Tony: Taa... Tak! Właśnie taka jest przyczyna.
Nie wiedziałam co się stało, ale chłopak zaczął płakać.
Kagura: Hej! Czemu jesteś taki mazgaj?
Tony: Bo... Bo jest mądrzejszy ode mnie.
Rhodey: Ale ma twoje ciało, więc zyskał też chore serce.
Gin: Poważnie? Za to ty jesteś cukrzykiem.
Tony: Niee! To porażka!
Gin: Hahaha! Lepiej ci?
Tony: Musimy to jakoś cofnąć. Tylko jak?
Na chwilę zastanawialiśmy się nad tym. Po części znaliśmy osobę, która mogłaby pomóc.
Kagura: Trzeba iść do dziadziusia Gengaia.
Gin: Gengai? No tak, a pewnie znowu naprawia mój skuter.
Tony: Eee... A czy mieliście coś do zapłaty?
Gin: Ups?
Oj! Teraz się wkopał. Postanowiłam wykorzystać ten czas na pogadanie z rudzielcem.
**Pepper**
Intruz w moim ciele zaprosił na malutką pogawędkę. Zgodziłam się. W końcu chciałam wiedzieć czy jej fizyczna forma miała ukryte dodatkowe zdolności. Kto wie? Może potrafiłam latać. Ciekawość skusiła do zadawania pytań, ale przez swoje gadulstwo sama rozpoczęła rozmowę. Chyba znam ból chłopaków jak narzekają na mój słowotok. No i tatuś oraz nauczyciele w szkole. Podziwiam wytrwałość.
Kagura: Pewnie już zauważyłaś, że nie masz ciała zwykłego człowieka. Jesteś bardzo silna, a z parasolki możesz strzelać.
Pepper: Co takiego?!
Kagura: A ty jakie masz moce?
Pepper: Eee... Gadanie bez hamulców, włamywanie do komputerów i chyba używanie gazu pieprzowego w samoobronie.
Kagura: No to chyba nieźle się zgrałyśmy.
Pepper: Heh! Jak widać.
Kagura: A twoi przyjaciele jak mają na imię?
Pepper: Beksa nazywa się Tony, a ten spokojny ktosiek to Rhodey.
Kagura: Wow! Fajna ekipa.
Pepper: A twoi chłopcy?
Kagura: Gin zmienił się na mądralę, choć zwykle nim nie jest, zaś Shinpachi to ten drugi gostek.
Pepper: Heh! Wiesz co ci powiem, Kagura?
Kagura: Co?
Pepper: Zazdroszczę twojej siły. W moim życiu miałaby wiele zastosowań.
Obie zaśmiałyśmy się, ponieważ każda moc potrafiła obrócić życie do góry nogami. Pragnęła pokazać mi pewną rzecz, lecz nasi liderzy zasłabli. Obaj osunęli się na ziemię.
Kagura: Niedobrze. Będzie kłopot.
Pepper: Nie wydaje mi się.
Kagura: Jak to?
Pepper: Jeden potrzebuje cukru, a drugi energii.
Natychmiast pobiegłam poszukać jakieś ładowarki do urządzenia. Cokolwiek co mogłoby zasilić ten złom. Za to nowo poznana przyjaciółka ruszyła w poszukiwaniu jakiś słodyczy.
Kagura: Znalazłam!
Pepper: A ja nie! Potrzebuję czegoś z energią. Jakiś zasilacz albo ładowarka.
Shinpachi: Powinna być jakaś na dole.
Pepper: Dzięki!
Krzyknęłam do niego, a następnie pobiegłam po schodach. Za ladą zauważyłam panią, która poprzednio znokautowała Tony’ego w ciele Gina. Szybko odnalazłam poszukiwaną rzecz. Chciałam wrócić do potrzebujących, ale otworzyła swoja jadaczkę.
Otose: Kagura, do czego ci to potrzebne?
Pepper: Eee... Ja to na chwilę... pożyczę.
Otose: Hę?
Pepper: Zaraz oddam. Przysięgam!
Pobiegłam najszybciej jak mogłam. Z jakiegoś powodu ta baba mnie przerażała. Gorsza od horroru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi