#13 Ostateczne starcie cz.1


**Pepper**



Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, aż zmorzył nas sen. Ichigo nie mógł pójść do Rhodey’go ze względu na swoją mamę, która byłaby w stanie wypytywać o każdy szczegół, a do tego nie zgodziłaby się komuś obcemu nocować w swoim domu. Chłopak został w zbrojowni, a ja z Rukią poszłyśmy do mnie. Tatuś nie powinien widzieć problemu… O kurcze. Miałam do niego zadzwonić. Całkowicie wyleciało mi to z głowy. Zdecydowałam stanąć z nim twarzą w twarz. Oby pozwolił Bogini Śmierci na jednodniowy nocleg.
Kiedy znalazłyśmy się na miejscu, tatuś spał na kanapie. Telewizor nadal był włączony. Widocznie zapomniał o nim. Nie chciałam budzić ojczulka, dlatego zaprowadziłam gościa do pokoju. Wyjęłam z szafy materac.



Pepper: No i to powinno wystarczyć. Tu jeszcze masz koc z poduszką. Dobranoc
Rukia: Nie będzie zły, że tak bez pytania…
Pepper: Oj! Nie martw się. Wyjaśnię mu rano, zanim pójdziemy do szkoły
Rukia: No tak. Szkoła
Pepper: Coś nie tak?
Rukia: W ten sposób chcieliśmy mieć na was oko, więc my nie musimy tam wracać. Inaczej z wami, co?
Pepper: Ostatni miesiąc i jesteśmy wolni
Rukia: Hahaha! Spoko. Dzięki za wszystko
Pepper: Drobiazg. Odwdzięczam się za Tony’ego. Uratowałaś mu życie
Rukia: Nie przesadzaj. Po prostu pomogłam mu odrobinę z ranami. Nic wielkiego
Pepper: Ja tam uważam, co innego
Rukia: Heh! W porządku



Położyłam się do łóżka, kładąc się do snu. Jutro czeka nas spore wyzwanie. Pokonać kolosa i wyjść ze starcia w jednym kawałku.



~*Następnego dnia*~



**Rukia**



Wstałam przed dziewiątą na równe nogi. Byłam wyspana oraz pełna energii. To dobrze świadczyło o moim przygotowaniu do walki. Oby Truskawa również ruszył szybko swoje cztery litery. Najpierw musiałam pomóc rudej z ojcem. O dziwo wstała prędzej ode mnie. Już zajmowała łazienkę. Poczekałam na nią, aż dojdzie ze sobą do porządku. Nie musiałam zbyt długo czekać, bo 5 minut wystarczyło. Też ogarnięcie mojego wyglądu zajęło tyle czasu.



Pepper: Gotowa?
Rukia: Pewnie
Pepper: No to chodźmy



Weszłyśmy do kuchni, gdzie mężczyzna siedział, zajadając się grzankami. Do tego czytał gazetę. Zauważył nas dopiero przez entuzjazm córki.



Pepper: Hej, tatku. Pragnę ci kogoś przedstawić, jeśli nie masz nic przeciwko. Wczoraj akurat spałeś i wybacz, że nie dzwoniłam, ale byłam zajęta, dlatego dzisiaj wszystko ci wytłumaczę. Ekhm! Mamy gościa
Virgil: Pepper?
Pepper: Tak?
Virgil: Za dużo mówisz. Niezbyt rozumiem, co powiedziałaś przed chwilą
Rukia: Eee… Dzień dobry. Nazywam się Rukia
Virgil: Witaj. Jestem ojcem tej gaduły
Pepper: Ej!
Virgil: To jedna z cech, która ją wyróżnia
Rukia: Zauważyłam… Pepper zaprosiła mnie do siebie na noc. Nie miałam, gdzie się podziać po kłótni z rodzicami
Virgil: Och! Mam nadzieję, że zadzwonisz do nich
Rukia: Właśnie myślałam nad tym i tak zrobię



Uśmiechnęłam się lekko, a maleńkie kłamstewko nikomu nie zaszkodzi. Nie mogłam powiedzieć o misji, chociaż pewnie wiedział, czym zajmował się jego rudzielec. Podziękowałam, wychodząc do szkoły. Tam czekałyśmy na pozostałych. Usiadłyśmy do ławek, uzbrajając się w dodatkową cierpliwość. Hollow mógł pojawić się w każdej chwili.



Pepper: Nad czym tak myślisz? Nad swoją marchewką?
Rukia: Nie nazywaj go tak. To Truskawa i tak ma pozostać
Pepper: Hahaha! Niech będzie… Nie wyczuwasz nic podejrzanego?
Rukia: Nic, a nic. A ty?
Pepper: Mam jedynie takie wrażenie, że dziś stoczę ostatnią walkę jako Rescue
Rukia: Dlaczego? Jeszcze tyle przed tobą. Jesteś za młoda, by umierać
Pepper: Naprawdę?
Rukia: Pewnie. Damy mu popalić. Wygramy walkę
Pepper: Obyś się nie myliła



Nagle przez drzwi przeszedł nauczyciel, mój głupek i jej geniusz. Zajęli swoje miejsca, udając zainteresowanie lekcją.



Pepper: Tony? Co on tu robi?
Rukia: Masz ochotę mu przywalić?
Pepper: Bardzo
Rukia: O! To tak, jak ja



Zaśmiałyśmy się przez chwilę, a następnie słuchałyśmy profesora, co miał do powiedzenia.



**Tony**



Musiałem wrócić do szkoły, bo dłuższe siedzenie bezczynnie mnie tylko dobijało. Pep obiecała wyjaśnić wszystko, co mnie minęło.



Prof. Klein: Niespodzianka. Kartkówka
Pepper: No nie!
Prof. Klein: Nie narzekać. Zacznijcie używać mózgownicy… Macie 5 minut



Świetnie. Powrót do nauki i już niezapowiedziany „prezent”. Nikt nie był zachwycony. Słyszałem buczenie. Ten dźwięk oraz jeden inny odwrócił moją uwagę. W telefonie wyświetlił się komunikat ze zbrojowni. Kto tym razem zamierzał zaatakować? No i gdzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X