7. Tony Stark nie istnieje


Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Pewnie dlatego Andros nie zdradził mi tożsamości Mandaryna. Jednak i bez tego nie mogłem walczyć. Moje serce nie było w stanie znieść przeciążenia przez walkę. Nie ruszałem się. Po prostu czekałem na ruch ojca.

Tony: No dalej. Dobij… mnie.
Mandaryn: Nie będziesz się bronił?

Odsłoniłem twarz, uśmiechając się do niego.

Tony: Nie będę.
Mandaryn: T… Tony? Nie! To niemożliwe!

Namieszałem mu w głowie na tyle skutecznie, że nie planował ataku. Oczekiwałem dalszego rozwoju sytuacji. Może przy okazji wybawię Kontrolera z kryjówki.

Andros: Anthony!

Andros podbiegł do mnie, a Rhodey jedynie patrzył się na to wszystko z przerażeniem. Wiedziałem, że umierałem. Czułem jak wszelkie procesy organizmu zaczynają zwalniać.

Andros: Nie powinieneś pokazywać twarzy! W ten sposób nic nie zdziałasz! Anthony, słyszysz mnie? Anthony!
Tony: Nie krzycz. Jeszcze… słyszę.
Mandaryn: Co... Co ja zrobiłem? Nie!

Myślałem, że zapyta się o coś, a on po prostu zniknął.

Tony: Przepraszam… Zepsułem… plan.
Andros: Masz tego, czego chciałeś. Umierasz.
Tony: A Kontrolera… nie ma.

Z trudem łapałem powietrze do płuc. Już nie potrzebowałam handlarza do upozorowania śmierci. Cały plan legł w gruzach. Nie wiedziałem jak wrócić innym sposobem do domu. Byłem załamany, że przestałem się uśmiechać.

Tony: Przegrałem.
Andros: Niekoniecznie. Wystarczy poczekać, aż po ciebie przyjdzie. Ja i Rhodey będziemy obserwować z daleka, a kiedy cię zabierze, polecimy za nim.
Tony: Andros…

Nie potrafiłem dłużej być przytomny. Pogrążyłem się w ciemności.
Ponownie znalazłem się w nicości. Nie mogłem zatrzymać ciała, które spadało w nieskończoność. Niewidzialna siła ciągnęła mnie w dół, nie pozwalając na zmianę scenariusza. Nie słyszałem ani jednego krzyku, lecz zamiast tego dotarł do mnie czyjś płacz. Ktoś szlochał na tyle głośno, że czułem się winny.
Nagle moje ciało ogarnął wszech ogromny strach przed nieznaną mocą. Dotarło do mnie, iż byłem na skraju życia i śmierci. Taka cienka granica, której przekroczenie zależało od siły woli przetrwania. Chociaż nie potrafiłem się ruszyć, słyszałem znane mi głosy.

Andros: Nie pytaj mnie o nic, Rhodey. To jest bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje.
Rhodey: Ja… Ja chyba zgłupiałem do reszty. Widziałem Tony’ego. Ta twarz… To był on. Nie zwariowałem, prawda?
Andros: Nie jesteś wariatem. Ciężko to wytłumaczyć, ale musisz mu pomóc. Zrobisz to?
Rhodey: Chodzi ci o tego Kontrolera, o którym mówiłeś, gdy zemdlał?
Andros: Tak. Właśnie o niego. Musimy czekać, aż się pojawi.

W zaledwie kilka sekund poczułem jak ktoś rusza moim ciałem. Widocznie sprawdzał czy żyłem.

Kontroler: Szybko się poddałeś, Stark. Extremis należy do mnie.

Miałem wrażenie, że złowieszczo się uśmiecha. Przeklęty drań. Poczułem, że zostałem podniesiony z ziemi. Gdzieś byłem transportowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X