Opowiastka na dobranoc (z dedykacją dla Tusi)








Dawno, dawno temu, w pewnej magicznej krainie znajdowała się chatka czarodziejki o imieniu Patricia. Wrzucała do kociołka składniki, aby przyrządzić magiczny wywar.



-Ogon chimery, żabie oko, pióro feniksa i na koniec… ząb orka- wyliczyła wszelkie składniki i zaczęła je mieszać ze sobą.

Po chwili, w pomieszczeniu unosił się zapach, który nie pachnął zbyt przyjemnie. Dla lepszego efektu dodała parę ziół z elfiej krainy.

-I od razu lepiej- poczuła przyjemniejszą woń.

Całą zawartość wlała do fiolki, a następnie delikatnie nią wstrząsnęła. Zielony kolor zmienił się na delikatny fiolet.



Sporządzoną miksturę włożyła do małej torby wykonanej ze skóry. Tam również schowała księgę zaklęć, ponieważ tam, gdzie miała wyruszyć, magia była potrzebna.

Kiedy opuściła chatkę, zaczarowała klamkę, aby złe stworzenia unikały tego miejsca. Potem jedynie spojrzała na domeczek po raz ostatni.



-Czas zmierzyć się z przeznaczeniem- powiedziała do siebie, a następnie wyruszyła w głąb lasu.

I tak szła przed siebie, uważając na kamienie czy wielkie korzenie. Ostrożnie stąpała po ziemi, aż upadła na śliską powierzchnię.

-Czyli już tutaj zaczyna się lód?- spytała samej siebie.

Wyjęła fiolkę, wylewając jej zawartość na zimne podłoże. Po chwili, lód stopniał. Mogła iść dalej.

Nagle dostrzegła kogoś w oddali. Był to niejaki książę Anthony.



-Witaj, czarodziejko. W czym mogę pomóc?- ukłonił się przed nią jak na mężczyznę przystało.

-Zbieram drużynę, gdyż moim zadaniem jest powstrzymanie wiedźmy od wiania zimnym chłodem na naszą krainę- wyjaśniła niezbyt skomplikowanie, a słowa jakie powiedziała nie zawierały ani jednego kłamstwa.

-W takim wypadku, ja jako potomek Starków z wielką przyjemnością potowarzyszę w twojej przygodzie- spojrzał w jej oczy, uśmiechając się szczerze.

W ten oto sposób nie musiała bać się ciężaru jaki spoczywał na jej losie. Przeszli drewnianym pomostem, kierując się do krainy elfów. Im dłużej szli, tym większe zimno kradło ciepło słońca.



-Nie przeziębisz się w tych cienkich szatach?- zapytał zatroskany wojownik.

-Nie martw się. Przywykłam do chłodu- odgoniła jego troski, idąc dalej.

Przemierzali kolejne odcinki drogi, dotykając na wpół zmarzniętej kładki, aż dotarli do celu. Na swojej drodze spotkali elfa.



-Witajcie w krainie elfów. Co was tutaj sprowadza?- zadał im pytanie, włączając w to ciekawość.

Czarodziejka ukłoniła się przed jego obliczem, ponieważ wiedziała, że władał tą częścią ziem.

-Władco elfów, ja jako czarodziejka Patricia chciałabym prosić o pomoc, aby razem zmierzyć się z wiedźmą, która niebawem zamrozi każde królestwo.

-Powstań, czarodziejko- poprosił ją, a ona wysłuchała go.

-Pomożesz nam?- dopytała dla pewności.

-Oczywiście, lecz potrzebujemy większej siły ognia.

Przed nimi pojawiła się sowa, która strzegła elfów.



-Ta sowa będzie naszym drogowskazem, abyśmy nie zgubili się w tej oto wędrówce- wyjaśnił.

-Więc gdzie teraz mamy iść?- odezwał się książę do magini.

-Tak jak powiedział król. Potrzebujemy większej siły- stwierdziła, idąc za magicznym stworzeniem.

Cała trójka podążała za śladem sowy. Ponownie dostrzegli noc, a lampy oświetlały im drogę.



Każda część krainy żyła innymi prawami, dlatego po opuszczeniu krainy elfów, ponownie na niebie zagościł księżyc w pełni. Anthony był zaintrygowany motywami czarodziejki. Odważył się zapytać wprost.

-Dlaczego podjęłaś się takiego zadania?

-Ponieważ tak jest mi pisane w przepowiedni- przyznała, tworząc ręką coś na kształt pierścienia.

W środku niego znajdowały się słowa. Ożywiły się przez dotknięcie.



Ciepło straci słońce

lód zamrozi krainę

A za ogień chwycą wybrańce

Chociaż przeszkód będzie wiele

Lecz czasu również pozostało mało

To z mocą jedności złu zapobiegnie




Po tych słowach, okrąg zgasł i ulotnił się wraz z każdym wyrazem.

-Chyba już nie masz wątpliwości, co do mojego celu, książę?- spytała, licząc na pozytywną odpowiedź.

-Teraz już rozumiem wagę twojego przeznaczenia. To wielka odpowiedzialność, ale mimo to, czuję się zaszczycony, że mogę brać w tym udział- przyznał szczerze, ciesząc się z wyboru takiej, a nie innej drogi.

Światło lamp z poprzedniej drogi zakończyło się. Znaleźli się u wróżek. Ta kraina jeszcze promieniała ciepłem.



Wioska wydawała się być pusta. Nie dostrzegli ani jednego skrzydlatego stworzenia. Jednak roślinność wyglądała na zadbaną.

-Tu nie powinny być wróżki?- zapytał zaniepokojony elf.

-Widocznie ukryły się. Jednak może na kogoś się natkniemy- liczyła na znalezienie kolejnych sojuszników do walki.

-Kto śmie zakłócać mój spokój?!- krzyknęła istota z błękitnymi oczami, które świeciły się w oddali.

Odważnie podeszli bliżej, żeby wiedzieć czy mieli do czynienia z kimś dobrym. Dostrzegli kryształowego smoka.



Czarodziejka wytworzyła niewielką kulę światła, aby dostrzec ruchy stworzenia.

-Przepraszamy, że ci przeszkadzamy, ale pomocy potrzebujemy- wytłumaczyła na tyle spokojnie, aby nie denerwować istoty.

-Macie ważny cel, prawda? Śmiem twierdzić, iż zamierzacie stopić lód- odczytał ich myśli, a jego oczy błysnęły przepięknym blaskiem.

-Czy wiesz kto jeszcze może nam pomóc w naszych zamiarach?- zapytał książę.

W odpowiedzi zionął ogniem, wskazując drogę.

-Idźcie na północ. Strażniczki przyjdą wam z pomocą.

W jednej chwili pojawiło się w drzewie przejście. Bez wahania przeszli na drugą stronę.



Rozglądali się, szukając strażniczek. Jednak doskwierał im ziąb, gdyż każdą odwiedzoną krainą zbliżali się do terenu wiedźmy. Patricia wykreowała ognistą pelerynę, dając członkom wyprawy przyjemne ciepło.

-Nie parzy. Nie musicie się bać- zapewniła czarodziejka.

Niespodziewanie w jeziorze wyłoniła się postać. Była żywiołem wody.



-Jestem strażniczką wody. Doszły mnie słuchy, że potrzebujecie mocy do pokonania zła.

-Zgadza się. Czy użyczysz nam swojej siły?- poprosiła magini w imieniu wszystkich.

-Byłoby błędem nie reagować w obliczu zagrożenia. Jednak zanim zgodzę się z wami pójść, muszę zapytać reszty sióstr.

Zgodzili się na tę decyzję i razem wyruszyli za nią. Kolejną z sióstr była strażniczką ziemi.



-Siostro, dawno cię tu nie widziałam. I widzę, że masz ze sobą gości. Czy mogę wiedzieć, co was sprowadza na łono natury?- spytała, chociaż bardziej radowała się widokiem swojej krewnej.

-Musimy ich wesprzeć w walce. Tu chodzi o dalszy los naszej krainy- powiedziała jej, ostrzegając.

-Hmm… To faktycznie poważna sprawa. Nie chcę, żeby cała przyroda była skuta lodem.

Wstała z kłody, idąc po następną z sióstr. Jej otoczenie znajdowało się w zniszczonym lesie. Cały płonął.



-O! Widzę, że prawie całe rodzeństwo w komplecie. W dodatku z gośćmi- uśmiechnęła się do nich, a sowa, która była drogowskazem, przyjrzała się zwierzęciu o tych samych mocach jakie ona posiadała.

-Zgodziłyśmy się im pomóc, ale wystarczy jedno słowo niezgody i nasz czar nie zadziała- stwierdziła poważnym tonem.

Strażniczka ognia krótko zastanawiała się nad odpowiedzią, aż wydusiła z siebie.

-Pomogę na tyle ile będę w stanie.

Sowa powróciła do nich, prowadząc do ostatniej z sióstr. W mgnieniu oka znalazły się kilkaset metrów nad ziemią, a wszystko to przez magię puchacza.



-Witajcie w moim królestwie- przywitała się z przybyszami.

-Brakuje nam czasu na rozmowy. Zapytam cię w imieniu nas wszystkich. Czy zechcesz użyczyć swej potęgi dla dobra krainy?- zapytała strażniczka wody.

-Jeśli chodzi o dobro krainy, to nie mam innego wyboru. Muszę podzielić się moją mocą, gdyż bez jednego żywiołu czar będzie niepełny- wyraziła zgodę.

-W takim razie musimy się połączyć, siostro, ale do tego przyda się też dodatkowa para rąk- spojrzała strażniczka ziemi na Patricię oraz na króla elfów.

Magowi poczuli się nieco nieswojo przez te spojrzenie. Jednak zdecydowali się wysłuchać tego, co mieli do zrobienia.

-Znacie magię, dlatego będziecie w stanie to zrobić.

Strażniczka ognia zaczęła im tłumaczyć co mają do zrobienia, aż przeszli do zaklęcia.



Siostry ustawiły się w kręgu, łącząc dłonie. Elf posypał pyłem wokół ich stóp, natomiast magini miała za zadanie zebrać ich moc w jeden punkt.

-Ziemia, powietrze, ogień i woda. Niech żywiołom magii nie będzie szkoda. Złączcie się i niech odrodzi się życie. Niech swoją mocą rozjaśni mrok.

Jednym ruchem ręki skumulowała całą moc w kuli, która uformowała legendarne stworzenie. Powoli rosło, rozwijając swe płomienne skrzydła.

-Powstań, feniksie!



Ptak wszedł w ciało czarodziejki, dając jej przypływ mocy. Lekko uniosła się nad ziemią i upadła. Książę podszedł do niej ze zmartwieniem.

-Wszystko gra, czarodziejko?

-Oczywiście, ale nigdy nie czułam takiej potęgi- obróciła się wokół własnej osi, ciesząc się z sukcesu czaru.

-Więc co teraz?

-Ruszamy na zamek. Pora przywrócić ciepło w krainie.

Przekształciła się w feniksa i wraz z sową prowadziła mężczyzn do ostatniego punktu podróży, czyli wielkiej potyczki między dobrem a złem.

Tymczasem w zamczysku wykutym z lodu, wiedźma przyglądała się kryształowej kuli.



-A więc dotarli tak daleko? Hmm… Chyba czas wziąć sprawy w swoje ręce.

Dotknęła kuli, budząc swych obrońców ze snu.

-Teraz to dopiero zacznie się zabawa- zaśmiała się złowrogo i z ciekawością obserwowała poczynania drużyny czarodziejki.

Po dość długiej wędrówce, ich stopy stanęły na śniegu. Peleryny zniknęły, gdyż mróz je zniszczył. Mimo tego, nie zamierzali się poddać. Patricia powróciła do zwykłej postaci i przemówiła do wojowników.

-Macie ostatnią szansę na wycofanie się. Później już nie będzie odwrotu.

-Nie zawrócę. Choćbym miał skonać, chcę być u twego boku- zaparł się Anthony.

-Cokolwiek się stanie, również nie pożałuję tej decyzji.

Więcej nie tracili czasu, pokonując ostatni odcinek drogi.



Ledwo przeszli przez lodową jaskinię, a sowa ulotniła się.

-Pewnie wróciła do wioski. Za długo nie może być poza nią. W końcu jest jej strażnikiem- uspokoił ich król.

-Chyba nie tylko oto chodzi. Patrzcie!- krzyknęła na ostrzeżenie, bo spod powierzchni wyrosły golemy.



-A wy dokąd? Nie pozwolimy skrzywdzić naszej pani- odezwały się chórem, otaczając ich.

Mieli przewagę liczebną, a wzrost pięciu bestii sięgał ponad trzy metry. Cała trójka przygotowała się do ataku. Anthony wyjął miecz z pochwy, król sięgnął po własny oręż, a czarodziejka wyjęła księgę zaklęć z torby. Rozpoczęła się walka, która została rozstrzygnięta w kilka sekund. Ogień Patricii stopił połowę golemów, a płynne cięcia miecza pozbawiły dwóch głów. Ostatni cios zadał elf, wbijając magiczne ostrze prosto w serce. Jednak wiedźma nie skapitulowała. Kolejne monstra zaatakowały drużynę.

-Teraz mi nie uciekniecie- uśmiechnęła się diabelnie, patrząc na drugie starcie.

Po raz kolejny z łatwością powalili przeciwników, stosując te same metody, co poprzednio. Whitney wściekła się. Wyszła z zamku, wychodząc im naprzeciw.



-Zgaszę was opór tu i teraz. Pożegnajcie się z życiem!

Zaczęła rzucać lodowymi odłamkami, a uniki były wręcz niemożliwe. Książę stanął w ich obronie, przyjmując większość ran na siebie. Kobieta zaśmiała się wniebogłosy, czując nadchodzący triumf.

-Nie!- krzyknęła czarodziejka, tworząc kulę ognia.

Atakowała każdy odłamek, stapiając przed dotknięciem ich ciał. Elf wytworzył osłonę z liści, dzięki czemu mogli ochronić się przed zimnym żywiołem.

-Oj! Nic wam to nie da- stwierdziła z głupim uśmieszkiem, zwiększając ilość lodowych fragmentów.

Magini odpowiedziała czarem zmiany w feniksa. Wzleciała wysoko w powietrze, topiąc lód.

-Nie. Nie!- krzyczała wiedźma, zwiększając moc.

Zaprzestała ataku, zmieniając się w smoka.



-Teraz możesz się ze mną mierzyć- zionęła błękitnym płomieniem w lewe skrzydło ptaka.

Kobiety walczyły w przestworzach, uderzając swoimi mocami. Feniks wirował wokół gada, łopocząc skrzydłami, a ogień rozprzestrzeniał się na wszelkie strony.

-To na nic, magini. Jestem silniejsza!- wykorzystała potężny ogień, aż ptak zleciał w dół.

-Czarodziejko!- krzyknął książę, starając się ją złapać.

W porę elf wytworzył sieć z pnączy. Kobieta spadła na nią, ale nadal się nie przemieniła. Wstała o własnych siłach, formując ogniste motyle.

-Lećcie i stopcie ten chłód. Lećcie i dajcie nam ciepło. Lećcie do góry. Przynieście nam zwycięstwo!

Z piór wypadła spora ilość płomienistych stworzeń. Natychmiast zaatakowały smoka.



Miliony motyli otoczyło bestię, rozpalając ją od wewnątrz. Wiedźma wyła z bólu, tracąc moc.

-Niee! Aaa!- po raz ostatni wrzasnęła z bólu, aż roztopiła się.

Patricia powróciła do ludzkiej formy, patrząc z pozostałymi jak zamek topi się. Słońce ponownie pojawiło się w pełnym świetle.



Cała trójka spoglądała na słońce, które chyliło się ku zachodowi. Kobieta podziękowała im za pomoc.

-Jestem wam wdzięczna, że mi pomogliście. Gdyby nie wy, wiedźma nadal mogłaby szaleć z mrozem- ukłoniła się przed nimi.

-To był zaszczyt, bo pozwoliłaś nam towarzyszyć w tej wędrówce- wyraził swą wdzięczność król.

-A ja cieszę się, iż mogłem spotkać tak wspaniałych ludzi na swej drodze- również podziękował książę.

I w ten oto sposób cała kraina ponownie poczuła przyjemne ciepło, zaś lód odszedł w zapomnienie. Przepadł wraz ze złem wiedźmy.



Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.



Koniec.

---***----
To już ostatnia historia na tym blogu. Może w tym roku a może i ostatnia w ogóle. Tak czy owak, jutro Sylwester. Czas na pożegnanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X