8. Potrzebuję przyjaciół



Na początku wydawało mi się, że zabrał mnie do szpitala. Byłem w wielkim błędzie. Nie usłyszałem personelu medycznego. Jedynie jakiś pszczelarzy. Jego słudzy również znajdowali się w tym świecie? W sumie, to potrzebował paru dodatkowych rąk do pomocy nad kontrolą. Nie wiedziałem co robili, lecz mogłem się domyśleć. Przyczepili coś do głowy, a następnie uderzyli potężną dawką energii. Czułem, że właśnie usmażyli mój mózg. Ból był nie do zniesienia. Doznawałem silnych konwulsji, gdyż do końca nie umarłem.

Kontroler: Hmm… To dziwne. Śmierć mózgu powinna dawno nastąpić. No nic. Poradzę sobie i bez tego.

Zwiększył moc, aż sondy wypadły z głowy. Poczułem jak wraca zdolność serum. Nawet zacząłem odzyskiwać siły.
Lekko uchyliłem powieki, zauważając, że byłem w ukrytym laboratorium. Wykorzystałem rozproszenie jednostek, aby wstać.
Kiedy zmobilizowałem kończyny do ruchu, dwóch pszczelarzy nie odrywało wzroku od stołu. Podeszli do mnie, szepcząc parę słów.

Andros: Czekaj na nasz znak.
Tony: Jaki?
Andros: Kciuk do góry.
Tony: Andros…
Andros: Bądź silny. Wyciągniemy cię z tego piekła.

Miałem szczęście. Sojusznicy wtopili się w tło, więc mogli jakoś zadziałać. Sandhurst ponownie podszedł do stołu, a ja udawałem trupa. Jako, że grzebał mi z tyłu głowy, nie widział ruchu moich gałek ocznych.
Po tym jak próbował odpalić maszynę, otrzymałem znak od Androsa, że mogę działać. Chwyciłem za rękę Kontrolera, ściskając najmocniej jak się da.

Kontroler: Stark!
Tony: To… twój koniec.

Zerwałem się z miejsca, zaś przyjaciele atakowali agentów A.I.M. Rhodey rzucił mi zbroję.

Rhodey: Łap!

Od razu uzbroiłem się w swój pancerz, dziękując mu. W trójkę walczyliśmy przeciwko wrogom. Strzelaliśmy na przemian repulsorami. Bez problemu pokonaliśmy pszczelarzy, którzy nie mieli szans przez naszą przewagę liczebną. Przygwoździłem Kontrolera do ściany.

Tony: Uwolnij mnie! Już!
Kontroler: Myślałeś, że w ten sposób wrócisz do domu? Stąd nie ma wyjścia, ponieważ ja jestem Kontrolerem!

Odrzucił mnie od siebie, materializując rękę, która gniotła mój pancerz.

Kontroler: Nie pokonasz kogoś, kto ma całkowitą władzę. Nie masz takiej siły.
Tony: Myślisz? Przekonajmy się.

Skumulowałem moc do napierśnika, wystrzeliwując potężny promień unibeamu. Nie spodziewałem się, że będzie w stanie rozwalić ciało Sandhursta na drobinki. Pokonałem go?

Tony: Wygrałem?
Andros: Ten świat zaraz zniknie. Jeśli nie uciekniesz stąd na czas, to będzie nasz koniec.
Tony: Więc jak mam to zrobić?
Andros: Użyj Extremis. Skup się i nie panikuj.
Tony: Przecież je straciłem.
Andros: Sprawdź klatkę piersiową.

Dotknąłem miejsca, gdzie powinien znajdować się rozrusznik. Zniknął. Nie było żadnej dziury ani ustrojstwa. Byłem wolny, więc mogłem wykorzystać serum.

Tony: Czyli po zniszczeniu Kontrolera…
Andros: Pozbawiłeś go mocy. Jednak może się ponownie zmaterializować. Nie trać czasu.
Tony: To będzie bolało.
Andros: Wiem, ale jeszcze wiele przed tobą.

Skupiłem się na stworzeniu przejścia. Włamałem się do systemu, łamiąc wszelkie szyfry. Pomimo narastającego bólu głowy, kontynuowałem. Krzyczałem z bólu, ale oni wspierali mnie. Czułem jak ściskają za rękę.

Rhodey: Jesteśmy z tobą. Myśl o tych, których chciałbyś zobaczyć.
Tony: Rhodey…

Cały świat rozsypywał się na kawałki. Nawet znikali przestępcy, zaś Rhodey również powoli tracił ciało. Zamknąłem oczy, skupiając myśli na obrazie moich bliskich. Starałem sobie przypomnieć jak wyglądali, kiedy ostatnio ich widziałem. W głowie odwzorowałem każdy detal, aż usłyszałem czyjeś wołanie.

Pepper: Tony, wróć do nas! Proszę!
Rhodey: Iron Manie, walcz!


Rozpoznałem ich głosy. Dla nich walczyłem o wolność umysłu. Dla nich przeżyłem tak wiele. Nie mogłem skapitulować na półmetku.
Po ujrzeniu przejścia, zauważyłem Pepper i Rhodey’go. Zmartwione twarze, które przybierały na kształtach. Przebiłem się przez mrok, aż rozbłysnęło rażące światło. Chyba wróciłem do domu.

Znajdowałem się w bazie A.I.M. W tej samej, gdzie obudziłem się po poprzednich próbach ucieczki. Przede mną stali przyjaciele. Ci prawdziwi.

Pepper: Tony, wróciłeś! Tak się bałam!

Rzuciła mi się w ramiona, a ja nic nie powiedziałem. Byłem tak przemęczony, że zemdlałem w jej ramionach.

---**---

Szkoła daje o sobie znać przez egzaminy, ale to nie znaczy, że nie wstawię notki. Postanowienia dotrzymam i wszystko wstawię.
PS: Jeszcze dwa rozdziały do tego opo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X